Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

neowiesniaczka

Zamieszcza historie od: 2 kwietnia 2014 - 10:17
Ostatnio: 21 sierpnia 2023 - 0:05
  • Historii na głównej: 8 z 19
  • Punktów za historie: 2513
  • Komentarzy: 63
  • Punktów za komentarze: 229
 

#90642

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ja niektórych ludzi nie pojmę. No nie i już.

Jest sobie wąska dróżka, z owej dróżki jest wąski wjazd na parking. Jest jakiś festyn, ludzi mrowie. Byłam tam z innej przyczyny niż ten festyn.

Wyjeżdżam z tego parkingu w prawo, muszę sporo nadłożyć, bo mam bardzo długi samochód (25cm dłuższy od innych kombi), promień skrętu ma też słaby. To chyba jedyna wada tego wozu.
Zatem wyjeżdżam w prawo i muszę nadłożyć. Gość wjeżdżający tą dróżką widzi mnie i jest na tyle miły, że odrobinę cofa. Więcej nie może, bo za nim kolejny samochód stoi. Wyjechałam ile mogłam, musiałam cofnąć w tej wąskiej bramie parkingu, żeby "złamać". Gość za owym miłym kolesiem też się ruszył do tyłu z 20cm. A uwierzcie, że w takim miejscu i takich manewrach to świat i ludzie.

Więc mamy trzech manewrujących kierowców na jebutnie małej przestrzeni.
I to jest q**a ten moment, żeby tłumnie przechodzić pomiędzy samochodami!
Jeden nawet próbował przejechać rowerem!
Jeden się oburzył, że się poruszam!
Większość z tych ludzi była całymi rodzinami, prowadzili rowery - mieli kaski i odpowiedni strój. Po tym wnoszę, że mieli pojęcie o ruchu drogowym i choć jedna osoba miała prawo jazdy (wyglądało na to, że przywieźli rowery, żeby nimi jeździć podczas wakacji).

Nie rozumiem, no nie i już. Będąc pieszym kiedy widzę, że kierowca manewruje na jakiejś mikro przestrzeni, to staję z boku i po prostu czekam.

O nieszczęście nie trzeba prosić - wystarczy nie myśleć

ruch droga pieszy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (141)

#88932

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak utrudnić komuś życie tylko dlatego, że MOŻNA. "Służba" zdrowia, odcinek straciłam rachubę który.

Dzwonię, aby umówić wizytę w poradni Polskiego Centrum .....logii w Warszawie - lepiej w tym kraju już się nie da. Pan mnie informuje, że wizyta na czerwiec - spodziewałam się listopada, więc jestem mile zaskoczona. Rozmawiam sobie z panem, podaję pesel, kod skierowania... I tu zonk: kod nie działa, nie ma i już. Mój błąd - przypominam sobie, że to skierowanie wykorzystałam w innej placówce. Mówię: nic to, proszę mnie zapisać, ogarnę z POZ, do czerwca zdążę.

Zonk nr 2: pan mi każe osobiście dostarczyć skierowanie w ciągu 14 dni od tej rozmowy. Myślę - w 14 dni załatwię, ale mówię, że wyślę pocztą lub zadzwonię i podam nowy kod. Nie, bo OSOBIŚCIE. Mówię, że nie będę jechać 80km w jedną stronę. Płyta się zacięła: OSOBIŚCIE bo pan mnie nie zapisze. Zdenerwował mnie - bardzo duży błąd. Zadzwoniłam na infolinię NFZ i pytam panią o podstawę prawną. Pani czyta:
- "osobiście, korespondencyjnie lub za pośrednictwem osoby trzeciej...". Wklepuję jej słowa w Google, nie mogę znaleźć.
- Proszę pani, proszę podać mi nr artykułu i ustawę.
- "... osobiście, korespondencyjnie..."
- Proszę o nr artykułu...
Znowu zacięta płyta:
- "osobiście..."
- Proszę przejechać w górę i tam będzie napisane art i obok numerek, proszę mi ten numerek podać. Pani podaje, alleluja! Znajduję w Google i dzwonię ponownie do rejestracji poradni. Odbiera inny pan, opisuję sytuację i znowu zacięta płyta "OSOBIŚCIE". Odpowiadam:
- Zgodnie z art X punkt Y podpunkt Z ustawy takiej "osobiście, korespondencyjnie lub za pośrednictwem osoby trzeciej".
- To ja zweryfikuję.
Mijają ok 2 minuty.
- To ja panią zapiszę, a pani dostarczy skierowanie w dniu wizyty lub nowy kod.

Alleluja! Nawet smsa z potwierdzeniem terminu dostałam. Można? MOŻNA.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (186)

#85820

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Idę dziś do sklepu motoryzacyjnego po zamówiona część. Miasto małe, w całym mieście części tej brak, stad zamówiłam. Bez samochodu jak bez ręki, bo na wiosce małej mieszkam, do najbliższej komunikacji 10km.

W sklepie Pan mnie informuje, że padł im system (wczoraj) i nie może mi wydrukować paragonu. Nic strasznego - wezmę na fakturę "imienna" na mój NIP.
Nie - system przepuszcza tylko faktury na NIP figurujący w CEIDG, a działalności nie posiadam, ot, zwykły ze mnie konsument.

OK... Proponuję wystawienie faktury 'imiennej' ręcznie. NIE.
Już mniej ok, ale proponuję sprzedaż na podstawie druku 'kasa przyjęła' NIE.

Żeby oszczędzić zbędnych drobiazgów: telefon do jednego kierownika - 'mamy takie procedury, się nie da się' , telefon do wyższego kierownika - 'mamy takie procedury nie da się nie da'.

Już potężnie podku***na mówię, że wy macie procedury a ja mam prawo do transakcji. Podałam dwa rozwiązania, tj. faktura ręcznie wystawiona lub druk KP. Jeśli nie pasuje, to piszę maila w tej chwili do Inspekcji Handlu ze zgłoszeniem odmowy dokonania transakcji.

W międzyczasie dowiaduję się, że nie rozumieją mojego zdenerwowania i roszczeniowości. Odpowiadam, że zapewniam, zabawa z IH nie jest moim hobby, ale jeszcze mniej podnieca mnie jeżdżenie bez hamulców z tyłu z jednej strony.

Stoję sobie w sklepie i w telefonie e-mail piszę. Sfotografowałam sobie kartkę z informacja o tym, kto przetwarza moje dane, żeby mieć nazwę, nip i w tym przypadku krs firmy.

Podchodzę do pana, z którym rozmawiałam wcześniej, i który to wydzwaniał do tych kierowników, pokazuję mu e-mail.

-Proszę sprawdzić, czy mój opis zgadza się z tym, co zaszło i jest zgodny z prawda.

Pan czyta i odpowiada:
- Nie jest zgodny z prawda ponieważ te dane są nieprawidłowe, bo zmienił się właściciel i teraz działamy...
Przerwałam mu:
- Chce mi pan jeszcze powiedzieć, że moje dane są przetwarzane przez inny podmiot niż jestem o tym informowana?!

I cud się stał. Pan wymyślił, że zadzwoni do kolegi z innego sklepu, 500m dalej, sprzeda mu owa część na fakturę, pojedzie i mu ja da, a ja pojadę i kupię od tamtego pana, bo on nie ma awarii.

Po godzinie część uzyskałam.

Ale czy naprawdę nie można było wydać mi faktury ręcznie wypisanej? Czy naprawdę musiałam zagrozić IH i ruszeniem RODO, żeby stał się cud przerzucenia części o 500m?

Sami oceńcie.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (199)

#87119

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak trafić (dosłownie trafić) buraka. Uwaga, będzie długo. I przepraszam, bo nie chciała się cała historia dodać, nie wiem czemu.

Mąż mój za kierownicą : cofa wyjeżdżając spod sklepu, prędkość zawrotna jakieś 5km/h. Z bramy na przeciwko pan cofa z równie zawrotną prędkością. Jeden drugiego nie zauważył, SRU, dupa w dupę. Wysiadamy. Pan ma na zderzaku dwie rysy tak okropne, że osobiście bym spolerowała szmatką, mężu odleciało trochę rdzy z klapy :D. Zasadniczo sytuacja powinna się skończyć na rozejściu się, współwina kolizji.
Ale gdyby tak było, nie byłoby tej historii.

Pan Burak nie poczuwa się do winy, bo on stał, on ma nagranie, on dzwoni po policję, bo 'za dużo ten samochód kosztował' (faktycznie, jakiś całkiem ładny i dość nowy SamochódDlaLudu). Widzę, że pan majstruje przy rejestratorze, po chwili sama dzwonię i proszę o szybszy przyjazd do zgłoszenia, bo pan kasuje nagranie. Yyy... Ale jakiego zgłoszenia? Pan zadzwonił po mnie, dopiero jak nagranie usunął. Był sobie świadek, który widział, że oba samochody były w ruchu. Policja przyjechała po kilku minutach. Okazało się (z info sklepowej), że pan Burak to policjant. Policjant z radiolki - współwina, przepisy stanowią tak i tak, jeszcze mamy świadka, zamiatamy temat.

Pan Burak nie przyjmuje mandatu. W efekcie państwo policjaństwo z radiolki przemówiło mu do rozumu i mandat przyjął. I tak oto jesteśmy lżejsi o 220pln, i mamy dziką satysfakcję, że Pan Burak również o tyle jest lżejszy.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (144)

#69024

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewna osoba z rodziny mojej drugiej połówki mnie nie lubi. Ot, jak w rodzinie. Normalni ludzie zachowują się wtedy poprawnie: dzień dobry-dzień dobry, kawa, herbata, rozmowa o pogodzie, nieprawdaż?

Otóż owa osoba zażyczyła sobie, żeby podać jej grafik z pracy i godziny, kiedy nie przebywam w domu, bo ona sobie życzy kogoś odwiedzić, a nie ma ochoty mnie widzieć. Tak, mam mówić kiedy będę u siebie w domu. No nie.

Druga połówka zabroniła osobie wstępu na posesję.
Moją odpowiedzą było jedynie, że to szczyt bezczelności i nie zamierzam się tłumaczyć gdzie i kiedy przebywam nikomu oprócz drugiej połówki.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (185)
zarchiwizowany

#82692

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia dot. rowerzysty, który dostał w twarz przypomniała mi...

Pewnego dnia skręcałam na warunkowym w prawo. Pod koniec przetaczania się przez przejście, włączyło się zielone dla pieszych. Pan, widocznie wkurzony, że mój samochód nadal się znajduje na kawałku pasów, złożył mi prawe lusterko.
Musiałam wyglądać komicznie, gdyż jechałam wtedy na pewną uroczystość, więc wiecie - obcasik, spodnie w kancik, biała bluzka, żakiet, fryzura, taki klimat. I w tym stroju wyskoczyłam z auta, złapałam gościa za sweter w miejscu, gdzie w marynarce są klapy, i krótko "chcesz k***a, żebym wezwała policję o próbę zniszczenia mienia?!". Po czym wsiadłam do samochodu i odjechałam. Miny przechodzących bezcenne. Kto piekielny-oceńcie sami.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (31)
zarchiwizowany

#77527

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Link4 zauważa, że kończy mi sie OC u nich, dzwoni:
- dzien dobry, czy pani Neowieśniaczka Piekiełkowska?
-Dzień dobry, nie.
-A czy zna Pani Neowieśniaczkę Piekiełkowską?
-Znałam.
- Pod jakim numerem można się z nią skontaktować?
-Nie jestem upoważniona do podawania takich informacji.
- Do widzenia.

Jestem Neowieśniaczka Piekiełkowska-Diabelna od niemal dwóch lat. Polisę, którą chcieli przedłużyć, zawierałam z nimi będąc już dwojga nazwisk. Kiedyś kupiłam OC będąc jednego nazwiska, daaawno. I równie dawno zawiadomiłam ich o zbyciu ówczesnego mego pojazdu.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (57)

#75819

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak to bywa, historia #75814 skloniła mnie do podzielenia się własną.
Pracuję w sklepie z alkoholem. Oczywiście mam też słodycze, napoje i inne tam gumy do żucia.

Kilka dni temu weszła kobieta z na oko 4 letnią młodą. Pani kupuje wino, młoda wyszukuje i bierze gumę mambę. Pani mówi, że skoro wzięła, to ok, zapłaci, luz. Już mają wychodzić, kiedy młoda chce soczek. Matka, że nie. Młoda we wrzask. Nie - to młoda się rzuca na podłogę. W końcu matka mówi OK. Ale ja muszę soczek zeskanować. Ten konkretny, bo mają różne smaki i kody zatem. Młoda we wrzask, bo jej mamusia zabiera. Zeskanowałam, oddałam, ale młoda ani myśli wstać i się przestać pruć. W końcu matka wynosi ją ze sklepu.

Klientka za nią stojąca, na oko koło 30-tki czyli w moim wieku, mówi, że ona RAZ się płaczem zaniosła, i dostała taki wpier***, że jej na zawsze wystarczyło.
Ja też RAZ się rzuciłam na podłogę i też tak dostałam, że pamiętam przez 26 lat.
Jakoś żyję, nie mam traumy, nie zostałam sadystką, psychopatką, a przede wszystkim nie zostałam niestrawną roszczeniową pindą.

Także, pamiętajcie: dobry wpier*** w słusznej sprawie rozwydrzonym młodym nie zaszkodzi, a i podniesie komfort życia otoczenia.

Kiedyś to Wasze na luzie hodowane bachory, będą terroryzować za brak najnowszego smartczegośtam za dwie pensje. Ja nie śmiałam żądać już nigdy.

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 244 (450)
zarchiwizowany

#72338

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem sprzedawczynią w małym sklepie.
Niedziela, 10 kwietnia 2016.

Przychodzą dwie Panie w wieku około 40-50, po wodę, nic szczególnego, po czym mówią do mnie:

-Jedziemy do Warszawy na pochód! Pani taka biedna, że pani musi dziś pracować, nie może pani jechać, a to ojczyzna! Patriotyzm!

I w ten deseń.
Jedyny komentarz jaki mi przyszedł do głowy, to, że unikam zgromadzeń bo się boję terrorystów.

Zbieram szczękę z podłogi. Co za ciemnogród!

P.s. Oczywiście nie kpię ze śmierci ludzi i tej tragedii, która się wydarzyła, jednak obecna forma "pamięci", krzyki o bombach i zamachach do mnie nie przemawiają. I przeraża mnie, że ktoś może się z tym identyfikować.

Smoleńsk

Skomentuj (72) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (222)
zarchiwizowany

#71154

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jechaliśmy z Małżem na urlop.

Droga krajowa jednojezdniowa dwukierunkowa.
Skręcamy w dozwolonym miejscu na stację benzynową w lewo.
Wrzucony kierunkowskaz, zwalniamy, czekamy aż na pasie w przeciwnym kierunku będzie pusto. Jest, zatem skręcamy. W tym momencie dostajemy MEEEGA strzał w bok - kobieta wyprzedzała na podwójnej ciągłej i skrzyżowaniu (z króciutką drogą dojazdową do tej stacji właśnie).
Obmacałam Małżowi głowę i kark (poduchy go ochroniły) i wysiadamy.
Wysiada też kobieta, która w nas wjechała.
Co piekielne? Jej głupi błąd?
Nie.
Jej "karpik" na nasze pierwsze pytanie, które brzmiało: "Nic się Pani nie stało?"

A czego się spodziewała? Pewnie darcia mordy, później potwierdziła tę opcję.

Ludzie, jesteśmy TYLKO ludźmi. Popełniamy błędy. Całe szczęście ucierpiały tylko auta, rzeczy martwe.
To takie dziwne zapytać, czy nic się nie stało? Nawet kogoś, kto zrypał nam urlop i skasował samochód?

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (30)