Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

krzyjac

Zamieszcza historie od: 12 listopada 2015 - 13:06
Ostatnio: 31 stycznia 2017 - 10:25
  • Historii na głównej: 10 z 10
  • Punktów za historie: 3747
  • Komentarzy: 49
  • Punktów za komentarze: 373
 

#75699

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczorajsza przygoda w jednej z popularnych Biedronek. Zrobiłem zakupy, podchodzę do kasy. Jest jedna otwarta, bo późna pora już była i mało kto robił zakupy. Siedzi sobie pani na kasie, w kolejce cztery osoby, ja piąty, wszyscy zakupy raczej małe. Za mną Piekielny Klient. Wielki kosz wyładowany wszystkim i niczym. Mamrota pod nosem:

- Kolejka ku***, robić się nie chce leniom, a ja muszę stać i czekać, zakupy ku*** muszę zrobić.

I tak se mamrocze, alkoholu nie czułem, więc trzeźwy, tylko że burak. Kolejka się przesuwa sprawnie, dochodzą następne dwie osoby za piekielnym, teraz jestem już trzeci w kolei, minęło dosłownie z 30 sekund od ustania gościa w kolejce, a ten Piekielny jak nie wydrze japy:

- KU***, czy ktoś tutaj pracuje?! Od godziny KU*** próbuję zrobić zakupy! Wy je*ane lenie, ja was wszystkich KU*** dojadę! Ty KU*** na kasie bujaj dupę i mnie skasuj!

Ludzie w szoku, kasjerka przestała kasować, bo ją zamurowało.

Podchodzi kierownik sklepu, spokojnie podchodzi do gościa, szepcze mu do ucha, wyciąga z kolejki idzie do drugiej kasy, kasuje przemiłego Pana. Wszyscy szczęśliwi, bo bydła nie wolno mieszać z ludźmi, więc nikt słowa nie powiedział... Przychodzi moja kolej, zostałem skasowany, chcę płacić i naglę słyszę Piekielnego:

- KU***, portfela nie mam!

Facepalmy u wszystkich obecnych było słychać w promieniu wielu mil... Wyszedłem z Biedronki i widzę typowego pakiera przed sklepem. Wyszedł za mną również i Piekielny, biegiem do samochodu po portfel. Ja pakuję zakupy do mojego auta, a pakierek podchodzi do piekielnego i mówi mu mniej więcej tak.

- Ta ku*** z kasy to moja żona - i sprzedaje potężnego lepa na twarz piekielnego, zabiera mu kluczyki do auta i... wrzuca w kratkę ściekową - Przyjdź jeszcze raz do tego sklepu, a wrzucę tam ciebie.

Nie wiem czy wynikły z tego jakieś konsekwencję, bo pojechałem do domu, więc dalsza część historii jest mi nieznana, ale mam nadzieję, że pakierek nie poniósł żadnych konsekwencji.

biedronka

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 345 (401)

#75591

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno mnie nie było, ale ostatnio będąc na zakupach w jednej z toruńskich galerii handlowych, zaobserwowałem kilka ciekawych przypadków opieki nad dziećmi.

1) Duży jesteś, sam dasz radę.

Te słowa skierowane do dziecka około 1,5 rocznego, chodzącego. Tatuś tak zachęcił swojego synka do zjechania ruchomymi schodami. Dzieciak jak to dzieciak - poleciał do schodów. A dosłownie, poleciał ze schodów: głową naprzód. Nie wiem jakiego anioła stróża Młody miał nad sobą, ale nic mu się nie stało. Brawo dla taty, który ambitnie zbiegał po schodach próbując złapać syna - udało się dopiero na końcu schodów.

2) Bo Pan powinien zwracać uwagę na MOJE dziecko!

To z kolei usłyszałem od Karyny, mamy Jessici, która wbiegła w moje krzesło, na którym siedziałem i konsumowałem śmieciowe jedzenie z McDonald`s. Dziecko biegło, nie patrzyło przed siebie i uderzyło głową w oparcie mojego krzesła. Cóż, ja rozumiem nie nadążyć za dzieckiem, mam ten sam problem z moim synem. Ale nie wymagam od innych ludzi teleportacji z drogi dziecka, którego nawet nie widzieli, bo nie mają oczu z tyłu głowy.

3) Baw się sam zabawkami, niech plebs się przygląda i czeka na swoją kolej, he he he...

Zachęta Sebka, który sprawował pieczę nad swoim Brajankiem i bawił się w tymczasowym placu zabaw. Syn chciał się podzielić zabawkami, ale Sebek pomyślał, że to poniżej poziomu jego syna, wyrwał mu z ręki autka i kazał bawić się samemu. Do momentu aż nie przyszedł pewien (lekko wstawiony) ojciec jednego "plebsu" i nie sprzedał lepy na twarz Sebkowi. Reakcja podpitego ojca? Jak najbardziej przesadzona i jak najbardziej skuteczna. Reakcja Sebka? Dzieciak na ręce i w nogi, do ochrony. Reakcja ludzi? Zerowa. Reakcja ochrony? Równie dynamiczna jak ludzi.

To był ciężki dzień na zakupach.

galerie dzieci rodzice

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (220)

#72657

przez (PW) ·
| Do ulubionych
I jeszcze jedna historia o psach.

Znajomi mieli psa, niestety po urodzeniu dziecka pies stał się agresywny wobec nich jak i dziecka wiec podjęli decyzję o oddaniu do schroniska. Wcześniej chcieli oddać od znajomych, jednak mało kto chce wziąć dużego, dorosłego (8 lat) psa. Niestety to nie takie proste.

Żeby oddać psa do schroniska pies musi mieć komplet badań, szczepień, książeczek, wizyt lekarskich, pieczątek, wpłacone jakieś kwoty pieniędzy na rzecz schroniska - ogólnie cudów na kiju - a na końcu i tak się słyszy, że psa nie przyjmą, bo nie ma miejsc, a tak w ogóle to jak się chciało psa to trzeba o niego dbać, a nie od razu do schroniska "gnoje nieczułe na krzywdę zwierząt". Ale za to jak by był przybłęda i wyrzucony z domu to miejsce w schronisku magicznie się znajdzie i nic nie jest do tego potrzebne. Czyli bardziej opłaca się psa podrzucić i twierdzić, że się znalazło niż uczciwie przyznać, że pies próbował zagryźć dziecko i trzeba niestety się go pozbyć.

Pies trafił na moją działkę, neutralne rozwiązanie, jest wybiegany, codziennie dostaje jeść, ma jakąś tam budę. Tyle, że nie ma ciągłego kontaktu z ludźmi. Nie za bardzo odpowiada mi takie rozwiązanie, bo nie jestem fanem psów, ale lepsze to niż zostawić psa w lesie tak jak po nieudanej akcji w schronisku, chcieli zdesperowani już właściciele.

Szkoda tylko, że wszędzie trąbi się o tym, że zawsze można oddać psa do schroniska, a rzuca się ludziom kłody pod nogi...

schronisko pies

Skomentuj (92) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (226)

#72656

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam na blokowisku z wielkiej płyty, jednak w bliskim sąsiedztwie osiedla domków jednorodzinnych. Na tym osiedlu mieszka miły starszy pan, który jednak ma hmm... hobby: hoduje wyżły - duże psy myśliwskie. Niestety ze 3-4 tygodnie temu jeden taki pies uciekł mu z posesji. Miły starszy pan kompletnie nie przejął się tym, że pies biega po osiedlu, podbiega do innych psów, straszy dzieci, a na każdy gwałtowniejszy ruch (normalny, gdy 50 kg bydlę leci na ciebie pełnym pędem) reaguje warczeniem i szczerzeniem kłów. Wracając z pracy, natknąłem się właśnie na właściciela, zwróciłem uwagę i jedyne co usłyszałem to:

- Eee, daj pan spokój, pies pobiega i wróci, groźny nie jest...

No jednak groźny jest, skoro skacze na inne psy i straszy dzieci na placu zabaw, więc telefon do ręki i na straż miejską.

SM: Witam, w czym mogę pomóc?
Ja: Po osiedlu piekielnym biega luzem pies, wyżeł.
SM: Sam biega, bez opieki?
Ja: No tak, właściciel nie wykazuje zainteresowania psem, więc dzwonię do was, żebyście coś z tym zrobili.
SM: Czy pies jest agresywny?
Ja: No tak, podbiega do innych psów, skacze na dzieci, warczy itp...
SM: No to proszę go złapać, jak pan go złapie, to my przyjedziemy.
Ja: Słucham? Mam złapać myśliwskiego psa, który biega luzem i warczy na ludzi?
SM: No my nie będziemy go gonić, jak pan go złapie, to my przyjedziemy...

Ręce mi opadły. Ja mam gonić psa, który przy kiepskich wiatrach zagryzłby mnie i zapomniał, bo oni nie są od tego. Parodia. Myślałem, że po zabraniu fotoradarów SM weźmie się za pracę.

Po telefonie na 112 i przejeździe policji pies wrócił do właściciela, właściciel przytulił mandat, ja zostałem konfidentem, a SM nie widać na mieście od jakichś 3-4 tygodni...

straż miejska sąsiedzi

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 257 (279)

#71995

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwie irytujące historie rodzinne w ciągu jednego dnia:

Historia 1.

Zmarła mi babcia. Nie jest to dla mnie jakiś powód do rozpaczy, ponieważ z babcią nie łączą mnie żadne ciepłe uczucia, nie widziałem jej od +/- 15 lat, nie utrzymywałem ani z nią, ani z dziadkiem żadnych kontaktów. Dlaczego? Ano dlatego, że dla nich zawsze byliśmy z bratem bękartami i kimś gorszym od psa. I to tylko dlatego, że moja matka ośmieliła się wyrwać z ich patologii, poślubić kogoś normalnego i żyć normalnie, a nie za socjal w oparach taniego alkoholu i ruskich fajek. Mama zawsze próbowała z nimi utrzymywać jakiś kontakt, my z bratem jak tylko uzyskaliśmy samoświadomość olaliśmy dziadków solidarnie. Najgorsze było to, że jak mama zachorowała poważnie i miała kilka operacji w szpitalu oddalonym od ich domu jakieś 200 m, nie odwiedzili jej ani razu. Jednak gdy wyszła ze szpitala, to przyszli tego samego dni pożyczyć stówkę albo dwie. Po odmowie zwyzywali matkę od k*rew, a ojca od sk*rwysynów. Ale nie to jest najgorsze:

Najgorsze jest to, że moja matka się obraziła i teraz się do mnie nie odzywa, bo powiedziałem, że nie jest mi wcale przykro, że umarła, bo dla mnie to obca osoba i nie mam zamiaru pojawić się na pogrzebie kogoś, kto własne dzieci traktował jak gówno. Bo przecież "Babcia zawsze was kochała"... Tjaaa...

Historia 2:

Kupiłem sobie Xboxa 360. Jak wiecie (albo i nie) jedna z najtańszych obecnie konsol. Kupiłem na nudne wieczory, żeby sobie popykać dwie godziny wieczorem. Kupiłem, bo uzbierałem sobie parę stówek na różnych fuchach. Wieść doszła o tym niezwykłym zakupie do mojego szwagra. Geniusza intelektu, który ma więcej długów niż ja w życiu kilometrów autem przejechałem. Siedzi teraz u rodziny na Śląsku, ma komornika za niepłacone od 10 lat alimenty, nie płaci czynszu, rachunków - niczego. Niedawno dzwonił do mnie, żebym mu doładował konto za 10 zł, a to dzwonił do swojej matki, że on nie ma na chleb, a to do swojej siostry, a mojej żony, że nawet się nim nie interesują, a on tu zdycha. Szczytem był wczorajszy telefon do mnie:

1) Ja mam mu DAĆ pieniądze, bo mnie stać!
2) Jak mnie nie stać, skoro kupuję konsole za kupę pieniędzy!
3) On mnie będzie rozliczał z kasy, bo jestem z jego siostrą, więc jesteśmy rodziną!
4) Mam mu nie pyskować, bo jestem młodszy i on czeka na przelew do dziś do 12.
5) Nic go nie obchodzi, że mam rodzinę na głowie i ich muszę utrzymać, a nie jakiegoś bezmózgiego troglodytę.
6) On jak do nas przyjedzie, to się z nami wszystkimi policzy, a jak on przyjedzie, to mam zasrany obowiązek po niego przyjechać samochodem, bo on z PKS-u do nas nie będzie szedł.

Kochana rodzina... Z dwóch stron.

rodzina

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 366 (390)

#71052

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio w mojej firmie nie za dobrze się dzieje w związku z tym zaczynam szukać nowej pracy. Wysłałem CV do kilku firm i czekam.

Hit nr 1.

Rekruter - Witam, dzwonię z firmy Piekło, czy mam przyjemność z krzyjacem?
Ja - Tak, w czym mogę pomóc?
R - Aplikował pan na stanowiska spawacza w naszej firmie?
J - Nie, aplikowałem na stanowisko planisty w waszej firmie.
R- Na pewno?
J - Na pewno. Nie mam żadnych uprawnień spawalniczych, zero doświadczenia, natomiast mam doświadczenie w planowaniu produkcji i na takie stanowisko zgodnie z wymogami waszej firmy aplikowałem.
R - A to szkoda, bo ja myślałem, że może pan spawać umie to byśmy mogli podjąć współpracę.
J - No dobrze, ale w takim razie co ze stanowiskiem planisty na które poszukiwaliście chętnych?
R - Nie prowadzimy rekrutacji na to stanowisko, żegnam!

Hit nr 2.

Rekruter - Witam, dzwonie z firmy piekielnej, czy mam przyjemność z panem krzyjac?
Ja - Tak, przy telefonie.
R - Widzę, że aplikował pan na stanowisko planisty produkcji ale tu już kogoś zatrudniliśmy. W związku z tym czy mogę zaproponować pracę w innym charakterze?
J - Oczywiście.
R- No to ja pana zapraszam na rozmowe o pracę na stanowisko pakowacza.
J - Że co? Przecież ja nigdy nie pracowałem na produkcji, przy pakowani czy cokolwiek... Wyraźnie jest to zaznaczone w moim CV.
R- No wie pan, my nie mamy czasu wszystkich aplikacji czytać. Atrakcyjne warunki finansowe!
J - Jakie? Najniższa plus premia?
R - Nie, no najniższa bez premii, premia dopiero po 3 miesiącach.
J - Żegnam, strata mojego i waszego czasu.

Aż odechciało się szukać pracy i pozostaje czekać na wyrok...

szukanie pracy rozmowy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (282)

#70621

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czasami człowiek ma dość wszystkiego, mega nerwa, a tu jeszcze idiotów spotyka i nie może ich zabić.

Taki dzień gdzie żądza mordu bliźnich mogła wybuchnąć niespodziewanie i za najmniejszą zachętą wydarzyła się owa historia.

Wychodząc z psem na osiedlu, zawsze biorę ze sobą kilka foliowych woreczków śniadaniowych, na to co pies czasami zostawi po sobie. Tak też stało się i tym razem, ale za to na oczach "szanownych sąsiadek" nudzących się na ławce. Pies nawet nie zdążył się dobrze wypróżnić a już lecą komentarze w stylu:

"gdzie mi srasz tym psem" albo "posprzątaj to!" tudzież "gówniarz bez kultury posprzątać nie umi".

Obrotomierz na czerwone pole i ultra rage ale człowiek opanowany, dorosły to i uspokoić się umie. Ręka do kieszeni, z kieszeni woreczek, do woreczka kupka i taki pakunek do śmietnika. Naiwnie myślałem, że to załatwi sprawę, niestety tyrada na temat braku wychowania zarówno mojego jak i psa trwała w najlepsze.

Już myślałem, że skończy się to wyrokiem skazującym dla mnie za zbrodnie ze szczególnym okrucieństwem, jednak życie "szanownych sąsiadek" uratował typowy sąsiad z osiedla. Wiecie, wiecznie w brudnym podkoszulku, palący więcej kiepów niż wyprodukowano legalnie i wiecznie stale wymieniające puste butelki ze złotym trunkiem na pełne. Otóż ten kawaler siedział sobie na balkonie, kurzył peta i słuchał tych pięknych słów kulturalnych pań po osiemdziesiątce, aż w końcu nie wytrzymał i huknął z góry na nie:

- To co kur*y, młody jeszcze może ma trawnik przekopać, nową trawę zasiać bo jak widzę, posprzątanie to za mało dla takich starych pi*d jak wy!

Panie przerażone, w te pędy ucieczka z okrzykiem "Co za cham, burak, prostak" itp, itd a sąsiad do mnie:

- Ziomek, ja to ogólnie kulturalny jestem ale wkur*ia mnie jak siedzą takie stare torby i się czepiają o nic. Wyje*iesz takiej to pójdziesz jak za człowieka...

Humor do końca dnia poprawiony na maxa!

blok osiedle mohery

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 523 (555)

#69794

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skąd się biorą tacy ludzie...

Dziś dokładnie o 23.47 (syn lat 1 przeziębiony więc nici ze spania) domofon! Lecimy z żoną zobaczyć kto to a nóż się coś stało czy inny kataklizm. A tu w słuchawce męski głos, spokojny, trzeźwy:

MG - Pan otworzy do Piekielnych, bo dzwonię i nie otwierają.

JA - Panie, jest północ, dzwoń do Piekielnych a nie do nas!

MG - Panie, proszę, dzwonię ale nie otwierają.

JA - Nie ma szans, spadaj, jest noc, na klatkę nie wpuszczę.

Rzuciłem słuchawką i tyle. Nie minęło 30 sekund i znowu domofon.

MG - Pan otworzy do Piekielnych, ja dzwonię a oni nie otwierają.

JA - Po nocy nie będę nikogo do bloku wpuszczał, proszę odejść i dać ludziom spać!

MG - Spie*dalaj ty ku*wo, ja ci dam pospać złamasie itd

Rzuciłem słuchawką znowu. 5 minut później domofon. Dzwoni. Dzwoni długo. Dzwoni w zasadzie cały czas. Młody w ryk bo się boi, żona ultra rage, ja ubieram się i lecę na dół wytłumaczyć ręcznie żeby gość poszedł się bujać. Niestety, nikogo nie ma, za to jest przyklejony gumą do żucia przycisk od domofonu do mojego mieszkania. Starannie, powciskana guma w szczeliny wokoło przycisku domofonu...

Polecam wszystkim wydłubywanie tego cholerstwa z domofonu o 00:30 przy -6stC na dworze...

prawdziwy polak

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 497 (575)

#69593

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na naszym osiedlu od zawsze był problem z miejscami parkingowymi. Na szczęście nastały czasy rządów nowego prezesa spółdzielni i udało się wygospodarować pieniądze i miejsce na nowe parkingi. W części osiedla na której ja mieszkam, powstało 36 nowiutkich miejsc parkingowych, które rozwiązały problem z parkowaniem - samochody na chodnikach, trawnikach, placach zabaw itp. Byłem jednym z najzacieklej walczących o te miejsca parkingowe, dlatego wpienia mnie niesamowicie, że pomimo sporej ilości miejsca do postawienia auta, nadal znajdują się geniusze który uważają, że chodnik to też parking. Miałem ostatnio sytuację - wychodząc z psem na ranny spacer, "Miły Starszy Pan" zaparkował swój wypasiony rydwan na całym chodniku:

(J) JA
(MSP) Kierowca

J - Przepraszam Pana, ale tu nie wolno parkować, są miejsca puste i wyznaczone.
MSP - Ale ja tylko na chwilę!
J - Rozumiem, ale gdybym ja na chwilę ustał na jezdni nie byłby pan zadowolony.
MSP - No pewnie nie.
J - No to z łaski swojej proszę przestawić samochód, bo blokuje pan cały chodnik.

I tu mój ulubiony fragment:

MSP - Ty k*rwa gówniarzu nie będziesz mi mówił gdzie mogę, a gdzie mogę parkować. Ja mogę parkować wszędzie!

Gówniarzem nie jestem, bliżej 30 niż 20 lat, więc szczerze mówiąc zatkało mnie totalnie. Byłem zszokowany jak w 0,1515231 sekundy Miły Starszy Pan może się zmienić z normalnego człowieka na pacjenta szpitala dla obłąkanych. Facet wysiadł z samochodu, zaczął mi grozić, że mnie dopadną (kto?), że skarbówkę naśle (!) bo na pewno za psa nie płacę podatku, że on tu zna ludzi i mi żyć nie dadzą itd.

I wszystko dlatego, ze starszemu Panu nie chcę się skorzystać z pięknego, równego, oznaczonego i oświetlonego parkingu, oddalonego o całe 2 m od jego pojazdu. Nie chce się, a może nie umie parkować i wyjeżdżać z parkingu prostopadłego?

Parking osiedlowy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 357 (393)

#69652

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z wczoraj.

Wracając z banku do samochodu zaparkowanego w centrum mojego miasta słyszę huk i wycie dziecka. Jak jeden mąż wszyscy obecni na ulicy rzucili się zobaczyć co się stało a tam taki obrazek: asfalt, na asfalcie dziecko lat ok 2 twarzą do ziemi, na dziecku wózek spacerowy do góry kołami, a do wózka przyczepiony średniej wielkości pies, który musiał coś zobaczyć, szarpnął się i wywinął wózkiem z dzieckiem kozła - dla osoby która posiada nawet połowę mózgu jest to sprawa oczywista i jak najbardziej do wyobrażenia.

Ludzi rzucili się na ratunek, ktoś podniósł wózek, ktoś wziął malca na ręce i uspokaja. I wszyscy zadają sobie jedno podstawowe pytanie: Gdzie są rodzice?

Otóż rodzic - sztuk jeden, płci żeńskiej - robił zakupy w pobliskim sklepie. Dopiero gdy zrobił się przysłowiowy dym, wyszła zobaczyć co się dzieje i wte pędy do dziecka. Ludzie jak to ludzie, grzecznie zwrócili jej uwagę, że matką roku to ona nie zostanie, na co mamusia rzekła głośno i stanowczo:

- To moje dziecko i mogę robić z nim co mi się podoba - i zwracają się do malca - A ty się k*rwa nie drzyj!


Psychotesty przed zapłodnieniem to w sumie nie jest taki zły pomysł...

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 613 (659)

1