Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

paninene

Zamieszcza historie od: 21 czerwca 2015 - 22:46
Ostatnio: 18 września 2018 - 8:43
  • Historii na głównej: 12 z 17
  • Punktów za historie: 2678
  • Komentarzy: 117
  • Punktów za komentarze: 898
 

#72462

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Razem z mężem postanowiliśmy wzbogacić swoje życie o kota. Długo rozmawialiśmy, daliśmy sobie czas na przemyślenie etc. Jednak chęć została, stwierdziliśmy, że kot będzie miał się u nas dobrze.

Postanowiliśmy przygarnąć kociaka z przytuliska współpracującego z miejskim TOZ-em. Przytulisko typu dziesiątki kotów u pani, prowadzące fanpage zapełniony apelami o dom dla smutnych zwierzaków.

Akurat Centrum Handlowe organizowało wystawę, gdzie pani ze swoimi kociakami była, więc postanowiliśmy z nią porozmawiać, zapytać o wymagania. Na miejscu przecisnęliśmy się przez tłum rozentuzjazmowanych dzieciaków oglądających przytuliskowe kotki w klatkach.

Zagadaliśmy i oto czego się dowiedzieliśmy:
- Pani na miejscu nic nam nie powie o adopcji, przyjdzie do nas, obejrzy dom i wtedy może obłaskawi nas rozmową o adopcji.
- Mieszkanie wynajęte? To źle, bo przecież kotu będzie szkodzić mieszkanie w takim, my tacy nieogarnięci życiowo, że w wieku 26 lat nie mamy własnej willi na kredyt.
- Tak w sumie to ona to średnio widzi, bo jesteśmy młodym małżeństwem, na pewno planujemy gromadkę dzieci i pierwsze co zrobimy to wyrzucimy kota.

Jednak dostaliśmy wizytówkę i łaskę możliwości skontaktowania się z panią. Nie zrobiliśmy tego, kota mamy od koleżanki i jak na razie nie wypomina nam warunków mieszkaniowych.

fundacje

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (192)

#78825

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się niedawno historia z dawnego życia w mieszkaniu studenckim, które mieściło się w klatce kamienicy.

Mieszkanie studenckie, jak to mieszkanie studenckie, zrobione najtańszym kosztem, więc i domofon był przedpotopowy. Działał, ale zepsuta była zawieszka na słuchawkę. Dlatego od zawsze słuchawka była przylepiona taśmą do reszty sprzętu, a my sobie i znajomym otwieraliśmy bez pytania, kto to. Problemów brak, do czasu kiedy zauważyli to sąsiedzi.

Pewnego cudownego ranka weekendowego śpię sobie. Godzina 5 rano, może 6, a tu ktoś dzwoni domofonem. Pastwi się nad tym guzikiem, to idę, otwieram i wracam w kimę, bo może współlokator wraca nawalony, ale jednak nikt do mieszkania nie wszedł. Sytuacja powtarza się po kilku tygodniach, znowu otwieram, znowu nikt do nas.

Za trzecim razem postanowiłam nie otworzyć, jednak ktoś stał i wciskał przycisk bez przerwy. Przemieniona w berserka zerwałam taśmę, wzięłam słuchawkę w garść i pytam: „CZEGO?”.

Sąsiad na to, że on tylko chciał wejść, zapomniał kluczy, a jego dzieci śpią, więc pomyślał, że do nas zadzwoni. Nie otworzyłam, a od tego czasu taśma była tak założona, żeby słuchawkę dało się ściągnąć.

sąsiedzi

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (204)

#77305

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam wypadek samochodowy, dokładniej wpadłam w poślizg i spowodowałam stłuczkę. Obiłam sobie porządnie łeb o przednią szybę, więc świadkowie wezwali karetkę i sanitariusze zgarnęli mnie do szpitala. Z karetki od razu na wózek i na wózku na izbę przyjęć, która znajdowała się jakby w podziemiach (co ważne dla historii prowadziła do niej pochylnia, która miała z kilkanaście metrów długości).

Sanitariusze postanowili pośmieszkować i powiedzieli, że puszczą wózek i zatrzyma się na dole. Jeden z nich zaczął biec i ja zamroczona wypadkiem stwierdziłam, że faktycznie jadę bez trzymanki. Pierwsze co zrobiłam to próbowałam zeskoczyć z wózka. Na szczęście ktoś mnie powstrzymał, ale pewnie bym to zrobiła, nie mówiąc o tym ile nerwów mnie kosztował ten żart.

Pewnie nie chcieli źle, ale chyba powinni sobie zdawać sprawę z tego w jakim szoku jest człowiek po wypadku, który do tego miał uraz głowy.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (229)

#75869

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zgubiłam numer klienta do logowania do bankowości internetowej. Zdarza się. Zadzwoniłam na infolinię. Miły Pan powiedział najpierw, że prześle mi sms z kodem weryfikacyjnym i szybko to załatwimy. Po 30 sekundach się zreflektował i stwierdził, że nie mają mojego numeru telefonu.

Na pytanie jakim cudem dzwonią po kilka razy z ofertą tego samego kredytu skoro nie mają numeru telefonu nie potrafił odpowiedzieć.
Numer klienta odzyskałam w placówce. Na wszelki wypadek jeszcze raz podałam im numer telefonu.

call_center

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 169 (193)

#75389

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W wieku 18-stu lat rozpoczęłam kurs na prawo jazdy. Jakoś tak się złożyło, że razem z kumpelą trafiłyśmy do tej samej grupy zupełnie bez dogadywania się. Po nauce teoretycznej przyszedł czas na jazdy. Mój instruktor był nie pierwszej młodości, do tego łapy miał strasznie szorstkie. Skąd o tym wiem? Rączki mu ciągnęło do kolan kursantek, a że było lato to było za co łapać.

Po kilku sytuacjach gdy jego dłoń spoczęła na mym kolanie w kulturalny sposób poprosiłam, aby tego nie robił, bo mi to przeszkadza. Zrozumiał i przestał. Co w tym piekielnego? Koleżanka po kilku tygodniach śmiała się ze mnie, że powiedział jej, że jestem niedotykalska.

I kto tu jest piekielny? Ja i moje poczucie, że mam prawo do decydowania o własnych kolanach? Pan i jego lepkie rączki i długi język? Czy koleżanka, która najwyraźniej nie widziała nic złego w macaniu po kolanie?

Od razu zaznaczę, że nawet gdyby instruktor miał 20 lat i wyglądał jak młody bóg nie byłabym szczęśliwa gdyby zaczął mnie dotykać po kolanie bez pozwolenia.

kurs_prawa_jazdy

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 339 (371)

#74455

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostrzegam, dla niektórych może być niesmaczne.

Jak byłam w wieku przedszkolnym to wymiotowałam po grysiku. Nikt nie wie czemu, ale tak się działo. Nie żeby mi nie smakował, ale tak na mnie działał.
Mama oczywiście poinformowała o moim problemie przedszkolanki, które nic sobie z tego nie robiły. Zawsze jak był grysik na podwieczorek to musiałam siedzieć przy stole dopóki nie zjem, albo nie odbiorą mnie rodzice. Zwykle siedziałam do drugiego momentu. Raz nie wytrzymałam siedzenia i grysik zjadłam. Podobno po tym dniu już pamiętały o tym, żeby mi go nie podawać ;).

przedszkole

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (201)

#73009

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno temu kupowałam klatkę dla szczurów. Co prawda miałam zamiar przygarnąć jakieś ogony, ale jeden w sklepie zoologicznym tak się we mnie wpatrywał, że jednak postanowiłam kupić (tak wiem - adoptuj, nie kupuj, ale wyobraziłam sobie jak maluch trafia do klatki z wężem). Ekspedientka wyłapuje mi szczura, sprawdzam pod ogonem, widzę, że samiec i proszę o drugiego samca, na co ona stwierdza:
- Weźmie pani samiczkę, będzie parka, a jak będą młode, to będzie mogła pani przynieść je do mnie.

Odburknęłam tylko, że chcę dwa samce. Złapała drugiego ogona, stwierdziła, że to mężczyzna, operując tak szczurem, żebym nie zobaczyła, dała do pudełka i historia powinna się na tym skończyć, ale nie ma w życiu pięknie.
Wróciłam do domu, sprawdzam i widzę jak byk, że jajek to to nie ma. Musiałam się wrócić ze szczurem i wymienić na chłopaka.

PS Szczury mogą mieć mioty praktycznie co miesiąc, poza tym skąd wiadomo, czy biorę rodzeństwo czy nie?

zoologiczny

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 222 (250)

#72938

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam naprzeciwko akademika i rozumiem, że maj to miesiąc imprezowy. Widzę jednak, że moi sąsiedzi postanowili pobić rekord w nieuzasadnionym wezwaniu straży pożarnej.
Zanim położyłam się spać dwa razy przyjeżdżała brygada na sygnale (3 wozy za każdym razem). Czy było coś więcej nie wiem, bo spokojny sen zapewniły mi stopery.

P.S. Do akademików straż pożarna przyjeżdża jeśli ktoś wciśnie przycisk alarmu, bądź portierka nie zareaguje odpowiednio szybko na załączenie czujki.

akademiki studenci straż_pożarna

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (169)

#72927

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracy szukam, to wysyłam CV.
Trafiła mi się oferta pracownika biurowego w firmie, zajmującej się odzieżą BHP, mająca w nazwie zdegradowane górnośląskie miasto. Podkreślę, że w ofercie była mile widziana znajomość branży, z którą już trochę miałam do czynienia.

Zostałam zaproszona na rozmowę o pracę. No dokładniej ktoś mi rzucił terminem przez telefon i tyle.

Pojechałam i.. zastałam mały tłum w siedzibie firmy. Ludzie na parapetach coś wypełniają skrupulatnie. Podeszłam do kogoś kto wyglądał jak pracownik, dostałam ankietę z takimi kwiatkami "Czy jest Pan/i żonaty/a?" (tak pytanie było o to czy jestem żonata), bądź o posiadaną liczbę dzieci.

O samej rozmowie nie wspomnę, bo wchodziłabym w tematy, które pewnie wielu nie interesują, ale panowie wykazywali skrajną nieznajomość branży, w której pracują np. środki ochrony indywidualnej nazywając ochroną osobistą. Zadawali mi pytanie, przerywali w trakcie odpowiedzi i stwierdzili na koniec, że studia nic mnie nie nauczyły.

Pracownika wciąż szukają.

Rozmowa_o_pracę praca

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (268)

#72260

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka przygoda z różowym operatorem komórkowym.
Mam kartę pre-paid. Z wiekowego modelu telefonu postanowiłam przejść na nowiutki model. Wtajemniczeni wiedzą, że w tym momencie wiąże się to ze zmianą karty sim na micro lub nano.

Pierwsze podejście - centrum handlowe EC na pięknym węźle drogowym gdzieś na Śląsku. Pani mówi, że ona nie jest jest punktem, tylko ajencją, trzeba się rejestrować, żeby dostać nową kartę i u niej rejestracja zajmie tydzień. Trzeba iść do centrum miasta lub do CH Forum. No nic, mój Chińczyk zaczeka. Poza tym potrzebny jest nr karty (ten, który na niej widnieje).

Drugie podejście - Forum. Idę i mówię, że chcę wymienić kartę na micro albo nano. Oczywiście konsultantowi nie dało się wytłumaczyć, że mam dual sim i w sumie mi to rybka, która z nich będzie. Zresztą oni mi karty z marszu nie zarejestrują, bo potrzebuję kodu PUK. Oni się nie dowiedzą, a w sumie kartę to mogę sobie "wyciąć" na wyspie z komórkami.

Kartę "wycięłam" w punkcie obsługi i na tym powinna się skończyć historia, ale się nie kończy. Różowy cofnął mi pakiet minut, którego nie mogę załączyć ponownie. Grzebiąc na ich stronie w swoim koncie znalazłam kod PUK (tak, ten, którego konsultant nie byłby w stanie zdobyć). Postanowiłam zmienić operatora.

Idę do trzeciego punktu obsługi, w centrum miasta, takiego najbardziej pro i tru, gdzie rejestracja powinna być od ręki. Dzierżę w dłoni mój PUK i okazuje się, że jednak potrzebny jest nr z karty SIM, który został wycięty. W drodze wyjątku Pani poradzi sobie z kodem PUK. I oczywiście rejestracja zajmie 7 dni, a nie od ręki... Cieszę się, że na dniach przenoszę numer.

t-mobile uslugi telefonia_komorkowa

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (159)