Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

misguided

Zamieszcza historie od: 29 grudnia 2012 - 20:38
Ostatnio: 22 kwietnia 2021 - 7:06
  • Historii na głównej: 79 z 123
  • Punktów za historie: 13901
  • Komentarzy: 244
  • Punktów za komentarze: 1315
 

#82721

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam ostatnio w kinie na filmie "Deadpool 2". Dla osób, które nie wiedzą co to za film: jest to film o postaci z nadprzyrodzonymi mocami. Bohater jest płatnym zabójcą. Film jest pełen przemocy (często widać rozczłonkowanych ludzi jak i samego głównego bohatera), oprócz tego jest pełen czarnego humoru oraz żartów czysto erotycznych. Film jest oznaczony limitem wiekowym - 16 lat.

Siedząc wczoraj w kinie, czekając na reklamy, zauważyłam kobietę, około 30-40 letnią, wchodzącą po schodach razem z synem, około 6-letnim. Po seansie, od razu po zapaleniu świateł, pierwsza osobą, która dosłownie wybiegła z sali była właśnie ta mamuśka, a za nią powoli wyszedł jej synek.

Nie rozumiem zabierania aż tak młodych dzieci na takie filmy, chyba po coś jest zapisane ograniczenie wiekowe w repertuarze. A nawet jeżeli to dziecko namówiło swoją mamę, czy aż tak ciężko jest sprawdzić opis filmu oraz jego recenzje?

Kino

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (145)

#82496

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Obrony prac dyplomowych na mojej uczelni zbliżają się niemiłosiernie. Studenci zestresowani, biegają zbierając podpisy, mówiące, że nie zalegają z opłatami w akademiku (co z tego, że ktoś w nim nigdy nie mieszkał), że oddali wszystkie książki do biblioteki i że promotorzy zgadzają się na obronę w pierwszym terminie.

Oprócz tego, na mojej uczelni postanowiono od tego roku, że to studenci mają wybierać sobie recenzentów prac dyplomowych (co już jest pierwszą piekielną rzeczą w tej sytuacji). Dostaliśmy taką informację mailowo. Pani z dziekanatu zaznaczyła jedynie, że każdy dydaktyk na uczelni może być takim recenzentem. Idealnie, prawda? Gdy jeden z dydaktyków mi odmówił, ze względu na natłok obowiązków poprosiłam o pełną listę potencjalnych recenzentów, żeby po raz drugi nie słyszeć odmowy. Niestety w dziekanacie nie było takiej listy.

Odezwałam się więc do drugiego dydaktyka, który orientuje się w moim temacie pracy. Zgodził się, zgłosiłam recenzenta w dziekanacie osobiście, Pani w dziekanacie bez problemu przyjęła nazwisko. Po tygodniu poszłam do recenzenta zanieść kartkę do podpisania i by umówić się jak mam mu dostarczyć pracę do przeczytania. Recenzent przyjął dokument, tego samego dnia zaniósł do dziekanatu.

Niestety, następnego dnia dostałam maila, od Pani z dziekanatu, mówiącego, że mój recenzent nie może być nim, bo nie jest z mojego wydziału (co z tego, ze przez 2 lata studiów magisterskich mieliśmy z nim zajęcia, a dodatkowo może być promotorem na moim wydziale). Nagle znalazła się lista recenzentów, składająca się głównie z nazwisk, których nikt nie zna.

Co więc robią studenci dwa tygodnie przed obroną? biegają za dydaktykami i pytają się czy łaskawie ktoś może przeczytać ich pracę i ocenić w 3-4 zdaniach w dniu obrony.

studia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (179)
zarchiwizowany

#82527

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniało mi się a propos historii #82520. Tym razem będzie o głupich zasadach Kościoła. Jak jeszcze byłam dzieckiem, uczęszczałam do małej parafii w moim mieście. Parafia dopiero co powstała, miała jedynie małą, drewnianą kapliczkę, w której wszyscy się nie mieścili. W planach była budowa wielkiego kościoła. Na początku ksiądz proboszcz był sam. Czasami do pomocy przychodził ksiądz senior. Proboszcz rozpoczął budowę kościoła, parkingu, plebanii, dzwonnicy. W przeciągu 10 lat budowa rosła, parafia się rozwijała. Proboszcz był lubiany przez wszystkich. Jest to człowiek miły, ciepły, otwarty na wszystko i bardzo ludzki. Dzieci go uwielbiały, a on uwielbiał dzieci, ale bez żadnych dwuznacznych sytuacji. Ksiądz idealny. Budowę kościoła doprowadził do końca.

Jednak po pięciu latach odwołali go ze stanowiska proboszcza w mojej parafii. Zamiast niego przyszedł ksiądz, który z ambony w czasie kazań miesza religię z polityką. Większość osób, zdecydowała się przenieść do drugiej, sąsiedniej parafii.

Po roku okazało się, czemu odwołano księdza proboszcza. Na terenie miasta miał swoją "dziewczynę", chociaż to za słabe słowo. Miał z nią dwójkę dzieci. Żyli sobie na co dzień razem, spędzali razem święta. Aby plotka nie rozniosła się dalej, po całym mieście, postanowiono przenieść księdza do zupełnie innej parafii na drugim końcu Polski. A jego prawie żona i dzieci pojechali za nim.

ksieza

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (30)
zarchiwizowany

#80873

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Obecnie szukam pracy w zawodzie. Praca bardziej kreatywna, w której potrzebuję oprócz CV mieć i portfolio. Portfolio posiadam na stronie internetowej- bo wygodniej i wszystko działa tak jak powinno. W CV mam podany link do strony internetowej. Za każdym razem informuję, że link można znaleźć w CV.

Poszukuję głównie ogłoszeń na znanym portalu przeznaczonym do szukania pracy. Portal ten, gdy pracodawca otworzy CV wysyła maila do możliwe, że przyszłego pracownika z tą informacją. Do początku listopada rozesłałam z 15 CV, wraz z zaznaczeniem w wiadomości co do miejsca linku do portfolio. Rekrutacje kończyły się z początkiem listopada. W sumie dostałam 3 maile, że pracodawca otworzył moje CV. A reszta jak mogła dowiedzieć się czy nadaję się do pracy w ich firmie? Oprócz mojego imienia i nazwiska i CV nie posiadali nic innego.

praca

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (35)

#80786

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak w szkole zabija się nieszablonowe myślenie.

Na lekcjach WOS-u w gimnazjum, w poprzedniej dekadzie, Pani kazała nam przygotować projekt produktu - od wyglądu, poprzez opis, aż do haseł reklamowych. Zaproponowała rysowanie, wyklejankę, wycinankę. Od zawsze miałam smykałkę do sztuk plastycznych, jednak w okresie gimnazjalnym zaczęłam swoją przygodę z grafiką komputerową. Zdecydowałam więc, że pokażę mój produkt bardziej profesjonalnie niż reszta klasy. Wykonałam samodzielnie logo, które wraz z innymi informacjami umieściłam na opakowaniu skopiowanym z internetu. Zaprojektowałam ulotki z tekstem, obrazkami. A że wybrałam podkład do twarzy jako swój produkt, na ulotkach dodałam samodzielnie przerobiona twarz, z jednej strony wygładzoną, idealną, a z drugiej z pryszczami, zaczerwieniami.

Byłam dumna ze swojej pracy, spędziłam nad tym dużo czasu. Może nie wyglądało to jak profesjonalna reklama, ale jak na osobę, która zaczynała swoją przygodę z Photoshopem - całkiem dobrze. Zadowolona oddałam pracę. Po tygodniu nauczycielka podała oceny.

Dostałam 3. Poszłam po lekcji do nauczycielki, zapytać się czemu. Stwierdziła, że wszystkie obrazki, łącznie z logo, ulotką i przerobioną twarzą były pobrane z internetu. Ledwo wyciągnęła mi te 3, ze względu na dobry opis produktu. Gdyby nie to, prawdopodobnie dostałabym 1. Nie chciała słuchać, że sama wszystko własnoręcznie wykonałam w komputerze. Stwierdziła, że trzeba było wszystko narysować ołówkiem.

szkoła

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (136)

#79694

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kandydat na ojca roku.

Byłam ostatnio w jednym z miast nadwiślańskich. Dzień wolny, święto, więc w mieście pełno ludzi. Wybrałam się na spacer nad Wisłę. Akurat w tamtym miejscu, przy samej rzece jest lasek, z jedną droga dojazdową, bez ścieżki rowerowej i chodnika. Droga ta jest dosyć oblegana, ponieważ prowadzi do ośrodka wczasowego i plaży.

Szłam poboczem, a obok mnie, wesoły, przejechał na rowerze tatuś, za nim pobiegł środkiem ulicy pies, a jeszcze chwilę za nimi na oko dwu-trzylatek, na rowerku bez pedałów. Wszyscy jechali wesoło środkiem ulicy, tatuś tylko od czasu do czasu zerkał, czy synek jedzie za nim. Samochody co chwila się zatrzymywały, bo albo pies wybiegł na drugą stronę ulicy, albo synek zatrzymał się na środku.

Rodzice

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 106 (120)

#79411

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu zaczęłam pracę w sklepie odzieżowym. Jedna z bardziej znanych sieciówek, całe szczęście w nie za dużej galerii handlowej.

Kilka dni temu byłam kasjerką. Akurat tego dnia miałam duży problem z drobnymi, bo nagle wszyscy płacili gotówką. Jak zwykle nie mam problemów, aby wydawać resztę, tak teraz miałam. Dodatkowo aby rozmienić pieniądze z kasy, muszę wołać kierowników, jednak są oni do tego niechętni.

Do kasy podeszła babcia z wnuczką. Wnuczka kładzie na ladzie pięciopak skarpetek. Skanuję kod kreskowy, mówię: "To będzie 29,90".

Wnuczka wyjmuje z portfela 20 zł, ale szuka dalej. Wtedy babcia mówi, że ona zapłaci i wyjmuje banknot 100 zł. Nie było mi to na rękę, musiałabym wydać w bardzo drobnym nominale, więc zapytałam się babci, czy nie ma drobniej, czy nie może dołożyć do 20 zł wnuczki, ona że nie, nawet nie sprawdziła. Więc dopytuję się o kartę i mówię, że jeżeli miałabym wydać ze 100 zł, to będzie bardzo drobno. Babcia się zgadza.

Ok. Na kasie zaznaczam, że wydanie reszty z banknotu 100 zł, otwieram kasetkę. Wyjmuję ostatni banknot 50 zł i zaczęłam liczyć monety 50 gr. Udało mi się zebrać całą resztę i kładę na ladzie. Babcia patrzy to na pieniądze, to na mnie.

Babcia: Co to jest?
Ja: Reszta, mówiłam, że nie mam jak wydać i wydam drobno.
Babcia: Ja myślałam, że najmniej będzie po 5 zł!
Ja: Niestety, ostrzegałam panią, mogła pani dołożyć do wnuczki lub zapłacić kartą.
Babcia: W takim razie ja już nie chcę tych skarpetek! Nie będę z żelastwem chodziła!

Zmarnowałam 10 minut z życia, gdy z koleżanką robiłyśmy zwrot.

Rozumiem, nie każdy chce mieć bardzo drobne pieniądze, ale ostrzegałam.

sklepy

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (235)
zarchiwizowany

#78882

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem obecnie na pierwszym roku studiów magisterskich. W związku z tym, że za rok obrona, w tym semestrze mieliśmy mieć zajęcia z jednym z profesorów, poświęcone rozmowom na temat naszych prac pisemnych. Nie był on naszym promotorem, po prostu miał nam tylko przekazać wytyczne i pomóc w wyborze tematu. Profesor jest może nie piekielny, ale mieliśmy ciekawe z nim historie.

1. Ludzie nie czytają książek! W tym mogłabym się po części zgodzić, ale wydaje mi się, że obecnie już ludzie sięgają po książki. Profesor uważał, że nikt nic nie czyta, księgarni w wielkich miastach nie ma (nawet empików), tak samo kin (jak mu powiedzieliśmy o Heliosie, Cinema City i Multikinie to był zdziwiony). Uważa, że inteligentni ludzie czytają publikacje naukowe. Nawet jak chcą się odprężyć, ponieważ zwykłe książki czytają tylko osoby, które nie chcą się rozwijać i nie są inteligentni.

2. Rozumiem, że nie można znać się na wszystkim. Profesor jednak uważa, że człowiek powinien orientować się we wszystkim, nie ważne czy to gry komputerowe czy filozofia. W czasie jednych konsultacji kolega rozmawiał z profesorem o swoim temacie. Mówił, że chce pisać o artystach digital painting (graficy, którzy za pomogą tabletu graficznego rysują na komputerach). Profesor kilka razy musiał dopytać się o nazwę a następnie stwierdził, że kolega może poczytać o Duchampie (artysta z początku XX wieku), ponieważ był jednym z przedstawicieli, co było oczywistą bujdą. Gdy zwróciliśmy mu uwagę, to stwierdził, że pomyliło mu się z innym zagadnieniem. Jakim? Nie powiedział.

3. Koleżanka zdecydowała, że będzie chciała pisać u profesora pracę pisemną. Chwalił się on już, że był promotorem tylu prac licencjackich i magisterskich. Koleżanka już miała obgadany temat, chciała już zgłaszać promotora w dziekanacie, a tu nagle zonk. Okazało się, że profesor nie może i nie mógł być promotorem pracy magisterskiej. Czemu? Ponieważ ma tylko tytuł magistra. Cóż, o tym zapomniał nam powiedzieć.

studia

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (79)
zarchiwizowany

#78718

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój kierunek studiów jest tak specyficzny, że jeżeli ktoś nie zrozumiał profesora na zajęciach, albo chce pogłębić wiedzę, zawsze na dany temat może znaleźć poradniki w internecie. Często ludzie na roku z nich korzystają, bo głównie na uczelni pojawiają się podstawy.
Mam dodatkowo dwie koleżanki, powiedzmy, że A i B. A poradniki oglądała jeszcze przed początkiem studiów (a obecnie jesteśmy na magisterce). Zna się na tym co robi i bardzo dobrze jej to wychodzi. Nic dziwnego, że połowa roku pyta się jej o porady, czy rozwiązania problemów. Za to koleżanka B zawsze ma problemy. Nie takie, że nagle się jej wszystko czepia co złe, tylko sama wynajduje. Poprosiła o pomoc w pewnym projekcie koleżankę A. A podała stronę do poradnika, gdzie było wszystko wytłumaczone. B jednak uważała, że to za mało i, że musi przyjechać do A aby ta jej wszystko wytłumaczyła. W końcu A powiedziała, że ma za dużo rzeczy na głowie i nie da rady. B obraziła się na nią, bo przecież mogła powiedzieć na początku, że nie da rady jej pomóc. Obecnie rozpowiada wszystkim, że A porzuciła ją, z wielkim problemem kilka dni przed oddaniem projektów. Tak, wszystko się zdarzyło w sesję, a A zwyczajnie miała za dużo problemów ze swoimi projektami.

studia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (28)
zarchiwizowany

#78554

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedziela późne popołudnie, wybrałam się z chłopakiem na przejażdżkę rowerową do jednej z galerii handlowych. Zbliżaliśmy się do przejścia dla pieszych skonstruowanego tak, że gdy ludzie wejdą na chodnik, aby iść dalej muszą przejść przez przejście na ścieżce rowerowej. Chłopak jechał przede mną, trochę szybciej, ja zwolniłam, bo wiedziałam, że czasami ludzie nie patrzą na rowery i idą przed siebie. I tak się stało tym razem. Szła sobie trzyosobowa grupka facetów, na moje oko po czterdziestce. Rozchachani, prawdopodobnie jeszcze lekko podchmieleni. Doszli do ścieżki rowerowej, dwóch z nich się zatrzymało, mimo, że stali w takim kierunku, w którym prawdopodobnie mnie nie widzieli, a trzeci radośnie wszedł na ścieżkę. Wprost na mnie. Dobrze, że wolno jechałam, to zakończyło się jedynie uderzeniem w kierownicę mojego brzucha, gdy zeskakiwałam z roweru. Facet tylko się popatrzył, uśmiechnął, powiedział "Oj" i dalej przechodził przez ścieżkę. Tu już się trochę zdenerwowałam, nie na dodatek nieuważnie chodzi, to i jeszcze nie przeprasza. Powiedziałam, żeby uważał (dodając z przodu proszę pana), a on stwierdził, że to ja mam uważać. Czyli jak wyjdzie metr przed samochód na przejściu dla pieszych i zostanie potrącony to uważa, że to samochód ma uważać?

ścieżka rowerowa

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (25)