Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

losegzekutores

Zamieszcza historie od: 4 lutego 2016 - 12:52
Ostatnio: 18 grudnia 2019 - 16:42
  • Historii na głównej: 11 z 12
  • Punktów za historie: 2734
  • Komentarzy: 87
  • Punktów za komentarze: 712
 

#84407

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia związana z poszukiwaniem pracy.

Ogłoszenie o konkursie na stanowisko w urzędzie - wszystko pięknie i ładnie określone, wymagania też. Obowiązkowe - obywatelstwo, niekaralność, wykształcenie kierunkowe itp. Dodatkowe: gotowość pracy w weekendy, "lekkie pióro", znajomość programów graficznych i znajomość ustawy o samorządzie gminnym, powiatowym, pracownikach samorządowych, kodeks postępowania administracyjnego, prawo zamówień publicznych, prawo prasowe i rozporządzenie w sprawie instrukcji kancelaryjnej. Dla niezorientowanych - ww. przepisy to w sumie grubo ponad 500 stron pdf.

Część przepisów znam, część doczytałem, część zignorowałem, bo zabrakło czasu.

Pierwszy etap - TEST z wiedzy z ww. przepisów.

Pierwszy ZONK: test tylko z nazwy - na 21 zadań tylko 6 zamkniętych, reszta - wpisz, podaj, wymień i ostatnie: napisz krótką notatkę prasową.

Na marginesie - 21 pytań/zadań ma ocenić czy będę dobrym pracownikiem? Ha, ha, ha. Śmieszne jak dom dziecka.

Drugi ZONK: ponad 500 stron pdf ww. ustaw przyda się do odpowiedzi na 6 (słownie: sześć) z 21 zadań.

Pytania na poziomie: na czele gminy stoi: A) wójt, burmistrz, prezydent miasta; B) Papa Smerf; C) Twoja Stara.

Trzeci ZONK: 15 z 21 pytań dotyczą stricte komórki, w której jest wakat - kto jest przełożonym, jakie 2 inicjatywy w ciągu ostatnich 2 lat prowadziła itp.

Podsumowanie: zamiast tracić czas na czytanie (i zrozumienie) ustaw - powinienem był nauczyć się struktury organizacyjnej urzędu i przeczytać kilka ostatnich komunikatów. Widocznie tylko osoba znająca imię i nazwisko przełożonego całego departamentu i jego inne kompetencje będzie idealnym pracownikiem. Szkoda, że nie wspomnieli o tym w ogłoszeniu.

Każdemu, kto nie widzi w tym piekielności proponuję próbę zapoznania się z treścią ww. przepisów.

P.S. Uznałem, że warto zaznaczyć, że:
1. Moim zdaniem kwestie dotyczące samej komórki, charakteru pracy itd. wyjdą "w praniu" - w toku pracy. Nowy pracownik powinien raczej wiedzieć, co i w jaki sposób ma robić (a to regulują przepisy), a nie na czyje polecenie.
2. Jeżeli pkt. 1 uznamy za absurdalny i chybiony, spowodowany bólem d*py - wystarczyło w treści ogłoszenia napisać, że wymagana jest także SZCZEGÓŁOWA wiedza nt. struktury organizacyjnej i zadań urzędu z ostatnich 3 lat.
3. Chyba faktycznie był to konkurs pod konkretną osobę.
4. Dziś pojawiło się ponownie ogłoszenie o konkursie na to samo stanowisko, o tej samej treści - z tym, że teraz szukają 1 pracownika, a wcześniej szukali 2.

szukanie pracy administracja absurd

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (189)

#75883

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie taki komornik straszny... jak pracownik banku.
1. Sprawa alimentacyjna. Przy wszczęciu zajmujemy rachunek dłużnika w Alior Bank S.A. - na kwotę 3000 zł (taką miał zaległość w alimentach) + ratę bieżącą. Dłużnik zaczyna sam spłacać. Prosi o zaktualizowanie zajęcia w banku. Wysyłamy do banku "Aktualizację zajęcia". Słowo "aktualizacja" napisane wielkimi literami, w treści pisma jest napisane:
alimenty od czerwca po xxx zł,
alimenty zaległe xxx zł,
koszty egzekucyjne xxx zł.

Mija kilka miesięcy i dłużnik wychodzi na 0. Prosi o kolejną aktualizację, bo w banku coś zrobili nie tak. Wysyłamy kolejne pismo:
alimenty od listopada po xxx zł.
Dziś dzwoni dłużnik i informuje, że bank zamiast zaktualizować (zastąpić kwotę z pierwszego zajęcia kwotą z ostatniego zajęcia) skumulował kwoty z wszystkich pism i teraz dłużnik ma zajęcie na ok. 6.000 zł.
Do tej pory (kancelaria działa od 4 lat) żaden bank nie miał z tym problemów...

2. Dłużnik utrzymuje się z emerytury, którą ZUS przelewa na konto w Euro Bank S.A. Emeryturę zajął komornik X. Drugi komornik zajął konto w ww. banku a następnie emeryturę i przekazał akta do komornika X do łącznego prowadzenia egzekucji z emerytury. Dłużnik złożył wniosek o umorzenie egzekucji z rachunku, bo wpływa tam tylko emerytura. Komornik X wydał postanowienie wysłał do banku i zaczęły się problemy. Po 1 - czemu postanowienie wydaje komornik X, a nie komornik, który dokonał zajęcia? Po 2 - czemu jest inny nr sygnatury komorniczej (każdy komornik prowadzi własną ewidencję/numerację spraw, ale w pismach ZAWSZE wskazujemy poprzedniego komornika i poprzednią sygnaturę). Po 3 - w uzasadnieniu postanowienia jest podany artykuł kpc, który mówi o wynagrodzeniu za pracę lub innych wpływach periodycznych, ale nie ma ani słowa o emeryturze, więc zdaniem pracownika banku - postanowienie jest nieważne, bo podstawa prawna jest zła.
Podobnie jak w pierwszym przypadku - w ciągu 4 lat istnienia kancelarii wydaliśmy setki postanowień o umorzeniu egzekucji z rachunku bankowego i po raz pierwszy spotkaliśmy się z problemem.

3. Zajęcie rachunku jest proste. Odwołanie zajęcia już niekoniecznie. W przypadku umorzenia egzekucji komornik wysyła do banku pismo z odwołaniem zajęcia. Mimo to notorycznie i z premedytacją banki ciągle wysyłają do kancelarii pisma z informacją o aktualnej sytuacji na rachunku dłużnika. Co więcej - wpis o zajęciu nadal figuruje, mimo przesłanego odwołania. Sama sytuacja jest problematyczna i uciążliwa (masa zbędnej korespondencji), ale prawdziwy problem pojawia się w sytuacji, gdzie umarzamy egzekucję i odwołujemy zajęcia ponieważ dłużnik spłacił cały dług. W takim wypadku osoba bez zadłużenia nadal ma blokowane konto z wyłącznej winy banku.

Próbowaliśmy korespondować z bankiem, zwracać te pisma, kontaktowaliśmy się telefonicznie - niestety bez skutku. Przodownicy: PKO S.A., PEKAO S.A., Alior Bank S.A., BZ WBK S.A. i Euro Bank S.A.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (181)

#73816

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wakacje to wysyp historii związanych z szukaniem pracy lub tragicznymi warunkami pracy - żałosna stawka, brak umowy, praca po kilkanaście godzin dziennie itd.
Piekielne, nie da się ukryć.

Historia powinna wyglądać tak:
- szukałam/em pracy - zobaczyłem, jakie warunki proponują, przekonałem się, że to co mówili na rozmowie mija się z rzeczywistością - niezwłocznie zareagowałem (rozmowa z pracodawcą/sprzeciw/odejście) - koniec historii.

Jak wygląda większość historii?
- szukałam/em pracy - zobaczyłem jakie, warunki proponują, przekonałem się, że to co mówili na rozmowie mija się z rzeczywistością - kontynuowałam/em pracę przez kolejne miesiące - opisałem piekielność na portalu.

W zdecydowanej większości historii nie ma słowa o próbie zwrócenia uwagi pracodawcy na warunki, wyrażenia niezadowolenia.
Z perspektywy pracodawcy - jeżeli oferuję takie warunki i nikt nie ma obiekcji, to jasne jest, że warunki odpowiadają. Co z tego, że stawka 4-5 zł za godzinę - na umowie cywilnej mogę tak napisać. Co z tego, że kilkanaście godzin dziennie - na umowie cywilnej wszystko przejdzie.

Podsumowując - piekielni są tacy pracodawcy, choć bardziej pasuje: wyzyskiwacze. Ale piekielni są także pracownicy, którzy nie mają odwagi/ nie chcą zawalczyć o swoje, czy nawet wyrazić niezadowolenia z warunków, a później żalą się, jak to zostali wykorzystani.
Rozumiem, że niektórych sytuacja życiowa stawia pod ścianą i biorą cokolwiek. Ale jeżeli szukasz pracy sezonowej lub by sobie dorobić, dostajesz beznadziejne warunki i dalej pracujesz bez sprzeciwu - to jesteś współwinna/y piekielności.
Mój dziadek mawiał: "Jeżeli sam się nie szanujesz, to inni też nie będą cię szanować". Moim zdaniem pasuje.

praca pracodawca

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (219)

#73731

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kancelarii komorniczej.
Ostatnio spory wysyp historii o alimentach, więc podzielę się kilkoma spostrzeżeniami.

1. Prowadzimy obecnie ponad 200 spraw alimentacyjnych i nie ma pośród nich ani jednej "czystej", jednoznacznej, gdzie wina leży całkowicie po jednej stronie. Często jedyną "winą" mężczyzny była pobłażliwość - rozwód bez orzekania o winie, bez prawnika, zgadza się na wszystko, żeby szybciej zamknąć sprawę i nie narażać dzieci na większe cierpienia.

2. Kobiety w złośliwości i kombinowaniu biją na głowę mężczyzn. Poniżej kilka przykładów sytuacji, które mają miejsce WYŁĄCZNIE w sprawach, gdzie dłużnikiem jest mężczyzna (takich spraw w naszej kancelarii jest 98%, ale w pozostałych 2% panowie zachowują się "spokojniej").

- Dość często zdarza się, że sprawa trafia do nas mimo, że alimenty są płacone na bieżąco (Polskie prawo jest tak głupio skonstruowane, że możesz trafić do komornika nawet jeśli nie masz zaległości w płaceniu alimentów). Nie ma zaległości - co z tego? Niech komornik przeprowadzi kosztowne czynności, powysyła zapytania itd. - koszty ponosi dłużnik.

- Nagminne jest nieuznawanie wpłat bezpośrednich dłużnika jako wpłat alimentów - "bo nie wpisał w tytule przelewu, że to alimenty, więc uznałam, że to na ubranka/wyprawkę do szkoły/wakacje/inne". Co prawda pouczamy i informujemy dłużnika co w takiej sytuacji ma robić, ale w 90% wypadków musi zapłacić drugi raz. Ekstremalnie trudno jest udowodnić, że to była wpłata na alimenty, jeżeli nie wynika to z tytułu przelewu, a druga strona nie chce uznać wpłaty.

- Nie podam nr konta - niech kasa idzie przekazem pocztowym. Co z tego, że dłużej - najważniejsze, że koszt przekazu (proporcjonalny do wartości przekazu) pokrywa dłużnik. Ot taki całkowicie legalny sposób na dodatkowe zgnębienie.

- Dłużnik wpłaca do wierzycielki, przynosi potwierdzenia wpłat, w tytule wpisane wyraźnie "alimenty na Jasia Kowalskiego za maj 2016" - nie możemy tej wpłaty wprowadzić, dopóki nie potwierdzi jej wierzycielka (kolejny absurd prawa). Wysyłamy ksero potwierdzenia do wierzycielki i zero reakcji. Więc w sprawie rata figuruje jako nieopłacona i musimy działać. Wersja HARD - wierzycielka przychodzi/przysyła pismo z wnioskiem o jakieś czynności/dokonanie zajęcia itd. i ani słowa o uznaniu wpłaty.

- "Hiena" - pan ma zasądzone alimenty na 3 dzieci i płaci przez kancelarię. Przebywa za granicą i nie utrzymuje kontaktu z byłą żoną i dziećmi (Utrudniała kontakt, oczerniała w oczach dzieci, wmawiała dzieciom jak mantrę jaki to tata niedobry - walczył, ale po jakimś czasie się poddał. Dzieci małe, łatwowierne, poza tym mama zawsze jest w domu, a taty nie ma). Jedno z dzieci umiera. Dowiadujemy się o tym "przypadkiem" - ok. rok po śmierci. Matka przez cały czas pobierała alimenty w kwocie zasądzonej na 3 dzieci. I nadal nie widzi w tym nic złego. Pan będzie starał się przed sądem (na porozumienie z wierzycielką nie ma szans) rozliczyć te wpłaty częściowo na poczet przyszłych alimentów.

3. Jeżeli sprawę rozwodową prowadzi Sędzina (kobieta) szanse mężczyzny drastycznie maleją (niezależnie od okoliczności). Jeżeli mężczyzna chce mieć szanse na sprawiedliwy rozwód i podział - MUSI mieć adwokata/znać biegle przepisy i orzecznictwo.

4. Opiekę nad dzieckiem co do zasady dostaje matka. Rozwód z jej winy? Nie ważne! Siedziała w domu i upijała się, zamiast dbać o dom i dzieci? Nie ważne! Ojciec jest troskliwy i ma możliwość zapewnienia właściwego wychowania dziecka? Nie ważne! Skoro ojca stać, to niech płaci alimenty.

5. Przepisy w obecnym kształcie stawiają dłużnika alimentacyjnego w bardzo trudnej, żeby nie pisać: w przegranej, pozycji.

Historia miała na celu wskazanie:
1. Piekielnych zachowań wierzycieli w przypadku, gdy dłużnik wywiązuje się ze swoich obowiązków
2. Piekielnego prawa, które wszystko komplikuje i skutecznie uniemożliwia dłużnikom alimentacyjnym jakąkolwiek obronę.
Podkreślam, że opisuję zachowanie WIERZYCIELI, a nie dłużników. Nie twierdzę, że tatusiowie-dłużnicy są super, bo w większości przypadków nie są. Niestety mamusie-dłużniczki też w większości przypadków nie są.
Piekielne jest to, że wierzycielki złośliwie rzucają kłody pod nogi w sytuacji, gdy dłużnik jest ok. Co więcej - starają się zgnoić go w każdy możliwy (nawet nie do końca etyczny, ale legalny) sposób. Takiej zawiści u Panów wierzycieli nie zaobserwowałem.

alimenty komornik

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 360 (406)

#73774

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kancelarii komorniczej.

Perełka sprzed chwili - dwie piekielności w ciągu 5 minut.

1. Przychodzi dłużnik - pan po 50-tce, zapuszczony, eau de menel. Z synkiem. Bo oni by chcieli porozmawiać o długu (prawie 30.000,00 zł - kredyt 7.000,00 zł + kary umowne i odsetki tak wysokie, że słowo "nadużycie" ciśnie się na usta. Moim zdaniem takie działanie to oszustwo/wyłudzenie. Z drugiej strony - nikt nie zmusza do wzięcia pożyczki w parabanku - Twój wybór-> Ty ponosisz konsekwencje).

Temat przewodni wizyty - Jakim prawem pracownik firmy udzielił kredytu osobie, która nie pracuje, nie ma renty/emerytury ani innych dochodów? Jakim prawem? "Co za debile pracują w tych bankach?" Przecież po co oni mu ten kredyt dali? Jak i z czego on ma to spłacić? Itd.

2. Spisujemy protokół. Pomiędzy uwagami o wątpliwej inteligencji pracowników banków i firm pożyczkowych dłużnik wyznał, że ma udział w nieruchomości. Poinformowałem, że wierzyciel może złożyć wniosek o zajęcie i licytację udziału. Reakcja syna - "Spokojnie, nic nie zrobią, bo najpierw MUSZĄ dać lokal zastępczy".

Nie zdążyłem dopytać, co za Oni i skąd on wie, że na pewno zawsze muszą, bo odezwał się dłużnik. Ewidentnie nie spodobała mu się wizja lokalu zastępczego - A kto DA na czynsz? A kto DA na rachunki? A kto DA na jedzenie.

komornik prawo trudne sprawy

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 267 (285)
zarchiwizowany

#72441

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia związana z poszukiwaniem pracy.
Ogłoszenie o konkursie na stanowisko w urzędzie - wszystko pięknie i ładnie określone. Wymagania jasno określone: Obowiązkowe - obywatelstwo, niekaralność, wykształcenie kierunkowe itp. Dodatkowe: gotowość pracy w weekendy, "lekkie pióro", znajomość programów graficznych i znajomość ustawy o samorządzie gminnym, powiatowym, pracownikach samorządowych, kodeks postępowania administracyjnego, prawo zamówień publicznych, prawo prasowe i rozporządzenie w sprawie instrukcji kancelaryjnej. Dla niezorientowanych - ww. przepisy to w sumie grubo ponad 500 stron pdf.
Część przepisów znam, część doczytałem, część zignorowałem bo zabrakło czasu.
Pierwszy etap - TEST z wiedzy z ww. przepisów.
Pierwszy ZONK: Test tylko z nazwy - na 21 zadań tylko 6 zamkniętych, reszta - wpisz, podaj, wymień i ostatnie - napisz krótką notatkę prasową.
Na marginesie - 21 pytań/zadań ma ocenić czy będę dobrym pracownikiem? ha.ha.ha. śmieszne jak dom dziecka.
Drugi ZONK: ponad 500 stron pdf ww. ustaw przyda się do odpowiedzi na 6 (słownie: sześć) z 21 zadań. Pytania na poziomie: Na czele gminy stoi: A)wójt, burmistrz, prezydent miasta; B) Papa Smerf; C) Twoja Stara.
Trzeci ZONK: 15 z 21 pytań dotyczą stricte komórki, w której jest wakat - kto jest przełożonym, jakie 2 inicjatywy w ciągu ostatnich 2 lat prowadziła itp.
Podsumowanie: zamiast tracić czas na czytanie (i zrozumienie) ustaw - powinienem był nauczyć się struktury organizacyjnej urzędu i przeczytać kilka ostatnich komunikatów. Widocznie tylko osoba znająca imię i nazwisko przełożonego całego departamentu i jego inne kompetencje będzie idealnym pracownikiem. Szkoda, że nie wspomnieli o tym w ogłoszeniu.
Każdemu, kto nie widzi w tym piekielności proponuję próbę zapoznania się z treścią ww. przepisów.

PS. Po lekturze komentarzy uznałem, że warto zaznaczyć, że:
1. Moim zdaniem kwestie dotyczące samej komórki, charakteru pracy itd. wyjdą "w praniu" - w toku pracy. Nowy pracownik powinien raczej wiedzieć co i w jaki sposób ma robić (a to regulują przepisy), a nie na czyje polecenie.
2. Jeżeli pkt. 1 uznamy za absurdalny i chybiony, spowodowany bólem d*py - wystarczyło w treści ogłoszenia napisać, że wymagana jest także SZCZEGÓŁOWA wiedza nt. struktury organizacyjnej i zadań urzędu z ostatnich 3 lat.
3. Chyba faktycznie był to konkurs pod konkretną osobę.
4. Dziś pojawiło się ponownie ogłoszenie o konkursie na to samo stanowisko, o tej samej treści - z tym, że teraz szukają 1 pracownika, a wcześniej szukali 2.

szukanie pracy administracja absurd

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 80 (142)

#72376

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kancelarii komorniczej.

Skontaktował się pan radca prawny z ZUS z pretensjami, czemu tak długo prowadzimy sprawę z ich wniosku. Podał nr sprawy i okazuje się, że sprawa spłacona w całości i zamknięta w grudniu 2014 r.!
Postanowienie odebrali, kasa poszła, a oni po 15 miesiącach nadal mają sprawę jako czynną i niespłaconą.

I oni trzymają moją kasę ze składek? Oni będą ustalać i wypłacać mi emeryturę?
A mówią, że to u komorników jest burdel.

zus jedyna na świecie legalna piramida finansowa

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 320 (328)

#71655

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Akcja z dzisiejszego poranka.
Mieszkam w bloku, który kształtem przypomina literę M (lub W, jak kto woli). Moja klatka znajduje się przy drugim dłuższym ramieniu. Wstaję rano, idę zaspany do sklepu po pieczywo i kiedy przechodzę przez drugie "podwórko" drzwi jednej z klatek otwierają się i wybiega z nich pies. Duży, biały, cieniutkie nóżki, korpus przypominający walec i paskudna morda - amstaff albo pitbull (nie znam się, te rasy są dla mnie identyczne).

Po chwili pies widzi mnie i rusza w moją stronę.
Pies rasy zaliczanej do groźnych pędzi w moją stronę bez kagańca i bez właściciela.

Stoję bez ruchu (kiedyś gdzieś usłyszałem, że tak trzeba) i czekam, aż pies się znudzi. I zastanawiam się czy nie spóźnię się do pracy, czy przeżyję i jakim skończonym kretynem trzeba być, żeby takiego psa puszczać bez opieki i kagańca.

O ile jestem w stanie zignorować podobne praktyki wobec szczuropodobnych (jorki, jamniki i inne miniaturki) to uważam za całkowicie niedopuszczalne w przypadku większych psów, a zwłaszcza w przypadku psów ras groźnych.
Co by było, gdybym zamiast stać bez ruchu zaczął uciekać? Co by było, gdyby taka sytuacja przytrafiła się dziecku, które zaczęłoby uciekać/krzyczeć/wymachiwać rękoma?
Kolejnym razem - dzwonię na policję/straż miejską.
Jedyny pozytyw - nie potrzebowałem już kawy.

Uprzedzając niektóre komentarze: Nie obchodzi mnie, czy "on chce się tylko pobawić*", czy "on chce się tylko przywitać/powąchać" - JA NIE CHCĘ! Masz psa - to się nim zajmij! A jeżeli nie masz dla niego czasu to go oddaj. W miejscu publicznym pies ma nosić kaganiec i być na smyczy.

*zabawa w berka, a zwłaszcza w berka gryzionego mnie nie interesuje.

pies osiedle

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 282 (344)

#71448

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kancelarii komorniczej.
Wychodzę z założenia, że jeżeli "coś" się wydarzy raz czy dwa, to można mówić o przypadku lub wyjątku. Ale jeżeli "coś" wydarza się wiele razy lub w większości przypadków, to jest to norma/tendencja. I teraz kilka pytań do Was :)

1. Masz auto - coś w nim stuka i nie orientujesz się na tyle, żeby ustalić co dokładnie i jak to naprawić. Co robisz?
a) - nic, jeździsz dalej, może autu się "znudzi" i przestanie stukać. Co się może stać złego?
b) - DZWONISZ do mechanika i mówisz, że "Panie, auto mi stuka tak <stuk, stuk> i oczekujesz pełnej diagnozy z wpisem do rejestru napraw samochodu. Masz pretensje do mechanika, że auto stuka, a on "na telefon" za dużo nie zdziała.
c) - Jedziesz do mechanika z całą dokumentacją i pozwalasz mu obejrzeć auto i naprawić, lub poinstruować co z tym dalej robić.

2. Masz ciało - coś Cię boli, ale ciężko powiedzieć co i dlaczego. Co robisz?
a) - nic, może przejdzie. Ewentualnie stosujesz losowo wybrane leki "a nuż pomoże".
b) - dzwonisz do lekarza ("Panie doktorze, bo mnie jakoś tak boli tu i tu) i oczekujesz pełnej diagnozy przez telefon, z wpisem w karcie leczenia oraz wystawieniem ewentualnych skierowań na badania oraz wypisania recepty i wysłania jej poleconym (lub kurierem) na Twój adres domowy w trybie "na wczoraj". Oczywiście wielkie pretensje do lekarza, że "jak to - tak się nie da".
c) - idziesz do lekarza z historią choroby (jeżeli była) listą leków jakie brałeś/aś i pozwalasz się przebadać.

3. Masz egzekucję. Nie bardzo wiesz za co/udaje Ci się ustalić za co, ale masz kwity, że to w części lub całości spłaciłeś/aś. Komornik wysyła do Ciebie pisma informujące o tym, że rosną koszty, rosną odsetki, jest zajmowany taki czy inny majątek. CO ROBISZ?
a) - nic, nie wiem o co chodzi i nie chcę wiedzieć. Może komornik się znudzi i da mi spokój./Skoro już to płaciłem - to czego jeszcze ode mnie chcą?
b) - dzwonisz do komornika i pomiędzy bluzgami i inwektywami oświadczasz, że masz to spłacone/że nie wiesz o co chodzi, ale "jakim prawem..."/może faktycznie kiedyś gdzieś czegoś nie opłaciłeś/aś, ale "nie będę płacił hie hie hie...", "żądam" i "natychmiast" i "pójdę z tym do telewizji". Oczywiście oczekujesz, że po Twoim telefonie Komornik przeanalizuje całą sprawę w oparciu o Twoje słowa (dokumenty? po co komu dokumenty?) i sprawę umorzy i odda wszystko, co wyegzekwował + odszkodowanie + odsetki + straty moralne + jakiś gratisik. Po kilku dodatkowych bluzgach, rozłączasz się w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
c) - bierzesz wszystkie dokumenty jakie masz, które mogą dotyczyć tego długu i idziesz z nimi do kancelarii/robisz kopie i wysyłasz pocztą z prośbą o weryfikację i wyjaśnienie.

W pracy spotykam się z całą masą ludzi, którzy na pytanie 1 i 2 wybraliby odpowiedź C, a do pytania 3 - A lub B. Dlaczego?

komornik prawo

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (250)

#71446

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kancelarii komorniczej.

Mamy pewną dłużniczkę (D) - egzekucję prowadzimy z emerytury i powoli spłaca dług. W międzyczasie pojawili się inni komornicy (K), którzy również wszczynali egzekucję przeciwko (D) i po informacji z ZUS, że my zajęliśmy emeryturę, przekazywali sprawy do nas (N).

Okazało się, że niektórzy z nich dokonali zajęcia rachunku bankowego w pewnym banku*. Sprawa trafia do nas i my nadajemy nowy nr (zgodnie z naszą ewidencją) i wysyłamy do banku pismo, że rachunek ma być zwolniony. Na piśmie pogrubioną i powiększoną czcionką wskazujemy jak się nazywał komornik, który wcześniej miał tę sprawę i jaka była jego sygnatura, żeby bank mógł skojarzyć, że (N) odwołuje zajęcie dokonane przez (K).

Dziś D była znów u nas - bank odmawia zwolnienia rachunku, bo w ich systemie widnieje zajęcie dokonane przez K, a nie przez nas.
Na rachunek wpływa tylko 75% emerytury (25% zajmujemy, reszta idzie na konto dłużnika) - i ta kwota NIE PODLEGA egzekucji. Komornik NIE MA PRAWA jej ruszać - tak samo w przypadku kwoty, która wpływa z wynagrodzenia, które też jest już zajęte - w innym wypadku dochodzi do sytuacji, gdzie komornik pierwszy raz ściąga z emerytury z ZUS-u, a drugi raz ściąga z emerytury z rachunku bankowego - co jest nielegalne!

Pani D nie wykorzystała jeszcze całej kwoty wolnej od potrąceń, jednak bank odmawia jej wypłacenia środków. Zdaniem pracownic banku jedyne co mogą zrobić, to przyjąć dyspozycję od D, żeby całą kwotę przekazać przelewem na nasze konto (!).

Pani D zasugerowałem wystosowanie do banku żądania zwolnienia konta pod rygorem wystąpienia o odszkodowanie i kontakt z prawnikiem (pismo podpisane przez radcę/adwokata wywiera dużo lepsze wrażenie, a są w naszym mieście punkty bezpłatnej pomocy prawnej).

Aby lepiej zrozumieć historię:

1. W momencie, kiedy komornik wydaje postanowienie o przekazaniu sprawy do drugiego komornika celem łącznego prowadzenia egzekucji NIE MOŻE dokonywać innych czynności (np. dokonać zajęcia lub uchylić zajęcie) - dopóki nie uchyli postanowienia o przekazaniu. Mówiąc potocznie - komornik wydając postanowienie stwierdza, że sprawę oddaje innemu komornikowi i ten drugi ma się teraz wszystkim zająć. Komornik, który dostaje akta od drugiego komornika dostaje je z "dobrodziejstwem inwentarza" - wszystkimi zajęciami/czynnościami/protokołami i to w jego gestii leży ewentualne odwołanie zajęć.

2. Komornik zajmując rachunek NIE MA informacji jakie środki są na rachunku (czy to wynagrodzenie/zasiłek/spadek/inne) - dostajemy info o saldzie i ile jeszcze zostało kwoty wolnej od potrąceń do wykorzystania.

3. Jeżeli dłużnik wskaże, że na rachunku są środki, które nie podlegają zajęciu (np. alimenty, opieka społeczna, stypendia, dopłaty, kasa z wynagrodzenia/emerytury, która już jest zajęta itd.) - taki rachunek obowiązkowo zwalniamy - wydawane jest postanowienie o umorzeniu co do rachunku bankowego i wysyłane do banku celem wykonania.

4. Zajęcie rachunku bankowego skutkuje tym, że dłużnik nie może korzystać z karty płatniczej/bankomatów/bankowości elektronicznej, ale może w placówce banku wypłacić środki, o ile mieszczą się w kwocie wolnej od potrąceń.

*nie podaję nazwy banku, bo podobne "praktyki" stosuje kilka banków, w tym te największe. Pytanie - jakim prawem?

komornik bank prawo

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (189)