Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

timo

Zamieszcza historie od: 23 kwietnia 2012 - 11:05
Ostatnio: 10 sierpnia 2020 - 1:03
  • Historii na głównej: 51 z 80
  • Punktów za historie: 19326
  • Komentarzy: 2185
  • Punktów za komentarze: 17241
 

#77175

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przez kilka lat, tzn. przez okres studiów i jeszcze trochę, mieszkałem w Opolu. Co jakiś czas bywałem w tamtejszym Kauflandzie i o ile odwiedzałem go w miarę regularnie, to pamiętałem, aby nie dotykać metalowych elementów ruchomego chodnika (w tym obiekcie parking jest pod sklepem, na poziomie 0, a sala sprzedaży nad nim, na poziomie 1 - pomiędzy nimi nie ma klasycznych schodów ruchomych, tylko takie "spłaszczone", na które da się też wjechać wózkiem zakupowym wyposażonym w odpowiednie samoblokujące kółka).

Otóż jeśli chwyci się tylko za gumową poręcz chodnika, wszystko ok. Gorzej, jeśli nasze palce wystają nieco dalej i dotkną metalowego elementu, który stanowi prowadnicę tejże gumy. Ta blacha po prostu kopie prądem. I to nie delikatnie, jak to się czasem zdarza w wyniku naładowania elektrostatycznego przedmiotów. To na prawdę mocno kopie!

Dziś, pierwszy raz od bardzo długiego czasu, znów byłem w tym sklepie. Zdążyłem zapomnieć o "niespodziance", więc położyłem rękę na poręczy, a palcami dotknąłem metalowej części. No i cóż, defekt schodów dobitnie mi o sobie przypomniał. Chociaż jestem zdrowym człowiekiem, to skutki odczuwałem przez około dwie godziny - przyspieszone tętno, uczucie duszności, trudności z oddychaniem.

Oczywiście zgłosiłem sprawę pani w biurze obsługi klienta - przy okazji wspomniałem, że ten sam problem zgłaszałem już kilka lat temu i to wielokrotnie. Okazało się, że obsługa sklepu doskonale o tym wie, a - podobno - wzywany wiele razy serwis nie widzi problemu. Zapytałem, czy pani ma świadomość, że dla osoby np. z padaczką lub z rozrusznikiem serca takie kopnięcie może się skończyć tragicznie - odpowiedziało mi smutne pokiwanie głową.

Cóż, jutro uruchomię odpowiednie instytucje (na razie przychodzi mi na myśl jedynie nadzór budowlany i ewentualnie sanepid...).
Póki co przestrzegam przed dotykaniem czegokolwiek metalowego na ruchomym chodniku w tym sklepie.

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (282)

#77039

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pani premier miała wypadek, to już chyba cała Polska słyszała. Piekielności jest w tej sprawie wiele, począwszy od tego, czy kolumna w uzasadniony sposób jechała jako uprzywilejowana, czy konieczne było angażowanie takich sił i środków, kto spowodował kolizję itd. Ale ja nie o tym.

Otóż pani premier jest "potłuczona", ale "przejdzie dodatkowe rutynowe badania" i jest w tym celu "transportowana do Warszawy śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Normalny człowiek jak jest tylko "potłuczony", to nawet na pomoc w SOR-ze nie może liczyć, bo go odeślą do POZ-tu. Czy "potłuczenia" wymagają badań, których nie da się przeprowadzić nigdzie indziej, tylko w Warszawie? Ten śmigłowiec może być potrzebny komuś, kto naprawdę będzie POWAŻNIE poszkodowany. Ale on być może umrze, bo nie jest VIP-em. Ot, równi i równiejsi.

Dodatkowo pacjenci czekający na pomoc w oświęcimskim SOR-ze zostali z niego wyrzuceni - poza tymi w najcięższym stanie - bo przyjęto panią premier.

Czy arogancja obecnej władzy ma jakieś granice? Trudno wymienić rząd, który nie dał społeczeństwu powodów do narzekań, ale to, co się obecnie wyprawia, przechodzi wszelkie pojęcie. Antoś i Beatka rozbijają się po kraju opancerzonymi rządowymi autami, a ta druga z powodu bzdurnego potłuczenia blokuje śmigłowiec ratowniczy, który służy do interwencji W NAJCIĘŻSZYCH PRZYPADKACH ZAGROŻENIA ŻYCIA I ZDROWIA - to nie jest latająca taksówka! Przypominam, że za to wszystko płacimy my - obywatele.

Skomentuj (78) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 340 (488)

#76897

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O ZUS-ie napisano już wiele. Dodam do tego jedną kwestię: infolinię tejże instytucji. Dodzwonić się można bez problemu, ale już po wyborze opcji rozmowy z konsultantem i tematu otrzymujemy komunikat o średnim czasie oczekiwania. Kilka raz usłyszałem o 18 minutach, 25... Dziś ten czas wynosi 47 minut.

Tak właśnie ZUS szanuje przedsiębiorców, którzy odprowadzają składki. W końcu oni się nudzą, to niech sobie powiszą na telefonie.
Uprzedzając komentarze: nie dzwonię w sprawie, na temat której wszystko można sobie wygooglać, a w kwestii niejasności w ICH formularzu.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (165)

#76388

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wystawiłem coś do sprzedania na OLX-ie. Nieważne co, istotne, że jest to komplet składający się z czterech sztuk. Cena całości 1600 zł, do MAŁEJ negocjacji, co jest wyraźnie napisane w ogłoszeniu.

Oto jedna z wiadomości, które otrzymałem (pisownia oryginalna - proszę mnie nie pytać, co miał na myśli autor): "pieknie zakomentaz moge zaplacic po 200 zl za sztuke z dowozem woj lodz pozdrawiam".

Czyli nie dość, że facet chce kupić za połowę ceny, to jeszcze w cenie mam mu dowieźć dość spory kawałek (rzecz raczej nie do przewiezienie osobówką - trzeba jechać z przyczepką)... Niestety, reszty przekazu nie zrozumiałem ;)

Cóż, odpisałem panu, że lepiej przeznaczył fundusze na zakup słownika...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (195)
zarchiwizowany

#75490

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, jak nie zostałem klientem Play. Dosłownie sprzed chwili.

Mam już w tej sieci telefon, a ze świadczonych usług jestem zadowolony. Może nie jest idealnie, ale naprawdę dobrze. Numer - wraz z kilkoma innymi - jest zarejestrowany na mojego ojca (w ofercie dla firm), mniejsza o przyczyny tego stanu.
Dziś w reklamie telewizyjnej usłyszałem o ofercie, które potencjalnie mogłaby być atrakcyjna dla mojej działalności. Dzwonię więc na infolinię - z różnych powodów nie miałem czasu na grzebanie po stronie, a akurat miałem taką robotę, że telefon na słuchawkach kompletnie mi nie przeszkadzał. Cóż, niestety nie udało mi się tak porozmawiać z nikim kompetentnym.
Odsłona pierwsza: odbiera (bardzo szybko) pani o miłym głosie, wyłuszczam jej sprawę. Ona mówi, że połączy mnie z działem sprzedaży. Ok, spoko. Słyszę przełączanie, a po 3-4 sekundach połączenie zostaje zerwane.
Odsłona druga: odbiera (równie szybko) inna pani o miłym głosie, nawet przez chwilę myślałem, że ta sama. Mówię, że przed chwilą byłem przełączany do działu sprzedaży, ale coś się nie udało. Pani jest baaardzo zdziwiona, bo "Ale jak to? My nie mamy takiej technicznej możliwości, żeby połączyć do działu sprzedaży". Aha, czyli pierwsza pani mnie najzwyczajniej okłamała. No to cóż, składam skargę na zachowanie pierwszej pani. Sama procedura przyjęcia skargi to komedia - pani nie rozumiała, co się do niej mówi, zadawała niezrozumiałe pytania (np. "i co jeszcze mam TU wpisać?" - zupełnie, jakbym wiedział, jakie ona ma pola do wypełnienia w formularzu), ogólnie masakra - miałem wrażenia, że rozmawiam z osobą, która jakby miała jeszcze jeden zwój mózgowy mniej, to srałaby gdzie popadnie. Na koniec pytam, jaki w takim razie jest numer do tego działu sprzedaży. Pani podaje (zaznaczam: jest godzina ~17:00 w niedzielę).
Odsłona trzecia: dzwonię na podany numer. Automat informuje mnie, że infolinia jest czynna od poniedziałku do piątku w godzinach jakichś tam, a w soboty w jakichś tam innych. W niedziele nieczynna. Pani podająca mi numer nie wiedziała, w jakim godzinach pracuje ICH dział sprzedaży?

Zawsze wydawało mi się, że INFOlinia służy INFOrmacji klienta, a nie dezINFOrmacji. Widocznie nie w Play. Cóż, poszukam innego operatora.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (20)

#74541

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W czwartek zamawiałem coś przez Allegro. Przejrzałem kilka ofert, wstępnie wybrałem 5, które obdzwoniłem. 1 odpadła, bo nie dało się ze sprzedającym skontaktować telefonicznie, a potrzebowałem zapewnienia, że towar będzie wysłany tego samego dnia. 3 pozostałe firmy uczciwie powiedziały, że kurierzy już odebrali od nich towar, więc nie wyślą tego dnia (było pomiędzy 12:00 a 13:00). Został więc piąty sprzedawca, który zapewnił, że jeśli do 15:00 zakup zostanie dokonany przez Allegro i zapłacony przez PayU (czy jak tam się ten system natychmiastowych płatności nazywa), to NA PEWNO (pytałem 3 razy - było to dla mnie bardzo ważne ze względu na dłuższy weekend) wyślą jeszcze tego dnia. Zakupu i przelewu dokonałem o 13:40, a więc ze sporym zapasem względem podanego terminu. Zapłaciłem i czekałem.

W piątek cały dzień siedziałem w domu, a kuriera ani słychu, ani widu. Sprawdzam więc maila celem sprawdzenia, czy może nie przyszła wiadomość z numerem przesyłki, żebym mógł sprawdzić, co się z nią dzieje. Wiadomość owszem, była - że przesyłka została NADANA W PIĄTEK. W dodatku kurierem InPostu - gdyby wcześniej wiedział, że wyślą przez tę firmę, to na pewno nie kupiłbym nic u tego sprzedawcy, bo InPost to jedna wielka śmierdząca kupa (przynajmniej na moim terenie funkcjonuje poniżej wszelkiej krytyki - opóźnione przesyłki, awiza podczas obecności w domu, chamstwo itd.). Na aukcji widnieje informacja, że korzystają z usług kurierskich firmy Siódemka.

Wobec powyższego dzwonię na infolinię, gdzie dowiaduję się, że... Siódemka nie istnieje, bo została przejęta przez InPost. Ok, spoko, faktycznie dawno nie widziałem aut oznakowanych Siódemką, więc przyjąłem do wiadomości, chociaż nijak nie widzę uzasadnienia, żeby nie uaktualnić tej informacji na aukcjach - klient nie musi wiedzieć, która firma którą przejęła. Pracownik nie potrafił też wyjaśnić, dlaczego wczoraj kłamał, że przesyłka na pewno od nich wyjdzie (to była ta sama osoba).

Dziś, dosłownie przed chwilą, coś mnie tknęło i wszedłem na stronę Siódemki (istnieje nadal, choć firma nie działa już pod tą nazwą). Okazało się, że nie przejął jej InPost, a DPD. Wtedy przypomniała mi się reklama telewizyjna z hasłem "Siódemka zmienia się w DPD" i już wiedziałem, że pracownik firmy po raz kolejny kłamał.

Może ten jeden dzień w opóźnieniu wysyłki to dla kogoś niedużo, ale akurat zależało mi na otrzymaniu tego konkretnego przedmiotu przed weekendem. Wysłana dzień później dotrze do mnie nie jeden, a 4 dni później.

Cóż, będzie negatyw na allegro. Zdecydowanie odradzam jakiekolwiek zakupy w firmie GlobalPlayers S.C., ul. Skrzydlata 11, 82-300 Elbląg. Nick na Allegro: automaxhit_pl - to zwykli kłamcy.

allegro

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (193)
zarchiwizowany

#74353

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dni miasta, nieważne jakiego. Impreza na około 6-8 tys. osób. Co istotne, dość dobrze zorganizowana (co wcale nie jest regułą). Kompetentna i - o dziwo - miła ochrona, wystarczająca liczba toi-toiów ustawionych z głową (w cieniu, dzięki czemu nie cuchnęły), porządna scena i bardzo dobre nagłośnienie, ogólnie spoko. Można się czepić na przykład tego, że stoiska z jedzeniem i napojami były ustawione przy głównej alejce, którą wchodziło się i wychodziło z imprezy, a miała ona ok. 2,5 m szerokości, przez co był tam potworny tłum, ludzie czekający w kolejkach blokowali przejście, a ci idący wytrącali im (niechcący) z rąk jedzenie i napoje. Ale nie o tym będzie, bo na tle piekielności uczestników imprezy to naprawdę nic. Przejdźmy więc do zachowań imprezowiczów.

1. Po zakończeniu koncertu kilkutysięczny tłum przewala się wspomnianą alejką. Niektórzy w nim idący mają "fantastyczne" pomysły. Na przykład nagłe zatrzymanie się, zawrócenie, czy (hit) zatrzymanie się z przyklęknięciem w celu zawiązania obuwia. Wiadomo, że na takich imprezach rozmaite napoje osłabiają refleks, więc skutkiem było około 5-6 osób wyłożone na "geniusza" od buta. Pomijam już fakt, że jakieś 3/4 społeczeństwa potrafi stosować się do zasady chodzenia prawą stroną, ale zawsze paru cymbałów musi się ryć po prąd.
2. Sam pomysł zabierania dwu- czy czterolatków na taką imprezę nie jest moim zdaniem najlepszy (pół biedy, jeśli dziecko ma ochronniki słuchu, a rodzice staną z nimi na uboczu - rozumiem, że mogą chcieć posłuchać koncertu, a nie mają z kim zostawić pociech). Ale pchanie się z nimi pod scenę, gdzie berbecie sięgające dorosłym do połowy uda biegają samopas wpadając pod nogą ludziom w pogo? Albo we wspomnianym wcześniej tłumie - takiego malucha naprawdę nie widać i łatwo go stratować. Więc dzieci albo na ręce, albo przeczekać tłum.
3. Buractwa "ludzi", którzy stojąc 4-5 metrów od kosza wyrzucają puste puszki lub plastikowe kubki po piwie pod nogi nie skomentuję.
4. Palenie w tłumie - rozumiem, że jak pali większość, to cóż, jej prawo (choć nadal uważam, że to chamskie, bo niepalący też ma prawo posłuchać koncertu bez wdychania tego gówna). Ale kiedy w zasięgu wzroku (nieco na uboczu tłumu) nie ma ani jednej osoby palącej, stoją za to całe rodziny itd., to wypadałoby się dostosować. Ale nie, dwie stare lokomotywy (czytaj: baby po 60-tce palące jednego za drugim) muszą podmuchać ludziom w twarz tym smrodem. Niby nie ma zakazu, ale nie ma też zakazu pierdzenia publicznie, a tego raczej nie robimy, prawda? A przecież śmierdzi podobnie, przy czym pierdy raczej nie powodują raka.
5. Parkowanie - wiadomo, że każdy chce mieć najbliżej na imprezę. Ale w promieniu ok. 200-300 metrów od wejścia miejsc parkingowych było jeszcze trochę. Mimo to znaleźli się Janusze, którzy musieli zaparkować 10-30 metrów od bramy, na dwumetrowym chodniku, z którego zostawało tyle miejsce, że ludzie przeciskali się idąc bokiem. O przejściu z wózkiem nie było mowy. Dodam, że to droga krajowa.
6. Wejście na teren imprezy, oczywiście zakaz wnoszenia alkoholu (czyli bardzo łagodny zapis, bo na większość zamkniętych imprez masowych nie można wnieść żadnych napojów). Mimo to jakiś Sebix z Karyną kłócą się z ochroną, bo pani ochroniarz chciała poprosić panienkę o otworzenie torebki. Oczywiście nie weszli, na odchodnym drąc się na pół ulicy "jakim prawem ta ku*wa ma mi torebkę sprawdzać?" - ano takim, że po to tam jest, regulamin wisi na płocie obok wejście, a nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania.

Pewnie by się jeszcze coś znalazło, ale na szybko tyle. Ludzie, myślenie i kultura nie bolą, a pozwolą na spokojną zabawę wam i innym.

dni_miasta koncert impreza

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 24 (124)

#72801

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na co idzie 500+ (nie mówię, że każde!)? Dwa przykłady, tylko z mojego województwa i tylko z kilku dni.

1. 3-latek wypada z okna. Rodzice po 2 promile. Dziecko przetransportowane śmigłowcem do szpitala walczy o życie.

2. Matka: 4,5 promila. Ojciec: brakło skali w alkomacie, pobrana krew do badań. Opiekowali się maluchem. W sumie dzieci mają kilkoro, ale sąd odebrał im prawa rodzicielskie do pozostałych.

Dziwnym trafem są to wydarzenia ostatnich dni, w obu przypadkach 29.04 wypłacono świadczenie.

"Dobra zmiana"? Cóż, Narodowy Program Wspierania Patologii, jak widać, działa znakomicie.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 218 (308)

#72456

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może znów wyjdę na niedostosowanego społecznie, ale cóż.

Zamówiłem pewną usługę u fachowca, dokładniej ślusarza specjalizującego się w dość skomplikowanych procesach obróbki skrawaniem. Co istotne, można z dużym prawdopodobieństwem, na podstawie zakresu świadczonych przez niego usług, domniemywać, że zdecydowaną większość jego klientów stanowią firmy. Zostawiłem materiał (chodziło o wykonanie pewnych modyfikacji w częściach, które miałem), umówiliśmy się na cenę w zakresie 180-200 zł i termin do dziś (zostawiałem kilka dni temu). Dziś rano dostałem telefon, że gotowe, więc pojechałem odebrać. Na miejscu oczywiście pytam, ile ostatecznie wyszło - odpowiedź: 180 zł. Mówię więc:
- To miło, że cena jest w dolnej, a nie w górnej granicy ustalonych widełek. Tu są dane do faktury [podając wizytówkę].

I w tym momencie zaczyna się piekielność:
- Ooooo, paaaaanie! To ja muszę doliczyć, bo podatki mi, panie, te złodzieje zabiorą!
Ku*wa, za przeproszeniem, mać: ja się klientów nie pytam, czy chcą fakturę, czy nie. Robię usługę = wystawiam fakturę. Czy w sklepie ktoś nas pyta, czy ten chleb to z paragonem czy bez, bo bez to taniej? Przy kasie w Biedronce kasjerka mówi "50 zł bez paragonu, 61,50 zł z paragonem"? Ja pierdziele, rozumiem, że podatki itd., ale dla osoby prowadzącej działalność gospodarczą powinno być oczywiste, że płaci się podatki i są one wliczone w cenę podawaną klientowi!

A swoją drogą: że się chłop nie boi podstawionego klienta (w naszych stronach skarbówka BARDZO często w ten sposób kontroluje rzemieślników - bo wiadomo, że Biedronki i inne takie nie bawią się w takie akcje, a osoby prowadzące tego typu usługi owszem).

Dla wszystkich, którzy zamierzają hejtować, jaki to jestem nieżyciowy i naiwny: podatki po coś są. Edukacja, straż pożarna, ratownictwo medyczne, wojsko, drogi, szpitale i wiele innych rzeczy nie biorą się znikąd. Życie w państwie demokratycznym oznacza uczestnictwo w pewnej umowie społecznej. I, niestety, chcąc nie chcąc, podatki trzeba płacić, jeśli chce się mieć prawo wymagać realizacji zadań z nich finansowanych. A że je podnoszą? Cóż, między innymi dlatego, że wielu ich nie płaci. W uproszczeniu: jeśli budżet zakłada, że podatek 12,5-procentowy zapłaci 80 procent zobowiązanych, to łącznie zapłacą oni 10% swojego sumarycznego dochodu. Jeśli natomiast zapłaci go 40%, to podatek musi wzrosnąć do 25%, żeby uzyskane wpływy do budżetu były takie same.

Abstrahuję od tego, jaka jest która władza i że opłaty są takie, a nie inne (podatki, ZUS itp.). Są, ustanowione przez ustawy uchwalone przez - podobno - naszych przedstawicieli. Jak komuś nie pasuje, to było inaczej głosować. Jak ktoś zdecydował się na pozostanie, życie i prowadzenie działalności w tym kraju, to niech się stosuje do obowiązujących w nim zasad.

Oszukiwać "system" - każdy. Żądać dróg, wodociągów, kanalizacji, aquaparków - każdy. Płacić podatki - nikt.

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (277)
zarchiwizowany

#72848

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zastanawia mnie logika kierowców w mojej nowej miejscowości (pochodzę z miasta podobnej wielkości, 25 km od tego, w którym obecnie mieszkam). Są sobie skrzyżowania (tak na szybko, to do głowy przychodzą mi dwa, na których istnieje ten problem), typowe "iksy", czyli cztery ulice pod kątem prostym. Na każdym z nich dwa wloty są jednokierunkowe, przy czym jeden jest "od" a drugi "do" skrzyżowania. Albo inaczej, może ktoś tak woli: ulica jednokierunkowa przecina dwukierunkową. W obydwu przypadkach ulica jednokierunkowa ma dwa pasy na dojeździe do skrzyżowania i jeden za nim. Na obydwu nie ma też oznakowania poziomego ani pionowego wskazującego, dokąd prowadzi który pas. Logika wskazywałaby więc, że prawy pas jest tylko do skrętu w prawo, bo przecież tylko wtedy nie trzeba czekać na wolną prawą. Jazda na wprost i skręt w lewo wymagają tego samego: wolnych obydwu stron. Tu jednak panuje jakiś dziwny zwyczaj, że prawy pas jest do jazdy w prawo i na wprost, a lewy tylko do skrętu w lewo. W efekcie jadący na wprost blokują skręcających w prawo (w tym wypadku to istotne, bo ruch z lewej jest niewielki, więc czasem niepotrzebnie stoi się naprawdę długo). W dodatku jazda z lewego pasa na wprost spotyka się z trąbieniem, "fuckersami" i ogólnym fochem. Czy może ja czegoś nie ogarniam i takie "zasady" ruchu drogowego mają jakieś logiczne uzasadnienie?

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (25)