Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nighty

Zamieszcza historie od: 2 lipca 2012 - 12:55
Ostatnio: 6 lutego 2020 - 10:50
  • Historii na głównej: 36 z 39
  • Punktów za historie: 26096
  • Komentarzy: 663
  • Punktów za komentarze: 2885
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 grudnia 2016 o 20:48

Jak to mawia mój nieszczęsny ojciec (który tylko przypadkiem nie ma na imię Janusz) - "Jak będziesz tak wymyślać to nigdy pracy nie znajdziesz, tłumaczenia to teraz dziecko po podstawówce zrobi. A jak zrobisz to szybko, sprawnie i tanio to może ktoś cię kiedyś poleci do poważniejszej pracy!". Po pracy przy sklepie Ebay tłumaczem freelancerem już być i tak nie chcę. To stanowczo nie na moje nerwy.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 28 grudnia 2016 o 20:49

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
27 grudnia 2016 o 14:20

@izamarkow: Mogę potwierdzić, widzę to po swojej babci. Słowo sąsiadki jest znacznie ważniejsze niż słowo lekarza - jak sąsiadce te leki pomogły to i mi pomogą! A jak sąsiadka mówi że te leki co babcia dostała są do niczego bo ona po nich się źle czuła to ich nie weźmie. I nie ważne że lekarz mówił żeby tabletki brać dwa razy dziennie, ona zawsze brała tylko jak się źle czuła! A już nie daj Boże żeby babcia usłyszała o nowym cudownym suplemencie diety, koniecznie musi wypróbować >

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2016 o 14:24

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
27 grudnia 2016 o 14:15

Czy my czasem nie mamy wspólnej babci? Moja ostatnio stwierdziła że nie będzie brać leków przepisanych przez lekarza w takiej dawce jak on jej przepisał bo zawsze brała inaczej i jej pomagało! Ale największy cyrk nazywa się "mam uszkodzone jelit a od tego można zemrzeć!". Babunia odżywia się bardzo źle a do tego nie ma za grosz ruchu więc w którymś momencie pojawiły się problemy trawienne. Babunia kupiła sobie herbatki przeczyszczające i piła je codziennie aż w końcu przestały jej pomagać. Od tego czasu średnio raz w miesiącu babunia organizuje histerię że ma uszkodzone jelita i KONIECZNIE musi iść do lekarza. Lekarz babcię bada, wysłuchuje lamentów na to jak ona nic nie może zjeść bo ma jelita uszkodzone po czym stwierdza że babunia się fatalnie odżywia, potrzebuje zdecydowanie więcej ruchu i ma BEZWGLĘDNIE odstawić wszelkie herbatki/ziółka/suplementy diety. Babcia stwierdza że ten lekarz był beznadziejny, konsekwetnie ignoruje wszystkie zalecenia lekarza (odżywia się dobrze, ruchu ma mnóstwo a sąsiadce te ziółka pomogły!) i wzywa znajomą od lewatywy która na jakiś czas pomaga. A potem od nowa - w ciągu roku była już u 7 różnych lekarzy i dziwnym trafem, wszyscy powiedzieli jej absolutnie to samo...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 grudnia 2016 o 18:37

Znajomy ostatnio robił "rozpoznanie" jeśli chodzi o zakup tabletu dla córki, jako prezent urodzinowy. Oczywiście, tabletu z "wyższej półki", z bajerami. Córka ma w tej chwili 3 latka.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
21 maja 2016 o 21:16

@kojot_pedziwiatr: Bo jest to tak nietypowa sytuacja że ktoś chce być uczciwi że ludzie z góry podejrzewają podstęp. Parę lat temu sprzedawczyni w jednej knajpie wydała mi za dużo reszty, jako uczciwy obywatel poszłam oddać. Może nie będę nawet mówić o ile rzeczy mnie powyższa sprzedawczyni podejrzewała... ><

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 maja 2016 o 21:05

Też jestem na etapie szukania pracy. Niby dostałam mailowe zaproszenie na rozmowę w poniedziałek do "małego sklepu z tanią odzieżą" ale zaintrygował mnie dopisek do "proszę sobie przygotować przynajmniej 4 godziny". I już z samego tego dopisku czuję że coś jest nie halo. Zastanawiam się czy w ogóle tam iść.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 maja 2016 o 21:07

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
21 maja 2016 o 20:59

Po ostatniej rozmowie ze znajomym chyba przestaję się dziwić takim historiom. Kolega poprosił bym pomogła mu znaleźć pracę bo mi tak dobrze idzie, co rusz coś znajduję (taaa, popracuję 3 miesiące "zlecenie z perspektywą umowy o pracę" a potem się okazuje że szefowi się plany zmieniły/w firmie są problemy/moje stanowisko jednak nie przynosi gigantycznych zysków/ no i "odezwiemy się jak coś się pojawi". Już mnie szlag trafia!).Ale kolega nie weźmie pierwszej lepszej oferty, o nie. Po pierwsza, praca ma nie być zbyt męcząca, budowlanka czy noszenie towaru odpada (chłop jak dąb). Po drugie, nie ma mowy o pracujących weekendach, on też ma swoje plany. Po trzecie (i tu mnie zabił) może być zleceniówka ale stawka nie mniejsza niż 12-15zł/h. Dlaczego? "Bo jak ja się będę cenić to i pracodawca mnie doceni." Nie, na razie nic nie znalazł.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
30 lipca 2015 o 22:11

@Karolina1984: Można, jak się z jakiegoś powodu w dzieciństwie uwierzyło że jeśli będziesz najbardziej uczynną osobą w rodzinie to rodzice będą cie traktowali tak samo jak utalentowaną siostrę nad którą wszyscy się rozpływają z zachwytu i której każde życzenie było od razu spełniane. A wyszło z tego tyle że praktycznie wszystkie obowiązki domowe spadają na ciebie ale nigdy nie usłyszysz nawet słowa wdzięczności za to. Natomiast jak się zaczniesz buntować i raz powiesz że czegoś nie zrobisz, to zostajesz uznana za skończonego lenia, osobę na której "nigdy nie można polegać", egoistkę której zależy tylko na wygodnym życiu bez obowiązków a potem nastąpi wyliczenie rzeczy które rodzice dla ciebie zrobili a ty nie jesteś w stanie im się odwdzięczyć (może też się zdarzyć tekst w stylu "Rozumiem że mamy się spodziewać że jak się zestarzejemy to nas oddasz do domu starców byle nie musieć nam pomagać?". )A siostra która nie musiała kiwnąć nawet palcem bo rodzice wszystkie obowiązki domowe wykonywali za nią (zmęczona nauką/pracą jest, biedactwo!) będzie pierwszą która cię nazwie pasożytem. Skoro "w twoim wieku" jeszcze mieszkasz z rodzicami zamiast "jak dorosły odpowiedzialny człowiek zarabiać na własny dom, własną rodzinę i własne rachunki" (nie żeby ona robiła którąkolwiek z tych rzeczy) to powinnaś "przynajmniej" opłacać rachunki domowe oraz pomagać w utrzymaniu domu. Teraz po prostu widzę że ja byłam na straconej pozycji już od początku - im więcej robiłam by być drugą nią, tym bardziej było widać że nią nie jestem i tym bardziej rodzice byli mną rozczarowani.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 lipca 2015 o 22:12

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
30 lipca 2015 o 21:47

@blondfuriatka: "w ogóle jestem pasożytem bo ona już mieszka na swoim, mam też płacić rodzicom, że u nich mieszkam" Moja siostra ostatnio walnęła identycznym tekstem - "w twoim wieku (dop. 25 lat) powinnaś już mieć dom i własną rodzinę na utrzymaniu a nie pasożytować na mamie i tacie!". I powiedziała to 35 latka która chłopaka znalazła sobie 5 miesięcy temu i która po naszej wyprowadzce (tak, to nie ona się wyprowadziła do swojego mieszkania tylko my się przeprowadziliśmy po to by ona miała własne mieszkanie)...wynajęła sprzątaczkę po to by posprzątała mieszkanie. Jest "tak ciężko zapracowana" że absolutnie nie ma czasu by ogarnąć cały ten niewiarygodny bałagan jaki jej biedaczynie zostawiliśmy. I przy okazji, zrobić zakupów też nie ma czasu - wpada do nas albo dzwoni żeby jej zrobić zakupy. Rodzice nie widzą w tym absolutnie nic dziwnego. "M. tak ciężko pracuje, to zrozumiałe że nie ma czasu zrobić sobie obiadu". Siostra pracuje od 8 do 15...

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 lipca 2015 o 21:52

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
30 lipca 2015 o 21:33

O, miałam do czynienia z punktem czwartym. Poszłam do osiedlowej dentystki z wypadniętą plombą (nie chciałam "takim drobiazgiem" zawracać głowy mojemu dentyście) a dentystka od wejścia chce kanałowe robić. Bez prześwietlenia - "jak plomba wypada znaczy ząb jest już tak zniszczony że bez kanałowego się nie obędzie!" i...bez znieczulenia ("Przecież to i tak martwy ząb, co się będzie pani truć znieczuleniem?"). Zwiałam w te pędy. Mój dentysta ząb obejrzał, zrobił prześwietlenie i popukał się w głowę po jakie licho kobieta chciała mi zrobić kanałowe skoro nie ma absolutnie żadnych wskazań do tego. W historię o tym że to miało być kanałowe bez znieczulenia nawet mi nie uwierzył. Ząb został zaplombowany, nie ma z nim żadnego problemu.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
25 lipca 2015 o 23:06

@lomka88: Chłopak wychowany jak mój ojciec. Nie posprząta, nie ugotuje, w spożywczaku prędzej się zgubi niż coś kupi ale nie musi się na tym znać bo "od tego ma babę w domu by wszystko było zrobione". On ma wrócić do domu, dostać obiad (i strzelić focha że akurat tego co jest na obiad to on nie chce), gazetę i zimne piwko. Ewentualnie tylko wskaże że jego koszulki są niedoprane/niedoprasowane, obiad był niedoprawiony a wycieraczka leży nierówno, "baby" mają to natychmiast naprawić - "od czego innego ma się baby jak nie od ogarniania domu?" (czas na zagadkę - z której części Polski pochodzi mój ojciec).

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
25 lipca 2015 o 23:00

@natalia: Natalia, czy ty czasem nie jesteś z mojej rodziny? Bo opis wręcz wyjęty z mojego życia : nie ruszaj palnika bo zrobisz sobie krzywdę, mama ci zrobi kakao. Nie ruszaj noża, potniesz się, mama ci przyszykuje kanapeczkę i pokroi kotlecika na małe kawałki. Absolutnie nie możesz wejść na drabinę (o drzewie nie mówiąc) bo spadniesz! A z mocniejszych historii : 1. W podstawówce mieliśmy tkz. zajęcia techniczne i w ramach tych zajęć mieliśmy robić sałatki - pełna dowolność co do składników! Dzieci poprzynosiły najróżniejsze warzywa, kroiły, mieszały, doprawiały. A ja...przyniosłam równiutko poszatkowaną w domu sałatę, idealnie pokrojoną w kosteczkę marchewkę i równie dokładną paprykę, wszystkie w oddzielnych pojemnikach. "Tylko zmieszaj i dostaniesz 5, noże nie są dla dzieci!". Było mi tak przykro jak zobaczyłam co mają inne dzieci że po cichu schowałam swoje czyściutkie pojemniki z równo odważonymi warzywami i powiedziałam nauczycielce że zapomniałam zabrać ich z domu. I całe zajęcia patrzyłam jak koleżanka obok kroiła swoje warzywa, prawdziwym nożem! Mamuśka stwierdziła że to skandal że nauczycielka na coś takiego pozwoliła, przecież dzieci mogły sobie zrobić krzywdę! 2. W liceum byliśmy na wycieczce w muzeum. Przed wyjściem z domu, dostałam dokładną rozpiskę jakim autobusem mam wracać, z jakiego przystanku i gdzie mam wysiąść. Ale okazało się że na przystanku obok muzeum jest przebudowa ulicy i nic nie jeździ, musiałabym się przejść dwie ulice dalej na kolejny przystanek. Mamuśka (która zadzwoniła bo według idealnych wyliczeń powinnam teraz wsiadać w autobus) wpadła nieomal w histerię, kategorycznie zakazała mi ruszać się spod muzeum, ona zadzwoni po tatę do firmy, ma mnie odebrać i zawieźć do domu. I broń Boże mam się nigdzie nie ruszać bo na tych dwóch ulicach aż roi się od zboczeńców, narkomanów, dilerów, dresiarzy, wagarowiczów, meneli i innego elementu z którym licealistka z dobrego domu nigdy nie powinna mieć do czynienia. Po powrocie mamy z pracy dostałam ochrzan że w ogóle tak niedorzeczny pomysł jak przejście samej dwóch ulic mógł mi wpaść do głowy. 3. Na samym początku liceum dostałam swój pierwszy telefon - nie w nagrodę za dostanie się do liceum ale po to bym mogła wysyłać mamie sms ilekroć będę wychodzić z domu, wejdę do szkoły, będę wychodzić ze szkoły oraz gdy wrócę do domu. Te smsy były OBOWIĄZKOWE. W innym razie mogłam spodziewać się histerycznych smsów, dziesiątek telefonów albo...wizyty w szkole, w trakcie lekcji żeby sprawdzić czy ja na pewno jestem w szkole. Bo przecież mogłam wpaść pod samochód! Autobus mógł się rozbić! Mogli mnie napaść, zgwałcić, porwać! A potem w domu ponownie było kazanie "Czy ty masz pojęcia jak bardzo ja się denerwuję i że nie mogę skupić się na pracy tylko myślę o tym czy dojechałaś bezpiecznie do szkoły/bezpiecznie wróciłaś ze szkoły". Do szkoły jechałam raptem dwa przystanki... Tak, teraz matka też twierdzi że jestem sierota, niezdara, łamaga, nic nie umiem zrobić, zupełnie nie umiem sobie radzić w życiu i mowy nie ma o wyprowadzce bo w życiu sobie nie poradzę z takim ogromem odpowiedzialności i wyzwań jakim jest własne mieszkanie. Dla porównania, mojej siostrze wolno było wszystko : iść na imprezę która trwa później niż do 21, iść do koleżanki po lekcjach, pojechać ze znajomymi pod namiot. No ale ona była zawsze "ta zdolniejsza", "ta ładniejsza", "ta bardziej przebojowa", "ta sprytniejsza", "ta bystrzejsza" "ta która sobie zawsze poradzi". (Brzmi jakbym miała kompleksy wielkości Himalajów? Istotnie, tak jest. Jak tylko otrzymam pierwszą pensję z pracy to zapisuję się do porządnego psychologa, najwyższy chyba czas zrobić ze sobą porządek bo ciężko zaczynać dzień od nienawidzenia rodzeństwa, nienawidzenia rodziców i przede wszystkim nienawidzenia siebie).

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
11 lipca 2015 o 9:25

Najgorsze i najbardziej problemowe miejsce? Nie u mnie ;) Moja (już była, chlip) pani I. z dziekanatu to jest najmilsza i najbardziej pomocna kobieta na świecie która z uwagi na brak swoich dzieci to traktuje swoich studentów jak dzieci. Pomoże, doradzi, cieszy się gdy uda nam się pomyślnie zdać sesję w 1 terminie i pociesza gdy sesję ktoś oblał. Żaden wybryk, żadne zaniedbanie studenta nie jest chyba w stanie jej wyprowadzić z równowagi. Przy odbieraniu indeksów, mieliśmy zawsze na początku nowego semestru na samym dole mieliśmy wpisane "Powodzenia!" i uśmiechniętą buźkę. Z okazji dnia polonistów studenci zrobili tablicę pt. Najważniejsze rzeczy jakie należy wiedzieć o kierunku. Na samym środku był opis pani I. jako "anioła instytutu" i "jeśli ktoś nam spróbuje zabrać panią I. z dziekanatu bo redukcje, to byli i obecni studenci urządzą strajk okupacyjny dziekanatu!".

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2015 o 9:27

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
10 lipca 2015 o 17:07

@imhotep: Dodatkowe punkty dla pana kulturalnego powinny być za to że wyglądał na 100% stereotypowego "kibica" co lubi spotykać się przed/po meczu z kibicami przeciwnej drużyny. Nie należy oceniać książek po okładce :)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
10 lipca 2015 o 17:05

@FunnyToraChan: Ja naprawdę nie wiem co się z dziećmi teraz dzieje. Wpadniesz przypadkiem na takiego 6-7 latka na ulicy to w odpowiedzi na twoje przepraszam słyszysz wiązankę jak od pijaczka spod monopolowego. Wczoraj na moim osiedlowym placu zabaw dzieci bawiły się w palenie i picie wódki. Już pomijam te wszystkie historie o wypisywaniu wulgaryzmów na facebooku (bo pewnie wszyscy o historii profilu "Dominik Sz. dobrze że zdechł" słyszeli) i o młodzieży która potrafi skopać za zwrócenie im uwagi.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
25 czerwca 2015 o 12:43

U mnie ksiądz wikariusz (którego ulubione tematy na kazanie to było aborcja, eutanazja, cywilizacja śmierci, przymusowa homoseksualizacja dzieci etc. etc. etc) w święta Bożego Narodzenia, na mszy "dla dzieci" opowiadał o tym że losy świata zależą od walki malutki Jezus kontra morderca Herod. Gdyby Jezus wtedy zginął, to kto wie jakby nasz świat wyglądał. I teraz wyobraźcie sobie drogie dzieci, że na naszej pięknej ziemi codziennie pojawiają się dziesiątki takich Jezusów! Ale w niektórych wypadkach, potomkowie Heroda zwani dla niepoznaki lekarzami mordują Jezuska zanim jeszcze zdąży się urodzić! Dlatego absolutnie najważniejsze teraz jest, by zniszczyć potomków Heroda i umożliwić każdemu Jezuskowi, nawet takiemu choremu czy niepełnosprawnemu przyjść na świat i głosić dobrą nowinę! Rok temu w czasie świąt Bożego Ciała ksiądz z kolei opowiadał o mordzie smoleńskim i o tym jak wszyscy (media, gazety, internet, autorytety, celebryci) okłamują młodzież po to by zrobić z nich niewolników cywilizacji śmierci. Na szczęście, ksiądz został przed wakacjami przeniesiony do jakiejś małej wiejskiej parafii. Tam z pewnością bardziej go parafianie docenią.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2015 o 12:44

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
23 czerwca 2015 o 18:12

@mono: Sytuacja u mnie całkiem podobna tylko u mnie zamiast płaczu jest "Bo ja się kiedyś przez was poważnie rozchoruję, trafię do szpitala i wtedy to już naprawdę nie wiem co wy ze sobą zrobicie". Albo w momencie gdy zaczynam stawać okoniem w jakiejś sprawie to mama ma nagle migrenę i potrzebna jest jej cisza i spokój. Albo kręgosłup ją boli i koniecznie musi się położyć. Rozmowa z mamą bez siostry nie daje kompletnie nic bo mama stoi absolutnie po stronie siostry i co ona powie to jest najważniejsze. Nawet jak powiem że siostra mnie wyzywa od np. bezmózgów albo twierdzi że jestem tak brzydka że nic innego mnie nie czeka niż opieka nad rodzicami to wystarczy że siostra powie że "ona tak tylko żartowała" i że "za bardzo się wszystkim przejmuję" to mama zamiast zwrócić uwagę jej to tylko stwierdza że "wyolbrzymiam problemy". Ale chyba już wiem gdzie ja kiedyś błąd popełniłam - myślałam że skoro nie mogę dorównać siostrze ani pod względem urody ani inteligencji (siostra jest osobą ponadprzeciętnie inteligentną) to zostanę zauważona gdy będę idealnie grzeczna i będę wszystkim pomagać. Skończyło się to tak że 90% obowiązków domowych robię tylko ja bo "tak się utarło" ale gdy tylko jest jakiś poważniejszy problem, to mama od razu leci do siostry bo "ja z pewnością sie do tego nie przydam". A na wszelkie moje zarzuty że jest to cokolwiek niesprawiedliwe żeby jedna osoba ogarniała cały dom i jeszcze były do niej pretensje to słyszę że "w moim wieku to ludzie już mają własne mieszkanie i rodzinę i mają 5 razy więcej obowiązków niż ja mam tutaj". Siostra nie ma ani mieszkania ("nie stać jej") ani rodziny ("przeszkadza w karierze") ani obowiązków ("nie ma czasu bo pracuje")ale zupełnie jej nie przeszkadza by wytykać mi że jestem nieudacznicą. Z drugiej strony, ilekroć pojawia się temat mojej wyprowadzki, to pojawiają się komentarze że jestem niewdzięczna, egoistyczna, samolubna i czy planuję oddać rodziców do domu starców byle mieć "wygodne życie bez obowiązków".

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
23 czerwca 2015 o 17:22

Może spotkałaś moją babcię? Bo ona właśnie wierzy w tego typu rzeczy : jak coś dobrze idzie to "Chwalić Pana!" a jak coś źle idzie to kara za grzechy. Nawet tak tłumaczyła dlaczego moja siostra jest taka ładna, zdolna i wszyscy ją lubią a ja mam wiecznego pecha. Bo gdy rodziła się moja siostra to rodzina była religijna (żeby nie drażnić babci) więc Bóg siostrę obdarzył łaskami. A gdy rodziłam się ja to rodzice się przeprowadzili i już nie byli tak religijni...i Bóg się zirytował. A moją depresję uznała za działanie złych sił i chciała mnie wysłać na mszę o uzdrowienie. Nie pomogło, leki i psychoterapia tak. "Ale gdy nie łaska pańska to by nie pomogło!"

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
23 czerwca 2015 o 17:14

"A pacjent i tak ma pretensje, że jak nie chodził do stomatologa, to było wszystko dobrze. Raz poszedł i nie dość, że tyle do roboty, to jeszcze tyle pieniędzy wyda." To jest kropka w kropkę reakcja mojego ojca gdy podczas wizyty w szpitalu (ciśnienie 200/120) lekarze "znaleźli mu" zaawansowaną cukrzycę, cholesterol powyżej wszelkiej normy i przepuklinę pachwinową. No on 10 lat nie był u lekarza i był zupełnie zdrowy a raz jak poszedł to same nieszczęścia. Piwa pić nie pozwalają, palić nie pozwalają, na dietę każą iść bo twierdzą że jest otyły!

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
11 czerwca 2015 o 13:33

@chiacchierona: "Bo ta moja Kasia to taka niedojda i nierozgarnięta, a inne dzieci takie rezolutne". "Czemu się wtrącasz, jak dorośli rozmawiają?!" naprzemienne z "No i czemu stałaś jak takie ciele, nic się odezwać nie umiesz!". Moja rodzina w 100%. Dodałabym do tego jeszcze pytania w stylu "Chcesz pierogi czy frytki?" po czym gdy mówię frytki od razu pada "Odgrzałam ci pierogi". Natomiast gdy na podobne pytanie odpowiadam "Wszystko jedno" to jest narzekanie że ja taka niezdecydowana jestem i że wszystko jest na głowie rodziców. Przecież to samodzielnym trzeba być, decyzje podejmować, w końcu życie jest ciężkie i wymaga odpowiedzialności! Stwierdzenia typu "Bo A. (córka sąsiadki/koleżanki z pracy/etc) tak ładnie umie tańczyć a ty to dwie lewe nogi masz" lub "Bo sąsiadka chwaliła się że B. zdała prawo jazdy za pierwszym razem a mnie wstyd było powiedzieć że ty oblałaś więc powiedziałam że ty też! Pamiętaj żeby przy niej nie wspominać że ty jeszcze nie masz prawa jazdy." to norma. I też przed zakończeniem terapii wolę nie mieć dzieci. Albo będę robić dokładnie to samo co rodzice i dziecko wyrośnie na znerwicowaną jednostkę albo będę pozwalać mu na wszystko żeby "uczyło się samodzielności" i dziecko wyrośnie na rozpuszczonego bachora.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
29 maja 2015 o 20:54

Nienawidzę jeździć autobusem/pociągiem/innymi środkami komunikacji masowej razem z dziećmi. Może bym miała inne zdanie gdybym trafiła na grzeczne dzieci które potrafią siedzieć na swoim miejscu i nie przeszkadzać innym pasażerom ale niestety - zdecydowana większość jaką spotykam to albo typ zadający 100 pytań na minutę i nawet nie oczekujący na odpowiedź albo biegający po pociągu/autobusie czego efektem jest przewrócenie się i wtedy RYK albo typ ryczący od wejścia do wyjścia. Ostatnio miałam "przyjemność" jechania z dzieckiem które zaczęło wrzeszczeć w autobusie bo mamusia na któreś pytanie odpowiedziała "nie wiem". Wrzeszczało przez 2 przystanki, potem coś go zainteresowało, potem zaczęło wyć że to coś mu zniknęło z oczu, potem znowu było coś ciekawego i znowu mu zniknęło...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
29 maja 2015 o 20:43

Twoja rozmowa brzmi identycznie jak większość moich rozmów z siostrą. Siostra pracuje w szpitalu w związku z tym odmawia wykonywania jakichkolwiek obowiązków domowych bo "ma ciężką pracę" a ja "i tak się obijam". I też dyskusja zawsze kończy się fochem.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
27 maja 2015 o 20:35

@nisza: O masz, nawet mi się zdarzy :P Dzięki za zwrócenie uwagi :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 maja 2015 o 17:14

Kanapki z Subwaya? W moim mieście cyganki to oblegają KFC :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
22 maja 2015 o 16:36

@Gats: Death Parade - bardzo polecam :) Muzyka, postacie i cała historia jest fenomenalna. Albo Another.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2015 o 16:40

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1026 27 następna »