Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

warszafka

Zamieszcza historie od: 27 września 2011 - 11:20
Ostatnio: 22 marca 2012 - 0:58
O sobie:

Ruda, piegowata, tymczasowo z brzuszkiem ;)

  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 4322
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 199
 

#26989

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rozmowa na fb z dawną znajomą z liceum, mieszkającą na stałe w Stanach:
(oryginalna treść)
Z-znajoma
W- ja

Z-Hej, Warszafka! Pod koniec tego miesiąca będę na 3 dni u rodzinki. Chętna na jakieś piwko?
W-Teraz to raczej herbatka;) Młody by się nie ucieszył ze zbędnych procentów. ;)
Z-Aaaa...bo ty w ciąży jesteś! No,ale dwa piwka ci nie zaszkodzą! To co, może skoczymy do klubu? Potańczymy, napijemy się, może wyrwiemy jakieś ciacha? :D
(mój komentarz-mam męża)
W- Myślę, że M nie byłby zadowolony ;) Poza tym z brzuchem, to mogę najwyżej tam kogoś staranować. Możemy się umówić na herbatę, może do kina?
Z- Ekstra...fajna z ciebie kumpela ;/ Ja przyjeżdżam raz na pół roku, a ty się ze mną nawet piwa nie napijesz. To siedź sobie w tym domu jak jakaś kura domowa, ale pamiętaj, że potem cię żaden nie będzie chciał! Nara.

WTF?

cudna znajoma

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1080 (1148)
zarchiwizowany

#27076

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Okres ciąży obfituje u mnie w wielu piekielnych ludzi i sytuacji. Dziś będzie o "przemiłych" staruszkach, które chciały ze mnie zrobić wyrodną matkę-pijaczkę.

Idąc dziś ulicą nagle poczułam, że robi mi się słabo. Ławki w pobliżu brak, usiadłam na krawężniku. Mroczki mam przed oczami, wyciągam telefon i pech- rozładowany.

Na szczęście widzę, że zbliżają się dwie babcie z pieskami. Widząc mnie z daleka zaczynają coś szeptać między sobą.

Podchodzą bliżej:
B-babcia
j-ja

J- Przepraszam, czy mogłabym skorzystać z telefonu żeby zadzwonić to męża? Zrobiło mi się słabo, zawiezie mnie do lekarza.
B- (do babci 2) Ech... Taka młoda, w ciąży i pijaczka na dodatek! Pewnie się puściła i na dzieciaka faceta złapała! I jeszcze coś chce od ludzi! Idziemy Jadźka do kościoła pomodlić się za grzesznicę!
Babcia 2 krzyknęła coś na kształt: "łojetu,łomatkoboska", zrobiła znak krzyża i sobie poszły.

Na szczęście chwilę później przechodził sympatyczny pan, który zadzwonił po męża, zaprowadził mnie do pobliskiego sklepu i kupił czekoladę. Na koniec życzył dużo zdrowia dla mnie i maluszka.

A babcie niech biegną do kościoła, bo molierowski Świętoszek przy nich wysiada.

ulica

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (241)

#26112

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wydarzenie miało miejsce dzisiaj, przy ulicy położonej blisko punktu z najlepszymi w Warszawie pączkami. :) Skręciłam w jedną z bram, celem dotarcia do pewnego instytutu językowego.

Zaraz po wejściu w bramę, zobaczyłam kobietę około czterdziestki, która zachwiała się i nagle upadła. Ze względu na ciążę podbiec do niej nie mogłam, uprzedził mnie pewien chłopak lat ok 20. Sprawdził stan kobiety, ułożył ją w prawidłowej pozycji.

Szybko zadzwoniłam po pogotowie, opisałam jej stan - była nieprzytomna, rozcięta głowa w wyniku upadku, ale oddycha.
Pogotowie przyjechało dość szybko, równocześnie pojawiła się policja (ciekawe kto zawiadomił?) i zaczął się cyrk.

Kobieta nagle się ocknęła i zaczęła wyzywać chłopaka, który jej pomógł. Krzyczała do policjantów, że on ją chciał okraść i próbował ją zaciągnąć gdzieś do mieszkania i zgwałcić (?!), a kiedy się mu wyrywała to popchnął ją i uderzył.

Chłopak w szoku, ja również. Policjanci widać, że początkowo uwierzyli w jej wersję, ponieważ zaczęli złowrogo się na chłopaka patrzeć.
Ja oczywiście odezwałam się mówiąc jaka była prawda, wzięli nas obydwoje na komisariat celem spisania zeznań, a kobieta do momentu gdy zamknęły się za nią drzwi karetki, wykrzykiwała na chłopaka przekleństwa i groźby.

Nie rozumiem czy to efekt upadku, czy głupoty? Może chciała wyłudzić jakieś odszkodowanie? Przecież przy instytucie musiały być kamery, więc prawda szybko by wyszła na jaw.

Ot, piekielna.

blisko pączków

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 706 (740)

#24500

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pojawiło się ostatnio parę historii odnośnie "aktywnych policjantów", więc dodam również swoją.

Co w tej historii dość istotne, jestem w 6 miesiącu ciąży. Jednakże przez gruby puchowy płaszcz, niezbędny na te mrozy, brzuch nie jest zbyt widoczny.

W zeszłym tygodniu zmuszona byłam ok. 23 jechać metrem. Ludzi było mało, w tym dwóch dość mocno wstawionych typków. Zaczęły się jakieś głupie odzywki do poszczególnych pasażerów ze strony pijaczków.

Już planowałam wysiąść i poczekać na kolejne metro (wzmożony stres kończył się u mnie bolesnymi skurczami), ale na szczęście wsiadło dwóch panów policjantów i jeden ochroniarz z metra.

Ludzie odetchnęli z ulgą, że panowie ustawią awanturników do pionu, którzy z obecności władz porządkowych nic sobie nie robili i właśnie zaczęli rzucać komentarze w moją stronę.

Usłyszałam, że chętnie by mnie wyr****li i inne bardzo obrazowe sytuacje. Odpowiedziałam grzecznie, że proszę aby mi dali spokój, bo jestem w ciąży i nie życzę sobie takich komentarzy, co skłoniło ich do użycia obraźliwych epitetów.
Policja i ochrona stojący około 3 metry dalej sprawę olali. Przyglądali się, przysłuchiwali.

Zwracam się do nich:
- Czemu panowie nie zareagują? To chyba wasz obowiązek żeby reagować w takich sytuacjach?
Policjant: - Jesteśmy po służbie.
Ja: (już mocno wkurzona) - A jako mężczyzna pan nie zareaguje? Odpowiednie osoby na odpowiednich stanowiskach...

Pan policjant w tej sytuacji, postraszył mnie wystawieniem mandatu za obrazę funkcjonariusza.

Dziękuję za sprawnie działającą policję, dzięki której w naszym państwie możemy czuć się bezpiecznie. ;/

metro

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1008 (1076)
zarchiwizowany

#24823

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia dzisiejsza.
Poczekalnia przychodni przy szpitalu położniczym.
Parę ciężarnych w kolejce, dość duże opóźnienie ze względu na godzinne spóźnienie lekarza.

Nadchodzi moja kolej wejścia do gabinetu, lekarz wychodzi i wywołuje moje nazwisko.

Drogę zastępuje mi pani piekielna. Lat ok.25 choć ze względu na skórę w kolorze brązu typowego dla wielokrotnych wizyt na solarium, mogę się mylić. Buty na obcasie mniej więcej 10 cm, krótka spódniczka, cieniutkie rajstopki, goły pępek (w końcu mamy taką ciepłą zimę, prawda?) i wyraźnie wyczuwalny smród papierosów. I na oko 7-8 miesiąc ciąży.

Paniusia- "Teraz ja wchodzę, odsuń się"
Ja- Chwilowa konsternacja. "Nie, myli się pani, doktor wyczytał moje nazwisko, poza tym (pokazując kartę) mam umówioną wizytę właśnie na 13."
P- "Ja idę pierwsza, bo wizytę miałam mieć wczoraj(!), ale mój misio-pysio miał urodziny i była biba"
J- "Rozumiem, w takim razie powinna pani pójść do rejestracji i umówić się na inny dzień. Nie mogę pani przepuścić, ponieważ i tak jest opóźnienie, a inne panie na pewno się spieszą"
P- "To jest DYSKRYMINACJA" (wrzask na całą poczekalnie)
J- "Słucham?"
P- "Musisz mnie przepuścić, bo moje dziecko urodzi się z zespołem Downa! Uważasz, że jest przez to gorsze?! Że ja jestem gorsza?! Jesteś babą bez serca! Twoje dziecko będzie miało matkę-potwora!"

Tupnęła parę razy obcasem i poszła. Wszyscy w ciężkim szoku, ja chyba najbardziej.

Po 1- skąd mogłam wiedzieć jakie choroby ma ona lub jej dziecko, które nawet się jeszcze nie urodziło?
2- wszystkie byłyśmy w ciąży, czekałyśmy w kolejce, a ona nie mogła przyjść wcześniej bo miała imprezę
3- współczuję dziecku

piekielna przychodnia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 221 (249)

#24520

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z działu piekielni naciągacze. Gdyby nie to, że świadkiem sytuacji był mój mąż, to myślałabym że mi się przyśniło.

Dzień przed świętami zapukała do naszych drzwi siwa, starsza i miło wyglądająca kobieta. Poprosiła o jakąś pomoc, bo niedawno zmarł jej mąż i wydała wszystko na godny pochówek i nawet nie ma co jeść w święta.

Wyglądała normalnie, schludnie, nieco przypominała mi starszą panią, którą kiedyś odwiedzałam w ramach wolontariatu, więc postanowiłam że pomogę. Zapytałam się czy mieszka daleko, odpowiedziała że osiedle obok.

Poprosiłam żeby chwilę poczekała, zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni. Zapakowałam po trochu świeżo zrobionych krokietów, pierogów, schabu i innych przysmaków. Do tego domowy kompot w słoiku i parę czekolad. Wszystko włożyłam w ładną świąteczną torebkę i dodałam jeszcze sweter przeznaczony dla teściowej podobnych rozmiarów.

Co ważne torba nie była specjalnie duża ani ciężka, wiedziałam że starsza pani dużo nie uniesie.
Z uśmiechem otworzyłam drzwi i wręczyłam pani torbę. Wzięła ją zszokowana. Ja głupia myślałam, że tak ją wzruszyła moja dobroć.

Powiedziałam, że jak by potrzebowała pomocy, to mogę czasem zrobić jej jakieś zakupy, pomóc coś posprzątać, kupić leki.
Gdy się już otrząsnęła, odsunęła się parę kroków i z całej siły walnęła torebką o podłogę klatki schodowej.
- Miałaś mi dać forsę SUKO! Nie mam zamiaru tego nosić!
I uciekła.

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 965 (1003)

1