Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mlodaMama23

Zamieszcza historie od: 17 czerwca 2015 - 8:16
Ostatnio: 1 lutego 2024 - 20:42
  • Historii na głównej: 46 z 75
  • Punktów za historie: 12813
  • Komentarzy: 1089
  • Punktów za komentarze: 5879
 
zarchiwizowany

#75345

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję sobie w sklepie, ot znudziło mi się już siedzenie w domu, chciałam do ludzi wyjść.

Sytuacja z wczoraj, która pomogła i się utwierdzić w przekonaniu że ten świat i młodzież schodzą na psy.

Wykładam towar i słyszę z kierunku kas "Stój!", i dwóch łebków na oko 15 lat uciekających z butelką w ręce. Pomijam że "ochraniacz" nawet nie wyściubił nosa z kanciapki, mimo że cały czas siedzi przy kamerach. Skradzioną rzeczą był Johnny Walker. No żesz psia twoja mać. Młodzież nie tylko wcześnie zaczyna przygody z alkoholem, to jeszcze bezczelnie kradnie. I to nie byle jakie trunki.

Patrząc na moje dziecko, drżę na myśl co będzie za 12, 13 lat.

młodzież

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (110)

#74377

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak to kobieca intuicja czasami się sprawdza i, warto by jej posłuchać.

Pisałam wcześniej o tym, że mój mąż uparł się na wynajem domku bo kominek. Ja od początku byłam na nie, błagałam, żeby mąż odebrał pieniądze od właścicielki i żebyśmy wrócili na stare mieszkanie. Tym bardziej go błagałam, jak wywnioskowałam z opowieści męża, że właścicielka jest ciut dziwna. Nie posłuchał, w zasadzie jak zawsze, nie słucha a potem okazuje się że miałam rację.

Pisałam że ten dom musieliśmy doprowadzić do stanu używalności bo smród brud i malaria.

Kiedy już uporaliśmy się z ogarnięciem, myśleliśmy że nasz żywot będzie niczym niezakłócany, w koło las, ptaszki, cisza i spokój. Niestety, bardzo się myliliśmy.

Właścicielka postanowiła urządzać sobie niezapowiedziane wizyty. I to nie raz na jakiś czas. Przyjeżdżała regularnie co tydzień. Myślicie że skoro już nawiedzała nas jak koszmar to chociaż zadzwoniła dzwonkiem przed wejściem? O nie. Właziła na podwórko i jeszcze pół biedy jakby szła prosto do drzwi, nie, ona musiała najpierw zajrzeć we wszystkie okna. Wyobraźcie sobie że siedzicie spokojnie w domu, a nagle na tarasie widzicie jakąś zmorę. Mało komfortowe.

Mąż w pewnym momencie nie wytrzymał i powiedział wiedźmie, że skoro tu mieszkamy, płacimy jej za możliwość mieszkania, to nie życzymy sobie tak częstych i niezapowiedzianych wizyty. Jaka była odpowiedź wiedźmy? "To jest mój dom, i mogę tu przyjeżdżać". I nie docierało, że skoro już bierze kasę za to że ktoś tu mieszka powinna pogodzić się z tym, że na czas zamieszkania ten dom jest nasz, i nie może tak sobie przyjeżdżać.

Niestety, w kwietniu mąż uległ jej błaganiom i zapłacił za dwa miesiące z góry, czyli kwiecień i maj. Z racji tego, że w kwietniu zdążyła zrobić nam dwa niezapowiedziane naloty, padła decyzja, uciekamy stąd. Pani została poinformowana zarówno o naszej decyzji, jak i jej powodzie. Głupio się zapytała co z pieniążkami za maj. Nie wiem czy liczyła na to że powiemy żeby sobie je zatrzymała czy co, ale była wysoce niezadowolona słysząc że musi oddać. Umówiliśmy się, że po majówce oddamy klucze i się rozliczymy. Na początku ok, niestety, po majówce wszystkie zamki zostały zmienione. Szkoda tylko że zostały tam nasze rzeczy takie jak wózek małego, telewizor, mój samochód. Wiedźma obiecała oddać pieniądze pod koniec maja bo ona nie ma. Ok, poczekamy nie spieszy się. Odbiór rzeczy nie był łatwy, bo wiedźma mieszkała w innym mieście i nie było jej na miejscu.

I od końca maja do dziś trwa walka o pieniądze. Nie będę się rozpisywać, w skrócie wiedźma twierdzi że ją okradliśmy (zabraliśmy butlę z gazem, bo była dopiero co po wymianie, a w nowym domu mieliśmy pustą i chcieliśmy ją odwieźć, niestety, zamki zmienione nie było jak), i pieniędzy nam nie odda. Tak perfidna osoba, że stwierdziła że ona za to zdrowiem zapłaci, ona to odchoruje ale kasy nie odda. Słysząc takie stwierdzenie, nie zostało mi nic innego jak zgłosić panią do US że nie odprowadzała podatku za wynajem, oraz wysłanie wezwania do zapłaty. Jak nie odpowie na żadne z trzech wezwań idę do sądu. Nie chce oddać kasy po dobroci to komornik jej zabierze, tylko troszkę więcej.

Jak się później okazało, ta pani ma taki zwyczaj. Wynajmuje dom, wyciąga jak najwięcej czynszów a potem uprzykrza życie żeby lokator się wyniósł a ona kasy nie oddaje. Skąd wiem? Bo wiedźma zgłosiła nas na policję o tą rzekomą kradzież. W rozmowie z policjantem wyszło, że poprzedni lokator mieszkał miesiąc a zapłacił za cztery.

Na olx znalazłam jej ogłoszenie, że przyjmie na okres wakacji starszych ludzi w "komfortowych" warunkach.
Nie wiem, jak można z taką premedytacją okradać ludzi.
Przestrzegam przed wynajmowaniem czegokolwiek na ul. Wczasowe w Żarkach Letnisko.

oszustka

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (261)

#73812

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zmieniliśmy z mężem lokację mieszkaniową, na swoje tym razem (do szybkiej zmiany wynajmu na kupno zmusiła nas piekielna właścicielka, z którą do dziś mamy nie dokończone sprawy).
Wioska malutka, wszyscy wszystkich znają, cisza spokój bajka.
No nie do końca bajka.

Sąsiadka obok ma podwórko, a na nim kury. I póki co, to podwórko jest zamieszkiwane tylko i wyłącznie przez drób. A my mamy młodego psa. Myśleliśmy, że problemów nie będzie, bo płot betonowy, dalej ogrodzenie z siatki, będzie dobrze. Ano nie było, bo psica znalazła parę dziur w tej siatce, co kończyło się szaleńczym pościgiem za psem, który wesoło ganiał ptactwo. Żeby nie było, suczka odkryła świetną zabawę, ona goni ptaki, one uciekają, nie zagryzła, ani nic.

Ale wiadomo, nie może tak być. Mąż szybko przez płot przeskoczył, psicę na nasz teren i szukamy tych dziur coby je jakoś załatać. Oczywiście mamy tego pecha, że trafiamy na wariatów-furiatów. Babsko przyszło, i wyzywa od sk*rwysynów i jakich tylko. Mąż stał tak, że go z sąsiedniej działki nie było widać, a słysząc epitety wychylił się i, uświadomił panią, że należy trochę grzeczniej, przeprosił, i zwrócił uwagę, że żadne zwierzę nie ucierpiało. Ta na nas, że psa nie pilnujemy. No kurde pilnujemy, ale tyle co się wprowadziliśmy, ogarniamy chaos przeprowadzkowo-remontowo-dzieciorowaty i naprawdę nie zastanawialiśmy się czy siatka jest dziurawa czy nie.

Znaleźliśmy wielkie bele drewniane, pozatykaliśmy te dziury, przez które psica przechodziła i spokój. Oczywiście babsko musiało w sklepie się pożalić, że nasz pies gonił jej kury (żeby nie było, że jajka straciła, to są kury liliputki i ich jajka się nie nadają czy coś, bo nawet chcieliśmy odkupić parę sztuk). Sklepowa uspokoiła nas, powiedziała, że to wariatka i żeby się nie przejmować. Od tego czasu, co wieczór przychodzi komisja i liczy ptaki :)

Aż do wczoraj. Siedzę na schodach przed domem, dokarmiam raka i widzę jak babsko idzie w stronę mojej furtki czerwona na twarzy. Staje przed bramą i drze na mnie pysk, że mam zabrać mojego zawszonego kundla z jej działki, bo kury pozagryza. Ja lekki szok, pamiętam że wpuszczałam psa do domu, a nie wychodziła ze mną. Staję i oglądam to stworzenie, które tam lata za ptactwem i, no ewidentnie to nie mój pies.

- Wie pani, zabrałabym, ale to nie moje.
- Jak nie pani, czarne to, to pani, zabieraj mi go stąd.
- Mówię że to nie moje, moje chrapie pod łóżkiem w domu, a psa mam jednego, poza tym mój pies ma obrożę, a ten nie. Na dowód zawołałam psa, który wyłonił się z domu przeciągając się.

Cóż, na wsi jak to na wsi, psy latają luzem. Pani wchodząc na działkę nie zamknęła furtki, więc jakiś burek skorzystał z okazji. Oberwało się mnie. Przemilczałam temat, ale miałam niezły ubaw widząc panią ganiającą za psem, który chciał dobrać się do koguta :D

sąsiedzi kury pies

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 237 (309)

#73883

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzie chcą szybko, tanio, dobrze. Zawsze.

Moja ciotka prowadzi zakład oprawy obrazów.
Pewnego dnia, ok godziny 13 przychodzi Pan, pragnący złożyć zamówienie na zrobienie dwóch ram, wraz z oprawą luster. Na już. Pan nazajutrz otwierał sklep z ciuchami i potrzebował na otwarcie luster do przymierzalni. Wcześnie się zorientował. W całym mieście, żaden stolarz nie podjął się wykonania zadania, bo wymiary spore (170x70) i nikt nie miał na stanie czarnych listew. Ciotka stwierdziła że mogłoby się udać, ale ona też nie ma czarnych listew, chociaż jest sposób - pomaluje je czarną bejcą i będzie cacy.

Jednak jest jeden szkopuł. Żeby taka praca miała ładny wygląd, pierwsza warstwa bejcy musi porządnie wyschnąć, trzeba to zeszlifować papierem ściernym, potem nałożyć drugą warstwę i czynność powtórzyć. Jedna warstwa schnie ok 2h, wtedy widać jak drewno wchłonęło farbę.

P: Przyjadę po to o 15.30.
C: Panie, nie da rady, 16.30, no chociaż 16.
P: Ja nie mam czasu, musi być na 15.30.

Cóż, jak mus to mus. Pan jeszcze zapytał ile to będzie kosztować. Głupia ciotka, bo powiedziała ile za metr surowego drewna (akurat ta listwa była dość tania), no robocizna i za usługę express. Pan wziął pod uwagę chyba jedynie cenę za metr listwy. Pan spóźnialski pognał do swoich bardzo ważnych spraw, a my z ciotką zabrałyśmy się do robienia listew (nie jestem majstrem, ale trzeba było pomóc przy zszywaniu boków). O ile składanie ram poszło gładko, o tyle zabawa z malowaniem była czasochłonna. Na domiar złego pogoda nie dopisywała, więc nawet wystawienie ram na dwór nie przyspieszyło procesu schnięcia. Cóż, Pan był uprzedzony, że nie będzie to wyglądać pięknie, chciał, to ma.

Punkt 15.30 Pan przyjeżdża, ogląda, zadowolony, to ile się należy? Ciotka jeszcze dała mu trochę bejcy i gąbeczkę żeby mógł sobie poprawić niedoskonałości (puszka bejcy kosztuje ok 80 zł, ciotka musiała dla tego zamówienia kupić nową, bo by jej nie starczyło, a klientowi gratis dała farby za ok 30zł).

C: To będzie xxx zł.
P: Jak xxx, skoro metr listwy kosztuje xx,xx zł, a po przeliczeniu metrów to wychodzi yyy. Daje yyy i lecę.
C: Panie, liczysz pan sam materiał, a gdzie zszywki, klej, praca maszyn, bejca, tektura pod lustra, moja robocizna? No i dostał pan zamówienie które normalnie robię 2 dni, w 2h. Xxx i kwita.

W międzyczasie do warsztatu przyszła moja matka, a że ona charakter ma porywczy, długo nie usiedziała cicho.

M: Jak panu nie pasuje, to niech pan dalej szuka stolarza, który zrobi panu te ramy na już. Nie dość, że kobita w 2h panu zrobiła ramy i oprawiła lustra, to pan jeszcze wybrzydzasz.

Stanęło na tym że facet urwał 20 zł i się zmył, psiocząc i złorzecząc na czym świat stoi.
Ciotka zarzekła się, że nigdy więcej się nie podejmie takiego zlecenia, a moja matka ją opieprzyła, że jak tak dalej będzie się dawać, to w końcu będzie świadczyć usługi za darmo.

Niektórzy zapominają, że jak szybko i tanio nie będzie dobrze, jak szybko i dobrze, nie będzie tanio. Jak dobrze i tanio, nie będzie szybko.

ludzie usługi

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (251)
zarchiwizowany

#74025

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pożyczki. Dla każdego, dla zadłużonych, z komornikiem, bez sprawdzania w bazach BIK, KRD, BIG i innych. Wystarczy złożyć wniosek a już za 15 minut pieniądze znajdą się na Twoim koncie. Talalalala.

Mam znajomych. Znajomi ci, przez swoich lekkomyślnych klientów którzy mają ważniejsze wydatki niż opłacenie faktur za usługi (żona chciała wycieczkę, musiałem zmienić samochód itp), wpadli w małe problemy finansowe. Nie widząc perspektyw na szybkie ściągnięcie należności, postanowili zasięgnąć pomocy w postaci szybkiej pożyczki. Ważne, mieli kiedyś drobny epizod z jedną firmą, podpisali umowę na usługi księgowe, ale myśleli, że skoro nie korzystają nie muszą płacić. Niestety, była to usługa abonamentowa i, firma wrzuciła ich w KRD.
Starania o pożyczkę opiszę w punktach.

1. Szybkie pożyczki jakich pełno w sieci

Składanie wniosku kończy się niemal natychmiastową odmową. Mimo że firma istnieje na rynku ok 4 lat, nie mają szans na pożyczenie nawet 500 zł.

2. Pożyczki "z prywatnych funduszy"

Jak wyżej, z tą różnicą że pożyczki miał udzielać prywatny inwestor ze swoich środków. W praktyce wygląda to tak, że "inwestor" jest pośrednikiem między Kowalskim a firmami pożyczkowymi. Czyli z pożyczki nici. Jeden pan był w stanie pożyczyć kwotę, ale po wpłaceniu przez znajomych x zł na jakiś fundusz gwarancyjny. Drugi też był w stanie pomóc, ale znajomi musieli by powyciągać swoje wpisy ze wszystkich baz, a dostęp do tych baz jest płatny, w przypadku KRD trzeba podpisać umowę i zgodzić się na abonament miesięczny bodaj 160 zł.

3. Facebook

Na fb ogłasza się pani niby z Francji, która pomaga ludziom w bardzo ciężkiej sytuacji. Całość korespondencji przetłumaczona w translatorze, czyli Kali jeść, Kali pić, ale kusi bo oprocentowanie roczne tylko 3% i spłata zaczyna się po 2 miesiącach. W praktyce, dostajemy umowę dziwną, nawet bardzo, przetłumaczoną w translatorze, z pieczęciami notariusza które wyglądają jak zrobione w Gimpie, tak, że ani adresu, ani nr telefonu nie da się odczytać. Po wpisaniu adresu w Google Maps, na miejscu notariusza widać bar. Znajomi stwierdzili, że odeślą podpisaną umowę zobaczyć co dalej. W końcu jak nie dostaną pieniędzy nikt im niczego nie zarzuci. Po podpisaniu umowy okazuje się, że trzeba zapłacić $200, na przygotowanie dokumentów przez Interpol czy coś takiego. Fantastyczna forma zarobku na ludziach którzy chwytają się brzytwy.

Koniec końców, znajomi na szybką gotówkę szans nie mają. Przez niezapłacone ostatnie faktury, mają zaległości w US i ZUS. Bank, mimo że widzi, że obrót na koncie w ostatnich miesiącach był spory, kredytu nie udzieli bo wymaga dokumentów finansowych z ostatnich miesięcy.
Składanie wniosku o pożyczkę w instytucjach pozabankowych skończyło się tak, że teraz codziennie wydzwaniają banki i inne firmy pożyczkowe.

Ja się tylko zastanawiam, po co te firmy krzyczą że udzielą pożyczki każdemu, w każdej sytuacji finansowej, skoro jak przyjdzie co do czego, nie pożyczą nawet 100 zł.

pożyczki

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (27)

#72877

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W barze w którym pracowałam zorganizowano Sylwestra.
Piekielnych klientów (poza jednym), nie było, za to moja współpracowniczka popisała się zarówno przed klientami, jak i przede mną.

Ludzie weszli, dobrze się bawią. Powolutku zbliżamy się do końca. Impreza była zorganizowana w ten sposób, że w cenie wejścia było tylko 0,5 wódki, a jedzenie można było zamawiać. Klienci płacili dopiero przy wyjściu za złożone zamówienia. Stoję za barem, pucuję szkło. Obok moja szanowna współpracowniczka notuje coś w barowym kalendarzu. Podchodzi gość do baru i, informuje, że w WC skończyło się mydło. Odpowiedź wielkiej współpracowniczki?
- Tam jest Statoil - i wskazała palcem na stację znajdującą się na przeciwko, nie podnosząc wzroku na gościa. Facet spurpurowiał, ale udało obrócić mi się to w żart.

Kiedy wszyscy wyszli, trzeba było ogarnąć sajgon, jaki był na zapleczu. Pomijam to, że kucharz spił się w trupa, pozostawiając sprzątanie kuchni uczennicy, szczęście jego narzeczona przyszła nam pomóc. Szanowna współpracowniczka stwierdziła, że skoro policzyła utarg, to jej obowiązki się skończyły. Zajęła się rozmową przez telefon ze swoim misiem pysiem, pokazując mi wymownie na podłogę. Szlag mnie trafił. Nie to, że praktycznie sama musiałam ogarnąć dwie sale plus ogródek. Nie to, że ja pozmywałam wszystkie talerze. Szanowna nie zrobiła nic. Dosłownie nic. Cóż, powiedziałam jej "pieprz się", zabrałam swoje zabawki, przebrałam i skierowałam do wyjścia. Szanowna obruszyła się, że co ja robię.

Wtedy weszła szefowa i zapytała co się dzieje. Nakreśliłam sytuację, i zaznaczyłam, że nikt mnie nie poinformował, że koleżanka awansowała na stanowisko menedżera, który ściery się nie tyka. Szefowa, osoba spokojna, ale potrafi się wkurzyć. Po jej interwencji, koleżanka przeprosiła się z mopem, ogarnęła końcówkę roboty.

Akcji z jej udziałem było mnóstwo. Na przykład potrafiła odebrać telefon firmowy ze słowami "Dzień dobry, zakład pracy chronionej, słucham". Raz nacięła się jak szefowa dzwoniła. Dostała konkretny opiernicz. Albo mówiła, że bez niej ta knajpa by dawno upadła (więc ja się pytam jak ten bar funkcjonował przez 10 lat, zanim ona do niego przyszła). Wychodzenie z klientami baru, ba, znajomymi szefowej, i prowadzenie ich do akademika w którym mieszkała, przemilczę.

praca

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (223)

#72892

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dobra, ku przestrodze, widzę, że to świeża instytucja.

Na Fb właśnie się dowiedziałam, że wygrałam basen ogrodowy. Ale taki, wiecie, wypas, prawie że olimpijski. Cóż, nie przypominam sobie, żebym brała udział w jakimkolwiek konkursie, raczej nie liczę na wygraną, więc nie śmiecę lajkami, więc zdziwiłam się, kiedy po kliknięciu w link zobaczyłam swój profil. Trzeba było wypełnić formularz, który polegał na kliknięciu jednego z trzech basenów, a później wysłanie SMS-a na nr 92 550. Mhm, przekręt, kolejny. Czytam regulamin, a tam: "Serwis wygrajbasen.pl jest stroną typu landing page (będącą częścią usługi obrazkovo.pl), która umożliwia odblokowanie dostępu do serwisu obrazkovo.pl, w którym znajduje się baza tapet na komputer oraz telefon, horoskop oraz dowcipy. Niniejszy landing page jest usługą Premium SMS dostępną w sieciach Plus, T-Mobile, Orange oraz Play. Koszt wysłania SMS wynosi 25 zł (30,75 zł brutto). Użytkownik wysyłając SMS pod podany na stronie numer oświadcza, że akceptuje Regulamin naszej usługi dostępny pod tym adresem. W przypadku jakichkolwiek pytań lub problemów prosimy o kontakt pod adres e-mailowy: hastro.biuro@gmail.com. Życzymy przyjemnego korzystania ze strony! Wszystkie nazwy, fotografie i znaki firmowe lub towarowe, niebędące własnością Hastro Sp. z.o.o., występujące w Serwisie należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych. Organizatorem serwisu jest firma Hastro Sp. z.o.o., 00-613 Warszawa, Tytusa Chałubińskiego 8, KRS 0000565124".

Po dodaniu tego postu na ich stronie, zostałam automatycznie zablokowana, na wiadomość prywatną nie odpowiadali. Strzeżcie się, bo niektórzy widząc perspektywę tak fajnego basenu wyślą tego SMS-a. Pół biedy, jak stracicie tylko 30 zł, gorzej jak otworzycie bramkę do płatnych SMS-ów. Profil naciągaczy to Baseny ogrodowe, stronkę mają od 2016 r., a w profilowym mają zdjęcie basenu.

oszuści

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 232 (268)

#72686

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Myślałam, że mnie to nie spotka, a jednak.

Wystawiłam telefon na sprzedaż. Cena dość wysoka. Wczoraj rano dostaję wiadomość na olx, od faceta, że jest zainteresowany zakupem, ale żebym pisała bezpośrednio na adres mailowy.
Pierwsze ostrzeżenie miga w głowie, ale piszę.

Standardowe pytania, czy telefon dalej jest idealny - oczywiście, że tak. Ta wiadomość napisana była poprawnie, ale następne w stylu Kali jeść, Kali pić. Zwaliłam to po trochu na wrzucanie tekstu w translatora, wiadomo jakie są tłumaczenia od Google. W następnej wiadomości napisał, że jest z UK, że zapłaci mi 200 zł więcej za przesyłkę (tyle mniej więcej kosztuje przesyłka). Poprosił od razu o dane do przelewu. Odpowiedziałam, że telefon wisi na aukcji na Allegro, dodam tylko opcję dostawy do UK i może kupić tam. Otrzymałam odpowiedź, że on ma problem z kontem na Allegro oraz że nie może licytować i kupować. Cóż, druga lampka alarmowa zaczęła migać, węszę szwindel, ale piszę dalej, jak to wygląda, coby na przyszłość wiedzieć.

W następnej wiadomości napisał, że idzie teraz do banku wpłacić pieniądze na swoje konto (dokładnie nie rozumiałam tych wiadomości, więc do końca nie wiem o co chodziło), żebym usunęła ogłoszenie z olx, poprosił o to, aby dobrze zapakować telefon, żeby nie uszkodził się w transporcie i wysłać zdjęcie telefonu. Ale w tej samej wiadomości napisał, że on musi wysłać potwierdzenie wysyłki do swojego banku, żeby oni mogli mi zrobić przelew (tego kompletnie nie rozumiałam, tym bardziej nie kupiłam tego tłumaczenia). Odpisałam, że telefon wyślę dopiero wtedy, kiedy zobaczę pieniądze na swoim koncie, wiadomo - jest ogrom oszustów, trochę się czytało o takich oszustwach, a ja nie będę ryzykować 1500 zł. W dalszej korespondencji otrzymałam potwierdzenie z rzekomo Lloyds Banku o potwierdzeniu zlecenia przelewu. Ale adres mailowy nie zgadzał mi się, wrzuciłam go w wyszukiwarkę

Lloydsbank_approvedcarelineservice@accountant.com - oczywiście na pierwszej stronie link, informujący, że to fałszywe potwierdzenie przelewu i uwaga na oszustów. Oczywiście "kupujący" od razu zażądał ode mnie nr do trackingu. Napisałam, że kasy niet, telefonu niet, a w ogóle zastanawiam się nad zgłoszeniem sprawy na policję. I cisza :)
Wiadomości przychodziły od niejakiego Williamsa Browna.
Strzeżcie się, licho nie śpi.

oszust

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 272 (298)
zarchiwizowany

#72791

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Udało mi się sprzedać telefon. 2.05 przez stronę AlleKurier zamówiłam kuriera z DPD. O dziwo, kurier miał się pojawić jeszcze tego samego dnia, ale nie dokończyłam zamówienia, gdyż na koncie nie miałam wystarczających środków aby opłacić zlecenie. W międzyczasie, kurier z DPD przyjechał do mnie z paczką, ale że nie miałam wydrukowanych dokumentów (te przychodzą dopiero po opłaceniu zamówienia), stwierdziłam że nie pali się, bo Kupującemu i tak napisałam że wyślę po majówce. Chwilę po odjechaniu kuriera, kasa wpłynęła na konto, więc migiem opłaciłam zlecenie na stronie, pobrałam dokumenty i szykowałam się do drukowania. Wtem, dzwoni wielce oburzony kurier, że czemu się nie odzywałam że mam paczkę bo przecież on był i mógł zabrać. Tłumaczę, że nie miałam listu przewozowego więc i tak nie mógłby jej zabrać. Dobra, to on przyjedzie w środę (dzisiaj). Spoko, problemu nie ma. Dzisiaj około godziny 9ej, otrzymałam meila, że kuriera mogę się spodziewać pomiędzy godziną 12-16. Super, więc mam czas żeby zainstalować drukarkę i sobie to wydrukować.Kilka minut później kto podjeżdża? Tak, wielce oburzony kurier. Samo pobieranie sterowników trwało z 10 minut, do tego instalacja a potem drukowanie, no 20 minut musiałby poczekać. Ja walczę z drukarką, a mąż wyszedł poprosić pana, żeby poczekał chwilę bo miał być później i nie jesteśmy gotowi. Kurier okazał się burakiem przez duże B, powiedział że przyjedzie jutro i nara. Wkurzyłam się. Na infolinii DPD dowiedziałam się, że to moja wina, bo kurier miał paczkę odebrać w poniedziałek. Więc dlaczego jej nie odebrał? Powinien przyjechać do mnie po otrzymaniu zlecenia, a nie wtedy kiedy mu się podoba. Powiedziałam że rezygnuję z usługi i papa. Chwilę później zamówiłam kuriera z UPS. Pan przed przyjazdem zadzwonił potwierdzić czy na pewno jestem w domu i czy może podjechać. Szybkie przekazanie paczki, i pojechał w drogę. Da się? Da się. Trzeba tylko chcieć i mieć ciut oleju w głowie.

kurierzy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (70)

#72317

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już wspomniałam w innej historii, mieliśmy prasę termo transferową, którą sprzedaliśmy. Kupiec znalazł się szybko, poprosił o przesłanie zdjęć, po ich otrzymaniu poprosił o wysyłkę. Wysłaliśmy ją paczką pobraniową. Co istotne, prasa stała nieużywana w piwnicy, nikt jej nie dotykał, nie przesuwał, po prostu mąż ją postawił w kącie i tak sobie czekała.

Następnego dnia wieczorem, pan kupujący dzwoni, informując męża, że prasa jest uszkodzona. My trochę w lekką konsternację wpadliśmy, no bo jak to uszkodzona, skoro od nas wyszła w pełni sprawna. Co dziwniejsze, uszkodzenie polega na pęknięciu powierzchni, która jest z grubego metalu, przy samej rączce. Siadamy do komputera, oglądamy dokładnie zdjęcia tej prasy, no jak nic od nas wyszła sprawna, cała i zdrowa. Mąż mówi, że dziwne to, ale niech ją odeśle paczką pobraniową i zwrócimy pieniądze. Uszkodzenie łatwe do naprawienia, jeśli wygląda tak, jak je kupujący opisał (ponoć wystarczy jechać do tokarza, żeby dorobił część, która rzekomo pękła, tak mi ślubny tłumaczył), więc spoko. Winę za uszkodzenie zwaliliśmy na Pocztę Polską, złożyliśmy reklamację.

Ale tu zaczynają się schody. Akcja miała miejsce przed świętami wielkanocnymi. Pan po świętach miał prasę odesłać. Mija dzień, drugi trzeci, tydzień, prasy nie ma. Za to pytania kupującego, czy wysłaliśmy pieniądze, owszem. Mąż powiedział wyraźnie, wyśle pan prasę, ja panu zwrócę pieniądze. Pan jakby do niego nie docierało. Chociaż na początku zarzekał się, że już zamówił kuriera. Ani kuriera, ani nic. Spór trwa, pan się upiera przy zwrocie pieniędzy. Ale szczerze, mówimy o kwocie 650 zł, ja mu odeślę pieniądze, a prasy nie zobaczę. A wykłócać się po sądach nie mam ochoty. Mąż nie wytrzymał i powiedział panu, że albo sam ją uszkodził i teraz robi z niego idiotę, albo miał taką samą, uszkodzoną i stwierdził, że sobie za friko wymieni. Cóż, czekamy na rozpatrzenie reklamacji przez PP oraz na przysłanie tej nieszczęsnej prasy.

EDIT:
Nastąpił dosyć burzliwy finał całej szopki. PP reklamację odrzuciła, co nie dziwne, gdyż inteligentny inaczej nie sprawdził zawartości przesyłki przy odbiorze, co skutkuje brakiem protokołu. Logiczne. We wtorek przyjechał kurier z przesyłką, a że była pobraniowa nie odebrałam, gdyż mąż całą gotówkę zawinął w kieszeń i pojechał, a ja wyjść nie miałam jak. Na drugi dzień sytuacja mniej więcej podobna. Wczoraj przyjechał kurier, ale minął się ze ślubnym, więc umówili się w mieście obok na odbiór.
Tyle co mąż wyjechał za bramę, dzwoni mój telefon, numer prywatny. Odbieram, słyszę pytanie o męża. Po udzieleniu informacji, że tyle co wyjechał, usłyszałam, że jak nie odbierzemy tej prasy, to on przyjedzie i wsadzi ją mojemu mężowi w miejsce, gdzie plecy tracą swą piękną nazwę. Oż ty szmaciarzu, sobie myślę. Mówię mu, że nie dość, że zniszczył sprzęt za kilka stówek, to jeszcze dzwoni i grozi. To, że odbieramy tę prasę, jest tylko i wyłącznie naszą dobrą wolą, bo jego zakichanym obowiązkiem było ją sprawdzić przy kurierze, a teraz winnych brak. Ale z imbecylem się nie dogadasz. Kretyn wysłał do męża SMS z pogróżkami, że on jest u nas w mieście 2x w miesiącu i nakopie mu sra ta ta. Zastanawiam się, czy nie zgłosić po pierwsze uszkodzenia mienia, po drugie gróźb karalnych.

sprzedaż

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (197)