Profil użytkownika
touchthesky
Zamieszcza historie od: | 29 lutego 2012 - 12:28 |
Ostatnio: | 14 stycznia 2018 - 2:34 |
- Historii na głównej: 4 z 5
- Punktów za historie: 1452
- Komentarzy: 1
- Punktów za komentarze: 8
Trafiłem na Allegro na trudno dostępną książkę, którą bardzo chciałem. Tak się składa, że była to licytacja charytatywna na zbożny cel, którą wygrywam za ceną o parę groszy wyższą od startowej jako jedyny licytujący. Cieszę się, bo dwie pieczenie na jednym ogniu - i książka dla mnie i pomoc dla dziecka.
Dostaję ja sobie wczoraj maila (w skrócie):
"Dzień dobry, jestem matką dziecka, na którego korzyść wylicytował Pan książkę XXY. Chciałabym zapytać, czy byłby Pan skłonny odstąpić od prawa do wysyłki przedmiotu i pozostawić go na kolejną licytację, a Pańskie środki zasilą walkę Krysi z zespołem Aspergera (imię i choroba zmyślone). Proszę o to szczególnie ze względu na fakt, że wylicytowana kwota była bardzo niska".
Odpisuję:
"Szanowna Pani.
Bardzo mi przykro, ale chciałbym otrzymać zamówioną książkę. Cieszę się, że mogłem w ten sposób Państwa wesprzeć, ale to przedmiot był moją główną motywacją do wzięcia udziału w aukcji. Przykro mi, że kwota wydaje się Pani niska, ale z tego, co widziałem byłem jedynym licytującym, więc może to po prostu kwestia przedmiotu".
Odpowiedź od matki:
"No dobrze, wyślę ci sknero tę książkę jak dziecku żałujesz".
Dostaję ja sobie wczoraj maila (w skrócie):
"Dzień dobry, jestem matką dziecka, na którego korzyść wylicytował Pan książkę XXY. Chciałabym zapytać, czy byłby Pan skłonny odstąpić od prawa do wysyłki przedmiotu i pozostawić go na kolejną licytację, a Pańskie środki zasilą walkę Krysi z zespołem Aspergera (imię i choroba zmyślone). Proszę o to szczególnie ze względu na fakt, że wylicytowana kwota była bardzo niska".
Odpisuję:
"Szanowna Pani.
Bardzo mi przykro, ale chciałbym otrzymać zamówioną książkę. Cieszę się, że mogłem w ten sposób Państwa wesprzeć, ale to przedmiot był moją główną motywacją do wzięcia udziału w aukcji. Przykro mi, że kwota wydaje się Pani niska, ale z tego, co widziałem byłem jedynym licytującym, więc może to po prostu kwestia przedmiotu".
Odpowiedź od matki:
"No dobrze, wyślę ci sknero tę książkę jak dziecku żałujesz".
allegro
Ocena:
201
(215)
Mam 25 lat i w miarę normalny męski głos, czasem zdarza mi się skrzeczeć, ale bez przesady.
Telefon z Orange. Umowa podpisana na moje imię i nazwisko.
- Dzień dobry - mówi Pani.
- Dzień dobry.
- Czy mogę rozmawiać z Panem Adrianem Piekielnym?
- Przy telefonie!
- A czy jest ktoś dorosły w pobliżu?
- Poza mną, nie ma.
- To ja zadzwonię później.
Nadal nie wiem o co chodziło.
I tu nasuwa się pytanie. Jak mogę mieć umowę na siebie nie będąc dorosłym?
Telefon z Orange. Umowa podpisana na moje imię i nazwisko.
- Dzień dobry - mówi Pani.
- Dzień dobry.
- Czy mogę rozmawiać z Panem Adrianem Piekielnym?
- Przy telefonie!
- A czy jest ktoś dorosły w pobliżu?
- Poza mną, nie ma.
- To ja zadzwonię później.
Nadal nie wiem o co chodziło.
I tu nasuwa się pytanie. Jak mogę mieć umowę na siebie nie będąc dorosłym?
Ocena:
217
(239)
Uznaliśmy sobie rodzinnie, że żeby odpocząć po trudach i znojach przygotowań świątecznych na kolacje zamówimy sobie coś z miasta.
Dzwonię zatem o 12 do pobliskiej pizzerii i pytam zachowawczo (bo z godzinami pracy dzisiaj różnie bywa):
- Czy dostawa na godzinę 19 dzisiaj jest możliwa?
- Tak, oczywiście! – odpowiada pani kelnerka.
Pani przyjęła zamówienia – niczego innego już zatem nie szukałem. O 19:30 dzwonie do pizzerii (co ważne numer komórkowy) i pytam o losy spóźnionej pizzy.
- Panie, ale jaka pizza, my już nie pracujemy od trzech godzin!
Dzwonię zatem o 12 do pobliskiej pizzerii i pytam zachowawczo (bo z godzinami pracy dzisiaj różnie bywa):
- Czy dostawa na godzinę 19 dzisiaj jest możliwa?
- Tak, oczywiście! – odpowiada pani kelnerka.
Pani przyjęła zamówienia – niczego innego już zatem nie szukałem. O 19:30 dzwonie do pizzerii (co ważne numer komórkowy) i pytam o losy spóźnionej pizzy.
- Panie, ale jaka pizza, my już nie pracujemy od trzech godzin!
Ocena:
228
(246)
W dniu dzisiejszym historia z gatunku “sąsiedzka dobra rada”.
Bohaterami są:
Sąsiedzi A – młode małżeństwo z dzieckiem (4-5 lat, całkiem spokojny chłopiec nie jakiś rozwydrzony) – wprowadzili się kilka lat temu, ale ogólnie mały jest „najmłodszym’ mieszkaniowo lokatorem klatki.
Po nimi mieszka Sąsiadka B – pani po 60, nietypowa odmiana mohera z gatunku tych, co kładą się o 16 i wstają o 4, podsłuchują na klatce i wszędzie chwalą się synem i synową.
Sąsiadka B pewnego razu puka do drzwi sąsiadów A. Otwiera młoda mama.
B: Dzień dobry, proszę pani! Wie pani, ja mam dla pani wspaniałą radę i prośbę. Prosiłabym, wręcz nalegała, żeby rozsypała pani piasek w swoim salonie - dużo piasku.
A: Ale, o co chodzi? – pyta zdziwiona. Nie ma przecież kota ani nic.
B: Bo wie pani, syn pani bardzo hałasuje w dzień, wali o podłogę, chodzi (!). Tak nie można, ja spać nie mogę. Dlatego pomyślałam żeby pani rozsypała w salonie piach, to to stłumi dźwięki. Moja synowa nauczycielka to zaproponowała.
A: Wie pani... mam lepszy pomysł. Niech pani weźmie ten piach i zbuduje sobie lepiankę. Nawet użyczę pani wody. Wtedy nic nie będzie słychać.
Sąsiadka B poszła obrażona.
Bohaterami są:
Sąsiedzi A – młode małżeństwo z dzieckiem (4-5 lat, całkiem spokojny chłopiec nie jakiś rozwydrzony) – wprowadzili się kilka lat temu, ale ogólnie mały jest „najmłodszym’ mieszkaniowo lokatorem klatki.
Po nimi mieszka Sąsiadka B – pani po 60, nietypowa odmiana mohera z gatunku tych, co kładą się o 16 i wstają o 4, podsłuchują na klatce i wszędzie chwalą się synem i synową.
Sąsiadka B pewnego razu puka do drzwi sąsiadów A. Otwiera młoda mama.
B: Dzień dobry, proszę pani! Wie pani, ja mam dla pani wspaniałą radę i prośbę. Prosiłabym, wręcz nalegała, żeby rozsypała pani piasek w swoim salonie - dużo piasku.
A: Ale, o co chodzi? – pyta zdziwiona. Nie ma przecież kota ani nic.
B: Bo wie pani, syn pani bardzo hałasuje w dzień, wali o podłogę, chodzi (!). Tak nie można, ja spać nie mogę. Dlatego pomyślałam żeby pani rozsypała w salonie piach, to to stłumi dźwięki. Moja synowa nauczycielka to zaproponowała.
A: Wie pani... mam lepszy pomysł. Niech pani weźmie ten piach i zbuduje sobie lepiankę. Nawet użyczę pani wody. Wtedy nic nie będzie słychać.
Sąsiadka B poszła obrażona.
Ocena:
796
(874)
1
« poprzednia 1 następna »