Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

niki1990

Zamieszcza historie od: 21 lutego 2019 - 21:08
Ostatnio: 4 kwietnia 2023 - 18:42
  • Historii na głównej: 13 z 18
  • Punktów za historie: 1651
  • Komentarzy: 165
  • Punktów za komentarze: 263
 

#87811

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Heavy https://piekielni.pl/20031, przypomniała mi podobną sytuację.

Skrótowo, koleżanka miała sobie mieszkanie w jednoklatkowym bloku, średnia wieku 65+. Wybywała na pół roku w delegację na drugi koniec świata, więc poprosiła mnie o tymczasowe zamieszkanie i pilnowanie chaty na czas jej nieobecności, tylko za płacenie rachunków. Zgodziłam się, bo ona mieszkała praktycznie pod moją pracą.

Ale nie o niej będzie, bo miało być piekielnie. Piekielna była sąsiadka z dołu, na oko 80letnia członkini klubu z Torunia, co niestety okazało się rzeczywistością. Skubana w każdym pomieszczeniu w domu miała radyjka nastawione na pełny regulator na jedyną słuszną stację. Niestety ona stawiała te radia na grzejnikach i przy rurach, dzięki czemu one wpadały mi w rezonans.

Póki byłam w robocie, to mi nie wadziło. Nastąpił jednak tydzień home office i to już było za dużo. Ja tu tabelki i obliczenia robię na grube dziesiątki tysięcy, a grzejnik mi zawodzi kościelne pieśni i gada "żałuj za grzechy". Jeden dzień zignorowałam, drugi poszłam na dół i pukałam (bez reakcji). Trzeci i czwarty wyglądał podobnie, w dniu piątym zaczęłam już walić w drzwi, dalej bez reakcji. W dniu szóstym miałam jechać do Wawki na szkolenie, także w piątek obmyśliłam niecny plan.

Nadeszła sobota. Punkt 6 rano blokiem zatrzęsła lista muzyczna wypełniona AC/DC, BEHEMOTEM, Sabatonem i innymi w tym gatunku. Żeby nie było, głośniki estradówki plus wzmacniacz pioniera zrobiły swoje.

Następuje godzina 21.55, ja do domu wracam ze szkolenia i wyłączam. Od tego momentu raz na zawsze skończyło się słuchanie sekty z Torunia inaczej jak na słuchawkach.

Wychodzi na to, że takich dziwnych sąsiadów trzeba pacyfikować z użyciem ich własnej broni, ale całkiem przeciwnego jej gatunku, bo inaczej nie rozumieją aluzji.

Blokowisko piekielni sąsiedzi

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (314)

#88586

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio postanowiłam zaadoptować sobie kotka. Ale adopcja jako taka poszła pięknie, gorzej, że musiałam po kota pojechać do Legnicy. Pewnie się niektórzy już domyślają, będzie o moim traumatycznym kontakcie z Kolejami Dolnośląskimi...

Do Legnicy przyjechałam sobie bezpośrednio IC, stosunkowo wcześnie rano. Generalnie o godzinie 8 byłam już z kotkiem z powrotem na dworcu. Aż się ucieszyłam, że tak szybko mi poszło, więc udałam się do kasy przebukować sobie bilet z 11.49 na wcześniejszą godzinę. O ja naiwna... Okazało się, że jeśli kupiłam ten bilet przez neta, to nie ma opcji, żebym mogła zmienić godzinę, choć kwota pozostaje bez zmian. Taaa, ok, pozwiedzam, mam w końcu niecałe 4 godziny do pociągu. Jakoś zajęłam sobie czas, dochodzi godzina odjazdu, a tu pociągu nie ma. Mija 5 minut, 10 minut, 20... A ja zaczynam się trochę denerwować, bo ów KD miał mnie dowieźć do Wrocka, gdzie miałam się przesiąść na IC do Łodzi... A mi zaczyna się lekka delirka. Jestem 300 km od domu, mam jakieś 7 dych, kota w transporterze i chęć jak najszybszego powrotu do domu, co w tej sytuacji jak najbardziej zrozumiałe... Położenie generalnie niezbyt zabawne.

W końcu przyjechał i cudem dojechał na 2 minuty przed zajechaniem IC na peron. Szkoda, że IC odjechać miało z peronu 1, a KD podjechało na 5, czyli sprint. Oczywiście infolinia Kolei Dolnośląskich ma podejście pt "mamy cię gdzieś". Jakoś Łódzka Kolej Regionalna potrafi ustawić trasy tak, żeby nie było opóźnień i w razie potrzeby nie ma problemu z przebukowaniem biletu. Koleje Dolnośląskie, robicie to źle...

#wycieczka #kolej #kolejedolnośląskie

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 137 (153)
zarchiwizowany

#88388

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przeniosłam się na blokowisko i w związku z powyższym zacznie się prawdopodobne cała seria piekielności.

Na pierwszy ogień idzie babcia.

Otóż z babcią właśnie mieszkam. Największą jej piekielnością, z których zaciekle walczę, jest zbieractwo przydasi. Co z tego, że patelnia pamięta komunę, jest wytarta jak podeszwy maratończyka, ale na niej się najlepiej naleśniki smaży. Kij, że w domu jest jeszcze 5 nowiutkich teflonów i dwie ceramiki. Nie, trzeba smażyć na starym szajsie... Kolejna kwestia, mikser. Starszy od mojej matki, działa w nim tylko jeden wpust, ale działa. Na szczęście jedzie już nowy, we wtorek kurier przywiezie i może się w końcu czerwoną cholerę wyrzuci.
Babcia potrafiła latami używać tępych jak statystyczny polityk, starych noży, mimo, że w szufladzie był nowiutki śliczny komplet wysokiej jakości. Dopiero ja wywaliłam te śmieci z kuchni.
Kolejna kwestia to ciuchy. Babcia ma wręcz wypchaną po brzegi szafę. 70 % zawartości stanowią ciuchy sprzed spokojnie 30 - 40 lat, których nigdy w życiu nie założyła, a wiszą sobie w szafie chyba tylko molom na pożarcie. Ilość tych ciuchów jest wręcz nieprawdopodobna. Babcia ma więcej ubrań, niż ja i mój syn razem wzięci razy dwa. Ale nadal nie ma się w co ubrać i chodzi w kilku zestawach,a reszta wisi... Cierpliwie, dzień po dniu, staram się reformować babcię, idzie mi to trochę opornie, ale z czasem damy radę to ogarnąć.
Najgorszy jest jednak cukroholizm babci. Żeby nie było, nosi ona rozmiar XS, ale cukru codziennie pochłania pi razy oko, tak z pół kilo. Żeby tylko sama pochłaniała. Próbuje paść cukrem też młodego, czemu się jawnie sprzeciwiam. Nie mówię, że cukier jest be, wszystko jest dla ludzi, ale do wszystkich diabłów w piekle, w rozsądnych ilościach. Słodzenie kubka herbaty trzema czubatymi łyżkami to już lekka przesada,prawda?

Czy to ja jestem piekielna, bo się czepiam, czy babcia, bo jest niereformowalna, odpowiedzcie sobie sami...

#babcia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (24)
zarchiwizowany

#88389

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Blokowisko i piekielność numer dwa. Teraz będzie krótko, o piekielnej spółdzielni.

Otóż spółdzielnia co jakiś czas wysyła ekipę do koszenia trawnika. Ok, trzeba to trzeba. Tylko czemu do jasnej anielki, zaczynają jeździć na kosiarce, kosach i piłach do żywopłotu punktualnie o 6 rano? Ja to ja. Ale co mają powiedzieć sąsiedzi, którzy akurat wrócili z nocnej zmiany?

#blokowisko #spółdzielnia mieszkaniowa

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 36 (110)

#88034

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali historii o listonoszach.

Wyjątkowo dzisiaj lało.

Wychodzę o zwyczajowej godzinie po młodego do przedszkola i oczom moim ukazuje się totalnie mokra paczka rzucona na środek przeddomowego ogródka.

Zaczęłam się zastanawiać, czy listonosz serio jest aż takim idiotą, że nie potrafi obsługiwać dzwonka przy furtce, bo co innego może być wytłumaczeniem.

Jakby ktoś pytał, dzwonek działa, a listonosz doskonale wie o jego istnieniu.

poczta listonosz

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (151)

#87825

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj będzie o piekielnym Zakładzie Oczyszczania Miasta Łódź.

Jakiś czas temu była historia o piratach drogowych na rowerach, sytuacja dzisiejsza tyczy się dokładnie tej samej ulicy.

Otóż nastało przedwiośnie, śnieg stopniał i odsłonił różnorakie niespodzianki. Pół biedy, jeśli niespodzianki są, że tak parlamentarnie powiem, organiczne pozostawione przez czworonogi rasy pies, bo to w miarę szybko się rozłoży na trawniku. Gorzej się robi, gdy pozostałe niespodzianki stanowi niemożebna ilość szkła w postaci butelek wszelkiej pojemności, mniej lub bardziej potłuczonych.

Ulica Zapolskiej, na odcinku od Śląskiej do przejazdu, na całej praktycznie długości chodnika jest wręcz wysypana tłuczonym szkłem. Gorzej jest tylko przy przedszkolu juniora, gdyż tam na trawniku leży sobie około setki małych butelek plus kilka większych w drobiazgach. Pani dyrektor zna temat, i już codziennie dzwoni do wyżej wymienionego urzędu, żeby chociaż koło przedszkola ogarnęli trawniki, bo to jest bezpośrednie zagrożenie dla dzieci.

Zarząd oczyszczania jak widać ma to gdzieś. Pytanie, czy zareagują dopiero wtedy, gdy odpukać, jakiś przedszkolak potknie się na takiej małpce i potnie sobie twarz i nie tylko w konsekwencji upadku?

PS. Nie możemy sami tego posprzątać, bo sanepid zakazał ze względu na zagrożenie epidemiologiczne i musi miasto.

Urzędy miejskie

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (154)

#87607

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Samotna matka szuka pracy, czyli podsumowanie roku 2020 w tym zakresie można określić jednym zdaniem.
"Od samotnych matek oczekuje się, by pracowały tak, jakby były bezdzietne, a oprócz tego, zajmowały się dziećmi tak, jakby były bezrobotne".

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (234)

#87600

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o operatorach tym razem.

Moi dziadkowie od niepamiętnych czasów mieli sobie numer telefonu stacjonarnego w TP. Jak weszła era komórek, i każdy zaczął ją posiadać, jeszcze w znienawidzonej przez TP, a potem pomarańczkę, sieci spod znaku fioletowego kleksa, to już hiszpański owoc postanowił się zemścić. Po zmianie nazwy operatora, dziadkowie zaczęli dostawać kosmiczne rachunki, jako, że babcia ma słabość do dłuuugich codziennych rozmów telefonicznych z wnukami. Normalny abonament wynosił ok 40 zł, a tu nagle rachunki urosly magicznie w czterokrotność tej kwoty. Pierwszego miesiąca dziadek pogadał, ale zapłacił. Drugiego też. W trzecim miesiącu cierpliwość dziadka się wyczerpała i dostaliśmy zadanie bojowe znalezienia sensownej oferty stacjonarnej u fioletowego kleksa. Oferta oczywiście się znalazła, 30 zł abonamentu, telefon stacjonarny za złotówkę, a w abonamencie nielimitowane połączenia w sieci, a do innych 300 minut co miesiąc. Dziadek się zastanawiał może z 10 minut, a następnie czym prędzej pognał do salonu i numer przeniósł. I tu zaczyna się cyrk...

Otóż pomarańczka stwierdziła, że będzie robić kolosalne problemy z oddaniem klienta. Najpierw 2 tygodnie przed końcem okresu wypowiedzenia wyłączyła na głucho telefon dziadków. Pomijając tutaj kilkanaście wizyt w salonach i telefonów na infolinię pomarańczowych. Potem przysłali jeszcze 2 faktury, na łącznie 8 dych (potem je anulowali, ale doszło do straszenia UOKiKiem, prawnikami, sądem, ministrem i wszystkimi świętymi, aby to nastąpiło). W końcu udało się numer przenieść, i od 10 lat dziadkowie pod skrzydłami kleksa płacą co umowę niższy abonament i dostają więcej niż mieli.

2 lata temu do dziadka zapukali panowie monterzy z pomarańczki, w celu zabrania przewodu i gniazda telefonicznego. Mina panów monterów, jak im dziadzio wręczył pudełko z kablem i gniazdkiem, wymontowane w 2010 roku... Bezcenna.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (150)
zarchiwizowany

#87599

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na fali soczystego wku...rzenia na godziny dla seniorów przytaczam historie koleżanki i jej mamy.

Posiadam ci ja od dobrych kilku lat koleżankę Wietnamkę. Ona posiada mamę, która z racji tego, że dzieci się rozjechały po Europie, postanowiła się nauczyć języka polskiego (angielski już zna). Rok temu, z okazji pojawienia się na świecie drugiego wnuka, szanowna mamusia postanowiła przeprowadzić się na stałe do Polski, osiadła w Warszawie, niedaleko córki i zięcia. Jakoś po wprowadzeniu koronacyrku wybrała się kobiecina do biedronki, oczywiście w godzinach dla seniorów z racji własnego wieku dla niej uprawnionych. Jakież było jej zdziwienie, gdy ochroniarz i pracownik nie chcieli jej wpuścić, argumentując, że jest zbyt młoda. Dopiero, gdy zjawiła się kierowniczka, mamusia się wylegitymowała kartą pobytu, na której jak byk stała data urodzenia uprawniająca do wejścia.

Gdzie piekielność, zapytacie. Otóż szanowna mamusia wygląda, jakby nie matką, a siostrą koleżanki była, czyli jak TYPOWA AZJATKA, 30 lat młodziej, niż ma w papierach... Gdyby to była jakaś zapomnianą przez system i ludzi wieś na Podlasiu, jeszcze bym zrozumiała. Ale Warszawa i w dodatku dzielnica, w której jest mnóstwo Azjatów, a mamusia bywała w tym owadzie średnio 2 razy w tygodniu, to już nie kumam...

sklepy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (29)

#87549

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali historii alergicznych będzie dzisiaj o tym, jak moja niedoszła teściowa prawie wysłała mnie na tamten świat...

W gwoli wyjaśnienia wśród moich alergii jest ta na surowe pomidory. Przy czym surowe jest słowem-kluczem, bo po gotowanych czy poddanych obróbce termicznej nic mi nie jest.

Zostaliśmy z ówczesnym narzeczonym zaproszeni na niedzielny obiadek do teściowej. Oczywiście "mamusia" świadoma zagrożenia specjalnie dla mnie przygotowała krojone ogórki w ramach surówki... Niestety nie pomyślała o tym, żeby po pokrojeniu pomidorów zmienić nóż...
Efekt był tego taki, że jakieś 10 min. po obiedzie zaczęła mi puchnąć szyja i zaczęłam się dusić. Przytomnie wezwane pogotowie podało adrenalinę i przystąpiło do reanimacji. Obudziłam się już w szpitalu po jakichś dwóch dobach od zajścia...

Muszę uważać na to co jem, oczywiście nie mam do niej żalu, że nie pomyślała, ale dalej boję się zjeść cokolwiek nowego. Alergie to nie jest fanaberia. Zjedzenie czegoś zakazanego lub nadmierny stres może wywołać atak astmy lub wstrząs anafilaktyczny, które to stanowią zagrożenie życia. Serio, wolelibyśmy być zdrowi.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (163)