Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kiwii27

Zamieszcza historie od: 4 stycznia 2015 - 18:45
Ostatnio: 17 lipca 2021 - 17:10
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 955
  • Komentarzy: 21
  • Punktów za komentarze: 92
 

#86867

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historie, którą opiszę usłyszałam od zaufanej osoby. Nie mam powodu, by wątpić w jej autentyczność.
W pewnym mieście, na północy Polski żyje Kobieta (chociaż szczerze wstyd się przyznawać do tej samej płci). Posiada ona dziesięcioro już w pełni dorosłych dzieci, w wieku mniej więcej od 25 do 40 lat. Prawdopodobnie urodziła jedenaścioro, ale jedno zmarło z przyczyn bliżej mi nieznanych.
Wszystkie dzieci zostały jej odebrane, z powodu całkowitej niezdolności wychowawczej. Trochę na zasadzie "jedno zabrali to zrobię sobie kolejne". Kobieta jest alkoholiczką, w życiu nie pracowała, istnieje dla niej jedynie butelka. Zdarzyło się nawet, że urodziła dziecko, które miało ok 3 promili alkoholu.
Samo to jest w sobie iście piekielne. Najgorsze dopiero przed nami.

Ta sama kobieta, której odebrano wszystkie dzieci i oddano je do domu dziecka bądź rodzin zastępczych, została opiekunem prawnym jednej ze swoich wnuczek po śmierci jej matki.
TADAM.

patologia rodzina alkohol

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (188)

#85839

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na wstępie zaznaczę, że nie mam na celu obrazy czyichkolwiek uczuć religijnych. Ogólnie wychodzę z założenia, że każdy może sobie wierzyć, w co chce. Dopóki mnie do niczego nie zmusza, nie robi nikomu krzywdy, to nie interesuje mnie jego życie duchowe.

Od ponad roku spotykam się z facetem. Oboje jesteśmy już po 20, on nawet bliżej 30. Nie mieszkamy razem (co w historii jest dosyć istotne), głównie ze względów ekonomicznych on nadal mieszka z rodzicami. Jest wierzący i w takiej rodzinie został wychowany. Ja z kolei dawno temu minęłam się z kościołem. Potrafimy rozmawiać na temat tych różnic, dojść do kompromisów czy ustąpić w danej kwestii.

Z kolei jego rodzice zasługują na miano fanatyków. Do kościoła chodzą kilka razy w tygodniu, przynajmniej raz w miesiącu na pielgrzymkę, obrazków, krzyżyków i temu podobnych mają niezliczoną ilość. I w sumie miałabym to w poważaniu, gdyby nie fakt, że chcą nawrócić również mnie. A przynajmniej zmusić swojego syneczka do zostawienia mnie. Ciągłe komentarze, że jestem złym człowiekiem, bo mam tatuaże czy nie chodzę do kościoła. Bo ślub jednostronny to nie ślub i niech on się ze mną nie żeni, potem nie będzie mógł wziąć prawdziwego ślubu. "Niech ona zrobi to bierzmowanie". Po co, na co, na pokaz?

Oni słyszeli, że kuzyn ciotki wujka... też miał niewierzącą żonę i teraz oboje nie chodzą do kościoła. Przeczucie graniczące z pewnością, że ja po ślubie się zmienię i zabronię mu i dzieciom uczestnictwa w życiu Kościoła, że jak my dzieci wychowamy, jak święta będziemy obchodzić.

Jego ojciec średnio raz w tygodniu pyta o ślub tylko po to, żeby przypomnieć, że on błogosławieństwa nie da, a na sam ślub nie przyjdzie. Aby mieć jasność sytuacji, my ślubu nie planujemy w ciągu najbliższych kilku lat, nawet nie jesteśmy zaręczeni. Skąd więc ta "troska", nie wiem.

Przy mnie jednak tych tematów nie poruszają, nie pytają, nie rozmawiają ze mną praktycznie wcale. Wszystkie tematy są z tych głębokich typu pogoda czy dobrze doprawione mięso. Tylko jemu trują cztery litery, zdziwieni, dlaczego nie ma już ochoty z nimi rozmawiać.

Według nich winna jestem ja, nie mieści im się w głowach, że dorosły facet może podejmować decyzje samodzielnie. Nie dostrzegają swojej winy w ich złych, na ten moment, stosunkach.
Nie wiem, czy tak postępują "prawdziwi katolicy" i nie wiem czy ich Bóg jest dumny z takiego postępowania.

religia rodzice

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 155 (203)

#67374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia może mało piekielna z wyjątkiem jej "bohatera". Raczej "ku pokrzepieniu serc", by ludzie nie bali się reagować.

Jestem ja sobie barmanką w małej pizzerii, w małym mieście na Śląsku.

Przychodzi Piekielny Kierowca, tak bardzo pod wpływem, że chwieje się, będąc opartym o ścianę. Coś tam duka, myśli 20 minut, zadaje sto pytań do, połowa w znanym wszystkim bełkocie. Zamawia i magiczne zdanie: "Ja przestawię samochód i zaraz wrócę po zamówienie”. Momentalnie przed oczami mam wizję, jak na kogoś wjeżdża… A prawdopodobieństwo wypadku było tym większe, że akurat jest obchodzone święto tego miasta.

Kierowca podjeżdża jednak na swoje nieszczęście i szczęście reszty świata tak, że z okna widzę samochód wraz z rejestracją. No to kartka w dłoń i spisuję. W tym samym czasie weszła grupka osób w wieku ok. 20 lat, pod pretekstem zaniesienia talerzy daję im kartkę, proszę, aby zadzwonili po policję, a ja postaram się przedłużyć jego pobyt.

I tu ukłony dla nich, bo zachowali się naprawdę wspaniale, od razu zadzwonili na 112.

Pijany Piekielny Kierowca wyszedł. Nie wiem, czy zauważył patrol, stojący kilka metrów za nim po drugiej stronie, czy zasnął, czy jadł to, co zamówił wcześniej, ale nie ruszał się z miejsca godzinę.

Nie przedłużając, w końcu wyjechał prosto na radiowóz. Cóż, HAPPY END?

Uprzedzam pytania, nie mogłam go zatrzymać. Czemu? Zwyczajnie się bałam! Facet prawie dwa razy taki jak ja, trzymający w ręce kluczyki od samochodu i spory klucz do mieszkania.

kierowca

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (287)

#69003

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o ludzkiej znieczulicy.
Jadę jak codzień do pracy komunikacją miejską zwaną autobusem. Pojazd niezapełniony, ale miejsca siedzące zajęte, większość osób starszych w okolicach 60-70, ale również dwóch chłopaków w okolicach 18, kilka osób po 30.

Wtem z drogi podporządkowanej wyjeżdża auto, klakson, pisk opon, autobus w boku osobówki. Niektórzy powypadali z siedzeń, stojący wiadomo, leżą. Co robi 90% podróżnych? Krzyczy (!) na kierowcę aby otworzył drzwi. Nie patrząc na kobietę w wieku ok 65 lat, która leży przy drzwiach, zwyczajnie ją przeskakując.
Aby pomóc komukolwiek, poczekać do przyjazdu karetki, uspokoić poszkodowanych (3 osoby, nic poważnego - stłuczona ręka, zadrapania, bo szkło poleciało, ale przypominam osoby starsze, więc w takiej sytuacji nawet o zawał nietrudno) zostałam ja i jedna dziewczyna.
Smaczku dodały dzieci z pobliskiej podstawówki, które robiły zdjęcia w ogólnym zamieszaniu.

Puenta? Zdechniesz wśród tłumu jak pies.

Ludzie

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 329 (409)

1