Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

szczerbus9

Zamieszcza historie od: 23 maja 2018 - 20:00
Ostatnio: 5 marca 2024 - 19:09
  • Historii na głównej: 23 z 73
  • Punktów za historie: 2664
  • Komentarzy: 217
  • Punktów za komentarze: 735
 
zarchiwizowany

#86217

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Singri niedawno opisywała jak to pod jednym z Puławskich Lidl-i postawili nam parkomat. Przypomnę, że skupiła się na niewygodzie i wspomniała o zbytecznym trudzie sklepu bo wkoło parkingi...

Ale po kilku tygodniach takiego rozwiązania wychodzi zaściankowość moich "sąsiadów". Parking opustoszał, ale za to ciężko przejechać bo mniej rozgarnięci kierowcy niemal blokują ulice korzystając z publicznego parkingu. Raz czy dwa nawet widziałem jak ktoś krążył po innych parkingach byle nie brać biletu.

A sam Lidl. Sklep jest spory i ma ogromny dział Non-food. Puki nie gruchnęła wiadomość o wypisywaniu karnych biletów było całkiem znośnie, zawsze coś z każdej kategorii, zazwyczaj więcej niż w gazetce, ale to chyba norma, bo dopiero co otwarty. A teraz z każdym tygodniem pojawia się coraz więcej pustych koszy. Obecnie to prawie połowa. Z dostawami też kiepsko, bo nie ma dużej części towarów z gazetki, nawet rano w dniu dostawy...

I teraz sam nie wiem, czy piekielni są okoliczni mieszkańcy nienawykli do zachodnich trendów, pokazując swoje zacofanie i zaściankowość, czy zarząd sklepu podążając za wytycznymi strzelili sobie w kolano...

lidl

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (21)
zarchiwizowany

#86023

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moi obecni koledzy w pracy mają denerwujący zwyczaj do egzekwowania przerw...

Na pierwszej zmianie co najmniej pół godziny rano siedzą i piją kawę, a przerwę przedłużają o kolejne co najmniej pół godziny. Druga zmiana zazwyczaj tylko przerwa, bo każdy jest po obiedzie... I zazdrośnie to egzekwują, bo stołówka to prowizorycznie wydzielony kawałek hali... co prawda nie dochodzi do rękoczynów, ale atmosfera robi się mniej miła jak im ktoś młotem zacznie machać lub szlifierkę uruchomi... Problem w tym, że pracujemy na akord, a przez te parę minut można coś podciągnąć.

Jednak ostatnio jeden z nich mnie dość wnerwił... Druga zmiana, na hali byliśmy we trzech i zeszliśmy na przerwę. Zjadłem i siedzę. Temat nie specjalnie mnie ciekawił, rozgrzany na stanowisku, to tam się chłodno wydawało, ale siedzę... W końcu zeszło na coś co mi nie pasowało, a że było już za dwadzieścia, to wstałem i w sumie bez słowa na stanowisko...

Zaraz za mną krzyk, żebym się nie wygłupiał, ale zaraz przerwany... Wiadomo, za wcześnie... Za parę minut wyjrzałem, zostaliśmy we dwóch...

Tak, tak... Najpierw się chciał wykłócać o ciszę, potem do domu poszedł...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (25)
zarchiwizowany

#85653

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio sporo jeździłem do Lublina, oczywiście trasa s12 i s17, bo nawet w samym lublinie łatwo mi było dojechać do celu... No i się poskarżę trochę na lubelskich kierowców i jedno zachowanie, może nie piekielne, ale na pewno podejrzane...

Pierwsze narzekanie na kierowców. Chodzi oczywiście o pasy ruchu... To, że wszyscy chcą jechać lewym i że czasem władują się pod koła pomijam... Chodzi mi wyłącznie o sam manewr zmiany pasa... Spotkałem się z wieloma kierowcami, którzy po rzekomej zmianie pasa jechała "okrakiem"... I se weź wyprzedzaj... Na szczęście przyszły chłody i przestałem to widywać...

Druga sprawa, przez chwilę myślałem, że jedzie za mną nieoznakowany radiowóz i chłopaki mnie namierzają... Podobno bardzo często patrolują tą drogę i raz ich chyba nawet widziałem. Z tego miejsca bardzo gorąco pozdrawiam wszystkich Policjantów z Drogówki...

Wracając do trasy i kierowców, jeszcze na s12 dojechałem do kierowcy białego seata. Na oko jechał 140 (nie widać było, żeby wcześniej zwalniał, a tyle mi wyszło, gdy przede mną wyprzedzał ciężarówkę), do puki go nie wyprzedziłem...

Wtedy autentycznie siadł mi na ogonie. Nie więcej jak 100m za mną i ja na prawy, on na prawy i dojeżdża. Ja na lewy, on na lewy i dojeżdża... Prędkość też nie miała większego znaczenia... 180 na prostej, ten dojeżdża 140-160 jak był zakręt, ten dojeżdża... Już na s17 się wnerwiłem i zwolniłem do 120, a ten jak nigdy nic, na ogonie i dojeżdża. Ale tylko przez chwilę, bo zaraz pojechał swoim tempem... Dałem mu odejść, ale go później dogoniłem, przez co mam wrażenie, że wrócił do swoich 140km/h

No i pytanie, co kieruje takimi ludźmi? Zachowywał się jak wynikało by z opisu nie do końca uczciwych policjantów (namierzanie siedząc na ogonie, zbliżanie się by oszukać, by pokazało więcej)... Może to taka zawiść, bo on miał niemal nowe auto, a ja licho wyglądającego 18-latka, może nieznajomość trasy (zobaczył lokalne blachy), a może mu się nudziło i chciał się po ścigać?... Tylko czy to aby na pewno dobre? Jedno powiem, gość mnie wystraszył...

Droga

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (14)
zarchiwizowany

#85542

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejny powrót S7 i kolejna dziwna sytuacja... Może na granicy piekielności, ale zaskoczyło mnie to...

Ciemno już, trochę pada i znowu mam to głupie uczucie, że zaraz coś się stanie, więc nie gonię za szybko. Jest też dość luźno, czyli ciężarówki grupkami na prawym, a pojedyncze auta, jak Ja, wyprzedzają je z prędkościami zbliżonymi do przepisowej...

Niby do przodu nic, niby do tyłu też, ale przy jednej grupce ktoś mi podjeżdża do zderzaka (świateł już nie widać, czyli na ok 1m i mniej). Akurat na prawym zaraz trafiła się długa luka. Akurat taka, że jak zjadę, to nie będę musiał zwalniać, zanim ten da radę mnie wyprzedzić. Trochę się przeliczyłem? A może Go zaskoczyłem? Bo tak jakby zwolnił. No nic, nie chcesz to nie. Z powrotem lewy i jadę... I mu odjeżdżam...

Do następnej luki na prawym, tym razem dość krótkiej, nawet podpadającej jeszcze pod bezpieczny odstęp. Kiedy to coś mnie wyprzedza po prawej... Domyślacie się kto to? Oczywiście nie obyło się bez hamowania, za równo mojego, jak i Jego, bo dojechaliśmy do kolejnego użytkownika lewego pasa, który toczył się ciut wolniej niż My...

Kiedyś ciągnąłem za języki co to za samochody. To Passat... B5... Kombi...

s7 trasa

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (25)
zarchiwizowany

#85517

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W końcu zmieniłem pracę! Nadal spawam, ale tym razem piece C.O. Było by zbyt nudno, gdyby nawet o tym nie było co napisać...

Pomijam narzekanie rodziny, bo patrząc na plotki i opinie z okolicy, zmieniłem pracę na gorsze, ale jakoś po ostatnim nie miałbym oporów pójść na zamiatanie ulic!

Sama praca ogólnie przyjemna. Spawałem na szczelność, więc jakoś leci... Atmosfera też w porządku, może poza Kolegą S. o którego chodzi mi w tej historii...

Z kolegą S dzielę stanowisko (jeden na jednej, drugi na drugiej zmianie). S. jest co prawda młodszy ode mnie, ale tak jak ja zaraz po średniej poszedł do pracy i ciągnie do tej pory na tych piecach. I ma bardzo ważną cechę, zadziera nosa, a właściwie wyżej s*a niż d00pe ma. Ale o tym za chwilę...

Do mnie największe obiekcje ma o porządek na stanowisku. Na początku udzielił mi kilku wskazówek (miejsce tego jest tu, a tego tam). Nie jestem pedantem, ale ogólnie ogarniam stanowisko po robocie. I chyba widocznie było mu to za mało. Zaczęło się delikatnie. Chował pomniejsze narzędzia (szlifierkę, młotek, przecinak, zawory etc). Więc albo załatwiłem sobie z magazynu, albo pożyczałem od kolegów, albo z domu przyniosłem, bo mi zbywało... W między czasie pokazał mi, że na stanowisku jest pusta szafka i co nie schowałem do szafki, latało po hali... Te narzędzia są raczej wytrzymałe, ale nie chciał bym oberwać 1,5kg młotkiem lub szlifierką... No ch... chowałem. W między czasie słuchając psioczenia innych na S.

Jednak przegięcie pały nastąpiło gdy odkręcił i schował palnik z spawarki. Bez tego to już na prawdę nic nie zrobię, więc do Majstra pod drugi. O ile Ja jak zauważyłem brak, to poczułem się jak Kojot gdy mu się droga skończyła, tak Majster dość długo patrzył się na mnie jak na wariata... Ale w końcu kazał mi pożyczyć sobie z innego, pustego stanowiska i zapowiedział, że porozmawia sobie z S.

I tak, następnego dnia wysłuchałem totalnego przypi3rdalania się o byle opiłek na podłodze, a do tej pory pożyczam palnik z tego jednego stanowiska... Majster mi jeszcze zapowiedział, że przeniesie mnie na inne stanowisko, więc czekam cierpliwie...


Dalszą część znam z słyszenia, ale to jest ciekawe...
S. zadziera nosa i w pewnym momencie pokłócił się z brygadzistą, przez co musiał zmienić halę i zmianę (firma się rozwija, jest kilka spawalni i widać jak były dobudowywane kolejne budynki). Trafił do prawdziwego Pedanta (takiego co nawet w koszu ma śmieci ułożone pod linijkę) i ten go strasznie j3bał za porządki. Jemu fajny numer wywinął. na stanowiskach jest na podłodze wielka blacha jako stół roboczy... Żeby nie przepinać masy. Na smarkał (żargon zawodowy, małe spawy i odstrzelone druty) na całej, przez co rył szlifierką na kolanach kilka godzin... I to go chyba czegoś nauczyło...
Spotkałem też kilka osób, które robiły z S. na stanowisku. Każdy potwierdzał działania S... Jakby sprawdzenie nowych?

Praca

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (27)

#85211

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kierowników zazwyczaj się nie słucha. Przynajmniej u mnie, bo i tak nic mądrego nie powiedzą... W sumie to uratowało jednemu zęby.

Zanim zacznę, Luba jest w ciąży, ale są problemy. Sytuacja jest beznadziejna, bo lekarze szans na donoszenie nie dają. I w związku z tym wczoraj mnie nie było w pracy.

Dziś rano Kierownik oczywiście mnie zaczepił przy pracy. Cytując: "Co się z tobą wczoraj działo?”. Nie chciało mi się z nim gadać, więc nie przerywałem, tylko mówiłem przez ramię. Trochę niegrzecznie, ale... Co mu będę kłamał, opowiedziałem, co wiem. Pogdybał, porozważał i na odchodne powiedział:

"Może to lepiej, niżby się miał urodzić jakiś potwór... Morderca czy inne coś…".

Tak jak pisałem, nie chciało mi się z nim gadać, więc nawet za bardzo go nie słuchałem. A zacząłem się nad tym zastanawiać już bliżej końca zmiany. Nawet jako żart, to wysoce niesmaczny...

Niektórzy sobie żartują, że jestem morderca, ale to jakby w innym tonie, jakbym wyglądał na notowanego. Trochę to do mnie przylgnęło, bo ostatnio ciągle chodzę wk00rwiony...

A Kierownik od dłuższego czasu stara się mnie unikać lub chodzi tak, bym go nie dosięgnął. Parę razy też były sytuacje, że ktoś dopingował, kiedy mu przywalę... Jakoś przestaje mnie dziwić, dlaczego...

Praca

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (158)
zarchiwizowany

#85468

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Otworzyli Stary Most... Hip Hip Hura... Wróć... Ch00ja! Tak lepiej...

Stary most, czyli most imienia Ignacego Mościckiego w Puławach. Przeprawa leciwa, nitowana i dość wąska. Przez kilka miesięcy był w remoncie, a otworzyli go tydzień temu. Jednak to co spotkałem w tym czasie, a dziś byłem tego bezpośrednim świadkiem przypomniało mi "Stare Dobre Czasy".

Nieimponująca szerokość jezdni na moście sprawia, że albo kierowcy ciężarówek i autobusów potrafią jeździć i jakoś to idzie, albo nie potrafią i stają, a wtedy robi się wesoło...
Jechałem dziś od od strony miasta i trafiłem na zator. Autokar turystyczny nie potrafił się zmieścić z emką (regionalizm, autobus miejski). O ile kierowcy emek raczej są ogarnięci i nawet nie zwalniając niemal szorują po konstrukcji bokami, ale jadą. A autokar? Jak się już w końcu minęli to jechał z kołem na, a nawet za linią... No co? Wąsko jest!
Tak się złożyło, że przystanąłem na światłach tuż obok następnego przystanku, tuż obok przodu autobusu... Kierowca wyskoczył z szoferki i majstrował coś przy lusterku, a pasażerka (Luba) twierdzi, ze widziała na lusterku dość głębokie rysy... Czyli widocznie nie obyło się bez strat...

A stare dobre czasy? Co prawda jak budowano obwodnicę to ja byłem jeszcze w podstawówce, ale coś tam pamiętam...
Jak pisałem, albo umieli jeździć i choćby zwolnili do prędkości marszu, to jakoś to szło. Kolejki był do mostu, ale jakoś bez przesady. Albo nie umieli jeździć i zatrzymywali się... A wtedy potrafiły się utworzyć korki na kilka kilometrów od mostu.
Zdarzały się też sytuacje gdy Tata mając na 2 zmianę do pracy, wybrał się z Mamą rano na zakupy, ale wracając trafiali na korek. Wtedy by zdążyć do pracy, wracali do domu przez sąsiedni Dęblin (25 km) i z powrotem na Dęblin do pracy... I tylko dla tego, że ktoś nie zna gabarytów własnego pojazdu...

most

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (19)
zarchiwizowany

#85106

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Około miesiąc temu opisywałem wypadek na obwodnicy mojego miasta i związana z nim komentarze... Trafiła niestety do archiwum. Ludzie popisali się wiedzą, a nawet spostrzegawczością czy yntelygencjom.

Tym ostatnim popisali się też zarządcy drogi. Jakieś 2 tygodnie temu pojawiły się piękne, jeszcze owinięte czarnym stretchem nowe znaki przy wjazdach. Koło, trujkąt i prostokąt...

Tak, tak... Zaraz odsłonili ograniczenie do 60, ostrzeżenie o innych zagrożeniach (ostrzegawczy z !) i tabliczkę informującą o ciągnikach i pojazdach wolnobierznych.

Jak dla mnie to przesada. Przypominam to droga dwupasmowa, przyszykowana na drogę ekspresową. Piekielne jest też zachowanie kierowców. Żaden się nie stosuje, więc to martwy przepis dający jedynie pole policji do nadgonienia statystyk... Na szczęście tam nie łapią...

Wypadek: https://www.dziennikwschodni.pl/pulawy/wypadek-w-bronowicach-kolo-pulaw-utrudnienia-w-ruchu,n,1000246355.html

Droga

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (13)
zarchiwizowany

#85096

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia usłyszana od kolegi... Ale chyba nie spodziewaliście się czegoś innego niż samochodów? Tym razem zachłanność sprzedawców części...

Kolega, co prawda sporo starszy, ale niech tak zostanie, ma Teścia, a Teść małe, leciwe autko. Coś wielkości corsy, fiesty, clio w wersji z początku lat 90-tych. W sumie liczy się, że wartoś już liczona w kg...

Senior sobie jeździł i jednej zimy zderzak mu pękł, prawdopodobnie na grudzie. Zrobiło się ciepło i Kolega udał się do pobliskiego autozłomu w poszukiwaniu zderzaka. Był ale za 200, co go trochę przeraziło. Spodziewał się 80-100zł, a nawet się targował. No nic, powiązał na drut i trytytki i jakoś to było...

Seniorowi to jednak nie odpowiadało, ale co robić... Latem zbliżał się przegląd, więc Teść złapał tej specyficznej starszej paniki... Tym razem uparł się, że nie przejdzie przeglądu przez zderzak i nie dał sobie wytłumaczyć... Kolega drugi raz poszedł na złom, licząc, że tamten zmądrzeje. Kolejny raz się przeliczył, bo złomiarz wyrzucił zderzak, bo nie było zainteresowania...

Jak się dowiadywałem, Kolega szukał rady jak lepiej naprawić ten przeklęty zderzak. Spawanie, klejenie, szpachla itp. I oczywiście przeklinał tego ch00ja z złomu, co go chciał zerżnąć, a tylko wk00rwił...

Autozłom

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (26)

#84823

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znowu polskie drogi… Tym razem nie moja lokalna DK/S12, tylko wygoniło mnie pod Warszawę i wracałem S7.

Ruch dość spory, ale idzie gładko, bez zatorów. Widok chyba znany, typowy dla polskich dróg, czasem spotykany gdzie indziej... Czyli na lewym sznur jeden za drugim, a na prawym pojedyncze auta co 3-4 długości. Efekt różnicy prędkości ok. 30-50 km/h i klasycznej kultury prowadzenia.

Jadę sobie spokojnie lewym pasem, w lusterku od dłuższego czasu to samo BMW, ale mój spokój mąci coś białego na prawym pasie. Okazuje się, że to dostawczy fiat zabudowany na kontener. Wyprzedza mnie po prawej i dosłownie zajeżdża mi drogę. Nie mógł gonić prawym, bo przed nim było wolniej poruszające się auto, a gdybym nie podejrzewał, co się dzieje... Dobrze, jakbym miał błotnik, lampę i zderzak do wymiany. Razem z hamulcem, już chyba z przyzwyczajenia, nacisnąłem klakson...

To jeszcze nie koniec. Chwilę później deja vu. Ten sam numer, tylko że tym razem niedoszłą ofiarą stało się nieduże miejskie auto, które jechało przede mną. Również unik, ale kierowca zaraz zjechał na prawy pas, być może, żeby ochłonąć. Prawdopodobnie to była kobieta i miłe jest przypuszczenie, że mój klakson jakoś ją zaalarmował... Ale to tylko przypuszczenie.

Fiat już siedział na ogonie kolejnego auta, a ja miałem pustą drogę do niego. Podgoniłem i dałem znać, co o nim myślę, klaksonem i długimi światłami. Poskutkowało, uspokoił się, zjechał na prawy i więcej go nie widziałem.

WISIENKA

W sumie nie opisywałbym tej historii, ale gdy zjeżdżałem z s7, na nitce w stronę Warszawy stały Straż Pożarna i Policja. Ewidentnie jakiś wypadek, ale jak przejeżdżałem, to już kończyli akcję, a w internecie jeszcze nic nie ma... Węzeł Białobrzegi Południe.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 21 (73)