Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

muflon63

Zamieszcza historie od: 25 listopada 2016 - 14:34
Ostatnio: 28 sierpnia 2019 - 9:39
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 110
  • Komentarzy: 136
  • Punktów za komentarze: 847
 
[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
23 maja 2018 o 18:58

@Irena_Adler: A ja bym wolała, żeby pracowali na swoje utrzymanie w odpowiednio zamkniętych zakładach produkcyjnych na terenie zakładu karnego.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
23 maja 2018 o 18:55

@thebill: A ile taka matka jeszcze wpłaci przez lata pracy? Macierzyński nie trwa całe życie. A urodzenie i wychowanie dziecka też jest wartością dla społeczeństwa. Kobieta, która zaczyna uczciwą pracę nawet będąc w ciąży nie jest wyłudzaczką. To może kobiety powinny się zwalniać przed zajściem w ciążę, żeby czasami nie obciążyć podatników? A siebie i dziecko utrzymywać miłością i powietrzem? Przypominam, że pracując ta kobieta też jest podatnikiem, a w dodatku podatki to nie tylko dochodowy. We wszystkim wpłacisz jakieś podatki i akurat rodziny z dziećmi zawsze płacą ich więcej, bo po prostu kupują dla większej ilości osób. A skoro już o podatkach mowa, to w Polsce, w przeciwieństwie do wielu krajów Unii, mamy bardzo wysoki podatek na przykład na artykuły dziecięce. Było 8%, jest 23%, a w takiej na Wielkiej Brytanii jest 0%.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
23 maja 2018 o 18:34

@thebill: A ja tam wolę, żeby pracowali w Maku, choćby czasowo, niż siedzieli na bezrobociu albo wiali za granicę. Jak nawet pracują w Maku to zwykle prędzej czy później się z niego wyrywają, wiem z własnego otoczenia. A przez ten czas podatki przecież uczciwie płacą, więc o co hejt? Nie są darmozjadami. Jak dla mnie gorsi są ci, którzy tuż po studiach albo już w trakcie wiedzą, że od razu wyjadą za granicę i nie mamy z nich kompletnie nic, choć ich wykształcenie też nas kosztowało i to nie mało. Zwłaszcza, że często dotyczy to zawodów medycznych, gdzie studia są drogie, a lojalki podpisywać nie trzeba. Chcesz wywieźć swoją wiedzę za granicę? Ok, to opłać swoje wykształcenie. To już uczciwiej przeczekać w maku na czas szukania pracy w zawodzie.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
23 maja 2018 o 13:20

@czolgista1990: Wiem. Jeszcze zależy czy jest menager czy młodszy menager, bo od jakiegoś czasu jest to zróżnicowane, kiedyś był tylko swing menager. No i od przepracowanych lat, bo znam i takich, którzy od 20 lat są menagerami w McD, więc mają też troszkę inne stawki. Znam tą firmę od siedmiu lat i niestety z roku na rok jest coraz gorzej, a ostatnio kierownictwo wprost mówi, że woli ściągać i zatrudniać Ukraińców i Hindusów niż podwyższyć stawki, żeby Polacy przyszli. Tym sposobem mają coraz większy problem z obsadą, a do tego coraz więcej restauracji idzie w licencję, a tu już naprawdę zależy na kogo trafisz. Choć czasem potrafi być lepiej niż w korpo I jak najbardziej się zgadzam, że jest to śmieszne wynagrodzenie, bo odpowiada się za sejf (i to z własnej kieszeni! nie wszędzie tak jest), ludzi i całą zmianę. Jak cokolwiek się stanie pracownikowi, to problem ma kierownik zmiany i to wszystko za 2000 miesięcznie. Komedia

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 23 maja 2018 o 13:23

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
23 maja 2018 o 11:24

@Iras: Akurat w wielu sieciówkach tak jest, że masz w umowie wpisaną np. Warszawę, a nie konkretną restaurację czy sklep. I teoretycznie, zgodnie z umową, z dnia na dzień mogą Cię nawet na stałe przenieść zupełnie gdzie indziej. W praktyce zwykle się da dogadać i nie jeździć daleko, zwłaszcza w przypadku pracowników. Z menagerami i asystentami gorzej, zdarzało się, że asystentka z Białołęki dojeżdżała na Wał w Warszawie przez dwa miesiące, a to jednak jest kawałek jak na codzienne dojazdy.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 21) | raportuj
23 maja 2018 o 9:57

Em... może zatrzymałeś się w czasie jakieś siedem lat temu, bo wtedy oferta pracy w maku była rzeczywiście konkurencyjna. W czasach, kiedy większość gastronomii zatrudniała na zalecenie (a nie było wtedy stawki minimalnej na zleceniu, więc robiło się i za 7 zł/h), a wszelkie sieciówki dające umowę o pracę i tak dawały tylko minimum. W tej chwili, odkąd na zleceniu masz taką samą minimalną jak na umowie o pracę, mak wcale nie jest konkurencyjny bo daje najmniej jak może. Już więcej można zarobić w Lidlu i Biedronce za równie niewymagającą pracę. W Lidlu w moim mieście dają teraz na dzień dobry 2200 netto. W maku tyle zarabia menager, wiem z doświadczenia. Więc nie, nie jest to dobra oferta. Niemniej faktycznie się zgodzę, że wcale nie pracują tam nieudacznicy. Przez lata pracy przewinęło się sporo ludzi po polibudzie, SGH itd. Po prostu, takie czasy. Ale ja wchodząc dziś na rynek pracy składałabym do ikei, gdzie dają pracownikom 20 zł/h albo właśnie Lidl i Biedronka. Uwierz, że mniej się narobisz niż przy grillach.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 25) | raportuj
23 maja 2018 o 9:01

@bezznaczenia: To prawda, że podejrzliwość nie wzięła się znikąd. Ale jednak, czy to, że kobieta chce mieć za co wyżywić swoje dziecko w pierwszym okresie jego życia, to takie straszne wyłudzenie? Mnie bardziej rażą renty alkoholowe z podatków albo utrzymywanie więźniów. Są nawet tacy, którzy specjalnie chcą pójść do więzienia, bo tam wikt, opierunek i nic nie trzeba robić. A ich utrzymanie nas kosztuje. To nie wyłudzenie? A od jakiegoś czasu i tak każda matka otrzymuje roczny macierzyński w wysokości 1000 zł (w przypadku niezatrudnionych to się nie nazywa macierzyński tylko jakoś inaczej, wypłaca OPS, ale nie pamiętam nazwy). Raczej jako pomoc przedszkolna i tak tego macierzyńskiego nie dostawała dużo więcej zwłaszcza, że na rocznym dostaje się 80% (czyli od minimalnej krajowej jest to około 1300 zł).

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
22 maja 2018 o 22:23

@andtwo: Aha, jeśli już chodzi o sprzedaż domu po dziadkach, to mnie poinformowano w różnych biurach nieruchomości, że dom z reguły nie przedstawia wartości. Jeśli dom ma powyżej dwudziestu lat i jest do gruntownego remontu to wartość nieruchomości stanowi wartość działki. Jeśli dom przedstawia większą wartość niż działka, czyli jest młodszy niż te dwadzieścia lat albo w dobrym stanie, ewentualnie stanowi zabytek, to wówczas szacuje się wartość domu, a nie działki. Takie informacje przynajmniej ja otrzymałam, kiedy się orientowałam jakiś rok temu. Tak więc tym bardziej ilość gratów w pokojach nie ma znaczenia, bo dla kupującego taki dom ma zwykle status "do rozbiórki".

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
22 maja 2018 o 21:43

@andtwo: Oczywiście, że byłaś, bo tam mieszkałaś i dzięki temu nie musiałaś wynajmować mieszkania, a Twoja siostra tak. To już samo w sobie jest Twoją korzyścią. Poza tym, jak już pisałam, przedstawiasz to tak, jakbyś całą gotówkę miała oddać siostrze, a to przecież nieprawda. Zawsze mogłaś powiedzieć, że skoro sprzedajemy to wiąże się to z takimi i takimi kosztami z Twojej strony (ekipa sprzątająca, skoro koniecznie nie chcesz tego robić i agent nieruchomości) i w związku z tym Twoja część pieniędzy będzie o te koszty powiększona. Proste i logiczne. A skoro, jak sama piszesz, nawet w niezajmowanej części domu nie było bałaganu, to ja już w ogóle nie rozumiem o co chodzi z tym przygotowaniem pod sprzedaż. Owszem, są ludzie którzy nawet remontują dom lub mieszkanie przed sprzedażą, ale nie wszyscy, naprawdę. Można równie dobrze szukać kupca tak jak jest, przecież wiadomo, że te graty i tak tam nie zostaną po sprzedaży. A uwierz, że jeśli dom był do gruntownego remontu (w historii piszesz, że to by była skarbonka bez dna), to z gratami czy bez, kupującego bardziej będzie interesował stan dachu, fundamentów i instalacji, a nie ilość rzeczy w pokojach. Skoro dla Ciebie niepojęte jest, że siostra ma prawo zarządzać swoją połową domu i zażądać spłaty od spadkobiercy zajmującego nieruchomość to siostra miała rację, że sugerowała drogę sądową. Sąd by najpierw zapytał czy któraś z Was w ogóle chce tam mieszkać, a zdaje się z treści historii wynika, że nawet o tym ciężko Ci było zdecydować. Bo jeśli chcesz, to oczywistym jest spłata siostry, pytanie tylko w jakiej formie, w ilu ratach itd. A jeśli nie, to oczywiste z kolei jest, że Ty również musisz się wyprowadzić i, w razie dalszego braku porozumienia, pozostawić sprzedaż komornikowi z dużą stratą. A Wy obie zachowujecie się jak dzieci w przedszkolu, które chyba nie dorosły do podejmowania takich decyzji. Tobie po prostu nie było na rękę się wyprowadzać, nie zależało Ci na załatwieniu tej sprawy. Jednak wynajem mieszkania w mieście wyniósłby zapewne drożej niż media w domu.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2018 o 21:49

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
22 maja 2018 o 21:15

@andtwo: Skoro tak strasznie Ci przeszkadzało to sprzątanie po kimś to miałaś jeszcze dwie opcje: samej wynająć ekipę, a następnie podzielić się z siostrą kosztami, ewentualnie samej się najpierw wyprowadzić i dopiero, z pozycji osoby niezamieszkującej, wspólnie albo samodzielnie załatwić sprawę sprzedaży domu, wynajmując do tego biuro nieruchomości albo, w najgorszym wypadku, zostawić to komornikowi. Oczywiście oba wyjścia wiążą się z pewnymi kosztami i niedogodnościami, ale właśnie do tego zmierzam: dla Ciebie było wygodnie mieszkać i nie podejmować decyzji, a także w żaden sposób nie ułatwiać rozwiązania sprawy. Po prostu było Ci dobrze jak było. Bądź co bądź, jak nie mogłyście się dogadać to siostra się wyprowadziła również ponosząc koszty i niedogodności z tym związane. I nie chodzi mi o podejmowanie decyzji ostatecznej co do domu zanim Twoja siostra się zdecydowała, ale chyba przez ten czas podejmowaliście z mężem jakiś, choćby teoretyczne, rozmowy o tym co byście woleli? Chyba widzieliście mieszkając tam, czy Wam się dobrze mieszka czy nie, szacowaliście koszty ewentualnych remontów itp. No nie wiem, ale ja będąc w podobnej sytuacji (do wyboru czy wolę dom czy mieszkanie po dziadkach o podobnej wartości) przygotowałam sobie kosztorysy zarówno ewentualnego remontu istniejącego domu, jak i budowy nowego i na tej podstawie wiedziałam mniej - więcej do którego rozwiązania się skłaniam. Wydaje mi się to oczywiste, przecież wiadomo, że prędzej czy później będziecie musieli tę decyzję podjąć. A z historii nie wynika bynajmniej, że Wy wiedzieliście czego chcecie, ale akurat nie mieliście środków. Raz piszesz, że zakup się nie opłaca bo to studnia bez dna, a za chwilę, że jednak zdecydowałaś o zakupie. To jak w końcu? Poza tym, przedstawiasz to tak, jakbyś miała włożyć mnóstwo pracy, a następnie oddać wszystkie pieniądze siostrze i zostać z niczym. Bez przesady, do sprzedaży nie trzeba robić Bóg wie czego, to nie jest aż tyle pracy. A pieniędzmi przecież i tak byście się podzieliły. Mogłaś też postawić warunek, że skoro zajmujesz się sprzedażą, to Twoja część będzie powiększona o koszty sprzątania i biura nieruchomości.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2018 o 21:22

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
22 maja 2018 o 20:34

@andtwo: Z historii wynika, że Twoje, autorko, mieszkanie w domu po dziadkach trwało kilka lat. Tak więc siostra nie wyskoczyła do Ciebie w momencie wprowadzania się. Dorosły człowiek ma świadomość, że skoro zajmuje dom, który odziedziczył w połowie to prędzej czy później pozostali spadkobiercy zażądają spłaty lub sprzedaży i podziału pieniędzy. To nie jest nieprzewidziana sytuacja. A czy gdyby siostra wynajęła ekipę "czyścicieli", którzy by uprzątnęli nieużywaną przez Ciebie część domu, a następnie wynajęła lub sprzedała dom lub jego część przez agenta, to taki układ by Ci odpowiadał? Myślę, że nie. Zdaje się, że to Ty w poprzedniej części historii się żaliłaś, że siostra w swojej części domu ma nie tak odsłonięte firanki. Więc chyba nie do końca mogła robić ze swoją częścią domu co chciała.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
22 maja 2018 o 20:16

@xpert17: Oczywiście, że się da. Moja mama parę lat temu tak robiła jako wyłączny właściciel bez najmniejszego problemu. Co więcej, obecnie meldunek bez prawa własności i tak już właściwie nic nie daje i nie ma sensu, a jednak jakimś cudem wciąż go nie znieśli. No, ale to już zupełnie inna historia.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
22 maja 2018 o 20:13

@andtwo: Jako, że byłaś stroną bardziej uprzywilejowaną, to tak - w sposób oczywisty Ty ponosisz "niedogodności" związane z ewentualną sprzedażą całego domu. No, chyba że siostra decyduje się sprzedać swoją połowę domu. Wtedy musisz się liczyć z tym, że na przykład wynajmie biuro nieruchomości, którego agent dostanie klucze do domu i będzie przychodził bez ustalania z Tobą pokazywania nie Twojej połowy domu. Jeśli nie ma osobnego wejścia do części Twojej i siostry, to mogłoby być dla Ciebie uciążliwe, ale z braku jakiejkolwiek dobrej woli z Twojej strony byłoby to wówczas jedyne rozwiązanie. Wtedy zapewne również byś się skarżyła na niedobrą siostrę, która ściąga Ci obcych ludzi do domu, czyż nie? Tylko, że to nie jest (czy też raczej nie był, bo sytuacja zdaje się już jest rozwiązana) wyłącznie Twój dom i, jak przytoczył to już ktoś wyżej wraz odpowiednimi aktami prawnymi, siostra mogła swoją część nawet wynająć bez pytania Cię o zdanie i dać obcym ludziom klucze. Aha, i to nie jest moje zdanie tylko takie jest prawo. A co do dbania lub nie o nieruchomość to rzeczywiście, do pewnego stopnia nie masz obowiązku sprzątać. Nie ma ustawy na zmywanie kubków. Ale już za bałagan na działce możesz dostać mandat. Jeśli nie wierzysz to poczytaj: http://wiadomosci.wpr24.pl/za-balagan-bedzie-mandat;22913.html I naprawdę, przestań się przedstawiać jako ofiarę, bo nią nie jesteś. To jest bardzo wygodne: stwierdzić, że razem mieszkać nie chcecie, ale jednocześnie samej się nie wyprowadzić i blokować jakiekolwiek dalsze decyzje siostry. W końcu Ty miałaś gdzie mieszkać.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
22 maja 2018 o 17:32

@Grav: Ale dlaczego współwłaściciela to ma obchodzić? Napisałam przecież, że żądanie spłaty natychmiast jest piekielne, ale domaganie się podjęcia jakiejś decyzji już nie. Każdy chce wiedzieć, na czym stoi. Spójrz na to tak: autorka jest współwłaścicielem nieruchomości i czerpie z tego latami określoną korzyść w postaci zamieszkiwania w niej bez konieczności płacenia czynszu za wynajem. Ma gdzie mieszkać i opłaca tylko media, które sama wykorzystuje. W tym samym czasie jej siostra będąca współwłaścicielem tej samej nieruchomości z różnych względów w niej nie zamieszkuje i jest z tego powodu zmuszona miesiąc w miesiąc ponosić zwiększone koszty. Tak więc w tym czasie jej korzyść z posiadania nieruchomości jest tylko teoretyczna do czasu spłaty lub zamieszkania tam. Tymczasem autorka ma do dyspozycji cały dom, chyba że siostra połowę pomieszczeń pozamykała na klucz, który zabrała ze sobą, ale nie wynika to z treści historii. Tak więc autorka korzysta z całego domu (albo przynajmniej ma taką możliwość) bez ponoszenia żadnych kosztów z tego tytułu, choć jest właścicielem tylko połowy nieruchomości. W tym samym czasie jej siostra musi płacić za wynajem. Tak naprawdę równie dobrze siostra mogła bez ostrzeżenia sprzedać połowę domu albo ją wynająć, skoro nie chce mieszkać z siostrą, a w ten sposób by sobie odbiła choć część kosztów swojego wynajmu. Być może stwierdziła, że taka sytuacja jest bez sensu i postanowiła za pieniądze ze spłaty kupić mieszkanie lub chociaż sfinansować wkład własny w kredyt i wreszcie być na swoim w nieruchomości, której jest właścicielką. Tymczasem, wbrew temu jak autorka przedstawiła sytuację, to autorka jest na uprzywilejowanej pozycji, bo korzysta z nieruchomości. W tym wszystkim nie ma najmniejszego znaczenia, czy autorka ma czy nei ma jak spłacić siostry. Siostra może w tej sytuacji swoją połowę wynająć, sprzedać albo np. spróbować wyodrębnić w domu dwa mieszkania z odrębnymi księgami wieczystymi, jeśli sytuacja na to pozwala (czasami da się tak zrobić). Tymczasem poszła siostrze na rękę umożliwiając jej przejęcie całości domu, co moim zdaniem jest dla samej autorki o wiele korzystniejsze niż mieszkanie z obcymi ludźmi.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
22 maja 2018 o 10:36

@Grav: Da się uzyskać nakaz sądowy sprzedaży, ale jest to bardzo żmudny i długi proces, co więcej późniejsze jego egzekwowanie też może trwać latami. Niekoniecznie musi się powieść, wszystko zależy od stanowisk stron. Niemniej sąd na pewno by również oczekiwał po prostu decyzji, czy autorka w ogóle chce sprzedać czy chce spłacać. W drugim przypadku można uzyskać nakaz spłaty na wartość określoną przez rzeczoznawcę i w najgorszym wypadku ściąganą przez komornika, oczywiście ze wspólnego majątku małżonków (tu się odwołuję do idiotycznego zdania z historii, że to mąż ma pieniądze - o ile nie było podpisanej intercyzy i nie jest to prywatny majątek męża w świetle prawa, to ewentualny komornik ściągnąłby należność od niego również).

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 35) | raportuj
22 maja 2018 o 10:30

Tak naprawdę, to obie jesteście piekielne. Skoro siostra jest współwłaścicielką domu, to może zażądać od Ciebie chociaż DECYZJI, zwłaszcza że dziećmi przestałyście być zdaje się jakiś czas temu. Owszem, piekielne z jej strony jest to, że domagała się pieniędzy albo sprzedaży całego domu teraz, już natychmiast - spraw związanych z nieruchomościami tak się nie załatwia. Ale skoro Tobie się odmienia co kilka miesięcy czy jednak warto czy nie warto kupować i remontować, to dlaczego do niej masz pretensje, że w sytuacji awaryjnej chciała od Ciebie choć decyzji, żeby samej móc cokolwiek przedsięwziąć? To, dlaczego się w takiej sytuacji znalazła, nie ma w tym momencie znaczenia. Mogła równie dobrze bez pytania Ciebie o zdanie albo po miesiącu czy dwóch braku decyzji z Twojej strony wystawić na sprzedaż pół domu. Tak, można sprzedać pół domu, nawet jeśli to nie jest bliźniak. I wtedy dopiero byś miała jazdy zapewne z obcymi ludźmi. I tak, skoro zamieszkujesz dom to chociaż siostra jest współwłaścicielką, ale w nim nie mieszka, to na Tobie spoczywa obowiązek drobnych remontów czy tym bardziej sprzątania tego domu. I mówię to na podstawie wyroku sądu z niedawnej sprawy, w której byłam świadkiem. Dom odziedziczony przez troje dzieci, zamieszkiwało jedno. Jedno, niezamieszkujące, chciało spłaty - jak Twoja siostra. To zamieszkujące broniło się twierdząc, że przecież przez x lat wydało tyle i tyle na remonty. Na co sąd stwierdził, że oczywistym jest, że o dom dba i inwestuje zamieszkujący i ciężko żeby mu siostra dom remontowała, w którym nie mieszka. Zwłaszcza, że remonty były drobne i nie wpływały znacząco na wartość domu. Więc tym bardziej POSPRZĄTANIE należało do Ciebie. Co do meldunku, to będąc już wyłączną właścicielką możesz sama pójść i wymeldować siostrę w świetle obecnych przepisów.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 13) | raportuj
18 maja 2018 o 14:09

Niestety obowiązek meldunkowy JEST, choć przez chwilę go nie było. Piekielne samo w sobie. Dodatkowa piekielnosc to nowe dowody osobiste przystosowane do braku obowiązku meldunkowego, skutkiem czego z nowym dowodem pewnych rzeczy nie załatwisz. Nawet nie odbierzesz listu męża czy żony na poczcie, bo niby skąd wiadomo, że to nie zbieżność nazwisk? Dotychczas można było odebrać przesyłkę mając ten sam adres w dowodzie. Odkąd adresu w dowodzie nie ma jest problem.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 16) | raportuj
16 maja 2018 o 21:29

@andtwo: A to teraz na wesele ma być stać gości, a nie gospodarzy?

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
16 maja 2018 o 21:26

@pasia251: Dokładnie, całkowicie się zgadzam. Wychodzi na to, że młodzi powinni publikować cennik danej restauracji. Albo bilety wstępu - nie stać Cię to dalej jazda.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 4) | raportuj
16 maja 2018 o 21:11

To nie mierz. Trzecią ciążę chodzę z urojoną (przez lekarzy) cukrzycą ciążową i nie da się im przetłumaczyć. Zmierz sobie raz na jakiś czas dla pewności i tyle. Kilka lat temu (chyba 4, bo w pierwszej ciąży mieściłam się w widełkach) zostały w Polsce obniżone normy i stąd Twoja "cukrzyca". Podobnie co jakiś czas obniżają normy cholesterolu. Dodam, że żadne moje dziecko nie ma objawów dzieci z ciąż cukrzycowych, ja także nie.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 10) | raportuj
10 maja 2018 o 10:34

@rodzynek2: Bzdura, niedozwolony debet nie powoduje zablokowania i zatrzymania karty.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 11) | raportuj
9 maja 2018 o 16:31

@nietruskawki: O tak, ponarzekajmy na polską mentalność. Bo przecież w takiej na przykład Szwecji, gdzie ponad połowa gospodarstw domowych to gospodarstwa jednoosobowe jest super, każdy robi co chce i liczy się tylko ze sobą a nie z uczuciami drugiego człowieka. A nie, czekaj. To tam mają też najwyższy odsetek samobójstw i depresji... Czyli jednak wszystko pięknie dopóki idzie z górki. Gorzej, jak przestaje i ludzie traktują Cię tak, jak Ty ich.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 10) | raportuj
9 maja 2018 o 16:29

@Sharp_one: Zgadzam się w 100 %, ale widocznie większość komentujących tu jeszcze się nie przekonała, że czasem można się zdziwić jak nas życie zaskoczy. I że fajne rzeczy ze znajomymi się mogą skończyć, jak pojawią się prawdziwe problemy, a rodzina w założeniu właśnie wtedy trwa. No, chyba że się ich wcześniej spuściło na drzewo jak autorka. Ja mam siostrę cioteczną na innym kontynencie i naprawdę nie częstotliwość widywania się decyduje o bliskości relacji. Liczy się, czy ktoś jest bliski sercu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 21) | raportuj
8 maja 2018 o 21:27

@Sharp_one: Mógł też liczyć na odnowienie / zacieśnienie relacji rodzinnych. Tymczasem przekonał się, że dla swojej, bądź co bądź, bliskiej rodziny (siostra cioteczna) jest nikim nie raczą zaszczycić swoją obecnością nawet na stawianym przez niego obiedzie. Więc w żadnych innych okolicznościach też raczej liczyć nie ma na kogo.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »