Profil użytkownika
marcelka ♀
Zamieszcza historie od: | 25 lipca 2017 - 14:34 |
Ostatnio: | 16 kwietnia 2024 - 15:09 |
- Historii na głównej: 63 z 64
- Punktów za historie: 8526
- Komentarzy: 1069
- Punktów za komentarze: 9209
Zamieszcza historie od: | 25 lipca 2017 - 14:34 |
Ostatnio: | 16 kwietnia 2024 - 15:09 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Rozumiem Twój ból i współczuję takiej podróży, ale... Ale co mieli zrobić ci rodzice w tym samolocie, wysiąść? Ojciec, jeśli nie reagował - piekielny, ale poza tym nie oceniałabym ich surowo. Skoro dziecko było tak małe, to jest szansa, że to był ich pierwszy lot z dzieckiem - więc może nie spodziewali się takiej reakcji. Cel podróży jest wg mnie mniej istotny, nawet jak była to po prostu wycieczka, to co, do 18 roku życia dziecka tylko Bieszczady? Co do zatruć pokarmowych, no to roczniak chyba nie próbowałby egipskiego kebaba, a zatruć się można i w polskiej knajpie, więc nie dramatyzowałabym. Wiele zależy od dziecka, ale ja - z perspektywy osoby, która dopiero jako dorosła zaczęła trochę więcej podróżować - zazdroszczę dzieciom, które od małego są obyte z samolotami, lotniskami, przesiadkami, tym, że są inne kraje/ludzie/zwyczaje. Moja kuzynka z mężem i córką, zanim ta poszła do szkoły, zwiedzili pół świata, w tym Azję, Afrykę (nie tylko Egipt, ale też RPA), Australię i Nową Zelandię. Dzieciak, obecnie lvl 9, żyje, ma się dobrze, uwielbia podróże i ciekawie potrafi opowiedzieć i nawet porównywać rzeczy, które widział (bo w Japonii było xxx, a w Sydney było yyy).
Po pierwsze, widocznie była nie była aż tak zakochana, bo gdyby była, to by wyśmiała swoją psiapsi albo ją wysłała... ekhm, na drzewo. A skoro skorzystała z rady, to widocznie nie była na 100% Waszego związku pewna. Po drugie - słabe zachowanie, więc dobrze, że jest już "byłą". Traktować swój związek i partnera jako plan B - bardzo nie w porządku, a jeśli oprócz "bycia" na Tinderze pisała czy spotykała się z kimś - no to to już po prostu jest zdrada, więc bez komentarza. Ale nie zwalałabym na Psiapsi - była, zakładam, to dorosła kobieta, więc swój rozum powinna mieć, a psiapsi jej pistoletu do głowy nie przyłożyła, więc cokolwiek zrobiła - jej wybór, jej wina.
@HelikopterAugusto: a ja nie rozumiem, czemu w takich sytuacjach zawsze się widzi jakąś winę u tej wolnej strony takich układów. Czy jak kobieta zdradza męża/partnera, czy jak mężczyzna zdradza żonę/partnerkę, no to zdrada jest po ich stronie, to oni łamią jakieś zobowiązania i wykazują się brakiem szacunku do swoich partnerów. Jak ktoś nie ma zobowiązań - tak jak autor tej historii - to po prostu uprawia seks i przy takim układzie co go mają obchodzić zobowiązania drugiej strony?
Rozumiem, że dla dziecka, i to jeszcze w czasach słusznie minionej epoki, "ciocia z Kanady" była gwiazdą. Ale teraz przecież ludzie po prostu mieszkają w różnych miejscach na świecie, przeprowadzają się między miastami, między krajami, to nie jest nic takiego "wow", więc... Jak ciocię w miarę lubisz lub zależy na jakichś kontaktach, to można ją zaprosić na kawę czy wyjść wspólnie na obiad na miasto. Nie dać się wmanewrować w jakieś wspólne jeżdżenie po urzędach czy coś w tym stylu, a co do zaproszenia - no to już bez komentarza, widocznie ten typ tak ma...
Rany, te komentarze... A jakby świnię żywą kupili i sami sprawili, to by może taniej wyszło, a jakby zamiast zespołu śpiewał wujek Stachu z kuzynek Jaskiem na keybordzie, to by taniej było, a jak tort upiecze ciotka Zośka, to taniej będzie... i można tak wymieniać. Autorzy historii obliczyli koszt takiego przyjęcia weselnego, jakie by niej więcej odpowiadało ich wizji/potrzebom, stwierdzili, że to jednak za dużo kasy i nie w 100% to, czego chcą, zrobili inaczej, a rodzina ma focha - i to jest piekielne. To tak, jakby ktoś nazwał córkę Basia, a pół rodziny się obraziło, bo Stefa po prababci byłoby ładniej.
Pomijając kwestię ewidentnej piekielności spółdzielni z wpłatą i robotników, którzy porysowali drzwi - to czy przy wymianie drzwi na nowe nie dało się wymienić na otwierane do wewnątrz? Skoro już i tak wymienialiście?
@SmoczycaWawelska: te talerzyki i zmywanie dały mi w kość - jeszcze jeden dzień czy dwa ok, ale cały tydzień... w dodatku po 4 osobach, w dodatku więcej naczyń niż po nas (typu jak herbata czy kawa, to podawana nie w kubku ale w filiżance), w dodatku trzeba było od razu wycierać (po nas te kilka talerzy czy kubek zwykle odstawiało się na suszarkę, ale przy tej ilości naczynia zwyczajnie by się nie zmieściły), a w międzyczasie biegać za poleceniami typu: "przynieś mi dziecko torebkę, zostawiłam w przedsionku", "podaj mi okulary, leżą tam, na półce", "napiłabym się soku" - oczywiście razy 4 - dla mnie, 10-letniego dziecka wówczas - koszmar. Ale tak, jeszcze gorszym rozczarowaniem były te "wakacje" u nich, zwłaszcza, że ten 6-dniowy wyjazd to były całe moje wakacje - atrakcje, reszta czasu po prostu się siedziało w domu, więc na wyjazd czekałam cały rok, a tam naprawdę... kicha.
@Morog: a co ma piernik do wiatraka?
Po pierwsze nie rozumiem, jak można wyrażać pretensje, że się nie zostało zaproszonymi na jakąś prywatną imprezę. Po drugie nie rozumiem, jak - jeśli w ogóle - można kierować te pretensje nie do organizatora imprezy tylko do w zasadzie innego gościa. Zachowanie jak w przedszkolu "pse pani, pse pani, bo ona mnie nie lubi!"
Niszczenie mienia czy jakieś prześladowanie gościa - to przegięcie, swoje odsiedział, czyli karę poniósł, a że mu ktoś zbije okno, to przecież i tak czasu nie cofnie i nie wynagrodzi tego, co zrobił. Ale nie dziwię się, że rodzice zwiększyli czujność. Jak mu się nadarzy sprzyjająca okoliczność, to popęd może się okazać silniejszy od niego/jego woli - zakładając, że faktycznie się zresocjalizował.
Jestem ciekawa, jak była skonstruowana umowa. Nie dziwię się, że jak nie potrzebowali pracownika to Cię nie "wzywali" tylko po to, żeby płacić za nic, to jednak firma, a nie działalność charytatywna. Dziwię się, że zakładałaś, że będzie się opłacać dojeżdżać bez jakiejś gwarancji godzin, typu umawiamy się na minimum 6h w tygodniu, w razie potrzeby więcej (umawiamy się na piśmie, nie na gębę). No chyba, że bardziej zależało ci na doświadczeniu i zobaczeniu, jak praca wygląda "od środka"...
w jakim wieku było to dziecko? brak reakcji ludzi jest niewątpliwie piekielny, ale trochę dziwne, że dziecko samo drogą jeździło hulajnogą bez nadzoru kogoś dorosłego
A dla mnie jest niepojęte to, że dzieci dzisiaj po prostu porozumiewają się krzykiem. Nie że jakieś emocje, zabawa, odległość - i wyższe tony, tylko po prostu, stoi sobie np. trójka obok siebie i nie powie jedno do drugiego normalnym tonem głosu, tylko się drą. A co jeszcze dziwniejsze, rodzice, którzy są tuz obok, w ogóle na to nie reagują, ja nie wiem, głuchota nabyta, przyzwyczajenie?
Czy to jest jakiś "turystyczny" kościół? Byłam kiedyś jako gość na ślubie w Bazylice Mariackiej w Krakowie - tam to było rozwiązane tak, że była strefa wydzielona tylko dla uczestników ceremonii. Ale w ogóle przewodnik z głośnikiem w kościele - co za pomysł! A już w trakcie pogrzebu to w ogóle, zero pomyślunku.
@helgenn: akurat pani kierująca autobusem była ciemnoskóra, więc... nie pisałam tego, bo jakie to ma znaczenie dla historii?
@jass: @canarinios ok, czyli co, turysta ze Szwecji, co przyjechał do Polski na dwa dni, też powinien mieć pesel? Nie rozumiem, jaki problem, jak się ktoś legitymuje paszportem.
Ale to jest jakieś szczeniackie myślenie, ściąganie nie jest honorowe ani w jedną, ani w drugą stronę. Po pierwsze jest zwyczajnie nieuczciwe. Po drugie nie chciałabym trafić do takiego psychologa - ani takiego, co ściągał, ani takiego, co takie coś umożliwiał.
Wiem, że na studiach różnie bywa, ale litości... poziom, przede wszystkim mentalny, Autorki i koleżanek... szkoda słów. Studia nie są obowiązkowe, więc zakładam, że większość ludzi jednak studiuje coś, co ich jakoś interesuje lub jest potrzebne do pracy. Skoro przedmiot był "kobyłą" - dużo godzin, dużo wiedzy, to pewnie był ważny... egzamin w sobotę, a w piątek ogarniać gdzie (!) są notatki...? Serio...?
W jaki sposób weryfikujecie, kto naprawdę nie zna języka, kto udaje, że nie zna, a kto coś tam rozumie, ale nie na takim poziomie, żeby w nerwach prowadzić rozmowę dotyczącą potencjalnej grzywny/mandatu? I jakie, jak nie ukraińskie dokumenty mają podawać obywatele Ukrainy?
Przejdzie im... może ;) Też miałam taki czas, że akurat rozstałam się z chłopakiem (nie żadne traumatyczne rozstanie, po prostu zgodnie stwierdziliśmy, że to jednak nie to), kończyłam studia, pierwsza praca, jeszcze kilka innych rzeczy wtedy było - ogólnie "gorący okres" w życiu, nie miałam czasu ani głowy do związku i też zwyczajnie jakoś się nie pojawił nikt, kto by mnie wtedy zainteresował, więc byłam przez jakiś czas sama. A był to akurat czas, kiedy wiele znajomych brało śluby. Ja nie miałam żadnego problemu, żeby przyjść sama, zwłaszcza, że wśród gości przeważnie było kilka osób z kręgu wspólnych studenckich znajomych, ale były takie koleżanki, którym się to po prostu w głowach nie mieściło i próbowały swatać, na zasadzie: "no bo Kasia zna Jasia, a Jaś ma kolegę, a ten kolega ma brata, i ten brat to trochę dużo pije, ale jak go weźmiesz ze sobą na wesele i przypilnujesz, żeby nie pił za dużo, to może będzie ok"... Masakra.
Tak, trafne spostrzeżenia, i też choć lubię psy tak ogólnie, to nie przepadam za tymi miniaturowymi ujadaczami, które mam wrażenie ludzie traktują jak zabawkę, a nie jak żywe stworzenie. Ale jednak taka chihuahua nawet najbardziej zajadła nie zrobi takiej krzywdy, jaką potencjalnie może wyrządzić pies o dużych gabarytach.
Dziewczyno... serio? On zwyczajnie nie szanuje ani Ciebie - jako partnerki czy po prostu człowieka, ani Twoich uczuć. Zdrada czy olewanie tego, że się martwisz to tylko przejawy tego braku szacunku. I jak myślisz, jak już teraz Cię nie szanuje, to za miesiąc, rok, po ślubie mu się odmieni? Nie ma szans, a jeśli już, to tylko na gorsze. Rozwiąż kwestię mieszkaniową - zaplanuj to dobrze - i uciekaj, no chyba że bycie zdradzaną i olewaną, nie spanie po nocach i czekanie, aż wróci, ciągły brak zaufania i brak oparcia to życie o jakim marzysz...
@louie: tak, ale chodzi o to, że w drugą stronę to nie działa - bo jak oboje rodzice mają niebieskie oczy, to znaczy że oboje mają po dwa geny recesywne niebieskich oczu, więc nijak z tego nie wyjdą brązowe u dziecka. No chyba że właśnie jakaś rzadka mutacja...
No palnęła zupełnie bez wyobraźni, ale mnie też uczono, że gen ciemnych oczu jest dominujący, tzn. jak np. rodzice mają oboje brązowe oczy, to dziecko może mieć niebieskie (niby po dziadkach, bo jak u dziadków w parze było tak, że jedno ma niebieskie oczy, drugie brązowe i matka miała brązowe, to znaczy, że jej przekazali dwa geny: ciemne oczy - dominujący, i niebieskie - "schowany", jak podobna sytuacja jest u ojca, to jest duże prawdopodobieństwo, że dwa geny "schowane" spotkają się u ich dziecka i wtedy para ciemnooka może mieć niebieskookie dziecko) - ale w drugą stronę to nie działa, w sensie rodzice oboje jasnoocy nie mogą mieć ciemnookiego dziecka, chyba że faktycznie wystąpi jakaś bardzo, bardzo rzadka mutacja genetyczna.
@LolaLola: tak jak napisałam, mi by nic po tych przeprosinach nie przyszło, ale uważam, że powinien przeprosić za zaistniałą sytuację w imieniu firmy, bo przecież to nie tak, że sobie Satsu dzwoni do Emilki Kowalskiej, która tak się składa, że pracuje w infolinii CCC, tylko dzwoni do firmy, którą dany pracownik w tym momencie reprezentuje. No bo wedle logiki nie przepraszania za cudze błędy to pracownik powinien podać bezpośredni numer do Janka na magazynie, który zawalił, albo kuriera Wojtka, albo może prezesa całego CCC, i niech przepraszają. Tu w dodatku ze strony infolinii zero chęci pomocy/rozwiązania sprawy/naprawienia sytuacji. To wkurzające.