Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

lemongirl

Zamieszcza historie od: 30 kwietnia 2012 - 16:40
Ostatnio: 20 sierpnia 2021 - 7:13
  • Historii na głównej: 44 z 58
  • Punktów za historie: 10078
  • Komentarzy: 218
  • Punktów za komentarze: 1510
 
zarchiwizowany

#30545

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W niedzielę rano jechałam na wykłady. 7:45, autobus z Placu Bankowego, pierwszy przystanek, więc pusto. Jako, że było bardzo ciepło, miałam na sobie sukienkę na ramiączkach. Siadam sobie przy oknie, koło mnie miejsce wolne, i gapię się na obrazy za szybą.
Po chwili wszedł jakiś facet, 35-40 lat, i pomimo tego, że prawie cały autobus był pusty, on usiadł akurat koło mnie. A w zasadzie to niemal mi na kolanach. No ale dobrze, przysunęłam się maksymalnie do szyby i gapię się dalej. Coś głupio zagadał, ale nie wykazałam chęci do podtrzymania rozmowy.
Przy Starówce złapał mnie za pierś mówiąc „fajne masz cycki” i wysiadł.
Nawet nie zdążyłam go trzepnąć w twarz…

Skąd się tacy biorą…?

W drodze na uczelnię

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 113 (191)
zarchiwizowany

#30541

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To była chyba moja pierwsza „dorosła” wizyta u ginekologa; chciałam się dowiedzieć czegoś na temat antykoncepcji. Rzecz miała miejsce jakieś 12 lat temu, ale jakoś nie sądzę, żeby wiele rzeczy się do tej pory zmieniło.
Przychodnia państwowa, gabinet, wchodzę. Już na sam widok lekarza coś mnie tknęło: siwy dziadek, fryzura na „zaczeskę” (czy jak to się tam fachowo nazywa), trzymająca się na własny tłuszcz. Górne guziki fartucha rozpięte, widać bujne owłosienie na klatce. No ale cóż, przecież pan doktor.

Zapytuję niewinnie o globulki, a pan doktor: a co to jest? Po moim wyjaśnieniu (to pacjenci mają uświadamiać ginekologów o środkach antykoncepcyjnych?) każe mi się rozbierać i siadać na fotel. Mówię, że nie ma potrzeby, że tylko chciałam się dowiedzieć, ale pan doktor twardo upiera się przy swoim. Po trzecim jego poleceniu, żebym się rozebrała, wyszłam z gabinetu.

Od tamtej pory chodzę tylko do kobiet.

Przychodnia państwowa

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (37)
zarchiwizowany

#30540

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakieś dwa lata temu zajmowałam się organizowaniem ślubu. Własnego. W kościele zawsze daje się „co łaska”, ale oczywiście ceny minimalne z góry ustalone.
No to pytamy proboszcza ile zwyczajowo za przystrojenie kościoła kwiatami.
Proboszcz odpowiada: 200zł, ale jak danego dnia jeszcze inna para bierze ślub, to można się podzielić kosztami.
No to pytamy czy inna para bierze. Się okazało, że bierze, i to przed nami.
No to pytamy po ile w takim razie?
Proboszcz odpowiada: 200zł.

Pozdrawiam.

Kościół na Bielanach Warszawskich

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (32)
zarchiwizowany

#30381

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam, to jest moja pierwsza historia na tym portalu, więc proszę o wyrozumiałość…

Rzecz działa się lat temu już kilka. Chodziłam do przedostaniej klasy liceum. Był tam sobie pan „profesor” od fizyki, w wieku przedemerytalnym. Zawsze na lekcjach był ubrany w swój nieśmiertelny granatowy kitel z odwieczną plamą atramentu pod kieszenią na piersi. W kącikach ust zbierała mu się biaława substancja, zapewne zaschnięta ślina, ale na 100% pewna nie jestem. I raczej „nie pachniał”.

Historii o nim sporo, łącznie z tym, że na każdej lekcji robił kartkówki, na które trzeba było przygotować wcześniej kartki oznaczone przekreślonym papierosem, przekreślonym kieliszkiem oraz hasłem: „Nigdy Naiwna”. Pomimo istniejącej skali ocen od 1 do 6 można było u niego dostać 7 za „graficzną oprawę” kartkówek.

Ale do rzeczy: pomimo mojego wcześniejszego uwielbienia dla fizyki, na lekcjach tego pana „profesora” nie wiedziałam o czym się do mnie mówi. No i tak się złożyło, że wypadająca mi ocena końcowa, która miała być wpisana na moje świadectwo maturalne to była mało satysfakcjonująca mnie „dwója”. Któregoś dnia, pod koniec roku szkolnego, po lekcji, podeszłam do pana „profesora” i taki oto dialog krótki się między nami wywiązał:

Ja: Panie Profesorze, chciałam zapytać co mogę zrobić, żeby mieć chociaż trójkę na świadectwie maturalnym?
Profesor: (popatrzył mi głęboko w oczy) Ja to bym chciał się z tobą przespać, ale ponieważ jestem już stary to wyznaczę na swojego zastępcę Mateusza (kolega z klasy).
Ja: (kilka sekund mi zajęło zebranie myśli) … Eee, to ja dziękuję, może być 2.

I wyszłam.

Niestety nikomu tego nie zgłosiłam. Wiem, że nie byłam pierwszą, która znalazła się w takiej sytuacji, ale jakoś dziwnym trafem osoby, które skarżyły się na pana „profesora” znikały ze szkoły, a pan „profesor” uczył dalej…

Warszawskie LO

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (54)