Profil użytkownika
myscha ♀
Zamieszcza historie od: | 12 czerwca 2011 - 14:35 |
Ostatnio: | 19 kwietnia 2024 - 10:52 |
- Historii na głównej: 38 z 63
- Punktów za historie: 22907
- Komentarzy: 185
- Punktów za komentarze: 2055
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 następna »
Ciekawe jest też to, że maseczkę dotaje się po odstaniu swojego w kolejce, czyli po dużym zagęszczeniu ludzi, gdzie jeden drugiemu w kark kaszle. Mogliby tak na wejściu od razu wydawać
Lepiej byłoby przyjęte, gdybyś napisał, że to Twój kolega, z którym od tamtej pory się nie kolegujesz, bo debil, ale, że to Ty, to nie spodoba się. Dla mnie jednak piekielne.
A ja Ci dziękuję za ten tekst. Zawsze jest napisane, czego nie robić, a co robić, to już niewiadoma. Człowiek chcąc pomóc, miota się coraz bardziej i zamiast nawet być tą "smarkatką" do wypłakania, trafia na ścianę. Codziennie grubszą. Pozdrawia matka osoby z depresją.
Ale zaraz: że męzem jej nie był to raczej pewne, co najwyżej kochankiem. Więc czyj był samochód? Jeżei jej i tylkko on miał dowód rejestrcyjny, to o co go legitymowałaś, a jeżeli jego, to po co wysłał kobietę do załatwiania spraw, które musiałby osobiście?
Ja zazwyczaj słyszałam od moich rodziców: ty to nie dobra byłaś, trzeba było cię bić. I też nie dostawałam za głupoty. Byłam knąbrna, nieposłuszna, za mało pokorna. Ale potrafiłam odróżnić dobro od zła i zazwyczaj czynów swoich żałowałam zanim spotkała mnie kara, więc pogadanka by wystarczyła, a tymczasem widmo lania powodowało, że zamykałam się jeszcze bardziej w swojej niepokorze i na przykład nie płakałam, co podobno dla rodziców było manifestacją mojego braku żalu. Broiłam nadal, ale nauczyłam się, żeby z rodzicami nie być szczera, ukrywać czyny, robić na złość i sprawdzać czy się wyda. Dużo więcej by ugrali nie upokarzając mnie przez lanie. Zostało mi z tamtych czasów trochę przyzwyczajeń, chociaż bać się już nie muszę. Ja swojego dziecka nie uderzyłam nigdy, tak samo mój mąż i dało się wychować porządnego człowieka, z którym można się dogadać. Myślę, że to nie sprawa bicia, ale charakteru i chęci porozumienia.
@bipi29: a chociażby taki, że można mieć jajko rozbite o elewację, dobrze rozmoczoną rozwiniętą rolke papieru toaletowego, może klamke czyms wymazaną. No w końcu "cukierek albo psikus" co nie?
Pisałeś, że taki stan trwa od niedawna, stał się nagle? Czy jet od takiego niedawna, że jest możliwe, że Twoja kobieta jeszcze nie wie o tym, że jet w ciąży? Bo tu mogły hormony dojść do głosu.
Z tym rozwiązaniem umowy przez Orange, to nie tak. Każda firma, zmieniająca warunki umowy (nie ważne, czy na lepsze, czy na gorsze) pozostawia do decyzji, czy te zmiany przyjmiesz, czy nie. Jeżeli Ci nie odpowiadają, masz prawo odstąpić od umowy nie ponosząc żadnych konsekwencji, jeżeli jednak zmiany pasują, wchodzą w życie.
A celem charytatywnym będzie premia dla szefa.
@urbankrwio: No właśnie babcia cały czas to twierdzi, że nie jest babcią, więc nawet się nie podszywa
Przy ostatnich wyborach samorządowych w moim mieście było ciekawiej. Jakiś kandydat na radnego nazywał się tak samo, jak urzędujący wtedy burmistrz. Burmistrz używał jeszcze drugiego imienia i tylko to ich różniło. Na dokładkę na wszelkich ulotkach wyborczych ów bliżej nieznany kandydat nie zamieścił ani jednaego swojego zdjęcia. Został radnym.
@singri: psy, jeżeli nie wytarzają się w czymć nieciekawym, nie potrzebują kąpieli. Miałam psa, który prze 13 lat pobytu u nas nie był kąpany, a ciało jego nie śmierdziało. Za to z pyska jechało mu już na potęgę. Usuwany kamień nazębny, w końcu usuwane niektóre zęby, specjalne preparaty na układ trawienny, a jak pies oddychał w czyimś kirunku szło prawie zwymiotować. Za to wczęsniej miałam psa, który kąpany musiał być dosyć często, bo jak taki świeży wysedł na spacer, zaraz znalazł coś, żeby ten zapach zabić.
@Ohboy: mój mąż tak został w domu wytresowany na wzdychanie swojej matki, że jak mi się zdarzy westchnąć (raczej głębiej oddycham, bo mi w pewnym momencie potrzeba bardziej się dotlenić) t z niepokajem próbuje dociec, co zrobił źle. Prze ponad 20 lat go tego nie oduczyłam
Jakieś ponad 20 lat temu, jako młoda mgr inż. zatrudniłam się w firmie, która niebyt długo przed moją pracą z firmy państwowej stała się spółką akcyjną. Jakimiś przepisami regulowane były pensje, które nie mogły prekroczyć pewnego, niskiego dosyć pułapu. W moim przypadku to było ok. 900 zł. W innych firmach łatwo było zarobić sporo więcej, ale doświadczenie, którego nabrałam właśnie tam, układy z innymi pracownikami - naprawdę fachowcami, pozwalają mi dotąd bardo dobrze wspominać tę pracę. Pomimo niskich pensji ludzie pracowali tam latami, zdarzało się, że zaczynali pierwszą pracę po skole, a po latach z tej samej firmy odchodzili na emeryturę. Zazwyczaj słyszałam, że współmałżonek lepiej zarabia gdzie indziej więc da się żyć.
@LadyDevil69: Od ponad 20 lat prowadzę swoją firmę, a od ponad dziesięciu jest to punkt usługowy. Pracuję zarówno dla firm jak i dla indywidualnych klientów, niektórzy przychodzą po prostu "z ulicy". I na palcach jednej ręki mogę zliczyć tych, którzy nieco podnieśli mi ciśnienie, a najczęściej to są ci, z którymi współpracuję najczęściej, ale szybko dosyć dochodzimy do porozumienia.
Ale jak właściciel miał stawić się do godziny 4 rano? Zazwyczaj nikt nie wychodzi w nocy sprawdzić, czy za wycieraczką nie ma żadnego wezwania, szczególnie jak juz policja pojechała.
@pulpecja3: he, he wyobraziłam sobie: proszę mi dać psa do telefonu. Burek, poznajesz mnie, to ja twoja pani, możesz puścić tego pana, powtórz to innym psom.
A po jaką ci ludzie tam wchodzą? Czy na terenie jest jakaś firma, czy to po prostu znajomi w odwiedziny? U mnie na terenie należącym do domu jest firma usługowa i jeszcze nikomu z klientów (nawet stałych) nie przytrafiło się wejście bez zaproszenia, pomimo, że bramę bez trudu można byłoby odsunąć, a pies sprawia wrażenie figurki siedzącej na schodach. Wszyscy dzwonią dzwonkiem. Dziwię się, skąd w ludziach takie parcie na samodzielne wchodzenie.
@sutsirhc: a tu widzimy co się dzieje, jak ktoś spacji nie używa
@pomidorowa: jak człowiek nie ma przygód typu "SMS co chwila", to nie myśli o wyciszaniu. Ja na przykład. Ale dźwięk SMS mam taki, że w spaniu by mi nie przeszkadzał.
@rodzynek2: No właśnie nic nie było. Też nastawialiśmy się na niezłą akcję, a tu nic. A całą akcję opisywałam ponad 4 lata temu. Myślę, że sąsiedzi nie mieli za dużo z tym wspólnego, bo musieliby mocno poszukiwać starego adresu - moi rodzice mieszkali już wtedy ok. 20 lat, sąsiad był świeżo sprowadzony. Myślę, że urząd znalazł adres do korespondencji obowiązujący w czasie budowy domu i go wykorzystał, co z tego, że od 20 lat nieaktualny
Całkiem podobną historię przeszli moi rodzice, zresztą dawno temu ją tutaj opisywałam. Na stary adres, od dawna nieaktualny przyszedł list że sąsiad obecnie mieszkający przez płot ma ochotę coś wybudować. Rodzice dowiedzieli się o korespondencji tylko dzięki dobrej woli i zacięciu poszukiwawczemu nowego właściciela starego mieszkania.
Z tego co zrozumiałam, firma tolerowała picie do momentu, aż prace nie zaczęły sie kończyć i dopiero wtedy wkroczyła z alkomatem. Czyli praca skończona, pomyślmy jak sie pozbyć pracowników.
@mrkjad: A u mnie na studiach były. Najpierw przyszła pani dentystka i przez godzinę całemu rocznikowi opowiadała jak się myje zęby, a potem obowiązkowo był przegląd dentystyczny i zapisy na leczenie. Studia, państwowa uczelnia, niecałe 30 lat temu.
@Morticia: Gdyby ona już była po przejściach, to raczej facet nie zorientowałby się, że coś jest nie tak. Raczej przejścia nie były przeszłością.