Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

pomidorowa

Zamieszcza historie od: 17 maja 2013 - 20:48
Ostatnio: 15 listopada 2021 - 13:48
O sobie:

Taka jedna zołza...

  • Historii na głównej: 24 z 25
  • Punktów za historie: 8612
  • Komentarzy: 75
  • Punktów za komentarze: 755
 

#71405

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lubię zakupy przez internet i często je robię. Do tej pory nie miałam większych problemów ze sklepami internetowymi czy aukcjami na allegro. Ale niestety, wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.

Trzy tygodnie temu upatrzyłam sobie narzutę na łóżko. Niestety, kolor, który mnie interesował, znalazłam tylko w jednym sklepie, stacjonarnym, ale posiadającym swoją własną stronę, gdzie można było złożyć zamówienie. Oprócz tego, sprzedający miał także konto na allegro z bardzo dobrymi opiniami. Nic nie wzbudzało moich podejrzeń.

Zamówienie zrobione, pora przejść do płatności. Zdecydowałam się na tradycyjny przelew elektroniczny, wszystko ładnie opisane. Czekam... minął tydzień, brak przesyłki, brak informacji.

Piszę maila z prośbą o informację, co z moim zamówieniem. Cisza... no dobrze, może rzadko sprawdzają maile. Czekam...

Po kolejnym tygodniu, w zeszły poniedziałek, zdecydowałam się na wykonanie telefonu do sklepu. Nikt nie odbiera. Za dwudziestym telefonem, zwycięstwo! Pani odebrała. Dobrze, dobrze, ona sprawdzi, czy była płatność. Ojej, bardzo przepraszam, ktoś nie zauważył, ale już pakujemy i wysyłamy, będzie w ciągu dwóch dni.

Nadeszła środa, paczki nie ma. Dzwonię w czwartek, nie odbierają. W piątek udaje mi się dodzwonić. Tak, oczywiście, wysłaliśmy w poniedziałek, przez kuriera, pewnie awizo zostawił. No nie zostawił, bo rano sprawdzałam skrzynkę. Poproszę numer śledzenia paczki, będę wyjaśniać.

Pani podała numer paczki, sprawdziłam dwa razy, czy dobrze zapisałam. Wpisuję w śledzenie przesyłek na stronie kuriera. Nie ma takiego numeru, no po prostu świetnie.

Dzwonię do sklepu, nie odbierają przez pół dnia. Wkurzona, wysyłam smsa z groźbą zgłoszenia sprawy w odpowiednie miejsce. W piątek wieczorem dostaję smsa od firmy kurierskiej z informacją o nadaniu paczki i numerem. Wpisuję na stronie, tym razem przesyłka istnieje. Jest już w Warszawie, dostarczą w poniedziałek. Ciekawe, co jest w środku...

Gratuluję profesjonalnego podejścia do klienta.

sklep internetowy

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 314 (328)

#70845

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka dni temu koleżance mojej mamy udało się niechcący osiągnąć całkiem wysoki stopień piekielności. W jaki sposób?

Otóż na jednym z łódzkich skrzyżowań czekała na zielone światło. A że była trochę zmęczona, podparła sobie głowę ręką. Niestety, w pewnym momencie ręka jej się obsunęła i spadła pechowo na klakson, który zatrąbił. Mężczyzna w samochodzie przed nią, nie patrząc na sygnalizację, pojechał...

Miał pecha, bo za skrzyżowaniem stał radiowóz...

ulica

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 266 (300)

#70580

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzień przed Wigilią wybrałam się do oddziału Poczty w mojej dzielnicy. Strasznie nie lubię tego miejsca, bo mają wieczny burdel, jednej paczki potrafią pół godziny szukać, a na cztery okienka zwykle dwa mają przerwę. Jednak tym razem jestem zmuszona pochwalić zimną krew jednej z pań, której trafił się piekielny klient. I to nie byle jaki ;)

Otóż pan przyszedł wysłać list. Do byłego prezydenta, na cito, bo musi dojść przed świętami! Podaje w okienku kopertę, a tam nie ma adresu. No zdarza się, można zapomnieć, pani grzecznie zwraca uwagę, że oprócz nazwy miasta trzeba napisać także ulicę i numer domu. Na to pan, że on nie zna i niech pani dopisze. Okazuje się, że o dziwo pani też nie zna. Ale jak to! Taka ważna osoba i pani nie zna?! Kto tu pracuje?! Przecież każdy powinien znać (sic!). Nie, pani jednak nie zna... No ale przecież ma pani komputer, to pani sprawdzi sobie... I tak z 10 minut.

Stanęło na tym, że zła pani w okienku, która siedzi tam w celu utrudniania ludziom życia, nie przyjmie listu bez adresu.

Pan powściekał się jeszcze chwilę i już wydawałoby się, że odpuści, ale nie. To on w takim razie chce zrobić przelew do prezydenta! Nie, nie zna jego numeru konta, ale przecież pani powinna znać!

Ciągu dalszego niestety nie znam, bo trochę mi się spieszyło ;)

Poczta

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 384 (390)

#67135

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótko o tym, jak bardzo ludzie w naszym kraju nie szanują cudzego czasu i pieniędzy.

Miałam wczoraj okazję brać udział w świetnie zorganizowanej i bardzo ciekawej konferencji, całkowicie darmowej. O ile zazwyczaj organizatorzy takich imprez ograniczają się do rzucenia uczestnikom kilku suchych ciastek i kiepskiej kawy w przerwie, tym razem catering był naprawdę bogaty (jasne, że nie po to się chodzi na takie spotkania, żeby się najeść, ale miło jest coś w trakcie przekąsić). Piekielni okazali się uczestnicy.

Na 50 zarejestrowanych osób, zjawiło się siedem. Reszta nawet nie raczyła poinformować, że ich nie będzie. Po konferencji pozostała góra jedzenia, która najprawdopodobniej się zmarnowała oraz opłata za wynajem za dużej sali. Bo po co szanować czyjś wysiłek, jak przecież to wszystko za darmo...

konferencja

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 410 (458)

#65801

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam koleżankę, nazwijmy ją Ania. Ania miała lodówkę, której chciała się pozbyć. Sprzęt sprawny, nie taki stary, po prostu jak to u kobiet czasami bywa, zamarzyła jej się nowa. Zrobiła więc wywiad po znajomych, czy przypadkiem ktoś nie potrzebuje.

Okazało się, że koleżanka kolegi bardzo chętnie przygarnie lodóweczkę, ach och i wspaniale, jak najszybciej i tak dalej, rozmiar jej pasuje, wszystko wymierzone i jest cudownie.

Lodówka została dokładnie umyta (bo nie wypada dać przecież brudnej) i zabezpieczona do transportu. No i powstał problem, bo koleżanka kolegi nie bardzo może ją odebrać, nie ma kto jej przewieźć i ona taka biedna, bo by chciała, a nie da rady.

Na ratunek przyszli więc dwaj bohaterowie w postaci wspomnianego kolegi i chłopaka Ani, którzy podjęli się przewiezienia lodówki do domu dziewczyny i wniesienia jej na czwarte piętro (brak windy bywa bolesny).

Przywieźli, wnieśli, postawili, odpakowali. Dziewczę spojrzało krytycznym okiem i stwierdziło, że sorry, ale jednak nie, bo jest za duża i mają ją zabrać. Chłopaki spojrzeli na lodówkę, na siebie nawzajem, na dziewczynę i po zdecydowanym "nope" wyszli z mieszkania.

znajomi

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 749 (775)

#65788

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moje poprzednie miejsce zatrudnienia jest niekończącym się źródełkiem piekielnych historii ze względu na ludzi, z którymi przyszło mi pracować. Takiego asortymentu nie spotkałam nigdzie indziej, a pracowało się tu i tam.

Pierwsze miejsce na podium piekielności zajmował właściciel przybytku, ale reszta personelu dzielnie walczyła o swoje miejsce. Główną cechą owego pana było straszne skąpstwo. Ja rozumiem, że jeśli prowadzi się swój biznes, to trzeba być oszczędnym i tak dalej. Pracownik powinien przecież zrozumieć, że jeśli przepali się żarówka w kiblu, to następną montuje się dopiero po 2 miesiącach i po licznych prośbach zatrudnionych (dobrze, że mam latarkę w komórce), firma deratyzacyjna to zbytek (można przecież zatkać szczurze dziury gazetami), a wydatek kasy na kserokopiarkę jest bez sensu, bo można robić xero na faksie.

Ale zatrudnienie na czarno malarza (to akurat w naszym kraju normalka), zakup w celu pomalowania lokum o powierzchni około 100 m2 1 litrem (!) farby (nagimnastykował się biedny chłopina, żeby mu "wystarczyło", a efektu nie było widać, bo jakim cudem) i dodatkowo zaoszczędzenie na folii ochronnej (zgadnijcie, kto później zdrapywał kropki po białej farbie z towaru), to chyba już lekka przesada.

praca

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 320 (362)

#65689

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Różnych kierowników miałam w życiu, więc generalnie jestem przyzwyczajona do mniej lub bardziej piekielnych przełożonych. Niestety, moja poprzednia kierowniczka pokonała ich wszystkich.

Jedną z jej akcji było włożenie brudnych naczyń do mojej szafki z ubraniami. Niby za karę, że ich po sobie nie pozmywałam. Problem jedynie, że te gary nie były moje. Należały do naszego szefa i tylko on ich używał...

praca

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 302 (376)

#64451

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj będzie o tym jak nasze państwo wyświadczyło swoim obywatelom niedźwiedzią przysługę oraz o pazerności pewnych przedsiębiorców, dla których kasa jest ważniejsza niż nasze zdrowie (tak, wiem, Ameryki nie odkryłam).

1 stycznia 2012 roku weszła w życie nowelizacja ustawy refundacyjnej, która miała za zadanie obniżyć ceny leków. Idea dobra, ale... no właśnie.

Ustawa ta sprawiła, że wiele leków jest obecnie tańszych w Polsce niż w sporej części Europy. W rezultacie ich eksport do takich krajów jak Niemcy, Szwecja czy Wielka Brytania stał się bardziej opłacalny niż sprzedaż polskim pacjentom. W konsekwencji zaczyna ich brakować dla obywateli naszego kraju, co dla wielu z nich oznacza realne zagrożenie zdrowia i życia.

Hurtownie farmaceutyczne powinny sprzedawać za granicę jedynie nadwyżki. Niestety ogromne zyski wynikające z eksportu leków sprawiają, że przedsiębiorcy próbują na różne sposoby omijać i fałszować narzucony Prawem Farmaceutycznym obowiązek zaspokojenia potrzeb rynku krajowego. W rezultacie wywożone są leki, które powinny trafiać do polskich pacjentów. Rezultat jest taki, że niektórych preparatów nie sposób zamówić.

W procederze tym biorą udział także właściciele niektórych aptek, którzy stosują bezprawnie tzw odwrócony łańcuch dystrybucji (nie będę wchodzić w szczegóły).

Problem dotyczy leków przeciwzakrzepowych, insulin, leków przeciwastmatycznych, więc sprawa jest naprawdę poważna, a jakoś nie bardzo o niej słychać w naszych mediach. Dlatego postanowiłam tu o tym napisać.

Polska

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 484 (576)

#64184

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moje poprzednie miejsce pracy było cały czas okradane przez grupkę narkomanów, którzy najprawdopodobniej odsprzedawali później towar w internecie albo na jakimś bazarze.
Reakcja szefa: "czemu ich pani nie goniła?"
Tak, szefie, bez problemu poradzę sobie z trzema naćpanymi byczkami.
Reakcja policjanta: "jak mi pani poda ich nazwiska, to ja ich złapię" XD

A ochrona nigdy nie zdążyła na czas (ale szef nadal nie chciał jej zmienić, bo najtańsza).

apteka

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 591 (633)
zarchiwizowany

#64182

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia opowiedziana przez znajomą z pracy. Trudno uwierzyć, że coś takiego może przytrafić się w biały dzień w miejscu publicznym, jakim jest autobus miejski.

A było to tak.

Koleżanka jechała sobie spokojnie do pracy. Oprócz niej w autobusie było jeszcze kilka osób, w tym dwójka gimnazjalistów. Nie zachowywali się oni jakoś specjalnie uciążliwie, ot młodzież jadąca do szkoły. Nagle autobus zatrzymał się na przystanku na żądanie, ale nikt z niego nie wysiadł, ani do niego nie wsiadł. Zdarza się. Czasami ktoś oprze się niechcący o przycisk, albo po prostu się pomyli, albo rozmyśli. Normalna sprawa.

Ale nie dla kierowcy rzeczonego autobusu. Gość wpadł wściekły do części dla pasażerów i zaczął się drzeć, kto wcisnął przycisk stopu. Jego uwagę natychmiast zwrócili gimnazjaliści, do których doskoczył z dalszą awanturą. Gdyby na tym się skończyło, to może nie byłoby tak piekielnie. Ale niestety.

W autobusie jechało także dwóch napakowanych dresów, którzy od razu zwietrzyli pretekst do bójki. Doskoczyli do chłopaków i wyciągnęli przez drzwi, po czym spuścili im porządny łomot na przystanku.

Pan kierowca natomiast spokojnie wrócił do siebie. Poczekał, aż karki skończą swoją robotę i wsiądą sobie z powrotem do autobusu...

--------------

W reakcji na komentarze do historii: Tak, reszta pasażerów, łącznie z koleżanką, także była piekielna, ponieważ pozwoliła na pobicie dwójki dzieciaków. Niestety, tak bywa, że jeśli krzywda nie dotyka kogoś bezpośrednio, albo kogoś z rodziny to ludzie mają to w d...

komunikacja_miejska

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (303)