Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

marcel_S

Zamieszcza historie od: 7 września 2013 - 17:51
Ostatnio: 2 września 2020 - 18:30
  • Historii na głównej: 9 z 14
  • Punktów za historie: 2247
  • Komentarzy: 60
  • Punktów za komentarze: 228
 

#87055

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wakacje się kończą.

Kąpieliska za chwile zostaną zamknięte.

Krótkie podsumowanie pracy ratowników: mają wywalone. W zeszłym roku widać było na śródlądziu że nie ogarniają. Nowe ekipy, jakieś egzotyczne organizacje, brak doświadczenia.

W tym roku już nawet nie próbują. Przyjść budę postawić flagę wciągnąć. 8h i do domu.
Na stanowisku gra muzyka, niektórzy odsypiają nockę na rzutkach i pasach ratunkowych. Większość z nosami w telefonach.

Zaliczyłem w tym roku kilkanaście różnych kąpielisk i tylko na dwóch tematy były ogarnięte: Dąbrowa Górnicza i Świnoujście. Tam faktycznie robią co do nich należy.
Cała reszta - wyjebongo.

Na pytanie - czemu mocie to w rzyci, pada jedna odpowiedź - mało płaco.

#kąpielisko

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (177)

#85206

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W zasadzie to ten wpis jest bezosobowy. Piekielni jesteśmy chyba wszyscy jako naród. Panuje powszechna bezmyślność i bylejakość.
W czym rzecz? W wodzie.
Kilka obserwacji po kończącym się lecie.

Chlejemy na wodzie. Nie, nie pijemy, nie popijamy, nie raczymy się piwkiem. Chlejemy. Trzy dni spędziłem na Pilicy. Rzeka urokliwa, wypożyczalni kajaków masa. Dziennie mijało się 200-300 a może i więcej jednostek. Nie wiem czy na dziesięciu widziałem ludzi bez czegoś z procentami.

Ochlaj zaczyna się pięć minut po starcie, jak tylko uczestnicy złapią równowagę.
Potem spędziłem tydzień na Mazurach. Widać że jachty z wypożyczalni to już nie plebs na kajakach. Piwo, z rzadka. Na pokładzie króluje wóda. Wieczorne ognisko-wóda. Pobudka w południe-kac. Klina i na wodę. No i wtedy załącza się nieśmiertelność.

Mamy w dupie bezpieczeństwo bliskich. Połowa kajaków którą minąłem na rzece, miała na pokładzie dzieciaki. W zasadzie, to na linii mety, powinna stać policja z alkomatem i pracownik socjalny. Wydmuchasz - zabieramy dzieci od ręki. Bo debilu wziąłeś je w miejsce gdzie mogą się utopić na dziesięć różnych sposobów, a potem dałeś w palnik tak że na mecie zasnąłeś przy stole. Albo zasnęłaś, bo chlańsko tyczy obu płci.

Nieśmiertelność nad wodą. Skoki z pomostu na dwumetrowej głębi. Złamiesz sobie kręgosłup-twój problem. Ale czemu idioto skaczesz między pływających? Masz motorówkę? Wiem z wypożyczalni. Ale jesteś kozak i zakaz latania po kanale i robienia fali cie nie tyczy.


Kolejne grzechy nad wodą? Służby ratownicze. Gdzieś tu się przewijał przez piekielny ratownik- superman. Kupka prawda. Po tegorocznej obserwacji mam wrażenie że normalni już wyszli. Ze biorą do pracy kogo się da.
Kilkanaście razy obserwowałem jak wygląda rozpoczęcie pracy. Przychodzi ekipa na plażę. Rozstawiają stół, stołki, parasol. Efektownie wbijają bojki-pamelki w piach, wciągają flagę i gotowe.
Ani raz nie widziałem żeby przed otwarciem sprawdzili dno. A to zasrany obowiązek, bo ktoś mógł w nocy wrzucić do wody szkło, śmietnik albo cokolwiek innego.

Ani raz nie widziałem wyrzucenia rzutek rękawowych. A to trzeba robić co rano, góra co drugi dzień. Zwinięta rzutka, po tygodniu leżenia, albo zgniła, albo linka się odgniotła i donośność spada o połowę.

Raz to aż mnie zatkało. Zostawiłem ciuchy na plaży przed otwarciem i wypłynąłem kawałek dalej. Sprzątnęli moje ciuchy, położyli obok siebie. Spoko. Przyszedłem-odzyskałem. Gdzie piekielność? Jeśli ratownik znajdzie na otwarciu lub zamknięciu obiektu porzucone ciuchy - trzeba sprawdzić dno. Być może leżą tam zwłoki.

Co robi ekipa po rozstawieniu stanowiska? Nic. Raz nawet spróbowałem ich podpuścić. Jako że wcześnie rano, byłem jedynym pływającym. Widzieli że jestem. Zanurkowałem i zrobiłem statykę. Zniknąłem im z oczu na ponad cztery minuty. Nie zauważyli.
Parę lat temu za takie podpuszczenie zebrałem OPR od ekipy bo już mnie szukali w wodzie. Ci nie. Mają to w dupie.

No i niestety część z ratowników to ulańce. Czwarty krzyżyk na karku, ostatnia dziurka w pasku. Pływa i sapie, dyszy i dmucha. Po przepłynięciu 30m jest wycieńczony. Najczęściej stoi i się opala.


Dzień pracy? Robić i się nie narobić. Kij z tym że pijani skaczą z pomostu między ludzi. Ratownik nie zareaguje bo się boi. Ale, i tu się serdecznie uśmiałem - moja córka skoczyła z pomostu. Najpierw sprawdziła czy nikt tam nie pływa, a skok robiła pod moją opieką. I nagle się ratownik pojawił "tu nie wolno". A dziesięć metrów dalej - wolna amerykanka. Tak, jeśli jesteś pojedynczym trzeźwym rodzicem, znajdzie się i sam David Haselhoff. Jeśli jesteś dzieciakiem po browcu -możesz wszystko.
Na miejskim, opłaconym z budżetu miasta obiekcie ratownicy mają wszystko w życi. Jest tam monitoring, mogli by zgłaszać, ale to kłopot i papiery.

Jak skrócić nudny dzień w pracy? Zaczyna kapać, czerwona flaga, wygonić ludzi z wody i odpoczywać w aucie. Bo burza. Burza przyszła trzy godziny później. Przez ten czas coś sobie tam pokapywało.

Policja na wodzie? Jest. Pan na materacu może liczyć na reprymendę, jak wypił piwo - to na kontrolę i grzywnę. Ale gość co wypożyczył jacht za kilka stówek dziennie, może wszystko. Dlaczego? Bo policja miejscowa, mazurska. Jak zabronią ludziom chlać na wodzie, to ludzie pójdą gdzie indziej. A wtedy brat to ma knajpę zbankrutuje, i kuzyn z wypożyczalni też, i siostra instruktorka żeglarstwa też nie znajdzie klientów.
Kij z tym. Pijesz na motorówkę - niech ci ziemia lekką będzie, i twoim dzieciom też skoro je zabrałeś. Ale inni chcą żyć, więc patrol mógłby zdjąć takiego pacjenta z wody.
Nie nie mógłby.

I znowu wracamy do użytkowników. Jprd. Widziałem panią co zakopała zużytego pampersa w piachu na plaży. Widziałem ludzi co wyprowadzają psy rano na plażę, bo wtedy nikt nie widzi jak srają. Chyba tylko w Dąbrowie Górniczej patrole SM fatygują się w weekendy rano i wlepiają mandaty za pieski co się pałętają na kąpielisku.
Kupy na pomostach. Kupy w przebieralni. Zaszczany przewijak dla dzieci.
Normalnie trzeci świat.

Ciekawe czy kiedyś się ucywilizujemy.

woda

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (256)

#84771

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Albo mam wyjątkowego pecha do ratowników w Sosnowcu, albo jestem stary i się czepiam.

Kąpielisko Stawiki. Dziś, koło 14.00. Pierwszy weekend kiedy jest oficjalnie otwarte. Obiekt jest dobrze zaprojektowany. Pomost pływający na całym obwodzie. Na pomoście barierki, koło metra wysokości. Prysznice, przebieralnie, świeży piasek, budka z lodami, siłownia - wypas.

W wodzie masa ludzi. Niestety, około dwudziestu osób odstawia dzikie skoki do wody z pomostu. Serio dzikie. Przez barierkę, na nogi, na głowę, z saltem, z góry barierki. Przy głębokości akwenu 2.2 skok z wysokości 1,6m. Ekipa skakała raz za razem, widać że muszą się wyszaleć.

Pięć metrów dalej stanowisko ratownicze. Pełniąca obowiązki ratownika reaguje "ej no weź nie skacz". Ekipa ma ją w głębokim poważaniu. Pozostała część zespołu (trzy osoby) siedzi na plaży pod parasolem i nie reaguje.
Po dwudziestu minutach, ekipa przeniosła się na drugą stronę - tam są pale do których zacumowany jest pomost, i można wygodniej skakać.
Wszedłem z córką na pomost. Młoda podeszła do drabinek i skoczyła. Na nogi, niewielką odległość, pustą wodę i z moim nadzorem.

Ratownik (zmienił dziewczynę na stanowisku parę minut wcześniej), od razu podszedł i "ale tu nie wolno skakać".
Puściły mi nerwy i wygarnąłem co myślę o takim burdelu na obiekcie. O dziwo, chwilę później pojawił się szef zespołu i zaczął dopytywać w czym mam problem.
Też wygarnąłem.

I poszliśmy skakać z córką na drugą stronę pomostu. Potem widziałem że zmienili rozstawienie stanowisk, i pilnowali faktycznie żeby nie skakano w kąpielisko.

Nie jest mi wstyd. Jestem wkurzony, bo WOPR Sosnowiec był przez lata moją macierzystą jednostką. I strasznie jest widzieć do jakiego poziomu upadł.

kąpielisko

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (123)

#84732

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kopernikańskie teorie w praktyce*

Po dzisiejszej rozmowie ze znajomą, mam jeszcze zwarcia w mózgu. Pochwaliła się, że zrobiła kurs ratownika wodnego i sternika motorowodnego. Oba w ramach wyjazdów integracyjnych z korpo. Teraz szykuje się na kurs wspinaczki skałkowej.
Kiedyś ratownikiem byłem, pociągnąłem trochę temat. Co się dowiedziałem.

1. Oba kursy w systemie weekendowym. Konkretnie po jednym weekendzie na kurs - lampka ostrzegawcza zamigała.

2. Zajęcia od piątku do soboty, w niedziele egzamin. Włączył się buczek - bo gdzie czas na naukę i na zbudowanie kondycji?

3. Kurs ratownika. Sześćdziesiąt osób. Jeden instruktor. Cztery godziny w wodzie. Teorii trochę więcej. Na fantoma każdy miał mniej niż kwadrans - łot?!

4. Kurs sternika. Czterdzieści osób i dwóch instruktorów. Kilka godzin teorii i mniej więcej po pół godziny na kursanta na łodzi. Odbij, przybij, zrób ósemkę, popłyń po prostej rufą naprzód - co kur*a?!

5. W obu kursach 100% zdawalność.

Efekt?

Uprawnienia ratownika zyskała osoba, pływająca na poziomie karta pływacka plus, bez wyrobionych odruchów, znajomości przepisów, bez wiedzy jak podjąć poszkodowanego z wody, w praktyce bez umiejętności holowania, ledwo nurkująca, i bez umiejętności obsługi choćby rzutki rękawowej.

Ten sam człowiek, zyskuje też prawo do kierowania motorówkami o mocy do 60KW i długości 12m. Pomimo tego, że nie zna do końca prawa drogi, z oznaczeń kojarzy te najczęstsze, o oświetleniu nawigacyjnym nie wie nic, podobnie jak o rodzajach boi torowch czy znakach kardynalnych. Nie potrafi też podejść na mocy do osoby tonącej - bo nigdy nikt jej tego nie pokazał.

Ja pier**ę. Szkoleniowiec w dwa weekendy wyprodukował kilkadziesiąt osób, które nie mają pojęcia co robić na wodzie, a z racji nabytych uprawnień są przekonane o własnej zajebi**ści.
Ci ludzie tego lata wezmą skutery z wypożyczalni.
Takich ludzi jest rzesza, a będzie coraz więcej, bo te kursy odbywają się cały czas.

Co do tego ma Kopernik - "gorszy pieniądz wypiera lepszy".

ratownictwo korpo integracja

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (193)

#83011

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przesrane.

Stawiki Sosnowiec. Na początku sezonu, oddano do użytku pływający pomost wokół kąpieliska. Fajny. Deski, dużo stali nierdzewnej, dalby, siedziska, daszek przeciwsłoneczny - krótko mówiąc molo na bogato.
Dziś patrzę, koło leżaków nasrane. I to nie jeden piesek skorzystał a kilka, i nie piesek tylko spory bydlak musiał być.
Zakaz jest, ale oczywiście 'mój piesek nie sra, a jak już to ja sprzątam'. To że poleci między deski wprost na kąpielisko - jeden kij.

Apogeum na sam koniec. Przebieralnia - niestety tylko jedna. W środku również odchody - tym razem ludzkie - pies raczej nie używa papieru.

Dzicz.

kąpielisko

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (189)

#81014

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Debiut na olx.

Kilka miesięcy temu pękł brodzik w kabinie prysznicowej. Bywa. Nowa kompletna kabina kupiona i zainstalowana w ciągu trzech dni. Pozostał dylemat, co ze starym zestawem. Z racji tego, że sama kabina była w dobrym stanie i wymagała tylko doczyszczenia z kamienia i silikonu, wystawiłem za symboliczną kwotę na olx (za mniej więcej 4 bilety na autobus).

Dorzuciłem zdjęcia, wymiary i jak najbardziej dokładny opis. Z zaznaczeniem, że odebrać sobie trzeba samodzielnie. Brodzik pójdzie na wielkogabarytowe, śmieci nie będę nikomu wpychał.

Następne tygodnie to zapoznanie wielu ciekawych ludzi.

Typ 1 - Czy aktualne? Tydzień przerwy. Czy nadal aktualne? Kolejny tydzień. Czy już sprzedane? I tak w kółko.

Typ 2 - Jak wyżej, z tym że pytanie brzmiało: "kiedy można obejrzeć?”.

Typ 3 - Jestem zainteresowany, proszę o kontakt na numer xxx. Po sprawdzeniu w sieci - to numer premium płatny 10 PLN/minuta.

Typ 4 - "Proszę powiedzieć, kiedy można się umówić na wizję lokalną celem oceny rzeczywistego stanu kabiny i ustalenia adekwatnej ceny". Chyba chciał wynegocjować jeden bilet mniej.

Typ 5 - "A może mnie pan przywieźć?” - nie udało mi się zorientować, kogo i gdzie miałbym wozić.

Typ 6 - "Mam chorom curke, dej mi…" - do tej chwili podchodziłem z dystansem do śmieszków z tego tekstu, a tu jednak jest. Spoko, oddałbym za darmo, ale typ 6 przeszedł od razu w typ 5 i wycofałem się z negocjacji.

Koniec końców, sprzedane po 6 tygodniach. Przyszedł krótki mail: "Biorę w ciemno, kiedy można przyjechać?” i drugiego dnia kabina zmieniła właściciela.

sklepy_internetowe

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (110)

#80794

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szukałem ostatnio oddychającej kurtki przeciwdeszczowej. Na pierwszy ogień poszły sklepy popularno-sportowe w pasażach.
No i szczęka na ziemi.
Praktycznie w każdym sklepie, kurtki były poprzebijane markerami, które zabezpieczają przed kradzieżą. Kurtka z założenia wodoodporna, z fabryczną dziurą na karku albo na rękawie. Całkowita i totalna bezmyślność.
Niefajne zwłaszcza dlatego, że wiele osób przy zakupie nie zwróci uwagi, a zareklamować takiej wady nie można.

sklepy

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (174)

#72620

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia lubi się powtarzać (#54205).

Lubię pływać.. a wczoraj był naprawdę ładny dzień. Na tyle ładny żeby przestać kisić się na basenie i w końcu popróbować na wodzie otwartej.

Tym bardziej że przez zimę kupiłem trochę nowego sprzętu i aż się prosiło żeby przetestować.

Podjechałem nad wodę (rowerem), kąpielisko jeszcze nie wytyczone, wakeboard zamknięty, akwen prawie pusty. Prawie - bo jakieś 150m w prawo przy pomoście ratownicy ćwiczą z psami. Jest dobrze, ja wchodzę z plaży, płynę w przeciwną stronę, nie ma opcji żebyśmy sobie przeszkadzali.

Woda jest jeszcze zimna, więc mimo pianki trzeba wejść i od razu płynąć żeby się rozgrzać. Euforia. Słońce, wiatr, woda, i piękna pomarańczowa bojka pneumatyczna- ślicznie się komponuje z otoczeniem. Jeden kurs poprzez akwen i z powrotem, chwila odpoczynku i drugi - w sumie może z 1,5km. Na koniec drugiego kursu - ZONK. Na plaży Policja, machają że mam wyjść. Nie ma lekko, wyszedłem, marznę, pytam o co chodzi.

No i się zaczyna. Zgłoszono że pływam tam gdzie nie wolno. A że i tak mają patrole na deptaku, to ich skierowano. Z sakwy przy rowerze wyciągnąłem zalaminowaną ustawę (tak, po wszystkich perturbacjach, na pływanie zabieram ze sobą wydruk ustawy, wersja z 9 kwietnia 2015), i tłumaczę punkty po kolei. Że jeśli znak nie stoi, to wolno, że znak musi być określony itd. W międzyczasie przyszła osoba która zgłosiła sprawę - ratownik. Policjanci obejrzeli akwen, stwierdzili brak znaków, przyznali rację. Ratownik zaczął coś tam brzęczeć- że szkolenie, że nie wolno, i że mam mieć kartę pływacką. Ręce mi opadły po raz kolejny. Potem puściły mi nerwy (może dlatego że zmarzłem stojąc).

Stwierdziłem, że jeżeli kolokwialnie mówiąc się ode mnie nie odp()ą, to korzystając z obecności mundurowych, zgłoszę doniesienie o popełnieniu przez niego czynu z par 160kk. Bo skoro uważa się za administratora obiektu, a twierdzi że pływanie na akwenie jest niebezpieczne (wręcz śmiertelne), to zgodnie z ustawą, ma teren odpowiednio oznakować. Nie robiąc tego "poprzez zaniechanie, naraża osoby na utratę życia lub zdrowia". To był blef grubymi nićmi szyty, ale chłopina zdębiał i odpuścił. Ja też odpuściłem, bo ostatnia rzecz na jaką mam ochotę, to kolejna wizyta w sądzie.

Najbardziej ok byli policjanci bo życzyli wszystkim miłego dnia i doradzili żebyśmy się dogadali ze sobą. Wszystko jednak wskazuje na to że na tym akwenie się nie dogadam.

Gdzie piekielność? Tam gdzie dwa lata temu. W chęci rządzenia wszystkimi wokół i w braku znajomości przepisów. W tym że jest to jedyny akwen, gdzie coś takiego się zdarza.

Nie wiem, czemu tak im przeszkadza że ktoś poza nimi sobie pływa? Czyżbym podebrał im część publiczności? Może porwałem się na jakąś świętość, którą jest prawo do pływania?

Nie potrafię tego ogarnąć.

Jezioro

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 287 (307)

#54205

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lubię pływać. Wpław. Mam o tyle szczęścia że w okolicy jest kilka ładnych zbiorników. W tym jeden nieduży, który mam po drodze z pracy.
Na początku wakacji wyskoczyłem sobie popływać. Po kilkunastu minutach treningu,na bączku podpływa ratownik (na zbiorniku jest wydzielone kąpielisko).

- Dzień dobry, czy ma Pan kartę pływacką?
- Dzień dobry, nie mam, karty zostały zniesione w 2004.
- W takim razie proszę wrócić do brzegu.
- Ale dlaczego?
- Bo tu nie wolno pływać.
- Ale dlaczego?
- Bo jest zabronione.
- Na podstawie jakiego przepisu?
- Bo my się opiekujemy tym akwenem...

I dalej w tym stylu. Pogroził Policją, pomarudził i odpłynął bączkiem na kąpielisko. Przy następnych treningach dialogi były podobne, tylko ratownicy się zmieniali. Czasem straszyli wirami na akwenie (co jest znamienne, bo zbiornik jest płytki i bezodpływowy), albo wymyślali jeszcze dziwniejsze argumenty.

Za każdym razem odpływałem spokojnie swoje, bo akwen znam i wiem, że znaków zakazu kąpieli nie ma. Ale że pewności nigdy za wiele napisałem do WOPR, Policji i Mosir jak to jest z pływaniem na tym konkretnym akwenie.
Pierwsza przyszła odpowiedz z Mosir, grzecznie odesłano mnie do WOPR. WOPR zignorował temat, żadna odpowiedź nie przyszła.

Przejrzałem ustawy, rozporządzenia i załączniki. Wyszło że jest po mojemu. Żeby ułatwić życie innym ludziom, na forum WOPR zrobiłem skrót aktualnie obowiązujących przepisów. Z podaniem numerów ustaw i rozporządzeń.

Kilka dni później przyszła odpowiedź z Policji. Ze zdumieniem przeczytałem w nim... połowę swojego posta z forum WOPR.

A ratownicy jak się czepiali, tak się czepiają.

jezioro

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 758 (830)

1