Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nindroid_007

Zamieszcza historie od: 24 listopada 2015 - 17:45
Ostatnio: 19 września 2023 - 19:12
  • Historii na głównej: 6 z 7
  • Punktów za historie: 1244
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 114
 

#86439

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nauczanie online. Ze wszystkich stron słychać narzekania uczniów na nauczycieli, wybrane systemy i inne problemy. Ja mam zgoła inne przemyślenia.
Moja szkoła zadziwiająco szybko poradziła sobie z organizacją zajęć. Już od pierwszego tygodnia mieliśmy lekcje zgodnie z planem, prowadzone na hangouts i platformach webinarowych. Nauczyciele zostali przeszkoleni w zakresie korzystania z w.w. platform, a w razie wątpliwości pytali uczniów. A uczniowie?

Uczniowie wykazali się wyjątkowo rozwiniętym syndromem zdechłej ryby (płyną jak ich prąd poniesie).
Jakim cudem, uczniowie uczący się informatyki na poziomie rozszerzonym od trzech lat, nie są w stanie ogarnąć tak prostej aplikacji jak hangouts? Dlaczego, mimo harmonogramu próbnych matur online dostępnego dla wszystkich, co chwila zadawali te same pytania, na które odpowiedzi były w nim jasno zapisane? Czemu, dostając powiadomienie o błędzie z platformy webinarowej, zamiast wyszukać numer błędu, wysyłają zrzut ekranu na grupę klasową, z płaczliwą informacją że nie działa? Dziwne, u mnie działa...

Dlaczego, mimo zajęć odbywających się zgodnie z wcześniejszym planem, co 45 minut ktoś musi pytać "jaka teraz lekcja"? Jak to jest, że musiałam im tłumaczyć jak się dostać na maila założonego w domenie szkolnej (z którego korzystają na każdej lekcji informatyki)? Dlaczego każdemu po kolei trzeba było tłumaczyć w jaki sposób dodać zajęcia na Google Classroom? Czemu większość z nich na informację, że coś nie działa, zamiast zrobić cokolwiek, ogranicza się do wysyłania łzawych zwierzeń, jak to nie lubi nauczania online?
I ci ludzie chcą iść na studia, na kierunki powiązane z informatyką...

szkoła

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (147)

#84544

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chociaż gimnazjum wspominam jako generalnie pozytywne doświadczenie towarzyskie, zdarzały się momenty, w których wątpiłam w ewolucję.

Tak więc lekcje wf-u mieliśmy w trzygodzinnych blokach, zazwyczaj między godziną 10:00 a 13:00. Szczególnie w lecie było to kłopotliwe, bo chociaż prysznice były czyste, działające i generalnie zachęcające, znajdowały się one na drodze między szatnią a często odwiedzaną przez wszystkich toaletą (jedno duże pomieszczenie, podzielone na trzy mniejsze). Warto jeszcze dodać, że nie były to prysznice z kabinami lub jakąkolwiek zasłonką, o nie. To były prysznice takie, jakie najczęściej widuje się na publicznych pływalniach, co oznacza właściwie zero prywatności. Jak zapewne domyślacie się, absolutnie nikt z nich nie korzystał.

Co więc robi piętnastoletnia dziewczyna po trzech godzinach latania za piłką, biegania, skakania lub czegokolwiek innego, o czym nauczycielka właśnie sobie przypomniała? Myje twarz w umywalce? Używa chusteczek nawilżanych?

Nie, to byłoby zbyt proste.

Na zagęszczoną potem warstwę makijażu, która ostatkiem sił trzyma się twarzy, tworząc grudki w zagięciach skóry, nakłada kolejną, równie grubą warstwę, żeby ukryć wszelkie oznaki sugerujące niedawno zakończoną intensywną lekcję wf-u.

Jeżeli myślicie, że może chociaż ścierały z siebie pot chusteczką, to grubo się mylicie. Na zgrzane, spocone ciało należy przecież wylać pół flakonu dusząco słodkiej wody toaletowej.

Myślicie pewnie: co ci to szkodzi? To przecież sobie rujnują cerę, nie tobie.

Cóż, wyobraźcie sobie, jak od nich śmierdziało.

Gimnazjum

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 85 (151)

#82884

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótko i na temat o wakacyjnych przygodach drogowych.

Miejsce akcji: bardzo wąska, kręta droga w środku lasu, bez pobocza.

Wzdłuż drogi, oddzielona pasem trawy i niskich krzaków, ciągnie się szeroka, asfaltowana ścieżka, wyraźnie oznaczona jako droga do użytku pieszych i rowerzystów.

Zgadnijcie, którędy jedzie rowerzysta? Środkiem drogi "samochodowej". Nie reaguje na trąbienie. Wlekliśmy się za nim 10 km/h przez 15 minut, zanim łaskawie zjechał w krzaki w celu uzupełnienia płynów. Dla smaku tylko dodam, że rowerzysta jechał bez kasku, ze słuchawkami w uszach i ubrany był w bluzkę i bojówki z kamuflażem leśnym.

Ninja po godzinach, czy co?

polskie_drogi

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (138)

#76968

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam w klasie szczególną koleżankę - określa się ona dumnym mianem pacyfistki. W podręczniku do historii zakleja zdjęcia żołnierzy i uzbrojenia, przekreśla w książkach każdy wyraz "wojna", a gdy na EDB przerabialiśmy temat zachowania w trakcie stanu wojennego, po prostu wyszła z sali. Poza tym, lubi też czepiać się ludzi, którzy swoim ubiorem, zachowaniem lub czymkolwiek innym nawiązują do wojen, bitew, wojska itp.
Ostatnio postanowiłam przyjść do szkoły w mojej nowej koszulce jednego z zespołów, których słucham. Koszulkę tą cechuje napis: z przodu "make love", (i logo zespołu) z tyłu "make war" (również z logo zespołu).

Z początku dzień jak co dzień - wchodzę do sali, podchodzę do ławki, zdejmuję plecak i siadam. Niestety, koleżanka - pacyfistka siedzi w ławce za mną i ma świetny widok na moje plecy. Dosłownie po paru sekundach zaczyna mnie dźgać długopisem. Nie odwracam się, olewam.
Do sali wchodzi nauczycielka i od razu pyta się o czym chcielibyśmy porozmawiać, bo ona nic nie zdążyła przygotować (godzina wychowawcza). Koleżanka - pacyfistka zgłasza temat szacunku dla ludzkiego życia, następnie wychodzi na środek klasy i patrząc mi prosto w oczy zaczyna opowiadać, o tym jak bardzo krzywdzące jest popieranie wojen, że broń krzywdzi ludzi, że wszystkie wojska oraz organizacje paramilitarne powinny zostać rozwiązane, bo przez nie jest niebezpiecznie. Zapytana o powód, dla którego poruszyła ten temat, popatrzyła na mnie z odrazą i stwierdziła że "ludzie z naszej klasy promują wojny i przemoc i ona się z tym nie zgadza i chce z tym walczyć".

W klasie wywiązała się ostra wymiana zdań (dyskusją tego nazwać nie można), a na koniec dowiedziałam się, że to moja wina, bo mogłam jej nie prowokować. (Przypominam, że to ona się mnie uczepiła)
Wychowawczyni (ze względu na dużą różnicę zdań) przyprowadziła szkolnego psychologa. On zaś bardzo lubi koleżankę - pacyfistkę i podziela jej poglądy, więc stanęło na tym, że mam obniżone zachowanie za miesiąc i mam więcej nie zakładać tej koszulki do szkoły... Fajnie...

szkoła

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (324)

#76443

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę słów o problemach "biuściastej" dziewczyny i piekielnościach życia codziennego.

1.Basen
W ramach zajęć wf, raz w tygodniu cała moja klasa chodzi na basen. Piekielny ratownik który prowadził zajęcia przez pierwsze dwa miesiące, wymagał od dziewczyn przychodzenia w stroju jednoczęściowym. A na mnie się uwziął. Dlaczego? Bo posiadam tylko kostium dwuczęściowy - tankini. I w nim chodziłam na zajęcia. Pomyślicie pewnie - co za problem kupić kostium jednoczęściowy? Dla mnie całkiem spory. Znalezienie kostiumu z wbudowanym stanikiem w rozmiarze 65G, który będzie tani, ładny i dostępny na teraz niemalże graniczy z cudem. Z kolei w tanim, niekoniecznie ładnym kostiumie ze sportowego sklepu stacjonarnego, zwyczajnie nie upchnę biustu. Przynosiłam usprawiedliwienia od rodziców, ale zostałam zwyczajnie olana. Ratownik za każdym razem wstawiał mi 1 do dziennika. Łącznie wystawił ich dziewięć. Na szczęście, po licznych skargach, udało mi się wyprosić innego ratownika.

2.Sklep
Kiedyś w środku dnia dopadła mnie nagła potrzeba zakupienia nowego stanika. W skrócie - rano niechcący zachaczyłam nitką stanika o zamek bluzki, który odrobinę za nią pociągnął i nadpruł. Około południa zamek szarpnąl za nitkę i stanik nie wytrzymał. Jako że byłam akurat w centrum handlowym, pobiegłam do najbliższego sklepu z bielizną damską. Ekspedientka akurat porządkowała coś na półce. Gdy zapytałam ją o jakikolwiek stanik w moim rozmiarze, stwierdziła że "taki rozmiar nie istnieje". Gdy pokazałam jej metkę od stanika, który akurat miałam na sobie, powiedziała że to jakieś dziwne jest i ona nie wie. Witki mi opadły. Po chwili poszukiwań znalazłam stanik w odpowiednim rozmiarze. Ale oczywiście "taki rozmiar nie istnieje"...

3.Szkoła
Ostatnio papier z toalet w szkole bardzo szybko znika, więc wychowawczyni poprosiła, abyśmy zgłaszali jej osoby marnujące go na byle co. Ostatnio zostałam do niej zaproszona "na dywanik". Okazało się, że jedna z dziewczyn z mojej klasy zgłosiła, że codziennie rano zużywam mnóstwo papieru na wypychanie stanika. Ponieważ nauczycielka nie miała jak tego sprawdzić, obniżyła mi po prostu ocenę z zachowania za miesiąc. Po prostu świetnie.


Czasami jest to piekielne, a czasami po prostu męczące.

szkoła sklep basen

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 247 (317)

#74309

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Już sześć lat jestem harcerką, w zeszłym roku dorobiłam się nawet własnego zastępu. Moje podopieczne są młodszymi harcerkami (10-11 lat), w tym roku były na swoim pierwszym obozie. Historia ta dotyczyć będzie jednej z nich, a konkretnie jej mamy.

Przed obozem, na zbiórce rozdałam dziewczynom listy rzeczy do zabrania. Identyczne wysłałam rodzicom na maila. I tu okazało się, że u mamy Olgi(imię zmienione) czytanie ze zrozumieniem leży. Powiedziałabym nawet, że wącha kwiatki od spodu. Oto kilka przykładów:

W mailu napisałam (i podkreśliłam wielokrotnie) że trzeba zabrać ubranie, które może się zniszczyć- na pionierkę. (W trakcie pionierki stawiamy namioty, budujemy prycze, półki itp.,więc łatwo się ubrudzić) Po przyjeździe na miejsce, okazało się, że Olga nie ma żadnych ubrań nadających się do pracy. (Pożyczyłam jej swoje) .

Na obóz lepiej brać ubrania ciemne - ze względów czysto praktycznych. Jeśli jasną bluzkę ufajdasz obiadem, jagodami ziemią - w warunkach obozowych nigdy tego nie dopierzesz. Gdy Olga układała swoje ubrania na półce, moim oczom ukazała się jaśniutka, pastelowa tęcza.

Kolejny smaczek. Olga na obóz dostała JEDNĄ bluzę i JEDNE długie spodnie. Na trzy tygodnie w lesie. To nie wymaga komentarza.

Jakie buty należy dać dziecku do lasu?

A) nieprzemakalne trapery, trampki i klapki.

B) sandałki na cienkiej podeszwie, kozaczki z ekoskórki i klapki.

Według mamy Olgi, oczywiście B.

Jeszcze na pionierce, zadzwoniłam do mamy Olgi, prosząc o wysłanie Oldze paczki z traperami i ciepłymi ubraniami. Po dłuuuugiej rozmowie, zgodziła się na wysłanie paczki, jednak mnie zaczęła traktować jak świra. Dodam tylko, że w drugim tygodniu obozu, średnia temperatura w ciągu dnia wynosiła 16 stopni, w nocy spadała do 10.

Na koniec powiem tylko, że Olga spakowana była do dużej sportowej torby i worka. (O tym że należy spakować się do plecaka, też pisałam w mailu) Na szczęście dzielnie wytrzymała cały obóz i do domu wróciła szczęśliwa.



Co trzeba mieć w głowie, żeby tak spakować dziecko na obóz?!

Obóz

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (280)
zarchiwizowany

#69901

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To będzie historia o prześladowaniu w gimnazjum.
A więc jestem sobie dumną posiadaczką płomieniście rudych włosów. W szkole powstawowej jeszcze było dobrze. Nikt mnie raczej nie zaczepiał. Jednak wraz z przejściem do gimnazjum, pojawiły się problemy. Już po paru dniach nauki w nowej szkole, zostałam okrzyknięta przez klasę "wiewiórą" i "zapałką".Gdyby tylko na tym się skończyło- dobra, okej, przeżyłabym. Ale potem zaczęło się bieganie za mną na przerwach z butelką wody, polewanie głowy i wrzaski typu "ej ty, głowa ci się pali". Wtedy poszła skarga do wychowawcy. Efekt? Pogadanka o tolerancji i całe 3 dni spokoju. Potem było jak dawniej. Więc poszły kolejne skargi, były uwagi, było wzywanie rodziców, wreszcie nagana wychowawcy. I co? Nic. I tak przez całą pierwszą klasę. Potem zdecydowałam przenieść się do innej szkoły. I nagle olśnienie! Nikt nie wyśmiewa, jest wszystko okej. Nawet parę dziewczyn zwierzyło się że też chciałyby takie włosy. Teraz zastanawiam się tylko, skąd wzięło się zachowanie uczniów z mojej pierwszej klasy...

szkoła

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 56 (248)

1