Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kiniaas007

Zamieszcza historie od: 8 maja 2011 - 17:05
Ostatnio: 21 marca 2021 - 16:25
Gadu-gadu: 2063508
O sobie:

http://gotowaniezkotem.blog.pl/ mój własny kulinarny blog ;)
http://gol-liw.ucoz.pl/ remonty!
http://www.piekielni.pun.pl/forums.php nasze forum!!

  • Historii na głównej: 17 z 57
  • Punktów za historie: 21381
  • Komentarzy: 1334
  • Punktów za komentarze: 9057
 
zarchiwizowany

#22482

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z okazji Nowego Roku ja, mój Narzeczony, młodsza Siostra i jej Chłopak postanowiliśmy się trochę przejść. Ot tak dla zdrowia po sylwestrowym obżarstwie.

Idziemy sobie spokojnie, trzymamy za łapki (znaczy ja z moim, siostra ze swoim) i rozmawiamy na temat szopki z Władcy Pierścieni, która parę lat wcześniej stała u Kapucynów, których kościół właśnie mijaliśmy.

Mam taki zwyczaj, że jak gdzieś idę lubię się rozglądać. A to któraś ma fajne buty, inna czapkę i szalik, a tu facet ma niezły tyłek ;> Tak było i tym razem, zauważyłam parkę gejów (jeden wyraźnie starszy), trzymających się za ręce. (Od razu mówię nie mam nic do nich. Mam znajomych w środowisku LGBT, ba przez jakiś czas udzielałam się w KPHa.)Spojrzałam na nich i się uśmiechnęłam(zwykły uśmiech, nie żaden kpiący). Gdy się z nami zrównali, młodszy z nich, położył rękę na moim ramieniu i mocno mnie popchnął, tak, że gdyby nie to, że Mój mnie trzymał bym się przewróciła...
Już nawet uśmiechać się nie wolno??

ulica

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (156)
zarchiwizowany

#22416

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść własnie opowiedziana przez moją mamę. Raczej śmieszna niż piekielna. Słowem wstępu - od ponad dekady mój Tata remontuje mieszkania. Pracował u różnych ludzi, z różnymi sytuacjami się spotykał.
Ostatnio odezwała się pewna [B]abcia, że chciałaby remont malutkiej kuchni i pokoiku. Tata pojechał, obejrzał, został wypytany o wszystko, termin dogadany, materiał kupiony. Wracają wraz z mamą z hurtowni, dzwoni telefon - dzwoni [B]abcia. Starsi już się boją, że materiały kupiony, a tamtej się odwidziało - co by zrobili z materiałami, zwłaszcza, że teraz martwy sezon??. Mama podnosi i
[B]- Witam, Mąż niedawno u mnie był, ma u mnie tapetować..
[M]- no tak, tak był.
[B]- bo właśnie widzi Pani, ja o wszystko wypytałam zapomniałam tylko i jednym..
[M]- tak w czym mogę pomóc??
[B]- A czy ja mam dawać obiad Pani Mężowi czy nie??
Mama przez chwilę zbierała szczękę z podłogi..
Cóż, ponoć kto pyta nie błądzi ;)

klientka

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (59)
zarchiwizowany

#22276

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałabym serdecznie pozdrowić kretyna, który widząc mnie, mojego faceta i moją młodszą siostrę w połowie pasów na przejściu dla pieszych, nagle przyspieszył swoim samochodem (dodam, że zanim wystartował, bo inne samochody jadące jesionową na to nie pozwoliły, już byliśmy na pasach, więc nie było mocy żeby nas nie widział) by zdążyć przed nami i gdyby nie refleks mojego faceta, cała nasza trójka trafiłaby do szpitala jeśli nie do kostnicy, bo kierowca naprawdę wysprzęglił nieźle. I jeszcze zostaliśmy zwyzywani, za to, że on musiał ostro hamować i pewnie starł sobie trochę opony. Gdzie oni kupuję te prawa jazdy??

przejście na pasach w kielcach koło zalewu

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 18 (54)
zarchiwizowany

#21617

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po przeczytaniu historii http://piekielni.pl/21614 postanowiłam i ja podzielić się swoim psychofanem.
Posiadam, jak zapewne większość z Was, gg. Ot zwykły komunikator do porozumiewania się ze znajomymi. Kiedyś, gdy siedziałam "na widoku" napisał do mnie pewien NN, ot tak porozmawiać, bo wieczór nudny. Porozmawiać mogę czemuż by nie? Pierwsza rozmowa przebiegła na prawdę miło. Na drugiej NN, zaczął sobie śmielej poczynać, pytając o moje fantazje seksualne - nie jestem pruderyjna, późno było, jesteśmy dorosłymi ludźmi, o takich sprawach można pogadać (jeszcze wtedy byłam wolna, ale już wtedy gadałam z Lubym, ale nawet przez myśl nie przyszło, że Luby to Luby)- i się zaczęło. Nachalne namawianie do spotkania w bardzo konkretnym celu (nie zamierzałam na takowe się udać, choćby dlatego, że wciąż byłam jeszcze wtedy dziewicą, a propozycja zapłaty za nie była dla mnie niczym policzek). Im ja bardziej odmawiałam, tym on wkładał większe wysiłki w namawianie mnie. Bo żona go nie rozumie, jest z nią tylko dla dziecka, ożenił się bo wpadli (chyba chciał mnie wziąć na litość, ale nie ze mną te numery Bruner, dla mnie takie coś jest niczym czerwona płachta na byka), nie podziałało, komplementy też nie (serce już zdążyłam oddać Lubemu), propozycja pieniędzy tym bardziej (za przeproszeniem nie jestem pierwszą, lepszą dzi*ką, a dokładnie tak się wtedy poczułam). Zaczęłam straszyć policją, Lubym i kumplami - nie zdało rezultatu, blokowanie numeru - pisał z innego (ja numeru z kilku różnych przyczyn nie mogłam zmienić) i tak w koło Macieju. Zaczęłam bywać tylko i wyłącznie na "niewidoku", ale cholera dlaczego to ja mam się ugiąć przed padalcem?? Po okresie ciszy kiedy to siedziałam sobie radośnie niewidoczna dla innych, mając nadzieję, że o mnie zapomniał, ponownie zaczęłam wchodzić na widok publiczny i od nowa się zaczęło. Nawet głupoty w stylu, że jestem w ciąży z Lubym (nie byłam), odpowiedział, że to super bo...nie będzie się martwił, że z nim wpadnę i nie będziemy musieli używać gumek!!
Sprawa wylądowała w końcu na policji, ale jakoś nie kwapili się do pomocy, bo przecież nic mi nie zrobił, a, że pisze, że chciałby mnie przelecieć, to tylko powinnam się cieszyć, że mam takie powodzenie (o.O). Po jakimś czasie przyszło zawiadomienie o umorzeniu postępowania, z powodu (chyba) nie wykrycia sprawcy...
Już nie pamiętam jaki to widok żółte słoneczko, zamiast białego z różowymi promyczkami...

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 34 (254)
zarchiwizowany

#19953

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak mi się przypomniało, po pewnej mojej prywatnej rozmowie na gg..Otóż dlaczego to Kinia nie przepada za klerem, jedna z historii..
Na początku z Lubym mieliśmy pewne zawirowania, odległość, Jego praca, moje studia, wreszcie moja operacja...trudny czas dla Nas obojga..W końcu po jednej z awantur się rozstaliśmy (na pół roku, po czym się zeszliśmy)..Dla mnie to był cios straszny, do tego tuż po operacji, przerwa w studiach...ogólnie jeden z najczarniejszych momentów w moim życiu, jedyny podczas którego miewałam myśli samobójcze...
Zapragnęłam wtedy rozmowy, ot takiej zwykłej rozmowy z kimś zdystansowanym do całej sytuacji, jako, że na psychologa mnie stać nie było, wybrałam konfesjonał...Tyle słyszałam o Kapucynach, że można iść normalnie porozmawiać...Ale oczywiście nie byłoby ważne gdybym nie natrafiła na największego gbura jaki tam był.
Poszłam więc któregoś pięknego dnia, nastawiona na rozmowę, zwyczajne wyżalenie się i usłyszenie, że w moim cierpieniu Pan ma jakiś swój plan...
Wiadomo początek, i chcę przejść do rzeczy, na prawdę potrzebowałam rozmowy. Gdy zaczęłam opowiadać jak bardzo Go kocham, jak mnie Jego odejście zabolało, usłyszałam, że młodym to rodzice powinni wybierać partnerów, a on nie jest od wysłuchiwania żalów...Już było mi przykro, ale jak zaczęłam to skończę...Gdy wyszło na jaw, że poszliśmy do łóżka (dla mnie był to pierwszy raz) usłyszałam, że jestem pozbawioną honoru puszczalską, że dobrze, że mnie zostawił, bo może się czegoś nauczę, że Bóg mnie nienawidzi za to co zrobiłam...
Odpysknęłam się? Walnęłam klechę??
Nie...zaryczana wstałam i wyszłam, i nigdy bardziej nie miałam ochoty odebrać sobie życia jak właśnie wtedy...

Kapucyni

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 52 (270)
zarchiwizowany

#19731

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chyba jedna z najkrótszych historii...
Już wiem, czemu w mojej okolicy przestali chodzić Świadkowie Jehowy...Wiecie czemu?? Właśnie jedna z nich do mnie zadzwoniła na stacjonarny.
[ŚJ]- Czy chciałaby by Pani porozmawiać na temat Biblii, szczęście...blablabla standardowa formułka, więc wiem już z kim mam do czynienia..
[J]- przepraszam, ale właśnie przeprowadzam transfuzję mojemu kotu
[ŚJ} - brak sygnału...
Cóż, wchodzimy w nową erę..może niedługo zaczną pisać na gg??

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (200)

#19375

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak może część już z Was wie, jestem osobą dość podłego wzrostu (159cm), z nadprogramowymi kg i dość przeciętną urodą, najczęstszy ubiór - glany, bojówki, bluza i słuchawki w uszach, lecz mimo tego jestem posiadaczką osobistego Narzeczonego, który jest przystojny, inteligentny i ma naprawdę zajebiste ciało. To tyle tytułem wstępu.
Teraz do rzeczy.

Miałam, proszę ja Was, koleżankę jeszcze z podstawówki. No może trochę więcej jak koleżankę, ale mniej jak przyjaciółkę. Sporo o sobie wiedziałyśmy, spotkanka nad piwkiem i głębokie dysputy na temat "czemu z tych facetów tacy idioci". Koleżanka owa, jest moim zupełnym przeciwieństwem - wysoka, szczupła, z tych co nogi ma do szyi, ubrana niczym prosto z żurnala, nigdy nie narzekała na brak adoratorów, czym ja niestety nie mogłam się pochwalić, więc większość rozmów toczyła się właściwie wokół jej, różnej maści i intensywności, romansów.

Lecz nadszedł ten czas gdy ktoś wreszcie połakomił się na me wątpliwej jakości wdzięki, ba, nawet wyznał miłość do grobowej deski, co okrasił dodatkowo jednym z najpiękniejszych pierścionków jakie w życiu widziałam. Koleżanka ta, dziwnie tą wiadomość przyjęła, nawet twierdziła, że nic z tego nie będzie, bo "to nie jest facet dla mnie". Mówię sobie, ok, twierdź co chcesz, nawet jeśli jeszcze Go nie spotkałaś (jakoś nie było okazji).

Po paru miesiącach lekkiego ochłodzenia stosunków (gdyż jej usilne próby nakłonienia mnie do zerwania z Lubym, działały mi zwyczajnie na nerwy, a motywy jakimi się kierowała poznałam dopiero później), spotkaliśmy się na jednej z domówek u wspólnych znajomych, gdzie zarówno my jak i ona mieliśmy nocować, gdyż domek położony jest kawałek od miasta.
Impreza jak to impreza, rozkręcała się, procenty miło szumiały w głowie, lecz wypity alkohol ma to do siebie, że lubi wyjść z człowieka w najmniej odpowiednim momencie.

Głęboko po północy, kiedy wszyscy spali w bardziej lub mniej dogodnej pozycji, usłyszałam zew natury z wyraźnie zaznaczonym kierunkiem na wc. Wyplątałam się z objęć Kochania i udałam w określonym kierunku.
Gdy wróciłam, zobaczyłam scenę która zagotowała mi krew w żyłach. Żmijka wpakowała się na moje miejsce i wtula w klatę Lubego jakby nic innego w życiu nie robiła (Kochanie Moje ma tak twardy sen, że bomba mogłaby wybuchnąć, a On co najwyżej przekręciłby się na drugi bok). Ja wrzask, co ona sobie myśli, że chyba jej się współrzędne pomyliły i ma w tym momencie zabierać dupę z mojego posłania (i od chłopa).
Pobudziłam wszystkich, w tym, o dziwo, Lubego, który był bardzo zdziwiony co robi obca panna na jego torsie i bardzo stanowczo ją od siebie odsunął (ha! nigdy nie zapomnę tej miny, jakby dotykał czegoś obrzydliwego). Reszta Znajomych widząc co się dzieje, kategorycznie wyprosiła dziewczynę,choć byli nawet na tyle mili, że zamówili jej taksówkę, oczywiście na jej koszt. W ten sposób zakończyła się całkowicie nasza znajomość.

Rano, gdy już wszyscy się obudzili, dokonano oświecenia mnie i Lubego. Jak się dowiedzieliśmy:
-mój ją zgwałcił
-uwiódł, okradł i zostawił
-tylko okradł
-kłamał, że zostawi mnie dla niej
-była z nim w ciąży (ale poroniła)
-wyjechali na tydzień w góry (dokładnie w tych samych dniach kiedy mój wyjechał do innego miasta.. z moim ojcem na fuchę)
-oświadczył się jej
-byli ustalić datę ślubu
-jest impotentem (jak się to ma do ciąży??)
-jestem z nim tylko dla pieniędzy (no ciekawe których;>)
Nie mówili nam tego wcześniej, gdyż nie chcieli nam psuć nerwów, każdy i tak znał prawdę, tylko nikt nie wiedział, czemu ona wymyśla te bajki.

Wspomniałam, że w końcu się dowiedziałam, jakie motywy nią kierowały. Otóż, po wielu prośbach, namowach jedna z moich koleżanek, która również była na w/w domówce, poszła wreszcie na "jedno piwko" z nią (bo ona tęskni, płacze po nocach, bardzo żałuje, nie wie co w nią wstąpiło etc), mając oczywiście małą misję dowiedzenia się czemu tamta usiłowała zniszczyć mój związek. Panna miała już odpowiednio w deklu i się wygadała - "nie pozwoli by taki gruby kaszalot jak ja, wcześniej wyszedł za mąż niż ona, kiedy ona nawet nie może sobie znaleźć faceta na stałe".
I jak to skomentować?

koleżanka

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 776 (866)

#17849

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zawsze się zastanawiałam, skąd Szanowni Użytkownicy mają tyle "kolejkowych" historii, bo mnie jakoś nigdy nic się nie zdarzyło...ale przyszła kryska na matyska.
Stoję sobie grzecznie w kolejce w małym, osiedlowym TESCO, trochę wnerwiona nagłym wyjazdem lubego do miasta rodzinnego (kumpel narobił rabanu, że rękę mu będą amputować..znając życie, rozciął sobie palec;/, ale nic, Moje Kochanie stwierdził, że przy okazji odwiedzi rodziców) i kupuję co nieco do szamania, jakie piciu oraz narzędzie Zła i Wszelkiego Chaosu - paczuszkę prezerwatyw ;)

Produkty na taśmie - już, już ma mnie Kasjerka kasować, gdy nagle czuję JEB w plecy. Odwracam się zdezorientowana, usiłując powiedzieć coś w stylu "odrobina uwagi nikogo jeszcze nie zabiła" gdy moje oczy ujrzały coś, z czym do tej pory mój mózg ma problemy z ogarnięciem - [M] monstrum płci kobiecej, wielkości małego samochodu w ciuchach tak obcisłych, że kupowała je chyba w sklepie dla lalek, z włosami ułożonymi w wieżę (ale chyba raczej tą w Pizie) + oczoje*na różowa grzywka, makijaż ala 5latka + kosmetyczka mamy i drze się na mnie:

[M]- Ty się przesuń! Teraz mnie skasują, MNIE!! PORZĄDNĄ POLKĘ I KATOLICZKĘ! A NIE TAKĄ PUSZCZALSKA JAK TY! JAK W OGÓLE ŚMIESZ PRZYCHODZIĆ TU, GDZIE I JA JESTEM??JA SZÓSTKĘ DZIECI WYCHOWAŁAM!! (no tak, bo ja jestem alfą i omegą i wiem, gdzie i kiedy takie indywidua łażą) BLA, BLA, BLA (dalej inwektywy w moim kierunku)
Nie przeczę, przez chwilę przybrałam klasyczną minę w stylu o.O, ale się opanowałam, w chwili gdy Janie Pani Polka i Katoliczka brała oddech, odezwałam się słodkim do bólu głosem:

[J] - Ale pani wie, że to grzech, zazdrościć komuś??
[M] - A niby czego ja mam tobie zazdrościć?(ton pełen pogardy)
[J] - A tego, że ja mam z kim te PREZERWATYWY zużyć (pac łapka, by pokazać obrączkę)...ale proszę się nie martwić, może i kiedyś spotka pani tego, który będzie jeszcze panią chciał. Tylko radziłabym zmienić trochę image, bo w takim to nawet clowna pani nie złapie...
Myśląc (o naiwności), że rozmowa skończona, odwracam się by zapłacić za moje zakupy, które w między czasie zostały już skasowane i słyszę:

[M] - Proszę doliczyć to do rachunku, ta szmata zapłaci.
No uj mnie jasny strzelił.
[J] - Po pierwsze na jednym gównie razem się nie ślizgałyśmy, więc nie życzę mówienia do mnie per Ty, po drugie czy ja kobieta lekkich obyczajów wyglądam na jakieś Caritas czy inny MOPS?Mam panią w dowodzie i rodzinne biorę, że mam płacić za cudze zakupy??
[M] - Skoro pracujesz w najstarszym zawodzie świata to pewnie masz pieniądze, ja jestem tylko biedną rencistką, a dzięki temu przypodobasz się BOGU!!Więc masz za to zapłacić kobieto lekkich obyczajów (tiaaa, zakupy za ponad 200 zł, a mnie jakieś 5 zł zostało), albo dzwonię po policję i powiem, że mnie obraziłaś i okradłaś!! - chytra minka, jaka to ona cwana nie jest.
[J] - A se dzwoń!! Po pierwsze świadkowie muszą zeznawać prawdę, a to pani mnie zwyzywała, pomówiła, próbowała zmusić do zapłacenia za swoje zakupy i jeszcze szantażuje, że fałszywie mnie oskarży... wie pani, ze na każdy z tych rzeczy jest osobny paragraf??

Podczas kłótni, pakowałam swoje zakupy, prezerwatywy ostentacyjnie schowałam do tylnej kieszeni spodni. Gdy spakowałam, uśmiechnęłam się do Kasjerki, podziękowałam jej, życzyłam miłego dnia i udałam się do wyjścia.. I to mógłby być koniec historii, ale...zatrzymałam się by założyć słuchawki i puścić muzykę.
W tym momencie dobiegło moich uszu:

[M] Jak taka kobieta lekkich obyczajów śmie się pokazywać między szanującymi się ludźmi?? bla bla bla
Wtem odezwał się jakiś [D]ziadzio, stojący i pakujący spokojnie swoje, skromne, zakupy i był świadkiem całej akcji.
[D] - Oj Zocha, Zocha...zapomniał wół jak cielęciem był? Nikt tak na całej ulicy dobrze dupy nie dawał jak ty...owszem szóstkę wychowałaś, ale każde z innym ojcem, z czego do dwójki nikt się nie chciał przyznać, prawda? A Młoda - kiwnął w moim kierunku - skoro ma obrączkę, znaczy mężatka, a że się zabezpiecza to chwała jej za to..przynajmniej będzie miała czas i chęci na wychowanie dziecka i nie powyrastają takie chwasty jak twoje...

Monstrum już nic więcej nie powiedziało. Ja włączyłam muzykę i poszłam do domu...

kolejka

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 852 (1052)
zarchiwizowany

#17633

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam ;) Mam pewną historyjkę, która dowodzi na pewien dziwny ciąg logiczny kasjerki w TESCO.
Akurat byłam z Narzeczonym w owej świątyni konsumpcjonizmu, gdy mojej Blondynce skończyły się fajki, a jako nałogowy palacz (niestety, pali jak Jego krajan - Smok Wawelski) poprosił, żebym kupiła Mu fajki, gdyż pieniążki były tylko na mojej karcie, a raczej On na Kinię nie wygląda ;), a On w tym czasie pójdzie do Orange zapytać o co kaman z fakturą (inna historia)...idę do kasy przy BOKu i proszę o jakieś czerwone papierosy do 10 zeta...Pani patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem ( w kucyku, zwykłym t-shircie, jeansach i adasiach, do tego bez makijażu, na prawdę nie wyglądam na 24 lata) i w te słowa
- Skoro masz obrączkę na palcu*, to mogę Ci je sprzedać...
Skasowała, zapłaciłam i z miną w stylu o.O polazłam odszukać w czeluściach galerii Lubego.

*obok pierścionka zaręczynowego, na tym samym palcu mam obrączkę ze stali chirurgicznej (wygląda jak zwykła, klasyczna srebrna), identyczną ma mój Luby...ot po to by wiedzieć, jaki to "ciężar" ;>

tesco

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (47)
zarchiwizowany

#16748

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam ponownie ;) po małej, niezamierzonej nieobecności postanowiłam powrócić na naszych ukochanych piekielnych ;)
Dobrze, wazelinka pociekła, możemy zatem przejść do piekielnej historii ;)
Od 2-3 miesięcy miałam dziwne stany to totalnej euforii,przez miłość do całego świata, aż do totalnej rozpaczy, potrafiłam się rozpłakać na widok zasuszonej dżdżownicy. Do tego ciągle było mi na przemian słabo i gorąco plus wielki smak na słodkie i kwaśne. Nasza mała diagnoza? Jak nic chyba się rozpączkowaliśmy i chyba pora się jakoś przygotować do powiedzenia o tym rodzicom. Ale jednak nie, nagle okresu dostałam, czyli przedwcześnie mamusią nie zostanę..okres się skończył i znowu to samo - śmiech, miłość, ryczenie plus coraz boleśniejsze miesiączki. Chcąc nie chcąc, Narzeczony mój, w asyście 2 kumpli odeskortował mnie do dowcipnego lekarza (asysta niezbędna, osobiście wszędzie dotrę, tylko nie do lekarza - jakiegokolwiek lekarza), bo już nie mógł patrzeć jak się zwijam z bólu i prawie, dosłownie, wykrwawiam...
Cóż wlazłam do tego przybytku rozkoszy, czyli przychodni z NFZetem, poczłapałam na pięterko pod czujną opieką Miłości Mego Życia (kumple zostali na zewnątrz, gdybym jakimś cudem dała dyla) i odprowadził prosto pod gabinet dowcipnego. Jak pech to pech, nikogo w poczekalni, weszłam więc z marszu...Niestety nie było mojego, bardzo, ale to bardzo cierpliwego Pana Doktora, który zna moją historię choroby (ano, się chorowało na to i na tamto), za to za biureczkiem siedział pan, wyglądem przypominającego prawdziwego Szalonego Naukowca (SN). Siadam, czekam, zero reakcji ze strony SN. Wreszcie nieproszona zaczynam opisywać co mi jest. Gdy skończyłam SN popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem, już oczekiwałam diagnozy godnej samego Hałsa, gdy do moich uszu nadleciały te o to słowa...
-To niech Pani zajdzie w ciąże, objawy pozostaną za to pozbędzie się Pani okresów...
Trudno mnie zagiąć, tak bym zapomniała języka w gębie...temu Panu się udało o.O

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 238 (288)