Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

zaszczurzony

Zamieszcza historie od: 1 czerwca 2011 - 18:23
Ostatnio: 3 maja 2018 - 22:59
Gadu-gadu: 11909198
O sobie:

Chcesz poznać szczura bliżej?Bez obaw!Tu bywam:
GG:11909198
www.facebook.com/zaszczurzony - tu FP Zaszczurzonego. ;) Zapraszam. ;)
Mój blog: http://ratgod.blogspot.com/
---
FAQ:
-Czy pójdę na piwo/zaproszę do swojej stacji?
Nie.
-Czy kobieta powinna iść na RM?
Przejdź się po wszystkich miejscach gdzie zatrudnia się RM,sprawdź w ilu zatrudniają kobiety.
-Coś mi się zrobiło-co to?
Nie wezmę odpowiedzialności za twoje zdrowie.
-Dlaczego dziennikarze szukali cię na piekielnych?
Przez jedną z historii.
-Nie przyjechaliście!Czemu!?
RM nie odpowiada za odmowę wysłania karetki.
-Za nieudzielenie pierwszej pomocy coś grozi?
Pierwszej pomocy - nie, pomocy ogólnie Art.162.KK i 93.KW.
-Czemu nie wystawiliście mandatu za bezpodstawne wezwanie?
Ratownik medyczny NIE MOŻE wystawić żadnego mandatu.

  • Historii na głównej: 151 z 163
  • Punktów za historie: 164652
  • Komentarzy: 1824
  • Punktów za komentarze: 17142
 

#13138

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu trafiłem na nawiedzoną pacjentkę. Dziewczyna, o dziwo, bardzo młoda (lat 19), ale z lekka przesadza. Już podczas wezwania dała nam popalić, ale działaliśmy spokojnie. W dodatku wyglądała dość charakterystycznie, miała zielonkawo-blond włosy, zgolone brwi i namalowane ręcznie.

Kilka dni później poszedłem z kolegami do pubu. Mieliśmy mieć trzy dni wolnego (ja, kolega z P i jeden z kierowców P), więc mogliśmy trochę wypić. Usiedliśmy przy stoliku niedaleko baru, wbrew naszym oczekiwaniom lokal był prawie całkowicie pusty mimo godziny odpowiedniej na takie miejsca. Ponieważ już troszkę wypiliśmy i zaczęliśmy sobie żartować w najlepsze nie zauważyliśmy jak nasza "znajoma" z wezwania sprzed kilku dni weszła do tego pubu i stanęła przy barze. Nagle ktoś chwycił mój pokal i gwałtownie szarpnął nim do góry oblewając mnie przy tym. Zszokowany spojrzałem w stronę sprawcy i ujrzałem moją pacjentkę.

-Co ty wyprawiasz! Ja Cię znam! Ty nie możesz pić!
-Słucham? Raczej co ty wyprawiasz, dziewczyno?
(do barmanki) - To ratownik! Nie lej mu! Oszalałaś? Później będzie kogoś ratował zawiany!
-Nie będę ci się tłumaczył z tego co robię! -tu wstałem- Chyba z lekka ci odbija dziewczynko, radzę tobie stąd wyjść, zanim ja wyjdę sam z siebie.
-Ratować chcesz ludzi tak później!? Pijany do wezwania jechać!?

Na to podniósł się kierowca (który miał najbardziej wzięte).

-No, a ja będę pijany prowadził karetkę! Mam nadzieję, że akurat będziesz szła po zakupy!
-Jak tak można! -zwraca się do barmanki- Jak ty możesz pozwalać na takie rzeczy! Jak kogoś zabiją to będzie TWOJA WINA! Mam nadzieję, że będą ratować twój żałosny tyłek, tacy zalani!

Ochroniarz zaalarmowany krzykami podszedł do naszego stolika. Próbował spokojnie wyjaśnić sprawę, ale dziewczyna zaczęła go okładać krzycząc, że teraz kogoś zabijemy bo pozwalają nam pić, po chwili rozpoczęła się u niej hiperwentylacja, dziewczyna wpadła w prawdziwy szał. Zaczęła krzyczeć niezrozumiałe dla nas wyrazy, przewracać się i wymachiwać na oślep rękoma, więc postanowiłem wezwać pogotowie. Wyprowadziliśmy ją na powietrze, próbowaliśmy uspokoić. Po chwili zamieszała się, przestała kumać co się dzieje, co zdenerwowało ją jeszcze bardziej i zaczęła się jeszcze bardziej hiperwentylować, aż była na granicy omdlenia. Na szczęście przyjechało pogotowie.

Cała akcja tak mnie otrzeźwiła, że aż nie miałem ochoty iść wypić przez kilka tygodni.

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 735 (861)

#12651

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam dziś służbę, tak, obijam się i siedzę na piekielnych. Ale godzinę temu wróciliśmy z wezwania. Zadzwoniła spanikowana pani, że jej córka wymiotuje, jest słaba i wszystko ją boli. Pani bardzo panikowała i dostaliśmy komunikat, że mamy jechać, podejrzenie grypy, ale nic pewnego.

Na miejscu naszym oczom ukazała się dziewczyna, lat... Bo ja wiem, na oko 30. Jednak już po chwili o nasze uszy obił się komunikat: "lat 16". Z niedowierzaniem zaczęliśmy się przyglądać (dosłownie) spalonej nastolatce. Dziewczyna wyjaśniła nam, że była ostatnio na solarium żeby wyglądać dobrze na plaży w wakacje... Miała poparzenia 1. stopnia, a miejscami nawet 2. ... Więc zabraliśmy ją do szpitala. Z pewnością nie będzie dobrze wyglądać na plaży.
Mamuśka zresztą też wyglądała jakby z solarium nie wychodziła.

Jej matka cały czas krzyczała na nas jak próbowaliśmy młodą delikatnie doprowadzić do karetki, owinięta była w kocyk bo nic więcej nie mogła na siebie założyć. Wiadomo, młoda krzyczała bo boli, matka krzyczała bo młoda krzyczy, a ja miałem ochotę krzyczeć żeby się zamknęły.

Ale najbardziej mnie rozwalił tekst matki w karetce (dziewczyna niepełnoletnia, opiekun musiał jechać z nią), kiedy to patrzała na córeczkę i mówi:
- Nie bój się kochanie, za tydzień sobie poprawisz i będziesz w końcu ładna!
Chwilę zajęło mi przywrócenie sobie mowy i zaraz zrugałem matkę, że nie ma mowy na słońce przez najbliższe miesiące...

No młoda nie była zadowolona. I coś mi mówi, że nie będzie tego przestrzegać, zwłaszcza z taką mamusią, która wmawia córce, że ładna będzie tylko po spaleniu się na solarium...

Generalnie kilkakrotnie matka sugerowała córce, że jak zacznie chodzić ze 4 razy w tygodniu na "solkę" to skóra się przyzwyczai i sprawi, że będzie miała ładną córeczkę, a nie "bladzioka"... Miałem ochotę ustawić tę matkę do pionu...

Pogotowie

Skomentuj (96) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 987 (1049)

#12702

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z racji tego, że moja dziewczyna studiuje w innym mieście często zdarza mi się pokonywać trasę z i do Wrocławia. To było podczas mojego ostatniego urlopu. Generalnie surowo przestrzegam przepisów bo naoglądałem się w pracy tyle wypadków, że aż strach jeździć nieprzepisowo, ale jak każdemu czasami zdarza mi się "depnąć". Historia ta będzie o zaprzyjaźnionych z nami organach władzy :)

Istnieje takie niepisane prawo, że generalnie jak ktoś jest ze służb ogólnie branych za mundurowe to takie służby potrafią się między sobą "dogadać" o ile oczywiście nie jest to jakieś groźne przestępstwo. Właśnie tego dnia pierwszy raz dowiedziałem się o takim "prawie". Tego dnia jechałem z kolegą strażakiem, którego dziewczyna również pomieszkuje we Wrocławiu. Ja w samochodzie na siedzeniu kierowcy wożę kamizelkę ratownika, a na siedzeniu pasażera kamizelkę strażaka OSP. Kiedyś powiesiłem, nie celowo, i teraz tak wożę siłą rozpędu. Po drodze zatrzymali nas policjanci ponieważ przekroczyłem o ileś tam dozwoloną prędkość (naprawdę niewiele, może ze 20-25km/h). Podchodzi do nas policjant, prosi o opuszczenie pojazdu i dokumenty. Policjant nr 1 poszedł ze mną do radiowozu, a nr 2 został przy moim samochodzie.

Nr 1 poucza mnie, mówi co zrobiłem źle, jaki będzie mandat i tak dalej - standardowa formułka. Nagle słyszymy głośne KU*WA! Oboje nerwowo spojrzeliśmy w stronę mojego auta.

P1 - Co jest!?
P2 - No ja pie*dole!
P1 - Ale co się stało!?
P2 - No ch*je je*ane! No ratownik, ku*wa! No je*any, no!

Kolega w aucie zaczął się śmiać, a ja nadal nic... To było moje pierwsze zatrzymanie przez policję, więc nie bardzo wiedziałem co począć.

P2 - No co, ku*wa, milczysz!? Trzeba było zaraz mówić, ze ratownik, a nie, czas nam zajmuje!

I policjant nr 2 poszedł do radiowozu. Stoję taki zdezorientowany, co z pewnością zauważył policjant nr 1.

P1 - No wiesz, stary... Wybacz jego nerwy, ale dziś od rana sami strażacy, policjanci, żołnierze i ratownicy są zatrzymywani...
Z oddali słychać policjanta nr 2: No ku*wa, wykupili dziś tą drogę! Ch*je jedne!

Wsiadłem do samochodu i jechałem dalej. Przepisowo. Na wszelki wypadek.

Wycieczka do Wrocławia ;)

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1038 (1164)

#12292

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem ratownikiem.

Co to jest stetoskop chyba każdy wie. I zapewne większość z Was miała kiedyś do czynienia z tym fajnym przedmiotem. Ja swój, ten który używam w pracy, dostałem od rodziców na zakończenie studiów. Różni się on od innych stetoskopów tym, że ma wygrawerowane moje inicjały w jednym miejscu i stareńką, łacińską sentencję ("per scientiam ad salutem aegroti - dla P.M." (poprzez wiedzę do zdrowia chorego)).

Ponieważ stetoskop jest w ciągłym użyciu często mam go na szyi (podczas wezwań domowych) lub opiętego przy kamizelce tak, abym miał prosty dostęp, a nie przeszkadzał mi w pracy.
Pojechaliśmy do pewniej pani, która skarżyła się na ból w klatce piersiowej. Podczas badania oczywiście używałem stetoskopu i położyłem go na boku. Na chwilę obróciłem się do kolegi, aby o coś zapytać i tu następuje zdziwienie - gdzie mój stetoskop? Zauważyłem go za chwilę na meblościance.

-To mój stetoskop? Co on tu robi?
-Nie! To mój!
-Eeem... No chyba raczej nie. Bo gdzie byłby mój?
-A pan miał?
-Przecież badałem panią...
-No to moim!

Sięgam po stetoskop ponieważ moja pewność co do własności była 100%.

-To chyba jednak mój.
-Co!? Nieprawda! Chce pan ukraść to!
-To mój, proszę zobaczyć, tu są moje inicjały.
-To moje inicjały! Jestem Patrycja Malwa!
-Eeem... Wcale nie. Na zgłoszeniu mamy Barbarę Kamieński.
-Nieprawda!

Nie chcąc się kłócić (przecież ile może być takich samych stetoskopów z identyczną sentencją i inicjałami w jednym miejscu?) przełożyłem stetoskop przez pasek i zacząłem pakować plecak. Nagle czuje pociągnięcie... Pani szarpnęła z całej siły wyrywając mi stetoskop razem z paskiem ze spodni. Chwilę się z nią szarpałem, ale w końcu odebrałem swoja własność. A że byliśmy zmuszeni zabrać panią do szpitala to przez całą drogę przyszło mi wysłuchiwać jakim złodziejem jestem i gdzie to pani tego nie zgłosi.

Pogotowie

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1001 (1069)

#12291

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem ratownikiem medycznym. Kolejna historia z wezwania.

Staza. To takie piękne urządzonko. Bardzo przydatne nawet. Jeżeli ktoś nie kojarzy to już spieszę z wyjaśnieniem - jest to taka śmieszna gumka z guziczkiem, która zakładają nam na rękę, np. przed pobraniem krwi. Jest również istną kopalnią pomysłów dla nieletnich pociech użytkowników naszych służb. Zazwyczaj noszę stazę przypiętą do kamizelki z przodu, aby mieć do niej łatwy dostęp.
Tego dnia pożałowałem, że to akurat w tym miejscu zawsze ją trzymam.

Dostaliśmy wezwanie do dziadunia. Wezwanie prawdziwe, żeby nie było. Na miejscu zajmujemy się panem, przygotowujemy go do zabrania do szpitala - bez pośpiechu bo nie jest to sytuacja awaryjna acz wymagająca hospitalizacji. Na to podbiega wnuczek dziadunia. Przygląda się wszystkiemu uważnie, zagląda do plecaka, do walizki, ogląda sobie nasze kamizelki... I ciach. Chwycił stazę i naciągnął na calutką możliwą długość. Zdążyłem tylko pomyśleć "nie..." i bach! Młody puścił stazę... która nie omieszkała z całej siły trzasnąć mnie tam gdzie bardzo nie chciałem. Zgiąłem się lekko i szepnąłem -jakby to większa część męskiej populacji w tym momencie zrobiła- "ku...a". Na to matka dziecka zaczyna:

-No kląć przy dziecku!? Jak tak można! Że co? Że się pobawić nie może? Pierwszy raz widzi to może!

Z racji zaciśniętych zębów przez najbliższe 30sec nie byłem w stanie nic odpowiedzieć, a później stwierdziłem, że nie warto. Choć pani bardzo chętnie ubliżała mi, aż do momentu kiedy zamknęły się za mną drzwi karetki (poleciała za mną pod karetkę, naprawdę).
Teraz dzieci na wszelki wypadek omijam jeśli nie są powodem wezwania.

Pogotowie

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 801 (847)

#11958

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak obiecałem. Garstka z "najdziwniejszych i najgłupszych wezwań karetek", w których brałem udział ja lub moi znajomi. Zaznaczę, że każda z osób opisanych poniżej została ukarana mandatem za nieuzasadnione wezwanie pogotowia.

Dodam jeszcze, że dyspozytornia ma obowiązek wysłać nas do wszelkich duszności, urazów głowy, każdego bólu w klatce piersiowej i podobnych rzeczy- ale uwaga, tak jest w większości stacji pogotowia, nie wszystkich, więc to, że u nas jest taki obowiązek nie znaczy, że jak w innym mieście zadzwonisz z rozbitą głową to przyjadą. I podkreślam tu przy okazji, że to nie ratownicy "wybierają" do jakich wezwań jadą, tylko dyspozytornia i do nas nie docierają wszystkie zgłoszenia tylko te "zaakceptowane".

Dla tych, którzy nie wiedzą:
-karetka "S" - czyli specjalistyczna, w składzie lekarz, dwóch ratowników i kierowca (lub lekarz, ratownik i kierowca, który również jest ratownikiem).
-karetka "P" - czyli podstawowa, w składzie dwóch ratowników i kierowca (lub ratownik i kierowca, który także jest ratownikiem).

1. Zgłoszenie eSki: Na parkingu w samochodzie leży mężczyzna. Nieprzytomny, nie wiadomo czy oddycha, ale nie udzielą pomocy "bo nie". Jedziemy najszybciej jak się da, w takich sytuacjach nie ma żartów. Na miejscu okazuje się, że pan przysnął na parkingu za kierownicą czekając na żonę, która jest u fryzjera. Osoba zgłaszająca po prostu zadzwoniła na pogotowie, zamiast zapukać w szybę i sprawdzić czy pan reaguje.

2. Zgłoszenie na eSkę: Na placu zabaw leży poturbowane dziecko, bardzo płacze i jest ograniczony kontakt z nim. Podobno cały zalany jest krwią, ma chyba urazy głowy. Jedziemy. Na miejscu okazuje się, że chłopiec się potknął i ma po prostu zdartą rękę - czyli jeden z typowych urazów dla kilkulatków podczas zabaw. Zanim dojechaliśmy chłopiec zdążył dołączyć do rówieśników żeby bawić się dalej.

3. Zgłoszenie na eSkę: Silny ból w klatce piersiowej i duszności. Jedziemy. Na miejscu okazuje się, że pani po prostu jest przeziębiona i ten ból to ból gardła i pleców przy kaszlu... Pani leczyła się sama bo "nie miała czasu pójść do przychodni", ale nasz czas zmarnowała bardzo chętnie.

4. Zgłoszenie na Pe: Mężczyzna "woła o pomoc", "coś" mu się dzieje nie wiadomo co. Podobno krzyczy bardzo (teraz nasza ulubiona rzecz, czyli diagnozy zgłaszających) "według zgłaszającego ten pan ma zawał serca". eSka była w rozjeździe, więc jedziemy Pe. Na miejscu się okazuje, że pan po prostu jest pijany i... Próbował śpiewać. Wcale nie wzywał pomocy. W przerwie śpiewania powiedział nam, że nic mu nie jest. Po prostu nikt go nie zapytał i już.

5. Zgłoszenie na eSkę: Pan wypadł z okna kamienicy. Jest nieprzytomny. Na miejscu najpierw gapie (których zebrało się całkiem sporo) zgodnie twierdzą, że nic nie widzieli i nie wiedzą, z którego piętra wypadł, a następnie okazało się, że pan wcale nie wypadł z okna, tylko spał pod oknami kamienicy kompletnie pijany.

6. Zgłoszenie na eSkę: Kobieta w ciąży chyba rodzi na przystanku. Jest agresywna, chyba pijana, na pytania o ciąże każe wszystkim "spie*dalać". Na miejscu okazuje się, że pani faktycznie jest pijana i sobie przeżywała jakąś kłótnię z kimś jęcząc i wyzywając. W ciąży nie była, tylko po prostu dość otyła...

7. Zgłoszenie na Pe: Babcia bardzo źle się czuje, ma problem z oddychaniem. Mamy przyjechać szybko bo ona się udusi. Dojeżdżamy na miejsce, wchodzimy do mieszkania, a tam... Tak duszno, okna pozamykane na wszystkie spusty, że nawet my mieliśmy problem żeby złapać trochę tlenu w płuca. Pootwieraliśmy okna, podprowadziliśmy panią do okien i dzięki temu magicznemu zabiegowi pani natychmiast poczuła się lepiej i nagle mogła oddychać i odzyskała prawidłowe kolory twarzy...


Dla nas fajniej jak pacjent jest zdrowy. My nie dźwigamy, nie babramy się we krwi. Dla nas to ułatwienie. Tylko czy fajniej jest dla kogoś, kto właśnie z zatrzymaniem akcji serca lub silnym krwawieniem leży gdzieś na ulicy i czeka na karetkę, ale ona nie może przyjechać bo jest w rozjeździe przy "ważniejszym" przypadku?

I skoro takie zgłoszenia dały radę przejść przez surowe oko dyspozytorni to ciekawe jak "ważne" zgłoszenia do nas nie docierają...

Pogotowie

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 860 (910)

#11855

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czasami jak czekamy w szpitalu na papiery to rozmawiamy sobie z pracownikami. Koleżanka, farmaceutka, opowiadała nam kiedyś kilka historii z apteki:

Przychodzi mężczyzna, bez żadnego dzień dobry rzuca:
-BamBam poproszę.
Koleżanka zamyśliła się chwilę i odpowiada:
-Afobam jest na receptę, proszę pana. Posiada pan?

Wchodzi kobieta. Rozgląda się, podchodzi do okienka i pyta:
-Czy kobiecie wolno zakupić prezerwatywy?
-Eee... No tak...
-Nie, nie! Kurcze, powinna pani odpowiedzieć, że nie! -tu pokazuje dyktafon- Pokłóciłam się z mężem i muszę mu udowodnić, że mam rację! A powiedziałam, że ja nie mogę bo on mnie wysyła!
Koleżanka nie bardzo wiedziała co ma odpowiedzieć, więc przez chwilę milczała.
-Eh, nic nie rozumiesz.
I wyszła.

Wchodzi kobieta, koło 50.
-Dzień dobry, poproszę Ketoprofen na serce.
-Ale Ketoprofen nie jest na serce... Tylko na reumatyzm.
-Nie. Ja na pewno biorę to na serce.
-Może o jakiś inny lek chodzi? Na pewno Ketoprofen?
-Tak. Na pewno! Przecież wiem co biorę!
-Ale...
-Na serce biorę! Ketoprofen.
-Żel czy czopki?
-Żel. Lepiej działa.
Koleżanka podała opakowanie.
-Tak, to jest to! - krzyknęła. Zapłaciła i wyszła.

I podobno często się tacy zdarzają. :)

Apteka szpitalna.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 699 (751)

#11895

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu mieliśmy piekielną praktykantkę. Znaczy, nie wiedzieliśmy o tym, bo do nas -ratowników- była jak do rany przyłóż. Wszyscy ratownicy i strażacy (nasza stacja pogotowia mieści się w jednym budynku ze stacją straży) latali wokół panienki bo to jedyna kobieta w całej stacji była. ;) Każdy facet był baaardzo chętny żeby biednej, zagubionej praktykantce pomóc przed egzaminami, na wyjazdach. Każdy był niesamowicie chętny żeby ją czegoś nauczyć, douczyć, coś ciekawego pokazać i tak dalej. Generalnie faceci (zwłaszcza ci nieżonaci i nieodziewczynieni) robili wyścigi na wymyślanie jak tu panience pomóc.

Dziewczyna była niesamowicie miła i udawała bardzo niezaradną. Leciały teksty w stylu "ojej, jaka ze mnie niezdara! Czy mógłbyś...?" no i niektórzy na łeb na szyję lecieli pomóc pięknej istocie. Jej ulubionym zajęciem było robienie maślanych oczu. Lubiłem ją mimo, że irytowała mnie brakiem podstawowej wiedzy, co na wyjazdach było nieco kłopotliwe.

Na koniec praktyk każdy z ratowników i lekarzy, którzy z nią pracowali mieli napisać jej ocenę pracy dla szefa i z tego szef pisał ocenę końcową. Wtedy okazało się, że milusia dziewczyna przez cały czas donosiła na nas, że jej nie pomagamy, olewamy ją, nie dopuszczamy do żadnych czynności... A nawet, że jesteśmy potwornie niemili i ona nic się w tej stacji nie nauczyła! Że ona taka mądra dziewczyna, same piątki ma, a my ją od nieuków...
Szef był wściekły, ale w ostateczności uwierzył nam, a nie jej. Wtedy dziewczyna bezczelnie zapytała: czyli nie zatrudni mnie pan na stałe...?

Wygląda na to, że miała nadzieję na zwolnienie któregoś z nas, aby mogła dostać pracę. :) Jak tu zaufać kobietom? ;)

Stacja pogotowia

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 912 (1024)

#11866

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znów porcja zwierzeń koleżanki farmaceutki z apteki szpitalnej.

Wchodzi kobieta, widać, że 40 kilka lat.

-Dzień dobry...
-Dzień dobry.
-Ja miałam operację... Poważną! Miałam raka szyjki macicy! To poważne...
-Faktycznie, to poważna sprawa.
-I dostałam receptę... Mam mieć te lekarstwa...
-Mogę spojrzeć?
Koleżanka poprzynosiła leki, zaproponowała zamienniki, przygotowała opatrunki. Pani zadała milion pytań. Koleżanka cierpliwie na wszystko odpowiadała.
-Aha, aha... - powiedziała klientka, wzięła worek i zaczęła iść w kierunku wyjścia.
-Przepraszam, musi pani zapłacić...
-Jak to? Ja taką poważną operację miałam! To w ramach niej powinnam dostać!
-Niestety... Musi pani zapłacić.
-Jaka beznadziejna obsługa! - rzuciła worek o ziemię i wyszła.

Każdy by tak chciał dostać wszystko w ramach operacji za darmo...

Apteka szpitalna

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 757 (841)

#11854

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem ratownikiem.

Na wstępie wyjaśnię.
W pobliżu stacji mamy takie trzy fajne budyneczki: sklep, bar i sklepik(kiosk). Wszystko jest jednego właściciela, ale funkcjonuje to jako osobne firmy. Zjeżdżając z wezwania lubimy tam wstąpić albo na zakupy albo do baru po coś gotowego do zjedzenia. Raz właściciel zaproponował nam, że da nam numer do sklepu i do baru i jak będziemy jechać do mamy zadzwonić to nam wszystko przygotują. Miło z ich strony. Wygląda to tak, że jak wiemy, że wstąpimy tam to dzwonimy np. do sklepu, mówimy co jest nam potrzebne i pani nam wszystko odkłada, przychodzimy, płacimy, bierzemy i jedziemy do bazy.

W tej historii piekielny jest facet właśnie w tym sklepie. Jechaliśmy z wezwania i stwierdziliśmy, że mamy pustą lodówkę, a brzuchy domagają się strawy. Na szybko skleciliśmy jakąś listę zakupów, kolega wykonał telefon do sklepu i sprawa załatwiona.
Po zakupy wszedł kolega. I nie wraca, nie wraca... Trochę długo zaczęło to trwać jak na wejście, odebranie zakupów, zapłacenie i powrót.

Zaoferowałem się więc, że pójdę kolegę popędzić. Niestety wdepnąłem w sam środek awantury. Okazało się, że jakiś pan (wcale nie starszy, na oko 40lat), który był akurat obsługiwany, zdenerwował się na kasjerkę gdy ta podała koledze worek z zakupami bo on akurat się zastanawiał nad czymś. Fakt, kasjerka głupio zrobiła, że nie mogła już poczekać tego jednego klienta, ale z drugiej strony to nie był powód żeby się awanturować.

Generalnie pan krzyczał, że kasjerka powinna wiedzieć kim on jest, że on też chce numer i chce żeby "ktoś mu robił zakupy" i podobne. Dobre pół godziny tkwiliśmy w tym sklepie próbując pana uspokoić, w końcu wezwaliśmy policję przez radio. Nie docierało do niego, że to grzeczność ze strony właściciela dla nas.

Nie rozumiem jednego. Tak się ludzie burzą, że robimy sobie zakupy, a jak wpadamy i tylko je odbieramy to problem bo oni też tak by chcieli...

Sklep

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 659 (739)