Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ninquelote

Zamieszcza historie od: 17 marca 2015 - 3:02
Ostatnio: 13 października 2023 - 21:14
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 123
  • Komentarzy: 63
  • Punktów za komentarze: 324
 

#89843

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wykształcenie vs doświadczenie. Czyli o absolwentach w ich pierwszej pracy.

Pracowałam w życiu na wielu stanowiskach i w wielu firmach, od marketu i kelnerowania, przez fizyczną pracę w magazynie i pracę na słuchawce do pracy w kadrach. Pracowałam z ludźmi z najróżniejszym wykształceniem i doświadczeniem i nie spotkałam drugiej grupy tak roszczeniowej, niesamodzielnej, niekompetentnej i pozbawionej szacunku do drugiego człowieka i do pracy jak absolwenci świeżo po studiach, bez przepracowanego ani jednego dnia w życiu.

Jako przykład posłużę się 2 przypadkami z mojej obecnej pracy, X i Y. Obydwoje po branżowych studiach magisterskich.

Praca sama w sobie jest dziecinnie łatwa, określana jako entry level, czyli nawet nie junior. Z większością obowiązków poradzi sobie ogarnięty 14 latek. Główne obowiązki to aktualizacja danych w systemach, prowadzenie prostej korespondencji z pracownikami, przygotowywanie dokumentów i zaświadczeń. Szkolenie od podstaw. Każdy z procesów ma idioto odporną instrukcję, która zawiera dokładny opis i obrazki co trzeba kliknąć, jakie dane wpisać itp. No prościej się nie da. Wystarczy umieć pisać i czytać ze zrozumieniem.

Dołączyłam do zespołu jako team leader i już w pierwszym tygodniu okazało się, że X i Y kwestionują moje stanowisko. X wyszła z założenia, że skoro dołączyłyśmy do firmy tego samego dnia i przeszłyśmy ten sam podstawowy trening z obsługi systemu, jest oczywistym że pracujemy na tym samym stanowisku. Próbowała ścigać się ze mną na szkolenia i udowodnić, że nauczy się wszystkiego szybciej ode mnie. O ile systemy wewnętrze mogą różnić się między firmami to jednak prawo pracy obowiązuje to samo i większość procesów pokrywa się z tym co robiłam u poprzedniego pracodawcy (dlatego też dostałam swoje stanowisko). X nie była w stanie tego zrozumieć i skończyła płacząc, że jest głupia bo ja już umiem a ona nie.

Y poszedł o krok dalej, stwierdził, że skoro dołączyłam 2 tygodnie po nim to przecież to on powinien być moim managerem a nie ja jego. Tak się na tym punkcie zafiksował, że aż sprawdził moje zarobki i poszedł z awanturą do mojej przełożonej, zbulwersowany faktem że zarabiam dużo więcej niż on. I to bez magisterki w zawodzie, to przecież nieakceptowalne.

X na co dzień próbuje udowodnić, że wie więcej niż ja i reszta współpracowników. Nieraz próbowała zabłysnąć wiedzą na temat prawa pracy, niestety jeszcze nie udało jej się podać poprawnej informacji, nawet jeżeli była dostępna w instrukcjach z którymi na co dzień pracowała.

Po omówieniu jednego zadania, powiedziała że traktuję ją jak idiotkę co nie zna Excela bo daję jej zbyt dokładne instrukcje (na zasadzie kliknij ctrl+c, użyj takiej a takiej formuły, użyj danych z tej czy tamtej kolumny) zamiast powiedzieć co ma być zrobione. Zrobiłam o co prosiła i dałam zadanie (bez instrukcji), analogiczne do tego co właśnie razem zrobiłyśmy. W planach miałam obserwację jak jej pójdzie i dokładne sprawdzenie wyników. Niestety, nie podołała i pytała reszty współpracowników o instrukcje (jaka formuła, która kolumna itp). Wszyscy solidarnie odsyłali ją do mnie (byli świadkami rozmowy) ale to było poniżej jej godności żeby przyznać się do niewiedzy. Zostawiła zadanie i zajęła się czymś innym.

Zrobiła mi też awanturę o podbieranie jej pracy, kiedy dostała naraz kilka zadań ze swojego działu i nie było fizycznie możliwe, żeby jedna osoba ukończyła to w określonym czasie więc zorganizowałam jej pomoc. Z łzami w oczach krzyczała, że to jej dział i jej obowiązki, jak mogłam jej to dać i teraz zabieram.

Y również próbuje udowodnić, że wie lepiej. Bardzo sumiennie prowadzi swoje notatki i traktuje je jak Biblię, nawet jeżeli są błędne i sprzeczne z tym, co można znaleźć w firmowych instrukcjach. Jeżeli zauważy jakąś rozbieżność to nie dopyta, nie powie że gdzieś jest błąd, tylko zrobi po swojemu. W hardkorowych przypadkach zmienił firmowe instrukcje, żeby zgadzały się z jego notatkami.

Y jest zbyt dumny na zadawanie pytań, no chyba że osobom o kwalifikacjach wyższych niż jego lub ewentualnie od biedy równych. Niestety moja przełożona też nie ma branżowego magistra, nie jest więc warta jego zachodu. Zdarzyło mu się uderzyć do dyrektora działu z pytaniem o pierdołę dotyczącą użycia systemu, był zbulwersowany faktem, że nie dość że dyrektor nie odpowiedział na pytanie, to jeszcze grzecznie mu wytłumaczył jak działa hierarchia i kogo powinien zapytać.

Wszystkim opowiadał jaki beznadziejny ten dyrektor, że nie ma podstawowej wiedzy. Od tego czasu zawsze pyta X, która zgaduje odpowiedzi (zazwyczaj zgaduje źle).

Zdarzyło mu się też wyczyścić całą bazę danych z jednego z systemów. Błąd ludzki, w normalnych okolicznościach przywróciłoby się dane i koniec tematu. Jednak wiedząc, że nie do końca ogarnia system pomimo 3 szkoleń, poprosiłam go żeby poczekał aż wrócę ze spotkania i zrobimy zadanie razem. Nie dość że nie poczekał, to jeszcze zaprosił X na szkolenie z obsługi systemu i procesu, oczywiście w sali konferencyjnej. Współpracowników zwabiły tam odgłosy grozy i rozpaczy po tym jak błąd został zauważony. Doradzili poprosić mnie o pomoc w przywróceniu danych jako osoby znającej system najlepiej. Ale X nie pyta o pomoc, przynajmniej nie mnie. Powiedział, że on spędził najwięcej czasu w systemie więc jest ekspertem, jeżeli on nie wie, to ja tym bardziej.

W swoim zadufaniu trzykrotne szkolenie z systemu uważał za traktowanie go jako eksperta, nie jako osobę która nie ogarnia i potrzebuje więcej czasu żeby załapać. Udało mu się też skasować dane do dostawy sprzętów dla nowych pracowników, znowu nie zgłosił problemu tylko sam ponownie uzupełnił dane na podstawie danych z rekrutacji. Nie wziął tylko pod uwagę, że niektórzy pracownicy mogli od tego czasu zmienić adres zamieszkania. Błąd został zauważony jak dostaliśmy falę maili od przyszłych pracowników pytających czemu sprzęt idzie pod stary adres, przecież podali inne adresy do dostawy (w najbardziej hardkorowym przypadku sprzęt pojechał za granicę). W efekcie pracownicy nie mogli zacząć pracy na czas, Błąd z naszej strony więc wypłaty oczywiście i tak dostali.

Z jednym z nich pożegnaliśmy się w zeszłym tygodniu po 1,5 miesiąca pracy na stanowisku. Z kolejnym żegnamy się za tydzień. To dlaczego zajmuje to tak długo to materiał na osobną historię.

To kilka przykładowych sytuacji, jest ich o wiele więcej i znam o wiele więcej podobnych przypadków takich jak X i Y.

Problemem nie jest tu brak umiejętności, a nastawienie na bycie lepszym od innych z powodu wykształcenia i przekonanie o byciu zbyt wykwalifikowanym do obecnej pracy.

Stereotypy są krzywdzące i na pewno są wyjątki od reguły. Ale ja już nie będę ryzykować powtórki i następną rekrutację zaczynam od osób z doświadczeniem w jakiejkolwiek pracy i w jakiejkolwiek branży. Jak będą mieć dyplom to super, dobry dodatek. Jak nie, to firma chętnie im pomoże w zdobyciu papierka.

Praca

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (192)

1