Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

skrzypaczek612

Zamieszcza historie od: 2 maja 2011 - 18:53
Ostatnio: 19 września 2013 - 12:02
  • Historii na głównej: 3 z 8
  • Punktów za historie: 1291
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 23
 
zarchiwizowany

#51148

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym dlaczego powinnismy mowic otwarcie o swoich oczekiwaniach wobec innych.
Historia znajomej sprzed ok,5 miesięcy.
Owa znajoma wyjeżdżała na stale do Londynu,jednak jest pies z którym cos trzeba zrobić. Wybrała się wiec do weterynarza i prosi zeby go "uśpić". Pan Weterynarz psa wziął, dal zastrzyk bez pytania o cokolwiek,pies odszedł do psiego raju. Po zabiegu wyszedł na korytarz gdzie stała znajoma i pyta
-Panie Doktorze,jak z pieskiem?
Pan Doktor- Z pieskiem juz dobrze,nie będzie problemu...
-no to dobrze,bo on tak nie lubi jeździć autem a co dopiero samolotem, to kiedy on się obudzi jak juz dolecimy na miejsce?

Mina doktorka ponoc bezcenna,tylko psa szkoda.

Sulechow

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 193 (373)
zarchiwizowany

#39763

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
HIstoria eleganta o samochodzie brata przypomina mi historie pewnej Pani z zachodniej POlski,otóż kupiła ona na rynku wtórnym kilkuletnie "BeeMWu" za wyjątkowo okazyjna cene,auto cud,malina...
Po pewnym czasie jednak trzeba zrobić przeglad i okazuje sie ze to super auto zostawia 4ślady zamiast dwóch. Po dokładnych ogledzinach okazało sie ze auto bylo po mocnym uderzeniu w bok wszystkie elementy z prawej strony były grubo szpachlowane i nie do konca dobrze zrobione,podczas naprawy okazało sie również ze elementy zawieszenia sa do wymiany. Wydała prawie 30tys złotych zeby doprowadzić auto do normalności. POwtórzę wiec za elegantem: przy kupnie auta doradzcie sie specjalisty.

lubuskie

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (29)

#11033

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kupiłem na allegro zlew, czekam na przesyłkę, dzwoni kurier po 2 dniach:
K-Dzień dobry, paczkę mam dla pana, odbierze pan ją w G...nie?
J-Witam, nie za bardzo, bo po pierwsze nie mam gotówki przy sobie, po drugie paczka pewnie spora więc nie mam jej jak zabrać.
K-No dobra, to do domu zawiozę to panu.

Wracam do domu a tu niema żadnej paczki. Dzwonię do kuriera, dopytuje o co chodzi, a on że czasu nie miał, itd. Myślę sobie - ok, wiadomo, każdy chce do domu wrócić z pracy w miarę wcześnie. Czekam drugi dzień, trzeci, a kuriera jak nie było tak nie ma. Dzwonię, upominam, ostrzegam i proszę o dostarczenie paczki ale wciąż to czasu nie ma, to nie po drodze, itp.

Po 2 tygodniach oczekiwania na paczkę, dzwonię do oddziału firmy kurierskiej. Twierdzą ze wciąż nie ma mnie w domu i nie można dostarczyć paczki. No szlag mnie trafił! Moja kobieta w 7 miesiącu ciąży siedzi cały miesiąc w domu, a ten mi tu tak bezczelnie kłamie. Poprosiłem o upomnienie kuriera. Pojawił się u mnie jeszcze tego samego dnia, otworzyła moja dziewczyna.

K-Co państwo tacy nerwowi? To ja się tu staram przywieźć paczkę a wy dzwonicie gdzieś do szefostwa, pretensje jakieś dziwne. I po co? Przecież przyjechałem!
Dziewczyna-2 tygodnie temu miał pan być u nas, naczyń nie ma jak umyć, a pan jest zdziwiony że mamy pretensje?
K-Dobra,dobra. To ja jutro przywiozę paczkę.
D-To pan jej nie przywiózł???
K-No nie zabrałem, myślałem ze może was nie będzie czy coś.

Tego już było dość. Zadzwoniła do oddziału i zaczęła się wydzierać na wszystkich. Na drugi dzień pojawił się kurier. Wkur...ony to mało żeby określić jego stan. Wyciągnął paczkę, pobrał kasę, kazał podpisać, po czym rzucił paczką na schody i dodał:
K-Sama sobie to wnoś donosicielu!
Przypomnę że dziewczyna była w 7 miesiącu ciąży, więc nie bardzo wnosić jej paczki o wadze ok 15kg po schodach.
Kurier został pouczony i zabrano mu premie na miesiąc. Za takie zachowanie w innych firmach dostaje się dyscyplinarkę.

kurier

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 740 (798)

#10195

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuje w firmie produkującej meble tapicerowane, niemal 100% produkcji trafia na zachodni rynek. Czasem trafia się klient w Polsce, więc dowożę meble służbowym busem do klienta. Trafił się kurs do Poznania, klientka wymaga żeby być u niej o 19, no ok, płaci - wymaga.

Dowożę wiec jej te meble 5 minut przed czasem i tu zaczyna sie horror:
Klientka - Gdzie Pan k..wa był do tej pory?
Ja - U innych klientów, jestem przecież przed czasem.
K - Go..no mnie to obchodzi! Ja tu czekam od 15!
J - Mogła Pani dzwonić, poza tym na zamówieniu jest jak byk że mam być o 19! Po czym wyciągam zamówienie i jej pokazuje.
K - Co mi tu jakimś papierem macha? Nieważne, bierz te meble dzieciaku i wnieś na górę!
J - Przykro mi, ale ja tylko dowożę meble, w zamówieniu napisane jest że nie chce pani żebyśmy je wnosili, więc jestem sam i nie dam rady wnieść ich na 4 piętro. Mogła pani uprzedzić, to byśmy przyjechali we dwóch i po problemie.
Tego było dla niej za wiele. Zadzwoniła do mojego szefa i zaczęła mu opowiadać jaki to jestem niegrzeczny i niedobry i że się migam od swoich obowiązków, a ona sama starowinka przecież nie da rady ich wtargać na górę. Gdy usłyszała to samo co ode mnie, zdecydowanie zmieniła ton swoich wypowiedzi.
K - To jak panie szanowny, wniesie pan? Na flaszkę dam.
J - Niech pani pomyśli, jak sam mam wnieść takie ciężkie meble na 4 piętro? Poza tym taka usługa kosztuje 50zł za każde piętro, ale jak jest nas dwóch. Pod sklepem znajdzie pani kogoś kto za flaszkę pani to wniesie.

Poleciała pod sklep, wraca po kwadransie z dwoma panami, którzy już niejedno wino wypili.
K - I co zdzierco! Ty nierobie leniwy! Panowie mi to wniosą za flaszkę.
J - Gratuluję znajomości i kultury, proszę podpisać odbiór i się pożegnany.
Podpisała wszystkie dokumenty, ściągnąłem meble z auta, a amatorzy tanich win do klientki:
- Szefowa, to dawaj na tą flaszkę, bo nie wnosimy.
Klientka wręczyła jednemu z panów 20zł, ten obejrzał banknot, po czym obaj uciekli.
To ja w busa i strzała do domu. :)

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 855 (921)

#10500

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu robiłem remont, kupiłem do sypialni lampkę z regulatorem, taka co się kręci i światło zmienia natężenie. Nie jestem elektrykiem, więc nie znam terminologii fachowej. Rozpakowuję w każdym razie tą nieszczęsną lampkę, a tam 5 przewodów i żadnej instrukcji jak to podłączyć.

Jadę więc do sklepu gdzie towar zakupiłem i pytam grzecznie pana Elektryka, który sprzedawał na dziale.
J: - Dzień dobry, powie mi pan jak to podłączyć do prądu?
E: - Co pan, lampki nie umie podłączyć? Do szkoły się nie chodziło, co młody?
Do szkoły akurat chodziłem, więc tę zniewagę puściłem mimo uszu.

Elektryk chwycił lampę, podłącza i cyk spalił się regulator. Nic to, bierze drugą, to samo. Zdziwiony lekko wolą kolegę z innego działu. Kolejne dwie lampki poszły w diabły. Po kilku minutach było już ok 10 "elektryków" i kilka spalonych lampek. Po godzinie czekania zacząłem się denerwować, bo w końcu nie po to robię remont żeby w sklepie pół dnia stać. Kierownik sklepu pyta "elektryka" co się dzieje.
E: - Widzi sam.., przyszedł młody i lampki podłączyć nie może.
Ja: - Pan też za wiele nie zrobił.

Wreszcie pojawił się jakiś starszy pan. Popatrzył, złapał taką samą lampkę, coś podłączył, wetknął w gniazdko i DZIAŁA.
Wszyscy zdziwieni, myślę sobie pewnie elektryk albo coś. Pytam go więc:
Ja: - Pan tu pracuje? Bo pana koledzy to więcej napsuli lampek niż w tym miesiącu sprzedaliście.
St.Pan: - Nie, po żarówki tylko przyszedłem, ale patrzę że coś się dzieje, to pomóc chciałem.

elektryczny

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 919 (995)
zarchiwizowany

#10491

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
kolejna historia ze sklepu. Tym razem piekielnyn jestem ja. Szwagierka i moja dziewczyna wróciły ze sklepu,rozpakowuja zakupy,wyciągaja kiełbasę a tu szok! Oslizla jakas,troche pośmierduje i niemalze chodzi po kuchni,myślę sobie "o nie,no to juz przesada!!" chwytam kiełbasę,paragon i biegiem do sklepu. Wpadam do tesco pod punkt obsługi klienta i od razu z grubej rury
J-co to ma byc? Takie cos sprzedajecię? Wstyd! Oddawać mi tu zaraz kase!
Sprzedawczyni po przyjrzeniu sie kiełbashe mowi
S-to pomyłka chyba.
J-pomyłka? Żadna pomyłka! Sprzedajecię byle co a teraz pomyłka? Ni cholery,kasa i zabieraj to Pani.
S-ale to pomyłka,to nie nasze...
J-jak nie Wasze! Zabierać to! Sanepid Was załatwi.
Po kilku chwilach awantura jak cholera,ja krzycze,kierownik zmiany krzyczy,klienci sie przyglądają,czesc z nich wyszła nie kupując. Po jakimś czasie patrzę na paragon a tam zupełnie inny sklep, w drugiej części miasta. Wydukalem tylko "przepraszam,faktycznie pomyłka" i uciekłem jak szczur. Przepraszam sprzedawczynie ktorej oberwalo sie z mojej winy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (198)
zarchiwizowany

#10477

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed ok 6-7lat,dotyczy zapewne wielu Polakow którzy jeździli do pracy do Niemiec dorobic parę euro. Mi i kilku znajomym trafiła sie okazja do wyjazdy na szparagi do naszych zachodnich sąsiadów. Bez większych perspektyw na pracę Polsce,zgodziliśmy sie niemal od razu pojechac do miejscowości Gross Kreuz za Poczdamem. Po krótkim zapoznaniu sie z obozem i systemem pracy ruszyliśmy na pole. Pierwszy dzień nie byl zbyt łatwy ze względu na nowy system pracy a i pogoda byla tragiczna,gorąco i duszno,dla szparaga idealne warunki,dla nas nie bardzo. Po kilku dniach upałów,postanowiliśmy pójść do szefowej,Polki z reszta,zeby dała nam choc po butelce wody na pole. Nie zgodziła sie twierdząc ze wymyślamy sobie problemy,dziwne to troche ze roma setka osób wymyśla to samo. Następnego dnia ok 13-w przerwie obiadowej,odwiedziła nas szefowa.
Sz-a co Wy robicie? To ja Wam za siedzenie płace?
Kierownik-obiad mają teraz to i siedzą.
Sz-obiad? To oni jeszcze zra na mój koszt?
K-nie na Pani koszt tylko właściciela i nie zra tylko jedzą!
Sz-dobra,dobra... Do roboty,juz! Pokaże Wam jak sie pracuje!
Ruszyliśmy wiec wszyscy w swoje tzw rajki i zbieramy. Szefowa chwyciła nóż,koszyk i ruszyła biegiem w pole. Dodam ze upały były straszne. Po przejściu ok 200m byla pierwsza,wyprzedziła nawet wieloletnich pracowników. Stanęła na końcu pola i krzyczy
Sz-i co? Można? Można! Tylko chęci trzeba a nie tu woda Wam sie marzy nieroby z Polski.
Któryś z pracowników zasugerował zeby przebiegła sie tak jeszcze z dwa razy. No to ruszyła z powrotem, jednak po ok 100metrach padła nieprzytomna pyskiem w ziemię. zabrał ja śmigłowiec ratownictwa medycznego prosto z pola. Swoja droga dziwne dla mnie jest jak Polacy traktują swoich rodaków za granicą,pracujemy na czarno za pol darmo ,więcej godzin niz normalnie powinno byc,mieszkamy w barakach które do minimum standardów ma duże braki to jeszcze butelki wody za 2-3zł żaluje.

szparag

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (250)
zarchiwizowany

#10472

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
razu pewnego,ok 3lat temu,znajomym pracującym w Niemczech zepsuł sie samochód. Dzwonia wiec do kierownika w Polsce zeby przyjechał po nich bo po co lawete wynajmować skoro to blisko. Ruszył wiec na ratunek,po ok 8godz każdy dotarł do miejscowości jaka mu podali,umówili sie pod poczta jednak nie mogli sie odnaleźć. Po godzinie tłumaczen okazało sie ze oni stali 80km od Polskiej granicy a on pojechał do miejscowości o tej samej nazwie pod Szwajcarska granicę,grubo ponad 800km od domu;)

Innym razem mial odebrać znajoma z Niemiec i odwiezc do Zamościa. Po całonocnej jeździe spod Zielonej Góry dotarł pod dom znajomej,dzwoni do niej a ona na to ze przeciez 4miesiące jest w Magdeburgu w Niemczech gdzie sam ja wysłał.
Kier.-hmm..to ja chyba jednak jutro przyjadę po Panią.

To tylko 2z wielu historii które możnaby opowiedzieć o kierowniku który zwykł obciazac nas za paliwo kiedy gubilismy sie w Niemczech:)

marna firma

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (36)

1