Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mejoza

Zamieszcza historie od: 21 kwietnia 2011 - 9:55
Ostatnio: 9 lipca 2020 - 19:23
Gadu-gadu: 42576917
O sobie:

spokojna i miła chyba że ktoś mnie wku...wi :D

  • Historii na głównej: 12 z 23
  • Punktów za historie: 5111
  • Komentarzy: 187
  • Punktów za komentarze: 1164
 

#10210

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj wybrałam się z koleżanką połazić po sklepach. Ot, tak dla frajdy może coś kupić. Na wstępie dodam jeszcze, że koleżanka ma astmę i musi brać tzw "wziewki" w których są sterydy od których się tyje. Jest więc krótko mówiąc gruba :) ale nie jest to waga jakaś przerażająca po prostu musi nosić ubrania ciut większe niż inni.

Chodziłyśmy po galerii i weszłyśmy do sklepu "reporter" no i znalazłyśmy jakiś wieszczek ze spodniami, które zaczęłyśmy oglądać, mnie to po krótkim czasie znudziło i stanęłam troszkę z boku. PO chwili podleciała do mnie pracownica sklepu. Na twarzy tona makijażu dekolt po pępek, szorty krótsze od moich majtek w ogóle nie poznałabym w niej pracownicy gdyby nie plakietka... pracownica(P) ja (J)
P: W czymś pomóc?
J: Nie dziękuję, koleżanka spodnie tylko ogląda.
P: (tonem pełnym sarkazmu) Dla siebie??? TAKICH rozmiarów to my nie mamy.
Mnie zatkało po prostu. A po mojej koleżance było widać, że jej przykro (ma naprawdę duże kompleksy z tego powodu). Łzy w oczach i ciągnie mnie w stronę wyjścia.
Ale paniusia nie skończyła.
P: No takiej to na pewno trudno znaleźć jakiś ciuch, pewnie na zamówienie muszą szyć.
Tego było za wiele .
J: Na pewno łatwiej niż tobie. Sklepów dla puszystych jest znacznie więcej niż dla dzi*ek.
Minę miała świetną. Oczywiście wszystko skończyło się skargą u kierowniczki.

Reporter

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 733 (837)

#8908

przez (PW) ·
| Do ulubionych
NFZ
(moja pierwsza historia)

Otóż w pewien czwartek w środku nocy, potwornie rozbolał mnie brzuch. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, ogólnie miałam wszelkie objawy ostrej grypy żołądkowej. Nie jestem osobą chodzącą po lekarzach z każdym możliwym przeziębieniem, jednak teraz zdecydowałam się na wizytę. Zadzwoniłam więc do rejestracji. (j)a i pani z rejestracji (r)
j: Dzień dobry chciałam się zarejestrować do lekarza rodzinnego.
r: Do którego?
j: W....ko.
r: Rano czy na popołudnie?
j: Rano.
r: Przykro mi, ale nie ma miejsca.
j: No to, na po południu.
r: Po południu doktor nie przyjmuje.
j: A jakiś inny lekarz? To pilne.
r: Niestety, ale dziś po południu żaden z lekarzy nie przyjmuje.
j: A mogę wiedzieć dlaczego?
r: Czwartek jest.
Mnie lekko zatkało, ale nic, brnę dalej.
j: Proszę pani, ale to jest naprawdę ważne, nie można mnie wcisnąć?
r: Niestety, nie da rady.
Rozłączyłam się. Pomyślałam, że dam sobie radę jakoś w końcu, to nie pierwszy i nie ostatni raz choruję. Jednak do południa dolegliwości wzrosły, nie mogłam wypić nawet szklanki wody. Moja siostra uznała, że potrzebuję jakichś lekarstw i pojechała ze mną na ostry dyżur.
Tam dostałam kroplówkę i receptę na leki przeciw wymiotne. Jednak tu historia się nie kończy niestety.

Na następny dzień musiałam iść do pracy, a z racji że pracuję w gastronomi, mogło to być niebezpieczne dla klientów. Spytałam więc o L4 i usłyszałam, że L4 wystawia tylko lekarz rodzinny.
Mimo moich protestów, że nie przyjechałabym na SOR gdyby jakikolwiek lekarz rodzinny chciał mnie przyjąć, lekarz stwierdził, że mam kilka dni na wypisanie tego "papierka", jak to określił.

Zadzwoniłam więc znowu na rejestrację i po kolejnej długiej rozmowie, dowiedziałam się, że do końca wszystkie terminy zajęte, mimo iż zaznaczałam, że tylko po L4, a sobota to akurat wypadało święto - więc nieczynne.
Pomyślałam - to nic, mam tydzień na doniesienie zwolnienia do pracy. Jednak w poniedziałek też wypadało święto, we wtorek po południu nikt nie przyjmował (Wyjaśnienie recepcjonistki: - 'Bo wtorek').

W końcu w środę udało mi się. Po odsiedzeniu swojego czasu w kolejce, weszłam do gabinetu, gdzie lekarz po obejrzeniu wypisu ze szpitala z satysfakcją w głosie stwierdził, że zwolnienia mi nie da. Bo po pierwsze, on może wypisać L4 tylko na 3 dni wstecz (na nic tłumaczenia że były święta i nikt nie chciał mnie przyjąć), a po drugie na karcie nie było nic napisane, że takiego potrzebuję, a jakbym potrzebowała to by mi je w szpitalu dali...

I jak tu się nie wściec? To po prostu paranoja, co się dzieje w tym kraju.

Aldemed Zielona Góra NFZ

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 642 (746)