Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ubycher12

Zamieszcza historie od: 20 kwietnia 2011 - 10:55
Ostatnio: 7 marca 2013 - 13:41
O sobie:

U-boot;
1) Osobnik nieobliczalny, rzędu milionus ideos et minutos, podgrupy maniak literatus. Wysoce niebezpieczny dla otoczenia z powodu wykazywania wrodzonych tendencji samobójczych poprzedzonych okrzykiem "Patrznato" względnie "Potrzymajmipiwo".
2)Określenie niespełnionego rysownika i pisarzyny
3)Maszyna pseudointeligenta, zdolna pracować do 72h bez przechodzenia w tryb uśpienia, napędzana nikotyną i alkoholem etylowym
4)Wg niektórych "Największy świr o twardej dupie i złotym sercu"

  • Historii na głównej: 46 z 79
  • Punktów za historie: 45402
  • Komentarzy: 203
  • Punktów za komentarze: 2080
 

#48010

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Powróciłem!
A dlaczego mnie nie było? Zostałem pobity, okradziony i wylądowałem w szpitalu. Sprawa na policji, etc.
To co się stało wczoraj pokazuje jak piekielne przepisy prowadzą do niezręcznych sytuacji.

Zaraz po wyjściu ze szpitala dostałem telefon, że mam się stawić na komendzie po odbiór moich zabezpieczonych rzeczy. Policjant był wyraźnie zmieszany informując mnie o tym, więc z mieszanymi uczuciami udałem się do komendy miejskiej.

Na miejscu z niepewnym uśmiechem pan aspirant mówi:
- Nie wiem czy to się panu jeszcze na coś przyda, ale mam obowiązek oddać to panu jako pana własność.

Po czym wręczył mi kopertę z ową "moją własnością", a wewnątrz otrzymałem od policji...

...mój ząb.

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1283 (1367)

#42010

przez (PW) ·
| Do ulubionych
I po co ja się odzywałem?
Zachciało mi się pisać na piekielnych, to teraz mam. Tylko po co ja się odzywałem?

Do rzeczy. W poprzedniej historii pochwaliłem się swoją produkcją. Na własne życzenie otworzyłem wrota piekieł.
Moją skrzynkę zasypały wiadomości dotyczące moich wyrobów. Owszem moja próżność została miło podłechtana wieloma pochwałami i olbrzymim zainteresowaniem, jednak gdyby było tak cudownie to bym teraz nie pisał. Nie chciałem odpisywać po kilkadziesiąt razy tego samego we wszystkich wiadomościach, więc stworzyłem taki "szablon FAQ" i w ten sposób odpisywałem:

"Witam.
Proszę o wybaczenie, ale z powodu nawału wiadomości po publikacji tamtej historii odpowiadam przy pomocy kopiuj/wklej na najczęściej zadawane pytania.
1. Czy mam jakieś zdjęcia moich "dzieł"?
Jak wspomniałem w historii - NIE. Jednak z powodu dużego
zainteresowania postaram się jak najszybciej to naprawić i zrobić zdjęcia przynajmniej próbek splotów.
2. Czy można coś u mnie zamówić?
Jak najbardziej tak, lecz trzeba się na chwilę obecną liczyć z tym, że cierpię na poważny brak materiału (zawleczek), więc nie jestem w stanie podać nawet w przybliżonym terminie terminy
ewentualnej realizacji.
3. Jak z odbiorem?
Oczywiście listownie lub osobiście w Opolu.
4. Jaka cena? Po ile? Jaki koszt? Etc.
Nie da się określić tego ogólnie. Wszystko zależy od:
a) Splotu
b) Koloru
c) Czy ma być z podszewką czy bez
d) Typu torebki
e) Czy z paskiem czy bez
Jednakże, że najczęściej pytany jestem o srebrne nieduże
kopertówki (właśnie wymiaru koperty) to tu w zależności od powyższych czynników ceny wahają się od 80 do nawet 250 zł.
Oczywiście jeśli ktoś będzie chciał w ramach obniżenia kosztów dostarczyć mi zawleczki, to naturalnie przyjmuję każdą ilość, a cena zostanie proporcjonalnie obniżona (20 zawleczek naturalnie nie da takiej zniżki jak 200). W razie dalszych pytań proszę śmiało pisać.
Pozdrawiam Ubycher12",
ale poziom niezrozumienia niektórych osób osiągnął granicę absurdu.

Najlepsze kwiatki:

1)-Czyli za każdą zawleczkę 1 zł mniej?
-Nie. Tak byłoby dla mnie całkowicie nieopłacalne.
-No ale jak to? Przecież tak za 80 zawleczek miałabym już tylko za koszt przesyłki! Ale jesteś... :/

2)-Masz już te zdjęcia?
-Nie, przykro mi, ale nie mam materiałów do wykonania wszystkich splotów, a dostęp aparatu z odpowiednią rozdzielczością będę miał dopiero po długim weekendzie.
(15 min później)
-Masz już?
(1 h później)
-Co z tymi foto?
(następny dzień)
-Jesteś niepoważny! Jak ty traktujesz klientów! Nie chcę już nic od ciebie!
(2 h później)
-No to masz?
Nosz kur#$ $%$@#%#$^$$!!!!

3)-A ta kopertówka najdroższa to jaka jest?
-Bardzo drobny splot, wiązany muliną, z podszewką i paskiem. Jeśli potrzeba mam jeszcze drobniejszy splot, też wiązany, z podszewką z usztywnieniem, dłuższym paskiem i kilkoma bajerami, ale taką mogę zrobić tylko na bardzo specjalne zamówienie, bo pochłania ogromne ilości materiału, który w razie anulowania idzie na straty. Oczywiście jest DUŻO droższa.
-Aha. To za 100 zł mi taką zrobisz?
-Hmmm... Mógłbym 150 wziąć za całą robociznę, jeśli materiały zapewnisz. Uprzedzam jednak zawleczek na całość jest blisko 500 i muszą być konkretnego rodzaju + jakieś 25m muliny.
-A za 10 i dwa motki muliny nie da się do 100 zbić?

4)Dziewczę młode, od razu zastrzegło, że kasy nie ma, ale dodatkową ilością zawleczek może zapłacić za robociznę. Myślę: Ok, sprawa postawiona jasno, zobaczmy co zaproponuje?
Odpowiedź mnie rozwaliła: 10 zawleczek za każdą torebkę...
-Eee... To raczej śmieszna propozycja wiesz?
-No, ale jak to?! Przecież to zawleczki od drogich Energy Drinków z Anglii są! Rarytasy jak dla Ciebie!

Już nie wspomnę ile razy po tej mojej wiadomości dostawałem opierdziel, że cuduję skoro tyle kasy chcę za (tu z cudów i piękności moje wyroby stały się:) jakiś szajs, za g*wna z śmietnika wyciągniętego.

A teraz moja ulubienica na deser:

5)-A robisz też specjalne zamówienia?
-Czyli?
-No takie pod gust klientki?
-W sumie mogę. A jaka to miałaby być?
-Taka wiesz, kopertówka jakby, ale nie do końca, taka trochę workowata, ale kopertówka. Z białą podszewką, tylko nie taką dosłowną. Srebrną z kolorowymi wykończeniami, wiązaną muliną czarno-czerwoną, tylko, żeby tego czerwonego nie było widać. I z paskiem, tylko takim szerokim, ale nie rzucającym się w oczy. I żeby nie było widać, że to handmade, tylko jakby fabrycznie taka była, jakąś metkę od ciucha doszyj cze coś.
Klik, klik, klik, klik, klik... Trybiki coś mi nie chcą zaskoczyć, a mózg woła litości.
-Wybacz teraz mi te słowa, ale inaczej nie wiem jak to ująć. Z całym szacunkiem: za cholerę nie wiem jak to miałoby wyglądać O.o
-Ajjjj... Wiedziałam, że z facetem się nie dogadam.

I po co ja się odzywałem?

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1113 (1185)

#42053

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielna zemsta.
Koleżance cały czas ginął dość drogi krem do rąk, nieważne gdzie go schowała, zawsze po trochu ktoś podbierał, a że mieszka z 4 innymi dziewczynami sprawczynię, ciężko było ustalić.
Podpowiedziałem jej co zrobić, by ukrócić ten proceder.

Teraz cała pozostała czwórka chodzi z dłońmi aż po nadgarstki w kolorach, jak po łuskaniu orzechów.
Ot, jak mocny samoopalacz może oduczyć podbierania cudzej własności.

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1394 (1436)
zarchiwizowany

#42033

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wku*w to bardzo delikatne określenie tego co w tej chwili czuję.
Jestem olbrzymim fanem twórczości Jakuba Ćwieka i wszyscy moi znajomi o tym wiedzą. Ta pasja ustępuje jedynie manii wobec serii wiedźmińskiej. Obecnie autor jest w trasie po całej Polsce. 2 godziny temu zamieścił zdjęcia na oficjalnym profilu ze spotkania w Nysie (rzut beretem od Opola). Na zdjęciach, wszędzie dwóch moich kumpli. OK, kontakt mamy słaby, pojechali, nie pomyśleli o mnie, nie ma sprawy.
Po Nysie autor pojechał do Raciborza.
15 minut temu dostałem telefon od kogoś kogo uznawałem za jednego z moich najbliższych znajomych:
Z-SIEMA!
J-Hej. Co jest?
Z-Zgadnij gdzie jestem?
J-Słuchaj, jestem wkurzony, więc sorry, ale ch*j mnie to obchodzi.
Z-W Raciborzu stary!
J-Aha...
Z-Na spotkaniu z tym facetem od tego twojego "Kłamcy"!
J-...
Z-No! X i Y też ze mną są!
J-(przez zaciśnięte zęby)I dzwonisz, by powiedzieć mi o tym ponieważ?
Z-Bo ty go tak lubisz, nie?
J-(ledwo artykułuję przez szczękościsk) Więc?
Z-No daje Ci znać, że go poznaliśmy. W sumie mieliśmy po Ciebie wpaść, bo prosto z Opola jedziemy, ale po drodze nie chciało na się skręcać w te jednokierunkowe do twojego aka, więc nawet nie dzwoniłem...
Rozłączyłem się.


Droga z mojego akademika do najbliższej głównej ulicy i jednocześnie drogi w kierunku Raciborza zajmuje mi razem z ubraniem się i spakowaniem maks 7 minut.
Ale cóż, jednokierunkowe K**WA %^$#@*&%*@^*$!!!

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (610)

#41374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Różnie można dorabiać. Ja jako jeden ze sposobów wymyśliłem sobie wykonywanie różnych rzeczy użytkowych z zawleczek od puszek. Wiem, że taki handmade nie jest raczej kojarzony z produkowaniem przez faceta, ale lubię taką dłubaninę, a wszelkie złośliwe komentarze ucinają się gdy wychodzi jaką kasę można z takich łańcuchów, pokrowców, kolczug, czy torebek wyciągnąć (z tych ostatnich szczególnie). Póki co jedynie grono moich znajomych wiedziało o tym zajęciu, nie reklamowałem się za bardzo, nie robiłem i nie publikowałem zdjęć wyrobów, jednak informacja wyciekła jakoś dalej, aż wczoraj doszła do piekielnej.

Piekielna napisała do mnie przedstawiając się mniej-więcej jako "siostra kuzynki mojej znajomej z ekipy Zdzicha Kociubińskiego". Zapytała o torebkę, bo chce na prezent dla kogoś tam. Powiedziałem, żeby wpadła pod mój akademik to się jakoś dogadamy.

Tak, przyszła.
J-Cześć. To co to ma być?
P-Cześć. No torebka z zawleczek.
J-Tyle to wiem, ale jaka? Kopertówka w rękę, na pasku, kostka, worek? Różne są.
P-Hehe, widzę przeszkoliła cię. Coś jak kopertówka z paskiem.
J-Ok. Powiedz mi tylko jaki kolor, na obecną chwilę mam złoty, srebrny i zielony tylko. Trzeba będzie tez rodzaj splotu wybrać.
P-Srebrna, ale eee... Jak splotu?
J-Ze srebrnych można spinać zawleczki na kilka sposobów; bezpośrednio ze sobą lub muliną, każdy daje inny efekt. Zobacz tutaj (pokazałem jej 4 różne sploty na przygotowanych wcześniej małych "próbkach").
P-Ten będzie fajny (pokazała najszybszy do wykonania).
J-No to dogadane. Za 3-4 dni powinna być gotowa, bo zawleczek mi powinno starczyć. Tylko wiesz ostatnia sprawa, ja nie pracuję charytatywnie...
P-No co ty? Za zwykłe przekazanie kasy chyba nie chcesz?
J-Jakie znowu przekazanie?
P-No tej dziewczynie, która to zrobi.
J-Jakiej dziewczynie? Ja sam robię te rzeczy.
P-CO?! Ty sobie ze mnie jaja robisz?
J-Nie, skąd! Poważnie mówię.
P-A to spadaj! Faceci nie mają za grosz gustu i poczucia estetyki w tych sprawach! Jeszcze zje**esz i zostanę bez prezentu! Albo jakieś szkaradztwo mi zrobisz! Myślałam, że to poważna robota. Nara!

I poszła.
No cóż jedyny plus taki, że na papierosa nie musiałem już specjalnie schodzić.

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1012 (1076)
zarchiwizowany

#40046

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W tym tygodniu szykuje się mi większa wypłata, więc postanowiłem umilić sobie życie i zakupić porządniejszy zestaw słuchawki+mikrofon do lapka.
Wpadłem do sklepu oglądam, zagadnięty przez ekspedientkę odpowiadam, że tylko na rekonesans przyszedłem. Wszystko cacy.
Nagle Slade'a w słuchawkach zagłusza mi jakiś raban. Wyglądam zza regału na kasę, tam widzę kobietę, obok niej czerwonego jak burak chłopaka (na oko max 10-11 lat). Babka wydziera się na sprzedawcę.
B-JA WAS PODAM DO URZĘDU PRAW KONSUMENTA! DO SĄDU! NA POLICJĘ PODAM OSZUŚCI!
S-Proszę pani, ale tłumaczyłem...
B-Gówno! Ja wiem! Ty mi oczu nie mydl oszuście!
S-Proszę pani...
B-Oszust!
(podchodzi sprzedawczyni wcześniej zagadująca mnie-widać wyżej w sklepowej hierarchii)
S2-O co chodzi?
S-Ta pani...
B-Tak TA PANI! Oszukać mnie chcieliście!
S2-Proszę powiedzieć o co chodzi?
B-Wczoraj grę tu synowi kupiłam! Tę o! (wskazuje na pudełko na ladzie) Patrzyłam jak instaluje (myślę sobie; "oho chyba coś naprawdę nie tak, skoro babka jakoś orientuje się w temacie") i widziałam jak wyskoczył napis: "Zarejestruj swoją kopię"! KOPIĘ!!! A ja kupowałam mu oryginalną grę, a nie PIRACKĄ KOPIĘ OSZUŚCI!!!
Dławiąc się duszonym śmiechem chciałem opuścić sklep, więc musiał przejść obok. W tym momencie szczęka zajechała mi w pobliże Chin lub Australii. Pani obrończyni praw autorskich zakupiła synowi w wieku około 4-klasy podstawówki box (czyli zestaw kilku części)... Werble proszę...
PAINKILLER'a!*
Byłem w takim szoku, że nawet nie docierały do mojej świadomości tłumaczenia sprzedawców.A moja matula miała pretensje jak Crash'u Bandicoot'cie skakałem po głowach żółwi za dawnych lat...


*kto nie kojarzy: tytuł wpisać w google lub youtube - zrozumiecie co to za typ gry.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 221 (273)
zarchiwizowany

#36894

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O stalkerze. Nie, nie tym postapokaliptycznym, tylko o twardogłowym "amancie".
Koleżankę kiedyś dopadł taki delikwent. Od róż pod drzwiami i całkiem neutralnych sms′ów przeszło do naprawdę nieciekawych sytuacji, co doprowadziło ową koleżankę na skraj manii prześladowczej. Niewiele osób o tym wiedziało, ja sam dowiedziałem się czysto przez przypadek, gdy przez chwilę podejrzenia padły na mnie i po ich rozwianiu przyszła mnie za nie przeprosić. Sprawa trafiła na policję po tym jak dostała wiadomość, że "Albo będziesz ze mną, albo z nikim". Dziewczę wówczas młode, z głową pełna wyobrażeń z amerykańskich filmów przestraszyła się i z mamą pognała na komisariat. Tu pojawiła się pierwsza piekielność.
Przyjmujący zgłoszenie wprost w twarz wyśmiał i Ją i jej mamę, że "zawracają mu głowę gówniarskimi zabawami" i "policji nic nie obchodzi, że jakaś dzieciara nie potrafi się pozbyć smarkatego amatora" (to dosłowne cytaty). Mama koleżanki w krzyk, urządziła awanturę, a przyjmujący jedynie zagroził Jej zgłoszenie obrazy funkcjonariusza na służbie. Całe szczęście w nieszczęściu, że na komisariacie pracował jej stary znajomy, który wiedząc, że żadna z nich nie jest skłonna do histerii potraktował je poważnie i sprawą się zajęto.
No tak, zajęto. Genialni panowie policjanci co zrobili? Ano na początku jak najlepiej, zebrano dowody (listy, sms′y, prezenty), przesłuchano koleżankę, jej rodzinę i sąsiadów, jednak to nic praktycznie nie dało. Wpadli więc na pomysł i postanowili przesłuchać kilka osób z jej klasy, łącznie z wychowawczynią...
Możecie sobie wyobrazić co się stało, gdy skrywany problem wyszedł na łono szkoły. Czy rówieśnicy zrozumieli, wsparli, pomogli? Nie ta bajka, nie ten kraj. Piekielność numer 2.
Zaczęły się docinki, wyśmiewanie, wytykanie palcami. Pół biedy, gdyby tylko od rówieśników. Ulubionym zajęciem wychowawczyni stało się wykpiwanie jej przy każdej możliwej okazji, że "niewdzięczna smarkula", "pusta lala, co nie potrafi docenić cudzego uczucia", "egoistka, co patrzy na tępych osiłków, zamiast zwrócić uwagę na takiego cudownego romantyka", "w głowie się poprzewracało i skończy jako stara panna", takie teksty na forum klasy słyszała nie raz. Najgorzej, że wychowawczyni uczyła ich również j.polskiego, więc gdy przyszło do omawiania romantyzmu okazji do docinek było multum. Interwencje rodziców nic nie dawały, gdy przychodzili słyszeli podobne teksty (w nieco lżejszej formie), a dyrektory mimo prób (tu trzeba oddać Jej honor, naprawdę próbowała) nie miała żadnych dowodów przeciw nauczycielce (jakoś z klasy nikt się nie kwapił, aby podpaść swojej wychowawczyni).
Rok szkolny się skończył, koleżanka zmieniła szkołę, zaczął się następny i nagle pod koniec września stalker zniknął. Żadnych sms′ów, listów, prezentów, etc. (a przez cały wrzesień jeszcze dostawała).
Od historii minęło już kilka lat, do dziś nie wiadomo kto to był, ale przez ten cały czas nie rozumiem, jak można tak potraktować młodą, wystraszoną dziewczynę i to ze strony ludzi, którzy w takich sytuacjach powinni najbardziej pomóc.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (287)

#35469

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Nieja przypomniała mi co spotkało mnie i znajomego kilka lat temu.
Dla wyjaśnienia o kumplu: ma bardzo rzadką grupę krwi i często ją oddaje (w sumie od kiedy tylko osiągnął wymagany wiek). Druga rzecz: mieszka na starym osiedlu, za sąsiadów ma sporo dresów i innych osobników, ale w tej menażerii również małżeństwo "medyczne", czyli pielęgniarkę i lekarza.

Idziemy wieczorem do niego, pod pachami pizza + konsola, drogę tarasuje nam trzech karczków.
Wśród urew i wujów można było wyczytać iż mamy im nasze żarełko, sprzęt i zawartość kieszeni oddać. Wywiązała się najpierw głośna wymiana zdań (najdelikatniej mówiąc), a następnie szarpanina. W tym momencie na horyzoncie pojawia się wspomniane małżeństwo z siatkami zakupów. Zobaczyli co się dzieje i Pani [P]ielęgniarka krzyknęła:
P-Iksiński! (do tego, który w tym momencie trzymał mojego kumpla) Zostaw go w tej chwili!
I-Od***dol się!
P-(do męża) Psiakrew, zrób coś!
Ale Pan [L]ekarz już odstawił siatki i ruszył szybkim krokiem w naszym kierunku. Przystanął w niedużej odległości i niegłośno i spokojnie powiedział:
L-Synu, czy cię poj***ało? Wiesz kogo szarpiesz? Osobiście przetaczałem jego krew twojemu bratu jak się dwa tygodnie temu na motorze rozpi****lił.
Uwierzcie, w życiu nigdy nie widziałem, żeby od kogoś bił TAKI autorytet jak od L w tamtym momencie.
Dres puścił kumpla, burknął coś do pozostałych, drugi puścił mnie, na to L:
L-Chłopaki, zbierać rzeczy i idziecie z nami, a co do ciebie Iksiński; to żeby mi to był ostatni raz.
Zabraliśmy klamoty i prawie pędem ruszyliśmy do P.
Po drodze kumpel pyta:
K-Panie doktorze, poważnie moją krew pan podawał bratu tamtego?
L-Nie wiem, nie patrzę na nazwiska, ale grupa się zgadza.
K-A już myślałem, że będę miał spokój...
L-Bez obaw młodzieży! Iksiński zapomniał, że pojutrze ma umówioną wizytę w gabinecie mojego brata, sam go wysłałem. Zapamięta lekcję, gwarantuję.
K-Jak to?
L-Brat jest dentystą.

Zanim polecą gromy na "rodzinny interes"-małżeństwo pracuje w prywatnej przychodni osiedlowej i są cenionymi specjalistami, więc nie chodzi tu o "podsyłanie klientów rodzinie".

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 688 (744)

#34814

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Burza za oknem, to przypomniała mi się z Adasiem jedna historia.

Pilnowałem Młodego do godzin późnych. Burza na zewnątrz się rozszalała, to wszystko z prądu odłączone. Siedzimy przy świeczkach, ja z książką, Młody brzdąka na akustyku. Nagle pukanie. Patrzymy po sobie, na rodziców dużo za wcześnie, wiec ki czort? Kiwam Adasiowi, żeby do swojego pokoju poszedł, sam idę otworzyć. Otwieram. Za drzwiami piekielna sąsiadka. Krzyczy coś i wciska mi jakiś przedmiot w ręce. Po chwili zauważyłem, że to długa, gruba świeca-gromnica jak do chrztu.

J - Ale po co mi to?
PS - Jak to?! Świecę Świętej Panience w oknie zapalić! Burza jest! Bezbożnicy! Wszystkich nas popalą!

Nauczony nie wdawałem się w dyskusję. wcisnąłem jej gromnicę i wypchnąłem za drzwi. PS chwilę powaliła w drzwi, pokrzyczała i poszła.

Minął jakiś czas, deszcz zelżał, waliło tez jakby dalej. Pukanie. Tym razem Młody mnie ubiegł i zajrzał przez okno nad drzwiami na pietrze.

A - Wujek! Straż pożarna!

Biało przed oczami mi się zrobiło, lecę na dół, po drodze analizując wszystkie możliwe czarne scenariusze.
Otwieram. Strażacy miny nietęgie, pytają czy wszystko dobrze, czy to my zgłaszaliśmy wezwanie?
WTF?! Jakie wezwanie? Ano do prób podpalenia. Nie, nic nie wiemy. W domu trzy świeczki na stole, każda na talerzu dla pewności, Chcę już wpuszczać ich do środka, gdy zza węgła wyskakuje kolejny strażak z okrzykiem:

- Ku**a chłopaki obok się w oknie pali!

I wszyscy w te pędy pod dom PS. Biegiem na górę, Adaś już w oknie ogląda akcję. Okno wybite, straż leje wodę na parter, dwóch trzyma wrzeszczącą PS.
W każdym oknie jej domu gromnica.
Od jednej zapaliła się firanka i zasłona.

Finał: każdy kto miał cierpliwość słuchać, dowiedział się, że sataniści jej czarcią magią dom chcieli podpalić.

A! Skąd SP u nas? Dowiedziałem się na komisariacie. Sama PS ich wezwała (bo nie chcieliśmy bronić siebie i sąsiadów od burzy). Tak wrzeszczała przez telefon, że dyspozytor zrozumiał jedynie, że ktoś chce coś podpalić.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 780 (834)
zarchiwizowany

#34977

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak kibicować się nie powinno vol II.
Para miała przyjść do baru na finał, by dołączyć do sporej ekipy znajomych. Oboje rzekomo zagorzali kibice Włoch.
Dziewczyna z jakichś powodów musiała się spóźnić i dociera w przerwie meczu. W przerwie jak to w przerwie większości "skraplają się uczucia", więc kolejka do toalety ogromna. Facet z tejże pary w tej kolejce. Przychodzi dziewczyna, tak jak i on z twarzą w barwach Włoch. Przywitała się z częścią znajomych nie stojących w kolejce do wc, popytała o mecz i swojego faceta, po czym mówi, że "wyskoczy tylko na chwilę po coś do samochodu".
W tym czasie facet wraca i siada ze znajomymi. Dziewczyna po powrocie zmieniła cały odcień makijażu; z włoskiego na hiszpański.
Urządziła potężną awanturę na cały bar swojemu facetowi, bo "robi jej siarę kibicując takim lamusom".
Kurtyna.

Euro

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (329)