Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kiniaas007

Zamieszcza historie od: 8 maja 2011 - 17:05
Ostatnio: 21 marca 2021 - 16:25
Gadu-gadu: 2063508
O sobie:

http://gotowaniezkotem.blog.pl/ mój własny kulinarny blog ;)
http://gol-liw.ucoz.pl/ remonty!
http://www.piekielni.pun.pl/forums.php nasze forum!!

  • Historii na głównej: 17 z 57
  • Punktów za historie: 21381
  • Komentarzy: 1334
  • Punktów za komentarze: 9057
 
zarchiwizowany

#30016

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Był sobie, powiedzmy, Rysiu. Rysiu był dobrym człowiekiem, o miękkim sercu, lecz sponiewierany przez życie. Żona zostawiła go dla kochanka, dzieci nie miał, pracę stracił. Tuła się od jednej meliny do drugiej, ale męczy chłopinę takie życie, bo on z innego materiału jest. Więc zaczyna trochę pić, nie dużo, może 2 piwka dziennie to max, w sumie na tyle starcza jego skromna renta. Ale potrafi zrezygnować z tego, gdy jakiejś babci brakuje do chlebka czy mleczka, gdy trzeba nakarmić bezpańskiego kotka, czy wrzucić do puszki podczas WOŚPu..

Rysiu nigdy nie prosił o 2 złote do piwka, wolał iść pozbierać puszki, komuś pomóc w uprzątnięciu piwnicy, skoszeniu trawnika, kradzieżą się brzydził. Ludzie wiedzieli i prosili o pomoc czy sami oddawali mu makulaturę, puszki czy butelki.

Podczas turnee po śmietnikach Rysiu usłyszał śmiech i wulgarne zawołania, dobiegające od jednego ze śmietników. Banda gnojków bestwiła się nad małym, biednym szczeniaczkiem, którego ktoś najwyraźniej przywiązał do jednego z kontenerów. Rychu szybko skrzyknął kumpli (miał starą nokię, którą ktoś w przypływie miłosierdzia mu sprezentował), pogonili bananowych i zaopiekowali się psiakiem. Oficjalnym opiekunem Zgrywusa (gdyż takie imię otrzymał piesio) stał się Rysiu. Prawie przestał pić, by ukochanemu czworonogowi nic nie brakowało, by było na wszystkie szczepienia, dobre jedzonko czy od czasu do czasu jakąś zabawkę.

Zgrywusik rósł jak na drożdżach. Po roku był wielką kupą futra, wyglądającą jak skrzyżowanie alaskana z owczarkiem niemieckim. Był też cholernie inteligentną i pamiętliwą bestyjką. Parę razy udało mu się podziabać po tyłku bachorów, co go wtedy przy śmietniku dręczyli, ale za swojego pana gotów był życie oddać.

Gnojki postanowili, ot tak dla zabawy, psa otruć, ale ten od obcych nic nie brał, Rysiu zawczasu go tego nauczył. Wtedy idioci postanowili donieść o pogryzieniu. Ale tak bez jakichkolwiek śladów, trochę by było ciężko, więc...

...zaatakowali Rysia, nożem zadali kilka niegroźnych cięć, gdy Zgrywus się na nich rzucił. Bilans? Kilka podartych par spodni, trochę szwów na rany i....kurator dla każdego z chłystków.

Chłopcy nasi mieli "malutkiego" pecha, gdyż całą akcję z daleka widział patrol policji, ale nim zdążyli dobiec, pies zdążył trochę poturbować jaśnie panów inteligentnych inaczej. A że banda, już od jakiegoś czasu, działa niezbyt zgodnie z prawem i była na oku tamtejszej policji, to sami na siebie ukręcili bicz.

Miejscowa ludność, która już miała dość tych gówniarzy, zrzuciła się na piękną budę dla Zgrywusa i roczną karmę. Rysiu też znalazł pracę jako nocny stróż w miejscowej fabryczce mebli. Wprawdzie tylko za spanie i drobną pensje, ale i to dobre na początek.

A Zgrywus? Ustatkował się, przytyło mu się i woli spać, niż ganiać za kotami.

pewna wioska w pewnej części Polski

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 586 (600)
zarchiwizowany

#29682

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak się noszę od dwóch dni, bo nie wiedziałam czy dodać tą historię czy nie, ale dodam, w razie czego zginie w odmętach archiwum.

Kto zna Kielce, kojarzy mniej więcej gdzie znajduje się kościół św. Jadwigi. Są tam trzy przejścia z wysepkami dla pieszych pośrodku jezdni, między pasami. Ja stałam na tej, od strony Słonecznego, bliżej sklepów. Przez pierwszy pas przeszłam bez problemu, natomiast na drugim akurat był cały sznur samochodów.

Moje tradycyjne, rzucone w powietrze, acz nie za głośne "Boszzz, więcej was matka nie miała?" chyba spowodowało powolne wyhamowywanie eLki, bym mogła sobie spokojnie przejść (zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę nic takiego nie miało miejsce, ale zgranie w czasie było idealne).

Gdy eLka stanęła, autobus linii 30, jakby nie dowierzając, że ona faktycznie staje, nawet nie przyhamował, tylko walnął w tyłek micrze (w CK, eLki to najczęściej nissany micry, nie wiem jak jest w innych częściach kraju), choć w korku za szybko nie miał jak jechać (i całe szczęście!). Dobrze, że nie zaczęłam przechodzić, bo impet uderzenia przepchnął eLkę przez pasy i jeszcze dobre 2 metry za nimi. Cały tył micry rozwalony, tylna szyba poszła w drobny mak. Gesty kierowcy autobusu wyraźnie wskazywały, co myśli i wg niego kto odpowiada za tą kolizję (dodam, że było widać doskonale, iż micra hamuje, bo dobrych parę metrów wytracała prędkość). Instruktorowi zostawiłam swoje dane, czekam na kontakt. Żal mi tylko kursantki, która już nie była pierwszej młodości.

Jeśli czegoś się dowiem, dam znać jak się sprawa skończyła...

ulica

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (260)
zarchiwizowany

#29119

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
A teraz kolejna historia, wydarzyła się chwilę wcześniej, gdy wracałam do domu.

Ostatnio strasznie dokucza mi zapalenie mięśnia pośladkowego, co sprawia, że momentami nawet przekręcenie się z boku na bok w łóżku sprawia niewyobrażalny ból.

Rano poleciałam "na miasto" po zakupy i do banku. Z powodu właśnie tego zapalenia, zamiast stać w drodze powrotnej, usadowiłam moje szanowne cztery literki, choć nawet siedzenie sprawiało mi ból.

Dwa przystanki dzieliło mnie od celu, gdy wtoczył się (to dobre słowo) ON. Łatwiej przeskoczyć jak obejść. Mnóstwo wolnych miejsc, ale najwyraźniej moje było najlepsze, gdyż stanął nade mną i zaczął coś mruczeć o nastoletnich ku*rwach (taaak wiem, tradycja. Ale!- mam 25 lat, więc już od dawna nastolatką nie jestem. Wprawdzie mam nadwagę, no ależ proszę, na ciąże to raczej nie wygląda), które puszczają się, a on stary i schorowany musi stać. Nie wytrzymałam:
J- Wie pan, że mówienie do siebie, to oznaka choroby psychicznej? Może da coś się jeszcze z tym zrobić?
O- Jak śmiesz gówniaro! Ja stary, zmęczony, powinnaś w podskokach mi miejsca ustępować!Noż ku*rwa mać!
J- Wie pan, mnie na prawdę nie interesuje czym zajmuje się pana matka i nie musi jej pan wzywać, nie boję się jej.
O- Ty ku*rwo coś Ty powiedziała? Ja nie pozwolę swojej matki obrażać!
J- A ja nie pozwolę obrażać siebie. Per "ku*rwo" to może pan mówić do swojej matki, żony, siostry czy córki, ale nie do mnie. Gdyby był pan choć odrobinę wychowany, wiedziałby pan, że o ustąpienie można poprosić, a nie od razy wyzywać, zwłaszcza, że jest mnóstwo wolnych miejsc. I proszę, nie wygłaszać kazań na temat niewychowanej młodzieży, gdyż tym wychowaniem pan nie grzeszysz, ba! nawet za gorsz nie pan nim nie dysponujesz! A tak przy okazji. W ciąży nie jestem, więc nie wiem skąd te insynuacje.
O- Nie dość, że pyskata to jeszcze gruba!
J- Odezwał się motylek, ale się chyba trochę przytyło, nie?

Dobrze, że akurat był mój przystanek, bo przestałabym być miła...

autobus

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (299)
zarchiwizowany

#29117

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam dziś do dodanie dwie historyjki. Ale zacznę od dłuższej, która sprawiła mi więcej satysfakcji.

Pamiętacie maniurkę [M], która wymyśliła sobie, że poderwie mojego K??Dziś historia miała swój finał.

Dodam jeszcze, że najlepsza przyjaciółka mojej siostry [J], jest daleką kuzynką M i serdecznie jej nie cierpi, za odbicie chłopaka. J mieszka dwa piętra nade mną. Uknułyśmy spisek. J zapisała mnie w kontaktach jako K, a K jako mnie. Czemu? Zauważyła, że M przegląda jej telefon w poszukiwaniu numeru do K. Wreszcie go zdobyła ]:-> By uśpić czujność M, J poopowiadała jej, jak to K się o nią wypytywał, jak się rozpływał nad jej wdziękami, inteligencją. Oczywiście wszystko wyssane z palca, ale M uwierzyła.

Wracam sobie dziś koło 12 do domu, nabuzowana do granic możliwości (ale o tym w innej historii)zastanawiając się co zrobić na obiad, bo K dosłownie za chwilę będzie w domu, a widzę M w towarzystwie kilku dresów i dwóch blondi. Hałasują, klną, puszczają to swoje "umcy, umcy", plują. Kazałam im wy..oddalić się w podskokach. Na to M stwierdziła, ze oni nigdzie się nie ruszają, bo czekają na K, bo on się ode mnie wyprowadza! Zamieszka z nią!

Wybuchłam śmiechem. Szczerym i radosnym. I chyba tym popsułam cały nastrój i plan M, która z irytacją i..popłochem(?) zapytała czy ma zadzwonić do K. Ależ proszę bardzo, ja tam nie mam nic przeciwko. Jakież było zdziwienie gdy zamiast głosu K w jej telefonie, na klatce dało się słyszeć "gumisie" w wersji rosyjskiej, cudnie grające z mojej kieszeni. Powolnym ruchem wyjęłam telefon i odrzuciłam połączenie.

W tym samym momencie, obok zmaterializował się K. Cmoknął mnie w głowę i zapytał.
K - Miśka, co robią tu te pomyłki genetyczne?
M - Kochanie, jak możesz! Przecież umawialiśmy się! Koledzy przyszli pomóc przenieść ci rzeczy do mnie, żebyś mógł się wreszcie uwolnić od tego paszteta!
K - Czy ciebie dziecko, już do reszty powaliło? Już ci kiedyś powiedziałem, że nigdy nie będziemy razem, nie życzę sobie żadnego kontaktu od ciebie! Odp*ierdol się wreszcie od nas! Jeszcze raz cokolwiek zrobisz, a dostaniesz piękny list z sądu z wezwaniem o odszkodowanie za nagabywanie, nachodzenie, rozsiewanie nieprawdziwych informacji oraz za straty moralne! Czy wyraziłem się dostatecznie jasno? Nigdy bym nie zostawił mojej żony, a już na pewno nie dla jakieś, pierwszej lepszej ku*rewki! Wyjazd stąd, pókim dobry!

Towarzystwo się w momencie wyniosło, choć już piętro niżej słychać było jak leją z M. Coś mi mówi, ze dłuugo jej żyć nie dadzą.

J przed chwilą mi napisała, że M własnie jej się skarży, że jej genialny plan nie wypalił. Umyśliła sobie, że po jej wersji, ja wpadnę w furię, zerwę z K i wywalę go z domu, a ona zajmie się pocieszaniem biedaka.

Życie bywa piękne ;)

blok

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (288)

#26692

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ja to mam chyba szczęście do ludzi, dla których mój związek jest solą w oku...bo jak taka niska, grubawa dziewucha śmie mieć faceta, ba nawet z nim mieszkać i być szczęśliwa??

W moim bloku, tyle że w klatce obok, mieszka sobie maniurka. Wiek gimnazjalny, rozwiany włos, spodnie kończące się w połowie tyłka, bluzka to pępka, makijaż ala kurtyzana. Panienka owa, wymyśliła sobie, że mój Narzeczony (dalej zamiennie K. od imienia lub N od narzeczonego) jest ze mną zwyczajnie nieszczęśliwy i/lub zmuszam go w jakiś sobie tylko znany sposób do bycia ze mną.

Na początku niewinnie zagadywała gdy naprawiał samochód o godzinkę, czy co tam się popsuło, wdzięcząc się przy tym niemiłosiernie (wg niej seksownie, dla mnie śmiesznie). Potem czy by jej nie pomógł donieść zakupy z osiedlowego sklepiku do domu (jeśli spotykali się w sklepie, a że klatka obok, K. (wychowany w duchu, że jak kobieta prosi, sługa musi) jej nosił). Raz w ramach "podziękowania" za takie zakupy cmoknęła N w usta - Jego natychmiastowa reakcja, że on sobie tego nie życzy, bo nie jest pedofilem i przypomina, że ma żonę. Na tym skończyły się jakiekolwiek odezwy K na próby nawiązania przez nią kontaktu.

Panienka odpuściła? Taaa, jasne...

Zaczęły się plotki:
- Są razem, ale muszą się ukrywać.
- Gdyby tylko ONA chciała, to na pewno by coś z tego więcej było, ale boi się reakcji taty, jakby przyprowadziła kogoś tyle starszego od siebie.
- Za każdym razem jak mija z koleżanką K, który nie reaguje na jej "cześć" - a wiesz, znowu się pokłóciliśmy, bo nie chce odejść od żony.

I hit ostatniego tygodnia. Okazało się, że ja płacę K za to, że ze mną mieszka i chodzi ze mną za rękę na dworze...

Tylko nie wiemy, czy mam wykupiony jakiś abonament? Jakieś zniżki? Prenumeratę?

blok

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 722 (816)
zarchiwizowany

#27620

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na fali Ropuchów, dorzucę i swojego.

To było, proszę ja Was, jakoś na drugim roku studiów, właśnie leczyłam serce po niezbyt szczęśliwym zakochaniu (cóż, facet nie dorósł, do związku innego jak on i xbox+mamusia), w desperacji zapisałam się na portal Sympatia.pl, wrzuciłam parę fotek, coś skrobnęłam o sobie, wyraźnie zaznaczając, że nie interesuje mnie tylko i wyłącznie sex, ani też nie jestem kobietą lekkich obyczajów, żeby mi proponować płacenie za niego.

Odezwało się paru, lecz panowie chyba niestety nie czytali opisu, albo byli w wieku mojego ojca.

Nagle odezwał się on. 7 lat starszy, miśkowaty, pan ochroniarz. Ok, jak z nim popiszę to mnie to chyba nie zabije.

Najpierw tabun smsów gnał mi przez komórkę. Co robię, z kim robię, co jem, jak jem, dosłownie wszystko chciał wiedzieć, rozpływając się przy tym jaka to ja piękna, mądra, cudowna w ogóle jestem. Niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która nie lubi takich komplementów.

Ale po pewnym czasie dziesiątki smsów dziennie zaczęły być męczące, hamował się tylko jak miałam zajęcia na uczelni, ale zaraz potem odrabiał sobie "te godziny" czekania. Nie interesowało go, czy byłam ze znajomymi czy miałam czas na pisanie czy nawet to, że chciałam zwyczajnie iść spać. Stwierdzenia, że nie mam kasy na koncie skutkowały, prawie natychmiastowym, doładowaniem mojego konta (a chodziło mi zupełnie o coś odwrotnego -.-)

Wreszcie się spotkaliśmy (tak wiem, głupia ja), dostałam na przywitanie bukiet róż i pięknego pluszowego psiaka. Miło się zrobiło - do czasu. Siedzimy sobie, ale niestety panu za bardzo łapki latały w stronę moich piersi i krocza. Na stanowczą odmowę reagował na 5 minut. Po którymś upomnieniu wstałam i wyszłam. Kwiatów nie wzięłam, pieska zapomniałam oddać, gdyż od razu wylądował w mojej torbie-bagażówce...

Znowu dziesiątki smsów, czemu nie chciałam iść z nim do łóżka, choćby dla relaksu (byłam wtedy dziewicą, a on i tym doskonale wiedział!). Odpisałam, że skoro wie, to czemu głupio pyta, jeszcze jak pisaliśmy, przed spotkaniem wyjaśniałam mu moje podejście do spraw łóżkowych. Nie zamierzałam iść do łóżka z pierwszym lepszym, byle już mieć to za sobą, ten pierwszy raz chciałam mieć z kimś kogo naprawdę kocham i na pewno nie zaraz na początku znajomości, ot taka staroświecka pod tym względem jestem. Przyjął to do wiadomości i wtedy stwierdził, że szanuje takie kobiety jak ja, po spotkaniu, jak wyżej.

Na telefony i smsy przestałam reagować, tradycyjnie proponując "przyjaźń"..

Nastała błoga cisza...do czasu.

A bo on to sobie nową znalazł, że seks jest cudowny, powinnam żałować, że się z nim nie przespałam, bo nie wiem co to znaczy być z prawdziwym mężczyzną. "Bujaj się chłopie, idź posuwać tą swoją jedyną, ode mnie się odstosunkuj"

Znowu błoga cisza...

Bo ona prócz seksu nie ma mu nic więcej do zaoferowania, jest taka zimna, nieczuła, i tak bardzo chciałby do mnie wrócić. "nie byliśmy i nigdy nie będziemy razem, więc nie masz do czego wracać. Nie życzę sobie więcej wiadomości z twojej strony"

Ale on prosi, błaga, zrozumiał swój błąd, ja jestem tą jedyną, on tylko mnie kocha, chce wziąć ze mną ślub i mieć stadko dzieci. "a wizyty policji i prokuratury nie chcesz??"

Dopiero po tym dał mi spokój.

ropuch

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (258)
zarchiwizowany

#27284

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Co z tymi babami jest nie tak??

Miałam znajomą, która nigdy nie ukrywała, że na studia poszła tylko i wyłącznie by znaleźć męża. Może dlatego poszła do jednej z Wyższych Szkół Kiszenia Ogórka. Ja trafiłam na dzienną chemię na UJK, lecz z powodów zdrowotnych i paru innych musiałam przerwać, a obecnie zaczęłam kosmetologię w cosinusie.

Dwa dni temu spotkałam znajomą w centrum handlowych, a że dawno się nie widziałyśmy poszłyśmy na herbatkę. Standardowo, co tam u nas się działo.

Ona zaczęła się wywyższać, że licencjat zrobiła, że teraz idzie na magistra (dalej w tej szkole), ale żadnych fajnych facetów nie ma, że jej zegar biologiczny tyka, że ona już by chciała wyjść za mąż, mieć różowego bobaska, że te studia nie są jej do niczego potrzebne...

Podczas tej tyrady, mnie się udało wtrącić, że z takiego, a takiego powodu ja swoje studia przerwałam.

I się zaczęło, że sobie życie marnuję, że bez wykształcenia żaden mnie nie zechce, że co ja teraz biedna pocznę, bo to byłby mój jedyny atut (wtf??)

Wnerwiona, wstałam, zabrałam torbę i kurtkę i na odchodne rzuciłam:
-Oto się martwić nie muszę, bo męża już mam.

Rachunek zostawiłam jej do zapłaty.

koleżanka/ kawiarenka w centrum handlowym

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 215 (295)
zarchiwizowany

#26709

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Parę miesięcy któryś/aś z użytkowników/czek wstawiła historię o przedsiębiorczej mamusi i babci, które załatwiły świadczenie pielęgnacyjne synusiowi za opiekę nad babcią. Chciałabym tej osobie serdecznie podziękować, bo dzięki tej historii mam za co żyć, gdyż stan zdrowia mojego dziadka uniemożliwia mi podjęcie jakiejkolwiek pracy, a dzięki temu, mam opiekę zdrowotną i składki płacone przez MOPR, plus te 500 zł co miesiąc. Jeszcze raz serdecznie dziękuję ;)

piekielni.pl

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 60 (212)
zarchiwizowany

#25183

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dwa lata temu mojemu Tacie udało się załatwić dwie 3-dniowe wejściówki na Targi Kielce, gdzie akurat odbywały się targi wojskowe. Mój Narzeczony to straszny zapaleniec wojska, sił specjalnych etc. Nawet styl ubierania się ma podobny i dodatkowo należy do grupy rekonstrukcyjnej "Polskie Pododdziały Antyterrorystyczne S.P.A.P.* Kielce"(http://www.facebook.com/?ref=logo#!/pages/Spap-Kielce/336610869696536). Dla Niego te wejściówki to jak manna z nieba, mojego Tatę prawie po stopach całował ;). Na marginesie dodam, że mój angielski woła o pomstę do nieba, dlatego dość niechcący byłam piekielna. Ale do rzeczy.
Poszliśmy z Narzeczonym na te targi, oglądamy wystawy, zbieramy ulotki, robimy zdjęcia przy czołgach. Cud, miód i orzeszki (zwłaszcza dla mnie, która uwielbia facetów w mundurach ;>).
Na targach wystawiają się także goście zagraniczni.W pewnym momencie rozdzieliliśmy się, ja poszłam bodajże w lewo, Narzeczony w prawo. Podeszłam do jednego ze stoisk, gdzie akurat stali Izraelici. Gadka-szmatka, Panowie po angielsku zapytali co taka ładna (;)) dziewczyna jak ja, robi na targach, w sumie z góry przeznaczonych, dla mężczyzn.
A Kinia postanowiła błysnąć znajomością języka i wypaliła "Becaose my fiance is in specnaz". Panowie się jakoś dziwnie na mnie popatrzyli, szybko zakończyli rozmowę, a ja poszłam dalej. Przygodę opowiedziałam Narzeczonemu ,jak Go wreszcie znalazłam.
Dopiero On mnie uświadomił co powiedziałam - zamiast powiedzieć coś na kształt "reconstructing a group of special services", użyłam nazwy Rosyjskich Służb Specjalnych...Cóż trzeba być mną ;)
*Specjalisty pododdział airsoftowo-paramilitarny, nie mylić z funkcjonariuszami policji.

targi kielce

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (67)
zarchiwizowany

#23178

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Taka z wczoraj.
Moja młodsza siostra dostała od swojego faceta szczurka, o którym marzyła kawał czasu. Ale, że moja młoda wciąż mieszka z rodzicami, gdzie jest także Renatka (kotka), która nie akceptuje innych zwierzątek, Morfik zamieszkał u mnie i Lubego. Jako, że sierściuch pocieszny i ufny, lubię go trzymać sobie na ramieniu, ewentualnie w kapturze bluzy. Tyle tytułem wstępu. Przejdźmy do właściwej akcji.
Siedzę sobie przy lapku, czytam Piekielnych ( notabene o których strasznie zazdrosny jest Luby o.O), Morfik na przemian buszuje pod bluzą, to przysypia w kapturze. Nagle dzwonek do drzwi. Wstaję niechętnie, gdyż nikogo się nie spodziewam, a akurat fajną historię czytałam (bodajże owczera ta temat podróży pociągiem z krk do kielc), ale palec do dzwonka chyba się przykleił, a dźwięk ma taki, że nawet umarłego by obudził. Idę coraz bardziej wnerwiona, dymu nie czuję, nie słyszę żeby kogo gwałcili, więc na co ten alarm??
Otwieram drzwi i ukazują mi się [M]oherCommando (sztuk 2) mojego osiedla, w tym jedna która nie może zdzierżyć, że mieszkam z Lubym bez ślubu, poza tym ja noszę się na metalowo, uwielbiam Wampiry (zmierzchowi mówię stanowcze -NIE!!), Luby - zapaleniec wojska, policji, służb specjalnych, więc nosi się na czarno, ale po wojskowemu/policyjnemu.
Stoję tak w tych otwartych drzwiach, czekając by dowiedzieć się czemu one zabierają mi powietrze z klatki, tamte zamurowane moim widokiem (czarne bojówki, bluza którejś z grup metalowych z narysowaną kostuchą, rozpuszczone włosy, zero makijażu). Nie zdążyły słowa powiedzieć(choć już paszcze otwierały), kiedy z odmętu mych czarnych niczym ogon Lucka włosów wyłonił się zaciekawiony nowymi zapachami czarny pyszczek Morfika, następnie jego czarno-biały tułów, na koniec słynny szczurzy ogonek (który ja swoją drogą uwielbiam). Byłam świadkiem rekordu zbiegania ze schodów w kategorii 70+.
Jak tu nie kochać sierściuchów??;)

mój dom/klatka

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 223 (369)