Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

morgoroth

Zamieszcza historie od: 5 lipca 2012 - 13:03
Ostatnio: 19 października 2018 - 22:09
  • Historii na głównej: 6 z 8
  • Punktów za historie: 3083
  • Komentarzy: 39
  • Punktów za komentarze: 245
 

#83380

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali RODO.

Leżę w szpitalu. Przy żadnym łóżku nie ma karty pacjenta, bo nie wolno. Obchód 2 razy dziennie, za każdym razem wyczytują nazwiska, omawiają problemy. Po 2 dniach wszystkie wiemy jakie kto nosi nazwisko i na co cierpi, imiona nigdy nie były publicznie wymienione.

Po 4 dniach przychodzi nowy lekarz i stając przy łóżku wyczytuje imię. Ja odruchowo (jako pierwsza) podaje nazwisko. A lekarz patrzy na mnie i cedzi "Jest RODO. Nie używamy nazwisk żeby nie zdradzać tożsamości".

Aha.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (155)

#83022

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odbyłam ja podróż życia. Po 10 latach marzeń i dążenia do realizacji, ogarnięciu papierkologii, wyciągów bankowych, rachunków, formularzy, świadectw i referencji dostałam roczną wizę studencką do Australii. Ponieważ z racji pracy nie byłabym w stanie ogarnąć tematu sama, to we wszystkim pośredniczyła agencja. I niby nic w tym piekielnego, a jednak.

Aby wjechać na teren Australii trzeba mieć czyste konto. A mój mąż, kiedy był młody i głupi, dostał wyrok w zawieszeniu. W momencie ubiegania się o wizę było już kilka lat od zakończenia zawiasów.

Nasza agencja prosiła, by do formularza o wizę który oni jeszcze sprawdzą, napisać jak było faktycznie, więc napisaliśmy.
Przy wjeździe na teren Australii z kolei trzeba wypełnić ponownie formularz celny w którym jest to nieszczęsne pytanie o karalność. Wypełniliśmy tak, jak dla agencji i, co nietrudno przewidzieć, zostaliśmy zatrzymani. Okazało się, że agencja słowem nie wspomniała o wyroku, i oni w sumie nie powinno nas wpuścić. Za szybą miałam to, o czym marzyłam 10 lat i mogłam tego nigdy nie doświadczyć. Długo przekonywaliśmy celniczkę jak sprawa się ma faktycznie i Pani, zaznaczając że jest to tylko jej dobra wola, wypuściła nas z lotniska.

Dzwonię do agencji z pytaniem, czemu nas nie poinformowali o usunięciu czegoś z naszego formularza i czy wiedzą, czym to się mogło skończyć.

Odpowiedź: a... Jakoś tak wyszło.

Aha…

Edit: Mężowi wyrok się zatarł, nawet zaświadczenie o niekaralności miał, jednak agencja kazała nam wpisać mimo to dane do formularza którzy oni później przejrzą. Tak zrobiliśmy i tak samo wypełniliśmy dokumenty w samolocie, wierząc agencji. Błąd.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 190 (206)

#76732

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zima atakuje i wie o tym każdy, kto ma okno. Z racji nawału śniegu, deszczu, mrozu i chwilowego ocieplenia zaczął się sezon na złamania, zwichnięcia grypę i niestety - Znieczulicę.

W moim rodzinnym mieście przysypało wczoraj tak, że co chwila trzeba było łapać za łopatę i czyścić chodniki, żeby w ogóle można było po nich chodzić. Wysłałam więc męża, by po odśnieżeniu naszej posesji poszedł i pomógł sąsiadowi. Starszy Pan, o lasce, ostatnio w kiepskiej formie, bo miesiąc temu stracił żonę. Mąż poszedł, wysłał sąsiada do domu i odgarnął śnieg ze wszystkiego w okolicy. W nagrodę dostał czekoladę bo "Taki dobry chłopak" (próbowaliście kiedyś wykręcić się, że nie trzeba czekolady bo to obowiązek/sąsiedzka przysługa? Na starszych ludzi to nie działa). Sąsiad podzielił się też historią sprzed kilku dni:

Mamy na osiedlu sklep samoobsługowy. Po drodze do sklepu hałdy śniegu i błota. Sąsiad idąc powoli o lasce poślizgnął się i zaliczył upadek. I NIKT, nawet ludzie którzy widzieli jak się wywraca, nie pomógł. Wszyscy odwracali głowy i omijali go szerokim łukiem. Wszyscy się znają, bo to osiedle domków, a sąsiad jest człowiekiem, że póki mógł, to pomagał wszystkim.
Wstał sam po dość długim czasie. Na szczęście nic nie złamał, ale dość mocno się poobijał.

Czy ludzie nie mają babć/dziadków/starszych rodziców? Czy pomoc to jest teraz wpis do akt sądowych albo plama na honorze?

Życzę wam całych kończyn i ludzkiego zainteresowania, bo zima jeszcze długa.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 248 (264)

#63440

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historia o Poczcie Polskiej i przesyłkach.
Czytam namiętnie i w ilościach hurtowych. Ponieważ kupowanie książek w księgarniach (nawet internetowych) byłoby zbyt dużym obciążeniem, to często przez internet kupuję książki używane. We wrześniu też mi się zdarzyło. Książka zamówiona, opłacona, wysłana. Listem ekonomicznym, bo taniej a nie zależało mi na czasie.

Przesyłka dotarła o czasie. Ponieważ nikogo nie było w domu a listonoszowi najwyraźniej nie chciało się wystawić awizo, wrzucił książkę przez płot i zostawił. Metr od furtki. Na deszczu. Książkę znalazłam po kilku godzinach na deszczu kiedy wracałam do domu. Pilnował jej mój kot. Bogu dzięki wysyłający tak opakował, że nie zmokła.

Ale wiecie, co oprócz nieodpowiedzialnego listonosza jest piekielne? To, że gdy zadzwoniłam ze skargą argumentując, że jak coś się nie mieści do skrzynki to nie oznacza, że można to tak potraktować i że była to książka i gdyby nie dobre opakowanie byłaby niezdatna do użytku. I wiecie co usłyszałam?

"No przecież Pani nie zamokła to o co Pani robi aferę? Boże, jacy Ci ludzie są upierdliwi! Dostała paczkę i jeszcze źle!" - i rzuciła słuchawką.

Cóż. Zamiast jednej skargi odstali dwie.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 525 (581)

#53351

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu zagnało mnie na pocztę, celem dokonania wpłaty na konto uniwersyteckie. Na dworze upał albowiem trwała fala gorąca, ale poczta klimatyzowana. W każdym okienku sympatyczna Pani, do każdego okienka mniej więcej 1 osoba. Siadam przy stoliku, wypełniam blankiet i słyszę rozmowę dobrze ubranej starszej pani czyli [K]lientki i [P]ani z okienka.

[K]: Kartkę na urodziny chcę.
[P]: Tutaj są wystawione proszę, proszę sobie wybrać.
[K]: Same brzydkie macie (za duże/małe/różowe/proste/ kolorowe itp). Innych nie macie?
[P]: Proszę chwileczkę poczekać, sprawdzę na zapleczu.

I wyszła. Na jakieś 30 sekund. Po 10 sekundach klientka wpada dosłownie w szał, zaczyna krzyczeć i sama się nakręca.

[K]: Gdzie pani jest? Jak długo można szukać? Co to za beznadziejna poczta? Co za ludzie tu pracują? A może z takim statusem to nie ludzie?
[P2]: Proszę nie krzyczeć. Koleżanka poszła poszukać dla pani innej kartki.
[K]: Proszę nie zwracać mi uwagi! Wszystkie kartki powinniście mieć tutaj, żebym ja je mogła obejrzeć! Gówno nie poczta! Wszystkich was powinni wypieprzyć!

Wraca pracownica.
[P]: Mamy jeszcze takie kartki, proszę. Może którąś z tych?
[K]: Te są wcale nie lepsze! Badziewie! Ludzi chcecie naciągać! Porządnych, nie to co ten motłoch tutaj! Barachło tu pracuje i barachło kupuje!
[P]: Rozumiem, że kartki się pani nie podobają?
[K]: W dupę sobie wsadź te kartki!

I wyszła.

Ja rozumiem, że upał - ale serio?

poczta

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 853 (891)

#34989

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam swojego czasu w kinie na dziale Obsługi Widza. Praca polegała na sprawdzaniu biletów na bramkach, ogarnianiu holu, wypuszczaniu ludzi z seansu i sprzątaniu sal zanim zaczną się kolejne filmy.
Praca prosta i z reguły przyjemna. Z reguły...

Historia miała miejsce, gdy któregoś dnia stałam na bramce. Ruch nieduży, mimo iż jedna bramka ma "pod sobą" 5 sal. Czasem ktoś przyjdzie z biletem, czasem ktoś do toalety. I tutaj chciałabym coś wyjaśnić. Kino jest połączone z bardzo dużym obiektem handlowym. Wszystkie toalety w kinie znajdują się za bramkami, pomiędzy salami. Wejść do nich mogą widzowie z biletami na seans, lub z biletami na seans który właśnie się skończył (po seansie wychodzi się na zewnątrz - jest zakaz wypuszczania gości z powrotem na hol za bramką, bo kiedy jest dużo ludzi, nie ma szans upilnować czy ktoś faktycznie idzie do łazienki, czy wchodzi bezprawnie na inny seans). Wszyscy, którzy nie posiadają biletu, muszą udać się do toalet znajdujących się z centrum handlowym. Taki przepis. Zwolnione z niego są tylko kobiety w ciąży i małe dzieci.

Wracając do historii - stoję na bramce, ruch praktycznie żaden. W pewnym momencie podchodzi do mnie [D]ziewczynka. Na oko 5 lat, uśmiechnięta. Opiekuna brak ale może jest przy kasach albo w kawiarni na górnym poziomie kina. Dziewczynka uśmiecha się jeszcze szerzej i pyta:
[D}: Przepraszam, czy ja mogę wejść do toalety?
Uśmiecham się szeroko, bo lubię małe dzieci (zwłaszcza te grzeczne) ale zanim zdążyłam się odezwać z mroku wyłania się Piekielna mamuśka [PM]. Leginsy w panterkę, obcisły golfik, solarka i makijaż odpustowy. No i obowiązkowe kozaczki. Nabiera wdech i..
[PM]: I czego się k****a pytasz? Te ch**e są od tego, żeby cię wpuścić, a nie się o pozwolenie prosisz! Za to im k***a płacą!

Przyznam się szczerze - zamurowało mnie. Dziecko spojrzało się na matkę ze łzami w oczach, spuściło główkę i smętnie powlokło się do toalety. Zwróciłam kobiecie uwagę, żeby nie krzyczała i mała i tak by weszła do toalety. Komentarz?
[PM]: Ja k***a płacę, to wymagam!

A czy pracownik może wymagać odrobiny kultury?

kino

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 833 (881)

1