Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kiniaas007

Zamieszcza historie od: 8 maja 2011 - 17:05
Ostatnio: 21 marca 2021 - 16:25
Gadu-gadu: 2063508
O sobie:

http://gotowaniezkotem.blog.pl/ mój własny kulinarny blog ;)
http://gol-liw.ucoz.pl/ remonty!
http://www.piekielni.pun.pl/forums.php nasze forum!!

  • Historii na głównej: 17 z 57
  • Punktów za historie: 21381
  • Komentarzy: 1334
  • Punktów za komentarze: 9057
 

#52226

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem o stereotypach.

Słowem wstępu "równowaga" w moim związku jest zachwiana. Czym? A no tym, że miszczu komputerowy to ja, a kwiatkami zajmuje się Pan Narzeczony (z zamiłowania i z zawodu).

Wszystko co umiem, nauczyłam się sama. Przeszukując fora i artykuły branżowe. Ale jeśli problem mnie przerasta, nie mam problemu z wezwaniem fachowca.

Popsuł się komp. Działał, działał i przestał działać. A zanim przestał działać zaczęły pojawiać się "artefakty" na kompie. A to tapeta poskakała, a to górny prawy róg zamiast czarni, przybierał piękny kolor toksycznej zieleni, lub miałam na kompie piękny negatyw.

Jako, że bardziej siedzę w sofcie jak w hardzie, postanowiłam wezwać "fachowca". Osobiście obstawiałam albo ram albo grafę. Lecz nie uśmiechało mi się, sprawdzać teorii za pomocą prób i błędów (czyt. wydawania kasy na sprzęt który jednak działał).

Zaznaczam, problemem nie były żadne sterowniki, ani nic. Ponieważ próbowałam podłączać inne dyski twarde, stawiać od nowa system, a nawet bios - żadnej poprawy.

A nie, chwila, poprawiło się - nie było już artefaktów! Bo ładował się już tylko bios :D

Przybył, swoją RUDO-białą (stanowczy nacisk na rudą) cuddy, pan fachman. W domu byłam zarówno [J]a jak i mój [K]. [F]achura krytycznym okiem spojrzał na pacjenta. Coś pomruczał pod nosem i usiłuje włączać, irytując się, że nic poza biosem nie startuje. Po 10tej próbie nie wytrzymałam i powiedziałam:
[J]- Przecież mówiłam panu już przez telefon, że od dwóch dni tak jest. Wgrywałam od nowa biosa, wyjmowałam nawet bateryjkę od niego i czekałam dobre 10 minut, żeby się zresetował. Ponowne postawienie systemu też nic nie dało. A potem już tylko bios startował.
[F]- Wie PAN, to z pewnością dysk padł.
[J] - Dysk nie padł, po podłączyłam pod starą stacjonarkę i ładnie działa.
[F]- Wie PAN, dysk na pewno musiał paść, tak to wygląda skoro system nie startuje.

Chwila mojego zwątpienia. Czyży u pana przechodziły aż tak złożone procesy myślowe, że nie usłyszał co do niego mówię? Nic próbuję przekazać jeszcze raz.

[J] - Ale ja już panu przed chwilą powiedziałam, że dysk podłączony pod inny komp działa bez zarzutu. Osobiście stawiam na ram lub grafę. Ale chciałam, żeby przyszedł ktoś mądrzejszy ode mnie i dokładnie sprawdził.
[F] - Ja PANU mówię to będzie dysk jak nic. To co - wymieniamy? To będzie 400 zł za nowy dysk z robocizną.

W tym momencie mój już nie wytrzymał.

[K]- Dlaczego wciąż zwraca się pan do mnie, skoro ja nic na ten temat nie wiem? Narzeczona zajmuje się sprawami komputerów, nie ja i to z nią powinien pan rozmawiać. Bo równie dobrze mógłby pan rozmawiać ze mną o hodowli lam, tyle samo bym wiedział co i teraz. Poza tym Narzeczona dwa razy powtórzyła, że to nie dysk, bo sprawdzała.
[F]- A bo ja myślałem, że to pan powiedział pani co ma mówić, bo kobietom dokładniej się wyjaśnia co ma robić. Ale skoro takiego speca pan ma, to ja tu nie jestem potrzebny. 100 zł się należy.

Cóż, pan 100 zł nie dostał, jeno dosadne "do widzenia" połączone z prośbą zamknięcia drzwi wejściowych z drugiej strony.

To był jednak ram.

fachman komputerowy

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 819 (911)

#50422

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początek kilka faktów jako prolog do historii właściwej.

Po pierwsze - nie potrafię śpiewać. Tak bardzo, że karaluchy uciekają, szczury wieszają się na własnych ogonach, a muchy przenikają przez szyby, byle dalej.
-
Po drugie - na jakiś czas przeniosłam się do Krakowa, gdzie mieszkam wraz z K u moich Teściów, a rodziców K.

Po trzecie - budownictwo z samego szczytu komuny - cienkie ściany, tak że czasami słyszę jak sąsiad kicha.

Po czwarte - mieszkanie obok wynajmują studenci. Tak, że jedna ściana należy do naszego pokoju i do dużego pokoju mieszkania studentów. Studenci, jak to studenci - lubią imprezy, niezależnie od dnia tygodnia i godziny.

Zdarzyło się nawet przez 2 godziny słuchali piosenki do Króla Lwa w wykonaniu Eltona Johna...

Przejdźmy do historii.
Zostałam sama w mieszkaniu. K poszedł do pracy, Teściowie pojechali na działkę na cały weekend. Co robi w takim razie Kinia? Wbrew pozorom nie odpala red tuba, a program do karaoke. Kocham śpiewać, choć niestety nie obdarowano mnie tym talentem, co jest powodem mojego głębokiego bólu. Jako, że znam dość dobrze ten stan rzeczy, staram sobie powyć tylko wtedy kiedy jestem sama w domu.

A więc dzielnie katuję kolejne piosenki, gdy naglę słyszę dzwonek do drzwi. Wyglądam przez judasza - nikogo. Otwieram, nikogo. Rozglądam się i nagle zauważam pół litra i karteczkę "Zrozumieliśmy aluzję, też czytujemy piekielnych. Obiecujemy koniec imprez w czasie tygodnia - studenci zza ściany".

Także Panowie - dzięki serdeczne za chlebek w płynie. A ja ze swojej strony postaram się nie śpiewać :(

dom

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1459 (1555)

#48129

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś nie o służbie zdrowia, choć rzecz dzieje się w przychodni, a chorowitych babuleńkach które wtrącają nos w nie swoje sprawy.

Mój ojciec jest świeżo po ciężkim zawale. Dziś w nocy znowu dostał potężnych boleści w klatce piersiowej. Dlatego o 7 rano poleciałam do przychodni by zarejestrować tatę do lekarza.

Najpierw jedna baba usilnie próbowała wryć się przede mnie. Ja pół kroczka, ona jeden. Dopiero chrząknięcie i specyficzne spojrzenie, wytłumaczyło babce, ze nie będę czekała aż wlezie przede mnie. A ile się nasłuchałam, o niewychowanej młodzieży, która nie wiadomo po co do lekarza chodzi, bo przecież widać, żem zdrowa, a tylko kolejkę powiększam. Dopiero na moją uwagę, że to wpychanie się na chama w kolejkę, od dawien dawna jest uważane za mocno niekulturalne, więc jak chce kogoś uczyć kultury niech zacznie od siebie, zamilkła.

Udało mi się zarejestrować do lekarza, tak że prawie z marszu weszliśmy do gabinetu. Jeszcze w poczekalni tata, na wieszaku, zostawił kurtkę, żeby się nie spocić.

Lekarce nie spodobały się objawy, wysłała tatę na ekg, które wyszło złe. Zapadła decyzja o wezwaniu karetki, a ja w tym czasie wróciłam się po tą nieszczęsną kurtkę, a tu cała poczekalnia aż huczy z chęci dowiedzenia się co się dzieje. Ok, to jeszcze mogę zrozumieć. Ale niemal wywrzeszczane w eter pytanie "Ciekawe czy to jej mąż czy kto?" obudziło we mnie chochlika, który zawsze daje o sobie znać w sytuacjach dla mnie stresowych. Odwróciłam się, popatrzyłam uważnie na babę, po czym stwierdziłam, że "o własnego, rodzonego syna wypadałoby dbać, prawda"? Część kolejki zrozumiała i buchnęła śmiechem, baba się zapowietrzyła i ponownie dowiedziałam się, żem niewychowana smarkula, nie mająca za grosz szacunku do starszych.

Bilans poranka?
Jestem źle wychowana, bo nie daję wpychać się przede mnie w kolejkę oraz na pozwalam sobie na wszelkie insynuacje.
Ojciec wylądował na oiomie.

ludzie w kolejce/przychodnia

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 659 (723)
zarchiwizowany

#43845

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po obejrzeniu obrazku na jakimś tam kwejku czy innych demotywatorach na temat umierania w pięknych butach (niebotycznie wysokie szpilki) przypomniała mi się jedna historia.

Pragnę jeszcze, w ramach prologu, uściślić, że osobiście preferuję buty wygodne, na płaskiej podeszwie czyli w lato japonki, adasie bądź trampki, na większość innych imprez, wydarzeń, miesięcy - moje ukochane, acz już lekko sponiewierane, glany.

Mój K, zanim jeszcze ze sobą zamieszkaliśmy, należał do grupy rekonstrukcyjnej AT. Jak wiadomo przy takim hobby bywają wszelkiej maści, koloru i intensywności manewry, ćwiczenia, strzelania we wszelkich możliwych warunkach i bynajmniej nie jest to czysta i suchutka sala strzelecka.

Udało mi się wybłagać, żeby wziął mnie na jedne z takich manewrów, w ramach umowy, że ja mogę się ślinić do woli (mam słabość do facetów w mundurach wojskowych), ale w zamian za to na kuchence polowej przygotuję im ciepłą herbatę (przełom październik/listopad) i coś dobrego do jedzenia. Ok, git majonez - jedziemy!!

Wiedziałam też, że będzie to się działo pod miastem, kilka ładnych kilometrów od jakiejkolwiek cywilizacji, więc strój adekwatny do warunków. Stare ciepłe spodnie, ciepłe rajtuzy pod nie, ciepłe grube skarpety, glany, podkoszulek, t-shirt, bluza i stara kurta którą bez cienia żalu mogę poplamić. Strój się wydaje logiczny - prawda?

Otóż, moi drodzy, nie!!

Na miejscu okazało się, że jeden z chłopaków postanowił mi zapewnić towarzystwo w postaci swojej dziuni. Dziunia w butach na cienkiej szpilce, wysokich, cieniutkie, fikuśne rajstopki, szorty, jakaś biała kurtałka z futerkiem. A na dworze temperatura coraz pewniej zbliżała się do okolic zera i mogła już tylko spadać. W dodatku po deszczu wszędzie były kałuże, a droga na której staliśmy przemieniła się w jedno wielkie połacie błotka.

Staram się nie myśleć stereotypowo, gdyż kilka razy mnie ono zgubiło, więc nie uprzedzałam się, miło się uśmiechnęłam, lecz niestety widok mojej wyciągniętej na przywitanie ręki spotkał się ze zmarszczeniem upudrowanego noska i odwróceniem twarzy panienki w inną stronę. Postanowiła ona dokładnie w tym momencie podzielić się myślą ze swym towarzyszem "Przepraszam cię bardzo, ale ja z tym czymś (że niby ja) nie zamierzam spędzić kilku godzin, gdy ty będziesz się taplał w błocie i zachowywał jak dziecko! Ja doskonale wiem, że chciałeś się mną pochwalić i pokazać koledze, jakież to nieszczęście ma za "kobietę", ale to już gruba przesada! i o czym niby mam z nią rozmawiać? Przecież widać, że ona na niczym się nie zna. A te jej ciuchy! Kobieta powinna wyglądać doskonale w każdym momencie jej życia"

W tym momencie już chciałam się odezwać, ze niby jakim prawem obraża mnie, ale..

..maniurka zrobiła zbyt gwałtowny krok i padła jak długa prosto w błotnistą kałużę. My wszyscy w śmiech, ona wyglądająca jak siedem nieszczęść, musiała kilka godzin przesiedzieć pod kocem, gdyż nie było jak wrócić (bus miał po nas przyjechać dopiero nad ranem, a normalnego nic już nie kursowało, ja z moim dotarliśmy tam ostatnim busem). Szczękając zębami, klnąc na czym świat stoi przyglądała się jak gotuję, jak robimy ognisko, ganiamy się, jak panowie uczyli mnie strzelać ze swoich replik.

Naprawdę warto umierać, ewentualnie brudzić się i być odsuniętym od wszelkich zabaw - dla "idealnego" stroju??

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 290 (360)

#43333

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak mnie nie wyzywają, to usiłują wykorzystać ;/ Ale od początku.

Z M znam się z liceum, a ostatni raz jak się widziałyśmy, był w dniu rozdania świadectw maturalnych, ponad 7 lat temu.

Jako, że są urodziny mojego K. postanowiłam upiec mu tort. A tort ten przystroić lukrem plastycznym, oraz czołgiem wykonanym z tegoż to lukru. Po wielu godzinach mordęgi (jak nigdy dziś mi nic nie szło, ciasto nie chciało wyrosnąć, krem nie chciał wyjść gładki, a lukier się kruszył i jeszcze skaleczyłam się w palce tnąc ciasto). Wrzuciłam zdjęcie na fejsa (oj lubię się chwalić).

Nie minęło kilka minut, jak M do mnie napisała. Że cudo, że piękne, jak ja to zrobiłam, że mam talent, że prawie jak z cukierni i dalej w ten deseń. Serdecznie podziękowałam i zapytałam standardowo, jak jej życie mija. I to był błąd.
M zwierzyła się, że w poniedziałek ma pierwszą rocznicę
ślubu. I czy, tak zupełnie przypadkiem, bym nie mogła upiec jej tortu, na tę właśnie okazję? Najlepiej czekoladowy, z wisienkami, kremem takim a takim, zdobienie jak na takim, albo na tym, albo nie - na tym zdjęciu.

Brew już mi drga, gdyż każde kolejne zdjęcie to coraz bardziej finezyjne torty, daleko przekraczające moje skromne umiejętności. Co też jej zwyczajnie powiedziałam. W końcu stanęło na prostym do wykonania, a ładnym wizualnie torcie.

Z każdym kolejny zdaniem musiałam stopować M, bo jej fantazyjne szczegóły w większości nie nadawały się do zrobienia w formie tortu.

Kiedy doszłyśmy już do porozumienia, napisałam, żeby podrzuciła mi jutro składniki (wypisałam co będzie mi dokładnie potrzebne).

"A to w takim razie nic już od ciebie nie chce, myślałam, że dla przyjaciółki (wtf??) zrobisz za darmo. Ale widzę, że tobie tylko na pieniądzach zależy. Goń się"

Mam na czole napisane fundacja charytatywna?

fejs

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 903 (947)
zarchiwizowany

#43604

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak wiadomo jutro są Andrzejki, a że mój tato ma na imię Andrzej, wypadałoby zaopatrzyć się w jakiś prezencik.
Jako, że mój rodzic to zapaleniec wszelkich strzelanek, postanowiłam kupić mu takową gierkę.

Wybrałam się do marketu co podobno nie jest dla idiotów. Buszuję między półkami, gdy dobiega do mnie coraz bardziej podniesiony głos. Nawet gdybym nie chciała, to się nie dało nie słyszeć.

Panienka ociekająca różem, blond włos, białe kozaczki krzyczy na biednego pracownika, że nie ma gier na jej laptopa. Wszędzie gry na PC, xboxa etc. Ale nie ma gier na laptopa! To skandal, nie po to wydawała tyle kasy na lapka, żeby nie mogła sobie pograć w najnowsze simsy! Ona idzie na skargę! I nijak nie trafiało do niej, że gry oznaczone jako PC pójdą na laptopie..

I jak tu nie ulegać stereotypom?

media markt/dział z grami

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 262 (368)
zarchiwizowany

#42314

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z okazji Święta Zmarłych przyjechaliśmy na długi weekend do moich teściów, a rodziców K, do krk.

Dziś, z samego rana, K wraz z teściem pojechali zapolować na bażanty, a ja zastanawiałam się, co mam w tym czasie ze sobą zrobić. Z zamyślenia wyrwał mnie sms od koleżanki, żebym jak najszybciej do niej przyszła, bo mi ma coś ważnego do powiedzenia.

Gdy byłam pod klatką usłyszałam strzep rozmowy "nie możemy już być ze sobą... byłaś mi potrzebna tylko do jednego.... musiałaś być głupia, że dla ciebie odejdę.... dlaczego to wszystko mówiłem i oglądaliśmy pierścionki? bo mendziłaś o to....tak naprawdę, nie dzwoń nie pisz, zapomnij"

Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to był narzeczony w/w koleżanki i to nie z nią rozmawiał.

Tą nowiną okazała się ciąża, o którą się od ponad roku starali.

I teraz za cholerę nie wiem co mam robić ;/

znajomi

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 55 (99)
zarchiwizowany

#41916

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mamy grzybny rok, oj grzybny. Ostatnio oprócz maślaków, podgrzybków była masa rydzów.

Moja rodzina to zapaleni grzybiarze, jeśli tylko jest możliwość znikamy w lesie na długie godziny.

Przedwczoraj też byliśmy i udało nam się wstrzelić w piękny wysyp rydzyków.

Gdzie piekielność?

W ludziach odwiedzających las. Gdzie nie spojrzeć, "szmotki, butelki", zapomniane części odzieży, stare telewizory, zderzaki, pralki i wszelkie inne śmieci, ale to stały widok, prawda?

Nie zdziwił mnie nawet widok dwóch megakup (na prawdę to chyba musiał być guliwer), elegancko przykrytych runem leśnym, jeno zapaszek ostrzegał, przed bombą.

Ale najbardziej zniesmaczył mnie fakt, że jakaś banda kretynów przeszła przez las i wszystko tratowała, obojętnie czy to był psi, muchomor czy jadalny. Skoro przyszli na rydze ( a miejsce rydzowe swoją drogą), to czemu maślaki i sitaczki były zadeptane? I to widać było, że ktoś nie stanął przez nieuwagę, tylko były dokładnie zdeptane, albo wyrwane kopnięciem.

Jakim kretynem trzeba być? Nie zbierasz - ok, twoja broszka, ale może inni by chcieli? Nie mówiąc o leśnej zwierzynie...

Myślenie nie boli, a widok zdewastowanego lasu - już tak.

las

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 255 (335)

#40677

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie podzieliłam los Jot i SSa ;D

Pod jedną z historii BlackMoon podałam przepis na kurczaka w miodzie i przekonywałam, że gotowanie wcale nie jest takie trudne.

BlackMoon stwierdziła, że kurczak wyszedł ekstra, inna użytkowniczka napisała wiadomość, gdzie dopytywała się o kilka szczegółów jeśli idzie o ten przepis. Na razie wszystko mile łechta próżność i serce, nie?

W opisie na swoim koncie mam podany adres do mojego kulinarnego bloga. I nagle, na moim mailu (prywatnym, nie pw na piekielnych) dostałam wiadomość.

Może ją przekopiuję ;)

"Ale Ty jesteś pusta jak mało która!myslisz, że jesteś taka fajna, piekielni.pl będa cie lubić, bo przyszpanowałaś jednym marnym przepisikiem, a tego czegoś nawet zjeść się nie da? nikt nigdy ci nie wytłumaczył, ze kurczaka i miodu się nie łączy? Jakies nowomody wprowadzasz! Ogarnij się kobieto, bo cie ten twój K (o ile oczywiście istnieje) zostawi! Wstyd przynosisz prawdziwym kobietom, bo one kariere robią! a nie siedzą w domu, jak jakieś kury, opiekując sie jakims staruchem! Uczyć sie nei chialo, to teraz siedzisz w domu i głupoty w necie wypisujesz! Do pracy młocie, a nie szpanowac przepisami i marnymi blogami w internecie! Przeczytalam tam wszystko i nic się nie nadaje do jedzenia! Choć pewnie ten twój k jest na tyle skąpu, że nie zabira Ciędo restauracji, co? Nie wiesz co to prawdziwe jedzenie! Ale chwalić się tym? Że musisz sama w domu gotować i sprzątać jak jakaś sprzątaczka? Nie wsyt Ci? jeszcze pewnie jak dziecko urodzisz, to sama też mu bedziesz gotowac, a nie kupować specjalistyczne jedzenie? jak sie jest biedakiem w ogole nie powinno sie wypowiadac wsród ludzi inteligentnych i bogatych! jak jeszcze raz cie zobacze jak na piekielnych zahwalasz swój styl życia to cie zaraportuje do adminow! już oni ci pokazą, jak powinna zachowywac sie prawdziwa kobieta!"

Sfrustrowana konkurencja? M z jednej z moich historii??

PS. Jaśnie Admini, już teraz błagam o litość ;)

piekielni.pl

Skomentuj (146) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1240 (1358)
zarchiwizowany

#40427

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z rodziną to jednak najlepiej na zdjęciu ;/

Mieszkam z Dziadkiem. Dziadzio od 2000 roku jest wdowcem. Babcia zmarła nagle, w ciągu kilku dni, nie pozostawiając po sobie testamentu.

Dziadkowie mieli troje dzieci, dwóch synów i córkę, a moją mamę. Jeden z synów (najmłodszy) od dwóch lat nie żyje. Pozostaje moja mama i wujek.

Babcia po swojej mamie odziedziczyła dom (ale dalej tam mieszkała jej bezdzietna siostra i najmłodszy syn). Siostra Babci zmarła trzy lata temu.

Żyjący wujek, po ślubie z pewną heterą, nigdy nie interesował się Dziadkami, nawet zmienił nazwisko na żony. Mają dwóch synów. Jeden w moim wieku był u dziadka prawie dwie dekady temu, starszy był tu raz, gdy chciał zaprosić Dziadka na wesele (Dziadek nawet nie poznał go, dla niego to był zupełnie obcy chłop). Synowa od dnia ślubu nigdy tu nie była, uważała naszą rodzinę za coś gorszego. O śmierci drugie wujka, powiadomiliśmy ich przez portal nk, gdzie znalazłam brata ciotecznego, gdyż telefonów od nas nie odbierali. Wujek też latami się nie interesował, dopiero ostatnio, po śmierci drugiego wujka czasami przyjeżdża na pół godzinki.

Po śmierci wujka dom i sad zaczęły popadać w ruinę (okoliczne pijaczki zrobiły sobie tam melinę), dopiero w tym roku został wynajęty, a ja wraz z K i moim rodzicami uprzątnęliśmy ogród (a było co robić), wsadziliśmy tam oprócz pracy także troche grosza i wiele serca.

Teraz wujek wraz z tą swoją harpią się obudzili i chcą położyć łapę na wszystkim, argumentując, że skoro ja wraz z K mieszkam u dziadka, to mamy wystarczające profity, a oni przez lata nic od niego nie dostali!

Nie liczy się to, że nie bywali u dziadka, nie odwiedzali go w szpitalu, nie dzwonili...Im się należy!

I co teraz mamy zrobić?

rodzinka

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (232)