Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

muflon63

Zamieszcza historie od: 25 listopada 2016 - 14:34
Ostatnio: 28 sierpnia 2019 - 9:39
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 110
  • Komentarzy: 136
  • Punktów za komentarze: 847
 
Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
31 maja 2018 o 21:11

@Lobo86: Kosztowało Cię składki, które płacisz. Poza tym ja bym się tak nie cieszyła, że całkiem gratis zrobili mi krzywdę. Podobnie jest z operacją płaskostopia, która na NFZ robi więcej złego niż dobrego czy hemoroidów. Całkiem za darmo zrobią Ci przestarzały zabieg, po którym albo nie poczujesz poprawy, albo wręcz nigdy nie wrócisz do sprawności i będziesz mieć problemy do końca życia.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
31 maja 2018 o 21:05

@Lobo86: Nieprawda, doktor nauk medycznych właśnie ma stopień doktorski. Lekarz bez stopnia doktorskiego to lekarz medycyny. Tytuł doktora nauk medycznych może mieć również nie-lekarz, na przykład fizjoterapeuta lub pielęgniarka również po doktoracie.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 11) | raportuj
30 maja 2018 o 16:39

@Jorn: Zgodnie z kodeksem pracy umowa na stałe musi być podpisana po 33 miesiącach i niestety wielu pracodawców to wykorzystuje, zwłaszcza w korpo.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
30 maja 2018 o 7:22

@adolf206: Dokładnie to chciałam napisać! Chyba nigdy nie próbował zaparkować w Warszawie ten, kto nie był w takiej sytuacji. Przyjeżdżasz, wszyscy stoją krzywo jak cholera, to i Ty stajesz tak jak jest miejsce. Wracasz i wygląda to tak, jakbyś zaparkowała jak debil. A potem jeszcze taki śmieszek jak ten z wyznania Cię będzie uczył kultury parkowania. Gratulacje.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
28 maja 2018 o 18:20

@Habiel: Przez całe moje życie mieliśmy w sumie cztery koty, czasem były po dwa na raz. Nie mieliśmy zabezpieczonych okien, żaden nie wypadł. Nie wiem, może były jakieś ponadprzeciętnie inteligentne. Nie osiatkuję sobie mieszkania ze względu na kota, bo ktoś ma takie widzimisię.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
28 maja 2018 o 18:12

@PrincesSarah: 40 metrów to niekoniecznie kawalerka. Ja mam 38 metrów, dwa pokoje. To tak dla ścisłości. I myślę, że psu czy kotu zdecydowanie będzie lepiej z kochającym właścicielem na czterdziestu metrach z puriną w misce niż na ulicy albo w schronisku. To jest po prostu przerost formy nad treścią, chcąc bronić zwierząt pozbawiacie je domu w ogóle, bo większość ludzi nie dostosuje całego swojego życia pod zwierzę. Sorry. Co do dzieci, to zgadzam się, że czasem są nieodpowiedzialni rodzice. Nawet w ostatnich czasach chyba coraz częściej. Ale ja się wychowywałam z psem i kotem i nikomu się krzywda nie działa, wręcz przeciwnie. Od małego byłam uczona, że to żywe stworzenie, czuje ból, tęskni. Nigdy nie męczyłam zwierząt. Moje dzieci też się ze zwierzętami wychowują i też wiedzą, że zwierzę może nie chcieć się bawić czy być głaskane, musi spokojnie zjeść itp. Nie róbmy ze wszystkich ludzi potworów tak na wszelki wypadek. Pewnie większość z nas się wychowywała ze zwierzakami i większość ich nie męczyła. A zwierzę to świetna szkoła odpowiedzialności i empatii dla dziecka, nie wspominając o tym, że dla dziecka autystycznego może mieć wręcz wartość terapeutyczną. I zanim ktoś na mnie naskoczy z obrońców zwierząt, to nie mój pomysł, że chorym pomaga dogoterapia i powszechnie się ją stosuje.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
26 maja 2018 o 20:55

@pushq: Ogólnie masz rację co do zwierząt z zoologicznych i pseudohodowli. Ale niestety organizacje / fundacje przekazujące zwierzęta do adopcji też popadły w pewną skrajność. Żeby wziąć kota lub psa trzeba się przygotować na przeprawę niemal jak przy adopcji dziecka. Ja rozumiem, że są psychopaci, że to dla dobra tych zwierząt. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, jak ktoś chce zwierzę zamęczyć, skatować to to zrobi i znajdzie sobie ofiarę. A mi się naprawdę nie chce bawić w ileś wizyt przedadopcyjnych, poadopcyjnych, sprawdzanie na każdym kroku... I z tego powodu te zwierzęta wciąż czekają. Bo słyszałam już od niektórych osób, że w połowie procedury mieli dość, jak padały stwierdzenia, że kot MUSI mieć wszystkie okna zabezpieczone, że MUSI jeść super drogą karmę, bo jak nie to będzie zaniedbany. Naprawdę ludzie chcą tym zwierzętom dać dom i je pokochać, ale niekoniecznie podporządkować absolutnie wszystko i karmić je lepiej niż siebie samych. Co nie oznacza od razu zaniedbania czy tym bardziej znęcania się. Umowa adopcyjna ok, kastracja / sterylizacja, chipowanie... W porządku. Ale na Boga, mam wrażenie że fundacje robią wszystko, żeby tylko tego psiaka czy kociaka nie wziąć.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 26 maja 2018 o 20:58

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 maja 2018 o 20:00

@thebill: Co do ceny zasadniczo masz rację, sprzedasz za tyle, z ile znajdziesz kupca. Ale jednak nieruchomości się również wycenia, na przykład przy podziale majątku czy braniu hipoteki. Wtedy przychodzi rzeczoznawca i biorąc pod uwagę sytuację i ceny na rynku nieruchomości w danej okolicy, stan itp podaje szacunkową wartość. A to, że sprzedając możesz uzyskać nieco inną cenę, to już zupełnie inna sprawa. Może Ci się trafić amator, który zapłaci i dwa razy tyle.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2018 o 20:00

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
24 maja 2018 o 18:51

Limit znaków uciął mi komentarz. Tak więc komunikacja dla wielodzietnych rodzin bynajmniej nie jest darmowa. Na koniec chciałam tylko dodać, że jednak poza marginesem większość rodziców też pracuje i płaci podatki składki. Tak więc nic mi się fundujesz. I mógłbyś, mistrzu czytania ze zrozumieniem, zauważyć wreszcie, że jestem kobietą.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
24 maja 2018 o 18:24

@bezznaczenia: Polska jest cywilizowanym krajem i właśnie dlatego nie rozumiem hejtu społecznego na kobiety na macierzyńskim, które krótko przedtem podjęły zatrudnienie. Przepisy to jedno, a stosunek społeczeństwa to zupełnie co innego. A jeśli już się chcesz tak licytować, to proszę: darmowa opieka lekarska? Nie rozśmieszaj mnie. Przychodnie lekarskie się obklejają plakatami, że każda kobieta w ciąży, nawet nieubezpieczona, ma prawo do darmowej pomocy lekarskiej i na tym koniec. Pracuję i jestem ubezpieczona od osiemnastego roku życia, a mimo to w ciąży co najmniej połowę wizyt i badań musiałam robić prywatnie, bo terminów brak. I to nawet pomimo tego, że od niedawna ustawowo wprowadzono, że ciężarne mają czekać do lekarza dowolnej specjalizacji najwyżej tydzień. I tak to zostało na papierze, bo przychodnie mają to w nosie, a jak kobieta ma głowę na karku i troszczy się o swoje dziecko, to zapłaci. Tak samo z dzieckiem już urodzonym: potrzebuje rehabilitacji? Specjalista mówi, że każdy miesiąc zwłoki może spowodować nieodwracalne kalectwo? A co tam, zapraszamy za osiem miesięcy! Na pewno taniej wyjdzie utrzymywać całe życie niepełnosprawnego niż teraz udzielić mu pomocy na czas. Po trzeciej ciąży w ogóle przestałam się bawić w NFZ i wykupiłam prywatny pakiet. To tyle, jeśli chodzi o darmową opiekę lekarską: po pierwsze, nie darmową, bo ja i mąż płacimy składki co miesiąc, choć nawet z tego nie korzystamy, a po drugie... no właśnie. Nawet jak byśmy chcieli skorzystać, to po drodze do przychodni należy się zaopatrzyć w nervosol. 1000 zł zasiłku jest od niedawna i dobrze, że jest, bo kobieta w pierwszym roku życia dziecka i tak nie ma realnych szans znalezienia zatrudnienia, chyba że ma pomoc rodziców. Jeśli znalazła się w trudnej sytuacji, to chociaż to 1000 zł dostanie. Ale, oczywiście, dotyczy to tylko tych niepracujących, bo jednak mimo wszystko większość kobiet ma po prostu macierzyński, a nie zasiłek. 500+ to program kupowania wyborców i wcale go nie popieram. Z jednej strony dobrze, że jest jakiekolwiek wsparcie rodziny, bo na całym zachodzie Europy tak jest od dawna, ale można to było załatwić inaczej. Bo tak to ja płacę podatki po to, żeby państwowa machina je przemiędliła, zatrudniając kolejnych urzędników, którzy łaskawie rozpatrzą mój wniosek. Sami sobie finansujemy i to 500+ i jeszcze pensje tych urzędników, z którymi się trzeba użerać i którzy wyżej srają niż dupę mają. Prościej i taniej by było obniżyć podatek na artykuły dziecięce, podstawowe produkty spożywcze np. do 0% jak jest w Wielkiej Brytanii, nie zatrudniając do tego armii urzędników. A w kieszeni przeciętnej rodziny też by pieniądze zostały. Rodzinne i inne dodatki z mops to kwoty śmieszne. Przeciętna skromna rodzina nigdy w życiu się na nie nie załapie. Łapie się zwykle patologia, która i tak ma na wszystko wywalone, albo ludzie w zupełnie podbramkowej sytuacji. Ogólnie jak pójdziesz uczciwie do ops i powiesz, że masz problem to i tak Ci zapewne nic nie dadzą, bo przecież nie ma w rodzinie alkoholizmu, a rodzina jest pełna. Serio, ja tak usłyszałam, kiedy się okazało, że moje dziecko jest chore. Powiedzieli, że skoro mój mąż nie pije, a ja nie jestem samotną matką to nie mam na co liczyć. A nawet nie prosiłam o pieniądze, tylko o pomoc w umieszczeniu drugiego dziecka w żłobku poza kolejnością, żeby móc jeździć z chorym na rehabilitację. Niestety, tam są drzwi. Fundusz alimentacyjny ma tak śmieszne progi, że i tak większość samotnych matek, które pracują się na nie nie łapie. Patrz jak w przypadku rodzinnych. Renta po zmarłym rodzicu przysługuje tylko, jeśli zmarły rodzic wypracował już prawo do emerytury, czyli przepracował co najmniej czterdzieści lat. Jeśli owdowieje młoda matka, której mąż miał powiedzmy trzydzieści lat, to dostanie co najwyżej poklepanie po ramieniu. Albo i to nie. Darmowa komunikacja dla rodzin z trójką dzieci? Ciekawe gdzie, bo na pewno nie w Warszawie. Owszem, są zniżki, zwłaszcza odkąd jest karta dużej rodziny, ale nie je

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
24 maja 2018 o 18:00

@bezznaczenia: Ty nawet się nie zorientowałeś, że jestem kobietą, choć wciąż piszę o sobie w rodzaju żeńskim. Czytanie ze zrozumieniem level expert.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
24 maja 2018 o 11:04

@sweetsecrets: Otóż to, właśnie o tym mówię: mniej ludzi powinno w ogóle iść na studia. Bo jest zapotrzebowanie i dobre zarobki również w zawodach niewymagających wyższego wykształcenia. Studia powinny być bardziej elitarne (nie finansowo, tylko pod względem wiedzy i wymagań) i automatycznie ludzi z nikomu niepotrzebnym wyższym wykształceniem byłoby mniej, a ci, którzy już tego magistra mają, faktycznie zarabialiby lepiej. Bo się na to napracowali. A teraz mnóstwo z tych socjologów czy pedagogów z Bożej łaski kończy takie kierunki tylko dlatego, że nigdzie indziej się nie nadawali / nie dostali, a nie z przekonania i powołania. A potem mamy na przykład coraz gorszych nauczycieli i kółeczko obniżającego się poziomu edukacji się zamyka. A elastycznym trzeba być niezależnie od zawodu, bo żyjemy w bardzo dynamicznie zmieniającym się świecie. Ale o wiele łatwiej jest się przekwalifikować mając porządne wykształcenie i szeroką wiedzę ogólną choćby na poziomie szkoły średniej. A tymczasem dążymy do jak najwcześniejszego profilowania, co wcale dobre nie jest. Do matury żaden przedmiot nie powinien być zaniedbywany, bo humanista też musi umieć liczyć choćby po to, żeby zrozumieć umowy kredytowe i podatki, a ścisłowiec musi znać historię, żeby zrozumieć co się dzieje na świecie i dlaczego. Można rozszerzać poszczególne przedmioty, ale absolutnie nie kosztem innych.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2018 o 11:08

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
24 maja 2018 o 10:54

@berlin: Bo to niebezpieczne, ja tak nigdy nie robiłam. Ale fakt, że nieraz trzeba się wykłócać o ustąpienie miejsca czy to w windzie czy w autobusie, choć jest wyraźnie oznaczone naklejką jako miejsce dla wózka. I to miejsce stojące! A i tak zdarzali się ludzie, którzy się rzucali.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
24 maja 2018 o 10:49

@matias_lok: A gdzie ja napisałam, że przeszkadzają mi systemowe udogodnienia państwa? Cały czas bronię przecież matek na macierzyńskim. Są przypadki, gdzie w cywilizowanym świecie jednostka słabsza powinna otrzymać pomoc i wsparcie społeczeństwa, taką jednostką jest na przykład kobieta ciężarna czy karmiąca, a także osoba chora, niepełnosprawna itp. Ale jednak więźniowie nie powinni mieć w zakładzie karnym wakacji. Czy naprawdę nie dałoby się wybudować fabryk, gdzie mogliby składać jakieś urządzenia przy taśmie, na terenie zakładów karnych? Odpada problem ochrony podczas wyjścia poza zakład, jak to jest teraz, że wychodzą ci niegroźni z opaskami. Powinni po prostu pracować na swoje utrzymanie, a nie dostawać nagrodę za przestępstwa, które popełnili. A tymczasem dochodzi do absurdów, gdzie Breivik pozywa państwo norweskie, bo cierpi z powodu odizolowania i domaga się nowszej konsoli do gier. Fakt, to akurat nie jest przykład z Polski, ale w Polsce też więźniowie raczej nie narzekają i, jak już wspomniałam, otrzymują wyższy standard niż pacjenci w szpitalach.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2018 o 10:56

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 18) | raportuj
24 maja 2018 o 10:39

@livanir: Nie no, jasne. Tylko o ile świat byłby piękniejszy, jakby ludzie korzystali z takich udogodnień, kiedy naprawdę tego potrzebują. Nie twierdzę, że ktoś bez wózka nie może się gorzej czuć i też z jakiegoś powodu potrzebować tej windy, choć dyskutowałabym czy winda faktycznie jest niezbędna, skoro obok są schody ruchome. Ale nie wierzę, że cała ta gimbusiarnia jeżdżąca windami tego faktycznie niezbędnie potrzebuje, no nie wierzę. A z tymi awariami to naprawdę nie przesadzam. W Warszawie w wielu miejscach są takie windy-platformy, bardzo awaryjne, które jadą tylko, kiedy się wciśnie przycisk. I nigdy nie wiesz, czy akurat na stacji, na której wysiadasz winda zadziała czy nie. A może, jakby były mniej eksploatowane, to też mniej by się psuły?

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
24 maja 2018 o 9:32

@mietekforce: No, na pewno lepiej jak siedzą na dupie oglądając telewizję za darmo i mając lepsze posiłki niż pacjenci w szpitalach. Będąc w zakładzie karnym można nawet studia skończyć, więc na monotonię raczej nie narzekają.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
24 maja 2018 o 9:29

@jonaszewski: Ale w przypadku opisanym w historii nie mówimy o fikcyjnym zatrudnieniu, ludzie! To już jest dyskryminacja ciężarnych, żeby przez dziewięć miesięcy nie móc zmienić pracy, bo od razu będzie się posądzoną o wyłudzenie. Odróżniajcie uczciwą pracę od nadużyć.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 24) | raportuj
24 maja 2018 o 9:26

Tak, po stokroć tak! I w tym wszystkim nawet nie chodzi o korzystanie z wind w ogóle, ale w windach na przykład w metrze, czy w przypadku opisanym w historii jest wyraźnie napisane w regulaminie dla kogo są przeznaczone windy. Więc w ogóle nie powinno być dyskusji, powinien stać jeden ochroniarz i pilnować, dopóki się ludzie nie nauczą. Skoro jest napisane dla podróżnych z wózkami i z większym bagażem ręcznym to tak jest i koniec, reszta w ogóle nie powinna do tej windy wsiadać, bo to też powoduje jej większą niż założona przez inwestora eksploatację i w efekcie częstsze awarie. A często tuż obok są schody ruchome, na których też się człowiek nie męczy i nawet czekać na nie nie trzeba w przeciwieństwie do windy.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
23 maja 2018 o 22:40

@thebill: Akurat 500+ pracujący rodzice fundują sobie de facto sami, jakby podliczyć ile podatków wpłacają do kasy państwa, a ile otrzymują z powrotem. W Polsce opodatkowanie, włącznie z VATem od każdej kajzerki wynosi około 70%. Poza tym, rozmawiamy tu o macierzyńskim a nie o 500+, który z resztą uważam za głupi i populistyczny program.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
23 maja 2018 o 22:22

@AskeladdsWife: Wiesz, tu nawet nie chodzi o podatki. Niechby te studia nawet były w dalszym ciągu darmowe, ale progi wyższe, a nie jak teraz, że każdy się gdzieś tam dostaje. Jeszcze za czasów moich rodziców na studia były egzaminy oprócz matury. Na zachodzie trzeba przygotować projekt, napisać list motywacyjny, przyjść na rozmowę kwalifikacyjną. Już nie wspominając o tym, że za czasów moich dziadków zdawało się maturę ze wszystkiego i to dopiero było ogólne średnie wykształcenie, a nie jak teraz, że nawet banalnie prostą maturę z matematyki ciężko niektórym zdać i to na 30%. 30! Gdzie na zaliczenie normalnie na jakichkolwiek egzaminach jest 50%+1. Takie obniżanie standardów do niczego nie prowadzi, a odbija się na poziomie właśnie kształcenia wyższego, które stało się przedłużeniem ogólniaka. Już nie trzeba STUDIOWAĆ, czyli zgłębiać wiedzy trochę na własną rękę pod kierownictwem wykładowców, samemu poszukując branżowej wiedzy, literatury itp. Nie, teraz musisz wkuć podręcznik albo nawet i to nie, wystarczy, że się nauczysz formułek ze slajdów. A nie na tym powinno polegać studiowanie. Człowiek po studiach to powinien być specjalista, tylko bez doświadczenia, które będzie zdobywał z czasem. Takie studia i przepychanie ludzi na siłę to marnowanie pieniędzy i psucie rynku. Wystarczy przejrzeć ogłoszenia o pracę. Ciężko znaleźć takie, gdzie nie jest wymagane wyższe wykształcenie, choć często nie ma to żadnego uzasadnienia.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
23 maja 2018 o 22:01

@thebill: Też uważam, że ten szał na wyższe wykształcenie jest idiotyczny. Dla niektórych rodziców jest to wręcz ujma, że dziecko zwyczajnie nie chce studiować, albo woli się najpierw rozejrzeć i rozsądnie wybrać kierunek. Bo nie oszukujmy się, wiele ludzi zaraz po maturze w gruncie rzeczy nie wie co chce robić i albo idzie na cokolwiek, albo potem rzuca / zmienia kierunek, albo - co moim zdaniem jest najrozsądniejsze - daje sobie po prostu czas. Rok - dwa, popracować, zasmakować dorosłości i się przekonać na co chce się iść, jeśli w ogóle. Problem polega na tym, że ten trend jest nakręcany odgórnie. Na przykład nie wiem czy wiesz, ale jakiś czas temu izba aptekarska chciała likwidacji techników farmacji. Usiłowali wymusić, żeby wszyscy pracujący w aptekach byli po studiach farmaceutycznych, ostatecznie to chyba nie przeszło. Moim zdaniem jest to kompletny idiotyzm, bo do podawania leków z półki naprawdę wystarczy wykształcenie techniczne. I tak w każdej aptece są farmaceuci z wyższym wykształceniem, którzy zajmują się na przykład przygotowywaniem leków recepturowych. Kierownikiem apteki też można zostać tylko z wyższym wykształceniem, co ma sens. A niestety wynagrodzenie dla pracowników apteki jest raczej niskie, a studia farmaceutyczne bardzo wymagające. Jaki to ma sens? A to tylko jeden z przykładów. Wcześniej to samo zrobiono z zawodem nauczyciela czy położnej. Kiedyś było studium i studia (w Stanach do dziś funkcjonuje podobne rozróżnienie i jest ogólnie więcej stopni w edukacji). Pytanie brzmi, czy naprawdę absolutnie wszyscy w danym zawodzie muszą być magistrami? W niektórych przypadkach pewnie tak, na przykład lekarze. Ale jednak nie w każdym zawodzie tak jest.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
23 maja 2018 o 21:14

@bezznaczenia: Nie, może naucz się czytać ze zrozumieniem. Napisałam wyraźnie: uczciwą pracę. Czyli po prostu, jak w historii, kobieta idzie do pracy zgodnej ze swoimi kwalifikacjami. W takiej sytuacji nie jest wyłudzaczką niezależnie od tego czy jest w ciąży czy nie też nie. A prawdziwe wyłudzanie wysokich zasiłków to zupełnie inna sprawa. Niemniej traktowanie wszystkich kobiet znajdujących zatrudnienie w ciąży albo niedługo przed nią w ten sposób jest zwyczajnym nadużyciem. Życie się różnie plecie, może zaszła w ciążę pracując na zleceniu i pracodawca z dnia na dzień ją zwolnił, bo na zleceniu nic jej nie chroniło? Albo znalazła pracę i zaszła w niekoniecznie planowaną ciążę? Ja się odnoszę do sytuacji z historii, gdzie kobieta ciężarna uczciwie pracowała, w dodatku prawdopodobnie za minimalną krajową albo nawet mniej, jeśli pracowała na niepełny etat. To nie jest żadne kombinatorstwo.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
23 maja 2018 o 19:41

Ja jestem ciekawa jeszcze jednego. Kto Wam, mającym takie fantastyczne i przyszłościowe zawody, będzie te hamburgery smażył i towar w sklepie podawał, jak wszyscy będą prezesami, lekarzami, inżynierami? I to w dzisiejszych czasach, kiedy ciężko znaleźć młodego człowieka bez chociaż licencjatu, przynajmniej w mieście? Tak naprawdę problem polega na tym, że studentów jest aż za dużo, rynek nie potrzebuje aż tylu wysoko wykwalifikowanych ludzi. Nie ma siły, żeby wszyscy znaleźli pracę w zawodzie, który studiowali. W Stanach czy nawet na zachodzie Europy studia nie są za darmo i zdecydowanie mniej ludzi ma wyższe wykształcenie, ale też zapewne mniej magistrów pracuje w takim na przykład McDonaldzie. Tam żeby mieć studia za darmo trzeba być naprawę NAJLEPSZYM. U nas są i tacy, którzy "studiują" bo za darmo i żeby mieć zniżki. Ewentualnie kończą "wyższą szkołę gotowania na gazie". Praca w macu to żadna hańba, niezależnie od wykształcenia. Ale faktem jest, że jest to wyzysk w czystej postaci, jak już pisałam wyżej. Zdziwilibyście się też ile w takim macu czy lidlu pracuje ludzi tuż przed emeryturą, którzy całe życie uczciwie pracowali i tuż przed okresem ochronnym się ich pracodawca po prostu pozbył. No i jest też niemała grupa niepełnosprawnych, dla których to nie tylko praca, ale też terapia.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
23 maja 2018 o 19:24

@sweetsecrets: Teoretycznie brzmi to wszystko bardzo rozsądnie, ale jest jeden szkopuł. Mianowicie dynamika gospodarki. Dziś naprawdę ciężko ocenić jaki zawód będzie w cenie za pięć lat. Jasne, są takie kierunki, po których wszyscy wiedzą, że z pracą ciężko i idzie się albo hobbystycznie, albo... no cóż, łatwo nie będzie. Ale ja podam przykład z zawodu pokrewnego, mianowicie biotechnologii. Mówi się, że inżynierów brakuje, biotechnologia nawet swego czasu była kierunkiem zamawianym, nie wiem jak jest teraz. I co? I się okazało, że wprawdzie biotechnologia jest przyszłościowa, ale w Polsce rozwija się BARDZO wolno i rynek się szybko nasycił, a kolejne roczniki lądowały z dużym problemem. Chyba mi nie powiesz, że teraz całe roczniki powinny spakować walizki i wyjechać? Nie mówiąc o tym co już pisałam, że wtedy my, jako podatnicy, byśmy w żaden sposób na ich kształceniu, dość drogim w dodatku, nie skorzystali.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »