Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

princesstrish21

Zamieszcza historie od: 21 lutego 2017 - 14:24
Ostatnio: 19 sierpnia 2020 - 16:49
  • Historii na głównej: 10 z 13
  • Punktów za historie: 2102
  • Komentarzy: 34
  • Punktów za komentarze: 319
 
zarchiwizowany

#78871

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Listonosze - wiem, ze tutaj są, nie szufladkuję, jak w każdym zawodzie są lepsi i gorsi.

Tego, czy piekielny w tej historii był właśnie listonosz, czy też mój teść nie będę oceniać.

Listonosz domofonem zawsze dzwoni do mieszkania teściów wiedząc, ze teść pracuje w domu. Mimo to, na wszystkie polecone zostawia awiza (teść próbował nawet schodzić na parter po wpuszczeniu listonosza, ale ten bardzo szybko znika a jedynym śladem jego obecności są awiza w skrzynkach).

Ale stało się - teść czeka na ważny polecony, więc zaraz po wpuszczeniu listonosza biegusiem na parter. Jest - akurat wpycha teściom so skrzynki awizo. Teściu ze stoickim jeszcze wtedy spokojem nieszczęsne awizo wyciąga i zaczyna się dyskusja. Że skoro listonosz wie, że teść jest w domu (w końcu sam go wpuszczał) to niech chociaż zaczeka aż teść zejdzie po ten polecony. Na to listonosz zaczyna monolog - co pan, myślisz ze ja mam czas czekać? Ja mam jeszcze tyle listów do dostarczenia (ta, chyba do zaawzowania), jak pan tak całymi dniami siedzi w domu, to spacer na pocztę panu dobrze zrobi, a w ogóle to jemu za mało płacą, żeby on biegał z poleconymi po wszystkich adresatach i jemu się nie chce.

Jak teść jest człowiekiem spokojnym, to się w nim zagotowało. Wiadomo, listonosze kokosów nie zbijają, ale praca to praca, swoje obowiązki trzeba wykonywać. Przepychanka słowna jeszcze chwilę trwała, póki listonosz nie kazał się teściowi, za przeproszeniem, pie***lic. No i wyszło na to, że teść dał mu w zęby. Poszło trochę krwi, listonosz się zatoczył. I zaczyna się znowu:
- Panie, co pan! Ja na policję zgłoszę napaść i pobicie!
Teściu tylko pomachał mu przed nosem awizem.
- A zgłaszaj pan. Mnie nie było w domu.

Listonosze

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 64 (176)
zarchiwizowany

#78508

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Princess, pisarz od zawsze, gdy nie piszę gnije mi dusza, itp itd.
I Piekielna mamusia, koleżanka Madre.

Sama sytuacja może mało piekielna, ale reakcja na obiektywną ocenę bardziej doświadczonej osoby mówi sama za siebie.

Akt I
Rozmowa telefoniczna, w którą Madre mnie wmanewrowała, no bo głupio odmówić

- Princess, bo Oleńka taką piękną powieść fantasy napisała, toż to George Martin w sukience!
- Piekielna Mamusiu, ale ile Oleńka ma lat?
- No 14, tak młodego bestsellerowego autora fantasy jeszcze nie było!

Ogólny zachwyt nad Oleńką i jest dziełem, mówię dobra, niech mnie Oleńka ten bestseller podeśle. Umówmy się - cudów się nie spodziewałam, sama zaczęłam pisać fantasy mając lat 15 i jak czytam tę "powieść" co wtedy napisałam, to dziękuję Bogu, że żadne poważne wydawnictwo tego na oczy nie ujrzało.

Akt II
Princess dostaje maila od oleńka@buziaczek.pl. Przy prologu oczy powiększają mi się do rozmiarów dwóch spodeczków. Co się przeczytało, to się nie odczyta.

Po pierwsze, mnóstwo błędów stylistycznych i gramatycznych, po drugie warsztat u tak młodej, niedoświadczonej osoby pozostawia wiele do życzenia, po trzecie w prologu swego bestsellera Oleńka dość nieudolnie opisuje (chyba) scenę z taniego pornola.

Akt III

Princess dzwoni do Piekielnej Mamusi.

- Piekielna Mamusiu, a może Oleńka na jakie warsztaty literackie by się wybrała? Mogę popytać u wydawcy, kilka razy w roku się zdarzają...
- Jakie warsztaty?! Toż Oleńka żadnych warsztatów nie potrzebuje, to będzie bestseller! Ty to lepiej zanieś temu swojemu wydawcy, na pewno zaplusujesz!

Myślę sobie, ta, raczej śmiech na sali wywołam. Odpowiedziałam, że przepraszam, ale nie zaniosę, jeżeli Piekielnej Mamusi nie szkoda makulatury i znaczka pocztowego, to niech pocztą wysyła...
Na do widzenia usłyszałam jeszcze, że jak moje "gnioty" komuś się chciało wydawać, to Oleńki tym bardziej!

No cóż, pozostaje mi czekać i co jakiś czas pisać smsa do koleżanki z działu nowych autorów z pytaniem o dzieło Oleńki. Pośmiejemy się razem - i bynajmniej nie krytykuję tu kilkunastoletniej dziewczynki, przeciwnie, to świetnie, że chce pisać. Krytykuję raczej jej mamuśkę, zapatrzoną w dziecko, że aż boli i nie pozwalającą na cień krytyki, która pisarzowi (jak każdemu artyście) jest jak najbardziej potrzebna. Warsztat sam się nie zrobi i jest to, niestety, proces trwający wiele lat. Dodatkowo uważam, że fantasy jest dość trudnym gatunkiem, skomplikowanym i niestety nie zawsze nadającym się dla nastolatki.

wydawnictwo_literackie piekielna_mamuśka młodzi_pisarze

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 44 (160)
zarchiwizowany

#78404

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wracam sobie ja z pracy, idę już ulicą do domu (mieszkam w szeregówce). Z naprzeciwka zmierza w moją stronę jegomość z czworonogiem. Mijając mój podjazd, ów jegomość bezceremonialnie otwiera klapę mego kubła na śmieci i wrzuca doń nic innego jak worek z psim gównem (kubeł stoi na samym końcu podjazdu, tuż przy chodniku, by ułatwić pracę panom ze śmieciarki). Myślę, niedoczekanie twoje!
Grzecznie pytam, czy swoje gówno też podrzuca do cudzych kibli. Pan jakby się zmieszał. Wyjaśniam, w dalszym ciągu nad wyraz uprzejmie, że to moja posesja, i co jak co, ale podrzucania gówna niczym kukułka jaj sobie nie życzę. Pan nieszczęśliwy.
- To co, ja ma k.... teraz nurkować za tym?
No cóż, śmieciarka była wczoraj, kubeł prawie pusty. Ano, niech nurkuje, jakby nie wrzucał to teraz by nie musiał.
Krzywiąc się i ubliżając mi od pań lekkich obyczajów, jegomość dzielnie nurkuje i wyławia swą własność.

Na odchodne z uniesionym środkowym palcem oznajmia mi jeszcze, iż powinnam się cieszyć, że po czworonogu sprząta.

Po drugiej stronie ulicy, kawałek dalej, stoi kubeł na psie odchody. Może drogowskaz umieszczę?

spacery_z_psami piekielni_sąsiedzi

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (99)

1