Profil użytkownika
mlynek_kawowy
Zamieszcza historie od: | 23 lipca 2016 - 22:44 |
Ostatnio: | 5 kwietnia 2022 - 19:33 |
- Historii na głównej: 3 z 3
- Punktów za historie: 586
- Komentarzy: 0
- Punktów za komentarze: 0
Może i są tutaj bardziej piekielne historię, ale moja skutecznie podniosła mi ciśnienie
Rozchorowałem się kardiologicznie. Trzeba udać się do specjalisty. Po prywatnej wizycie w centrum medycznym umawiam się z lekarzem na zabieg ablacji z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. W związku z zabiegiem konieczne jest położenie się do szpitala.
Na kilka dni przed hospitalizacją mam zadzwonić do centrum medycznego i potwierdzić, że w dniu przyjęcia faktycznie stawię się w szpitalu (oddalonego 120km od miasta wojewódzkiego w którym mieszkam).
Oznajmiłem szefowi że w takim i takim okresie będę musiał pauzować od pracy w związku z zabiegiem. Szef zrozumiał, nie ma problemu.
Dzwonię we czwartek i mówię, że mam zaplanowany zabieg i miałem się pojawić w szpitalu we wtorek. Pani w recepcji oznajmia, że pan doktor się rozchorował i jeszcze przez następny tydzień będzie na zwolnieniu, a nowy termin zabiegu będę miał wyznaczony kiedy wróci. Ok, rozumiem zdarza się.
Łapię za telefon, mówię szefowi o sytuacji i że będę w pracy, bo nie potrzebuję wolnego. Kierownik zorganizował już tak podział obowiązków w firmie, żeby reszta poradziła sobie beze mnie, ale w związku ze zmianą planów musi od nowa ustalać grafik.
Poniedziałek, godzina 17.00-telefon:
- "Dzień dobry, centrum medyczne, piekielna z tej strony. Na jutro ma pan zaplanowany zabieg ablacji, mam rozumieć, że pojawi się pan w szpitalu?"
- "Ale ja dzwoniłem do pani we czwartek i powiedziała mi pani, że doktor jeszcze do końca tygodnia jest na zwolnieniu."
- "Tak, ale czuję się lepiej, a na zwolnieniu jest w naszym centrum medycznym, a w szpitalu zabiegi wykonuje planowo."
Na szczęście szef okazał się wyrozumiały, ale czuć było w jego głosie irytację (żeby nie powiedzieć w**rw)
Rozchorowałem się kardiologicznie. Trzeba udać się do specjalisty. Po prywatnej wizycie w centrum medycznym umawiam się z lekarzem na zabieg ablacji z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. W związku z zabiegiem konieczne jest położenie się do szpitala.
Na kilka dni przed hospitalizacją mam zadzwonić do centrum medycznego i potwierdzić, że w dniu przyjęcia faktycznie stawię się w szpitalu (oddalonego 120km od miasta wojewódzkiego w którym mieszkam).
Oznajmiłem szefowi że w takim i takim okresie będę musiał pauzować od pracy w związku z zabiegiem. Szef zrozumiał, nie ma problemu.
Dzwonię we czwartek i mówię, że mam zaplanowany zabieg i miałem się pojawić w szpitalu we wtorek. Pani w recepcji oznajmia, że pan doktor się rozchorował i jeszcze przez następny tydzień będzie na zwolnieniu, a nowy termin zabiegu będę miał wyznaczony kiedy wróci. Ok, rozumiem zdarza się.
Łapię za telefon, mówię szefowi o sytuacji i że będę w pracy, bo nie potrzebuję wolnego. Kierownik zorganizował już tak podział obowiązków w firmie, żeby reszta poradziła sobie beze mnie, ale w związku ze zmianą planów musi od nowa ustalać grafik.
Poniedziałek, godzina 17.00-telefon:
- "Dzień dobry, centrum medyczne, piekielna z tej strony. Na jutro ma pan zaplanowany zabieg ablacji, mam rozumieć, że pojawi się pan w szpitalu?"
- "Ale ja dzwoniłem do pani we czwartek i powiedziała mi pani, że doktor jeszcze do końca tygodnia jest na zwolnieniu."
- "Tak, ale czuję się lepiej, a na zwolnieniu jest w naszym centrum medycznym, a w szpitalu zabiegi wykonuje planowo."
Na szczęście szef okazał się wyrozumiały, ale czuć było w jego głosie irytację (żeby nie powiedzieć w**rw)
Centrum medyczne
Ocena:
160
(164)
Jestem honorowym dawcą krwi.
Wszyscy chyba wiemy jak jest to ważne i że krew jest potrzebna.
Do mojego szefa jednak to nie dociera. On uważa to za cwaniactwo i wyłudzanie dnia wolnego. Dla niego jest to fanaberia, którą najlepiej jakbym sobie odpuścił. Jeśli już koniecznie muszę oddać krew, to mam wziąć urlop, ewentualnie pójść po pracy (czasami kończę o 12.00). Niestety nie dociera, że w dniu donacji trzeba być najedzonym, wypoczętym itp. (pracuję fizycznie).
Mimo wszystko mam nadzieję, że ani szefowi, ani nikomu z jego rodziny krew nie będzie nigdy potrzebna.
Wszyscy chyba wiemy jak jest to ważne i że krew jest potrzebna.
Do mojego szefa jednak to nie dociera. On uważa to za cwaniactwo i wyłudzanie dnia wolnego. Dla niego jest to fanaberia, którą najlepiej jakbym sobie odpuścił. Jeśli już koniecznie muszę oddać krew, to mam wziąć urlop, ewentualnie pójść po pracy (czasami kończę o 12.00). Niestety nie dociera, że w dniu donacji trzeba być najedzonym, wypoczętym itp. (pracuję fizycznie).
Mimo wszystko mam nadzieję, że ani szefowi, ani nikomu z jego rodziny krew nie będzie nigdy potrzebna.
praca rckik
Ocena:
175
(187)
Praca, ach praca...
Jestem osobą niepełnosprawną w stopniu umiarkowanym. Jako że posiadam orzeczenie o niepełnosprawności, toteż na rynku pracy przysługują mi pewne przywileje. Nie są to jakieś super hiper udogodnienia, ale zawsze coś. Zaznajomieni z tematem wiedzą o co chodzi.
Problemem nie jest szefostwo, oni akurat przestrzegają ustalonych zasad. Ból końca pleców mają za to "koledzy" z pracy. Niemal codziennie muszę słuchać uwag że:
- wykorzystuję nieco dłuższą przerwę, która mi przysługuje.
- mam umowę o pracę (pozostali pracują na umowę-zlecenie),a w związku z tym prawo do urlopu itp.
- dostaję pieniądze za nicnierobienie (niektórych czynności wręcz nie wolno mi robić, z innymi mam problemy)
- ogólnie nie ma ze mnie pożytku, chociaż wywiązuję się z obowiązków, a gdy chcę wziąć urlop okazuje się, że beze mnie sobie nie poradzą.
Jak myślicie? Znieczulica, głupota, zawiść, czy chamstwo?
Jestem osobą niepełnosprawną w stopniu umiarkowanym. Jako że posiadam orzeczenie o niepełnosprawności, toteż na rynku pracy przysługują mi pewne przywileje. Nie są to jakieś super hiper udogodnienia, ale zawsze coś. Zaznajomieni z tematem wiedzą o co chodzi.
Problemem nie jest szefostwo, oni akurat przestrzegają ustalonych zasad. Ból końca pleców mają za to "koledzy" z pracy. Niemal codziennie muszę słuchać uwag że:
- wykorzystuję nieco dłuższą przerwę, która mi przysługuje.
- mam umowę o pracę (pozostali pracują na umowę-zlecenie),a w związku z tym prawo do urlopu itp.
- dostaję pieniądze za nicnierobienie (niektórych czynności wręcz nie wolno mi robić, z innymi mam problemy)
- ogólnie nie ma ze mnie pożytku, chociaż wywiązuję się z obowiązków, a gdy chcę wziąć urlop okazuje się, że beze mnie sobie nie poradzą.
Jak myślicie? Znieczulica, głupota, zawiść, czy chamstwo?
Ocena:
211
(275)
1
« poprzednia 1 następna »