Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kitusiek

Zamieszcza historie od: 1 maja 2011 - 14:26
Ostatnio: 30 grudnia 2022 - 21:47
O sobie:

Młody, doświadczony jedynie w czytaniu Piekielnych i graniu w gry komputerowe, wierzący w normalność i ludzką przyzwoitość. Poczucie humoru na poziomie przeciętnego kamienia.

  • Historii na głównej: 9 z 13
  • Punktów za historie: 3317
  • Komentarzy: 763
  • Punktów za komentarze: 6602
 
zarchiwizowany

#69574

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jutro (a raczej już dziś, już po północy) mamy dzień wolny od pracy, a że Polacy są jacy są - spora część narodu wykorzystuje dzisiejszy wieczór na spożywanie alkoholu tak, żeby następny dzień 'odchorować', a w czwartek znów pojawić się w pracy.

Wracając przed chwilą do domu, trafiłem na przedstawicieli powyższej grupy.

Jako że było już po 23, w moim mieście wyłączono całą sygnalizację świetlną, czyli światła dla samochodów to mrugające żółte, piesi nie mają żadnych. Teoretycznie więc każdy pieszy, przed wejściem na pasy, powinien kilka razy dobrze się rozejrzeć, żeby nie wpaść pod czyjeś koła - późno, ciemno, nie zawsze latarnie działają, nie zawsze człowieka widać, o nieszczęście łatwo.

Droga 'przelotowa' przez miasto, dwa pasy w każdą stronę, na środku pas zieleni - dość często spotykany układ. Jak wyglądają przejścia, spora część pewnie wie - jedne przez jezdnię w jednym kierunku, drugie przez drugą jezdnię, na środku kawałek chodnika do zatrzymania się i oczekiwania na zielone.

Przechodząc do samej sytuacji - z daleka widziałem trójkę naszych bohaterów: ona, on i psies. Psies brązowawy, wyglądem przypomina buldoga. On ciemny, idzie jakby odbijał się od niewidzialnych ścian. Ona ubrana na czarno, stara się podążać pewnym krokiem, wyraźnie niezadowolona z faktu posiadania ludzkiego towarzysza - coś do niego pokrzykuje, macha rękami. Czyli pijana dwójka i pies.

Nasza niezbyt wesoła gromadka postanowiła przejść na drugą stronę drogi, korzystając z wyżej opisanych pasów. Weszli na pierwsze, nie rozglądnęli się, nadjeżdżający samochód musiał dość mocno hamować. Przeszli, weszli na drugie - prosto pod koła ciężarówki, która ledwo ich ominęła. Kolejny samochód, osobówka, musiała się zatrzymać z piskiem opon, żeby w nich nie wjechać - po prostu nie było ich widać, wszyscy w ciemnych kolorach, latarnia z tamtej strony ulicy nie świeciła.

Przeprawę zakończyli sukcesem, odeszli w bliżej nieokreślonym kierunku.

I teraz nie wiem, czy alkohol tylko ogłupia, czy jeszcze sporo szczęścia w nieszczęściu zapewnia - mogli wpaść pod samochód trzy razy na kilkunastu metrach, z czego dwa potrącenia mogłyby się skończyć ich śmiercią, gdyby deszcz spadł pół godziny wcześniej - czyli akurat wtedy, kiedy sytuacja miała miejsce.

Alkohol nie zwalnia z myślenia, przestrzegajcie 'mniej odpornych' znajomych, bo wy zapewne o tym wiecie.


Przepraszam, że się tak rozpisałem, bo można to było napisać w dwóch krótkich akapitach, ale ostatnio pojawiają się głównie dość zwięźle napisane historie - za jedną rozwleczoną chyba mnie nie zlinczujecie ;)

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 26 (184)

#64067

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na pewno każdemu trafił się klient, który nie chciał zapłacić, albo przynajmniej o takim słyszał. Kontaktu z nim żadnego nie ma, telefonu nie odbiera, na maile nie odpowiada.

Co z takim zrobić? Wezwanie do zapłaty? Dalsze próby kontaktu? Modlić się, żeby zechciał sam uregulować rachunek?

Dziś widziałem prawdopodobnie najskuteczniejszą metodę.

Przy jednym z bardziej ruchliwych skrzyżowań w moim mieście pojawił się wielki billboard z napisem "Adrian Piekielny nie zapłacił za usługi". Białe tło, czerwone nazwisko. Tylko zdjęcia do kompletu brakuje.

Ciekawe, czy zapłaci..

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 371 (481)

#48122

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie wróciłem z Biedronki. Sklep jest jakieś 300 metrów od domu, samo centrum miasta, więc raczej nic nie powinno się stać. Ale jednak...

Idę, kupuję, wracam: w jednej ręce zgrzewka wody, w drugiej reklamówka z 5 zupkami chińskimi (oszałamiające 65 groszy za jedną). Nagle od tyłu podbiega do mnie chłopak, 12-13 lat, wyrywa reklamówkę i odbiega.

Co robić, biec za nim nie będę, bo 9 litrów wody w drugiej ręce, z takim ciężarem go nie dogonię, a zostawiać też nie będę.

Odbiegł z 30 metrów, zabrał 3 z nich, rzucił pozostałe i zniknął w którejś z uliczek.

Wartość łupu: 1,95 zł.

Czy w tym kraju jest aż tak źle?

Najbliższa dzielnica

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 695 (773)