Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kominek

Zamieszcza historie od: 31 sierpnia 2013 - 15:55
Ostatnio: 10 listopada 2022 - 21:20
  • Historii na głównej: 30 z 30
  • Punktów za historie: 18540
  • Komentarzy: 151
  • Punktów za komentarze: 1107
 

#62689

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kojarzycie pewnie reklamę firmy, której nazwa nierozerwalnie połączona jest z pewnym powiedzonkiem z "poranku kojota", czyli "a po trzecie primo...". Uważacie może, że to przesadzone? Owszem, nie wszyscy dłużnicy tacy są, ale bardzo wielu prezentuje właśnie takie postawy. Przeczytajcie, moi mili, do czego są zdolni dłużnicy.

1. Unikanie listonoszy, to całkowita norma. Ignorowanie awiz, a potem pretensje do wszystkich, że sąd wydał wyrok zaocznie.

2. Nieotwieranie drzwi/nieodpowiadanie na wezwania domofonem/dzwonienie dzwonka. Następnie oczywiście pretensje do całego świata, że "wierzyciel w ogóle nie chciał rozmawiać".

3. Zwierzątek z domu się najlepiej pozbywamy, żeby nie wychodzić zbędnie z mieszkania. "Zaopatrzenie" dostarczać będą znajomi, a wychodzenie z miejsca zamieszkania będzie dla dłużnika ostatecznością.

4. Telefonów od numerów nieznanych, ani od wierzyciela, nigdy nie odbieramy. Potem oczywiście koniecznie należy mieć pretensje do wszystkich, że nikt nie chciał się dogadać.

5. Podpisanej ugody absolutnie nie należy przestrzegać - chodzi przecież tylko o przedłużenie sobie terminu na "niby" spłatę.

5'. Kiedy termin ugody się kończy, a wierzyciel wyrzuca w końcu dłużnika z mieszkania, koniecznie trzeba iść do telewizji i nakłamać o braku kontaktu, braku ugody i zwierzęcym potraktowaniu.

6. Rzeczy pozostawionych w mieszkaniu po eksmisji nie odbieramy przez 30 dni (po tym czasie wierzyciel ma prawo rzeczy zniszczyć/wyrzucić/wziąć dla siebie). Następnie należy oskarżyć wierzyciela o zniszczenie mienia/pozbycie się go/kradzież.

7. Należy koniecznie wymienić zamki w drzwiach, albo lepiej i całe drzwi na solidne, żeby wierzyciel nie miał dostępu do mieszkania. Potem oczywiście należy mieć pretensje do Policji, wierzyciela i komornika, że podczas eksmisji wyważono drzwi.

7'. Nie zapominaj o złożeniu pozwu do sądu przeciw Policji, wierzycielowi i/lub komornikowi o "zniszczenie mienia" w postaci drzwi.

8. Bezwzględnie staraj się grozić wierzycielowi śmiercią/pobiciem/zniszczeniem życia.

8'. Nie zapominaj też o pełnomocniku wierzyciela, któremu też będziesz grozić zniszczeniem kariery/skargą do Okręgowej Izby Radców Prawnych/Okręgowej Izby Adwokackiej.

9. Koniecznie powiadom media! Niech wiedzą, jak bardzo jesteś pokrzywdzony.

10. Przyjdź pijany na rozprawę sądową.

11. Oczerniaj wierzyciela na każdym kroku - twierdź, że Cię nęka, że ubliża, molestuje.

12. Nie spłacaj ani grosza, przecież to wina wierzyciela, że pożyczył Ci pieniądze/że jesteś mu coś winny!

13. Włam się do mieszkania, z którego Cię eksmitowali i znów wymień zamki.

13'. Miej pretensje, że znów Policja wyważyła drzwi i wypie**ła Cię z mieszkania.

14. Wyślij do wierzyciela rachunek za "uszkodzone drzwi".

15. Pamiętaj o stawianiu oporu Policji, opluwaniu funkcjonariuszy i darciu ryja na cały regulator - w końcu cały powiat musi słyszeć, jak straszna krzywda Ci się teraz dzieje.

16. Odrzucaj wszystkie mieszkania zastępcze, które znajduje Ci wierzyciel.

16'. Miej pretensje do wszystkich, że nie masz gdzie mieszkać.

17. Powiadom media, że wierzyciel odciął Ci prąd, wodę, gaz, telefon, czy internet - w końcu jego obowiązkiem jest płacić za Twoje zużycie!

18. Złóż skargę na pełnomocnika wierzyciela, na funkcjonariuszy Policji i komornika za prawidłowo prowadzone postępowanie.

19. Wyślij pismo do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka o to, że Policja, wierzyciel, jego pełnomocnik, komornik i sąd są w zmowie i chcą zrujnować Ci życie.

20. W przeddzień eksmisji wysmaruj kałem ściany i drzwi, wybij okna, oddaj mocz wszędzie, gdzie się da, zniszcz wyposażenie mieszkania i wyrwij klamki.

21. Próbuj zastraszyć wszystkich groźbą popełnienia samobójstwa. Miej pretensje, że zamykają Cię na obserwacji w psychiatryku.

22. Próbuj oddać wierzycielowi pieniądze wydrukowane na drukarce atramentowej - na pewno się nie zorientuje.

23. Gdy dowiesz się, że sprawa trafiła do komornika, spróbuj wszystko przepisać na rodzinę, albo wszystko sprzedać. Miej pretensje, że pełnomocnik wierzyciela stosuje skargę pauliańską.

24. Oferuj wierzycielowi stosunek seksualny, jako sposób na zwrot długu nawet, jeśli dług przekracza 10.000 zł.

Dłużnicy

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 286 (528)

#62450

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Elektrownia Bełchatów - do wytwarzania energii stosuje spalanie węgla brunatnego. Owszem, nie jest przyjazna dla środowiska, ale od dawna zamontowane są specjalistyczne systemy odsiarczania, toteż jest o wiele lepiej, niż było za komuny.

Chcę tu jednak napisać o Greenpeace. Podejmują się od lat różnych akcji na terenie elektrowni. Często przy okazji pokazują jednocześnie swoją hipokryzję i głupotę...

1. Farba, sprzęt alpinistyczny i wio na komin. Tak oto kilkunastu działaczy Greenpeace wdarło się na teren Elektrowni Bełchatów, po czym weszli na 130 metrowy komin elektrowni i namalowali napis "STOP CO2". Pominę fakt, że udało im się wejść bez zatrzymania ich przez ochronę. Zwrócę za to uwagę na fakt, że napis namalowali na kominie typu "chłodnia", który jedyne, co wydala, to czystą parę wodną. Koszt usunięcia napisu - około 100.000 złotych, które zapłaciła elektrownia, a co za tym idzie my wszyscy (około 25% energii elektrycznej w Polsce pochodzi z Bełchatowa).

2. "Topnienie Arktyki zaczyna się TUTAJ!" - taki napis wyświetlili aktywiści z Greenpeace na bliźniaczym kominie-chłodni. Co w tym piekielnego? Ano to, że przez kilka godzin wyświetlali ten napis z projektora oddalonego o około 500 metrów od komina. Możemy sobie chyba wyobrazić, jak potężne musi być zużycie energii takiego urządzenia... Pewnie było w klasie energetycznej A+++ :)

Ekozj*by

Skomentuj (94) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 757 (861)

#62293

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wszyscy wiemy, że aby zostać kierownikiem, szefem, dyrektorem, czy innym prezesem, wystarczy spotkać na swojej drodze drobnego pijaczka, któremu brakuje drobnych. W związku z tym, że nigdy nie daję im ani grosza, nie chce mi się z nimi dyskutować, a ludzi generalnie nie lubię ignorować, wymyśliłem sobie sposób "na obcokrajowca". I tak oto idąc wczoraj ulicą Piotrkowską w Łodzi, zagadał do mnie Pan Menel [PM]:

PM - Panie kierowniku... Złotóweczkę, poratuje Pan?
Ja - Entschuldigung, ich spreche kein Polnisch.
PM - Kein Problem, Euro gut.

W starciu z takim argumentem pozostało się jedynie ewakuować.

Pietryna

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 728 (826)

#62257

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolega poprosił mnie, żebym poszedł z nim odebrać dowód osobisty w Urzędzie Miasta. W związku z tym, że wcześniej musiałem odwiedzić inny urząd, ubrałem się dość surowo - czarne spodnie, czarna koszula z długim rękawem i zabrałem swoją "magiczną" skórzaną teczkę, w której miałem całą dokumentację swojej sprawy. Po załatwieniu wszystkiego poleciałem z kolegą do UM.

Nie wszystkie okienka były jednak "obsadzone". Kumpel poszedł robić swoje, a ja usiadłem i czekałem. Mimo że nie podsłuchiwałem, słyszałem dość wyraźnie rozmowy i chichoty. W pewnej chwili zza drzwi wyłoniła się na chwilę Zapracowana Pani Urzędnik [ZPU], która zobaczywszy mnie, szybciutko przytuptała na swoje miejsce pracy i z lekka przestraszona i zdezorientowana mówi:

ZPU - Proszę, z wnioskiem o dowód, proszę, bardzo proszę. Okienko wolne, proszę.
Ja - Nie, nie, spokojnie.
ZPU - Ale ja jestem bardzo spokojna, proszę, niech Pan siada, już wolne!
Ja - Ale ja czekam tu z kolegą na odbiór dowodu osobistego...
ZPU - Aaa, to w porządku.

Wstała, wróciła do Pokoju Plotek, po czym usłyszałem tylko, jak mówi: "Myślałam, że facet z inspekcji, a wiesz, że oni, to od razu piszą wszystko...".

Polskie Urzędy, jak ich nie kochać?

Użond Mjasta Óć

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 671 (751)

#62073

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem ateistą, co ważne - nie walczącym z Kościołem, ani nie krytykującym go na każdym kroku. Na lekcje religii normalnie uczęszczałem, bo po prostu chciałem. Nie modliłem się jednak wspólnie z innymi, ani nie brałem udziału w obrzędach religijnych. Do naszego domu, w czasie kolędy, zapukał ksiądz. Otworzyłem mu drzwi, odpowiadając na jego "Szczęść Boże", grzecznym "dzień dobry, zapraszam", co widziałem, że go zaintrygowało. Rodzice "przejęli" ode mnie księdza, a ja poszedłem sobie na dwór, żeby pobawić się z psem. Późniejsza relacja, to już opis moich rodziców:

K[siądz] usiadł i przez dłuższą chwilę nic nie mówił, tylko patrzył to na moją M[amę], to na mojego T[atę], a to na zegarek. Po chwili wywiązała się rozmowa (cytaty może nie dosłowne, ale sens zachowany):
M - Proszę księdza, możemy zaczynać, wszystko gotowe.
K - Nie, nie możemy.
M - Czemu?
K - Brakuje domownika.
T - Jesteśmy wszyscy.
K - Nie ma tego młodego człowieka, który mi otwierał drzwi.
M - Naszego syna nie będzie.
K - A to czemu?
T - Nasz syn jest niewierzący.
K - Co, proszę?! Państwo słyszą, co mówią?!
M - Proszę księdza, nasz syn jest człowiekiem dorosłym, podjął decyzję po długich rozmyśleniach i rozmowach z księżmi.
K - Powinien o tym rozmawiać z proboszczem, a nie z innymi księżmi!
T - Proszę księdza, decyzję podjął i nie ma sensu o tym dyskutować.
K - Nie ma sensu?! Państwo go do chrztu nieśli! Waszym obowiązkiem było wychować dziecko w wierze!
M - Wychowywaliśmy syna w wierze. Uczęszczał na religię, tłumaczyliśmy mu Pismo Święte, chodziliśmy razem na msze święte, przyjął chrzest, pierwszą komunię i bierzmowanie. Jest dorosły, podjął decyzję.
K - Co z Was za rodzice?! To skandal!
T - Mimo wszystko prosimy, żeby ksiądz zajął się tym, po co tu dzisiaj przyszedł, a naszego syna zostawił w spokoju.
K - Jego Szatan opętał! Tu trzeba EGZORCYSTY!
M - Jeśli ksiądz natychmiast nie skończy, to będziemy zmuszeni wyprosić księdza z domu.
K - I Państwo też widzę, że opętani! SZATAN zamieszkał w tym domu, wyparł Jezusa Chrystusa i szaleje po mieszkaniach!
T - Ksiądz pozwoli, że pokażę mu drzwi.
K - To się tak nie skończy!
M - Tego, to ksiądz akurat może być pewny.

Obietnica księdza nie została jednak spełniona, natomiast obietnica mojej mamy jak najbardziej, bowiem rodzice poskarżyli się na jego zachowanie u proboszcza. Od kolędy trochę czasu minęło, więc czemu piszę to dopiero teraz? Ano temu, że wczoraj byłem na cmentarzu, żeby odwiedzić grób cioci. Na tym samym cmentarzu był pogrzeb jakiegoś człowieka, który to pogrzeb prowadził TEN ksiądz z piekła rodem. Kiedy wracał do kaplicy cmentarnej minąłem się z nim, a ten na moje "dzień dobry" wykonał tylko znak krzyża w powietrzu, po czym poszedł dalej.

Chyba zmienię swój nick z "Kominka" na "Legion" :P

nawiedzony ksiądz

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 373 (611)

#61139

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja z wizyty na rynku miejskim.

Na stoisku z warzywami i owocami straszny zamęt. Pełno ludzi, każdy chce coś kupić. Panie sprzedające próbują obsłużyć wszystkich po kolei, choć widać, że jest ciężko. Na to, pośród wszystkich zebranych, przebija się kobietka (lat na oko 50-60) z wyrazem twarzy, niczym wiking biegnący na bitwę. Dosłownie rozpychając się łokciami przebija się na sam przód kolejki, po czym rzuca do sprzedawczyni:
- Tych czereśni pół kila prosz.
Ludzie spojrzeli na kobitkę żądni linczu. Zarobiona sprzedawczyni odpowiedziała:
- Proszę Pani, proszę stanąć w kolejce.
Babsko spojrzało z pretensją, naburmuszyło się, zrobiło minę wściekłego buldoga, po czym odchodząc od stoiska rzuciła:
- To pies Cię je*ał, a suka marsza grała!

Ach, ta wielkomiejska kultura :)

ryneczek

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 425 (507)

#61011

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podczas wczorajszego podlewania ogrodu przypomniałem sobie historię z zeszłego roku, którą postanowiłem się z Wami podzielić.

Otóż w zeszłą jesień ogród wyjątkowo obficie usypany był liśćmi. Zgrabiałem to dzielnie na jedną wielką kupę, ale za każdym razem wiatr wszystko rozwiewał. Nie pomagały płachty kładzione na kupkę, a że liście zbyt rozmowne nie są, także perswazją również niewiele zdziałałem. Kompostownik również był dopiero w budowie, toteż zastanawiałem się, co z tym całym bajzlem zrobić.

Tu do akcji wkroczył mój dziadek. Człek ten, co by nie mówić, uparty jest, niczym osioł. To typ człowieka, który uważa, że pozjadał wszystkie rozumy, a każdy inny jest głupi. W życiu kieruje się jedną filozofią - dziadkologia stosowana. Często zawodna, ale przecież dziadek wie lepiej.

Przyszedł więc on do mnie i z całą powagą rzucił - grabie odrzucić, liście spalić, zwycięsko do domu wrócić. Moje tłumaczenia, że liście są mokre i się nie spalą naturalnie nic nie dały, także dziadek wesoło próbował podpalić kupkę swoimi zapałkami. Po kilku chwilach, parunastu kur*ach i zmarnowanym pudełku zapałek uznał, że skorzysta z pomocy pod postacią benzyny. Idzie więc dziadzia do szopy, po czym wraca z kanistrem. W tym miejscu biję się w pierś, że nie nagrałem tej sceny, a na domiar złego ze wszystkich kamer, które monitorują działkę, ta jedna była uszkodzona i czekała na wymianę.

Dziadek podszedł więc z kanistrem i oblał liście benzyną. Zużył jej dobre 3-4 litry, po czym sięgnął po zapałki. Stanowczo zareagowałem i wywiązała się mniej więcej taka dyskusja:
J[a] - Dziadek, weź się nie wygłupiaj, przecież to trzeba teraz z odległości odpalić, jakimś kijem, czy coś...
D[ziadek] - Nie wtrącaj się, umiem ognisko palić!
J - Człowieku, palą się opary benzyny, a nie benzyna jako płyn!
D - No i?
J - No i to teraz paruje i się pod liśćmi blokuje. Jak to podpalisz, to po prostu wybuchnie kulą ognia.
D - Ty mnie gówniarzu nie będziesz pouczać, ja w wojsku byłem w artylerii, to wiem!

Jako, że dziadek i tak zrobi po swojemu, odsunąłem się na 5-6 metrów i czekałem na armagedon. Dziadek wesoło schylił się nad kupką i rzucił zapałkę... W tym momencie nastąpił niezbyt głośny huk, buchnęła kula ognia, dziadka podmuch odsunął na 2-3 metry, po czym próbując niezdarnie złapać równowagę, dziadzia z gracją przewrócił się na plecy. Na to wszystko nadleciała babcia krzycząc wniebogłosy, że dziadka zabiło. Pośród tej groteskowej sceny podbiegłem do niego nie mogąc powstrzymać śmiechu i pomogłem mu wstać, naturalnie przy akompaniamencie cór Koryntu, penisów i innych wagin. Dziadkowi, poza przypaleniem rzęs, brwi i odrobiny zarostu, nic się generalnie nie stało.

Jakby jednak nie patrzeć, problem liści rozwiązał, bo wszystkie wesoło spłonęły.

starszy nie znaczy mądrzejszy

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 735 (839)

#59266

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Elektrownia Bełchatów - potężny kompleks, który produkuje ponad 20% energii w Polsce, zatrudniający ponad 4 tysiące ludzi. Inwestycja warta blisko 7 miliardów złotych, dobrze chroniona... No właśnie, czy aby tak dobrze? Słów kilka o "ochronie".

"Ochrona" na Elektrowni niegdyś była naprawdę elitarna. Nie wywiozłeś człowieku butelki wody, szpadla, czy młotka, nie mówiąc już o czymś większym. Dziś w większości są tam przyjmowani ludzie bez odpowiednich kwalifikacji, bądź po prostu tacy, co chcą pracować byle gdzie, byle pracować.

Elektrownia składa się jakby z trzech stref. Pierwsza, to jej przedpola (drogi publiczne łączące się z wewnętrznymi, korytarze z rurami ciepłowniczymi, korytarze z liniami elektrycznymi)- praktycznie wcale niestrzeżone.

Druga, to strefa chroniona, od czasu do czasu patrolowana (drogi wewnętrzne prowadzące do większości miejsc, wszystkie chronione bramkami ze strażnikiem i szlabanem). Przed wjazdem prawie zawsze pytani jesteśmy o cel przejazdu, a przed wyjazdem często kontroluje się wnętrze pojazdu (przede wszystkim bagażnik).

Trzecia, to strefa określana przez pracowników "Konzentrationslager Auschwitz-Birkenau" - strefa najbardziej (w teorii) strzeżona. Strefa, która otoczona jest wysokim płotem zwieńczonym drutem kolczastym typu żyletkowego (wyjątkowe ustrojstwo czyniące wyjątkową krzywdę tym, którzy próbują przezeń przejść), patrole z psami, szczegółowe (w teorii) "trzepanie" na bramkach, pełno kamer...

Ale gdyby teoria szła w parze z praktyką, to jaki sens byłoby tu coś pisać? Od początku:

Wbrew pozorom w Elektrowni nie spala się całych brył węgla... Węgiel taśmociągiem trafia do młynów, które mielą go na pył, a ten wzbogacony w ciepłe powietrze trafia do komór spalania. Nie zachodzi jednak zjawisko spalania całkowitego i powstaje popiół. Ten odprowadza się do tzw. zbiorników odpopielania. Do mierzenia poziomu rzeczonego popiołu używano izotopów kobaltu Co-60 (który to izotop jest radioaktywny). Izotopy te przechowywane były w ołowianych sarkofagach, z których każdy waży ponad 200 kilogramów.

Teraz uwaga - z terenu Elektrowni... SKRADZIONO dwa takie pojemniki. Co jest najśmieszniejsze, nikt nie wie, kiedy dokładnie, gdzie, jak, kto, ani po co.

Złodziei szuka Policja, ale szczerze wątpię, aby ktokolwiek został kiedyś znaleziony i skazany.

Pytanie - jakim cudem przeszmuglowano dwa pomalowane na żółto pojemniki z symbolami radioaktywności, bez odpowiednich dokumentów, przez kilka bramek? Jakim cudem o kradzieży dowiedziano się dopiero po około roku od faktycznego czynu?

No, ale zatrudniajmy dalej emerytów i nieporadnych młodzieniaszków bez żadnych kwalifikacji do ochrony jednego z najważniejszych strategicznie miejsc w Polsce.

Elektrownia Bełchatów

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 604 (686)

#58536

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W październiku 2012 roku przeprowadziłem się do bloku. Ogólna sielanka, poza sąsiadami, którzy rezydują piętro wyżej. Hałasy, krzyki, przekleństwa, a czasem taki huk, jakby ktoś rozwijał gąsienicę od T34. Cholernie irytowało mnie ich zachowanie, ale sytuacje te miały miejsce między godziną 8 rano, a 21-22, toteż niewiele można było z tym zrobić na drodze administracyjnej. Problem rozwiązał się w dość nietypowy sposób...

Pewnego grudniowego dnia wybierałem się na zakupy. Zanim wyszedłem z domu, zadzwoniła koleżanka z uczelni, która prosiła mnie o opisanie jej tego, co się działo na rozprawie sądowej, której obserwację polecił nam jeden doktor (sprawa dość znana w Łodzi, chodziło o zabójstwo na tle seksualnym, ukrycie ciała, etc.). Zacząłem jej więc opisywać wszystko dość dokładnie. Wszedłem do windy i spotkałem [S]ąsiada. Z racji tego, że nie lubię rozmawiać przez telefon będąc w towarzystwie, postanowiłem szybko skończyć rozmowę. Rzuciłem tylko, jaki był wyrok sądu i rozłączyłem się. Sąsiad obadał mnie wzrokiem z góry na dół. Winda zjechała na parter, a ja wyszedłem do sklepu. Zbieg okoliczności sprawił, że wracając wieczorem do domu, w tej samej windzie spotkałem tego samego Sąsiada, który rzucił w trakcie jazdy na 7 piętro:

S - Pan pracuje w Policji?
J - Nie, proszę Pana.
S - W prokuraturze!
J - Nie.
S - Służba Więzienna?
J - Nie, proszę Pana.
S - To gdzie Pan pracuje?
J - Panie, tajemnica państwowa!

Wysiadłem na swoim piętrze i skierowałem się do domu. Od tamtej pory hałasy, krzyki i przekleństwa właściwie się nie zdarzają, a i gąsienicę od T34 chyba na złom oddali :)

Dobry pic połową sukcesu

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 988 (1076)

#58290

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja mama pracuje na okienku w Poczcie Polskiej - każdy pieniądz się przyda, a i na jakąś emeryturę wypadałoby zarobić. Toteż pracowała dzielnie mimo tego, że cierpi na silną alergię. Dziś jest już o wiele lepiej, bo jeszcze 6 lat temu lista tego, co jej szkodzi była dłuższa, niż tego, co było dla niej neutralne. Mimo tego daleko jej do miana osoby zdrowej. Kilka lat temu z powodu rzeczonej alergii rzuciło jej się na układ oddechowy i głos. Ciężko jej się oddychało, a mowa sprawiała jej wielką trudność i ból. Jeśli już coś wydukała, to miała tak zachrypnięty głos, jakby przepracowała 40 lat w fabryce azbestu. Postanowiła pójść na zwolnienie. W końcu została wezwana przed oblicze komisji ZUSowskiej. Po przejrzeniu wszystkich papierów i krótkiej naradzie, komisja wydała opinię negującą zasadność zwolnienia. W jaki sposób to uzasadniła?

Pani nie jest potrzebny głos do pracy.

Nie, wcale :)

ZUS

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 618 (724)