Profil użytkownika
pusia
Zamieszcza historie od: | 16 grudnia 2010 - 22:03 |
Ostatnio: | 23 października 2023 - 23:23 |
- Historii na głównej: 27 z 40
- Punktów za historie: 10980
- Komentarzy: 241
- Punktów za komentarze: 2010
Zamieszcza historie od: | 16 grudnia 2010 - 22:03 |
Ostatnio: | 23 października 2023 - 23:23 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Z taką łatwością Ci przuchodzi ocenianie innych. Sama jesteś matką więc na Twoim miejscu uważałabym, żeby nikt nie ocenił Cię Twoją własną miarą, matko idealna. Bo jak dla mnie, to Ty powinnaś przejść test na bycie matką, bo czego nauczysz swoje dziecko? Pogardy dla innych? Dałoby się napisać tą historię bez niepotrzebnej arogancji i zwykłego chamstwa
Powiem ci z punktu widzenia kasjerki odwaliliście tam festiwal żenady. Jako kasjer mam obowiązek skasować wszystkich stojących w kolejce. Nie mam obowiązku ani ochoty pilnować czy dorośli ludzie potrafią sami się ustawić w kolejce czy nie. Kiedy ktoś się mnie pyta czy go obsłużę poza kolejnością to mówię po prostu, żeby się dogadali między sobą a nie ze mną. Ja kasuję te produkty, które aktualnie znajdują się najbliżej mnie na taśmie, nie wyobrażam sobie, wstawać podczas kasowania, żeby zebrać produkty leżące dalej, bo ktoś tam był pierwszy. I swoją drogą nie ma nic bardziej irytującego niż, rodzinka z dzieckiem, która ignoruje ich wrzeszczące dziecko. Jeśli jeden rodzic stoi przy kasie z dziećmi, to pomagam nawet pakować, żeby przyspieszyć męki moje, rodzica, dziecka i ludzi w kolejce. Ale jeśli stoi obydwoje rodziców, a dziecko wrzeszczy to sprawia, że myślę, że są egoistami, nie potrafiący dostosować się do miejsca publicznego, w którym się znaleźli.
A nie mogłaś po prostu skomentować tej historii? Tylko trzeba zrobić osobny wpis, żeby na pewno wszyscy zauważyli jakie masz zdanie na ten temat
A przepraszam, co miała zrobić? Ekspedientka jedyne co może zrobić, to słownie zwrócić uwagę. A złodziej ją po prostu oleje i tyle. Nie może go dotknąć, ani tym bardziej się z nim szarpać, gościu mógłby ją pozwać i by wygrał. Sklepy też mają swoje wewnętrzne procedury, które nie uwzględniają bohaterskich ekspedientek. No i oczywiście logicznie patrząc, facet mógł być niebezpieczny. A nikt narażać się nie będzie w pracy za 1500zł, tym bardziej, że sklepy są ubezpieczone od kradzieży i ekspedientka nie poniesie strat finansowych.
U mnie w rodzinie było identycznie. ciotka i jej trzy corki, wszystkie okropnie otyłe. Pamiętam jak jako dziecko, jechałam do kuzynek w odwiedziny, to zawsze siedziałam przy stole, nad pełnym talerzem i słyszałam, że muszę wszystko zjeść bo jedzenia się nie wyrzuca. Kiedy ja normalnie w domu jadłam połowę takiej porcji. I nie to, że jedzenie było jakieś bardzo niezdrowe, po prostu ilością można by wykarmić dwie takie rodziny jak ich.
@BlueBellee: Mąż chyba pracoholik. Długo tam sprzątałyśmy, a widziałam go raz przez jakieś 30 sekund, jak wbiegł po teczkę, której zapomniał. Żona czasami mówiła, że go nie ma a jak jest to zestresowany.
Najpierw się poznaje osobę, a później bierze z nią ślub. Jak się robi to w tej kolejności, to później nie trzeba wypisać na piekielnych prywatnych problemów.
Tak, większość klasy nie przystąpiła do matury, choć tak bardzo chciała studiować. Po prostu odpuścili i wszyscy powiedzieli swoim rodzicom, że matury w ogóle nie będą pisać, a wszystkie mamy powiedziały: okej, nic się nie stało. True story
@Armagedon: szafki były wg państwa najważniejsze więc od tego zaczęłyśmy, tylko nikt nie wiedział, że zajmie to tyle czasu. I masz rację, efektu żadnego, wychodząc byłam po prostu przerażona, że ta kuchnia od zewnątrz wyglądała jeszcze gorzej. Oni byli zadowoleni, nie wiem z czego. Może z tego, że po 2 latach przestało śmierdzieć ze zmywarki. Do tej pory nie rozmawiałyśmy z mamą na ten temat. Za dużo tego było, za dużo syfu, za dużo naszej pracy i o wiele za mało efektu
@Pieklik: wezwali nas głównie do oczyszczenia szafek, reszta miała być przy okazji. Więc podejrzewam, że nie chcieli nic zmienić, ale po prostu brakowało im miejsca na dalsze upychanie śmieci. Syf jaki był, taki został, a nawet gorszy bo wszystkie rupiecie piętrzące się w szafkach, znalazły się na środku kuchni.
@Pieklik: oglądałam programy dokumentalne o zbieraczach, ich dom wyglądał identycznie. Mnóstwo rzeczy, wszystkiego. Śmieci, rupieci, kubeczków, robotów kuchennych. Pan nie pozwolił wyrzucić nic. Jeśli to nie było zbieractwo to nie wiem co to jest. A żona widocznie miała to samo. Jej w ogóle nie przeszkadzał syf. Niepracująca kobieta, siedząca w domu z dziećmi i nie mająca pojęcia o jakichkolwiek środkach czystości. A propo uświadamiania, to spędziłyśmy tam 4 godziny, więc w historii pominęłam basze rozmowy, bo wyszłaby za długa. Mówiłyśmy, że to wręcz niebezpieczne, podpowiadałyśmy jak utrzymać porządek. Ba, podałyśmy listę podstawowych środków czystości, ale co oni z tym zrobią to nie wiem. A dzieci oprócz tego, że żyły w tym syfie, to były zadbane, nakarmione, czyste i kochane
@ewilek: Jak już wspominałam była to mała wioska, gdzie wszyscy byli sąsiadami, więc co do płotu dogadali się między sobą. Dziecko zaprowadziłam, wytłumaczyłam co i jak się stało, więc ewentualne pójście do lekarza z dzieckiem, należało już do rodziców.
Kotka nigdy nie brała żadnych hormonów, więc tym bardziej jej choroba była dla nas szokiem. A co do sepsy, pewnie masz rację, na pewno miała leukocytozę, więcej noe zrozumiałam bo dowiedziałam się o tym od pani doktor przez telefon. Byłam przerażona, coś wspominała o sepsie ale weterynarzem nie jestem :)
@Shineoff: Wtedy byłam świeżakiem w tym temacie, myślałam, że weterynarz wie co robi. Teraz jestem dużo mądrzejsza w tym temacie i od razu zmieniłabym klinikę. Dziękuję bardzo :)
@Zmora: Nie napisałam, że za nic nie wzięli pieniędzy tylko za pobyt kotki. Badania, leki i zabieg jak najbardziej były płatne. A żeby kot mógł zostać w klinice też trzeba było zapłacić i to nam odpuścili.
Najważniejsze to zachować zdrowy rozsądek w każdej sytuacji i nie popadać w skrajności. A to, czy ktoś chce inwestować w karierę, czy w rodzinę to sprawa indywidualna. Poglądy są jak d.pa, każdy jakieś ma i nie trzeba od razu pokazywać.
Nie wiem czy cię to pocieszy, ale tak jest nie tylko na stacji. W jakim sklepie nie pracowałam, zawsze znalazło się parę takich osób. Ba, niektórzy zaczynają swoją litanię, tego co im podać, zanim skończyłam obsługiwać poprzedniego klienta. W sensie, że jeszcze nie powiedziałam kwoty do zapłaty, a już słyszałam poproszę to, to, to, to i jeszcze tamto i tamto też, ile płacę? Tak niestety jest i na nieszczęście osoby pracujące w sklepach, po bardzo niedługim czasie zaczynają mieć alergię na ludzi.
@fak_dak: Później się dowiedzieliśmy, że lokal został kupiony przez kogoś innego, poprzedni właściciel sprzedał chyba z powodów zdrowotnych. Nie wiem czy bar dalej istnieje, to było jakiś czas temu. Ale szkoda, to było naprawdę fajne miejsce.
No ja to wszystko rozuumiem, ale ta pani nawet nie stała w kolejce. Zakupy robił jej mąż. Nikt nie ma ochoty wysluchiwać wyjącego dziecka, ktorego nawet nie musieli wprowadzać do sklepu, wiedząc, że będzie coś chciało.
Dziwne, w jakiejś innej twojej historii masz, że 2 lata temu rozstałaś się w zgodzie z chłopakiem. Tutaj nagle narzeczony po 4 latach. Andersen jak nic.
No wiesz, co innego kiedy jesteś pewna siebie, potrafisz się z siebie śmiać i masz duży dystans do swoich wad. Piętnastolatka z nadwagą, jak mówiłam szara myszka, dystansu na pewno nie ma. I jeśli w sklepie pełnym ludzi, jej własna matka zwraca na nią uwagę krzykami o tym, że spodnie opinają jej tyłek, to na pewno weźmie to do siebie. Dziewczyna się wstydziła i była jawnie zażenowana, dlaczego matka nie wzięła tego pod uwagę? To nie jest normalna sytuacja na zakupach, nie wiem z kim je robisz ale ta osoba raczej mówi do ciebie, a nie drze się na pół sklepu, żeby na pewno wszyscy usłyszeli.
Najgorsze było to, że dziewczyna wcale nie przymierzyła za małych spodni. Pasowały na nią wręcz idealnie, tym bardziej jest mi jej szkoda, bo podejrzewam, że sama zacznie się ubierać w worki.
Nie wiem co to miało wspólnego z pedofilią, chyba tyle, że akurat byłaś z dzieckiem. Facet stary oblech, wiele takich ale dlaczego od razu pedofil?
Ale ja nie bronię kolegi. Zresztą wcale nim nie był, na potrzeby historii tak go nazwałam. Mówię tylko jak faktycznie odbywa się to w salonach. Gdy ktoś podaje dane do konta i wszystko o nim wie, sprzedawcy przeważnie nie żądają dowodu. Ja sama, pracowałam tam niedługo więc zawsze prosiłam o dokument, ale większość obytych sprzedawców, gdy to nie jest nowy klient (tzn. taki który nie ma w danej sieci żadnego abonamentu i nie figuruje w systemie.)o tym zapomina. A już na pewno nie patrzą na podpis w dowodzie. Sprzedawca jak najbardziej zawinił, ale o nim to już temat na odrębną historię i nie chcę się wdawać w szczegóły. Nie poniósł konsekwencji bo miał, że tak powiem większe przywileje niż zwykły konsultant.
Po tej sytuacji pani Kasia u nas była i mówiła, że szwagierka została całkowicie odsunięta od spraw firmy, stosunki między nimi też się zmieniły. Gdyby została wezwana policja konsekwencje poniosłaby szwagierka i kolega podpisujący umowę, za to, że nie zażądał dowodu tożsamości.