Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kajcia

Zamieszcza historie od: 26 lutego 2012 - 8:40
Ostatnio: 4 listopada 2022 - 22:23
  • Historii na głównej: 10 z 15
  • Punktów za historie: 4352
  • Komentarzy: 106
  • Punktów za komentarze: 850
 
zarchiwizowany

#82976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szukam ci ja kota.
Kot mialby byc towarzyszem dla mojej kotki.
Upatrzylam sobie jakis czas temu sliczna koteczke z fundacji, wiec pisze do osoby odpowiedzialnej za jej adopcje. I spotykam sie ze sciana. Otoz moi drodzy znaczna wiekszosc ogloszen na olx pochodzi wlasnie z fundacji i schronisk i wszystkie maja jedna adnotacje- oddaja koty tylko do domow niewychodzacych. A ja mam to "nieszczescie" miec dom z duzym ogrodem i jak na zlosc nie chce trzymac kota w zlotej klatce, tylko swoim pupilom pozwalam na lapanie motyli, wylegiwanie sie na tarasie, czy sledzenie mnie gdy robie cos w ogrodku.
O ile rozumiem, ze wypuszczanie kota z blokowiska, czy w centrum miasta jest dla niego niebezpieczne, tak kompletnie nie czaje co jest zlego w tym, ze kot wychodzi do ogrodu, w spokojnej okolicy.
A dlaczego teraz o tym pisze? Poniewaz ogloszenie z "moja" kotka pojawilo sie ponownie. Domu nadal jej nie znaleziono- wiec lepiej niech sie blaka po schroniskach, czy domach tymczasowych.... nizby od kilku tygodni byla kotem szczesliwym, zadbanym, ale (o zgrozo!) wychodzacym.

Krakow

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 45 (137)
zarchiwizowany

#43552

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jedna z historii dot. zagranicznej legitymacji przypomniała mi absurd jaki spotkał moją koleżankę w pociągu Kraków-Katowice kilka lat temu.

Jako jeszcze studentki wybrałyśmy się na wycieczkę do Chorzowa/Katowic. Najpierw trzeba było tam dojechać- najprościej pociągiem.
Problem polegała tym, że koleżanka nie miała przy sobie zwykłej legitymacji tylko legitymację międzynarodową- ISIC.
Legitymacje te były przedłużane na następny rok hologramem przyklejanym z tyłu.
Kontrola biletów. "Ale ja nie mogę Pani uznać tej legitymacji"
Wykłócałyśmy się, że to legitymacja międzynarodowa, jednak tłumaczenie co najmniej jak grochem o ścianę bo zabił nas argument
-No tak. Międzynarodowa. Czyli za granicą sobie Pani może podróżować, ale w Polsce ma być polska legitymacja. Bo tu nie ma napisane gdzie Pani studiuje i czy studiuje.

Udowadniamy, że skoro legitymacja wydana na AWF to chyba jednak wiadomo gdzie studiuje. Kontroler uparcie próbuje coś jeszcze wyczytać mądrego i ma:
-Ha! ale ona i tak jest nie ważna bo tu pisze ze do 2007! No to tak czy siak ma Pani nie ważną legitymację
-Niech ją Pan odwróci. Spojrzy w dół. Tam jest naklejka z przedłużeniem...
-A no tak... Ale i tak potrzebuje Pani krajowej legitymacji. Ale ja jeszcze koleżanki spytam.

Przychodzi koleżanka. To samo- Międzynarodowa to w innych krajach. Za granicą. Śmiejemy się, że w całym świecie takie legitymacje są uznawane a oni potrzebują polskiej. Nie widzą w tym nic dziwnego. Po czym Pani z triumfem oznajmia:
-Ale i tak jest nieważna bo tu pisze, że na 2007! Ha!

Mamy deja vu. Znów pokazujemy magiczny hologram na pół legitymacji, który po jakże wnikliwym studiowaniu tego kawałka plastiku nijak nie rzucił się w oczy.
-No ja nie wiem. Nie możemy tego chyba uznać. Ale wie Pani co? Ja jeszcze jednego kolegę spytam.

I tak już 3 osoby debatują nad ważnością w Polsce legitymacji międzynarodowej. I zgadnijcie jakie zdanie padło z ust trzeciego biegłego?
-Ale ona jest ważna do 2007, więc i tak nie może Pani jechać na ulgowym.

Skończyło się na tym, że nijak towarzystwo nie dało się przekonać, że na legitymacji międzynarodowej można się poruszać po całym świecie. Bo przecież Polska to nie świat, tu ma być krajowa legitymacja! W efekcie czego koleżanka dla świętego spokoju musiała kupić bilet bez ulgi.

PKP Krakow-Katowice

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (226)
zarchiwizowany

#35279

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W moim mieście pod marketami czają się łowcy wózków zbierający na piwo (przestali się kryć z tym, że na chleb, wodę, dzieci- po prostu na piwo). Zazwyczaj pytali, czy mogą odprowadzić/wziąć- obecnie wykształcili "wyższą kulturę" mianowicie "czy byłaby Pani tak życzliwa", "byłbym bardzo wdzięczny" itp. Tyle wstępu.

Robię zakupy. Upał. Cała obolała i wściekła toczę wózek do auta. Sama, bo narzeczony, który zazwyczaj taszczy go ze mną nie dał rady jechać. Sapiąc i ledwie dźwigając z wózka naręcze siatek pakuję je do bagażnika. Widać że mi ciężko i że mam problem z podniesieniem niektórych reklamówek, a bolące i przeskakujące stawy nie pomagają. Kątem oka widzę, że zbliża się łowca wózków. Zazwyczaj podchodzą po rozpakowaniu zakupów, więc nabrałam lekko nadziei, że zlituje się, pomoże- a w zamian niech sobie bierze ten wózek- w końcu jak już wspomniałam kultura zawitała...
Owszem podchodzi, patrzy na mnie. Ocenił chyba, że to wszystko ciężkie i pyta:
- Czy byłaby Pani tak uprzejma dać mi odprowadzić wózek... jak się Pani wypakuje?

Ręce mi opadły. Widać chciał postać nade mną i popatrzeć, jak sobie nie radzę z pakowaniem zakupów, żeby później z uśmiechem na ustach wziąć wózek. Nie stać go na pomoc kobiecie, to i mnie nie stać na jego piwo.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 111 (153)
zarchiwizowany

#33115

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dodaję jako przestrogę przed zbliżającymi się wakacjami, podczas których takie sytuacje będą nagminne.

Jadę w odwiedziny do teściów. Mieszkają w okolicy w której w sąsiedztwie są niemalże same domki jednorodzinne.
Droga jest na tyle wąska, że aby mogły minąć się 2 samochody trzeba zwolnić i zjechać na pobocze (którym zazwyczaj jest podjazd jakiegoś domu). Ulica ta leży w dolince, więc uliczki podporządkowane które łączą się z równoległą do niej drogą mają dość duży spadek, co jest ważne dla historii.
No i jadę. z jednej i drugiej strony stały zaparkowane samochody, więc zwalniam i mijam je zygzakiem, równocześnie uważając na kobietę z wózkiem, która spacerowała po mojej lewej. Dosłownie 10m (może mniej) od skrzyżowania z drogą podporządkowaną. Tymczasem z drogi tej wyjeżdża jakiś szczyl na rowerze (na oko 12-letni). Jak już wspominałam, droga z której wyjeżdżał jest stroma, ten jednak na pewniaka wyjeżdża rozpędzony prosto na środek ulicy- w moją maskę. Słychać tylko nagły hamulec i tarcie gumy o asfalt- zostawił niezły ślad na tym odcinku.
Jakimś niesamowitym fuksem zdołał na tyle wytrącić prędkość, żeby zmieścić się miedzy moją maską, a kobietą z wózkiem. I stanął czerwony jak burak, ze spuszczoną miną- czekając tylko na opieprz. Krzyczeć na dzieci nie lubię, więc sobie darowałam. Po jego minie widziałam, że chyba go to czegoś nauczyło.

Dzieciak miał więcej szczęścia niż rozumu.
Gdybym nie zwolniła ze względu na stojące samochody- miałabym go masce.
Gdyby kobieta z wózkiem dla bezpieczeństwa nie zeszła całkiem na bok (mimo, że nie musiała, bo mogłam ja minąć bez problemu), to młody obijając kierownicę wpakowałby się prosto w nią lub raczej w wózek przed nią...

Dzieciaki i rodzice: uważajcie! To że jakąś drogę znacie jako mało uczęszczaną nie znaczy, że można się na ślepo rozpędzać i wyjeżdżać na środek licząc na to, że jak zwykle uda się przejechać. Dużo nie trzeba żeby zrobić krzywdę sobie lub komuś.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (160)
zarchiwizowany

#25782

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W okresie wakacyjnym zdarza się że niezrażona całotygodniową pracą dorabiam przy sędziowaniu różnego rodzaju konkursów/zawodów organizowanych przez miasto gminne. Jeśli zawody przeznaczone są dla młodzieży szkolnej- to pewne, że zawsze trafi się nadgorliwa opiekunka, która uzna, że "jej dziecko" nie stoi na podium a powinno! I co to za sędziowanie, skoro na podium jest dziewczynka, którą "jej dziecko" zna i ona była przed nią na mecie a na podium nie jest.
Dzieci biegają trójkami- czasami jacyś koledzy/koleżanki biegną obok toru, żeby kibicować znajomym. I tłumacz teraz kobicie, która wie najlepiej, że jej podopieczna nawet nie biegła w trójce z koleżanką (skoro ją kojarzy to może biegła właśnie w formie kibica?)... Ale opiekunka wie lepiej i dziecku jest przykro bo nie wygrało i co ona ma mu powiedzieć?! Bo przecież nie, że ma nadgorliwą opiekunkę?
Swoją drogą bardzo ciekawe, że zawsze TA PANI ma problem z wynikami. Widząc ją od razu wiemy, że będą komplikacje i z zabawy dla dzieciaków (bo o to chodzi! Maluchy mają radochę jak dostaną gratulacje, dyplom i upominek. Niekoniecznie w takiej kolejności) robią się zawody klasy międzynarodowej.
Wystarczyłoby gdyby opiekunka była ze swoimi dziećmi i kibicowała im jak koleżanki i koledzy z klasy (zamiast plotkować na boku z innymi wuefistkami) a nieporozumień by nie było.

zawody- okolice Wieliczki

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 102 (142)

1