Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

janhalb

Zamieszcza historie od: 4 lutego 2011 - 17:48
Ostatnio: 24 kwietnia 2024 - 19:16
  • Historii na głównej: 69 z 77
  • Punktów za historie: 22862
  • Komentarzy: 1232
  • Punktów za komentarze: 9699
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 10) | raportuj
24 kwietnia 2024 o 19:16

Szkoda, że można dać  tylko jednego plusa. @Niveam: "…nie będę rezygnować z czegoś na pół dnia, bo ktoś ma taki kaprys, bo akurat koło mnie przechodzi." Ktoś akurat MA TAKI KAPRYS? To jest KAPRYS, że nie chcę wdychać rakotwórczego syfu tylko dlatego, że Ty masz kaprys go wdychać?! To JA mam zniknąć z ulicy, żeby tego syfu nie wdychać? Jestem za całkowitym zakazem palenia w miejscach publicznych (tak, ulica to także "miejsce publiczne"). Jakoś zakaz picia w miejscach publicznych daje się (zwykle) egzekwować - a przecież picie alkoholu jest DLA OSÓB POSTRONNYCH znacznie mniej szkodliwe. BTW - palenie na przystankach komunikacji miejskiej jest zabronione, ale spróbuj panu i władcy z petem w dłoni zwrócić uwagę…

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
9 kwietnia 2024 o 9:16

Dziwna historia, mówiąc szczerze. APtek jest tyle, że taka, która sprzedaje cokolwiek TRZY RAZY DROŻEJ niż inne bardzo szybko nie sprzedawałaby nic.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 kwietnia 2024 o 22:06

@HelikopterAugusto: A teraz tup, tup, tup, biegniesz przed lustro, patrzysz i się wstydzisz :-)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 kwietnia 2024 o 14:21

@systemiclupus: Tylko dlaczego potem biedny maszynista ma mieć problemy psychiczne?…

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
4 kwietnia 2024 o 16:59

@hulakula: Metody wychowawcze komentowali ludzie opisani w historii. Powtórzę TY nie komentujesz złośliwie. Ale np. pajac o nicku "iks" napisał: "Jak ktoś bierze kredyt hipoteczny bez jakiegokolwiek ubezpieczenia, to jest nikim więcej jak idiotą." Kolejnych pajaców już mi się nie chce cytować. Nie wie, nie zna, nie chodził w cudzych butach, ale WIE LEPIEJ.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
4 kwietnia 2024 o 13:18

@hulakula: Gdzie napisałem, że ktoś nam zabraniał? Może komentuj to, co napisałem, a nie to, co Ci się wydaje…? Ja napisałem, co zaproponował nam bank razem z kredytem. Czy mogliśmy wykupić oddzielne ubezpieczenie? Jasne. Czy skoro tego nie zrobiliśmy (z powodów, których przecież nie znasz…) oznacza, że jesteśmy idiotami? I że - nie znając tych powodów, naszej sytuacji, naszego życia etc. - możesz udzielać nam dobrych rad z pozycji protekcjonalnej wyższości…? TY nie twierdzisz, że autorka jest głupia. Kilka osób - tak. Wielu komentujących "wie lepiej", co powinna zrobić, jak powinna postąpić, co sprzedać i jak żyć. I wszystko to na podstawie krótkiego wpisu na - bądź co bądź - rozrywkowym portalu. Co więcej: na podstawie wpisu, w którym autorka wcale nie skarży się, jak jej ciężko (a przeciwnie, mówi, że sobie finansowo radzi), a jedynie za piekielne uznaje (no właśnie) komentarze innych ludzi na temat tego, jak wychowuje dziecko. Wybacz, jeśli poczułeś się urażony moim komentarzem, ale DO SZAŁU MNIE DOPROWADZAJĄ ludzie, którzy nie mając pojęcia o życiu innych mądrzą się i dają im dobre rady.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
4 kwietnia 2024 o 10:12

@78FS: Rany Boskie, mam nadzieje, że nie masz prawa jazdy…

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
4 kwietnia 2024 o 9:33

Była taka "mądrościową" opowiastka o tym, jak ojciec z synem osła na targ prowadzili, żeby go sprzedać… Idą, prowadzą osła. Idzie z przeciwka grupka ludzi i leci komentarz: - Co za durnie, mają osła a idą piechotą! Popatrzyli na siebie: może i racja? Ojciec posadził syna na osła, sam go prowadzi. Kolejna grupka i komentarz: - Patrzcie, gówniarz na ośle jedzie, a stary ojciec piechotą! Co za rozpuszczony bachor! Popatrzyli na siebie: może i racja? Ojciec wsiadł na osła, syn prowadzi. Kolejna grupka i komentarz: - Patrzcie, wielki facet się rozsiadł na ośle, a dzieciak musi piechotą zasuwać! Co za brak serca! Popatrzyli na siebie: może i racja? Więc wsiedli obaj na osła. Kolejna grupka i komentarz: - Patrzcie, dwóch chłopów na tego jednego, małego osła wlazło! Serca nie mają, zamęczą to biedne zwierzę, sadyści! Dlatego to tego, co ludzie w takich sytuacjach gadają, należy się odnosić zgodnie z tytułem drugiego tomu autobiografii Richarda Feynmana: "A co ciebie obchodzi, co myślą inni?"

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
4 kwietnia 2024 o 9:20

@Habiel: Możliwe, że sporo się zmieniło - my braliśmy kredyt dobrze prawie 25 lat temu. Jak jest w przypadku rozdzielności etc. - pojęcia nie mam, nie mieliśmy takiej sytuacji. My braliśmy kredyt w sytuacji, kiedy ja miałem dobra, stabilną pracę i zarabiałem w miarę przyzwoicie, a moja Żona była w 8. miesiącu ciąży z naszym pierwszym dzieckiem, więc bank (jeśli dobrze pamiętam) domyślnie taką procedurę stosował. @hulakula Bardzo się cieszę, ze jesteś mądra, zaradna i wiesz wszystko lepiej. My braliśmy kredyt dość dawno, w innej sytuacji i w innych okolicznościach. Forma ubezpieczenia była "narzucona" przez bank. Czy mogliśmy rozwiązać sprawę inaczej i lepiej? Na pewno. Pewnie Autorka też. Czy to daje prawo Najmądrzejszych Na Świecie Ekspertom w Każdej Dziedzinie do mądrzenia się i protekcjonalnego tłumaczenia jej, że jest głupia? Moim zdaniem nie.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
3 kwietnia 2024 o 13:30

K.... JEGO M... Przepraszam, ale szag mnie trafia. Zawsze to samo. Ktoś opisuje jakąś sytuacje ze swojego życia - wydarzyło się coś trudnego, bolesnego, piekielnego (bo o tym jest ten portal). NATYCHMIASt zlatuje się stado Najmądrzejszych Na Świecie Ekspertów w Każdej Dziedzinie z milionem dobrych rad i pouczaniem autorki tekstu, co powinna, jak i dlaczego, i w ogóle że jest idiotką, bo. Banda przemądrzałych pajaców. Ubezpieczenie kredytu: najczęściej kredyt jest ubezpieczony, banki tego wymagają. ALE - najczęściej ubezpieczony jest główny kredytobiorca. Kiedy my braliśmy kredyt, ubezpieczony na życie (i od utraty pracy) byłem JA, bo ja byłem wtedy "głównym utrzymującym rodzinę". Gdybym zmarł, moja Żona dostałaby pieniądze z ubezpieczenia na spłatę kredytu. Niestety, to ona zmarła, więc ja (podobnie jak Autorka tekstu) zostałem z kredytem do spłacania (i trójką dzieci). Nie przyszło Wam do głowy, że może w ich przypadku to ona była ta "główną kredytobiorczynią" i ona była ubezpieczona, a jej mąż zarabiał mniej (albo np. chorował, był rencistą, cokolwiek…)? Dziewczyna została wdową, straciła ukochaną osobę, została sama z dzieckiem. Daje radę, ciężko pracuje, utrzymuje dom i dziecko, spłaca kredyt - ale i ta znajdzie się paru nadętych trolli, którzy będą jej tłumaczyli, że jest głupia i nie wie co robi.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
22 marca 2024 o 18:44

"…opóźnienie pociągu NIE JEST winą obsługi pociągu" Jasne, że nie. Ale zrozum, że Ty i Twoi koledzy z obsługi jesteście JEDYNYMI pracownikami kolei, z którymi pasażer na styczność. Nie dziw się, że pasażera czasami szlag trafia. Sam mówisz, że "w Polsce, jeśli pociąg na czas dojedzie, to przypadkiem". Tyle, że większość ludzi nie pracuje w pociągu, jak Ty, ale jeździ tym pociągiem do pracy / szkół etc. I po prostu czasami nerwy im puszczają… (nie usprawiedliwiam chamstwa i wyżywania się na Tobie i Twoich kolegach, oczywiście). MIeszkam w małym miasteczku 30 km od Warszawy. Ja pracuję w domu, ale mój starszy syn studiuje w Warszawie (3. rok), a wcześniej chodził w Warszawie do liceum. Czyli od 6 lat w zasadzie codziennie jeździ na trasie nasze miasto - Warszawa i z powrotem. Pociąg na tej trasie jedzie 35 minut. Ale w ciągu tych 6 lat jeżdżenia pociąg z naszego miasta ANI RAZU nie odjechał o czasie. ANI RAZU. Czasami jest to spóźnienie rzędu kwadransa, czasami 5 minut, czasami 2 minuty - ale zawsze jest. ZAWSZE. Jak się przeprowadziliśmy z Warszawy, to były opóźnienia "bo stare tory". Potem - "bo tory w remoncie". Jak skończyli remont torów - to w remoncie były stacje i przystanki. Teraz od bodaj 3 lat trwa remont dworca Warszawa Zachodnia - więc z tego powodu są opóźnienia. I tak od 22 lat. A pociągi, które ZACZYNAJĄ TRASĘ w naszym mieście też odjeżdżają po czasie. Nawet wtedy, kiedy widać, że stoją na bocznicy przed odjazdem, to ruszają z tej bocznicy NAJWCZEŚNIEJ o tej godzinie, o której powinny ruszać w trasę. Więc zanim podjadą na peron i wpuszczą ludzi - są co najmniej te 2 minuty po czasie…

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
19 marca 2024 o 9:01

Hmm. Z jednej strony - fakt, "cringe". Z drugiej - mam takich znajomych, co się poznali jak ona miała 18, a on 33 - równe 15 lat różnicy. On myślał, że ona ma 20+, ona myślała, że on jest "pod trzydziestkę". Jak już się dowiedzieli, ile maja naprawdę, to było "za późno" - oboje byli zakochani po uszy. Jak postanowili się pobrać, jej rodzice z początku mieli bardzo kwaśne miny… I w sumie trochę się im nie dziwię. Ostatecznie stanęli przed ołtarzem kiedy ona miała 20 a on 35. Od tej chwili minęło 20 lat - są jednym z najfajniejszych i najszczęśliwszych małżeństw, jakie znam, mają trójkę dzieci.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
16 marca 2024 o 10:32

Odwołanie.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
15 marca 2024 o 13:33

Śmieci - w zasadzie bez komentarza, niepilnowanie dzieci też. Pies - kompletna głupota (i mówię to jako stary psiarz). Ale co do papierosów… Sorry, jestem w takich sytuacjach bezlitosny (czy może raczej - byłem, bo moje dzieci już w takim wieku, że na placach zabaw nie bywam, najmłodszy ma 16 lat ;-) Ale owszem, zdarzało mi się. I miałem prostą, ale żelazną zasadę: zwracałem takiej osobie uwagę - grzecznie, spokojnie, kulturalnie, ale tylko RAZ. Jeśli uwaga wystarczyła (nawet, jeśli zgaszenie śmierdziucha wiązało się z jakimiś komentarzami czy narzekaniem) - OK. Jeśli nie - dzwoniłem po policję albo straż miejską. Zwykle samo wyciągnięcie telefonu i rozmowa z dyspozytorem wystarczały. Ale pare razy miałem (nie)przyjemność oglądać jak palacz awanturował się ze strażnikami, że przecież on nic złego nie zrobił (a przy wejściu na plac zabaw zakaz palenia w takim formacie, że Stevie Wonder by zauważył). Sorry, zero litości.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 19) | raportuj
15 marca 2024 o 13:27

Nigdy, pod żadnym pozorem, nie mówi się innym o takich rzeczach. Narzeczony / a, mąż / żona - jasne, matka / ojciec - jeśli ma się pewność, że będą po Twojej stronie. NIKT inny. I nieważne, czy idziesz na wycięcie nadżerki, usunięcie znamienia, wycięcie migdałków czy korektę nosa. Żyjemy w świecie, w którym KAŻCY WIE LEPIEJ. lepiej niż lekarze, lepiej niż fachowcy, lepiej niż Ty. Twoje zdrowie, Twoja sprawa, Twój wybór lekarzy. Kropka.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
7 marca 2024 o 9:51

@digi51: Zgadzam się z tym, co piszesz. Miałem podobne odczucia.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
29 lutego 2024 o 16:34

@Rudolf: Też jestem za, ale nawet bez tego da się to rozegrać - dowodem wiele normalnie funkcjonujących przychodni. Jasne, czasami trzeba dłuższą chwilę "wisieć na telefonie", żeby się dodzwonić - ale to jednak lepsze niż spędzanie godziny czy dwóch w poczekalni, zwłaszcza jak się jest chorym.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 lutego 2024 o 9:52

@japycz1: Ja się odniosłem do burackiego wpisu kolegi powyżej. Że nie wszyscy jesteśmy odważni? Ano, nie wszyscy. Ja na przykład nie jestem bohaterem, na co istotny wpływ na fakt, że nie jestem bardzo silny, nie umiem się bić i generalnie nie nazywam się Chuck Norris. Ale też wiem (z doświadczenia), że w 99% przypadków wystarczy zdecydowana reakcja na poziomie werbalnym (nawet od samej zaczepianej / molestowanej osoby), żeby sprawę załatwić. Kiedyś - dawno temu, moje czasy licealne, czyli końcówka PRL… - jechaliśmy z grupką kolegów z klasy zatłoczonym autobusem. Mieliśmy taką koleżankę (powiedzmy, że miała na imię Ela): drobna, szczupła blondyneczka, uroda w typie "uroczy aniołek". No i właśnie za Elą ustawił się w tym tłoku jakiś pan, któremu się rączki za daleko wyciągały. Gdybyśmy o tym wiedzieli, to byśmy zareagowali (w grupie było 6 chłopaków w wieku 17-18 lat, na pewno by wystarczyło), ale Ela nic nam nie powiedziała. Zamiast tego nagle odwróciła się przez ramię i powiedziała spokojnie, ale GŁOŚNO i dobitnie: "Przepraszam, czy mógłby pan zabrać rękę z mojego tyłka?" W ŻYCIU nie widziałem kogoś, kto tak szybko wysiadał z autobusu…

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
28 lutego 2024 o 9:44

@pasjonatpl: Jasne, rozumiem - ale uwierz mi, że nie ma tak niskiej ceny, żeby potencjalny kupujący nie chciał sprawdzić, czy nie da się taniej. Moja córka jakiś czas temu wystawiała na Vinted jakieś ciuchy, w których już nie chodziła - przyzwoite, niezniszczone, w bardzo dobrym stanie, w większości - "jak nowe". Nie robiła tego dla kasy, tylko uznając, że ona nie potrzebuje, a może komuś się przyda - jednak nauczona doświadczeniem cyrku, jaki się odbywa, gdy się coś oddaje za darmo, wystawiła je na sprzedaż. No i wystawiła m. in. taką bluzkę, bodaj z H&M. Nowa na stronie sklepu - 60 zł. Proponowana cena - 7 zł. SIEDEM złotych. I co? Pierwsza wiadomość: "A coś pani opuści? Bo za 5 to kupię…". Bluzka za 7 złotych - i ktoś się targuje o 2 zł...

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
27 lutego 2024 o 18:33

@RedLizard: Nie wiem, kto Cię minus uje, bo masz 100% racji. To jest jakaś paranoja: co z tego, że lekarza nie było: powinno się móc zarejestrować telefonicznie w określonych godzinach rano i dostać "numerek" na konkretną godzinę. Jasne, mogą być obsuwy i trzeba będzie poczekać, ale siedzenie w przychodni dla chorych dzieci pare godzin to jakiś kompletny absurd wynikający WYŁĄCZNIE z tego, że administracji przychodni nie chce się tego inaczej rozegrać (bo raczej nie jest to przecież wina lekarzy). Ludzie, do licha, od chwili, kiedy Alexander Graham Bell wynalazł telefon minęło już ponad 150 lat…

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
24 lutego 2024 o 10:21

@pasjonatpl: Pytanie o cenę przy cenie widocznej w ogłoszeniu jest po prostu nieco bardziej zawoalowanym pytaniem "…ile pan / pani opuści".

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
23 lutego 2024 o 18:43

@JeZySiek: Czemu by nie. I można za to w pysk dostać, czemu by nie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
20 lutego 2024 o 19:43

Może warto pokazać. Tu też powiecie, że wszystko jest OK, bo trzeba być solidarnym, a rolnicy uprzedzali, gdzie będą blokady? https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,30721227,karetka-probowala-przejechac-przez-zablokowana-ulice.html?utm_source=RSS&utm_medium=RSS&utm_campaign=10199882 I z TYMI hasłami panów rolników też się zgadzacie: https://rybnik.wyborcza.pl/rybnik/7,180134,30720253,rolniczy-protest-zablokowal-zjazd-z-autostrady-a1.html

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
19 lutego 2024 o 17:01

@digi51 @Habiel Spróbujcie może jednak przeczytać ze zrozumieniem to, co napisałem. Zwłaszcza końcówkę (bo chyba Wam umknęła), w której piszę wprost że NIE MÓWIĘ, że rolnicy nie mają racji. I że nie do końca o to mi chodzi. Przypuszczam (za małą mam wiedzę, żeby stwierdzić to na 100%), że co do meritum maja rację. Natomiast wkurza mnie to, że protestują w sposób, który uderza we wszystkich (a nie w sprawców problemu), wkurza mnie to, że oburzają się problemem, który spowodowali KONKRETNIE ci ludzie, na których głosowali (bo większość rolników w poprzednich wyborach głosowała na PiS) - i tak dalej. @Habiel I co, powiesz mi, że w takiej sytuacji państwo ujmie się za producentem ołówków? Że ktokolwiek poważnie potraktuje żądania producenta ołówków, który zażąda np. skupu interwencyjnego swojej produkcji albo wyznaczenia przez państwo minimalnej ceny ołówków? Na takie żądania każdy by się co najwyżej w głowę postukał. A przecież ze strony producentów żywności słyszymy takie żądania co roku - dotyczące a to malin, a to wiśni, a to wieprzowiny. I producent ołówków nie płaci 60 zł miesięcznie za ubezpieczenie społeczne i zdrowotne, tylko koło 2 tysięcy (OK, członkowie RSP płacą ZUS - ale reszta płaci KRUS niezależnie od tego, czy mówimy o pani Jadzi zbierającej ziemniaki ze swojego pół hektara, czy o panu Stasiu, który ma 100 hektarów pszenicy i dużą chlewnię - i zarabia pewnie 10 razy tyle, co ja. I producent ołówków nie dostaje unijnych dopłat tylko dlatego, że ma linię produkcyjną. Produkcja żywności jest dziś TAKĄ SAMĄ DZIAŁALNOŚCIĄ GOSPODARCZĄ jak każda inna - a jednak rolnicy są traktowani przez państwo zdecydowanie inaczej, niż wszyscy inni przedsiębiorcy. Jedyną inną grupą z takim poziomem przywilejów "branżowych" są w Polsce górnicy.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 16) | raportuj
19 lutego 2024 o 13:19

Wsadzę kij w mrowisko i dostanę pierdyliard minusów, ale trudno. 1. KAŻDY protest, który rozwala życie "zwykłym ludziom" nie mającym żadnego wpływu na przyczynę protestu, jest draństwem. Nieważne, czy mówimy o rolnikach, o taksówkarzach, czy o kretynach uważających się za "eko-aktywistów" blokujących ruch na ulicach. 2. Co gorsza - taki protest jest NIESKUTECZNY, bo politycy (którzy zwykle mają wpływ…) mają w nosie to, że Kowalski nie dojechał do lekarza (nawet, jeśli w wywiadach mówią co innego). 3. Co jeszcze gorsza - taki protest właśnie zraża ludzi do tego, o co walczą protestujący. Kiedy w latach 90. władze zażądały, żeby w każdej taksówce była kasa fiskalna, taksówkarze protestowali - i większość ludzi ich popierała. Ale kiedy taksówkarze w ramach protestu zablokowali ruch w paru dużych miastach, nastawienie opinii publicznej do ich protestu diametralnie się zmieniło, bo wszyscy byli na nich wściekli. Gdyby blokowali np, wyjazd z sejmu czy ministerstwa finansów, pewnie sytuacja byłaby inna. 4. Wkurzenie wielu "zwykłych ludzi" potęguje fakt, że sytuacja, przeciwko której protestują rolnicy, jest efektem rządów PiS, na który większość tych właśnie rolników głosowała. Ktoś powiedział złośliwie, że "PiS zrobił im dziecko, a alimentów żądają od PO i reszty społeczeństwa". 5. Od kiedy pamiętam, rolnicy ZAWSZE protestują i ZAWSZE są poszkodowani, biedni, nic nie mają i muszą dopłacać do swojej działalności. I bardzo trudno mi w takich sytuacjach nie pamiętać o wszystkich rolniczych benefitach, o których zwykły obywatel może tylko pomarzyć. Rolnik dostaje unijne dopłaty do każdego hektara ziemi (niezależnie od tego czy i ile na tej ziemi zarabia). Rolnik jest ubezpieczony w KRUS, na który płaci 60 (słownie - SZEŚĆDZIESIĄT) złotych miesięcznie - podczas gdy ryczałtowy ZUS dla osoby prowadzącej DOWOLNĄ inną działalność gospodarczą to obecnie kwota rzędu 2 tys. zł miesięcznie (niezależnie od tego, czy ta osoba jest informatykiem zarabiającym 50 tys. na zleceniach B2B czy prostym podwykonawcą dla jakiejś firmy z miesięcznymi przychodami rzędu 4 tys.). Wyobraźmy sobie, że pan Kowalski prowadzi firmę - coś produkuje i sprzedaje. I nagle wydarza się coś, co panu Kowalskiemu znacząco obniża dochody: na rynek wchodzi tańsza i / lub lepsza konkurencja, zaczyna się pandemia i lockdown, jest klęska żywiołowa, inflacja sprawia, że ludzi nie stać na jego produkty… Co wtedy robi pan Kowalski? Co by nie robił - to jest jego problem. Nikogo nie obchodzi, że nie zarabia: te swoje 1,5-2 tysiące na ZUS i tak musi zapłacić. Może wziąć kredyt i próbować przetrwać "uciekając do przodu", może zmienić działalność, może zamknąć firmę i zatrudnić się jako ochroniarz w Biedronce… Nikogo (poza jego bliskimi) to nie obchodzi. No chyba, że pan Kowalski jest rolnikiem. Wtedy państwo MUSI mu pomóc, dać ulgi, zorganizować interwencyjny skup jego produktów, a najlepiej w ogóle ustalić odgórnie narzucone wyższe ceny skupu. Bo tak. A pan Kowalski dalej będzie płacił 60 zł miesięcznie na KRUS, dostawał dopłaty do hektara i tak dalej. Możecie mnie zaminusować na śmierć, ale nie rozumiem, dlaczego rolnicy mają być traktowani inaczej, niż dowolny inny przedsiębiorca. I nie mówię (jeśli ktoś mnie tak zrozumiał), że w tym konkretnym przypadku protestujący rolnicy nie mają racji. Pewnie mają - ale po pierwsze FORMA protestu jest po prostu głupia, a po drugie generalnie nie podoba mi się robienie z jednej grupy zawodowej świętych krów, którym państwo zawsze ma pomagać i robić wszystko na ich korzyść. Skończyłem, możecie zacząć mnie kopać.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1048 49 następna »