Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nielubie

Zamieszcza historie od: 4 września 2018 - 23:20
Ostatnio: 9 marca 2020 - 12:49
  • Historii na głównej: 5 z 8
  • Punktów za historie: 808
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 149
 
zarchiwizowany

#84064

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od kilku lat mnie to gryzie.
Piekielna byłam wtórnie, a w zasadzie mój brak reakcji był piekielny.
Parę lat temu pojechaliśmy z córką w ramach jej urodzin na "Farmę Iluzji". Taki duży park rozrywki, mnóstwo atrakcji.
Jedną z nich był występ iluzjonisty.
Pan robił magiczne sztuczki z gołębiami i królikami. Byłam w szoku kiedy zobaczyłam że króliki podnosi i trzyma za uszy. Każdy kto się interesuje wie że tak nie wolno, top królika strasznie boli i robi mu krzywdę. Biedne zwierzaki dretwialy z bólu, ja się biłam z myślami co robić. Chciałam wstać i zacząć krzyczeć, ale wokół mnie pełno małych dzieci które nie zrozumieją...w końcu na kreskówkach tak właśnie podnosi się królika.... Ostatecznie nic nie zrobiłam i jest mi z tego powodu wciąż bardzo wstyd.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (24)
zarchiwizowany

#83396

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może nie wszyscy wiedzą o istnieniu "Neli małej reporterki", więc zanim zacznę o piekielności właściwej, pokrótce ją przedstawię.
Otóż jest to - najkrócej ujmując - dziecięca wersja Martyny Wojciechowskiej.
Są z nią programy, książki, spotkania autorskie, targetem oczywiście są dzieci.
I jest fenomenem - masa dzieciaków się nią fascynuje, a przy okazji dowiadują się sporo o świecie, zwierzętach, kulturach.
Świetna alternatywa dla "jutuberów" i ja się bardzo cieszę że jest.
Koniec wprowadzenia.
Jako, że jak wspomniałam jest niezwykle popularna, na takowe spotkania przychodzą tłumy. Mimo że są to biletowane wydarzenia np. Podczas WorldTravelShow czy innych tego typu wielkich eventów.
Piekielność?
Jej fani to dzieci. Często dość małe dzieci, tak od 4 roku życia. Każde by chciało mieć autograf i zdjęcie ze swoją idolką, co jest w pełni zrozumiałe.
Efekt jest taki, że kolejka do autografu jest na kilka godzin stania. Wczoraj stałam 4.5 h.
Ja nie mam wielkiego problemu, bo moja córka jest już duża i się po prostu zmieniałyśmy w kolejce, jedna stała a druga zwiedzała targi i odpoczywała...
Ale rodzice z maluchami nie mieli takiej opcji, a często byli bez drugiego rodzica (bilety nie są tanie a nikt nie uprzedza że trzeba się liczyć z giga kolejką).
I to jest właśnie problem. Jesteśmy z córką uczynne więc pomagaliśmy jak się da "towarzyszom niedoli".
Moim zdaniem, jeśli się robi taki event dla dzieci, to powinno być to jakoś ogarnięte. Wiem że kasa się musi zgadzać, ale mały placyk zabaw i opcja zakupu czegoś do picia czy jedzenia podczas czekania w kolejce, sprawiłaby że dzieci by wracały na kolejne spotkania. Tymczasem głównym komentarzem który słyszałam było: NIGDY WIĘCEJ.
Rodzice byli w kropce bo tu dzieciak czekał kilka miesięcy na wymarzone spotkanie z idolką i w końcu za to się zapłaciło za te bilety żeby też miał pamiątkę w postaci wspólnego zdjęcia i autografu na książce.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (25)
zarchiwizowany

#83213

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dawno dawno temu, kiedy Internet jeszcze raczkował, Mark Zuckenberg jeszcze nie wymyślił Facebooka, bardzo popularny był komunikator ICQ. Można było poznać ludzi z całego świata, potrenować angielski...
Trenowałam i ja. Oczywiście już wtedy można było trafić na palanta któremu tylko cyberseks w głowie, ale zdarzali się bardzo fajni ludzie z którymi przegadałam wiele miesięcy.
Razu pewnego odezwał się jakiś chłopak z Niemiec. Sympatyczny, nie nachalny, bez tekstów z wyraźnym kontekstem. Po iluś tam tygodniach rozmów wymieniliśmy się zdjęciami no i znajomość zaczęła wchodzić na zupełnie inny poziom. Nagle zaczął chcieć mnie poznać osobiście, nieśmiało planować kiedy mógłby wpaść do Polski. Przy tym jednak, wciąż nie było żadnych nawiązań do seksu.
Pomysł poznania się osobiście, po namyśle przypadł mi do gustu. Upewniłam się jednak, poruszając sprawę wprost, czy na pewno dobrze się rozumiemy i czy jest świadomy że bzykania nie będzie.
Jasne, ofkors, nawet mu do głowy nie przyszło.
Więc ok, raz kozie śmierć. Umówiliśmy się na wypad nad wodę, wynajęłam pokój w hotelu, gdzie wiedziałam że będę w miarę bezpieczna jakby co.
Dzień był bardzo miły, pływaliśmy łódka, opalaliśmy się. Zero podejść. No ale przyszedł wieczór i noc, no i zaczęły się próby wejścia mi do łóżka. Do niczego nie doszło, w końcu zrozumiał moje NIE i poszliśmy spać.
Następnego dnia przeprosił, zwalił na alko, przyjęłam. Po tym jak wyjechał, gadaliśmy jeszcze jakiś czas, miał przyjechać znowu. Tym razem jakieś zwiedzanie miasta czy coś. Czekałam cały dzień... Nie odbierał telefonu. Bałam się że coś się stało. Okazało się że zwyczajnie mnie wystawił, po tym jak odkryłam że nie mogę już do niego pisać wiadomości na ICQ.
Zemsta była słodka.
Założyłam fikcyjny profil jakiejś Czeszki. Chciałam żeby było blisko jak do mnie ale nie w Polsce żeby nie podejrzewał że to ja.
Ułatwieniem było też to że rozmawiając ze mną nigdy nie prosił o numer telefonu, wymieniliśmy się nimi dopiero jak wyjeżdżał do mnie, a użył go dopiero jak był prawie na miejscu. Miałam nadzieję że tak będzie i tym razem...
Starannie wybrałam miejscowość, dobrałam detale, później jak już gadaliśmy wykorzystałam zdjęcie jakiejś koleżanki.
Codziennie szukałam informacji o tym regionie Czech co nie było łatwe bo to były początki internetu, ale udawało się coś znaleźć - i aby się uwiarygodnić wspominałam o wypadku w okolicy itd od czasu do czasu. Miałam zapisaną całą historię mojej fikcyjnej rodziny, żeby nie pomylić szczegółów.
Wcześniej na tym profilu gadałam z jakimiś dziewczynami z Czech i kopiowałam potem ich błędy w angielskim do moich rozmów z nim.
Złapał haczyk.
Scenariusz taki sam jak ze mną. Po kilku miesiącach nieśmiała propozycja przyjazdu. Wszystko dokładnie tak samo.
Podałam numer jakiejś gospody w Czechach, który znalazłam w internecie.
Tak samo jak do mnie, napisał że właśnie wychodzi z domu i zadzwoni jak będzie już blisko. Po około 12h mnie zablokował bez słowa - już wiedziałam że Zemsta się udała :-)
Nie wiem kto był bardziej piekielny, ja czy on.

Edit: widzę po komentarzach że powinnam napisać bardziej wprost coś, co zdawało mi się zrozumiałe z samej historii.
Koleś po tym pierwszym spotkaniu z premedytacją ciągnął to dalej, udając nie wiadomo jaką fascynację, TYLKO po to żeby po kilku tygodniach wyciąć mi numer z umówieniem się i nie przyjechaniem połączonym z zablokowaniem mnie na ICQ.
To była jego zemsta za "nieudaną" randkę, mimo że rozmawialiśmy o tym wcześniej i twierdził że nie traktuje naszego spotkania jak seksturystyki. Po prostu traktował mnie jak idiotkę do zaliczenia...
Więc dałam mu trochę to myślenia, owszem zajęło to sporo czasu, ale może w drodze powrotnej z Czech przyszło mu do głowy kilka refleksji...

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 39 (121)

1