Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ubycher12

Zamieszcza historie od: 20 kwietnia 2011 - 10:55
Ostatnio: 7 marca 2013 - 13:41
O sobie:

U-boot;
1) Osobnik nieobliczalny, rzędu milionus ideos et minutos, podgrupy maniak literatus. Wysoce niebezpieczny dla otoczenia z powodu wykazywania wrodzonych tendencji samobójczych poprzedzonych okrzykiem "Patrznato" względnie "Potrzymajmipiwo".
2)Określenie niespełnionego rysownika i pisarzyny
3)Maszyna pseudointeligenta, zdolna pracować do 72h bez przechodzenia w tryb uśpienia, napędzana nikotyną i alkoholem etylowym
4)Wg niektórych "Największy świr o twardej dupie i złotym sercu"

  • Historii na głównej: 46 z 79
  • Punktów za historie: 45402
  • Komentarzy: 203
  • Punktów za komentarze: 2080
 
zarchiwizowany

#20664

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W moim mieście studenckim pewien cwany osobnik wymyślił sobie firmę usługową.
Usługi są proste, opłacasz miesięczny abonament (groszowe sprawy), a w zamian pisząc do 12h wcześniej masz wszelkie informacje co do pociągów jakie Cię interesują (opóźnienia, odwołania, zmiany, etc.). Sam korzystam z tego nagminnie. Własnie czekałem na info czy wszystko ok co do mojego pociągu do Radomia. Zero reakcji, lecę biegiem z bagażami, nagle sms. Postój, czytam; "Przepraszamy za tak późny kontakt, ale z powodu braku współpracy ze strony PKP, nie mogliśmy wcześniej Pana powiadomić. Niestety pociąg o 7.34 został odwołany. W ramach rekompensaty za zwłokę prosimy o DARMOWY kontakt w sprawie dzisiejszego odjazdu." Krew we mnie wrze, ale przynajmniej nie leciałem na dworzec nadaremno. Telefon do dziewczyny, że pociągu nie ma, nie mam jak przyjechać do Niej, kombinuję co zrobić?
Myślę sobie zadzwonię na informację PKP, bo zanim kompa uruchomię kilka pociągów mi ucieknie. Numer z kartki przepisany i dzwonię.
Mija jedno połączenie, drugie, trzecie, w końcu ktoś odbiera i jedyne co usłyszałem to "Ja Pana przełączę" i 15 minut irytującej muzyki. 3 wdechy i czekam. Konto niebezpiecznie zbliża się do zera, w końcu ktoś odbiera (Alleluja!). Pytam co i jak i aż dziwne, że mózg po nieprzespanej nocce mi nie eksplodował.
-Gdzie chce Pan jechać?
-Do Radomia.
-No, ale do Radomiaaaaaaa... Po co?
-Proszę Pani, do kobiety mojej jadę. BŁAGAM o jakieś informacje o najbliższym pociągu.
-A skąd Pan chce jechać?
-Powtarzam Pani, Opole Główne -> Radom. Nic więcej mi nie potrzeba.
-No, ale musi Pan do Radomia?
-Tak, muszę.
-No, ale po co? Kraków bliżej, do Warszawy więcej połączeń, albo nawet Poznań, też ładny...
-Proszę Pani, nie Kraków, nie Wa-wa, nie Poznań, tylko R-A-D-O-M!
-No, ale po co? Tam nic nie ma...
Ręce mi opadły, wyciągnąłem najbardziej bezsensowny (choć prawdziwy ;P) argument na jaki było mnie stać.
-Proszę Pani, powiem wprost, jeśli dziś do godziny 19 nie zjawię się w Radomiu moja dziewczyna pozbawi mnie kilku narządów, do których tak się składa jestem bardzo przywiązany, jeśli dodatkowo usłyszy, że to przez brak informacji z pewnością co ciekawsze okazy wyśle Pani pocztą, więc jeszcze raz BŁAGAM, niech mi Pani powie jaki jest najbliższy do Radomia?
-Dobrze, dobrze. O 12.00 TLK, tylko ten pozostał Panu.
-Dziękuję...

To tylko skrót, cała rozmowa trwała ok 15 min, a w międzyczasie ów wspomniany serwis zdążył mi wysłać 5 wiadomości a propo możliwych dojazdów, czego przez rozmowę oczywiście nie zauważyłem.

Jeśli jakimś cudem dotrę i przetrwam w całości piekielni z Radomia dajcie znać czy tam normalnie funkcjonuje PKP-Info (do niedzieli).

PKP

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (252)
zarchiwizowany

#20663

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuje jako ochrona.
Nie wiem co ludziom podpowiada, żeby w Mikołajki brać swoje male farfocle do małego marketu pełnego zabawek, ale problemów przez to mam co niemiara.
Dziś jednej farfocel rodzaju żeńskiego przebił wszystko. Najpierw krzyk, że chce jakiś tam rodzaj lalki od Mikołaja. Chce i już. Krzyk wrzask. Ja z bólem głowy po Balu Filologa z dnia wcześniejszego oddalam się na monitoring. Ledwo usiadałem widzę mała dalej szopka. Po chwili leci do zabawek i dawaj otwierać opakowanie. Lece biegiem, coby i mnie i rodzicom problemów nie sprawiać, podbiegam i mówię;
-Nie otwieraj, bo będziesz musiała zapłacić. Mikołaj za to pewnie prezentu Ci nie da 9działa w 90% przypadków).
Co zrobiła mała? Z całej siły kopnęła mnie w piszczel czubkiem buta.

Lalki nie otworzyła, rodzice przeprosili. Mnie z racji choroby noga puchnie, a za 30 minut jadę do dziewczyny przez pół Polski.

ochrona

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (283)
zarchiwizowany

#20662

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuje jako ochrona.
Jedna prośba do pań: rozumiem (a przynajmniej staram się) "ten" stan i wszelkie dolegliwości z nim związane, ale błagam w imieniu wszystkich ochroniarzy, nie kładźcie zużytych podpasek na wierzchu torebki.
Rozumiem, można zapomnieć czy coś, ale DOSŁOWNIE 17 RAZY w ciągu dnia sprawdzać torebki i narazić się na taki widok dla żadnego mężczyzny nie jest przyjemne.

ochrona

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (335)

#20007

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bardzo krótko. Autobusowo.
Wiozę ja swoje szanowne cztery litery do pracy. Miejsc dużo, sam siedzę, obok mnie młode [D]ziewczę zapewne w drodze do szkoły, z ciężkim plecakiem na kolanach (gdy go położyła sam poczułem ciężar). Wpada [B]abcia i standard do dziewczyny:
B - Ustąp mi, to moje miejsce!
D - Ale jest tyle wolnych miejsc...
B - TO MOJE MIEJSCE!!!

Chwilę to trwało, ale dziewczyna zrezygnowana, ustąpiła. Ja nadal siedząc ze słuchawkami w uszach, zacząłem bawić się służbowym identyfikatorem pod bluzą. Zbliża się mój przystanek, przypadkiem identyfikator wypadł "na zewnątrz", a ja zanuciłem wraz z wokalistą:
- Es ist mein Teil...
Na to Babcia zerwała się z miejsca obok z okrzykiem:
- O K***A!!! Volksdeutsch′ski kanar!!!
I wybiegła z autobusu olimpijskim sprintem.

Uciekła też drugi raz na mój widok, gdy weszła do dyskontu, w którym pracuję i akurat stałem na linii kas.

komunikacja miejska

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 686 (830)

#19720

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako ochrona.*
Moim obiektem jest niewielki market spożywczy.
Plagą i udręką moją są ludzie szwendający się po sklepie nie biorąc koszyka i ładując wszystko do własnych nieprzeźroczystych toreb. Każdą taką osobę mogę albo prosić o okazanie CAŁEJ zawartości torby po zakupie albo łazić za nią przez cały czas patrząc co do torby wkłada, a co z niej wyjmuje przy kasie. Przy 1-2 osobach to nie problem, ale zwykle są to całe naloty.

Ostatnio taki nalot przeżyłem, więc za zgodą kierownictwa zwracałem klientom przy wejściu uwaga na brak "zakuponosidła". Jeśli ktoś się upierał od razu ostrzegałem, że musi się przygotować na to, że po odejściu od kasy będę musiał przeszukać jej/jego torbę. Zazwyczaj skutkowało.

Przychodzi elegancko ubrany pan z dużą torbą, oczywiście "koszyka niet". No to dawaj, gadka ta samo co przez ostatnią godzinę. Facet spojrzał na mnie jak na idiotę popukał się w czoło i stwierdził, że nie ma czasu. Nie chodziłem za nim z powodu nawału klientów, jednak gdy stanął w kolejce grzecznie czekałem, aż zapłaci i jak zawsze "DD-POO" (Dzień Dobry, Proszę O Okazanie...). Facet w śmiech i oznajmił, ze pokazywać nie będzie. Uprzedziłem, więc, że skoro tak to mam prawo zatrzymać go do przyjazdu policji, ponieważ jest podejrzany o kradzież. Zmiękł, pokazał paragon i otworzył torbę. Nie uwierzyłem. Na paragonie chleb, jakieś batony i Frugo, a w torbie pełno drogich kaw. Zarzekał się, że to z innego sklepu, ale nie miał paragonu, więc zabrałem go na monitoring do biura i studiuję nagranie od momentu jego wejścia. Nagle łup, widać pakuje kawy (swoją drogą niezły miał tupet, skoro zapowiedziałem mu, że będę go sprawdzał).

Nie było wyboru, wołam kierowniczkę i dzwonię na policję. Facet oczywiście nie chciał się zgodzić, ale "Dura lex, sed lex". Cały czas w głowie miałem jedna myśl: "SKĄD JA GO KERWA ZNAM?!".
Przyjechał patrol, obejrzeli nagranie, towar, facet próbował nawet oskarżyć mnie, że rzekomo użyłem siły, ale dowodów brak, na dodatek kierowniczka potwierdziła moje zaprzeczenie. Tu facet rzucił bardzo charakterystycznym zwrotem, a na mnie spadło objawienie "skądznajomości". Gdy go wyprowadzano powiedziałem:
-Do widzenia PANIE PROFESORZE.

Tak, złodziejem okazał się mój (były na szczęście już) wykładowca, który z powodu osobistej urazy do mnie, nieskutecznie próbował mnie usadzić z jednego przedmiotu. O dziwo najwyraźniej mnie nie poznał.

*Dzięki dla Luksik′a85 za podpowiedź co do "mojego" przyimka.

Ochrona

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 631 (667)

#19404

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może to niewiarygodne, ale sam od ponad 2 tygodni powiększyłem grono "pracujących na ochronie" na piekielnych. Sytuacji uzbierało się wiele, dziś pierwsza, z pierwszego dnia samodzielnej służby.
Miejscem mojej pracy jest jeden z marketów opolskich. Z racji specyficznego położenia ludzie spokojni, złodziei prawie wcale, a ja sam 90% czasu spędzam przed monitoringiem.

Trafił się jednak jeden MEGA-bezczelny, stały złodziejaszek, który ponieważ mnie nie znał, nie zwrócił uwagi i swobodnie ładował do torby wszelkie dobra. Ledwie minął kasę standardowo dzień dobry-ochrona-proszę o okazanie-proszę za mną-etc. W biurze, gdzie mam monitoring akurat wydawano kasę konwojentom, więc musiałem zatrzymać go w pokoju socjalnym. Przyjechała policja, zamknąłem go na ich prośbę i udałem się do biura pokazać patrolowi nagranie. Pozostawiłem policjantów z kierowniczą, aby spisali zeznania. Wchodzę na socjal, a tam złodziej w najlepsze popija moją, świeżą kawę. Na moje: O.o, z rozbrajającym uśmiechem wypalił:
- No co? 200zł nie przekroczyłem, więc zaraz mnie wypuszczą, a tak to przynajmniej ciepłej kawki się napiję. Chcesz trochę? Wrzątku jeszcze starczy.

Krew mnie zalała, ale zgodnie ze szkoleniem, 3 głębokie wdechy i ani słowa, tylko pilnować. Patrol pojawił się po chwili zawinąć kolesia.

(Nie)stety trafiła kosa na kamień, wartość towaru przekroczyła 200zł, ponieważ w momencie kradzieży zlikwidowano promocję na jeden z towarów, o czym złodziej nie mógł wiedzieć, bo pracownice nie zdążyły zmienić cen.

A z tego samego dnia:
Przechadzam się po markecie, gdy nagle z moimi plecami słyszę chichot dwóch na oko licealistek i tekst:
-Ty patrz! Jaki SecuritySoldier!
(tu pozdrowienia i ukłony dla SS za popularność ;>)

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 606 (698)

#17863

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam pewnego znajomego. Jest on stereotypowym przykładem "dresa". Zakumplowaliśmy się, gdy kiedyś wyciągnąłem go z pewnych opresji (w sumie to chciałem z nich wyciągnąć kumpla, a on skorzystał przy okazji ;P). Wiele było z nim sytuacji piekielnych, jednak jedna szczególnie utkwiła mi w pamięci.

Siedzieliśmy koło jego bloku, czekając aż jego młodsza siostra wróci z szkoły razem z kluczami do mieszkania. Po chwili pojawiła się cała we łzach. Powodem okazał się jakiś pijany facet kilka bloków dalej, który na chama zaczął się do niej przystawiać (swoją droga jak można po 40-stce lecieć "z łapami" do 14-latki mającej na oko jeszcze mniej?). W kumplu się zagotowało. Kazał mi zabrać siostrę do domu, a on miał "iść to załatwić". Wiedziałem co planuje, chciałem mu wybić bójkę z głowy, ale jak grochem o ścianę. Zabrałem więc ją do ich mieszkania, tam herbata, próbuję ją uspokoić, nawet się udało w pewnym stopniu po pół godzinie wpada Piotrek (ów kumpel) z jakimś swoim znajomym zataczającym się ze śmiechu.
Po chwili zauważyłem, że Piotrek ma jedną rękę całą we krwi. Rzucając urwami i wujami poszedł przemyć ją do łazienki. Jego znajomy zdołał jedynie wykrztusić:
-Ten lump k***a chciał się napie***lać! Ale jak k***a wstał to się wyj**ał na Piotrka, a ten k***a na niego! Ja pier**le chyba go zmiażdżył!
I w śmiech. Piotrek wyszedł z łazienki z już zabandażowaną ręką. Poczęstował wszystkich (oprócz siostry) piwem i zaczął tyradę o "pier****nych zboczeńcach". Nagle zauważyłem, że bandaż już całkiem przesiąkł mu krwią. Posprzeczaliśmy się trochę ("To trochę krwi tylko, nie panikuj długowłosa ci**o"), ale gdy odwinął bandaż cała ręka była już sina i zaczynał tracić czucie. Dał się przekonać biegiem na pogotowie. Tam na zabiegowym przyjął go lekarz wraz z praktykantem. Pooglądali rękę i zabrali się za czyszczenie rany. Nie powiem miny mieli oryginalne gdy znaleźli w niej ząb...
Ale cała piekielność objawiła się chwilę później. Siedząc w poczekalni i czekając na jakieś papiery Piotrek zaczął marudzić jak to mu źle i że czas tu marnuje. Przyszedł praktykant. Podaje papiery i nagle wypalił:
-A siostrzyczce nic nie jest? Może też ma jakieś nadprogramowe ząbki?
Wszyscy wpadli w śmiech który nagle się urwał gdy praktykant w przypływie ogólnej wesołości wstając złapał młodą za kolano. Ciszę jaka zapanowała na te kilka sekund zapamiętam na długo. Piotrek wstał i opatrzona ręką wyprowadził prostego wprost w czoło praktykanta (celował niżej, ale ten się uchylił).
-No k***a! Od razu mi lepiej! Takie leczenie to ja rozumiem!

O dziwo skończyło się tylko na słownej burze z lekarzem, a Piotrka musiał na nowo opatrzyć ktoś inny, bo pod siłą ciosu szwy się uszkodziły.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 685 (805)

#17794

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To będzie prawdopodobnie druga lub trzecia opowieść w historii serwisu dotycząca właśnie piekielni.pl i jego użytkowników.

Wczoraj skończyłem wcześnie praktyki, więc z braku innego zajęcia postanowiłem odwiedzić Adasia. Przyzwyczajony do wakacyjnego trybu życia zapomniałem, że młody jest jeszcze w przedszkolu. Tomek wpadł na pomysł, żeby zrobić mu niespodziankę i podjechać po niego wspólnie motorem.
Na miejscu czekamy z innymi rodzicami na koniec jakiś zajęć dzieciaków. Większość z nich zna Tomka z widzenia lub pracy, jednak dwóch wysokich (ja 1,85, Tomek ponad 2m), długowłosych chłopów, w skórach i ciężkich glanach wyróżniało się w tłumie. Dzieciaki skończyły i ruszyła na nas potężna fala rozwrzeszczanej, żywej materii napędzanej cukrem. Adaś podbiega do nas cały w skowronkach. Przywitanie, krótka relacja co było w przedszkolu, etc.
[J]a - Adaś, znowu masz pozdrowienia od piekielnych!
[A]daś - Ach... Boski jestem, nie?
Ja i Tomek w śmiech i zaczynamy dyskutować o tym skąd on bierze takie teksty. Nagle ŁUP! pociemniało mi w oczach a w okolicach potylicy poczułem jakby mi ktoś przywalił cegłą. gdy odzyskałem równowagę zauważyłem, że [T]omek zasłania się rękami przed ciosami ciężkiej torebki, którą wymachiwała [K]obieta koło 40-stki.
K - Wiedziałam (cios) że to (cios) prawda! (cios) Wy to dziecko (cios) to ciemnych praktyk (cios) wykorzystujecie! I jeszcze wmawiacie mu (chwila na oddech), że demony go pozdrawiają!
Kolejną salwę ciosów powstrzymało przybycie zaalarmowanej krzykami [P]rzedszkolanki.
P - Co tu się dzieje? Pani Iksińska! Co pani robi?! Jaki przykład daje pani córce!
K - Ja to tolerowałam myśląc (?!), że to tylko taka moda, ale oni naprawdę dziecko wykorzystują!
T - Przecież on powiedział tylko, że ma pozdrowienia!
K - Tak! Od sił piekielnych! Słyszałam!
J - Nie sił, tylko samych "piekielnych" kobieto!
Babka zaczęła nas wyzywać (choć tu oddam jej honor-bardzo uważała na język przy dzieciakach), na to przedszkolanka.
P - Proszę pani, słowo "piekielni" nie zawsze oznacza tylko jedno, tu akurat chodzi o użytkowników strony z historiami o ludziach takich jak pani.
Kobieta karpik, zabrała córkę i ruszyła do wyjścia odgrażając się, że "ona tak tego nie zostawi".

I naturalnie podsumowujące zdanie Adasia do mnie w drodze powrotnej:
-Ale Ty to opiszesz, nie?

A z tego miejsca pozdrawiam Panią Przedszkolankę czytającą piekielnych oraz piekielną mamuśkę, gdyby ciekawość o "ciemnych praktykach" ją tu przygnała.

Adaś ;)

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 864 (1054)

#17570

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Razu pewnego wracałem od babci do domu, w tym celu musiałem przejść całe rodzinne miasto. Jako, że po drodze wiele jest "punktów zapalnych" (gdzie można oberwać za niezapłacenie telefonem za możliwość oddychania), a pora była późna, musiałem trochę kluczyć ulicami.

Niestety takie moje szczęście, że wychodząc za róg jednego z domów automatycznie zostałem za fraki przyparty do muru. Atakujących było dwóch, a ten, który mnie trzymał okazał się facetem z którym mam od dłuższego czasu na pieńku (kiedyś wespół z kolegą, nie pozwoliłem mu w barze po pijaku pobić pewnej dziewczyny). Dyndając nogami kilka centymetrów nad ziemią, w myślach już żegnałem się z telefonem, zębami i faktem nie złamania ani jednej kości w życiu.
Gdy chciałem krzyknąć, dostałem potężny strzał w brzuch (większość wie jaki to ból). Zaczęły sypać się bluzgi i groźby pod moim adresem. Nagle, uchwyt momentalnie się rozluźnił i do moich uszu dobiegł skowyt bólu.
Gdy zacząłem już logicznie kojarzyć moim oczom ukazał się taki widok: ja siedzę na ziemi, przede mną zęby szczerzy Adaś (ten sam co w wcześniejszych historiach) z buźką i koszulką umazaną krwią, a obok jego ojciec przygniata do ziemi drugiego napastnika.

Na moje "O.o" Tomek zaczął wyjaśniać. Wracali do domu, gdy nagle zauważyli zamieszanie po drugiej stronie ulicy, gdy spostrzegli, że to ja jestem atakowany szybko zadzwonili na policję, po czym Tomek kazał Adasiowi schować się do klatki bloku, a sam ruszył mi na odsiecz. Jednak Adaś nie byłby Adasiem, gdyby czegoś nie wymyślił. Widząc, że jego tatę zatrzymał drugi z atakujących mnie, a ja dostaję w brzuch, podbiegł ile sił w swoich 6-letnich nogach do tego, który mnie trzymał i zatopił głęboko w tyłku napastnika swoje trzy razy dziennie myte, ostre zęby.
Suma sumarum, pierwszy uciekł z dodatkową dziurą poniżej pleców, drugi leżał pod kolanem Tomka, a ja zacząłem się zbierać przed przyjazdem policji. Radiowóz podjechał po PÓŁ GODZINIE! Wywiązała się rozmowa z policjantami (P1&P2).

P1 - Co tu zaszło?
J&T opisujemy sytuację.
P2 - Czy potrzebna jest pomoc karetki?
J - Nie, dziękuję, nic mi nie jest.
P1 - Czy drugi napastnik jest panu znany?
J - Tylko z widzenia. Nie wiem jak się nazywa, ale można go zawsze spotkać tu i tu.
P1 - Przykro mi, ale to nam niewiele pomoże. Czy chce pan pojechać na komisariat i złożyć zawiadomienie o napaści?
J - Podziękuje sobie za takie atrakcje, z resztą i tak macie jednego z nich, więc to chyba tylko formalność.
P1 - Z panów relacji wynika, że pan X (drugi atakujący, siedzący już w radiowozie) nie zaatakował pana, jedynie obserwował sytuację. (do Tomka) Czy napastnicy zaatakowali pana lub pana syna?
T - (O.o) Nie, nas nawet nie dotknęli.
P1 - W takim razie jestem w obowiązku pana poinformować, że jeśli, któryś z tamtych panów złoży zawiadomienie, zmuszeni będziemy musieli przekazać do prokuratury zawiadomienie o napaści i przekroczeniu granicy obrony koniecznej przez pana i pana syna.
T - Moment, czyli mieliśmy pozwolić aby pobili naszego znajomego i się biernie przyglądać?!
P2 - Przykro mi takie jest prawo.
J - A co z tym w radiowozie?
P2 - Zostanie zabrany na komisariat w celu złożenia zeznań.
Ręce nam opadły, nie mieliśmy sil dyskutować, a w głowach tylko pytanie "I jak tu wierzyć nasze państwo?". Sytuację podsumował Adaś patrząc na odjeżdżający radiowóz.
-Wiesz co tato? To "JotPe" to może nie jest takie głupie...

life & Adaś

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 742 (830)

#17517

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zainspirowany listą powodów rozstania fireman′a, zrobiłem taką własną listę powodów rozstania, ale już z obu stron barykady, żeby na szowinistę nie wyjść ;)

Porzucenia przez Nią;
1. Nie będzie z facetem głupszym od niej. Uzasadnienie - ona średnia 5,0, on 4,9.
2. Chłopak zrobił jej "wiochę" - rozmawiał z kolegą o "Czterech pancernych" przy jej znajomych.
3. "Leciał na moją matkę" - po tym jak skomentował, że wie po kim córka odziedziczyła urodę.
4. Chłopak nie chciał "dla niej" dokonać apostazji i "dać spokoju tym ciemnym zabobonom" (jej słowa)
5. Nie chciał się kochać, gdy kot był w pokoju.
6. Był mięczakiem, bo poszedł na studia zamiast do wojska.
7. Wymyślał "cuda na kiju", gdy ona miała gotować (po prostu nie mógł spożywać większości zbóż).
8. Kocha go nadal, ale bardziej kręci to ją, gdy nie są razem (wsteczna ewolucja związku?).

Porzucenia przez Niego;
1. Miała mocniejsza głowę od niego i "robiła mu siarę na imprezach".
2. Włączyła jego komputer bez jego zgody.
3. Zdradziła go, całując solenizanta w policzek przy składaniu życzeń.
4. Nie płakała za nim na lotnisku, gdy leciał na tydzień do brata.
5. Chce mu ukraść miłość jego rodziców.
6. Zdradzała go w szpitalu z praktykantami. Mógłbym uwierzyć, gdyby nie fakt, że leżała po wypadku z obiema nogami złamanymi, pogruchotaną miednicą i w "kołnierzu".
7. (O dziwo 100% autentyk!) Jest płaska i nie pozwala się dotykać, więc to na pewno facet w przebraniu.
8. Wolała pojechać do ojca do szpitala niż przyjść do niego "bo ma wolną chatę".

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 631 (797)