Profil użytkownika
lightman19
Zamieszcza historie od: | 27 stycznia 2012 - 8:31 |
Ostatnio: | 14 listopada 2015 - 6:52 |
O sobie: |
prosty chłopiec |
- Historii na głównej: 7 z 8
- Punktów za historie: 7286
- Komentarzy: 45
- Punktów za komentarze: 502
zarchiwizowany
Skomentuj
(28)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Uwielbiam się bać. Kocham zjawiska paranormalne, niewyjaśnione, często ogladam horrory. Jednocześnie jestem cholernym pasjonatem ponadczasowego - moim zdaniem - "Z archiwum X". Z tych właśnie powodów, odkąd tylko pamiętam, uwielbiałem wysłuchiwać wieczornych opowieści członków rodziny czy znajomych rodziców/dziadków/etc. I taką niegdyś historię usłyszałem z ust mojej babci.
Pochodzę z terenów bogato obrodzonych przez naturę. Łąki, bagna, dzika przyroda, lasy. A jak lasy, to i grzyby, na które wybrała się babcia. Tutaj muszę nadmienić, że niedaleko mojej miejscowości znajduje się malowniczo położony Szpital Psychiatryczny, połączony z Ośrodkiem Psychiatrii Sądowej - w skrócie - ludzie umysłowo chorzy, mordercy, pedofile, gwałciciele, do wyboru do koloru. Dodatkowego mroku szpitalowi nadają fakty, iż jest on prawie stuletni, mieszczący się w kompleksie leśnym, z dala od innych wiosek.
Historia sprzed lat.
Dość deszczowe popołudnie, babcia w las się zapuściła. A grzyby, jak wiemy, lubią rosnąć w miejscach ciężko dostępnych. I takim właśnie miejscem było gwałtowne obniżenie terenu, otoczone niewysokimi skarpami. Zniża się więc babinka po prawdziwki, podgrzybki itp. Podnosząc głowę znad koszyka, a jednocześnie przybierając pozycję wyprostowaną, ukazuje jej się widok, którego, szczerze mówiąc, sam nie chciałbym doświadczyć. Na skarpie, tuż nad babcią, stoi młodzieniec o miłej twarzy i lekkim uśmiechu. Jedną rękę trzyma w nosie, drugą w spodniach. Spodnie białe, jak i reszta ubioru, do złudzenia przypominającego szpitalny fartuch. Na dodatek, Pan był boso - dziwne co najmniej jak na tę porę roku i panującą pogodę. Babinka, jak to babinka przeżywająca nawet pierwszy siniak u Lightmanka, czym prędzej rzuciła koszyk i zaczęła zwiewać w tempie, niczym Usain Bolt na Igrzyskach w Pekinie. Raz obejrzała się jedynie za siebie, Pana już na danym miejscu nie było, co babci dodało jeszcze większą dawkę energii w nogach. Dotarła do domu, nie odzywała się parę godzin, po czym szybko poszła spać.
Wieczorem pukanie do drzwi. Otwiera [D]ziadek, któremu ukazuje się znajomy Pan [M]ilicjant.
[M]: Dobry wieczór, obywatelu! Nie widział może obywatel kogoś podejrzanie się zachowującego, ubranego w biały fartuch? Ze szpitala pacjent uciekł.
[D]: Nie, nikogo takiego nie widziałem. Jak będę coś wiedział, to najwyżej zgłoszę.
[M]: Dobrze. Proszę póki co uważać i po zmroku lepiej nigdzie samemu nie chadzać. Zbieg jest niebezpieczny, był zamknięty w ośrodku za zabójstwo rodziców. Matkę udusił w domu, ojca dorwał gdzieś na polu i podziabał siekierą!
Od tej pory dziadkowie zawsze zamykają dom na klucz, co niegdyś w ogóle było niepotrzebne.
"Miłego" młodzieńca złapano na następny dzień - w lesie, jakieś 2km od naszego rodzinnego domu. Miał przy sobie, w kieszeni dwa małe, zdechłe koty. Podobno "nie chciały spokojnie się bawić, to pociągnął je za łebki".
Babcia do dziś usilnie tłumaczy swą siwiznę właśnie tamtym zdarzeniem.
Pochodzę z terenów bogato obrodzonych przez naturę. Łąki, bagna, dzika przyroda, lasy. A jak lasy, to i grzyby, na które wybrała się babcia. Tutaj muszę nadmienić, że niedaleko mojej miejscowości znajduje się malowniczo położony Szpital Psychiatryczny, połączony z Ośrodkiem Psychiatrii Sądowej - w skrócie - ludzie umysłowo chorzy, mordercy, pedofile, gwałciciele, do wyboru do koloru. Dodatkowego mroku szpitalowi nadają fakty, iż jest on prawie stuletni, mieszczący się w kompleksie leśnym, z dala od innych wiosek.
Historia sprzed lat.
Dość deszczowe popołudnie, babcia w las się zapuściła. A grzyby, jak wiemy, lubią rosnąć w miejscach ciężko dostępnych. I takim właśnie miejscem było gwałtowne obniżenie terenu, otoczone niewysokimi skarpami. Zniża się więc babinka po prawdziwki, podgrzybki itp. Podnosząc głowę znad koszyka, a jednocześnie przybierając pozycję wyprostowaną, ukazuje jej się widok, którego, szczerze mówiąc, sam nie chciałbym doświadczyć. Na skarpie, tuż nad babcią, stoi młodzieniec o miłej twarzy i lekkim uśmiechu. Jedną rękę trzyma w nosie, drugą w spodniach. Spodnie białe, jak i reszta ubioru, do złudzenia przypominającego szpitalny fartuch. Na dodatek, Pan był boso - dziwne co najmniej jak na tę porę roku i panującą pogodę. Babinka, jak to babinka przeżywająca nawet pierwszy siniak u Lightmanka, czym prędzej rzuciła koszyk i zaczęła zwiewać w tempie, niczym Usain Bolt na Igrzyskach w Pekinie. Raz obejrzała się jedynie za siebie, Pana już na danym miejscu nie było, co babci dodało jeszcze większą dawkę energii w nogach. Dotarła do domu, nie odzywała się parę godzin, po czym szybko poszła spać.
Wieczorem pukanie do drzwi. Otwiera [D]ziadek, któremu ukazuje się znajomy Pan [M]ilicjant.
[M]: Dobry wieczór, obywatelu! Nie widział może obywatel kogoś podejrzanie się zachowującego, ubranego w biały fartuch? Ze szpitala pacjent uciekł.
[D]: Nie, nikogo takiego nie widziałem. Jak będę coś wiedział, to najwyżej zgłoszę.
[M]: Dobrze. Proszę póki co uważać i po zmroku lepiej nigdzie samemu nie chadzać. Zbieg jest niebezpieczny, był zamknięty w ośrodku za zabójstwo rodziców. Matkę udusił w domu, ojca dorwał gdzieś na polu i podziabał siekierą!
Od tej pory dziadkowie zawsze zamykają dom na klucz, co niegdyś w ogóle było niepotrzebne.
"Miłego" młodzieńca złapano na następny dzień - w lesie, jakieś 2km od naszego rodzinnego domu. Miał przy sobie, w kieszeni dwa małe, zdechłe koty. Podobno "nie chciały spokojnie się bawić, to pociągnął je za łebki".
Babcia do dziś usilnie tłumaczy swą siwiznę właśnie tamtym zdarzeniem.
piękne Mazowsze
Ocena:
242
(294)
1
« poprzednia 1 następna »