Profil użytkownika

myscha ♀
Zamieszcza historie od: | 12 czerwca 2011 - 14:35 |
Ostatnio: | 15 listopada 2022 - 22:16 |
- Historii na głównej: 34 z 59
- Punktów za historie: 22390
- Komentarzy: 172
- Punktów za komentarze: 1934
Zamieszcza historie od: | 12 czerwca 2011 - 14:35 |
Ostatnio: | 15 listopada 2022 - 22:16 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@kurkaxkurka: No patrz, coś w tym jest, bo mnie też takie liceum wyleczyło. A wcześniej taka gorliwa byłam - msze, nabożeństwa, oaza, szkołę też sama sobie wybrałam. Skończyłam szkołe i skończyłam z kościołem. A rodzice odetchnęli z ulgą. Ślubu kościelnego nie mam, dziecka nie ochrzciłam.
@AnitaBlake: Raczej nie, finał nastąpił wczoraj, a wcześniej nic o tym nie pisałam. Może ktoś inny miał podobne, ale to to oryginał.
Ja na odmianę zostałam kiedyś zaproszona przez kolegę, od niedawna żonatego na kilkudniową imprezę, gdzie noclegi przewidziane były w namiotach, ludzi miało się zjechać, owszem dużo, ale te namioty to we własnym zakresie. Nie byłam z nikim wtedy związana. Miała jechać też jego żona, którą znałam tak trochę i mieliśmy nocować razem. Umówieni byliśmy w ich mieszkaniu, jeszcze jakieś inne osoby i kiedy już mieliśmy wsiadać do samochodu, okazało się, że jego żona zostaje w domu. On wiedział wcześniej, dla mnie była niespodzianka. Pomachała nam, życzyła dobrej zabawy, nie wyglądała na obrażoną. I tak, spaliśmy we dwoje w tym namiocie, nic się nie wydarzyło. Chociaż długo byłam w szoku, bo ja bym tego tak nie puścila.
Jakkolwiek jestem za tym, żeby nie przedłużać cierpień i sama w takiej sytuacji pożegnałabym czule stworzenie w gabinecie weterynaryjnym, to myślę, że dziadkom, którzy w tym momencie są praktycznie właścicielami nie można tego zrobić. Mam taki przykład u moich teściów. Pierwszy pies - owczarek niemiecki - był w takim już stanie, że tylko uśpienie, teść nie chciał, ale uległ. Obecnie po ponad 20 latach ma wyrzuty sumienia, że zabił swojego psa, kolejny pies po długim leczeniu i ogromnej ilości pieniędzy odszedł sam. Komentarz teścia - gdybyśmy mieli więcej pieniędzy i lepszego weterynarza, to mógłby jeszcze żyć. Nie wybaczyliby Ci tej decyzji, szczególnie, że serce i emerytury wkładają w niego.
Ja też nie rozumiem ratowania za wszelką cenę zwierząt, ktore nie rokują. Nawet czasem zdarza się, że weterynarz jest zdania, że lepiej skrócić cierpienia, ale fundacja upiera się, żeby leczyć. A potem zbiórka, płacz, że nie ma z czego zapłacić. Chociaż poznałam historię, że znaleziono potrąconego kota na drodze, do lekarza, decyzja o uśpieniu, a potem znalazła się właścicielka i w krzyk jak można było, bo ona nie wyraziła zgody. A co do wykupu koni - widzę inny wymiar piekielności - konie mają iść na rzeź - ile może kosztować kilogram koniny? A ile kosztuje wykup konia przez fundację? Czy to nie jest jakiś dziki zarobek chytrego właściciela, który sprzeda za wiele większą kwotę, niż miałby z rzeźni?
@pasjonatpl: to nie jest sprawa hormonów, byłoby za łatwo, uzupełnić i po sprawie. To głowa tak działa, endokrynolog nic nie pomoże
@maat_: nie o tym jest historia. Nie chcę opisywać przez ilu specjalistow i jakich i w jakim wieku dziecko przechodziło. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, aby zapewnić jak największy... nie wiem komfort, normalność? Żadne z tych słow mi nie pasuje. Nie mam sobie nic do zarzucenia
@singri: mnie też to zdziwiło i może, gdybym nie przeszła przez to jako najbliższa osoba, uważałabym za fanaberie. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej, ale od matki, to daj jakoś znać. Chyba przez Piekielnych nie da się skontaktować, a adres mojego maila z ktorego korzystam za bardzo mnie identyfikuje, żebym go publicznie podała. Ja czasem potrzebuję się wygadać
@szembor: zachowek nie należy się rodzeństwu spadkodawcy. Tylko małżonkowi, dzieciom i rodzicom. Mógł spadek przekazać testamentem komu chciał, jeżeli nie miał żony i własnych dzieci, a rodzice już nie żyli. Rodzeństwo łapie się na spadek w którejś tam kolejności, jak nie ma osób bardziej uprawnionych
@Armagedon: tak, próśb, bo nie wydaję rozkazów, tylko proszę. Z tym rozpatrzeniem - może powinnam dać cudzysłów, użyłam akurat takiego słowa. Owszem, nie rzuca się z własnej woli, żeby wyszukać co trzeba zrobić w domu. Nie będę opisywać czynności, które wykonuje, ale rzadko kiedy odmawia. I ja też nie zawsze robię w konkretnie tym momencie niektóre czynności, co nie znaczy, że toniemy w brudzie i nie mamy co jeść. Ogród jest akurat miejscem, którego unika od zawsze.
@Meliana: Ja od miesiąca próbuję zrozumieć motywy i nadala nie wiem. Nie kojarzę żadnego grubszego powodu, niegrzeczności przy odmowie nie było, a co do prac ogrodowych - tak jak pisałam, z naszej strony też są wykonywane, ale nie w tym samym czasie co on robi
@Balbina: Nie o pomoc chodziło, bo gdyby padło: potrzymaj mi worek, schyl się, bo nie mogę, to nie byłoby większego gadania - może chwilę potrwałoby "dotarcie" do pracy, ale odbyłoby sie. Chodziło bardziej o wyciągnięcie "dla twojego dobra" z domu. A gniewanie się przez miesiąc i nie przyjęcie przeprosin to dla mnie przegięcie
Ciekawe jest też to, że maseczkę dotaje się po odstaniu swojego w kolejce, czyli po dużym zagęszczeniu ludzi, gdzie jeden drugiemu w kark kaszle. Mogliby tak na wejściu od razu wydawać
Lepiej byłoby przyjęte, gdybyś napisał, że to Twój kolega, z którym od tamtej pory się nie kolegujesz, bo debil, ale, że to Ty, to nie spodoba się. Dla mnie jednak piekielne.
A ja Ci dziękuję za ten tekst. Zawsze jest napisane, czego nie robić, a co robić, to już niewiadoma. Człowiek chcąc pomóc, miota się coraz bardziej i zamiast nawet być tą "smarkatką" do wypłakania, trafia na ścianę. Codziennie grubszą. Pozdrawia matka osoby z depresją.
Ale zaraz: że męzem jej nie był to raczej pewne, co najwyżej kochankiem. Więc czyj był samochód? Jeżei jej i tylkko on miał dowód rejestrcyjny, to o co go legitymowałaś, a jeżeli jego, to po co wysłał kobietę do załatwiania spraw, które musiałby osobiście?
Ja zazwyczaj słyszałam od moich rodziców: ty to nie dobra byłaś, trzeba było cię bić. I też nie dostawałam za głupoty. Byłam knąbrna, nieposłuszna, za mało pokorna. Ale potrafiłam odróżnić dobro od zła i zazwyczaj czynów swoich żałowałam zanim spotkała mnie kara, więc pogadanka by wystarczyła, a tymczasem widmo lania powodowało, że zamykałam się jeszcze bardziej w swojej niepokorze i na przykład nie płakałam, co podobno dla rodziców było manifestacją mojego braku żalu. Broiłam nadal, ale nauczyłam się, żeby z rodzicami nie być szczera, ukrywać czyny, robić na złość i sprawdzać czy się wyda. Dużo więcej by ugrali nie upokarzając mnie przez lanie. Zostało mi z tamtych czasów trochę przyzwyczajeń, chociaż bać się już nie muszę. Ja swojego dziecka nie uderzyłam nigdy, tak samo mój mąż i dało się wychować porządnego człowieka, z którym można się dogadać. Myślę, że to nie sprawa bicia, ale charakteru i chęci porozumienia.
@bipi29: a chociażby taki, że można mieć jajko rozbite o elewację, dobrze rozmoczoną rozwiniętą rolke papieru toaletowego, może klamke czyms wymazaną. No w końcu "cukierek albo psikus" co nie?
Pisałeś, że taki stan trwa od niedawna, stał się nagle? Czy jet od takiego niedawna, że jest możliwe, że Twoja kobieta jeszcze nie wie o tym, że jet w ciąży? Bo tu mogły hormony dojść do głosu.
Z tym rozwiązaniem umowy przez Orange, to nie tak. Każda firma, zmieniająca warunki umowy (nie ważne, czy na lepsze, czy na gorsze) pozostawia do decyzji, czy te zmiany przyjmiesz, czy nie. Jeżeli Ci nie odpowiadają, masz prawo odstąpić od umowy nie ponosząc żadnych konsekwencji, jeżeli jednak zmiany pasują, wchodzą w życie.
A celem charytatywnym będzie premia dla szefa.
@urbankrwio: No właśnie babcia cały czas to twierdzi, że nie jest babcią, więc nawet się nie podszywa
Przy ostatnich wyborach samorządowych w moim mieście było ciekawiej. Jakiś kandydat na radnego nazywał się tak samo, jak urzędujący wtedy burmistrz. Burmistrz używał jeszcze drugiego imienia i tylko to ich różniło. Na dokładkę na wszelkich ulotkach wyborczych ów bliżej nieznany kandydat nie zamieścił ani jednaego swojego zdjęcia. Został radnym.
@singri: psy, jeżeli nie wytarzają się w czymć nieciekawym, nie potrzebują kąpieli. Miałam psa, który prze 13 lat pobytu u nas nie był kąpany, a ciało jego nie śmierdziało. Za to z pyska jechało mu już na potęgę. Usuwany kamień nazębny, w końcu usuwane niektóre zęby, specjalne preparaty na układ trawienny, a jak pies oddychał w czyimś kirunku szło prawie zwymiotować. Za to wczęsniej miałam psa, który kąpany musiał być dosyć często, bo jak taki świeży wysedł na spacer, zaraz znalazł coś, żeby ten zapach zabić.
@Ohboy: mój mąż tak został w domu wytresowany na wzdychanie swojej matki, że jak mi się zdarzy westchnąć (raczej głębiej oddycham, bo mi w pewnym momencie potrzeba bardziej się dotlenić) t z niepokajem próbuje dociec, co zrobił źle. Prze ponad 20 lat go tego nie oduczyłam