Profil użytkownika

kKKKK
Zamieszcza historie od: | 26 czerwca 2015 - 9:07 |
Ostatnio: | 14 marca 2025 - 9:25 |
- Historii na głównej: 2 z 2
- Punktów za historie: 548
- Komentarzy: 144
- Punktów za komentarze: 833
Zamieszcza historie od: | 26 czerwca 2015 - 9:07 |
Ostatnio: | 14 marca 2025 - 9:25 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Motokiller | Demotywatory | Mistrzowie | Komixxy |
Może żona daje sie z siebie za mało, na pewno Ty oczekujesz od niej dziwnie dużo. Żona informuje Cię w ostatniej chwili o tym, że trzeba iść na mszę/przygotować posiłek - no nie wiem, w większości domów jeśli się na msze chodzi - to co tydzień i to o podobnej porze, ja bym chyba szału dostaŁa gdyby mój mąż co tydzień się dziwił że robimy coś, co jest o stałej porze i odbywa się co tydzień i jeszcze miał pretensje do mnie, że mu mówię w ostatniej chwili, w większości domów obiady i inne posiłki też je się codziennie, a nie w kilka losowych dni tygodnia, wymyślanych przez kobiety :) więc nie wiem, czy nie jest tak, że przesadzasz, bo oczekujesz wszystkiego pod nos i dziwisz się, że tak nie ma. Moja rada to wysłać żonę samą na wakacje na tydzień ;) albo się okaże, że jest takim leniuchem, że bez niej radzisz sobie z domem i dziećmi tak samo więc nie jest Ci potrzebna - albo zobaczysz, ile robiła w domu do tej pory i zaczniesz ją doceniać ;) A na odkurzanie kup roombę skoro to taki problem ;)
Może żona daje sie z siebie za mało, na pewno Ty oczekujesz od niej dziwnie dużo. Żona informuje Cię w ostatniej chwili o tym, że trzeba iść na mszę/przygotować posiłek - no nie wiem, w większości domów jeśli się na msze chodzi - to co tydzień i to o podobnej porze, ja bym chyba szału dosta
Dużo jest tu historii o piekielnych starych ciotkach albo młodych madkach które wtrącają się ludziom w ich życie i krytykują JAK TAK MOŻNA NIE MIEĆ DZIECI. To piekielne, fakt. Ale naprawdę bardziej piekielne niż wtrącanie się w życie komuś, kto ma dzieci? Przecież ta dziewczyna nikogo nie zmusza do dawania jej rzeczy, pewnie się nawet troche wstydzi tej zbiórki, skoro nie sama ją organizuje.
@Gbursson Właśnie o to mi chodzi: to nie ma znaczenia kto ma bachora a kto nie. Szef nie potrafi poustawiać ludziom urlopów żeby byli zadowoleni a one pretensje zamiast do szefa mają do siebie nawzajem. I tak je fajnie podzielił, że się żrą między sobą zamiast razem przyjść do niego i powiedzieć, że jest problem. Z punktu widzenia szefa pewnie zaproponowanie np. Premii 300 zł za pracę w długi weekend rozwiązałoby problem. Ale wiadomo, można poszczuć dzieciatych na bezdzietnych i oatrzeć jak skę żrą między sobą, kasa w kieszeni a co się pośmieje z kłócących się bab to jego.
Ja tą historię rozumiem tak, że Wasz pracodawca nie potrafił wprowadzić jednoznacznych zasad ustalania grafiku urlopowego i zapewnić ciągłości działania firmy tak, żeby każdy mógł sobie połączyć pracę z życiem rodzinnym (to jest naprawdę jakaś wielka fanaberia że kto ma dzieci ten chce mieć urlop wtedy, kiedy reszta rodziny?). Albo zatrudnia za mało osób, że mu działalność rozwala jedno krótkie l4, albo ma taki tryb działania, że preferuje osoby bez rodzin, przyjaciół i hobby, bo najważniejsza jest dyspozycyjność, o tym warto uprzedzać już na wstępie zatrudnienia bo to nie jest normalna sytuacja. Do tego Wasz pracodawca tak Wami sprytnie rozgrywa, że zamiast na nim wymusić np. Zatrudnienie dodatkowej osoby, żeby zmniejszyć problem żrecie się między sobą. Obstawiam, że jesteście tak fajnym i zgranym zespołem, że mógłby Wam dać do podpisu papier ze zmianą warunków umowy z obniżeniem wynagrodzenia o tysiąc miesięcznie mówiąc, że tym co mają dzieci obniży tylko o 900 zł - a Wy byście podpisały od razu a kłóciły się tylko o to, żeby MADKOM też zabrał do tysiąca bo ich wina że obniżono pensje. Wściekać się na kogoś że chce urlop kiedy mu pasuje albo kiedy bierze zwolnienie - genialna polska szkoła. Potem chodzą po firmach ludzie, co się boją brać zwolnienia i zarażają innych. I zamiast trzech dni zwolnienia jednej osoby robi się choroba kilkunastu i ich rodzin. No, ale ta co wszystkich pozarażała może z dumą opowiadać że dzięki jej poświęceniu można zatrudniać mniej osób, niż by trzeba było gdyby ludzie nie bali się chodzić na zwolnienia.
Ja tą historię rozumiem tak, że Wasz pracodawca nie potrafił wprowadzić jednoznacznych zasad ustalania grafiku urlopowego i zapewnić ciągłości działania firmy tak, żeby każdy mógł sobie połączyć pracę z życiem rodzinnym (to jest naprawdę jakaś wielka fanaberia że kto ma dzieci ten chce mieć urlop wtedy
@Armagedon Każdy medal ma dwie strony. Ja dziś czytałam w tabloidzie o trzylatce zabitej przez rodziców w Polsce, były relacje sąsiadów, że całe życie tego dziecka wysyłali zdjęcia bitego dziecka, nagrania awantur. I nic. Może w takim zachodnim kraju rodzice płakaliby, że dziecko zabrano za bzdety, ale dziecko by żyło...
@Armagedon: Mylisz - ja na dziecko nie dostanę, bo mam taki głupi kaprys żeby pracować ;) Za to nie mam też szans w mojej okolicy na publiczny żłobek, bo po co skoro lepiej każdemu do ręki kasę.
@Igielka: nie, mieszkania komunalne to właśnie pomoc dla najbiedniejszych, których nie stać na to, żeby sobie mieszkanie kupić albo wynająć na wolnym rynku. Dlatego m.in. kryterium dochodowe. Wiem, że wielu ludzi troszkę wykorzystuje tą instytucję, nie zgłaszając tego, że im się sytuacja poprawiła dla oszczędności, ale mnie to strasznie wkurza - bo ja rolę takiego mieszkania wyobrażam sobie tak, że gdy ktoś ma trudną sytuację - np. rodzi mu się chore dziecko, traci pracę, poważnie sam choruje - powinien dostać je prawie od ręki, a potem, gdy mu się poprawia, bo znajduje nową pracę albo inne źródło dochodu, zwalnia, żeby inni w kłopotach mogli wynajmować. No, ale u nas wiadomo, każdy chce zaoszczędzić, więc często mieszkają w takich mieszkaniach ludzie z bardzo wysokimi dochodami. Wszyscy do tego dopłacamy a potrzebujący czekają. Z punktu widzenia ZGMu i nas wszystkich lepiej wyremontować mieszkanie które stoi puste - od razu rozwiąże się problem jakiejś rodziny, bo się będzie mogła wprowadzić, a przecież po każdym najemcy jakoś mieszkanie odświeżyć jednak trzeba. Na pewno fajnie by było, gdyby ZGM miał mnóstwo mieszkań w super standardzie dla wszystkich, ale tak nie jest i nie będzie, bo podatki na utrzymanie tego musiałyby być monstrualne i nie wiem, czy ktokolwiek chciałby je płacić. Więc skoro pieniędzy/mieszkań jest mało, ja wolę, żeby miasto robiło wszystko, żeby jak najszybciej dostawały je osoby w naprawdę trudnej sytuacji - nawet jeżeli to znaczy, że standard w nich będzie niski, cóż, darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby. Nie wierzę, że istnieje miasto, gdzie czynsz za mieszkanie komunalne jest wyższy niż czynsz za najem na wolnym rynku, czemu w takiej sytuacji ludzie z tych mieszkań nie wyprowadzaliby się na wolny rynek?
Dla mnie jednak piekielny tu jest pan X. Ja sama wynajmuję młodej parze moją panieńską kawalerkę i jak myślę, że moi najemcy mieliby nagle do mnie zadzwonić i powiedzieć, że zrobili sobie remont żeby mieć po swojemu i że jeszcze chcą ode mnie zwrotu pieniędzy za to, robi mi się naprawdę słabo. Ja wiem, że jest takie podejście, że inaczej traktujemy własność prywatną a jak coś jest państwa albo samorządu - to niczyje, ale bez przesady. Rozmowa z panią w okienku to jednak coś innego niż wniosek z wyjaśnieniem zakresu prac i kosztorysem PRZED rozpoczęciem robót. ZGM ma ograniczony budżet, w każdym mieście są mieszkania, które są w takim stanie, że osoby potrzebujące nie mogą się do nich wprowadzić bo nie spełniają żadnych norm technicznych - na to powinny iść pieniądze przede wszystkim. Jednak mieszkanie komunalne to pomoc dla potrzebujących i biednych, a nie oferta luksusowa.
myślę, że ta "piekielność sądu" właśnie zapewniła Ci wygraną - sędzia pewnie widział, że bez świadka przegrasz, a nie może przecież doradzać stronom, co mają robić żeby wygrać, więc tak Ci naokoło pomógł, nie mogąc inaczej. popatrz że gdyby Ci nie doradził, nie miałbyś świadka i przegrałbyś.
@ZaglobaOnufry: myślę, że to nie ciąża, po prostu mniej nieprzyjemne jest dla mnie wcisnąć się w półkę niż wdawać się w pyskówkę, zwłaszcza, że w tą pyskówkę zamieszane byłoby dziecko... dla mnie piekielne w tym wszystkim jest głównie to, że dziecko chce być grzeczne, ale mamusia nie chce mieć grzecznego dziecka - no, i pewnie nie będzie miała.
@Maszin84: z babą to może bym i dała radę, ale na pierwszym froncie było dziecko, które do interwencji matki było grzeczniutkie i na początku chyba nawet mój uśmiech odwzajemniło... pocieszam się, że może stąd się wziął "gruby taran" że pod puchową kurtką nie było widać, że brzuch to od ciąży nie od pączków? :)
wiadomo, zawsze jest tak, że żona jest oziębłą, zimną niewyrozumiałą i złośliwą egoistką, a tylko kochanka jest inna, czuła i dobra, rozumie potrzeby biednego, skrzywdzonego faceta! I nawet nie chciała uwieść, samo się uwiodło ;) ja Twojej przyjaciółce źle nie życzę, ale podziwiam ją, że nie boi się, że kiedyś jej obecny facet zacznie jakiejś serdecznej, czułej przyjaciółce zwierzać się, jak to Twoja przyjaciółka go nie rozumie i jest zła.
widzę problem, ale nie widzę, gdzie tu wina sędziny. Skoro nikt od Was nie pofatygował się do sadu - skad ta kobieta miała wiedzieć, że jest z matka jakiś problem? Przecież nie mieszka ani z Wami, ani z ta kobieta. Skoro nikt nie wysłał żadnego sygnału że coś jest nie tak - to co miała zrobić? Założyć z gòry że jest nie tak i o ojca i i mamy i wybrać dom dziecka?
@Kocilla: Jasne, ze trzeba uwazac i byc ostroznym. Ale nie sadze, zeby byl taki stopien ostroznosci, ktory pomoze Ci, gdy ktos wskoczy pod kola w miejscu, gdzie sie tego zupelnie nie spodziewasz. Sportowe tempo rowerowe to tak 30 kmh - i samochodem, i rowerem mozna z niego wyhamowac - ale te pare sekund trzeba miec na to. Takie tempo rzedu 30kmh jest rozsadne w miescie - czy Ty jedziesz samochodem wolniej zawsze, gdy po chodniku obok idzie dziecko, bo moze nagle cos mu odbic i moze wskoczycna jezdnie? Ja uwazam siebie za bardzo ostroznego kierowce i gdy widze dzieci na chodniku zawsze na wszelki wypadek zwalniam jadac autem - no ale przeciez nie do 10 kmh. Zadna ostroznosc nie pomoze, gdy ktos nagle wskakuje pod kola tam, gdzie sie go nie spodziewasz. Pewnie gdyby dziecko wpadlo w ten sposob pod samochod, ktory ostroznie by sie toczyl z predkoscia 30kmh nie mialbys zastrzezen do kierowcy.
Pracuję w sądzie i takich rodzon znam dziesiątki. Uwierz mi, że gdy tylko sąd zainteresuje się tą konkretną rodziną, mamusia umyje się, wysprząta mieszkanie, i zacznie biegać po telewizjach i opowiadać, jak to wszystko było super ale przyczepili się, że naczynia nieumyte i taka tragedia, dzieci chcą zabrać. I sędzia, który by się odważyłby zacząłby co wieczór w domu odbierać telefony z wyzwiskami z całej polski, że niszczy normalną rodzinę. Dlatego zwykle dopóki nie dzieje się coś naprawdę tragicznego, innej reakcji niż prośby i perswazje zwykle nie ma. Szkoda dzieciaków w tym wszystkim, bo wszyscy są gotowi grać nimi.
a ja rodziłam w św Zofii na warszawskim Powiślu. Na mojej sali same same dziewczyny z klasy średniej, wszystkie miały iphony, laptopy, tablety. Jedzenie było przyzwoite, ale większość lądowała w koszu - bo nam mężowie po prostu przynosili lepsze jedzenie z knajpek w okolicy, bo nie zawsze coś komuś smakuje, bo ktoś nie je mięsa, ktoś białego chleba, ktoś twarogu. Nie mówię, że jakoś super dobrze zarabiam, ale kurde - jakoś głupio mi było, że zamiast na leczenie/procedury medyczne, idzie kasa na to, żeby mnie karmić. Przecież w domu jakoś każdy jest w stanie sobie sam za jedzenie zapłacić, nie rozumiem, czemu w szpitalu nie możnaby tych kilkanaście/dziesiąt zł za własne wyżywienie dopłacić... Bo na razie jest tak, że szpitale udają, że karmią a ludzie udają, że to jedzą.
specjalnie założyłam konto, bo liczę, że autorka tekstu to przeczyta i że da jej to trochę do myślenia. w komunikacji miejskiej (i w ogóle w ruchu ulicznym) jest tłok i tyle. wszyscy są podirytowani i szukają obiektu, na którym mogliby wyładować swoją frustrację. Ty znalazłaś rowerzystę - mimo, że nie znasz go, nie znasz jego sytuacji, zakładasz, że jechał w tłoku rowerem (co przecież nie jest wygodne dla niego absolutnie) tylko po to, żeby Ci zrobić na złość i że to on odpowiada za korek i tłok w autobusie. I nie wściekasz się na sytuację, tylko na niego - super, możemy wszyscy sobie znaleźć takie obiekty zastępcze i nawzajem wściekać się na siebie - tylko czy to sprawi, że podróżowanie stanie się prostsze albo przyjemniejsze? ja jeździłam kiedyś do pracy autobusem w Warszawie, który jechał do miejsca, gdzie jest kilka biurowców, więc przed 9 jeździło nim mnósto ludzi do pracy i był w nim tłok. Na trasie tego autobusu był park, gdzie matki spacerowały z dziećmi - więc zdarzało się, że między 8 a 9 matka z wózkiem wsiadała do zatłoczonego autobusu - a skala tłoku była zawsze taka, że część osób zostawała na przystanku. Ile się nasłuchałam sarkania pod nosem - pcha się z wózkiem a ludzie do pracy nie mogą dojechać, po co akurat teraz, nie może później, jak i tak cały dzień w domu się leni, itp Głupie? bardzo. mniej głupie niż Twoje sarkanie na rowerzystę? ani trochę.