Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

olo1990pl

Zamieszcza historie od: 12 lipca 2012 - 2:02
Ostatnio: 25 grudnia 2022 - 19:39
  • Historii na głównej: 4 z 8
  • Punktów za historie: 789
  • Komentarzy: 35
  • Punktów za komentarze: 73
 

#88954

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem POZeciarzem (przychodnia od 8-18) oraz NPLowcem ("przychodnia" od 18-8 + weekendy 24h/dobę). Dodatkowo robię staż w szpitalu w ramach specki. Przekrój pacjentów mam od osób z wyższym wykształceniem jak i po niepełnym podstawowym - zazwyczaj najgorsi/najpiekielniejsi są w skrajności obu grup (ale o tym nie teraz).

Po części w nawiązaniu do #88880 i komentarzy do tej historii.

Wbrew temu, co sporo osób pisze: przychodnie działają i przyjmują pacjentów (jeszcze się to udaje). Mamy tyle pacjentów zarówno osobiście jak i na teleporadach, że nie ma czasu niekiedy spokojnie coś zjeść, czy wyjść do łazienki. A to, że rejestracja nie odbiera telefonów jest zazwyczaj winą tego, że w tym czasie rejestratorka i pielęgniarka rozmawiają z innymi petentami.

Nawet nie wiecie ilu dziennie miałem 2tyg temu pacjentów, którzy z objawami przeziębieniowymi się pojawiali w gabinecie.

Najczęściej należeli oni do jednej z dwóch grup:
- objawy mają od rana (lub wieczora), rzadziej 2.-3. dzień, bez leczenia
- są po >7dniach ciężkiej infekcji dróg oddechowych, również bez leczenia bo Wit C + raz dziennie aspiryna leczeniem nie można nazwać.

Jako, że przyszli to zbieram wywiad i badam ich sumiennie (zgodnie ze sztuką), ale...

Prawie NIKT sam nie wykonał sobie nawet testu antygenowego na COVID-19 który można kupić (a nawet od niedawna dostać za darmo) w aptece, który wykonany w największej wiremii wirusa (jakieś 72h od pierwszych objawów, potem tak naprawdę skuteczność jest coraz mniejsza i nie jest w pełni diagnostyczny) ma MINIMUM czułość 80% przy swoistości 97% (o ile wykonany prawidłowo, dodatkowo ten który ma pogotowie i niektóre przychodnie ma nawet większy) -> jeśli wynik jest dodatni to macie COVID-19 (ja zlecam wtedy wymaz PCR, by było potwierdzenie, bo na słowo nie mogę wysłać na izolację).

Dodatkowo lekarze pracują na bazie schematów leczenia i zaleceń koordynatorów danej dziedziny medycyny (to tak w wieeelkim skrócie) -> zabezpiecza nas to przed błędami oraz systematyzuje pracę (a także zmniejsza ilość eksperymentów na małej liczbie osób jak było z pewnym lekiem w pierwszej fali). Aktualnie według zaleceń KAŻDA osoba z jakimkolwiek objawem choroby dróg oddechowych lub układu pokarmowego (biegunka/wymioty) ma mieć wykonany test w kierunku COVID-19. Po to by jak najszybciej została odizolowana i nie zarażała innych osób a i dodatkowo była monitorowana lub w razie zaostrzenia jak najszybciej trafiła w odpowiednie miejsce (oddział COVID-19 lub zwykły).

Samo to, że zrobicie sobie test wcześniej (najlepiej od razu PCR) daje dla mnie dużo -> zmniejsza mi czas potrzebny na ich ogarnięcie (samo wypisanie zlecenia wymazu to ~4min (jak ma się pacjenta co 10-15min to znacząca ilość czasu)), zazwyczaj wystarczy im przepisać leczenie objawowe, wyjaśnić co mają robić i tyle. A dodatkowo nie przychodzą do przychodni i nie zarażają innych osób które są pod gabinetem z innego powodu -> mimo walczenia by ludzie przychodzili tuż przed planowanym czasem wizyty nadal są osoby (głównie starej daty), które przychodzą na godzinę przed czasem. A im mniej czasu zajmie mi pacjent tym więcej osób będę mógł dodatkowo przyjąć.

Jak wiecie lub nie (patrząc przez pryzmat pacjentów to raczej to drugie) standardowe przechorowanie COVID-19 to przeziębienie. Bo SARS-CoV-2 (w skrócie i po laicku) należy do rodziny wirusów, która powoduje przeziębienia, ale ten szczep postanowił zmutować i nasze organizmy z nim sobie do końca nie radzą (czy to reagują przesadnie, czy w ogóle z nim nie walczą). I właśnie problem polega na tym, że mamy ruletkę jak to przechorujemy (każda osoba może się pogorszyć w 7. lub 8. dobie tak, że będzie potrzebowała pilnej opieki w szpitalu). Dlatego powinniśmy się zaszczepić, bo to zmniejsza ryzyko infekcji/powikłań. Właśnie! -> zmniejszy, a nie spowoduje, że będziemy w pełni odporni!

Bo oto argumenty dlaczego pacjenci nie zrobili testu na COVID-19:

- Co roku mam grypę/przeziębienie, tylko antybiotyk mi pomaga -> tak mieliście takie same/podobne objawy jak x lat temu w tym czasie, bo mamy coś takiego jak sezon przeziębieniowo/grypowy i właśnie teraz w nim jesteśmy. I jak to po antybiotyku poprawa? Jak zarówno na WIRUSY przeziębieniowe i WIRUS grypy nie działają antybiotyki? A >95% pozaszpitalnych infekcji dróg oddechowych jest wirusowych! Notabene jak mówicie, że "przeszliście grypę", to zazwyczaj było to cięższe przeziębienie, które obok grypy nie stało. Niezależnie leczenie jest objawowe, antybiotyk jest ewentualnym dodatkiem do leczenia w późniejszym czasie, by zabezpieczyć przed/leczyć nadkażenie uszkodzonych dróg oddechowych. Po wywiadzie typowym dla zapalenia dróg oddechowych następuje badanie (osłuchowo czysto lub niewielkie nasilenie szmeru), dalej zalecenia na leczenie objawowe + numer zlecenia wymazu -> kontakt po wyniku lub po zaostrzeniu objawów.

- TO ANGINA, TRZEBA ANTYBIOTYKU! -> ehh dobra, pacjent/ka 20-60lat; proszę pokazać gardło -> gardło zaczerwienione, migdałki powiększone ale bez ropnej wydzieliny, w wywiadzie dodatkowo suchy kaszel, stan podgorączkowy jedynie, węzły szyjne lekko powiększone, niebolesne, osłuchowo czysto lub niewielkie nasilenie szmeru -> no ma Pan/Pani anginę, tzn. zapalenie migdałków (no i ogólnie gardła) bo to właśnie "angina" znaczy. "Anginę paciorkowcową" (gdzie z wyboru daje się antybiotyk) rozpoznaje się po skali Centora a i tak mimo wystarczającej ilości punktów według jej kryteriów (w teorii 4pkt ale z racji braku testów w przychodniach już przy 3pkt uznaję, że zachowane są warunki) tylko ~40% to faktycznie bakteria, ale z racji ryzyka daje się antybiotyk (z ciekawości sprawdźcie sobie ile taka osoba ma punktów). A i objawy zapalenia gardła/migdałków są typowe w odmianie Delta i Omicron -> dalej zalecenia na leczenie objawowe + numer zlecenia wymazu -> kontakt po wyniku lub po zaostrzeniu objawów.

- Myłem/am okna, sprzątałem/am na dworze, pracuję w przeciągu i to dlatego mam objawy przeziębieniowe + bardzo silne bóle mięśniowe -> badanie (osłuchowo czysto lub niewielkie nasilenie szmeru), zalecenia na leczenie objawowe + numer zlecenia wymazu -> kontakt po wyniku lub po zaostrzeniu objawów.
- Jestem zaszczepiony! -> no i co z tego? Znam osoby szczepione 3. dawkami które zachorowały najpierw przed 1. dawką, potem po 2. dawce i na końcu po 3. dawce. Bo mają tak duży kontakt z wirusem, że szczepienie nic nie da -> wystarczy zapytać ludzi pracujących w opiece zdrowotnej -> w większości już co najmniej raz przechorowali mimo priorytetu i kompletu szczepień. Po wywiadzie typowym dla zapalenia dróg oddechowych następuje badanie (osłuchowo czysto lub niewielkie nasilenie szmeru) i potem dalej zalecenia na leczenie objawowe + numer zlecenia wymazu -> kontakt po wyniku lub po zaostrzeniu objawów.

- Ja się tylko osłuchać chciałem, bo mam przeziębienie, a nie COVIDa! -> nosz kurna, w wywiadzie cała rodzina z podobnymi objawami, wywiad typowo przeziębieniowy w badaniu "osłuchowo czysto lub niewielkie nasilenie szmeru" (wiecie czemu to już kilka razy napisałem? Bo w COVID-19 objawy osłuchowe MOGĄ ale NIE MUSZĄ się pojawić lub pojawiają się w okresie rekonwalescencji! Plus nie mają żadnego znaczenia rokowniczego odn przebiegu choroby) + zalecenia na leczenie objawowe + numer zlecenia wymazu -> kontakt po wyniku lub po zaostrzeniu objawów.

- Bo nie chcę być na kwarantannie/izolacji! -No ok, a chodzi Pan/Pani do pracy? -NIE i dlatego chcę zwolnienie! -> kwarantanna/izolacja jest równoważna zwolnieniu lekarskiemu. Jedyna różnica jest taka, że musisz pod groźbą sankcji siedzieć w domu, a nie pojechać mieć dodatkowy urlop na wyjazd na narty/opalanie się na plaży w tropikach w momencie jak cudownie ozdrowiałeś po jednym dniu (miałem takich agentów).

I wiecie co? Ponad 1/3 wyników jest dodatnich. No nie wiadomo czemu (kolejna fala pandemii?) I zazwyczaj im bardziej ktoś zaprzecza/awanturuje się, tym częściej wynik pozytywny.

I nie, nie dostaję pieniędzy za rozpoznanie COVID-19.
Nie dostawałem w POZ żadnego dodatku COVIDowego.
Za szczepienie p/COVID-19 jest płacone jako, że w Polsce za wykonaną pracę trzeba płacić -> a szczepienie mimo, że w POZ i mimo, że w jego godzinach pracy to jest wykonywany przez dodatkowy zespół, który nie zajmuje się pacjentami POZ w tym czasie.

Za konsultację pacjentów z ROZPOZNANYM COVID-19 POZ otrzymywał niewielką kwotę, która szła na badania, które zlecaliśmy pacjentom po chorobie w czasie rekonwalescencji (podejrzenie i wysłanie na test NIE jest płatne).

Ogólnie bez tego jest roboty, bo przeziębień/gryp/Covidów było ~połowa pacjentów a reszta z innymi chorobami. Aktualnie ekipa znowu się wykrusza, bo ponownie zaczęliśmy chorować (BTW pozdrawiam z izolacji, na szczęście skąpo objawowo przechodzę).

A teraz jeszcze rządzący dali nam betonowe koło ratunkowe (w teorii z troski o podatników) i wymyślili, że każdego pacjenta po 60rż mamy osobiście zbadać, nie mówiąc skąd mamy wziąć do tego ludzi, miejsce i czas (a nie, powiedzieli, że mamy brać nadgodziny, gdzie ja brałem nadgodziny w czasie nadgodzin dotychczas).

A i pamiętajcie, że jak macie wynik dodatni to w ostatnich 72h izolacji skontaktujcie się ze swoim POZ lub NPL -> bo tak naprawdę to decyzja lekarza decyduje o wyjściu z izolacji i najczęściej dostaniecie zlecenie na badania wtedy oraz ewentualne zwolnienie na rekonwalescencję przy ciężkim przebiegu.

EDYCJA: poprawiłem trochę literówek, starałem się zmniejszyć ilość zdań wielokrotnie złożonych oraz dodałem parę rzeczy bez zmiany informacji/sensu zdań.

słuzba_zdrowia ochrona_zdrowia

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (234)

#88153

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lekarz Roślinny z tej strony ... eee wróć, Rodzinny. Naszym głównym zadaniem jest wstępna diagnostyka oraz leczenie lub zaleczenie pacjenta i przekazanie dalej, by dalej opieką zajął się specjalista węższej specjalizacji lub szpital. Dodatkowo zajmujemy się dalszą opieką. Wszystko po to, by jak najbardziej skrócić kolejki do innych specjalistów - tak Rodzinny to TEŻ specjalista, o czym wielu nie wie... choć Ministerstwo Zdrowia chyba też tego za bardzo nie pojmuje, bo mamy tragicznie małe uprawnienia diagnostyczne oraz bardzo małe finansowanie (choć to domena całej Opieki Zdrowotnej w Polsce). Więc często jesteśmy tylko jak bramkarze w klubie co robią selekcję ;)

Historia https://piekielni.pl/88131 przypomniała mi sytuację sprzed około 2tyg.

Pacjentka (lvl >50, ostatni raz w POZ 4 lata temu) kilka dni wcześniej była konsultowana osobiście u mojej koleżanki z pracy, że koniecznie musi mieć skierowanie do Nefrologa, bo ma ciężką niewydolność nerek. Wywnioskowała to z badania ogólnego moczu, bo miała tam nieprawidłowy Ciężar właściwy moczu. A dokładniej norma wynosi 1.010-1.025 g/l, a ona miała 1.005. Żadnego białka oraz komórek nabłonkowych typowych dla uszkodzenia nerek. Poza tym żadnych innych badań nie zrobiła, a inne podpunkty z badania ogólnego moczu były w granicach normy. Koleżanka opisała, że według wywiadu pacjentka wypija niecały 1 litr wody dziennie, gdzie powinno się wypijać co najmniej 2 litry (oburzyła się podobno i powiedziała, że ona "nie jest koniem by tyle pić"). Koleżanka zleciła jej badania ogólne razem z całym profilem nerkowym (Mocz ogólny po raz drugi + Mocznik + Kreatynina + Elektrolity + Kw. moczowy). Dodatkowo dała skierowanie do Reumatologa ze względu na bóle stawów. No i "z jakiegoś dziwnego powodu" trafiła do mnie.

Dygresja mała - koleżanka mimo ogromnej wiedzy medycznej ma dość trudny charakter i zazwyczaj pacjenci nie chcą do niej wracać na kolejne wizyty, a rejestratorki idą często pacjentom na rękę i zapisują mi (a raczej dopisują ponad programowo do moich ...).

No więc rozmawiam (już telefonicznie) z pacjentką odnośnie wyników. Nerki jak na wiek pracują bardzo dobrze - Elektrolity, Mocznik, Kw. moczowy w normie, GFR >60% (czyli łagodnie obniżony, ale bez niewydolności nerek). Kreatynina przekroczona o całe 0,02mg/dl przy normie 0,6-1,3mg/dl, wszystkie inne badania w normie. A nie przepraszam - Lipidogram (czyli poszczególne frakcje cholesterolu) miał wyniki o ponad połowę ponad górne normy. Co w jej wieku powoduje, że ryzyko zawału/udaru w ciągu 10 lat wynosi 3-4% -> umiarkowane ryzyko. Gdyby nie paliła papierosów... a ona paliła i przechodzi do widełek 5-7% co jest już wysokim ryzykiem. Gdzie w rozmowie wychodziło, że to prawdopodobnie Hipercholesterolemia Rodzinna, więc w skrócie -> bez leczenia farmakologicznego nie zmniejszy się jego stężenie. Kolejna dygresja -> miałem pacjentkę (jeszcze przed pandemią), która miała ryzyko właśnie 3-4% i nie włączyła leczenia jakie jej zaleciłem, bo uznała, że dieta będzie ok... no nie była chyba, bo po 2 miesiącach dostała udaru... zapewne zbieg okoliczności, ale dla informacji.

No to co? Wnioski po badaniu przekazane pacjentce: nerki zdrowe, pijemy wodę, leczymy hiperlipidemię. No to zalecam leczenie + nawadnianie + kontrola za 3 miesiące i do usłyszenia.
Ano nie, bo ona nie wierzy w Cholesterol... wut? Zaraz, że jak?
Ano tak, że jej rodzina ma wysoki cholesterol, ale nie mieli zawału/udaru (jeszcze...). A i ona nie wierzy w propagandę BigPharma i nie będzie do końca życia brać leków! I koniecznie skierowanie do Nefrologa ma dostać, bo na pewno nerki są uszkodzone, bo 30 lat temu często miała zapalenia pęcherza i jej się należy bo płaci składki...
Ech, kolejny już raz tłumaczę, że nie ma podstaw do wysłania jej do Poradni, bo jest zdrowa. No ale jeśli już chce dalszej diagnostyki to Poradnia Reumatologiczna również może poprowadzić diagnostykę. Pacjentka jak się oburzyła, że ja jestem idiotą, bo co ma Reumatolog do nerek... a no ma, bo Reumatolog nie zajmuje się tylko stawami. Reumatologia zajmuje się również chorobami autoimmunologicznymi oraz (po części z powodu częstych uszkodzeń nerek w tych chorobach) zajmują się diagnostyką nerek i leczeniem nerkozastępczym.

Rozmowa już przekroczyła 30 min (gdzie na pacjenta ma się 10-15 min wg NFZ) i... poddałem się. Wizja jeszcze 10 konsultacji + wizyt osobistych, a jest po 16:00 w piątek przeważyła. "Przeze mnie" osoba która będzie potrzebowała pomocy Reumatologa będzie musiała dłużej czekać w kolejce, bo pacjentce "należy się" skierowanie do poradni. Mam tylko nadzieję, że lekarze w AOS mając teraz system elektroniczny czytają opisy na skierowaniach lub rejestracja im drukuje skierowanie. Całą sytuację opisałem na skierowaniu (wiem, że mając jeszcze papierowe nie chciało się niektórym czytać) co by samemu na idiotę nie wyjść, że zdrowego pacjenta im posłałem.

I tak jak u POZowca miałem ochotę dodatkowo wysłać jeszcze jedno skierowanie do Poradni Zdrowia Psychicznego (Psycholog + Psychiatra, do samego Psychiatry nie potrzeba skierowania), ale uznałem, że nie ma to już sensu (i ewentualnego tłumaczenia się na dywaniku u szefostwa).

słuzba_zdrowia ochrona_zdrowia POZ

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (171)

#86305

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czas mamy, jaki mamy - wszędzie trąbią by TERAZ nie przychodzić bez potrzeby do przychodni, bo to tylko siedlisko chorób (ogólnie to zawsze jest to siedlisko chorób i nie powinno się bez powodu przychodzić).

Mały wstęp - aktualnie siedzę w domu na szkoleniu (z powodu pandemii zamiast tradycyjnego jest webinarium), samo szkolenie wymagane w ramach zrobienia specjalizacji, czekałem na nie dość sporo, więc nie mogłem przełożyć. To tak do ~15 a potem idę popołudniami do pracy jako Roślinny... Rodzinny na jakieś 2-3h, by wypisać recepty wcześniej zgłoszone przez pacjentów oraz by dawać telekonsultacje lekarskie - robię to po to, by odciążyć trochę kolegów po fachu oraz dlatego, że na jakichś 10 lekarzy stale pracujących w przychodni tylko ja i dwoje innych potrafi nasz system w miarę sprawnie obsługiwać - e-recepty znacząco utrudniły i wydłużyły pisanie ich w naszym systemie i (o ile nie wyrobi się odpowiedniej techniki) wypisanie JEDNEJ recepty zajmuje ~3min ..., gdzie rekordzistka miała 4 pełne recepty - 20 leków a normalnie na pacjenta przypadają 2 recepty.

I. Odn. recept - niektórzy ludzie nagle po 6-12 msc. przypomnieli sobie, że przyjmują jakieś leki. Albo proszą o leki na 4msc., gdzie poprzednie leki na 4msc. były wypisane miesiąc temu. Kompletnie mnie też załamują osoby, które w czasie wizyty receptowej (a więc tylko leki stałe na bazie dokumentacji POZ/AOS/wypisu ze szpitala), poza lekami do leczenia przewlekłego próbują mi wcisnąć (a nóż się uda!!) antybiotyki/maści sterydowe i ostatni hit pochodne chininy. :/ Albo oprócz leków prośby o przepisanie badań, albo od razu do specjalisty skierowanie, bo może się przyda.

II. Przyszedł Pan, bo potrzebuje pilnie!! na!! już!! zaświadczenia. Siedzę obłożony kartami pacjentów (w tym czasie ogarniam ze 30 osób), ale pytam się co tak mu pilnie potrzeba (jak się już naraził to, niech nie pójdzie to na marne). Pan mówi, że mamusia/teściowa jest ciężko chora (może nie przeżyje miesiąca!!), córeczka (jego żona) się nią opiekuje (i nie pracuje przez to) i potrzebuje na już zaświadczenia lekarskiego o stanie zdrowia dla zespołu orzekania o niepełnosprawności (i docelowo renty oraz dodatku 500+ na seniora).

Z rejestratorką tłumaczymy chłopu, że teraz to nie ma sensu tego robić bo:
a) trwa to ~20-30 min i muszę mieć wszystkie dokumenty (a pacjenci i rodzina NIE przynoszą ŻADNYCH zaświadczeń od specjalisty lub wypisu ze szpitala mimo moich usilnych próśb, a na bazie jego słów nic mu nie wypiszę);
b) żadne urzędy/ośrodki w moim mieście nie przyjmują teraz petentów;
c) czas jaki upływa od złożenia wniosku do wypłaty świadczeń to ok 3 msc;
d) moje zaświadczenie jest ważne tylko 30 dni.

Pan wielce obrażony wyszedł, że mu nie pomogłem, bo on przecież teraz był w MOPR i powiedzieli mu, że jakby teraz dostarczył to będą pieniądze za miesiąc - wielce wątpię.

Mała dygresja jeszcze - owe zaświadczenia (głównie chodzi mi o to 500+ dla seniora) NIE JEST w ramach świadczeń POZ i pacjent powinien za nie zapłacić - w mojej jednak przychodni lekarze uznali, że nie będziemy za to pobierać pieniędzy (inne przychodnie liczą po 50-100 zł od papiera).

Dygresja nr 2 - 500+ dla seniora jest TYLKO dla ludzi ze znacznym stopniem niepełnosprawności + wymagającym opieki osób drugich/trzecich (nie zliczę ile osób miałem, co same przyszły i KAZAŁY sobie wpisać, że wymagają opieki) + razem z emeryturą/rentą nie może przekroczyć o ile pamiętam 1600 zł.

III. Przychodzi Pan. Pan mało schludnie ubrany. U którego widać po zachowaniu i zapachu, że wziął sobie ostro do serca zalecenia od Ministra Zdrowia o odkażaniu alkoholem, ale nie poprzestał na zewnętrznym stosowaniu i uskuteczniał stosowanie wewnętrzne... bez przerwy od kilku dni ("Paaaanie doktorze, z ręką na sercu - tylko jedno piwko dzisiaj wypiłem"). Od 3tyg skarży się na katarek i stan podgorączkowy. I każe mi wypisać mu antybiotyk. Nie to, że antybiotyki + alkohol to bardzo złe połączenie (niektóre działają tak jak "wszywki") to tym bardziej przeziębienie nie jest wskazaniem do leczenia antybiotykiem. Zaleciłem powrót do domu, koniec z piciem i przyjście następnego dnia jak wytrzeźwieje... Gabinet wietrzyłem 30 min po jego wyjściu, ale przynajmniej katar mnie puścił (spokojnie to tylko przewlekły nieżyt nosa, ni to alergiczny, ni to infekcyjny.

IV. (Z zeszłego tygodnia tuż przed zaleconą kwarantanną, ale gdy już mówiono by nie chodzić do POZ bez powodu) Przychodzi Pani i prosi o lek na opryszczkę - na twarzy nie widzę, pytam się gdzie są zmiany (ginekologicznie nie badam ... jeszcze - choć coś Ministerstwo Zdrowia chciało ostatnio dołożyć rodzinnym elementy z zakresu ginekologii, dermatologii i chirurgii). Pani mówi, że nie, nie dla niej ten lek. Dla męża. On teraz jest w delegacji 100 km od domu. A w ogóle to już mu przeszło 2 dni temu. Bo była w weekend w aptece i dostała od zaprzyjaźnionego aptekarza opakowanie. I on ją prosił by doniosła receptę. A i w ogóle to ma być opakowanie z dawką 400 mg.

Nosz motyla noga:
a) Standardowo wdł. Charakterystyki Produktu Leczniczego i zaleceń daje się na zwykłą opryszczkę ten lek w dawce 200 mg 5xdz przez 5 dni. Nie 400 mg;
b) takie leczenie jest też dostępne w aptece bez recepty ("No ale jest drożej!");
c) Kara za nienależną refundację dla lekarza to 200 zł + to co NFZ dopłacił do leku + odsetki - a przypominają sobie dziady tuż przed przedawnieniem, więc odsetki są bardzo duże - BTW czemu karany jest lekarz, a nie osoba która się wzbogaciła (najczęściej okłamując lekarza, że ma w karcie/domu zaświadczenie uprawniające do refundacji)? Bo lekarza łatwiej zastraszyć i odebrać mu "przywilej" wypisywania leków z refundacją;
d) Za każdą receptę odpowiadam prawnie - bo to jest dokument urzędowy - jakby coś się jej mężowi stało (np uszkodził by mu ten lek wątrobę), to (z powodu jego osobistej vendetty) minister Ziobro i smutni panowie w stroju AT zapukaliby do moich drzwi nad ranem;
e) Aptekarz złamał prawo i nie będę go teraz ratował ryzykując moimi uprawnieniami i ryzykiem wywalenia do kosza 10-ciu lat nauki z mojego życiorysu.

Tak, jestem w wielu przypadkach służbistą. Pani wyszła bez recepty, obrażona.

Bonus:
14 luty - święto chorób umysłowych i epilepsji. Po dość spokojnym poranku (jak nigdy) dzwoni telefon. Rejestratorka przyjmuje zapotrzebowanie na wizytę domową - według numeracji to mieszkanie jakieś 200m od przychodni. Oddzwaniam na numer z historii choroby i odbiera tata pacjenta (dwudziestokilkulatka). Mówi, że synek od 4 dni nic nie je, jest osłabiony, pije tylko wodę. Skarży się też na ból gardła. Drążę temat i dowiaduję się, że wszystko zaczęło się od zerwania z dziewczyną, a i te leki przeciwbólowe (Paracetamol) to bierze w bardzo dużej ilości (8 tabletek dziennie - max dla wątroby w warunkach domowych, ale w połączeniu z alkoholem to już działa na nią mocno toksycznie).

Tłumaczę ojcu, że w takiej sytuacji wizyta domowa nie ma sensu (a ja nie mogę ot tak opuścić przychodni), że wezmę zaocznie wypiszę skierowanie do szpitala na oddział psychiatryczny, bo tu ewidentnie ma ciężką reakcję na stres (albo chce zrobić "samobójstwo" na pokaz, co by takim szantażem zmusić dziewczynę do powrotu) i trzeba zrobić podstawowe badania na szybko i pod STAŁĄ opieką zacząć leczenie.

Słyszę odpowiedź, że nie - "bo to będzie WSTYD!! Co ludzie powiedzą" (nosz kur...). Mam przyjść (nawet po pracy, zapłacę!) by synkowi dać kroplówkę na wzmocnienie (kroplówka u takiej osoby to wielce prawdopodobne zaburzenia rytmu serca, plus nie ma czegoś takiego jak kroplówka na wzmocnienie! To tylko woda z elektrolitami lub odrobiną glukozy).

Powtarzam 3x, że u syna nie ma problemu internistycznego, który magicznie zniknie jak tam pójdę, tylko problem natury psychicznej i potrzebuje on fachowej pomocy.

I dostaję dictum - mam TERAZ przyjść podać kroplówkę i osłuchać jego syna, albo on przyniesie syna do przychodni i położy mi go przed drzwiami gabinetu i zmusi siłą do zbadania syna.

o_O

Jedyne co powiedziałem to: Zapraszam, jestem do 18:00 (rozmowa trwała >30 min sumarycznie i początkowy luz zmienił się w chaos w poczekalni, więc nawet jeśli to już nie mogłem wyjść z przychodni). I tu nastąpiło rozłączenie telefonu.

Na szczęście nie spełnił gróźb, ale żeby nie było - to miałem nadzieję, że faktycznie przyjdą i wtedy może udało by mi się jakoś przekonać chłopaka, by jednak poszedł do szpitala.

Może kiedyś coś jeszcze napiszę jak coś ciekawego się zdarzy.

ochrona_zdrowia POZ

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (209)

#86126

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałem napisać komentarz do https://piekielni.pl/86116 , ale wyszło mi za dużo znaków na to oraz może też więcej osób to przeczyta i zrozumie dlaczego młoda lekarka tak postąpiła.

W skrócie: autorka tekstu napisała, że w Podstawowej Opiece Zdrowotnej (po ludzku przychodnia gdzie przyjmuje roślinny... wróć rodzinny) nie dostała badań potrzebnych jej do operacji, których listę dostała od chirurga.

Sam jestem w podobnej sytuacji jak tamta lekarka z historii (kończę drugi rok specjalizacji z Medycyny Rodzinnej). I postąpiła ona zgodnie z prawem, ponieważ:

NIE WOLNO PRZENOSIĆ KOSZTÓW SPECJALISTYKI NA POZ! I skarga w NFZ zostałaby zapewne rozpatrzona negatywnie, bo oni sami walczą z tą "patologią".

Specjaliści przenoszą obowiązkowe badania ze swojej poradni lub z oddziału na lekarzy POZ - po to by sami nie musieć za nie zapłacić -> proste prawda? Dodatkowo często wymagają badań, których w przychodni NIE mogę zlecić lub wymagają zaświadczeń, których NIE mogę wystawiać (kwalifikacja do zabiegu w znieczuleniu ogólnym - o tym decyduje Anestezjolog). Za badania, które nie są w "koszyku świadczeń" pracodawca może ode mnie wymagać zwrotu kosztów.

Co do finansowania przychodni - w porównaniu z Poradniami Specjalistycznymi oraz Oddziałami, POZ nie dostaje pieniędzy za wykonane procedury (za każdą wizytę, badanie i zabieg dostaje się wtedy punkty, za które płaci fundusz), lecz NFZ płaci miesięcznie stawkę kapitacyjną (EDYCJA ~140zł od OSOBY w skali roku, czyli ~12 zł za miesiąc! Coś mi nie pasowało, że płacą ~100 zł miesięcznie, bo to za dużo kasy by było), która przeznaczana jest na całą pracę przychodni (pensje, media, czynsz, itp) oraz na wszystkie zlecane przez lekarzy badania (laboratoryjne, radiologiczne i inne).

CODZIENNIE przychodzi do mnie jakiś pacjent, który ŻĄDA zlecenia jakiegoś badania, bo mu powiedziano u specjalisty lub zakładzie radiologii, że je ode mnie dostanie. Często jest to Kreatynina (wymagana do zrobienia MR lub CT z kontrastem by sprawdzić czy nerki dobrze pracują i czy zostanie on [kontrast] wydalony z moczem) kosztująca całe 9 zł prywatnie... a pacjent wiedząc o tym potrafi mimo to czekać w poczekalni >2h i wykłócać się, że przecież zabrali mu pieniądze z pensji i mu się należy. O ile jednak pacjent poprosi i nie miał zleconego tego badania w ciągu ostatnich 6 miesiącach, to mu je zlecę (szczególnie jeśli to osoba starsza i wiem z jej historii choroby, że jest schorowana).

Najlepsi są jednak pacjenci, którzy już teraz potrzebują kompletu badań, "bo umierają" (koszt ~150zł). Zbieram z nimi dokładny wywiad i zlecam im standardowe badania + to co podejrzewam z tegoż wywiadu z zaleceniem pilnego zrobienia ich i konsultacji następnego dnia po południu (wyniki są najczęściej w dniu pobrania po 14). (Przykład z zeszłego tygodnia). Pacjent zrobił takie badanie następnego dnia i przyszedł do mnie po... 2 miesiącach (gdzie zgodnie z przepisami są nieważne, ponieważ obowiązują do 30 dni od wykonania badania), bo wyniki według niego były dobre.
Ale nie były, bo np. lipidogram [wszystkie frakcje cholesterolu] wynosił 2x ponad najmniej rygorystyczną normę, gdzie faktycznie powinien mieć 1/3 tego wyniku, by nie bać się zawału w ciągu następnych 10 lat. Plus miał inne mniejsze odchylenia do obserwacji. Ogólnie oznacza to, że tamte pieniądze poszły do kosza, bo i tak muszę zlecić ponowne badania by legalnie zdiagnozować mu chorobę (łączny koszt ~300 zł).

Albo pacjent (z wczoraj), który miesiąc temu dostał lek z powodu wysokiego cholesterolu (40% ponad limit) i już TERAZ ma mieć wykonane badanie (nie to, że kontrola leczenia jest wskazana po minimum 3 mieiąces leczenia w schemacie -> dieta + zmiana trybu życia + ostatecznie leczenie farmakologiczne). Na pytanie czy w ogóle zaczął leczenie przepisanymi lekami odpowiada mi nie, ale je więcej warzyw (a informowałem go, że sama dieta daje spadek o ~10%, dieta + ruch + suplementy ~20%, najmniejsza dawka samych leków ~30%).

Jeśli ktoś chce poczytać ewentualnie jak wygląda praca w przychodni od kuchni, to w razie pozytywnego odzewu mogę coś spróbować napisać - obiecuję poprawić składnię i postaram się lżej pisać.

słuzba_zdrowia POZ

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (192)

1