Profil użytkownika
minutka
Zamieszcza historie od: | 5 września 2014 - 20:08 |
Ostatnio: | 12 lutego 2024 - 15:27 |
- Historii na głównej: 10 z 10
- Punktów za historie: 1034
- Komentarzy: 760
- Punktów za komentarze: 6094
Zamieszcza historie od: | 5 września 2014 - 20:08 |
Ostatnio: | 12 lutego 2024 - 15:27 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Dużo zdrowia dla Ciebie i Maluszka!!!
@78FS: Chcieli jak najlepiej - żebym się dodatkowo rozwijała i nie wracała sama w późnych godzinach do domu. A co do nauczycielki, niespecjalnie mówiłam w domu, co ona wyprawia, żeby nie wyszło, że to wszystko moja wina, zresztą jak pisałam pod inną historią: Akurat nauczycielka, o której pisałam w swojej historii, była z tych młodszych - wyjątek od reguły? Inna rzecz, że ja niespecjalnie mówiłam o jej zachowaniach w domu, zwłaszcza po tym, jak zdarzyło się coś, co mnie przekonało, że niewiele to da. Miało to miejsce po dwudniowej wycieczce szkolnej, z której wracałam naprawdę w podłym nastroju - stłukłam termos (i bałam się, że rodzice będą mi mieli to za złe), byłam niewyspana, w drodze powrotnej poślizgnęłam się i wpadłam w błoto, przez co miałam brudne i przemoczone spodnie (miałam drugie na zmianę, ale nie było ustronnego kąta, żeby je zmienić), a do tego jeszcze złośliwi koledzy wyjątkowo mi tego dnia dokuczali - dość, że marzyłam tylko o tym, żeby znaleźć się w domu. Przyjechaliśmy, ja oczywiście podbiegłam do mamy, potem podeszłyśmy razem do luku, żeby zabrać mój śpiwór, a tu luk pusty. Ja cała w nerwach, zwłaszcza że jeszcze nie powiedziałam o termosie, mama już mi co nieco powiedziała na temat siedzenia w mokrych spodniach, dość, że się rozpłakałam. Na to wtedy tamta nauczycielka, jadowicie i z przekąsem: "Ja na twoim miejscu bym szukała śpiwora, a nie płakała". Ani moja mama, ani moja wychowawczyni, które były tego świadkami, nie zająknęły się ani słowem, że może jednak do dziecka tak się nie mówi.. (Śpiwór się znalazł, jakby co).
@rodzynek2: Podobnie jak darowywanie przez rodziców komuś rzeczy dziecka (oczywiście nie niemowlęcia, tylko takiego już świadomego) bez wiedzy i zgody właściciela... Moja mama robiła to nagminnie, a kiedy spytałam, czy mogę pożyczyć koleżance książkę, która u nas w domu zbierała kurz (nieudany prezent od kogoś), to nie, bo "nie będziesz obcych ludzi moimi rzeczami obdarowywać". Tata zresztą też wynosił do pracy "ogólnodomowe" albumy, żeby je rozdawać, o co mieli nie raz konflikt.
@Lessa: Czasami nawet więcej niż przeszkadzał; mnie osobiście rozerwała się reklamówka z butelkami, które wynosiłam do pojemnika - toczyły się z drugiego piętra aż na sam dół, siejąc po drodze rozbite szkło. Strach, co by było, gdyby któryś sąsiad wyprowadzał akurat swojego psa; na szczęście zdążyłam pozmiatać, ale co się nadenerwowałam, to moje...
@szafa: Jak na razie w intercity są tylko wyświetlane komunikaty, że należy zwolnić stolik po zjedzeniu posiłku i że WARS to nie jest miejsce dla pasażerów bez miejscówek...
@AnitaBlake: To samo się tyczy przesiadywania w kawiarni z książkami, notatkami, laptopami, zwłaszcza w godzinach szczytu, kiedy przychodzą ludzie, którzy naprawdę przyszli coś zjeść (chociaż nie powiem, dziś "okopana" studentka pozwoliła mi zjeść śniadanie przy zajmowanym przez nią stoliku).
@Fahren: Tylko kto to kupi?
@ButySzatana: Czasem i pieniędzmi zgoda, ale dziecko to jednak nie jest własność czy maskotka rodziców, tylko osobny człowiek, mimo że mały i zależny od dorosłych...
@mofayar: Pod warunkiem, że byłaby stuprocentowa pewność, że molestował lub gwałcił. A w razie skazania niewinnego - napiętnowanie fałszywego oskarżyciela w widocznym miejscu, np. na czole.
@Ksilaqui: Jeszcze turyści, nie zapominaj o turystach, ci to zrobili bydło. Mnie by cała ochota na zwiedzanie przeszła na widok katafalku, trumny i wieńców...
@Virtunz: Skoro jest oczywiste, że w trakcie Mszy i innych ceremonii się nie zwiedza, to dlaczego księża i siostry byli "w ciężkim szoku", że Wam przeszkadza, że ktoś zwiedza? (a ja jestem w ciężkim szoku, że oni byli, że Wam przeszkadza) Wynikałoby z tego, że to w takim razie dość powszechna praktyka...
Mnie się zdarzyło być po drugiej stronie barykady - po drodze z wakacji rodzice chcieli mnie i mojej siostrze pokazać bazylikę w Gnieźnie. Obejrzeliśmy tylko z zewnątrz - wyprosili nas, bo akurat był ślub, mimo że było nas tylko czworo, a bazylika malutka nie jest (gości też tak znowu dużo nie było). Cóż, pech.
Biedactwo... Ale trzeba przyznać, że mądre jakieś dziecko, że nie wsiadło z obcymi ludźmi do samochodu mimo iż nóżka na pewno bolała i szybciej byłoby w domu.
Serdeczne wyrazy współczucia przede wszystkim. A "sąsiad"-esteta faktycznie piekielny i do tego bez krztyny taktu.
@JeZySiek: Chyba bardziej mizandria niż androginia... https://sjp.pwn.pl/sjp/androgynia;2549991.html https://sjp.pwn.pl/sjp/mizoandria;2568141.html
@Bedrana: Pewnie za nicka - niektórzy użytkownicy mają swoich "wielbicieli" ;-).
No ale JAK, skoro żona nie żyje?
@Annysz: też nie rozumiem, jak człowiek może zabić albo w inny sposób poważnie skrzywdzić dziecko, zwłaszcza takie bardzo małe...
Nigdy nie proszę, nie cierpię być zdana na uprzejmość/nieuprzejmość przypadkowych osób. Jeżeli ktoś mi zaproponuje, grzecznie podziękuję i skorzystam, w przeciwnym razie jakoś sobie radzę, nawet jeśli to oznacza mniej komfortową podróż czy konieczność wyrzucenia walizki z drzwi pociągu na peron...
Takiego "rycerzyka", tylko w wersji mniej piekielnej, spotkałam w tramwaju, kiedy miałam 19 lat - ZAŻĄDAŁ ode mnie, żebym ustąpiła miejsca jego dziewczynie, na całe szczęście w mojej obronie stanęły koleżanki, a i sama dziewczyna była zażenowana jego "bohaterstwem". A co do sraczki i okresu - miałam, miałam. W pakiecie z wymiotami, tak że nie wiedziałam, którym końcem się do toalety ustawić...
@Crannberry: Potwierdzam, u mnie też tak było :(. Jak się nie miało koleżanki, która te drzwi potrzymała, to było niefajnie. Do tego jeszcze przepierzenia zamiast ścian pomiędzy kabinami, tak że zdarzały się gwiazdy, które właziły na klopa i podglądały, co się dzieje w kabinie obok, przy czym nie zawsze były to dziewczynki...
@Bedrana: To było tak ze 30 lat temu, więc na dobrą sprawę nie pamiętam, czy ktoś już w tej piwnicy był, jak przyszłam... Piwnica może nie olbrzymia, ale dość obszerna, poza tym mająca swoje zakamarki, a ja wieszałam to pranie za dość zabudowanymi drzwiami, tak że widać mnie nie było. Zawór gazu z kolei był na końcu takiej jakby odnogi głównego korytarza - od wejścia w lewo, kilka kroków i jeszcze raz w lewo. Sąsiad mógł mieć swoje pomieszczenie po drugiej stronie (bo w końcu nie wiem, który to był).
@Bedrana: W tej chwili już nie pamiętam - albo też Szefowa, albo się kolega od razu kopnął do tego chorego kolegi.
@Samoyed: Tak z ciekawości: kim był wujek?
@Crannberry: akurat moi Szefostwo by na coś takiego nie poszli:). Kluczy jest ograniczona ilość i do tego jeszcze nie można ich tak sobie przekazać z ręki do ręki, trzeba spisać protokół, że się danego dnia klucz przekazało danej osobie...