Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

lordsd999

Zamieszcza historie od: 16 października 2013 - 11:21
Ostatnio: 22 sierpnia 2019 - 8:54
  • Historii na głównej: 3 z 7
  • Punktów za historie: 1240
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 39
 
zarchiwizowany

#58585

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zaatakowała mnie choroba. W sumie tylko zwykłe przeziębienie ale każdy piekielny raczej wie jak wygląda dorosły "chorujący" facet. Można by powiedzieć, że jestem obrazem nędzy i rozpaczy. Ponadto każdy wie, że podczas choroby jakiekolwiek mycie się nie jest wskazane- można sobie nieźle tym nabruździć w stanie zdrowia a i golić mi się nie chciało.

I w tej właśnie chorobie postanowiłem wykurować się czymś co zawsze mnie stawia na nogi: grzańcem z cytryna, pomarańczą, miodem i miętą. Jest to rzecz niesamowita w swej prostocie i efektywności działania- polecam każdemu.

Podczas rewizji lodówki brakło mi właśnie tego grzańca, więc nałożyłem płaszcz na swoje "chorobowe" ubrania i w długą do najbliższej żabki. Muszę przyznać, że nie wyglądałem ani nie pachniałem jak stateczny obywatel a raczej jak ktoś kto właśnie wyszedł z cugu. Pani w żabce [PŻ] miała takie same a w sukurs jej przyszła porządna obywatelka [PO].

[PŻ] Ja takiemu menelowi alkoholu nie sprzedam.

[PO] Tak! Tak! Najpierw żebrzą tacy o pieniądze na jedzenie a później tanie wina w sklepie kupują.

Mojego grzańca tanim winem nazywasz wredna babo? Uniosłem się co nie było najmądrzejszą rzeczą- zachrypniętym głosem (w którym w dodatku dało się wyczuć jedzony w duzych ilościach czosnek) powiedziałem:

[Ja] Do ciężkiej cholery da mi Pani tego grzańca! Kartą płacę!

[PŻ] Jeszcze kartę komuś ukradł! Policję wzywam!

[PO] Złodziej, menel (i w koło Macieju epitety pod moim adresem).

Dla mnie było już tego za dużo więc szybko się stamtąd ulotniłem a grzańca kupiłem w alkoholowym gdzie nikt nie miał problemu z moim wyglądem a i Sprzedająca życzyła mi szybkiego powrotu do zdrowia.

I jeszcze mam plan żeby pójść do tej Żabki kiedy wyzdrowieję i pogadać sobie z kierownikiem na temat zdolności obserwacyjnych jego ekspedientek.

A i przepraszam za chaotyczność historii.

sklepy

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (25)
zarchiwizowany

#56229

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia zasłyszana:
Swego czasu znajomy robił w alarmach. Dorobił się stanowiska kierowniczego i miał jakąś moc sprawczą. Dowiedział się o tym proboszcz miejscowej (wiejskiej) parafii i wpadł na genialny pomysł roztoczenia nadzoru nad kościelnymi dobrami doczesnymi.

Wszystko pięknie ładnie, pojechali, zobaczyli, kolega na szybko ogarnął jaki rozmiar ewentualnego systemu. Czas na dogadanie szczegółów w domu przy kawce/nalewce. Nadeszła chwila poruszenia tematu drażliwego- ceny.
Proboszcz- Synu, a ile należy zapłacić za taki system ochrony?
Kolega- Proszę Księdza, co łaska.

Kumpel dostał przez łeb od żony a Proboszcz mało co się ze śmiechu nie udusił.

parafia kościół

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (31)
zarchiwizowany

#56211

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lat temu parę w dziekanacie jednej ze znanych Krakowskich uczelni. Dwie strony- Ja[J] i Pani z Dziekanatu [P].
[J]- Dzień dobry chciałem załatwić..
[P]- Dobre. Huehue.

Kurtyna.

dziekanat

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (40)
zarchiwizowany

#56042

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako, że ostatnia historię zepsułem koncertowo (i stąd chyba została słabo przyjęta) tą spróbuję napisać w miarę po ogarniętości.

Na wstępie, mam psa i o nim historia będzie. Owczarek niemiecki, wabi się Gundar (ale reaguje praktycznie na wszystko- ciekawska bestia). Psa trzymam na podwórku luzem i jakąś część dziennego zapotrzebowania na bieganie wyrabia lataniem wokół płotu i obszczekiwaniem wszystkiego co się za owym rusza, tak ma lubi pokazać, że tu on pilnuje. Poza tym, jestem zwolennikiem "surowej" tresury psa, pies ma znać swoje miejsce w stadzie, dzięki temu nie ma problemów z gośćmi i naszym młodym. Oczywiście nie mówię, że psa trzeba traktować okrutnie, o nie, psa trzeba kochać ale musi być to miłość z wyraźnym samcem alfa, poza tym, generalnie sierściuch świata poza nami nie widzi a i z posłuszeństwem u niego dobrze. Tyle.

Historia właściwa. Pewnego razu nadrabiałem z psem moje i jego zaległości wysiłku, przejażdżka na rowerze, Gundar w uprzęży i ciągnie te dwa koła i mnie na nich (w sumie nie wiem gdzie tu mój wysiłek ale nie o tym). Jedziemy przez las, bór sosnowy czyli widać z daleka czy ktoś idzie i w pewnym momencie zauważam ruch pomiędzy drzewami. Kagańca na zziajaną mordę nie założę bo się nad psem znęcać nie będę nie pozwalając mu wentylować cielska, łapię go za uprząż (czyli ma jakieś 5-10cm pola manewru- nie wyrwie się) bo widzę że w naszym kierunku pędzą dwa niby to kundle wielkości polowy mego. Luzem. Bez kagańców.
Z właścicielem hen hen daleko za nimi.
Widząc co się święci myślę może nie będzie źle może tylko poszczekają i odpuszczą, może tylko chcą się pobawić.

O niedoczekanie moje.

Psy bez pardonu z biegu rzucają się z kłami oba na raz na Gundara. Próbując je rozdzielić zastanawiam się jak to możliwe, że ten tuman kurzu to trzy psy. Okazuje się, że w takich sytuacjach ręce najlepiej trzymać z daleka od walczących psów czego świadkiem mój naderwany serdeczny palec i krew na ręce. Bogu dziękować, że tego kagańca nie nałożyłem, bo sierściuch jakoś zdołał się po mojej nieudanej interwencji oswobodzić (krwi może nie dużo ale wszędzie- tylko czyja?) i ekipa tylko gniewnie na siebie patrzy, warczy i szczeka. Może to już koniec atrakcji na dziś ?

O niedoczekanie moje.

Dobiega właściciel. Z co trzeciego słowa które nie było urwałem albo synem kobiet lekkich obyczajów wywnioskowałem, że policja już jedzie, że mnie zamkną, że on zna sołtysa i wójta (mieszkam na wsi). Na co ja elokwentnie rzuciłem:
"Panie zabierz Pan te psy"
Zabrał i czekamy spokojnie licząc straty, oczywiście monolog w pełni rozkwitu kogo on to nie zna i co mi nie zrobi ja elokwentnie stoję cicho (o tak, ja asertywny). Oprócz mojego palca któremu w sumie aż tak integralności nie zabrakło jak myślałem na początku, kulejącej i krwawiącej łapy Gundara oraz braku ucha u jednego z psich agresorów (przegraliśmy te starcie :D). Policja zjawiła się po 10 (10!) minutach. W lesie. Do morderstw chyba tak szybko nie dojeżdżają. O! Teraz będzie już z górki, może nawet palca mi opatrzą.

O niedoczekanie moje.

Słowo klucz: różnica zeznań. Już się rozpisywać nie będę ale o to co na rozprawie z powództwa mojego agresora o straty moralne i leczenie psa agresora się dowiedziałem:
- mój pies zaatakował biednego Pana (chociaż w protokole wyraźnie napisane, że odwrotnie a gość nawet jednej smyczy czy kagańca ze sobą nie miał- za co dostał mandat btw)
- potraktowałem go gazem pieprzowym a później go wyrzuciłem w krzaki
- jestem chamem, sadystą i złodziejem (tak bo on miał smycz i kagańce ale mu zabrałem- jego słowa)
Sprawa po 1 rozprawie umorzona, ja miałem dość.

Suma sumarum żadnego odszkodowania nie dostałem, natomiast nie poskąpiono mi mandatu za brak założonego kagańca u psa (jakoś nie pomyślałem żeby go założyć przed przyjazdem MO).
Panu natomiast wlepiono 3 mandaty na czele ze zniewagą funkcjonariusza na służbie (czy coś takiego, grunt, że 500zł, łezka w oku się kręci).

Jakaś sprawiedliwość na tym świecie jest, tylko ludzie bez wyobraźni.

PS. Ludzi to on rzeczywiście znał, na rozprawie był i sołtys i wójt a we wsi do teraz mówią że K. to bandyta i recydywista i ludzi psami szczuje.

las psy policja

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (289)

1