Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nighty

Zamieszcza historie od: 2 lipca 2012 - 12:55
Ostatnio: 6 lutego 2020 - 10:50
  • Historii na głównej: 36 z 39
  • Punktów za historie: 26095
  • Komentarzy: 663
  • Punktów za komentarze: 2885
 

#59989

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wróciła moja babunia z kolejnego pokazu, tym razem na szczęście nic nie kupiła. Ale sąsiad kupił, 4 opakowania cudownych tybetańskich plastrów (oczywiście za jakąś absurdalną kwotę ale za to dostał czajnik w prezencie!). Wiecie, takie plastry jakie co jakiś czas pokazują w TV Markecie czy innym Mango : przyklejasz na nogę a one wyciągają z ciebie wszystkie możliwe toksyny. A toksyny są odpowiedzialne za 95% chorób na tym w świecie, w tym za cukrzycę i nadciśnienie, nie mówiąc o nowotworach. I trzeba je nosić do czasu aż po 24 godzinach noszenia plasterki będą idealnie czyste, jeśli będą brudne znaczy że organizm jest dalej zatruty.

Sąsiad (poważne nadciśnienie)zużył te 4 opakowania plasterków, nie czuje się nic a nic lepiej. Może nawet nieco gorzej, bo tak był przekonany o skuteczności plastrów że przestał przejmować się dietą, zakazem picia alkoholu i leki rzadziej bierze. Pan prezenter mu powiedział, że te leki to mu przepisali tylko dlatego by lekarze mogli na nim zarabiać - oni doskonale wiedzą że za choroby odpowiadają toksyny ale nie mieliby z tego żadnego zysku, lekarze przecież zarabiają na tym że ludzie chorują a nie że zdrowieją!

Sąsiad jednak jest niezadowolony - przecież plasterki miały go całkowicie wyleczyć, bez leków i bez nielubianej diety! Idzie na kolejny pokaz wyrazić swoje niezadowolenie. Wrócił...z 8 opakowaniami plastrów. Bo prezenter go przekonał że jego organizm jest tak dramatycznie zatruty, że 4 opakowania to o wiele za mało. Potrzebna jest znacznie dłuższa terapia! Ale prezenter daje słowo, że w końcu pojawią się efekty i to takie które się sąsiadowi nie śniły!

I faktycznie, pojawiły się - takie że kilka dni temu sąsiad w trybie pilnym trafił do szpitala. Rozległy zawał.

cudowne pokazy

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 670 (714)

#58548

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam jakieś niesamowite szczęście do dziwnych uczniów.

Przyszła do mnie dziewczyna, 28 lat. Chce się nauczyć angielskiego, ale tak bardziej konwersacyjnie, bo chłopak pojechał do pracy do Wielkiej Brytanii. I ona chce do niego tam jechać? Nie, nie, on tylko na kilka miesięcy tam pojechał. Ale ona tak siedzi i myśli, jak on wróci i zacznie gadać po angielsku a ona nic, to on może pomyśleć, że ona już do niego nie pasuje i ją rzucić! A rozmawiałaś o tym z kimś? Tak, z moją mamą, dlatego przyszłam. Ja kocham Jacusia nad życie i nie wyobrażam sobie życia bez niego, więc postanowiłam się nauczyć angielskiego tak by mu dorównać. Czytać ani pisać nie chce, tylko tak by ona rozumiała co on do niej mówi. No okej, grunt to motywacja.

2 dni temu dostaje sms. Dziewczyna już nie chce się uczyć angielskiego. Jacuś pracuje i mieszka w polskiej dzielnicy i angielski mu niepotrzebny. A skoro Jacusiowi nie jest potrzebny, to ona też nie musi znać.

korepetycje

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 877 (957)

#58419

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mamuśka wróciła z wycieczki do Kazimierza Dolnego. Z rozwścieczoną znajomą, profesorem wyższej uczelni.

Podczas powolnego spaceru po deptaku znajoma natrafia na "atrakcję turystyczną" czyli na cygankę. "Pani da 10 zł, powróżę". Znajoma oświadczyła że nie da, bo ma tylko całą stówę. "To ja mogę pani rozmienić". Ktoś już się domyśla co będzie dalej? Bo znajoma niestety się nie domyśliła i dała Cygance banknot 100zł. Hokus Pokus, banknotu nie ma! A skoro nie ma, to jak biedna Cyganka ma oddać? "Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?".

Na szczęście niedaleko stoi straż miejska - może oni "przekonają" Cygankę do oddania pieniędzy. Straż natomiast stwierdza że... po pierwsze znajoma nie ma dowodu na to że wręczała Cygance jakiekolwiek pieniądze a po drugie, nawet jeśli wręczała, to nie była to przecież kradzież tylko dobrowolne przekazanie pieniędzy więc nie ma tu absolutnie żadnego powodu do interwencji. A może to znajoma chce wyłudzić pieniądze? Ale jak tak bardzo się upiera, to mogą się przejść i przepytać Cygankę. O, niespodzianka, Cyganki nie ma! Skoro nie ma, to tym bardziej nie mają jak interweniować, przecież nie będą szukać jednej Cyganki po całym mieście?

I znajoma jest o 100 złotych "lżejsza". A mnie zastanawia tylko jedno: jakim cudem osoba z tytułem profesor, która jeździ po Polsce z konferencji na konferencję daje się nabrać na najstarszy numer we wszechświecie?

straż miejska

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 520 (672)

#58405

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Takiego tłumacza jak ty to bym nie zatrudnił nawet do sprzątania".

Mój tatulek jest przekonany, że jak człowiek uczy się języka to od razu dostaje kursy języka specjalistycznego - tak, że i język biznesowy umiesz i słownictwo medyczne znasz perfekcyjnie, a i techniczne masz w małym palcu. Nie żeby sam znał jakikolwiek język ale i tak wie.

Wczoraj wysłał mi mailem "ofertę w jakimś dziwnym języku, zajmij się tym" - w mailu opis specjalistycznych części samochodowych (jeśli ktoś się na takich rzeczach zna, mogę wkleić nazwy). Część udało mi się przetłumaczyć, do kilku nie udało mi się znaleźć konkretnej nazwy. Ściągnęłam zdjęcie tych części, wysyłam tacie z pytaniem jak się ta część nazywa. Pojęcia nie ma, przetłumaczę to się na pewno domyśli. Ale ja też nie wiem co to za część, więc ją w tłumaczeniu pominę. "To co z ciebie k..wa za tłumacz jak takich elementarnych rzeczy nie wiesz? Czego cię w tej szkole niby uczą?". Tutaj czas na standardową śpiewkę - jestem niekompetentna, nikt normalny mnie nigdy nie zatrudni, skończę na zasiłku jak się nie wezmę za naukę i on już mojej pomocy nie chce bo na pewno źle to zrobię. On to wpisze w tłumacza google i mu to przetłumaczy w mgnieniu oka!

Cóż, wyszło to tak że znowu "mam się tym zająć" bo "on nie będzie z siebie idioty przed współpracownikami robił"...

rodzina

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 556 (688)

#57346

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ja nie wiem co się z tymi dziećmi dzieje.

Znajoma mojej mamy bardzo mocno prosiła o "doraźną" pomoc jej córce w angielskim, tak przed końcem semestru. Córka jest bystra tylko no angielski jej nie idzie (czyli ma zagrożenie).

Tylko co z takim dzieckiem robić? Gramatyka - za trudne. Pisanie - nie wymagają tego w szkole (od kiedy?). Słówka - za dużo. Rozmowa - nie lubi. Podręcznik jest nudny. Prace domowe są głupie. To jak ty się chcesz nauczyć angielskiego? Nie wiem, angielski jest głupi.

Po dwóch zajęciach rodzice stwierdzili, że dziecko nie ma motywacji do nauki języka i może lepiej niech poprawi biologię. Albo matematykę. Albo Polski.

Dzisiaj znajoma wróciła. Może bym wróciła do uczenia dziewczynki? Tylko mam wymyślić coś takiego zabawnego, takiego żeby ją zachęcić do nauki, ale żeby nie było zbyt trudne bo się zniechęci. I żadnej gramatyki ani nadmiernego mówienia. Może jakieś zadania obrazkowe? Albo wesołe filmiki? Albo może jakąś zabawę wymyślę?

Dziewczynka ma 16 lat.

korepetycje

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1066 (1110)

#56511

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W Ameryce trwa Czarny piątek, gigantyczne obniżki i promocje (Kup jeden telewizor, drugi gratis!), a Amerykanie jak co roku mają sporo ciekawych sposobów by upewnić się, że kupią wymarzony tablet czy Ipad przeceniony o 70%.

A jak wyglądają promocje w Polsce?
Przykład z jednego centrum handlowego:

Tata z synkiem (4 lata? 5?) robią zakupy. Synek piszczy by "mikołaj" przyniósł mu Furbiego. Tata oponuje (niezbyt się dziwię).
- Ale tato, przecież jest promocja!
Odpowiedź tatusia:
- Jak oglądaliśmy tydzień temu tą zabawkę, kosztowała 299zł prawda? Nawet mama to skomentowała. Natomiast teraz piszą, że zabawka w zeszłym tygodniu kosztowała 399zł ale jest przecena na 299zł. Więc tak naprawdę nie ma promocji, cena jest ta sama. Zapamiętaj synku, nie trać rozumu na widok hasła promocja, bo większość okazji jest nic nie warta.

sklepy

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1002 (1052)

#56157

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czy jest coś gorszego niż jechać autobusem z wycieczką przedszkolaków? Tak, jechać z wycieczką i jedną nadopiekuńczą mamusią. Przecież jej syneczek Oktawian (imię niezmienione) nie może postać trzech czy czterech przystanków, musi siedzieć. A tu jak na złość brak wolnych miejsc, co tu zrobić? Szturchnąć parasolką osobę siedzącą najbliżej mówiąc "Nie ustąpi pani DZIECKU?". W razie próby dyskusji, powtórzyć manewr parasolką.

Oktawianek nie chce siąść? Stań dokładnie obok siedzenia i warcz na wszystkich, którzy chcieliby zająć wolne miejsce...

komunikacja_miejska

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 611 (671)

#54323

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zamówiłam w internecie dywan, w kolorze fioletowym (dokładnie, jagodowym). Kilka dni później otrzymuję przesyłkę z dywanem... w kolorze różowym (podpisanym jako liliowy).

Piszę do sklepu z prośbą o wymianę dywanu na właściwy. W odpowiedzi sklep stwierdził - to nie oni się pomylili tylko ja, "z powodu niewłaściwego odwzorowania kolorów w moim monitorze". Dwa, oni zwrotów nie przyjmują.

Sugerowaliby żebym przemalowała ściany w pokoju żeby otrzymany dywan pasował do wystroju...

sklep z dywanami

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 521 (649)

#53949

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dostałam zlecenie na korepetycje. Mam uczyć angielskiego 8 latka, niby ma angielski w szkole ale mamusi nie odpowiada sposób w jaki są prowadzone zajęcia. Zasady uczenia chłopca :

- mam zakaz zadawania mu prac domowych
- mam zakaz przerabiania z nim gramatyki
- mam zakaz zadawania mu jakichkolwiek prac pisemnych lub prac wymagających przeczytania tekstu
- mam zakaz urządzania testów, kartkówek, przepytywania lub innych form sprawdzania wiedzy
- jedyna dopuszczalna forma "nauki" to pokazywanie dziecku obrazków i powtarzanie kilkanaście razy "To jest domek".

Przestaję się chyba dziwić że dziecko "nie nadąża z materiałem" i "nie jest w stanie zrozumieć poleceń nauczyciela".

korepetycje

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 902 (942)
zarchiwizowany

#53794

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Analfabetyzm atakuje.

Jedna z lodziarni w moim mieście oferowała "Gofry z jerzynami". Ponieważ jestem osobą czepliwą i gdy zauważę błąd ortograficzny na plakacie/etykiecie/metce/reklamie/etc. to po prostu muszę zwrócić uwagę osobie odpowiedzialnej tym razem też musiałam. Za ladą stoi młody chłopak. "Przepraszam, na waszym menu jest błąd. Jeżyny pisze się przez Ż". I tu pojawia się zaskoczenie - chłopak chce się ze mną kłócić że jednak pisze się przez RZ. Po krótkiej polemice i odesłaniu młodego do jakiegokolwiek słownika w internecie, chłopak zgodził się zmyć "Jerzyny" i napisać poprawnie. Zadowolona z rezultatów, wychodzę z lodziarni.

Przechodzę obok kilka godzin później. Faktycznie, menu się zmieniło - teraz są "Gofry z pożeczkami".

Boże, Ty widzisz i nie grzmisz.

gastronomia

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 252 (340)