Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

wawrze

Zamieszcza historie od: 7 lutego 2013 - 17:00
Ostatnio: 20 listopada 2023 - 7:05
Gadu-gadu: 3854376
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 469
  • Komentarzy: 11
  • Punktów za komentarze: 42
 
zarchiwizowany

#86054

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniał mi się ostatnio najgorszy sprzedawca (a właściciwie przedstawiciel handlowy) z jakim miałem doczynienia.

Było to parę lat temu - jeden z koncernów tytoniowych wprowadzał na rynek urządzenie do podgrzewania tytoniu. Udostępniał możliwość wypróbowania za darmo urządzenia przez tydzień. W tym celu wypełniało się formularz na stronie internetowej, czekało na telefon od przedstawiciela handlowego i umawiało jego wizytę.

Skorzystałem z tej możliwości i umówiłem się z przedstawicielem w pracy (miałem do dyspozycji własne biuro i mogłem poświęcać czas na prywatne sprawy). Przedstawiciel okazał się co najmniej 150-kilogramowym mężczyzną, zlanym potem (co było mocno czuć) - wprawdzie było lato, ale od klimatyzowanego samochodu do klimatyzowanego biura miał może 20 metrów. Rozpoczął prezentację urządzenia - wyciągnął je z pudełka, otworzył i stwierdził, że poprzedni klient chyba przez cały tydzień go nie wyczyścił (co powinno być robione codziennie) - musiał je czyścić przy mnie, co chyba powinien zrobić wcześniej. Dalsza prezentacja przebiegła bez zakłóceń. Po mojej decyzji, że biorę urządzenie, przeszliśmy do podpisywania dokumentów. Pierwszym (i jedynym, który powinien dać mi do podpisania) była umowa o wypożyczenie (czy coś takiego). Dodatkowo poprosił mnie o podpisanie dwóch dodatkowych dokumentów - protokołu zwrotu urządzenia, żeby nie musiał potem odbierać go osobiście (mógłbym mu je przekazać przez kogoś, a on wpisałby sobie datę) oraz zamówienia produktu jeśli byłbym zadowolony z testu (po teście można było zamówić produkt w promocyjnej cenie - kurier przywoził paczkę za pobraniem).

Na koniec zapytał o możliwość skorzystania z toalety. Ze względu na to, że toaleta była obok mojego biura zauważyłem dwie rzeczy - nie spuścił wody i nie umył rąk. Jak się później okazało, to nie wszystko - zostawił po sobie obsikaną deskę i podłogę.

Trzeciego dnia testowania urządzenia przedstawiciel zadzwonił zapytać czy jestem zadowolony z produktu i czy może się już zdecydowałem na zakup. Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że urządzenie mi za bardzo nie pasuje i raczej zrezygnuję z zakupu. Na to stwierdził, że następnego dnia jego żona będzie w okolicy i mogłaby urządzenie odebrać (czyli czwarty dzień testowania, które powinno trwać siedem dni), dokument zwrotu wypełniliśmy już wcześniej. Mogłem zaprotestować i powiedzieć, że chcę wykorzystać cały tydzień, ale nawet się ucieszyłem, że nie będę musiał spotykać się z nim osobiście.

Skargę złożyłem, ale nie wiem czy wobec przedstawiciela zostały wyciągnięte jakieś konsekwencje.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (25)

#65069

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielności kilku policjantów i białostockiej izby wytrzeźwień.

Kilka dni temu wybrałem się ze znajomymi "na miasto" - rundka po kilku barach, w każdym po piwku. Byliśmy podpici, ale bez przesady - lekko plączący się język, większa niż zazwyczaj rozmowność - ot jak to człowiek po kilku piwach. Przed rozejściem się do domów chcieliśmy jeszcze zajść na kebab - w tym celu przeszliśmy przez ulicę kilkanaście metrów od pasów - oprócz samochodu jadącego powoli w odległości kilkudziesięciu metrów (wyglądał jakby szukał miejsca do zaparkowania) ulica była puściutka. Niestety samochodem okazał się radiowóz - wysiadła z niego policjantka ze strażnikiem miejskim. Po spisaniu naszych danych zostaliśmy poinformowani, że zostaniemy ukarani mandatami za wtargnięcie przed nadjeżdżający samochód, przez co stworzyliśmy utrudnienie w ruchu.

Koleżanka bez sprzeciwu przyjęła mandat, ja z kolegą nie zgodziliśmy się na to - gdyby chodziło o ukaranie za przejście w miejscu niedozwolonym nie protestowałbym, ale nazywanie wtargnięciem pod pojazd przejście przed samochodem, który utrzymując swoje tempo dojechałby do nas może w minutę?

Tu zaczyna się robić piekielnie - dostaliśmy do podpisania jakieś kwitki, których nie pozwolono nam przeczytać ("dostaniecie takie same i sobie w domu poczytacie") - ja spokojnie oświadczyłem, że nie podpiszę czegoś czego najpierw nie przeczytam, kolegę trochę poniosło i użył wulgaryzmów mówiąc co o tym wszystkim myśli. Policjantka porozmawiała przez chwilę przez radio, po czym do nas wróciła. Kolega nadal narzekał na to co się dzieje, w sposób wulgarny, ale nie agresywny (nikogo bezpośrednio nie obrażał, nie groził - po prostu narzekał na sposób działania policji).

Po chwili przyjechały dwa kolejne radiowozy - akurat zbiegło się to z tym, że w odległości kilkunastu metrów wybuchła bójka. Nowoprzybyli funkcjonariusze rozdzielili walczących (grupa około 10 osób wykrzykujących groźby i tłukących butelki) i nawet ich nie spisując, wrócili do nas.

Bez żadnych wyjaśnień siłą wpakowali mnie na tył radiowozu, kazali wyjąć wszystko z kieszeni i zamknęli. Zostałem przewieziony na izbę wytrzeźwień. W żadnym momencie nie stawiałem oporu, nawet się nie odezwałem, mimo to zostałem wyprowadzony z radiowozu z ręką wykręconą na plecach (o sile z jaką to zrobiono może świadczyć fakt, że rozerwano mi motocyklową kurtkę - ramonezkę, naprawdę wytrzymałą). Kolegę potraktowano jeszcze gorzej - miał ręce skute kajdankami na plecach, nie wyrywał się, nic nie mówił a i tak (uwaga!) psiknięto mu gazem w twarz.

Kazano mi się rozebrać do majtek (i policjanci i pracownicy izby wytrzeźwień używali przy tym określeń, wśród których "ty gruba świnio" było najłagodniejszym). Zaprowadzono mnie do łóżka i kazano spać, co też zrobiłem - bo i co miałem zrobić.

Tutaj zaczyna się piekielność warunków panujących w tym przybytku i ludzi tam pracujących. Co drugie słowo przez nich używane to ku...a, spier...aj, ch...u, itp. Na prośbę o wypuszczenie do toalety odpowiadają "lej w gacie" - dwie osoby, z którymi był zamknięty kolega tak zrobiły, przez co cała podłoga była mokra od moczu - nikt tego nie sprzątnął. Na pytanie jak długą będą trzymać odpowiadają, że 48 godzin lub, że właśnie się zarobiło 5 godzin więcej samym pytaniem. Nie wahają się użyć gazu w zamkniętym pomieszczeniu, przez co potem przez długi czas ciężko w nim oddychać. Słyszałem rozmowę prowadzoną w innej sali - przewieziono na nią obcokrajowca nie znającego polskiego (mówił po angielsku z czystym oxfordzkim akcentem) - był mocno zdezorientowany, nie wiedział gdzie jest i dlaczego tu trafił. Był wyśmiewany, mówiono do niego po polsku i twierdzono, że świetnie rozumie.

Zostałem tam przetrzymany 13-14 godzin, myślę że po połowie tego czasu alkomat wskazałby u mnie 0. Dopiero kiedy mnie wypuszczono dowiedziałem się za co zostałem tam przewieziony - według protokołu policyjnego byłem agresywny oraz stwarzałem zagrożenie dla siebie i otoczenia. Podobno mogę założyć sprawę o bezpodstawność doprowadzenia mnie na izbę oraz złożyć skargę na funkcjonariuszy, ale jakie mam szanse? Moje słowa przeciwko policjantom i pracownikom izby wytrzeźwień - nie trudno się domyślić po czyjej stronie stanie sąd.

Białystok

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 369 (535)
zarchiwizowany

#52803

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jedna z przeczytanych tu historii przypomniala mi moje przezycia z dermatologami. Kiedys na imprezie wyrazilem ochote przeklucia ucha - po chwili znalazl sie kolczyk, igla, itd. W niedlugim czasie do pierwszego kolczyka dolaczyly kolejne - wszystkie srebrne.
Po jakims czasie zaczalem miec problemy ze skora - straszne swedzenie pod kolanami i na przegubach rak, potrafilem sie drapac nawet przez sen, co ostatecznie prowadzilo do coraz gorszych podraznien, tak ze w pewnym momencie mialem po prostu wielkie strupy w tych miejscach.
Od lekarza rodzinnego dostalem skierowanie do dermatologa - poszedlem do zwyklej przychodni. Lekarka stwierdzila, ze to podraznienie od ciezkich ubran (?) i przepisala mi masc cynkowa robiana na zamowienie w dowolnej aptece.
Jako, ze masc nie pomogla, udalem sie do alergologa (pomysl mojej matki - sama od dawna cierpi na alergie), podraznienia ogarnialy juz cale moje cialo.
Pierwsze pytanie alergologa - tatuaz? Nie... wtedy jeszcze nie mialem. Na moja sugestie, ze to kolczyki odpowiedzial, ze to niemozliwe - zbyt silna reakcja.
Bylem leczony przez coraz lepszych lekarzy, mialem trafic do szpitala, skonczylo sie na leczeniu sterydami - przeszlo jak reka odjal, az do momentu kiedy leki odstawilem i zaczynalo sie od nowa. Trwalo to kilka miesiecy.
Ostatecznie problem zaczal zanikac po zmianie kolczykow na stal chirurgiczna, a pozbylem sie go zupelnie po wlozeniu tytanowych. Szkoda tylko, ze po paru miesiacach leczenia sterydami przybralem 20 kg na wadze (i tak niemalej zreszta) i do tej pory nie pomagaja mi zadne diety i cwiczenia.

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (21)

1