Profil użytkownika
myscha ♀
Zamieszcza historie od: | 12 czerwca 2011 - 14:35 |
Ostatnio: | 13 stycznia 2025 - 23:31 |
- Historii na głównej: 40 z 66
- Punktów za historie: 23228
- Komentarzy: 189
- Punktów za komentarze: 2104
Zamieszcza historie od: | 12 czerwca 2011 - 14:35 |
Ostatnio: | 13 stycznia 2025 - 23:31 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Motokiller | Demotywatory | Mistrzowie | Komixxy |
Najlepsze jest to, że gdy pracowaliśmy tu obydwoje, to nie pytali, z czego żyjemy, dopiero gdy zostałam sama, to wyszło, że nic nie robię. I może, gdyby budynek z firmą stał ulicę dalej, a nie na podwórku, uznaliby za pracę. Ja nie siedzę tylko przy komputerze, przyjmuję klientów, drukuję, tnę druki, przewalam ryzy papieru, ale mam za blisko do pracy
Ciekawe, na kim bardziej się odbije, na niej, czy również na tym, który ją przyjmował
Próbowałam sobie to złożyć do kupy i nie bardzo rozumiem, na czym Twoja rola polegała. Czy miałeś wrzucić te wszystkie .jpg w kolejności w coś bardziej strawnego dla drukarni, czy przeskładać/przełamać od początku, na co 30 godzin to trochę mało przy takiej liczbie stron. A jeżeli to tylko .jpg-i, to co można zrobić z gotowymi spłaszczonymi plikami, żeby numery stron nie zachodziły na tabelę? Czy to Ty spieprzyłeś, czy raczej Helga? Chociaż wiadomo, że jak trzeba urwać wynagrodzenie, to winny zawsze będzie po stronie biorącego pieniądze.
Moja mama za to zrobiła w moim pokoju wystawkę lalek i innych ładniejszych zabawek w oszklonej szafce. Lalki wystrojone, usadzone w równym rządku - i zostaw, bo zniszczysz. Masz tam dwie lalki, którymi możesz się bawić, a reszta pod ochroną. A ja wcale nie niszczyłam zabawek i byłam bardzo zdyscyplinowanym dzieckiem, więc siedziały tam sobie, nie pamiętam do ilu moich lat, aż wyszło na to, że to już obciach bawić się lalkami i... nie wiem co się z nimi stało, czy zostały wyrzucone, czy oddane. W każdym razie pożytku z nich nie miałam.
@Habiel: na przelewach brutto też by dobrze nie wyszli, bo pracę księgowego musieliby wziąć na siebie, albo (odpłatnie) poprosić kogoś o pomoc. Większość niewykwalifikowanych pracowników nie miałaby pojęcia, jak rozliczyć potrzebne składki, podatki, zapomniałaby wpłacić, wydałaby całe brutto na bieżące potrzeby, zdziwiona, że trzeba cokolwiek oddać. Niestety, lepiej policzyć i odprowadzić za nich, bo nagle wzrosłoby zapotrzebowanie na księgowych, komorników, radców prawnych, dziennikarzy, którzy opisywaliby jawną niesprawiedliwość, że biednemu człowiekowi US wszedł na konto, a ZUS nie wypłacił chorobowego, bo składki nie wpłynęły. Ja bym sobie poradziła, Ty zapewne też i wielu innych, ale ci, którzy nie rozumieją dotąd ile państwo od nich zabiera, nie daliby rady.
Mój mąż namawiał mnie nawet na dwuczłonowe nazwisko, chociaż nie do końca byłam przekonana. Chciałam przyjąc jego, ale po przemyśleniu zaczęłam brać pod uwagę podwójne. Do momentu, gdy do akcji nie wkroczyła moja przyszła wtedy jeszcze teściowa, która na wieść o podwójnym zaczęła przekonywać mojego narzeczonego, żeby wymusił przyjęcie tylko jego nazwiska, nawet grożąc zerwaniem, bo to żona ma być poddana mężowi. Spytałam wtedy faceta, czy to jemu osobiście przeszkadza pomysł na nazwisko. jak powiedział, że nie - wiedziałam już, że będzie podwójne. Dla mamusi, niech się wkurza. No i teraz muszę się długo podpisywać.
@jan_usz: 5-10% tak, ale nie 300
A tak naprawdę, nie dałabym sobie nic uciąć za zachowanie jakiegokolwiek zwierzęcia. Miałam psa schroniskowego, łagodny, posłuszny pies, ale z jakąś traumą z młodości. Były jakieś zdarzenia, które wywoływały w psie dziwne zachowania. Kije, światło latarki powodowało, że pies się chował, a jak nie miał gdzie, to uciekał. Nauczyliśmy się, żeby psa nie denerwować, więc wiele lat żyliśmy spokojnie, twierdząc, że w życiu nie mieliśmy kochańszego psa. W domu były 4 dorosłe osoby i dziecko, wtedy w wieku na granicy przedszkola/szkoły. I mielibyśmy przeświadczenie o wyjątkowości psa, jakby nie przyszli znajomi z dzieckiem, też w podobnym wieku do naszego. I to obce dziecko wzbudziło w psie agresję, a też chciało tylko pieska pogłaskać. W porę zauważyliśmy sygnały ostrzegawcze, więc nic się nie stało, dzieciak lekko przestraszył się wystawionych zębów, a my dowiedzieliśmy się, że dzieci też nie są miłym psim wspomnieniem z przeszłości.
Nie uważałabym tego jako piekielność. Można to potraktować jako ciepłe wspomnienie cudownych rodziców, którzy gdzieś z zaświatów przypatrują się szczęściu syna. Gorzej jakby była sytuacja, gdy ojciec zostawił matkę z maleńkim dzieckiem i więcej się nie pojawił, a matka zapiła się, zaniedbując i bijąc potomka. Wtedy taka dedykacja to byłaby kpina i piekielność.
Albo może być podpucha, oszustwo, kusząca propozycja, żeby zgarnąć pieniądze od kilku dobrych dusz, którym będzie szkoda koteczki, a tu jeszcze tak tanio za taką rasę. Jak się słyszy o tylu przekrętach, to już lampka się zapala, szczególnie, że widziałam już kilka ogłoszeń o rasowych psach, kotach z rzewną historyjką i bardzo niską ceną, I wygląda mi na jakiś nowy proceder
@HelikopterAugusto: Były straszne draki na temat tego nauczyciela, nawet jakieś komisje wysyłano na lekcje i nic, nieruszalny, bo rodzice innych chłopców też na niego składali skargi
Ech, znam taką firmę, Współpracuję z nimi od wielu lat, ale gdybym miała tam pracować, to wiele lat temu by mnie nie było. Szefostwo wydziera się na pracowników, nawet przy klientach lub kontrahentach, na dostawców, tyle, że przez zmanipulowanych i zastraszonych pracowników. I ciekawe, pracują tam osoby od lat, a ci, którzy przychodzą w międzyczasie - szybciutko uciekają. Ci starzy maja świadomość tego, że źle się dzieje, ale nic z tym nie robią.
Chyba ostatnio im coś zdechło w systemie, bo wg wiadomości z zaprzyjaźnionego biura rachunkowego, w zeszłym miesiącu przyszło ponad 20 powiadomień NFI, że deklaracje nie wpłynęły. A wszystkie były złożone.
@Shirei: Jak człowiek się uprze i dobrze poszuka, to znajdzie terminal bez abonamentu i do kupienia na własność, za niezbyt wygórowaną kwotę. Płaci się tylko marżę od sprzedaży, 1,5% można przeżyć. Mam, używam, chwalę sobie. A jeżeli przyjmuje się płatność blikiem za pomocą terminala, czyli tak, jak powinno to wyglądać przy działalności gospodarczej, płaci się prowizję wyższą, podobno dużo wyższą od płatności kartą. Przyjmowanie zbyt dużej ilości wpłat blikiem na telefon, wskazujących na działalność, może wkurzyć bank i mogą być kłopoty.
Mi zabrakło słów i oddechu, kiedy na pogrzebie człowieka, którego śmierci nikt się nie spodziewał (tzn nie było długiej choroby, nie można było się przygotować, przemyśleć) pewien wujek w wieku 70 z dużym plusem podszedł do młodej wdowy i powiedział: - Posłuchaj mojej rady i zwiąż się z kimś. Sam wdowiec od ponad 8 lat bez zamiaru wiązania się
@WonderLeia: No właśnie, jakim prawem nauczycielka po kilku lekcjach nowego języka, z nowym alfabetem, nie znając predyspozycji ucznia i jego charakteru może stwierdzić cokolwiek, a do tego przekazywać klasie poza jego plecami. A jeszcze gnębić go i pokazywać swoją rację. Właśnie to chciałam przekazać
Myślę, że to jednak refleksja nad przemijaniem. Ktoś, kto był, kogo się znało, nagle go nie ma. To mogłoby spotkać każdego, może mnie, może bliską mi osobę. Choć wiele osób umiera codziennie, to jednak znajoma osoba robi zawsze większe wrażenie. Kiedyś poznałam pewną dziewczynę. Ja z moim mężem wprowadzaliśmy się do wynajętego mieszkania, z którego właśnie wyprowadzali się znajomi znajomych. Jedno jakieś spotkanie, nie poznałabym jej na ulicy, gdybym się natknęła. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że dziewczyna zmarła przy porodzie. Ona i jej dziecko. Przeżywałam jej śmierć kilka miesięcy.
@kurkaxkurka: No patrz, coś w tym jest, bo mnie też takie liceum wyleczyło. A wcześniej taka gorliwa byłam - msze, nabożeństwa, oaza, szkołę też sama sobie wybrałam. Skończyłam szkołe i skończyłam z kościołem. A rodzice odetchnęli z ulgą. Ślubu kościelnego nie mam, dziecka nie ochrzciłam.
@AnitaBlake: Raczej nie, finał nastąpił wczoraj, a wcześniej nic o tym nie pisałam. Może ktoś inny miał podobne, ale to to oryginał.
Ja na odmianę zostałam kiedyś zaproszona przez kolegę, od niedawna żonatego na kilkudniową imprezę, gdzie noclegi przewidziane były w namiotach, ludzi miało się zjechać, owszem dużo, ale te namioty to we własnym zakresie. Nie byłam z nikim wtedy związana. Miała jechać też jego żona, którą znałam tak trochę i mieliśmy nocować razem. Umówieni byliśmy w ich mieszkaniu, jeszcze jakieś inne osoby i kiedy już mieliśmy wsiadać do samochodu, okazało się, że jego żona zostaje w domu. On wiedział wcześniej, dla mnie była niespodzianka. Pomachała nam, życzyła dobrej zabawy, nie wyglądała na obrażoną. I tak, spaliśmy we dwoje w tym namiocie, nic się nie wydarzyło. Chociaż długo byłam w szoku, bo ja bym tego tak nie puścila.
Jakkolwiek jestem za tym, żeby nie przedłużać cierpień i sama w takiej sytuacji pożegnałabym czule stworzenie w gabinecie weterynaryjnym, to myślę, że dziadkom, którzy w tym momencie są praktycznie właścicielami nie można tego zrobić. Mam taki przykład u moich teściów. Pierwszy pies - owczarek niemiecki - był w takim już stanie, że tylko uśpienie, teść nie chciał, ale uległ. Obecnie po ponad 20 latach ma wyrzuty sumienia, że zabił swojego psa, kolejny pies po długim leczeniu i ogromnej ilości pieniędzy odszedł sam. Komentarz teścia - gdybyśmy mieli więcej pieniędzy i lepszego weterynarza, to mógłby jeszcze żyć. Nie wybaczyliby Ci tej decyzji, szczególnie, że serce i emerytury wkładają w niego.
Ja też nie rozumiem ratowania za wszelką cenę zwierząt, ktore nie rokują. Nawet czasem zdarza się, że weterynarz jest zdania, że lepiej skrócić cierpienia, ale fundacja upiera się, żeby leczyć. A potem zbiórka, płacz, że nie ma z czego zapłacić. Chociaż poznałam historię, że znaleziono potrąconego kota na drodze, do lekarza, decyzja o uśpieniu, a potem znalazła się właścicielka i w krzyk jak można było, bo ona nie wyraziła zgody. A co do wykupu koni - widzę inny wymiar piekielności - konie mają iść na rzeź - ile może kosztować kilogram koniny? A ile kosztuje wykup konia przez fundację? Czy to nie jest jakiś dziki zarobek chytrego właściciela, który sprzeda za wiele większą kwotę, niż miałby z rzeźni?
@pasjonatpl: to nie jest sprawa hormonów, byłoby za łatwo, uzupełnić i po sprawie. To głowa tak działa, endokrynolog nic nie pomoże
@maat_: nie o tym jest historia. Nie chcę opisywać przez ilu specjalistow i jakich i w jakim wieku dziecko przechodziło. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, aby zapewnić jak największy... nie wiem komfort, normalność? Żadne z tych słow mi nie pasuje. Nie mam sobie nic do zarzucenia
@singri: mnie też to zdziwiło i może, gdybym nie przeszła przez to jako najbliższa osoba, uważałabym za fanaberie. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej, ale od matki, to daj jakoś znać. Chyba przez Piekielnych nie da się skontaktować, a adres mojego maila z ktorego korzystam za bardzo mnie identyfikuje, żebym go publicznie podała. Ja czasem potrzebuję się wygadać