Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kerownik

Zamieszcza historie od: 12 listopada 2014 - 21:34
Ostatnio: 6 czerwca 2025 - 12:46
  • Historii na głównej: 33 z 43
  • Punktów za historie: 10780
  • Komentarzy: 282
  • Punktów za komentarze: 1620
 
zarchiwizowany

#64158

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Początek lat 90-tych, firma zatrudniająca ok. 300 osób i my: dział Utrzymania Ruchu (DUR) 4 osoby.
W środku upalnego lata dostaliśmy zlecenie od Derektora:
- Usunąć wszystkie stalowe rury obecnej instalacji c.o. w zakładzie. Firma zewnętrzna położy później nowe. Czas operacyjny: 5 dni.

Robota nie była lekka. Większość rur na wysokości 3,5-4m pod sufitem, więc drabiny i rusztowania były w ciągłym ruchu. Z narzędzi pełen zakres: młoty udarowe i zwykłe, szlifierki i palniki. Temperatura pod sufitem 35-40 st.C. Hałas, kurz, gruz - wszędzie. Przed zakończeniem każdej dniówki pełny porządeczek po sobie. Rury wynosiliśmy na środek placu manewrowego na kupkę. Zebrało się tego z 1,5 tony.

W czwartek na fajrant mieliśmy robotę skończoną z wizją luźniejszego piątku. Akurat :-(. W trakcie porannej kawy przyczłapał Kerownik każąc na polecenie Derektora koniecznie dziś opróżnić plac z rur! Metoda - dowolna, ale ma być pusto.
My- załamani! Wykończeni po naprawdę zaangażowanej robocie, a na dworze szykuje się "lampa" ze 35 st.C bez wiatru. Umarł w butach...

Dopijamy powoli kawę i szukamy sposobu "jak by tu się nie narobić, a wykonać ?".
I wtedy odwiedził nas mooocno nielubiany kolega z innego działu, nazwijmy go Ocipek (nazwisko zmienione, choć wydźwięk podobny). Zrobienie kawału Ocipkowi, lub wciśnięcie mu blagi (którą biegusiem powtarzał jako notoryczny plotkarz) uchodziło w firmie dla każdego za punkt honoru ;-).
Ocipek wchodzi, my milkniemy i w pełnej kontemplacji godnej buddyjskiego mnicha sączymy ostatnie krople kawy.
- Cześć chłopaki! (z pełnym entuzjazmem)
- No cze... (megaleniwie)
- A tam na placu widziałem takie rurki są. A co z nimi będziecie robili?
- A co? (megaleniwie j.w.)
- A bo ja bym trochę potrzebował na działkę.
- Trochę - to ile? (j.w.)
- No połowę z tego.
- Nie da rady!
- Ale co wy, chłopaki, koledze nie pomożecie?
Tu gramy pauzą. Kawy już nie ma nikt, ale kubki krążą leniwie stół-usta-stół. Megaleniwie !!
- No dobra. Ale: bierzesz WSZYSTKIE, a najpierw stawiasz litr wódki.
- No co wy, koledzy?
- Nie? To nie.
- Dobra, dobra. Biorę.

Tymże to sposobem:
- odpoczęliśmy przy zimnej wódeczce obserwując przez okno zapierniczającego Ocipka w samo południe
- dostaliśmy ustną pochwałę Derektora za "good job"
- zyskaliśmy szacun załogi za najlepszy wkręt małego skurczybyka


P.S. Derektor i Kerownik to celowa pisownia, która wynika skądinąd. Niektórzy wiedzą, innym wyjaśnię wkrótce.

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (437)
zarchiwizowany

#63824

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przez kilka lat pracowałem w niedużej firmie na hali produkcyjnej. Było nas kilkunastu chłopa, ekipa znająca się na wylot i skora do sprawienia psoty w każdej chwili dla uciechu gawiedzi. Dobry humor dopisywał nam przez większość dnia.

Pewnego dnia po zakończeniu zmiany udaliśmy się do szatni. Część się myła przy umywalkach, potrzebujący korzystali z natrysków (2 kabiny obok siebie naprzeciw rzędu umywalek). Pod jeden natrysk udał się wybitnie szczupły kolega Zdzichu posiadający banalne przezwisko "Chudy". Po chwili ponad kotarą pojawiły się przewieszone czarne bokserki jego. Drugą kabinę objął we władanie zaawansowany objętościowo kolega Czechu - ksywa "Gruby".
Myjąc się przy umywalce zauważyłem w lustrze płachtę drugich czarnych bokserek zawisających na kotarze kabiny Grubego. Okazało się, że nie tylko ja uśmiechnąłem się pod nosem. Kolega Andrzej po zakończeniu swych ablucji wracając do szatni niespodziewanie przystanął przy kabinach, ujął obie pary bokserek w dłonie i płynnym ruchem krzyżując ręce zamienił garderobę kolegów miejscami!
My - przy umywalkach - już się krztusimy :-) Będzie jazda!

Ubierając się bez pośpiechu w szatni czekamy na naszych kapielowiczów. Nikt nie chce przegapić spodziewanych atrakcji.

Po chwili spod prysznica dobiega donośny okrzyk Zdzicha :
- Uuuuuuuuurwaaaał!!!
- Co się stało Zdzichu?
- Guma mi pękła!!!
My leżymy i kwiczymy.

Zdzich wchodzi do szatni trzymając w jednej garści zagarnięte chyba ze 2/3 bokserek, reszta opina jego chude biodra z całkiem jeszcze dużą swobodą.
Poleciały mi pierwsze łzy ze śmiechu, wielu omal nie wpadło do swych szafek ubraniowych.

Zdzichu przyjął cios pękniętej gumy po męsku na klatę i usiłuje się ubrać. Nie miał za bardzo pomysłu jak założyć spodnie na stojąco nie puszczając nadmiaru bokserek, które zsunęłyby się zapewne jak peleryna.
Wielu z nas było wówczas w sytuacji zagrożenia życia z powodu braku możliwości nabrania oddechu!

Taką sytuację zastał Gruby wchodząc do szatni. Sądząc po jego minie - nic nadzwyczajnego się u niego nie wydarzyło. Kamienna twarz. A dalej...
Jego kibić okrywały trzeszczące w szwach, czarne bokserki! Z przodu każdy szczególik anatomii był widoczny niczym wyrzeźbiony w czarnym marmurze, dupcia opięta do granic możliwości, jędrna jak dwa arbuzy obok siebie.
W szatni zagościł armageddon, ludzie padali ze śmiechu na ziemię:-).

Kończąc opis psikusa dodam jeszcze, że Chudy chciał odebrać Grubemu bokserki, ale ten nie przyjmował do wiadomości możliwości zamiany.

Na drugi dzień Andrzej odebrał od wszystkich z Grubym włącznie serdeczne gratulacje za kawał roku, a Chudy odgrażał się, że on się jeszcze zemści okrutnie...

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (754)
zarchiwizowany

#62992

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój piekielny Derektor.
Budujemy piece do obróbki termicznej metali. Obudowa stalowa, w środku wymurówka ( twardości suporeksa ) lub płyty izolacyjne ( twardości płyty gipsowej ). Żelazna zasada od Derektora : nikt nigdy nie włazi do pieca na płytę podłogową choćby nie wiem co !!
1. Piec zbudowany w 95%, druga zmiana ma osadzić wyposażenie wewnętrzne i będzie gotów do wysyłki. Przychodzę rano do pracy i od razu strzał od Mojego Derektora : " brygada uszkodziła wymurówkę. Znajdź winnego i surowo ukaraj !". Idę. Patrzę : wykruszona jedna cegiełka, wielkość dwa paznokcie kciuka. Na kolana nie rzuca, ale uszczerbek jest. Wymienić się nie da, zamaskować również. Musi tak iść do klienta. Robię rozpoznanie - brygada musiała wyjąć wyposażenie po jego zamontowaniu w celu dopieszczenia i ponownego montażu. Zdarzenie uzasadnione, ale przy tej dodatkowej operacji powstał uszczerbek. Relacjonuje to Najwyższemu Derektorowi usprawiedliwiając działania. Jego decyzja - ukarać brygadzistę odebraniem 1-miesięcznej premii. Bez dyskusji !!

2. Miesiąc póżniej : kolejne piece na tym samym etapie - prawie gotowe do wysyłki. Wchodzę rano na halę sprawdzić działania drugiej zmiany - a tam w jednym piecu połamana cała płyta podłogowa. Nauczony doświadczeniem robię rozpoznanie przed obchodem Derektora. Nikt nic takiego nie zrobił i nic nie widział, ale...
Portier gasząc światła po drugiej zmianie widział Derektora wychodzącego z feralnego pieca !

OK. Ja też jestem piekielny ;-).

Szykuję raport ze zdarzenia i idę prosto do Najwyższego zameldować ( w duchu się śmieję, ale na zewnątrz śmiertelna powaga ) : " Panie Derektorze wykryłem poważne zniszczenie gotowego produktu przed dzisiejszą wysyłką w postaci połamanej podłogi. Mam zamiar wykryć sprawcę i baaardzo surowo ukarać skoro przykład sprzed miesiąca nie podziałał ! Proszę o przygotowanie wymierzenia maksymalnej kary przewidzianej w kodeksie pracy !".
Odpowiedź : " Daj spokój kerownik, to ja wszedłem, żeby sprawdzić wykończenie wnętrza. Zamaskujcie to jakoś i wysyłaj".
Można ?

P.S. Zamaskować się nie da, wymiana kosztowna. Piec poszedł jak stał na odpowiedzialność Najwyższego.

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (316)