Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ubycher12

Zamieszcza historie od: 20 kwietnia 2011 - 10:55
Ostatnio: 7 marca 2013 - 13:41
O sobie:

U-boot;
1) Osobnik nieobliczalny, rzędu milionus ideos et minutos, podgrupy maniak literatus. Wysoce niebezpieczny dla otoczenia z powodu wykazywania wrodzonych tendencji samobójczych poprzedzonych okrzykiem "Patrznato" względnie "Potrzymajmipiwo".
2)Określenie niespełnionego rysownika i pisarzyny
3)Maszyna pseudointeligenta, zdolna pracować do 72h bez przechodzenia w tryb uśpienia, napędzana nikotyną i alkoholem etylowym
4)Wg niektórych "Największy świr o twardej dupie i złotym sercu"

  • Historii na głównej: 46 z 79
  • Punktów za historie: 45402
  • Komentarzy: 203
  • Punktów za komentarze: 2080
 

#24667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stacja benzynowa. Godzina po 23, wychodzę po piwo i fajki. Przede mną w kolejce ciemnoskóry mężczyzna. Płaci za paliwo i jakieś drobne zakupy. Kasjerka widać troszkę zmieszana odmienną karnacją klienta, ale dzielnie stara się to ukryć. [K]asjerka, [M]ężczyzna.
K -Coś jeszcze?
M -Halls′y poproszę.
K -Które?
M -A jakie są?
K -Te niebieskie zwykłe, a te czar... afroamerykańskie ekstra mocne.

Cóż, po moim i jego wybuchu śmiechu jej twarz stała się rdzennoamerykańska.

Wiem, nie powinienem się śmiać, ale naprawdę nie mogłem tego powstrzymać, a facet też odebrał tę gafę pozytywnie.

CPN adult

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1375 (1447)
zarchiwizowany

#24361

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Bylem przekonany, że takie sytuacje zdarzają się tylko w sitcomach i przejaskrawionych kreskówkach. Troszeczkę absurdalnie.
O tym jak kumpela, kumpelą być przestała (nie będę zmieniał prawie nic, *tyle tylko by kryptoreklamy nie robić).
Z owa dziewoja przejażdżki miałem różne, głównie negatywne, jednak nie na tyle by kontakt zerwać, zwalałem to na różnice charakterów. Nigdy nie byliśmy sobie szczególnie bliscy, ot spotkaliśmy się parę razy w większym gronie na piwo.
Dziś nadszedł jednak sądny dzień. Dzwonie do Niej pochwalić się dobrą nowiną. [J]a, [O]na.
J -Hej! Słuchaj w radiu będę!
O -O super! Ale co i jak?
J -No "tego i tego" w *"Emce" o 23, w *"Puszczacie na co macie ochotę".
O -Fajnie! I co tam będziesz robić?
J -W sumie nic wielkiego, wybrałem kawałki i co 3 będzie moja gadka, pozdrowienia, dedykacje i takie tam.
O -A co puszczasz?
J -(cała playlista)
O -Nawet spoko, a który jest dla mnie?
J -Eee... No wiesz, wejścia musiały być krótkie, więc tylko z najbliższych ująłem...
O -Czyli?!
J -No, Owcę, Izka, Cygano, Patrycję, matulę z Krzychem, Crazy′ego, Łukasza i Michała...
O -Co, ku**a?! Ty ch**u je**ny! Jesteś bezczelny! Ja Ci ostatnio piwo postawiłam, a Ty o mnie nie powiedziałeś?! To na ch*j dzwonisz ped**e?!
J -No chciałem Ci tylko...
O -zamknij ryj! Niewdzięczny ku**s!
(rozłączyła się)

Podsumowując: "Panie, uchowaj mnie przed takimi znajomymi, z wrogami sam sobie poradzę".

A co do "postawionego" piwa to raz w barze kupiła mi piwo, bo skończyła się mi gotówka a karta płacić nie można było, a następnie przez tydzień o to 4zł się upominała codziennie, gdy ja leżałem chory w łóżku z wysoka gorączką.

life

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (376)

#23162

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak się moje koleje losu potoczyły, że ponownie jestem w gronie singli. Zdarzyła się mi pośrednio przez to piekielna sytuacja.

Siedziałem ze znajomymi w barze. Po kilku piwach, dosiadła się pewna [D]ziewczyna. Przyznaję, kopara mi opadła; idealnie wpasowała się w mój gust, metalówa, piercing, czarne włosy i zdając sobie sprawę z mojej aparycji, zaskoczyło mnie, że w ogóle sama z siebie do mnie zagadała, na dodatek po dłuższej rozmowie sprawiła wrażenie bardzo inteligentnej. No właśnie, "wrażenie".
Po jakimś czasie padło pytanie:
D - A ty to w ogóle masz kogoś?
J - Tak się składa, że aktualnie nie.
D - Aaa... To sorry, ale tacy mnie nie kręcą.

Paczka fajek i kolejne piwa nie zmyły wyrazu szoku z mojej twarzy.

bar

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 814 (958)
zarchiwizowany

#23363

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Śmiesznie, nie piekielnie. Jak udało się mi zaznać sławy dzięki Piekielnym ;) W ramach wstępu: może nie każdy z Was wie, że Piekielni ukazali się również w wersji papierowej.

Matula rano wyrwała mnie ze snu i od razu pogoniła na zakupy. Na mieście spotkałem znajomą, szwendaliśmy się razem, weszła do apteki ja zaczekałem na zewnątrz. Apteka tuż obok dużego podwórka, na którym wśród śniegu bawią się dzieciaki w różnym wieku. Odszedłem na bok, aby zapalić i nie dmuchać dymem w wchodzących/wychodzących z apteki. Koleżanka wychodzi i woła mnie przezwiskiem licealnym (takie samo jak mój nick). Na to od ogólnej zabawy odłączyła się dziewczynka w wieku maks 12 lat i chłopczyk lat ok 6.
- Pan jest Ubycher?
- Tak na mnie wołają znajomi...
- A to pan jest wujkiem Adasia? (wtf?)
- Nie, żadnego Adasia nie mam w rodzinie.
- Szkoda myślałam, że to pan pisze na Piekielnych...
Tu olśnienie! O tego Adasia im chodzi! Nie skumałem, bo szukałem wśród realnych imion, a "Adaś" jest niejako kryptonimem Młodego na tym serwisie.
- Aaa! Tak to ja. Przepraszam, nie skojarzyłem o co wam chodzi.
Dzieciakom oczy się zaświeciły.
- Da nam pan autograf?
Ledwie powstrzymując się od śmiechu przytaknąłem, ale powiedziałem, że ani długopisu, ani kartki nie mam. Poprosiły, żebym zaczekał, bo mieszkają na tym podwórku. Ok, one pobiegły, ja tłumaczę koleżance co i jak. Szybko wróciły z książką "Piekielni.pl" i długopisem. Podpisałem im i dla żartu zapytałem:
- A tak w ogóle, to nie jesteście za mali na Piekielnych?
- Nie... Mama i tata nam czasem wieczorem czytają, żebyśmy wiedzieli jakie wariaty są na świecie i żebyśmy się uły... Uła... Ułopo... UODPORNILI!
Wraz z koleżanka zaczęliśmy się śmiać, oddałem książkę, pożegnaliśmy się z dzieciakami i ruszyliśmy dalej.

Jeśli mama lub tata Wam dziś to czyta to: Czołem dzieciaki!

life

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 520 (566)
zarchiwizowany

#22825

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po długiej nieobecności - ponownie Adaś. Tym razem naprawdę był 100% piekielny, ale z mojej strony chwała mu za to!

Słowem wstępu; Młody sam z siebie prawie od początku określa mnie jako "wujek ...(tu wstaw to na co akurat ma "fazę")". Z kolei ciocia Adasia (siostra jego babci, a teściowej Tomka) nie toleruje ani mnie, ani ojca Małego, w dokładnie odwrotny sposób niż właśnie jej siostra.

Raz jakimś zbiegiem wydarzeń padł na mnie obowiązek odebrania Młodego od babci. Pukam grzecznie do drzwi, otwiera mi [b]abcia Adasia i jak zawsze; "O! Łukasz! Wejdź, wejdź! Kawy chcesz? Ciasta? Może piwko?", jednak już w progu z głębi mieszkania usłyszałem znajome warknięcie "Kogo niesie?". Najwyraźniej zapomniałem się i moje wywrócenie oczami nie umknęło uwadze gospodyni. Westchnęła tylko ciężko i poklepując mnie w ramię wprowadziła do salonu. Oczywiście na kanapie siedziała rozwalona [C]iotunia. Licząc w duszy (co ja sobie myślałem?) na chociaż jedno normalne spotkanie z tą kobietą, grzecznie się przywitałem, zasiadłem na fotelu i zanim moje cztery litery go dotknęły przede mną wylądował już sernik. No, ale nie na ciacho tu przyszedłem.
J-A Młodego gdzie wywiało?
B-W łazience, ręce próbuje domyć, bo malował i całe ma w farbach.
Rzeczywiście, w pobliżu stała zaimprowizowana sztaluga, profesjonalnie przykryta materiałem zasłaniającym "dzieło".
Nie minęła chwila, a Adaś już wisiał mi u szyi. I tu zaczyna się akcja właściwa:
C - Adasiu, pokażesz ciotuni co tam tak ładnie malowałeś cały dzionek? No pokaż, ciotunia prosi!
Adaś podbiegł do swojej instalacji i z zgrabnym ukłonem, jak profesjonalny artysta odsłonił malunek. Kartka była podzielona na 4 części i na każdej namalowane najróżniejsze ludziki. Teraz pozostało objaśnić "kto jest kto".
A - Tu jest babcia Stasia, dziadek Władek i babcia Jasia (prababcia). Tu jest babcia Rózia i dziadek Marek. Tu jest ciocia Edyta, wujek Jarek, Michał i Tomek (jego najbliższe kuzynostwo), a tu jest mama, tata, ja i ciocia Aneta.
C - Ooo!!! A ta ostatnia osoba, którą trzymasz za rękę to kto? No, no, no... Powiedz cioci... Takie długie włosy i taka ładna sukienka, taka sama jaką ma ciocia, no nie wiem, kto to może być?
Kątem oka widzę, że B już zaczyna krztusić się ze śmiechu, ale nadal liczę na to, że Adaś niczego nie wymyśli, o ja głupi.
A - No jak? To nie sukienka tylko płaszcz! A to przecież wujek U-boot!!!
3, 2, 1, 0...
C - Adasiu, ale jak to?! - zapowietrzyła się - Przecież to nie jest twój wujek! Ciocia Ci tłumaczyła! To tylko OBCY pan!
A - Ale to wujek i już!
B - Dałabyś już dzieciakowi spokój...
C - Dlaczego ciotuni nie namalowałeś?!
Młody w iście filmowym geście poskrobał się po głowie i niezręcznym tonem:
A - Bo wiesz ciociu, myśmy nawet brudzia nie pili...
Nie wytrzymałem, ze śmiechu spadłem z fotela razem z ciastem, B się popłakała (ze śmiechu), a C zanim zdążyliśmy się pozbierać, stała już w przedpokoju gotowa do wyjścia.

Naturalnie wieczorem mama Adasia dostała telefon o tym jak pozwala demoralizować swoje dziecko dwóm obdartusom.

Adaś ;)

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 413 (445)

#22586

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przedwczoraj stałem się świadkiem prze-komiczno-piekielnej sytuacji, która pokazuje jak bardzo nie wolno osądzać po pozorach.

Pojechałem do przyjaciółki, która się rozchorowała. Wieczór (bardziej noc), ostatni autobus spod jej domu i to na dodatek w bardzo nieciekawej dzielnicy. Poza mną na przystanku para: on stereotypowy "[K]afar", co świata poza siłownią nie widział, w dresie i [D]ziewczyna, żaden plastik ani nic. Nagle moi uszom dobiegł fragment rozmowy:
K -Jak ten ch*j jeszcze raz źle przyjedzie to zrobię borutę!!!
D -Skarbie proszę, nie rób mi kłopotów...
K -Kobieto, od wczoraj mnie znasz?! Może i nosze dresy, mam łysą pałę i jestem szerszy niż wyższy, ale testosteron mi nie odjeb*ł! Zaufaj mi chociaż raz!

Autobus podjeżdża 7 minut przed czasem, ja i D do środka, kierowca chce ruszać, na to K wybiega przed niego... i stoi.
Nic innego tylko stoi przed autobusem.
Kierowca próbuje go ominąć, on dwa kroki w bok.
Czeka spokojnie, spogląda na zegarek, ja z ciekawości na swój, jeszcze 2 minuty do PLANOWANEGO odjazdu, K nadal stoi. Minęły 2 minuty, K ponownie zerka, kiwa głowa i w pół ukłonie schodzi z jezdni.
Kierowca rzucając bluzgami rusza dalej...

W czasie "przymusowego postoju" do autobusu wsiadło około 6 osób przychodzących na planowy OSTATNI odjazd.

Koniec?
Też tak myślałem.
Dwa przystanki przed moim przystankiem wpada typowy dyskotekowy "żelik", zaczyna się całować z D, a ta wypala:
- Nawet nie uwierzysz co ten idiota zrobił! Siara jak ch*j!!!

komunikacja_miejska

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1136 (1170)

#21795

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może się mi oberwać za tą historię, ale co tam ;)
Zastrzegam - ta historia zdarzyła się pod wpływem emocji, impulsu i w pełnej spontaniczności - w ŻADEN sposób nie odzwierciedla moich poglądów narodowościowych.

Od zawsze pociągały mnie Japonki, nie Azjatki w ogóle, ale właśnie Japonki i zastrzegam z góry, nie chodzi o aspekt seksualny. Po prostu podoba się mi ten typ urody. Druga rzecz: prawie zawsze mam przy sobie nóż do papieru stylizowany na mini-katanę, prezent od kolegi, nigdy nie wiadomo, kiedy coś ostrego może się przydać (i nie mówię tu o celach obronnych!).

Któregoś w barze zaznajomiłem się z moją rówieśniczką tejże narodowości. Wieczór mijał miło, głównie na rozmowach o upodobaniach kulinarnych w naszych krajach. Niestety wówczas objawił się mój "dar". Dar, który objawia się sprawianiem sobie wrogów z samej racji mojego wyglądu. Tym razem przyczepiło się do mnie dwóch "skrajnie prawicowych" (wiecie co mam na myśli). Ogólnie wszelkie "brudasy", "lumpy", etc., olałem. Problem zaczął się gdy nie wystarczyły im utarczki słowne i w ruch poszły ręce. Z racji małej w przeciwieństwie do nich, ilości wypitego alkoholu nie miałem problemu, aby uniknąć "przypadkowych" szturchańców, podkładanych nóg, lep, czy wręcz ciosów, nadal wszystko spokojnie olewałem.

Problemy zaczęły się, gdy zaczęli się przyczepiać do mojej towarzyszki. Tu już olewanie musiało się skończyć, "w kilku nie za pięknych słowach" wyraziłem swoją opinię o ich zachowaniu poglądach i (ze wstydem przyznaję) męskiej linii rodu do trzeciego pokolenia wstecz. No i się zaczęło...
-Co k***a?! Chinek się zachciewa brudasowi?!
-Sp*****laj od niej z łapami.
-Bo co mi zrobisz? Zabrudzisz na śmierć?
-Jak szukasz atrakcji to tam masz prawdziwą Polkę do 200 pokoleń wstecz-i tu wskazałem na pewną kobietę, która dość dobrze znałem. Stała bywalczyni spelun, śmierdząca potem, moczem i bogowie wiedzą czym jeszcze menelka, wiecznie pijana i wiecznie oferująca wszystkim swoje "wdzięki" za najtańsze piwo.
-Wy******laj brudzie! Zobaczymy co to coś jest warte!
Złapał dziewczynę za włosy, odgiął do tyłu po czym wsadził łapę pod jej sukienkę.

W tym momencie straciłem panowanie nad sobą i tą cześć znam jedynie z opowieści obecnego przy tym znajomego (bardzo często mam takie "zaćmy" w pamięci, gdy ktoś wprowadzi mnie w dosłownie stan furii).

Jakimś cudem odepchnąłem nr2 i dźgnąłem dwoma palcami nr1 prosto w oczy, poprawiając kopniakiem w czułe miejsce. Dziewczyna się wyrwała i razem biegiem opuściliśmy lokal. Po drodze nr2 starał się mnie zatrzymać, ale zdążyłem wyszarpnąć z kieszeni ów nożyk, LEKKO drasnąłem go po łapie i w nogi.

Minął jakiś czas.
Ponownie udaje się do owego baru. Idę do kontuaru i chce zamówić piwo. Na to barman:
-Wypad.
-Słucham?
-Wypad, bo cię ochrona wyprowadzi.
-Ale dlaczego?
-Nie potrzebujemy tu takich nieobliczalnych obrońców CHINOLI!

Nie skomentowałem, wyszedłem...

adult

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 674 (892)

#22037

przez (PW) ·
| Do ulubionych
1 stycznia zobaczyłem coś co w pewnym stopniu przywraca mi wiarę w sens istnienia polskich organów ścigania.
Wychodząc z akademika zauważyłem patrol policji prowadzący jakiegoś chłopaka skutego do radiowozu. Widok niecodzienny to i gapiów sporo, większość rzucała w kierunku prowadzonego wszelkiej maści niecenzuralne wyzwiska. Zagadnąłem stojącą w pobliżu dziewczynę czy wie co się dzieje. Wiedziała i to z pierwszej ręki.
Prowadzony przyjechał w gościnę do kogoś mieszkającego w pobliżu WSP. W Sylwestra popił i zaczął szaleć z fajerwerkami, a że tego było mu za mało buc patentowany złapał jakiegoś bogu ducha winnego dachowca, przywiązał do niego dwie rakiety i odpalił...
WSZYSTKO sfilmował komórką.

W okolicach północy spotkali (buc i kilku jego znajomych) większa grupę studentów świętujących na WSP i połączyli obie "imprezy". Wtedy zaczął szpanować "zajebistym filmikiem" przed nowo poznanym towarzystwem. Jedna z dziewczyn (ta, która mi to opowiadała) dyskretnie przesłała sobie film i rano zaniosła go na komisariat. Policjanci zaraz po obejrzeniu, wpakowali się do radiowozu i zaczęli poszukiwania. Jak rzadko skutecznie.

buc

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 976 (1012)

#20659

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pojawiło się ostatnio wiele historii o piekielnych nauczycielach. Gwoli sprawiedliwości coś z drugiej strony barykady.

Odbywałem ja Wam praktyki nauczycielskie w szkole podstawowej w moim rodzinnym mieście. Wrażenia jak najbardziej pozytywne z obu stron, zwłaszcza dzieciaki mega zachwycone, że nauczyciel na lekcji mówi o grach komputerowych, Harrym Potterze lub Wiedźminie i to pierwszy raz "Pan Nauczyciel" i ma długie włosy, glany i "wojskowe spodnie", a jednocześnie na lekcji uczą się czegoś nowego.
Lodzio-miodzio jak to Skipper mawia.
Nie do końca.

Cała piekielność wychodzi w biurowej robocie. No bo co z tego, że lekcja super, uczniowie się czegoś nauczyli, wszystko w ciekawy dla nich sposób, skoro cele nauczania są inne?
Ano wtedy Arrivederci Roma Panie Nauczyciel, MINISTERSTWO tego nie uznaje, więc wypad.
Oczywiście można olać ME i robić po swojemu, ale wtedy do akcji mogą wkroczyć piekielni typu [PM]Piekielnej Mamuśki.

Sama PM jest pedagożką, a jej syn to jeden z "trudnych" uczniów.
Siedzę sobie po ostatniej lekcji, zadowolony pochwałą od opiekunki praktyk za świetny pomysł na lekcję o wyszukiwaniu wspólnych motywów w różnych książkach i poza nimi (posłużyłem się właśnie przykładami z gier i popularnych książek, np.: "Czy słyszeliście kiedyś w grze lub książce o takim Sfinksie jak w opowiadaniu? Albo słyszeliście o zagadce Sfinksa?) i wpada PM z krzykiem i w poszukiwaniu mnie.

I część (beze mnie):

PM - Gdzie jest ten praktykant???!!
[N]auczycielka - Coś się stało?
PM - Gdzie on jest?! Jakim prawem wykracza poza program?! Syn mi wszystko powiedział! On na lekcji wykorzystuje materiały spoza podręcznika!
N - Ale w czym problem?
PM -Jak to?! Przecież tego nie zaakceptowało Ministerstwo! To trzeba zgłosić! Jakim prawem wymaga znajomości innych książek?! I Dlaczego na JĘZYKU POLSKIM mówi o grach komputerowych?! Toż to HAŃBA!
N - Proszę Pani, spokojnie, na lekcji z pewnością był opiekun i żadnych uchybień nie było, a przynajmniej nie w takim stopniu.

II część:

Mimo rad, wychylam się z pokoju nauczycielskiego do PM. Ta na mój widok oczy jak 5zł, zapowietrzyła się (miałem nadzieję, że przypomniała sobie jak chciała mnie uwalić w podstawówce) i nagle wypala tyradą:
PM - CO TO MA BYĆ?! JAKIM PRAWEM MASZ DŁUGIE WŁOSY?!
Ja - O.o
PM - I GDZIE JEST TWÓJ GARNITUR?! Nosisz JEANSY na praktyki?! I co to za buty?!
Tu poleciała cała seria wszelkich argumentów "ze starej szkoły", gdy miejsca edukacji bardziej przypominały więzienia niż placówki oświaty. Nie odzywałem się ani słowem. W końcu odezwałem się:
J - Dzień dobry. Tak, rozumiem, jestem be. Będę miał to na uwadze. Jeśli ma pani skargę, proszę do dyrekcji lub mojego opiekuna praktyk. Dziękuję, do widzenia.
PM - Jak śmiesz?! Ja jestem dyplomowanym pedagogiem z wieloletnim stażem!!!

Tu przyznaję bez bicia, że żyłka nerwowa mi pękła na myśl o wszystkich PIEKIELNYCH lekcjach z jej udziałem. Najzwyczajniej w świecie nie wytrzymałem.
J - O taaaaaaak... Doskonale pamiętam ten pani "staż". Terroryzowanie na lekcjach, po 5 jedynek na każdej, 15 osób u dyrektora, bo się z panią nie zgadza. Wymaganie w podstawówce ZROZUMIENIA tematów na poziomie szkoły średniej. 90% nieobecnej klasy na większości lekcji ZE STRACHU. No i oczywiście, w gimnazjum z pani przedmiotu ŻADEN z Pani uczniów NIC nie wiedział. A teraz zacytuję Panią: "JAK NIE ROZUMIESZ TAK PROSTEGO PRZEKAZU, TO ZASUWAJ DO JEDYNKI*!!!" Do widzenia.

Coś zaczęła krzyczeć, ale zamknąłem drzwi i wróciłem do konspektów lekcji. Skarga poszła, ale została oficjalnie wyśmiana przez dyrektorkę i całe grono pedagogiczne.
A co najlepsze, syn PM na lekcji był najaktywniejszym uczniem i najczęściej się zgłaszał, a na koniec rzucił tekstem "Tak fajnej lekcji dawno nie mieliśmy, nie?" i nawet moja opiekunka była zaskoczona jak udało się mnie zaktywizować tego konkretnego ucznia.

*Potoczna nazwa (zmieniona, ale również "cyfrowa") dla jedynej w moim mieście szkoły dla uczniów upośledzonych, opóźnionych, czy z wszelkimi innymi zaburzeniami rozwojowymi.

szkoła

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 662 (714)

#20661

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako ochrona.
Najbardziej komiczna sytuacja jaka dotąd mnie spotkała.
Z racji konfliktu z jedną z kierowniczek jestem zmuszony palić przed sklepem. W sumie to nawet i dobrze, z tego miejsca mam widok na 2 z 3 najbardziej "złodziejskich" regałów. Wychodzę więc na papierosa i od razu po odpaleniu widzę na rogu sklepu "potencjalnego" (osoba, która na wstępie jest klasyfikowana na stałą obserwację jako potencjalnie wynosząca towar bez płacenia). Nawet mnie nie zauważył i mimowolnie usłyszałem jak mówi do kogoś zakrytego przez róg budynku:
- Dobra ty bierzesz czekolady...
Tu wychylam za nim głowę za róg, a ten kontynuuje:
-...ty kawy, a ty piwa, ja zbieram chemię i lecimy przez kasy.

Trzech stojących przodem do mnie strzeliło klasycznego facepalma, a ten stojący tyłem do mnie, nic nie wiedząc:
- Co k***a? Nie podoba się? To spie*****ć!
Tu wypuściłem chmurę dymu w tył czaszki gaduły, ten się obrócił, a ja z pełnym uśmiechem:
- Dzień dobry, ochrona. Panowie próbują czy od razu wzywać policję?

No, powiem szczerze, chłopaków powinni powołać do narodowej kadry olimpijskiej na sprint i biegi długodystansowe, bo w tym momencie niejeden rekord pobili.

ochrona

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 897 (921)