Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kiniaas007

Zamieszcza historie od: 8 maja 2011 - 17:05
Ostatnio: 21 marca 2021 - 16:25
Gadu-gadu: 2063508
O sobie:

http://gotowaniezkotem.blog.pl/ mój własny kulinarny blog ;)
http://gol-liw.ucoz.pl/ remonty!
http://www.piekielni.pun.pl/forums.php nasze forum!!

  • Historii na głównej: 17 z 57
  • Punktów za historie: 21381
  • Komentarzy: 1334
  • Punktów za komentarze: 9057
 

#66832

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszukujemy do pracy fliziarzy. Dajemy dobrą cenę, jasne warunki - chętnych się kilku znalazło.

Rozmowa w cztery oczy, warunki pasują, już prawie spisujemy umowę wstępną z jednym z panów, gdy dowiedział się o jednym jeszcze warunku.

Pan poczerwieniał najpierw, potem zsiniał, zzieleniał, po czym znowu zrobił się czerwony niczym rasowy pomidorek. Obserwując tą feerię barw zastanawiałam się, czy pan się przypadkiem źle nie poczuł.

W tym momencie pan wybuchł, że mamimy ludzi stawkami, warunkami niby takimi dobrymi, ale on wiedział, że musi gdzieś być jakiś haczyk! No on wiedział! Ale ON! Tak ON, nie da się tym stalinowskim metodom!

Wyszedł, trzasnął drzwiami i tyle go było widać...

Co to te stalinowskie metody - pomyślicie pewnie, że robota od świtu do nocy, że nawet podrapać się po miejscu gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę nie ma czasu, czy jakieś lojalki - robi u nas i nigdzie więcej.

Otóż nie. Stalinowskie metody to niezapowiedziane kontrole trzeźwości...

budowa pracownik

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (202)

#56571

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja młodsza siostra ma, dzięki szkole, możliwość zwrotu kosztów za rzeczy do szkoły oraz części komputerowe. Więc skoro jest taka możliwość, to czemu nie korzystać? Wymagana jest tylko faktura (jeśli ze sklepu) lub umowa kupna-sprzedaży (jeśli od osoby prywatnej).

Jako, że Młodą dopadło paskudne grypsko, rozliczyć ją poszła moja mama.

Weszła do gabinetu i oprócz pani, która zajmuje się sprawami tego stypendium, siedziała młoda dziewczyna, zapewne stażystka.

Moja mam przekazała pani faktury, a ta dalej stażystce by je posegregowała, pozliczała kwoty - jak to na przyuczeniu.

I widać, że myśli nad jedną fakturą i myśli. Nagle wypala:
- Ale dlaczego chce pani myszkę rozliczyć? Jak zwierzątko wpływa na naukę pani córki?

Nastała chwila ciszy. Po czym moja mama nie wytrzymała:
- Bo jak nasza kotka zajmie się myszką, to nie przeszkadza Młodej w nauce.

Heh przyszłość narodu...

stażystka

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 661 (829)

#52534

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Postanowiliśmy rozszerzyć działalność i oprócz ogrodów, zająć się kompleksówką - do domu zrobimy w sumie wszystko. Od wybudowania, przez ogród, po meble na zamówienie.

Jako, że pracy sporo, Mój wziął do siebie na wspólnika kumpla, który sporo wie nt. remontów.

Kolega ten ma kuzyna. Kuzyn dzwoni, że bieda aż piszczy, jeszcze chwila, a będzie żarł tynk ze ścian. I wziąć go choćby na "przynieś, wynieś, pozamiataj", bo on wie, że nie potrafi za wiele w tym zawodzie, ale jako pomocnik pomocnika, to co najgorsze zrobi, byle coś kasy wpłynęło.

Wzięliśmy chłopaka, no żal się zrobiło. W końcu rodzina wspólnika.

Chłopaczek pojechał z Moim na remont. Miał skuć kafelki - praca przy której jeno siła potrzebna, a nie żadna wielka wiedza techniczna. Wiem, bo samej też mi się zdarzało kuć te cholerne kafelki.

Mój wytłumaczył co i jak, upewnił się, że chłopaczek ogarnął zadanie i pojechał na drugie zlecenie.

Co w tym czasie chłopaczek zrobił? Na pytanie klienta, czemu nie skuwa, ten wyskakuje, że on nie jest budowlańcem, tylko kucharzem i on się nie zna! Napisał nawet oświadczenie, z danymi i własnoręcznym podpisem!

Kuzynek z miejsca został zwolniony i nie zostało mu wypłacone 30 zł (10zł/h), które przesiedział w tej łazience (ani jeden kafelek nie został nawet draśnięty). Usiłował po rodzinie i znajomych stworzyć pozory, że to on jest pokrzywdzony. Osiągnął tylko to, że także rodzina się od niego odwróciła, bo to już nie pierwszy numer jaki wywinął.

Chłopaczek dalej nie widzi swojej winy w tym zdarzeniu i czuje się pokrzywdzony.

pracownik/rodzinka

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 690 (746)

#52226

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem o stereotypach.

Słowem wstępu "równowaga" w moim związku jest zachwiana. Czym? A no tym, że miszczu komputerowy to ja, a kwiatkami zajmuje się Pan Narzeczony (z zamiłowania i z zawodu).

Wszystko co umiem, nauczyłam się sama. Przeszukując fora i artykuły branżowe. Ale jeśli problem mnie przerasta, nie mam problemu z wezwaniem fachowca.

Popsuł się komp. Działał, działał i przestał działać. A zanim przestał działać zaczęły pojawiać się "artefakty" na kompie. A to tapeta poskakała, a to górny prawy róg zamiast czarni, przybierał piękny kolor toksycznej zieleni, lub miałam na kompie piękny negatyw.

Jako, że bardziej siedzę w sofcie jak w hardzie, postanowiłam wezwać "fachowca". Osobiście obstawiałam albo ram albo grafę. Lecz nie uśmiechało mi się, sprawdzać teorii za pomocą prób i błędów (czyt. wydawania kasy na sprzęt który jednak działał).

Zaznaczam, problemem nie były żadne sterowniki, ani nic. Ponieważ próbowałam podłączać inne dyski twarde, stawiać od nowa system, a nawet bios - żadnej poprawy.

A nie, chwila, poprawiło się - nie było już artefaktów! Bo ładował się już tylko bios :D

Przybył, swoją RUDO-białą (stanowczy nacisk na rudą) cuddy, pan fachman. W domu byłam zarówno [J]a jak i mój [K]. [F]achura krytycznym okiem spojrzał na pacjenta. Coś pomruczał pod nosem i usiłuje włączać, irytując się, że nic poza biosem nie startuje. Po 10tej próbie nie wytrzymałam i powiedziałam:
[J]- Przecież mówiłam panu już przez telefon, że od dwóch dni tak jest. Wgrywałam od nowa biosa, wyjmowałam nawet bateryjkę od niego i czekałam dobre 10 minut, żeby się zresetował. Ponowne postawienie systemu też nic nie dało. A potem już tylko bios startował.
[F]- Wie PAN, to z pewnością dysk padł.
[J] - Dysk nie padł, po podłączyłam pod starą stacjonarkę i ładnie działa.
[F]- Wie PAN, dysk na pewno musiał paść, tak to wygląda skoro system nie startuje.

Chwila mojego zwątpienia. Czyży u pana przechodziły aż tak złożone procesy myślowe, że nie usłyszał co do niego mówię? Nic próbuję przekazać jeszcze raz.

[J] - Ale ja już panu przed chwilą powiedziałam, że dysk podłączony pod inny komp działa bez zarzutu. Osobiście stawiam na ram lub grafę. Ale chciałam, żeby przyszedł ktoś mądrzejszy ode mnie i dokładnie sprawdził.
[F] - Ja PANU mówię to będzie dysk jak nic. To co - wymieniamy? To będzie 400 zł za nowy dysk z robocizną.

W tym momencie mój już nie wytrzymał.

[K]- Dlaczego wciąż zwraca się pan do mnie, skoro ja nic na ten temat nie wiem? Narzeczona zajmuje się sprawami komputerów, nie ja i to z nią powinien pan rozmawiać. Bo równie dobrze mógłby pan rozmawiać ze mną o hodowli lam, tyle samo bym wiedział co i teraz. Poza tym Narzeczona dwa razy powtórzyła, że to nie dysk, bo sprawdzała.
[F]- A bo ja myślałem, że to pan powiedział pani co ma mówić, bo kobietom dokładniej się wyjaśnia co ma robić. Ale skoro takiego speca pan ma, to ja tu nie jestem potrzebny. 100 zł się należy.

Cóż, pan 100 zł nie dostał, jeno dosadne "do widzenia" połączone z prośbą zamknięcia drzwi wejściowych z drugiej strony.

To był jednak ram.

fachman komputerowy

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 819 (911)

#50422

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początek kilka faktów jako prolog do historii właściwej.

Po pierwsze - nie potrafię śpiewać. Tak bardzo, że karaluchy uciekają, szczury wieszają się na własnych ogonach, a muchy przenikają przez szyby, byle dalej.
-
Po drugie - na jakiś czas przeniosłam się do Krakowa, gdzie mieszkam wraz z K u moich Teściów, a rodziców K.

Po trzecie - budownictwo z samego szczytu komuny - cienkie ściany, tak że czasami słyszę jak sąsiad kicha.

Po czwarte - mieszkanie obok wynajmują studenci. Tak, że jedna ściana należy do naszego pokoju i do dużego pokoju mieszkania studentów. Studenci, jak to studenci - lubią imprezy, niezależnie od dnia tygodnia i godziny.

Zdarzyło się nawet przez 2 godziny słuchali piosenki do Króla Lwa w wykonaniu Eltona Johna...

Przejdźmy do historii.
Zostałam sama w mieszkaniu. K poszedł do pracy, Teściowie pojechali na działkę na cały weekend. Co robi w takim razie Kinia? Wbrew pozorom nie odpala red tuba, a program do karaoke. Kocham śpiewać, choć niestety nie obdarowano mnie tym talentem, co jest powodem mojego głębokiego bólu. Jako, że znam dość dobrze ten stan rzeczy, staram sobie powyć tylko wtedy kiedy jestem sama w domu.

A więc dzielnie katuję kolejne piosenki, gdy naglę słyszę dzwonek do drzwi. Wyglądam przez judasza - nikogo. Otwieram, nikogo. Rozglądam się i nagle zauważam pół litra i karteczkę "Zrozumieliśmy aluzję, też czytujemy piekielnych. Obiecujemy koniec imprez w czasie tygodnia - studenci zza ściany".

Także Panowie - dzięki serdeczne za chlebek w płynie. A ja ze swojej strony postaram się nie śpiewać :(

dom

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1459 (1555)

#48129

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś nie o służbie zdrowia, choć rzecz dzieje się w przychodni, a chorowitych babuleńkach które wtrącają nos w nie swoje sprawy.

Mój ojciec jest świeżo po ciężkim zawale. Dziś w nocy znowu dostał potężnych boleści w klatce piersiowej. Dlatego o 7 rano poleciałam do przychodni by zarejestrować tatę do lekarza.

Najpierw jedna baba usilnie próbowała wryć się przede mnie. Ja pół kroczka, ona jeden. Dopiero chrząknięcie i specyficzne spojrzenie, wytłumaczyło babce, ze nie będę czekała aż wlezie przede mnie. A ile się nasłuchałam, o niewychowanej młodzieży, która nie wiadomo po co do lekarza chodzi, bo przecież widać, żem zdrowa, a tylko kolejkę powiększam. Dopiero na moją uwagę, że to wpychanie się na chama w kolejkę, od dawien dawna jest uważane za mocno niekulturalne, więc jak chce kogoś uczyć kultury niech zacznie od siebie, zamilkła.

Udało mi się zarejestrować do lekarza, tak że prawie z marszu weszliśmy do gabinetu. Jeszcze w poczekalni tata, na wieszaku, zostawił kurtkę, żeby się nie spocić.

Lekarce nie spodobały się objawy, wysłała tatę na ekg, które wyszło złe. Zapadła decyzja o wezwaniu karetki, a ja w tym czasie wróciłam się po tą nieszczęsną kurtkę, a tu cała poczekalnia aż huczy z chęci dowiedzenia się co się dzieje. Ok, to jeszcze mogę zrozumieć. Ale niemal wywrzeszczane w eter pytanie "Ciekawe czy to jej mąż czy kto?" obudziło we mnie chochlika, który zawsze daje o sobie znać w sytuacjach dla mnie stresowych. Odwróciłam się, popatrzyłam uważnie na babę, po czym stwierdziłam, że "o własnego, rodzonego syna wypadałoby dbać, prawda"? Część kolejki zrozumiała i buchnęła śmiechem, baba się zapowietrzyła i ponownie dowiedziałam się, żem niewychowana smarkula, nie mająca za grosz szacunku do starszych.

Bilans poranka?
Jestem źle wychowana, bo nie daję wpychać się przede mnie w kolejkę oraz na pozwalam sobie na wszelkie insynuacje.
Ojciec wylądował na oiomie.

ludzie w kolejce/przychodnia

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 659 (723)

#43333

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak mnie nie wyzywają, to usiłują wykorzystać ;/ Ale od początku.

Z M znam się z liceum, a ostatni raz jak się widziałyśmy, był w dniu rozdania świadectw maturalnych, ponad 7 lat temu.

Jako, że są urodziny mojego K. postanowiłam upiec mu tort. A tort ten przystroić lukrem plastycznym, oraz czołgiem wykonanym z tegoż to lukru. Po wielu godzinach mordęgi (jak nigdy dziś mi nic nie szło, ciasto nie chciało wyrosnąć, krem nie chciał wyjść gładki, a lukier się kruszył i jeszcze skaleczyłam się w palce tnąc ciasto). Wrzuciłam zdjęcie na fejsa (oj lubię się chwalić).

Nie minęło kilka minut, jak M do mnie napisała. Że cudo, że piękne, jak ja to zrobiłam, że mam talent, że prawie jak z cukierni i dalej w ten deseń. Serdecznie podziękowałam i zapytałam standardowo, jak jej życie mija. I to był błąd.
M zwierzyła się, że w poniedziałek ma pierwszą rocznicę
ślubu. I czy, tak zupełnie przypadkiem, bym nie mogła upiec jej tortu, na tę właśnie okazję? Najlepiej czekoladowy, z wisienkami, kremem takim a takim, zdobienie jak na takim, albo na tym, albo nie - na tym zdjęciu.

Brew już mi drga, gdyż każde kolejne zdjęcie to coraz bardziej finezyjne torty, daleko przekraczające moje skromne umiejętności. Co też jej zwyczajnie powiedziałam. W końcu stanęło na prostym do wykonania, a ładnym wizualnie torcie.

Z każdym kolejny zdaniem musiałam stopować M, bo jej fantazyjne szczegóły w większości nie nadawały się do zrobienia w formie tortu.

Kiedy doszłyśmy już do porozumienia, napisałam, żeby podrzuciła mi jutro składniki (wypisałam co będzie mi dokładnie potrzebne).

"A to w takim razie nic już od ciebie nie chce, myślałam, że dla przyjaciółki (wtf??) zrobisz za darmo. Ale widzę, że tobie tylko na pieniądzach zależy. Goń się"

Mam na czole napisane fundacja charytatywna?

fejs

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 903 (947)

#40677

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie podzieliłam los Jot i SSa ;D

Pod jedną z historii BlackMoon podałam przepis na kurczaka w miodzie i przekonywałam, że gotowanie wcale nie jest takie trudne.

BlackMoon stwierdziła, że kurczak wyszedł ekstra, inna użytkowniczka napisała wiadomość, gdzie dopytywała się o kilka szczegółów jeśli idzie o ten przepis. Na razie wszystko mile łechta próżność i serce, nie?

W opisie na swoim koncie mam podany adres do mojego kulinarnego bloga. I nagle, na moim mailu (prywatnym, nie pw na piekielnych) dostałam wiadomość.

Może ją przekopiuję ;)

"Ale Ty jesteś pusta jak mało która!myslisz, że jesteś taka fajna, piekielni.pl będa cie lubić, bo przyszpanowałaś jednym marnym przepisikiem, a tego czegoś nawet zjeść się nie da? nikt nigdy ci nie wytłumaczył, ze kurczaka i miodu się nie łączy? Jakies nowomody wprowadzasz! Ogarnij się kobieto, bo cie ten twój K (o ile oczywiście istnieje) zostawi! Wstyd przynosisz prawdziwym kobietom, bo one kariere robią! a nie siedzą w domu, jak jakieś kury, opiekując sie jakims staruchem! Uczyć sie nei chialo, to teraz siedzisz w domu i głupoty w necie wypisujesz! Do pracy młocie, a nie szpanowac przepisami i marnymi blogami w internecie! Przeczytalam tam wszystko i nic się nie nadaje do jedzenia! Choć pewnie ten twój k jest na tyle skąpu, że nie zabira Ciędo restauracji, co? Nie wiesz co to prawdziwe jedzenie! Ale chwalić się tym? Że musisz sama w domu gotować i sprzątać jak jakaś sprzątaczka? Nie wsyt Ci? jeszcze pewnie jak dziecko urodzisz, to sama też mu bedziesz gotowac, a nie kupować specjalistyczne jedzenie? jak sie jest biedakiem w ogole nie powinno sie wypowiadac wsród ludzi inteligentnych i bogatych! jak jeszcze raz cie zobacze jak na piekielnych zahwalasz swój styl życia to cie zaraportuje do adminow! już oni ci pokazą, jak powinna zachowywac sie prawdziwa kobieta!"

Sfrustrowana konkurencja? M z jednej z moich historii??

PS. Jaśnie Admini, już teraz błagam o litość ;)

piekielni.pl

Skomentuj (146) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1240 (1358)

#38446

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Heh, niestety moja historia o matce mającej pretensje o zsiadłe mleko i kluski śląskie jeszcze się nie skończyła. Wczoraj była u mnie ponownie, a dziś... ale to na końcu.

Okazało się, że moja historia trafiła na fejsbukową stronę piekielnych.pl i pocztą pantoflową dotarła do M i jej męża. Podobno mąż najpierw się śmiał, a potem mina mu zrzedła gdy okazało się, że to jego własną, osobistą żonę i córkę opisują. Podobno jak nie zmieni swojego postępowania, to on odejdzie zabierając małą ze sobą. Wszystko to zostało mi wykrzyczane prosto w twarz, a nie powiem, pani miała dość soczystą wymowę. Ogólnie narobiła rabanu na połowę osiedla.

Ona mnie zgłosi na policję (o obsmarowanie na necie) i stanowczo żąda usunięcia historii z fejsbuka, do TOZu (że niby zwierzęta na handel rozmnażam bez potrzebnych papierów, w skandalicznych warunkach, a zwierzęta które nie "zejdą" wyrzucam do piwnicy), oraz do biskupa, że męża chcę jej odebrać (w tym momencie ryknęłam śmiechem, co ją chyba zbiło z tropu, bo zapowietrzyła się, zrobiła w lewo patrz i uciekła coś złorzecząc pod nosem).

Przed godziną był za to inny gość. Pan Mąż przyszedł z kwiatami, czekoladkami, cudownym likierem, przyprowadził ze sobą Małą. Zaczął bardzo serdecznie przepraszać za małżonkę, jej zachowanie i, że to więcej się już nie powtórzy, on osobiście o to zadba. Poza tym zapytał czy Mała nie może przychodzić czasami do mnie na obiady, za co on będzie płacił.

Pan Mąż stwierdził, że jego żona nie lubi klusek śląskich i zsiadłego mleka, bo jego matka je często robiła, a żona teściowej nie lubi, więc...

mieszkanie

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 926 (1006)

#37335

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam czterech szczurzych chłopaków. Uwielbiają głaskanie, dopieszczanie i dokarmianie ;D

Jest też dziewczynka zachwycona moimi pupilami, toteż od czasu do czasu pozwalam przychodzić do mnie i pobawić się ze zwierzakami.
Dziewczynka w wieku ok. 8-9 lat, bardzo miła, grzeczna, trochę nieśmiała. Przychodziła do mnie, rozkładałam łóżko, puszczałam chłopaków, włączałam jej jakiś kanał z bajkami i mogłam w spokoju oddawać się znienawidzonemu sprzątaniu, czy uwielbianemu gotowaniu/pieczeniu.

Mała uwielbia moje szczury, jest w stosunku do nich bardzo delikatna, uważna, gdy raz jeden jej zasnął na kolanach, prawie godzinę ani drgnęła, póki Morfik sam się nie obudził.

Zdarzało się oczywiście, że młoda jadła u mnie obiad. Po jakimś czasie okazało się, że dziecko nie zna większości potraw, gdyż mamusia woli siedzieć u kosmetyczki, jak ugotować dziecku coś do jedzenia. Najczęstszym obiadem jest pizza, frytki i cola (dziecko na szczęście szczupłe) lub inna garmażerka/fast food.

Nie wiem jak ta mała to robiła, ale zawsze trafiała na te "bogatsze" obiady (czyt. z mięchem). Na początku nieufna, potem zajadała ze smakiem.

Z racji ostatnich temperatur, siedzenie w kuchni, nawet dla takiego miłośnika gotowania jak ja, jest ponad siły. Postawiłam na jedzenie niewiele wymagające.

Przedostatnim obiadem jaki u mnie dziewczynka jadła, było zsiadłe mleko z młodymi ziemniaczkami. Jadła aż miło.

Wczoraj zrobiłam kluski śląskie, podałam na słodko ze śmietaną. Dziś mała pochłonęła sporą porcję, pobawiła się chwilę jeszcze ze szczurkami i poleciała do domu.

Dosłownie przed sekundą wpadła jak tajfun, jej matka, drąc się, że: "Chcę jej dziecko zniszczyć! Co to ma być! Zawsze były kotlety, mięso, a teraz? Jakieś obrzydliwe zsiadłe mleko i kluski śląskie ze śmietaną?! Jej córeczka musi jeść mięso! Ona to zgłosi! Jestem poj*ebaną suką, żałującą biednemu dziecku jedzenia!". Zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem. Coś mi mówi, że mała długo nie zawita w me skromne progi.

Niech mi ktoś powie, co jest złego w zsiadłym mleku i kluskach śląskich? o.O

home sweet

Skomentuj (111) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1275 (1337)